Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [414][Lust Tale[Dark Rose]] Uśmiechnęłam się chytrze na jej pytanie o podobną sytuacje... Dziękując przy tym za posiłek. - W takiej jak twoja raczej nie... Bo nigdy nie chodziło o serce... ale nie pamiętam momentu w którym zaproszona strona się nie stawiła ale zwykle chodziło o artykuł do napisania... więc licząc dalej wielkiego wyboru nie mieli. Czy to ja zapraszałam czy mnie zapraszano.... Chociaż... - Zamyśliłam się. - Było parę takich sytuacji gdzie coś niby komuś wypadło i tym się tłumaczyli... że im się grafik rozjechał itp. To było do przyjęcia... Zresztą nigdy na ten temat nie wchodziłam w szczegóły. Przyjęte do wiadomości, zmiana terminu, jeśli się dało... Bo czasem tracili daną im szanse. - Uniosłam ramiona na gest obojętności. To była tylko moja stara praca nic ważnego... Upiłam łyka kawy. - Widzisz moja koleżanka z innego działu codziennie dostaje ok. 20 listów, jesienią więcej czasem nawet dwukrotnie, w których zwyczajne klacze piszą o swoich sprawach sercowych oczekując pomocy. Odpisuje im na wszystkie, a jeden raz w tygodniu z odpowiedzią zwykle w piątek ląduje na jednej ze stron łącznie z wskazówkami co, gdzie i jak... więc jednak ktoś to czyta, bo inaczej by tego tam nie zamieszczano... - Widzisz ja nie szukałam jeszcze kogoś do związku. Jestem wolną singielką i ten stan mi odpowiada... Nie wiem czy ktoś by ze mną wytrzymał dłużej niż tydzień. Taka moja natura... Lubię dominować a nie każdy ogier się na to godzi... Ci miastowi są za dumni... Po za tym nie znalazłam jeszcze tego kogoś kto miałby tą iskrę w oku którą by mnie poskromił - uśmiechnęłam się. - Pierwsza próba prawdziwego związku gdzie tak naprawdę czekałaś na niego by on do ciebie... - urwałam. - No wiesz co mam na myśli.
  2. [414][Lust Tale[Dark Rose]] Pokręciłam delikatnie głową że to jednak tak nie działa jak to ona mówi. Możecie mi nie wierzyć gdy to czytacie ale każda emocja pachnie na swój sposób... a tu je było czuć aż nazbyt intensywnie i zachęcająco by skorzystać z ich pokładów. Tylko problem stanowił jak się do nich dobrać. Czy bratnia dusza wystarczy... Czy jednak będę potrzebowała mocniejszej karty przetargowej niż to co posiadam. Pytanie brzmiało jakiej? Skusić ją zapachem czy jest odporna na ten rodzaj ataku. Na ogiery zwykle działało bez problemu... Czy może znów będzie trzeba wykreować coś co wyglądałoby przypadek... - Nie jesteś na pewno żadną idiotką. Postąpiłaś tak jak serce ci kazało. Nic nie poradzisz że wszystkie jesteśmy bardziej emocjonalne od nich. Oni nie muszą myśleć jak coś robią po swojemu. Umieją się wyłączyć. My myślimy cały czas czy to o sobie czy o innych. Robić wiele rzeczy jednocześnie. Oni myślą inaczej. Prościej... To dlatego uczucie między dwoma kucykami jest takie piękne a to że chcesz mu przebaczyć to tylko potwierdzenie siły więzi która łączy was. Pytanie brzmi: Jak często będzie to robił. Kłamstwo boli najbardziej a pomiędzy wami powinna królować prawda - rzuciłam czy mu naprawdę ufa ale co do tego nie miałam wątpliwości. - Nie wiem czy ja bym mu tam nie przyłożyła przy wszystkich gdyby się też wypierał że to nie on mnie zaprosił. Chociaż ja nie jestem zakochana po uszy w kimś i moje spojrzenie może być inne. Nie martw się. Ja lubię słuchać i zapewniam cię. - Przyłożyłam kopyto tam gdzie jest serce. - Nie przeczytasz o tym nigdzie w gazecie bo to nie mój dział po za tym potrzebowałbym twojej zgody na piśmie... - rzekłam uroczyście że może mi zaufać. - Klacz broni, klacz radzi, klacz nigdy cię nie zdradzi. - Uśmiechnęłam się rzucając feministyczne hasło. - Nie będę wstanie przekonać cię że każda płaci za swoje jak na spotkaniu przyjaciółek. - Uniosłam brwi wysuwając tezę na którą odpowiedz prawie na pewno będzie twierdząca. - Kawałek ciasta czekoladowego mogłabym prosić i jakąś małą czarną z mlekiem do tego. [White Wolf] - Nie mam sprzeciwu. Za godzinę tutaj - powtórzyłby pamiętać i mu nie uciekło. - Jakbym się spóźniał to się nie denerwuj... Tylko poczekaj kwadrans a potem zacznij mnie szukać... lecz nie powinno być takiej potrzeby idę na zachód. - Wskazał kopytem kierunek po czym zaczął powoli kroczyć przed siebie stukając swoimi ciężkimi podkowami o brukowany bruk.
  3. [414][Lust Tale[Dark Rose]] - Przypadek, na który nie miałaś żadnego wpływu - zanegowałam jej sposób myślenia. Nie musi mnie przepraszać za niego. Dla mnie to było zupełnie nielogiczne posunięcie, ale taki sposób postępowania wykreowała ich kultura. Nic mi do tego... Trzeba grać jak każą. - Nie mam czego ci wybaczać bo to nie twoja wina. Ty zrobiłaś wszystko co powinnaś dla niego... - Zmierzyłam ją że wystroiła się nienagannie na tą okazje. - To on zjawił się w nieodpowiednim miejscu, o złym czasie. Lżej na sercu ci się zrobiło po tym co zrobiłaś? - spytałam z troską o jej stan. Bo powinna wiedzieć że dobrze zrobiła. Wyrzuciła wszystko co leżało na jej sercu. Mogła wszystko spokojnie przemyśleć a ja mam jej w tym pomóc. Mało tego skorzystać na tym. Czy może być lepiej? [White Wolf] - Dobra... - westchnął widząc tablice. To pokazywało doskonale gdzie się znajdowali. - Kierujemy się na rynek czy gdzie indziej... - spytał się patrząc na Rasona.
