Skocz do zawartości

Socks Chaser

Brony
  • Zawartość

    534
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Wszystko napisane przez Socks Chaser

  1. Przeszłyśmy przez, to małe miasto. Gdy Navis minęła ostatni budynek wyskoczył na nią jakiś mały gnojek z pistolecikiem. Chciałam od razu wyciągnąć broń i rozwalić mu łeb, ale Navis popatrzyła na niego. Upadł na ziemię, a pistolet został rozgnieciony przez jakąś "mroczną siłę". A można było go sprzedać... Miałam zamiar podejść do niego i postraszyć "przyjaciółką", by dał jakieś kapsle, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Ruszyłam za Navis bez słowa.
  2. Navis zdjęła kaptur i wyjęła sztylet, który pokazała bandytom. Pewnie jakiś znak rozpoznawczy, czy coś. Dla mnie skrzydła jak u smoka starczyły. Pokemona dała mi znak bym kaptura nie zdejmowała. Miałam ten kaptur założony tak, że z łatwością można było określić moją płeć, kolor oczu i pewnie jeszcze wiek. Bandyci pokiwali głowami i rozstąpili się stając obok budynków. Liczyłam na to, że trochę postrzelamy, czy coś. Wszyscy wyglądali jak jakieś pijaczki, więc raczej, by zagrożenia nie stwarzali.
  3. Na E, .F.S nagle pojawiło się kilkanaście czerwonych kropek. Gdy chciałam sięgnąć po broń kropki zmieniły kolor na pomarańczowy. W naszą stronę ruszyła dość spora grupa bandytów uzbrojona we wszystko, co się dało. Do tego kilku było ubranych w pancerze ze złomu. Co jak co, ale wolałabym, żeby mój przeciwnik miał ubranie zrobione z twardej skóry, a nie z kawałków blachy. Navis i Poke nie atakowały. Po prostu przystanęły. Ja zrobiłam, to samo.
  4. Poke również nałożyła płaszcz i dała jeden dla mnie. Widocznie chodziło o ukrycie broni i, żeby nikt nie rozpoznał. Coś mi mówiło, że, gdyby Navis nie łaziła w płaszczu, to by ją nieźle podziurawili. Regenerację, to ona ma, ale mózgu ona chyba nie obejmowała. Nałożyłam płaszcz. Zasłaniał on całe moje uzbrojenie i trochę ten kij, który miałam przywiązany do nogi. Zastanawiałam się, czy nałożyć kaptur, czy może lepiej iść bez niego. Ostatecznie zarzuciłam go na głowę. Niestety, opadał mi na oczy, więc musiałam go poprawić tak, by móc widzieć. Wtedy, jednak widać było moją twarz. Zostawiłam, więc go w spokoju. Nikt mnie nie zna i nikt mnie z Pokemoną i Navis nie skojarzy. Zbliżałyśmy się do budynków. Szybko sprawdziłam E.F.S. Oprócz mnie i i dwóch żółtych kropek - Navis i Poke, nikogo nie było. E.F.S nie mógł, jednak znajdywać wrogów przez ściany.
  5. Naturalnie... dobra niezbyt dobrze zrozumiałam, o co jej chodziło. Ruszyła w kierunku budynków, więc pewnie chciała ich z zaskoczenia pyknąć. Miałam nadzieję, że uda się z tego wyjść bez zabijania. Nie było mi żal bandytów, a, gdybym zabiła kogoś, kto sam zabijał innych nie miałabym wyrzutów sumienia, ale to zawsze jest jakieś zabójstwo. Zawsze jest jakiś żal. Ruszyłam za Navis. Nawet mi pasował taki sposób. Wystarczyło gdzieś taki nóż ukryć, a potem szybko ciachnąć każdego. Byłby, jednak problem, gdyby, to oni byli tu od "zasad". W Ponyville nawet nie dało się zapłacić. Od razu widać było, że chodziło o gwałt, a jak!
  6. Ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. To ona nie może odpowiedzieć "Tak", ponieważ nie będzie miała energii na walkę? No bardzo ciekawa z niej osobistość była. Szczerze, to wolałabym, żeby ona poszła przodem. Potem można było zaatakować bandytów z zaskoczenia. Dla "księżniczki", jednak pewnie, by się to nie spodobało. - Dobra to... jak ich atakujemy? Z zaskoczenia, czy może spróbujemy, to miejsce jakoś obejść?