  4. [414][Lust Tale[Dark Rose]] - Chodźmy do tej cukierni. Nie ma sensu tu stać z tym ignorantem... - powiedziałam spokojnie i zdecydowanie do Yellow by ją odciągnąć od niego. Wystarczyło tego zwarcia na razie. Teraz trzeba było przejść na tryb programowania jednostki. Przy jej stanie emocjonalnym wmówienie jej paru faktów nie powinno być trudne. Gruntem będzie poniżenie ogiera w jej oczach tak by wyglądało to na dobrą radę. Podbudowanie ego. Przecież to nie ona zawiniła tylko on się nie stawił a potem tego wypierał czyli kłamał według jej uznania. To był dla niej istotny fakt. Oszukał ją a to boli najbardziej w każdym związku. Rzuciłam dość ostre wręcz kraczące spojrzenie Goldingowi w środku cieszyłam się jak mały źrebak co dostał nową zabawkę. Nie odrzuca się zalotów changelinga... bo płaci się za to słono. Może zgarnę jeszcze kombo dziś wieczorem... Czemu nie. Rozpacz to ciekawe uczucie co popycha do różnych czynów...* *To ma być dwuznaczne... [White Wolf] - Nic nie poradzimy. Takie zadanie los nam naszykował. Trudno... - widać że chciał jeszcze coś powiedzieć ale jego dyskusjo moralno~filozoficzna przeniosła się w głąb niego. - Byle jak najszybciej to zrobić co trza i wrócić do czegoś co można nazwać na tą chwilę domem i do reszty tego co ważne jak służba... - westchnął wiedząc że zaniedbuje coś co jest dla niego równie ważne co jego sumienie... Ile jeszcze? - rzucił niecierpliwiąc się.
  5. [414][Lust Tale[Dark Rose]] - Coś się stało? - spytałam się zupełnie niepotrzebnie. Z automatu poszło następne pytanie z moich ust. Wyprzedziłam tok myślenia. No cóż tak bywa. Skierowałam swój wzrok w tą samą stronę co ona. W tle zobaczyłam Golding Shielda, ale nie spoglądałam na niego bezpośrednio. To by było dziwne że go znam... - Niech zgadnę... Właśnie go zobaczyłaś i nie wiesz co masz ze sobą zrobić? - spytałam nie odwracając głowy w jej stronę. W tym momencie nie było to potrzebne. Sprawi mu łomot czy dostanie taryfę ulgową. Ciekawi mnie ile złości w niej drzemię i jak będzie wstanie ją wykorzystać. Skończy się na wymianie słów czy dojdzie do kopytoczynu jak będzie się wypierał że to nie on czym w teorii powinien ją bardziej zranić. Większość kłamstw polega na oddaleniu od siebie winy... A takie stwierdzenie powinno wyjść z jego ust jako cała prawda... [White Wolf] - Jak nie będą obrażać mej matki to na pewno nic się nie stanie - mruknął pod nosem. - Tak jestem wstanie nie wpaść w szał... - potwierdził pełnym zdaniem, lecz jego wargi poruszały się po tym jakby coś dopowiadał bezgłośnie tylko dla siebie tworząc kolejne wyjątki.
  6. [414][Lust Tale[Dark Rose]] - Zrobiłam to co musiałam i nie widzę w tym naprawdę nic heroicznego. Stchórzyłam, uciekając, bo obawiałam się że mogą próbować mnie uciszyć na zawsze... - powiedziałam dość dosadnie, by nie myślała że jestem jakimś tam bohaterem. Raczej należało mi na skromności i samokrytyce kogoś kto jest raczej stały jak posąg w swym zachowaniu. Kogoś kto od siebie wymaga więcej niż od innych. Komuś komu można zaufać i cię nie zdradzi... - To była decyzja księżniczek i tego raczej nie mogę faktu podważyć. Wiem jedno, na pewno nie chciały źle. A że niektórzy się negatywnie wyróżniają... Budowa społeczeństwa. Zawsze znajdzie się ktoś kto chce obalić panujący nasz porządek... A my chcemy z kolej dokonać ich asymilacji jak to oni mówią. Podporządkować sobie ich... Ale wróćmy do twojego problemu, bo zaczynam zbaczać na całą powierzchnię zdarzeń nie ukrywając niczego, jak zawsze... - Zamyśliłam się chwilę nic nie mówiąc przez parę sekund analizując jej problem dość dogłębnie. - Gwardzista... powinien mieć w sobie same najlepsze cechy z sortu. Po tobie można stwierdzić że raczej to kucyk który nie rzuca słów na wiatr bo raczej by obudziło się w tobie coś innego. Raczej nie popłynęły by łzy zawiedzenia. Każdemu jednak może noga się podwinąć. Poczekaj zobaczysz co powie. Weźmie winę na siebie. Przeprosi cię i przyniesie ci pewnie cały bukiet kwiatów może nie dobranych idealnie do okazji chyba że podpowiedzą mu w kwiaciarni i będzie chciał ci wszystko wynagrodzić po stokroć bo takiej ładnej klaczy się raczej nie odmawia a tym bardziej wystawia by się na nich obraziła. Jeśli jest takim rycerzem jak myślę... - Posłałam jej przyjacielski uśmiech. - Opowiesz mi coś o nim więcej? - rzekłam z zainteresowaniem. - Czy raczej wolisz o nim nie myśleć. Zrozumiem jak powiesz nie. [White Wolf] - Rozgłos mi nie potrzebny. Chce odzyskać swoje dawno stracone ja co zagubiłem dawno temu w nawale innych idei. Chaos był jednym z nich... Agresja, żądza krwi... Zresztą nie ważne. Jak u ciebie wygląda odporność na żubrówkę bo to raczej ważne... - spytał się go bo to była dość ważna sytuacja. - Warszawsiego akcentu nie jesteśmy wstanie podrobić... Nie lubię Warszawy...
  7. [414][Lust Tale [Dark Rose]] - Tak pochodzę i nie mam się czego wstydzić czemu stamtąd wyjechałam. Nie miałam zbytnio wyboru... - powiedziałam dość dobitnie. - Zaszłam paru kucom, chociaż nie wiem czy właściwszym określeniem nie byłoby konwertytą, za skórę za sprawą redakcji gazety "Manehattan News" napisałam tam całą, niepochlebną prawdę rozpracowując ich kampanię wyborczą, że nie trzymającej się kupy, jakoś 4 miesiące temu. Od tego czasu zwiedzam Equestrie... To tu posiedzę to tam... Zawsze chciałam to zrobić. Jeszcze dwa i wracam na swoje miejsce... - Zamyśliłam się. - Otworzyłam społeczeństwu oczy. Że ich obietnice nie mają realnego pokrycia. Grożą bankructwem miasta... Nic więcej. Potem dostałam zdechłego gołębia pod drzwi niejako w nagrodę... Wolałam nie ryzykować dalszej konfrontacji z nimi. Chyba rozumiesz dlaczego... A Canterlot jest teraz jaki widzisz. Bezpieczniejszy... - Uniosłam głowę do góry patrząc na barierę po czym moja głowa odwróciła się na oddział gwardii co przeszedł koło nas. - A tobie jak los sypnął piaskiem w oczy? - spytałam z zainteresowaniem umiejętnie przechodząc do kontrofensywy. Zabawa pytań na zmianę. Dość często spotykana nawet niektóre rodzaje flirtu się na tym opierają... [White Wolf] - Ja nigdy nie spłacę długu u Księżniczki Celestii... Nie wiem czego musiałbym dokonać by mieć całkowicie czystą kartę według siebie - westchnął zadumany nad swoim losem. - A los polaków był różny. Jak sobie napisali sami historie. Tylko ich to obchodzi i nikogo więcej. To ważna karta przetargowa dla nich. Ułatwia kontrolę pokazując czego dokonali na przestrzeni wieków i do czego mają być zdolni. Do przelania krwi dla przyszłych pokoleń. Tak to u nich działa...
  8. [414][Lust Tale[Dark Rose]] - Na Manehattanie mają inne gusta, co do nazywania swoich źrebaków... Nie można się temu dziwić. Co miejsce to obyczaj... - stwierdziłam swobodnie otwierając jej furtkę do mojej przeszłości. Nic to w równowadze sił nie zmieni, a otwartość, by dostać więcej od niej, była tu jak najbardziej na miejscu. Grać w otwarte karty... - Szczerze... Strzelałam z tą cukiernią w centrum, bo nie znam jeszcze całego miasta, a to było prawdopodobne że coś takiego tam stoi... - powiedziałam przyznając się do udawanej nie wiedzy. Niech przejmie kontrolę. Niech czuję się bezpiecznie. - Na Manehattanie kuce zawsze sobie pomagają, na wiele sposobów, a potem zbierają owoce swojej współpracy. To był naturalny odruch... Poczucie obowiązku. Jak mogę pomóc, to czemu nie? Nic więcej. - Jak ja kocham tak kłamać i zwodzić... A kuce zawsze się dają. Konwertyci pod tym względem są ostrożniejsi... [White Wolf] Skrzywił się ale przyjął jego argumenty. Nie chciał wracać, gdzieś gdzie przypieczętował swoją drogę, ale widocznie los chciał go przybić, do jego fatum grubymi kołkami... Nie miał wyboru. Musiał tam pojechać, by schwytać ich uciekiniera zanim narobi im więcej kłopotów niż na razie... - No to sprawdźmy tą warszawke i zobaczymy... Czy była świadectwem potęgi... Kłóciłbym się... Dawno temu tak, jak sięgała od morza do morza. Tym czym większość ludzi żyła, co się wydarzyło przez ostatnie 150 lat. Nie... To pasmo klęsk postawionych w dobrym świetle i nic więcej... Niepotrzebną śmiercią... To polacy zawsze robili najlepiej... Pisali historię po swojemu...
  9. [414][Lust Tale[Dark Rose]] - Dawno nie spotkałam imienniczki... - powiedziałam posyłając jej delikatny uśmiech. Połknęła przynętę teraz trzeba pójść krok dalej by rozegrać dobrze tą partię a na pewno lepiej niż ostatnio z jej ogierem... Wydałam odpowiednie rozporządzenie Anastazji by zajęła się Goldingiem. Musiałam być w tej chwili dość elastyczna i przygotowana na wszystko a przede wszystkim domyślić to co powinnam by większość grało jak należy opierając się na faktach które wystąpiły z jej udziałem. Ta postać miała swoją dość burzliwą prawdziwą historię dziennikarki na Manehattanie wsadzającej nosa tam gdzie nie powinna i tym burząca panujący porządek... i obalającej przeciwników którzy działali na niekorzyść dla roju chodź nie musieli o tym wiedzieć... To nie było trudne zadanie. Trzeba będzie grać jednego z rodowitych o konserwatywnych poglądach... - Cukiernia w centrum, czy posiadasz swój ulubiony lokal tego typu? - spytałam się jej o zdanie. Niech czuje się dobrze w otoczeniu... Teraz jest to jej potrzebne a mi tam wszystko jedno było tak naprawdę... [White Wolf] - Nie sądzisz że Warszawa nie jest zbyt oklepana jako miejsce narodzin buntów itp? - negował jego zdanie nie chcąc dowierzać że dawna stolica polski mogłaby być którymś z kolei miejscem gdzie mógł się narodzić bunt. - Ale skoro mówisz Warszawa to może być Warszawa. Zobaczymy co tam będzie... - Był obojętny na tą lokacje bo straciła ta nazwa swoją dawną moc. Kiedyś "Warszawa" brzmiała dumą i potęgą. Teraz to było zwykłe słowo nie wyróżniające się dla niego niczym.