  7. Pokemona nie odpowiedziała. Navis coś tam mruknęła i wyciągnęła sztylet. Ja nie wyciągnęłam broni. Gdybym trzymała pistolet w pyszczku nie mogłabym mówić. - mhm, mhm może byś coś powiedziała zamiast mruczeć pod nosem? - Spojrzałam na sztylet. Jakiś nóż wyglądający jak te z czasów wojny. Chciało mi się śmiać. Rozumiałam, że ktoś może preferować broń do walki w zwarciu, ale dla mnie, to nie powinna być główna broń. Główna broń powinna być pistoletem lub karabinem ogólnie "bronią palną". Nóż powinien być używany, gdy skończy się amunicja. Chciałam coś do niej powiedzieć, ale dla niej nie było możliwości wytłumaczenia czegokolwiek. I tak "ona była na powierzchni dłużej, więc wie lepiej".
  8. Po jakimś czasie na horyzoncie pojawiły się jakieś budynki. Sporych rozmiarów, to one raczej nie były. Moje towarzyszki nie były zbytnio zdziwione tym widokiem. W końcu obie były już w Wieży, więc wiedziały czego się spodziewać. Zostało mi około 200 kapsli i zero "śmieci", które mogłabym komuś opchnąć. Jakby miało tak dalej pójść, to pewnie musiałabym wracać do Stajni lub spać pod gazetami. - W Manehattanie często można spotkać bandytów? - Zapytałam zwracając się do Poke. Navis pewnie odparłaby jakimś "mhm".
  9. Nic się nie działo... jak zwykle. Poke w środku rozgląda się dookoła, Navis z przodu z lekkim uśmiechem jakby chciała powiedzieć "Myślała, że poderwie!", a ja kuśtykam z tyłu bez możliwości latania. Wybornie. Nuda zaczęła być nie do zniesienia. Nikt nic nie gadał, a jedynym dźwiękiem, jaki słyszałam od czasu opuszczenia obozu było ciche "tup, tup, tup, szur" wydawane przeze mnie. Kij ciągle dotykał drogi robiąc za mną małą dróżkę w ziemi. Batty gdzieś latał. Ciekawiło mnie, to, czy znalazł PipBucka. Liczyłam na to, że spotkamy jakieś inne kucyki, a zamiast tego wszędzie kamienie, ziemia, piach i pagórki. Żadnych strzałów, krzyków... nic. By, chociaż trochę mniej się nudzić przystanęłam i zaczęłam stukać lewym kopytkiem w PipBucka. Z głośników wydobyła się jakaś piosenka którą zgrałam na urządzenie jeszcze w Stajni.
  10. Ruszyłyśmy dalej. Żadnego czepiania się o "Krzywe spojrzenie", czy coś takiego... nareszcie. Ja znowu zaczęłam się wlec z tyłu. Zaczęło się robić nudno, a ja nie wiedziałam nawet, jaki temat na rozmowę powinnam wybrać. Kuśtykałam, więc na końcu grupy czekając aż coś się wydarzy.
  11. Z trudem powstrzymałam się od westchnięcia. Widocznie nadeszła pora na "wyciągnięcie kolekcji noży". W takich sytuacjach lubiłam zrzucać winę na innych. Na Navis nie miałam jak, na Pokemonę nie chciałam, a nawet nie mogłam. Musiało Paść oczywiście na cholerny los. Nie wierzyłam w, to cholerstwo. Uważałam, że to jak potoczy się nasze życie zależy od nas samych. Niestety, nie mogłam w tej sytuacji winnego. Jedynym "losem" w życiu jest to jakich rodziców będzie się miało. Durna loteria, która sama wybiera nam brata, siostrę, kuzyna i resztę krewnych. Jeśli wybierze nam rodzinę, w której nasz starszy brat chleje mimo tego, że ma 15 lat trzeba się z tym pogodzić. Reszta zależała od działań naszych i innych. Mówi się trudno. Zawsze akceptowałam to, co działo się dookoła mnie, podobnie jak krewni. Jeśli nie mogłam złapać jakiejś miski z owsianką i ta spadła na podłogę mówiłam "No nic...", jeśli zaś mogłam, to zrobić, lecz nie zdążyłam... też mówiłam "Trudno". Jeśli widziałam, że nie mam w czymś szans szybko się poddawałam. Nie obchodziło mnie teraz w jakich stosunkach jest Pokemona z Navis. Od razu uznałam, że szans nie mam i nie warto. Różnie w tym życiu było... znalazłabym sobie kogoś innego. W "miłość od pierwszego wejrzenia" nie wierzyłam, więc raczej nie odczuwałam jakiegoś wielkiego smutku. Uznałam nawet, że to było zwykłe zauroczenie. - Jak chcesz. - Uśmiechnęłam się, jak, to miałam w zwyczaju. W takich sytuacjach lubiłam się uśmiechać trochę bardziej szelmowsko - uśmieszek i jedna brew lekko uniesiona. Wyglądało, to tak jakbym chciała powiedzieć "Chyba żartujesz". Gdy, jednak ja wykonywałam taki uśmiech nie było w, nim czuć żadnej pogardy lub rozbawienia jedynie optymizm i serdeczność.