  10. [414][Lust Tale [Dark Rose]] - Z tego powodu się raczej nie ukrywa się łez chyba że zaboli... - Znowu urwałam udając zamyśloną zadając jednocześnie niezłego szacha dla niej kalkulując jednocześnie możliwość wyjścia niego. Miałam parę opcji do wyboru. Kawiarnia, cukiernia... Klacze często mają nawyk do zajadania smutków słodkim. Niechaj idzie im w zad... Na zdrowie. Ogiery zawsze lubią mieć na czym oko zawiesić byle tego za wiele nie było bo brzydko to zaczyna wyglądać. Wszystko z umiarem... Więc druga była przystępniejsza do tej sytuacji mimo że ja preferuje kawę... - Co powiesz na wspólne pójście z nieznajomą do cukierni? - Uniosłam brwi by wyglądało to na spontaniczną decyzje. - Może humor sobie poprawisz. Nie warto dusić w sobie bo później pęknie i burza będzie... Nie warto... A tak jestem Dark Rose - przedstawiłam się wyciągając w jej stronę kopyto. Połknie haczyk czy nie. Miejsce publiczne bezpieczeństwo wysokie. Nie widzę przeciwwskazań... [White Wolf] Ruszył za bratem w drogę. Nie myślał za dużo bo od tego go głowa bolała. Szybkie decyzje były według niego o wiele lepsze bo nie dało się ich aż tak przewidzieć. Nie dawały typowego wzorca zachowań które można było zablokować. - To gdzie jedziemy najpierw? - spytał się.
  11. [418-4=414][Lust Tale[Dark Rose]] Kupiłam w spożywczym parę standardowych jabłek, takich średnich w smaku i wyglądzie, które miały mi posłużyć do jeszcze bardziej oklepanej sytuacji zaczepnej... Nic nadzwyczajnego. Dwójka kucy się zderza przedmioty lecą... On i ja się przepraszamy bo mówi że była zamyślona i zaczyna się krótszy, dłuższy dialog a wszystko zależy ode mnie tak naprawdę jak to poprowadzę... Jeśli jest bierna nie powinnam mieć problemu z tym. Gorzej jeśli jest stroną dominującą w związku. Ale powinna być przybita i raczej nie stawiać zbytniego problemu przed "bratnią" duszą by się wygadać się komuś i poopowiadać na parę pytań... Jest przecież rodowita chyba i nie posiada typowej blokady emocjonalnej przed próbą jakiekolwiek pomocy jak większość konwertytów co woli dusić problem w samym sobie i samemu się z nim męczyć by go rozwiązać... Anastazja dała sygnał że się zbliża było można zaczynać operacje. Wpadałam na Yellow Rose. Papierowa torba mi upadła jej zawartość się oczywiście wysypała. Nie mogło być inaczej. - Oj. - Zatrzymałam się gwałtownie mierząc ją wzrokiem. Gust miała całkiem niezły... lecz zmieniłabym parę rzeczy. To jednak było najmniej ważne... - Ja przepraszam za szybko chciałam... - urwałam zaczynając zbierać jabłka. - Nic się pani nie stało? - zapytałam na siłę by mój ton jak najbardziej był przejęty i zatroskany jej stanem . [White Wolf] - Ja zwykle zrzucałem zbroję zakładałem coś "poważnego" mającego odbiorcy przekazać prosty przekaz z drogi albo piekło... W barze po alkoholu za dużo mówią... - powiedział patrząc na ten zestaw i nie wiedział od czego zacząć. - Działało bez żadnego problemu albo kończyło się demolką... - mruknął patrząc na czerwoną soczewkę by zaraz wylądowała w jego lewym oku tak żeby nadać im jednakowy wygląd. - I tak cel był zawsze osiągnięty... Nie lubię zmian... a większość kucy i tak wygląda identycznie... Biel to powszechna barwa jak i szarości... Czy się mylę?
  12. [418][Lust Tale [Dark Rose]] Pierwsze lotki wyparowały w zielonym błysku nie mając energii na podtrzymanie tworu pozostawiając po sobie dziury w litym drewnie. W sumie lotek w plakacie było dosyć sporo rozmieszczonych w dosyć anatomicznych miejscach. Żałowałam jednego że to nie laleczka voodoo bo zwijałby się z bólu... Od pasa w dół... Nie można mieć jednak wszystkiego na raz okaleczając psychiczne. Bo tak powinno nazwać się systematyczne i powolne wymierzanie ciosów w psychikę powodujących wstrząs i załamanie świata... Nie należało się śpieszyć by nie popełnić jakiś głupich błędów. A może powinnam sama sprawdzić co tam się dzieję? Anastazja sama nie zrobi wszystkiego... Może nie dać rady... Jest przecież tylko kotem. Zrobiłam fałszywego bita i rzuciłam nim w powietrze by spadł na środek podłogi. Uśmiechnęłam się w stronę wyniku. Taki mi jak najbardziej odpowiadał. [White Wolf] - Jak chcesz - mruknął udając się za Rasonem.
  13. [Anastazja] Śledziła Yellow Rose, obserwując ją z przeciwnej strony ulicy jej posunięcia i stan. Teraz według jej uznania powinna wrócić do domu i się w nim zamknąć... Wypatrywała też jej ogiera. Jeszcze nie było czasu by się spotkali. Klacz miała jeszcze za mało goryczy zmagazynowanej w sobie którą należało by jeszcze doprawić czymś pikantniejszym... Anastazja nie miała jednak pojęcia co to mogło by to być. Lust by pewnie coś znalazła by pogorszyć ten stan chociaż pewnie i to miała zaplanowane co ma się stać wynikające samo z siebie biorą pod uwagę złożoność postrzegania świata przez wszystkie klacze... [White Wolf] - Czekaj jeszcze tylko jakaś kosa najlepiej z pochwą... - Spojrzał na regał pełny przeróżnej broni. Pałki bejsbolowe, łomy i teleskopówki po jednej stronie. Noże i ostre po drugiej. Wszystko ładnie opisane... Przejechał kopytem nad jedną z półek gdzie były skonfiskowane różne dość spore noże. Zatrzymał się nad jednym jakby wyczuł jego negatywną energie. Podniósł właśnie tego. Uśmiechnął się odsłaniając jego czarne ostrze z jednej strony porządnie ząbkowane... Do tego srebrna niewielka rzutka. - Zestaw małego zadymiarza... - szepnął do siebie. Przypinając go sobie do lewej nogi. - Ty nic z tego nie bierzesz? - Wskazał za siebie.
  14. [418][Lust Tale [Dark Rose]] Na ścianie wykreowałam jedno zdjęcie z moich wspomnień w formie sporego zdjęcia. Plakatu można by rzec i przyczepiłam go pinezkami do drzwi szafy. Był to Golding Shield w garniturze w tedy gdy byliśmy na gali obrócony frontem. Mogłam zacząć zabawę. W płomieniach pojawiły się kolejno parę ostrych i bardzo masywnych lotek w kolorach czerwona, zielona i czarna. - Najpierw serce - powiedziałam na spokojnie rzucając w sam jego środek szerokiej piersi pierwszą rzutką. Słychać było głuchy jęk jak drzwi zostały przebite na wylot przez czubek. - Sam załatwisz sobie oczy... - Jego głowę spotkał taki sam los. Została ostatnia którą zaczęłam obracać. Mogła symbolizować wiele rzeczy ale co tak naprawdę miałam na myśli wiedziałam tylko ja... Trafiła tuż obok czerwonej... Wybijała godzina zemsty, na której mogłam skorzystać... Uśmiechnęłam się lekko zagryzając wargę z myślą gdyby to się udało... - Marzenie - szepnęłam... [Anastazja] Oblizywała właśnie swoją prawą łapę, czyszcząc pojedyncze bardzo ostre pazury, obserwując jak Yellow Rose czeka na ogiera, który nie ma prawa się tu zjawić, bo to nie on ją zaprosił. Cud by musiał się stać, żeby właśnie tu przyszedł w tej chwili. Wątpiła też czy ma dość szczęścia, a nawet jeśliby miał to ona miała mu je zabrać. Czyli według jej logiki już nic nie mogło pójść nie tak... [White Wolf] Wolf w ciszy szukał jednego elementu ubioru pasującego do jego nie najlepszego charakteru. Aż wreszcie wyciągnął czarną dżinsówkę nabitą czernionymi ćwiekami z zewnątrz i płytkami wewnątrz w paru kluczowych miejscach. Sama w sobie mogąca stanowić alternatywę dla lekkiego pancerza mimo że nie stanowiłaby aż takiej ochrony jak zbroja gwardzisty. Pewnie taką rolę miała u poprzedniego właściciela by podczas jakiś ustawek nie dostać w między żebra nożem... Takie rany były najgorsze i zadawane przez tchórzy nie umiejących się czysto bić. Bez namysłu założył ją na grzbiet. Warzyła swoje ale spełniała większość zadań oprócz jednego nie zasłaniała w całości jego znaczka. Kawałki wystawały, a te były po prostu różne... Teraz musiał znaleźć sobie słusznych rozmiarów kosę.
  15. [Anastazja] Uśmiechnęła się po swojemu w oknie odsłaniając swoje, białe kły wyróżniające się na czarnej sylwetce, gdy klacz skończyła przygotowania. Na jej oko wyglądała dość dobrze. Lust by na pewno wytknęła jakieś błędy oddalające ją od ideału... Ale zakochanemu czy zakochanej często szczegóły, w tym wady partnera/partnerki, uciekają. Potem dopiero zaczynają widzieć prawdę i jego wadliwe obliczę wtedy rodzi się najprawdziwsza miłość - właśnie z akceptacji czyiś niedoskonałości. Teraz należało ją śledzić i wypatrywać jej ogiera by się nie spotkali pod żadnym pozorem bo to zniszczyłoby zupełnie plan. Nie miała tylko pomysłu jak temu zapobiec... Improwizacja przede wszystkim... [White Wolf] - Może... - mruknął zanim minął jedne z drzwi i się zatrzymał cofając jednocześnie. - To tutaj... - Wskazał na drzwi do pomieszczenia, otwierając je.
  16. [418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki Siedziałam na łóżku oparta o zimną i twardą ścianę. Okno było otwarte na maksymalną szerokość że powietrze swobodnie przemieszczało się wymieniając się z tym stęchłym wewnątrz. Nudziłam się chwilę potem zaczęłam nucić nadając właściwego tempa. Wtedy pozostało wprowadzić właściwe słowa dla tej chwili. Nie miałam uporządkowanych myśli. Wszystko zostało zgrane spontanicznie... Jestem głodna niczym dzikie zwierze... Nie znam litości, bo serca mi brak. Łakomie patrzę na cały uczuć świat... Czuję jak pragnienie obezwładnia mnie. Wielka żądza, we mnie tkwi! Gdy czegoś chcę, muszę to mieć! Muszę mięć! Cena dla mnie nie liczy się... Wciąż nienasycona, zawsze pragnę więcej. Gdy czegoś chcę, muszę to mięć! Pożrę Ciebie, nie wymkniesz mi się. Bo aż tak, wciąż pragnę Cię! Ze spokojem obserwuje każdy twój ruch. Zamkniesz oczy i nie zorientujesz się... Pochłonę cały twój świat! Zamkniesz oczy i nie zorientujesz się... Jestem głodna! Jestem głodna Ciebie! Wciąż nienasycona... zawsze pragnę więcej. I tak Cię zjem, nie wymkniesz mi się... Zobaczysz co Ci zrobię, jak dorwę Cię! Będziesz mdleć w ramionach mych. Dam Ci rozkosz, a potem Cię... zjem! Wciąż nienasycona... Wciąż pragnę więcej niż możesz mi dać... Gdy pożrę już wszystko, porzucę Cię jak śmieć! Zaczęłam bardzo cicho i zmysłowo potem dałam ponieść się żądzy wyrażenia swych własnych nieskrępowanych uczuć. Kto mi coś za to zrobi? Nikt nie był wstanie... Piosenka nie ma znaczenia... Nie jest wstanie udowodnić nic nikomu... Gdy skończyłam zachichotałam cicho z powodu myśli które narodziły się w mojej głowie. Na razie jednak to nie miało racji bytu. Przynajmniej na razie. Może kiedyś? Zobaczymy co pokaże mi przyszłość... Dotąd nic nie jest niemożliwe... [Anastazja] Obserwowała z naprzeciwka dom Yellow Rose by wszytko przebiegło tak jak należy. Od czasu do czasu zerkała do okna z parapetu. Upewniając się że szykuję się do wyjścia jak należy. Nie wiedziała co dokładnie robi ta klacz ale z wolna zaczęła wyglądać coraz "lepiej" niż zwykle... Szykowała się na wielkie wydarzenie... Widziała po niej że jest pełna werwy i zdecydowana pójść właśnie tam. Kotka była pewna że nie spodziewa się podstępu bo robiła coś zawzięcie zamiast po prostu odpocząć. Kto by się zresztą spodziewał takiej intrygi... że w tak prosty sposób można złamać komuś serce i skłócić dwie pasujące do siebie strony. [White Wolf] - No to dobra. Tylko gdzie to może być. - Rozejrzał się po ścianach szukając oznaczonego pomieszczenia. Nie kwapił się by spytać kogoś o drogę. Wolał znaleźć je sam. - Polska była od zawsze moim domem, a Wrocław sercem. A że trza tam wrócić właśnie tam takie przeznaczenie. Jak nie my go złapiemy to zrobi to kto inny... Może lepiej że to właśnie my?
  17. [418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki... - Anastazja? - mruknęłam pod nosem, ale nie odpowiedziała. Spojrzałam na nią, a ona śpi na całej długości parapetu. Ja jej dam obijać się przy mnie... - Anastazja?! - powiedziałam głośniej dając jej ostatnią szansę na niewymuszoną reakcje, a ta zaczęła się prężyć i rozciągać się zmieniając swoją pozycje tak by była plecami do mnie. Niewiele myśląc zrzuciłam ją z jej miejsca niżej na łóżka. Wylądowała na 4 łapach prychając na nie gniewnie jak to kot zły gdy się go obudzi z drzemki. - Anastazja. Sprawdź co robi Golding, a co jego cizia. Obserwujesz go i w odpowiednim momencie wrzucasz jej do skrzynki jakoś po południu zanim ona wróci z pracy. Rozumiesz? - spytałam a ta nadal gniewnie na mnie spoglądała. - Rozumiem - odpowiedziała ale jej odpowiedź była mocno wymuszona gdy za jej obroże wsadziłam białą kopertę do Yellow Rose. - Teraz leć i nie trać czasu... - mruknęłam a to dopiero słońce wschodziło. Mieliśmy dużo czasu. - Nie schrzań tego... - urwałam gdy już jej nie było w moim zakresie widzenia. Uciekła przez okno. [White Wolf] - Wygrałeś - powiedział widząc że jego towarzysz ma lepszą opcje tego co on może zaproponować. - A po ubrania by czasu nie tracić to możemy udać się do magazynu.- Znalazł lepszą opcję. - Tam mają wiele niepotrzebnych nikomu rzeczy skonfiskowanych. Nie obrażą się jak pożyczymy sobie parę rzeczy. - Spojrzał na niego poważnie i pewny swego.
  18. [418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki... Napisałam to wreszcie i spoglądałam na pergamin zapełniony równymi rządkami bardzo estetycznych liter. Prawie jak jego, można rzec że nawet identyczne... Dość zdecydowane, ale skrywające w sobie pewną niepewność, jakby się delikatnie wahał, czy ma to tak napisać, a nie inaczej. Chyba tak powinno być... - Chyba mi się udało - rzekłam, przykładając dwa listy do siebie. Był to kawał dobrej roboty z mojej strony. Teraz pozostawał fakt czy ta cizia da się zwieść tym fortelem, by tam poszła i była zła że ją najzwyczajniej w świecie wystawił. Powinno się jednak wszystko udać... [White Wolf] - Co proponujesz za ten kamuflaż? - Uniósł brwi na fakt że pewnie będzie mógł przebić to co chce mu zaaferować. - Chętnie wysłucham tego co masz do powiedzenia zanim rzucę to co ja mam do powiedzenia jeszcze na ten temat. - Był pewny swego że nawet założył kopyta na pierś i mierzył Ransona wzrokiem, czy się da go władować w jedną z jego dzinsówek które trzyma w Baltimare w kawalerce...
  19. [White Wolf] - Tutaj wątpię, by wiedział ktoś, cokolwiek na jego temat, oprócz tego że zbierał sobie podobnych... Potrzeba nam informacji gdzie jest, lub gdzie będzie. Nie gdzie już był, bo tu nie wróci za szybko. - Zamyślił się chwilę marszcząc brwi. - Myślisz o Polsce... Polacy zawsze byli ostrożni w dobieraniu sojuszników, a jak już to robili, to na pewno nie Niemcowi bo to od zawsze był wróg większości społeczeństwa z przyczyn historycznych... Takie uprzedzenie narodowe. Oni mieli nas za złodziei... Jeśli gdzieś jest to na pewno nie powinno być problemu z zaczerpnięciem języka jeśli nie będziemy mieli pancerzy strażnika na sobie bo władzy też nie pomogą bo uznają to za plamę na honorze. Możemy zacząć od wypytywania od zachodniej granicy i iść dalej. Co ty na to? Większe miasta nie powinny być dla nas problemem.
  20. [418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki... Zapełniałam kartki jedna za drugą, przyzwyczajając się do krzywizn ze wzoru, który mi dał. Nie było to łatwe, ze względu że nasze charaktery są zupełnie różne, nie ważne jakie emocje w danym momencie nami kierowały... Może ja byłam za pewna swego i to mi przeszkadzało. Pismo zdradza wiele o jego właścicielu, czasem nawet za dużo o jego intencjach... a to tak naprawdę najciężej naśladować. Skopiowanie podpisu przy tym wydaje się dziecinnie proste, bo jest on wypracowany, by każdy był w miarę identyczny i powtarzalny. Kuc nie myśli jak go wykonuje - po prostu to robi... Pismo odzwierciedla każdego z nas i to zasadniczy problem. Zacisnęłam zęby znowu pisząc jego podpis "Golding Shield". "e" wyszło mi trochę za ostre jak dla niego... Za pewne siebie. Jeszcze raz... Zerknęłam na wzór i znowu napisałam to samo aż do skutku. To nie jest takie proste jak mi się wydawało, ale w końcu osiągnę skutek by napisać to jak należy... - I po co się męczysz? - zagaiła Anastazja, a ja spojrzałam na nią z pod łba uciszając ją samym spojrzeniem. - Już dobrze siedzę cicho... - mruknęła cicho, odwracając się ode mnie. Czemu sobie jeszcze nie poszła? [White Wolf] - To nie musi być oddział gwardii... - zanegował jego wypowiedz na pewno mając więcej na myśli... - Skoro on gra nie czystko, czy my musimy grać idealnie według regulaminu? Czy raczej trzymać się naszej moralności w drodze do celu, by niczego nie żałować w życiu. Skutek przed metodą, jeśli trza. Ale skoro chcesz rzucać monetą i zdać się na ślepy los. Twoja wola... Możemy zrzucić pancerz i poszukać wtyk... Ja przy okazji załatwię coś co powinien zrobić dawno temu... - końcówkę warknął do siebie jakby ze tłumioną złością.
  21. [418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki... - Nawet jeśli to co? Sama stwierdziłaś że nie tłumacze ci się ze swoich niepowodzeń. Zapewnienie materiału do rozrywki, nie jest dobrym powodem by tu przyjść? - rzucała wątpliwościami i negacjami moich słów jak to ona. Niech jej będzie... Wygrała na tym polu. - Nich ci będzie... - powiedziałam to co myślałam na głos siadając do stolika maczając pióro w atramencie i wyciągając parę luźnych kartek by przećwiczyć napisanie tego co mam napisać... jego stylem pisma a przynajmniej jego imitacją... Mam na czym się wzorować więc to nie będzie trudne. Byle ten styl nie był jakiś super pewny siebie by pokazał jego wątpliwości, a będzie dobrze... Podpis dość ostry jako wyraźne zakończenie... - Co ty kombinujesz Rose? - spytała po czym szybko dodała. - Prawda. W tej formie nosisz takie imię - stwierdziła na co się po prostu uśmiechnęłam... Jak miałam odpowiedzieć. Rzuciłam jej tylko kopie list Goldinga... - Nadal nie rozumiem co ty chcesz z tym zrobić... - powiedziała wyrażając swe wątpliwości. Nie brała udziału w kłótniach dwóch klaczy do jednego ogiera to nie ma co się dziwić... Ona nie kontaktuje z innymi... - Intrygi, kłamstwo i oszustwo... Mówi to ci coś? - spytałam się nie mając ochoty kontynuować tej dyskusji... [White Wolf] - To by ułatwiło zadanie tylko kiedy wystawi łeb i jak silny będzie. O to pytanie. Działać można tylko jaka będzie tego cena... Kto wie... Jak chcesz możemy jechać natychmiast. Mi to nie przeszkadza... Byle móc go dopaść...
  22. [418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki... - Jak ktoś stawia dźwiękoszczelną bańkę to ciężko coś usłyszeć, a nie mówię już o zaglądaniu przez okno, przy takiej ilości gwardii dookoła to jest po prostu niewykonalne, jeśli ktoś jak ja nie chce na siebie zwracać uwagi - mruknęła narzekając na swoją robotę, kładąc się jednocześnie na parapecie. - Mam coś dla ciebie. Może nie są to najważniejsze informacje, których byś oczekiwała, ale powinny zwrócić twoją uwagę, a nawet ci się spodobać w pewnym sensie... - powiedziała posyłając mi zupełnie luźny strumień wspomnień. Tego się nie spodziewałam... Golding Shield, ten którego chciałam sobie omotać wokół kopytka, znalazł sobie niezłą cizie... a mnie nie chciał... nie dał mi tak naprawdę nic. Jej sprzedał pocałunek przy minimalnym jego wysiłku... W czym tkwił mój błąd? Przed moją bliskością się bronił... Na pewno byłam ładniejsza niż tamta, tak z 4 razy... Ignorant jakich mało. Coś się dostaje to się to po prostu bierze... Mało tego oszust z niego jest. Mówił że nie chce się wiązać. Na pewno... A to na co wygląda? Fakty mówią same za siebie... Ja mu dam spoufalanie się tak z klaczą. Niech poczuje mój gniew nawet jeśli tego nie wie... Jak ja chce to go rzuci nawet nie pozna powodu, bo mu drzwi nie otworzy. Wystarczy że raz nie przyjdzie na "umówione" spotkanie... Zmaterializowałam jego list. Ten mi się przyda bardzo tylko musiałabym nauczyć się jego charakteru pisma, ale to moment... - Tym chcesz się wykupić? - spytałam podchwytliwie, spoglądając neutralnie na Anastazje. [White Wolf] - A co mam powiedzieć? Że nie wiem. Nie mam pojęcia. Wiem jedno... Ziemia jest w posiadaniu Celestii i gdzie pada jej słońce, które wznosi o świecie i opuszcza o zmierzchu, tam w jej imieniu mamy sprawować jej prawo - mruknął jakąś nieformalną formułkę z podręcznika którą musiał zapamiętać, by zaliczyć testy. - Zdam się na wasze mózgownice, bo go nie zna ani trochę, by móc przewidywać to co zrobi. Jak zrobi za dużo to się odkryje by móc go złapać. Tak likwidowałem większość problemów we Wrocławiu. Potem ostrzeżenie by tego nie robić i nikt nie warzył się pójść w ślady nieszczęśnika na sznurze...
  23. [418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki... Pukanie w okno? Tak robi tylko Anastazja, by ją wpuścić. Magią uchyliłam jej okno, tak by mogła się wślizgnąć do środka. - Słucham, co masz na swoje usprawiedliwienie - zapytałam dość ostro wprost, a ona doskonale wiedziała o co mi chodzi. - Księżniczka to nie idioci z gwardii? - Pytaniem na pytaniem jak to ona. Niech jej będzie. Czas łagodzi gniew jak nie mogła to nie mogła... - Nie było dojścia przez zabezpieczenia nawet dla ciebie? - Pokiwała potakująco głową. - Następnym razem masz się bardziej postarać jak sprawa jest ważna. - Wskazałam na nią tykając kopytem jej pierś dość mocno. - To po co tu jesteś skoro zawiodłaś... Ty się nigdy przede mną nie tłumaczyłaś ze swych niepowodzeń. Więc dlaczego? - Uniosłam swoje brwi a wyraz jej pyska zrobił się bardzo cwany. Co ona tam miała w tej makówce to ja nie wiem... [White Wolf] - A co się mogło ze mną dziać? Nikt mnie nie ruszy, ani nie podejdzie... - powiedział z przekąsem, jak następny randomowy ogier gwardzista ominął korytarz, na którym siedział, cofając się gwałtownie do tyłu byle na niego nie patrzeć. - Nikt nie ma odwagi... Ech. Coście ustalili, bo aż ciekaw gdzie zwiał nasz uciekinier... - Spojrzał pytająco ale jego wzrok był dość leniwy.
  24. [White Wolf] Był na posterunku gwardii na Manehattanie. Trzymał się raczej z boku. Nikogo nie zaczepiał i sam był nie zaczepiany, a wręcz obchodzony bokiem przez innych wyłącznie za swój wygląd zewnętrzny. Z jednej strony mu to bardzo pasowało. Był wręcz zadowolony z tego, z drugiej miał trudności z współdziałaniem w większej grupie... Nikt mu tak naprawdę nie ufał. Czekał samotnie na Ransona i jednego żałował... Że nie powieszono publicznie zwłok buntowników dla przestrogi, dla innych, ale to już nie była jego ziemia, na której porządek można było zaprowadzić terrorem i brutalną siłą tworzącą rzeki krwi... Może to i tam łamało prawo, ale było dość skuteczne, by utrzymać masy w ryzach... Teraz to było by wykorzystane przeciwko nim dla propagandy terroru Królewskich Sióstr.. Księżniczki prowadziły rządy inne, które znał od zawsze, nie oparte na sile i dominacji, tylko na miłosierdziu i współdziałaniu. Godził się na nie, bo nie stanowiły jasne i proste zasady, które łamali naprawdę tylko nie liczni swoim zachowaniem. W Equestrii można było żyć i on był tego dobrym przykładem, jak można zmienić się prawie na lepsze dostając nowy start. [Anastazja] Przemierzała Canterlot pokryty nocą. To była jej ulubiona pora dnia, gdy tak naprawdę stawała się zupełnie niewidoczna dla większości oczu. Zawsze stąpała wyjątkowo cicho, że ledwo było słychać, jak odrywa swoje łapy od różnych powierzchni. Teraz kroczyła dumnie ulicą ledwo oświetloną światłem na latarni ciągle idąc w cieniu zamazującym jej sylwetkę. Stanęła przed jednym z budynków spoglądając w górę. Ściana była dość gładka, ale jej oczy szybko wyłapały punkty podparcia, które zaraz wykorzystała, tak żeby dostać się do okna i zapukać w zwracając na siebie uwagę mieszkańca, a dokładniej mówiąc Lust Tale, która już na nią czekała...
  25. [Anastazja] Zeszła z drzewa dopiero w tedy gdy była pewna że nikt jej nie widzi... Spokojnym krokiem udała się gdzieś w ciemności Canterlot zmieniając barwę swojego futra na nieprzeniknioną czerń, którą tak lubiła... [118+300=418][Lust Tale [Dark Rose]]//Bilet smoki... Siedziałam w tym obskurnym mieszkaniu, z którego teraz korzystałam... Myślałam nad tym co zrobię dalej... Nad świadomość Matki, zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Oznaczało to na pewno że się oddaliła... A co z nami? Nie usłyszeliśmy od niej słowa wytłumaczenie. Z drugiej strony. Przed kim ma się tłumaczyć ze swoich decyzji? Przed nami... Nie. My jesteśmy tylko jej pionkami... - Co dalej? - mruknęłam leżąc sama na łóżku. Nie miałam nic do roboty... Klubu nie otworzę bo i tak z niego nie będzie użytku. Gwardii nie zmuszę by do mnie przychodzili... Będę musiała tylko wysłać pismo o zawieszeniu działalności, by nie naliczali mi podatku dochodowego...
×
×
  • Utwórz nowe...