  12. - Można powiedzieć, że masz trochę racji. W naszej Stajni kiedyś znaleziono spore butle z trującym gazem. Podobno zabrali je gdzieś i rozwalili tak, by gaz się nie rozprzestrzenił. Ostatecznie nikt nie zginął. - Uśmiechnęłam się. Rozmowa z Poke sprawiała mi dużo radości. Była ona chyba jedynym kucykiem z powierzchni, którego tak bardzo polubiłam. - Teraz w tej Stajni się dobrze żyje. Od czasu do czasu się coś dobuduje, często wiercą coś powiększają. Zbudowaliśmy sobie nawet sporą salę gimnastyczną. Po prostu kucyki zaczęły po odnalezieniu butli nie chcieli, żeby coś się, im stało. Zaczęli ze sobą współpracować i takie tam. Jeśli byś chciała... Nie dokończyłam. Nim opuściłam Stajnię mówiono do mnie bym nikogo nie przyprowadzała. Po prostu musieliby dobudować nowe pomieszczenie. Do tego wiadomo... trochę trudno byłoby przyzwyczaić się do nowego mieszkańca, który w dodatku jest z powierzchni. No, ale, skoro już coś do niej poczułam... najdziwniejsze było, jednak to, że nie wiedziałam jak to wszystko "rozegrać". - ... mogłabyś tam zamieszkać. Załatwiłabym wszystko, co trzeba i mogłabyś dzielić ze mną mieszkanie, dopóki nie znalazłoby się jakieś dla ciebie.
  13. (Poke nie mogła mieszkać w Manehattanie. Oznaczałoby to, że ma ponad 200 lat. ;_; ) - Z Manehattanu? Twoi pradziadkowie musieli mieć dużo szczęścia. Gdyby w Manehattanie zostali... urodziłaś się na powierzchni, czy w Stajni? Navis na szczęście nic nie mówiła. Szła przed siebie nie zwracając na mnie i Poke uwagi.
  14. - Dobra... - Odpowiedziałam. Razem z Poke podzieliłyśmy ekwipunek. Każda z nas miała nieść swoje zaopatrzenie i trochę "ogólnego", które miało służyć całej grupie. Ja niosłam wszystkiego po trochu. Batty powiedział, że Navis poinformowała go o tym, że nie będę mogła ruszać nogą przez tydzień. Miałam ochotę mu mocno przywalić "za kłamstwo". Zorientowałam się jednak, że, to Navis unieruchomiła mi nogę. Potem, jednak "skapnęłam" się, że noga mogła zostać złamana i, dlatego jest unieruchomiona. Postanowiłam, więc przestać nad tym myśleć. Gdy już ekwipunek został rozdzielony ruszyłyśmy w drogę. Tym razem, to ja wlokłam się z tyłu, przez co Pokemona czasami przystawała bym mogła ją dogonić. Navis jak zwykle lazła przed siebie nawet nie patrząc, gdzie idzie. Nie musiałam też nosić bandażu. Gdy go zdjęłam przyglądnęłam się w lusterku, by zobaczyć, czy mam jakąś bliznę. Zauważyłam różową kreskę na środku czoła. Gdy wypiłam trochę mikstury zniknęła. Nikt nic nie mówił. Czemu? Bo pewnie Navis nie lubiła jak ktoś rozmawia. Postanowiłam zaryzykować i się o coś zapytać. Jeśli nie będzie pasowało, to się mówi trudno. Przeproszę, czy coś. Navis widocznie bardziej interesowała się drogą, więc pewnie nie dołączyłaby się do rozmowy. - Poke, a ty skąd jesteś? - Zapytałam nieśmiało. - Ja urodziłam się w Stajni, a moi dziadkowie byli z Ponyville... ci co żyli przed tą całą wojną oczywiście .
  15. Pokemona poszła w stronę mojego namiotu. Ja poszłam za nią. Zaczęłyśmy go składać, ale niestety ja mogłam wyjmować kijki. Reszta była dla trudna ze względu na prawą nogę. Nie mogłam nawet odpowiednio ustać, a moje skrzydła mocno bolały. Gdy namiot był już złożony postanowiłam znów podjąć próbę wręczenia jej mikstury. - Ja już piłam, a moja noga wciąż się nie rusza. Ten napój nie będzie działał na złamane skrzydła. Batty musi poczekać aż kość się zrośnie. - Postawiłam miksturę przed klaczką. - Ty jesteś teraz najbardziej poszkodowana. Jesteś pewna, że nie chcesz tej mikstury?
  16. Gdy przechodziłam obok namiotu, w którym leżała Pokemona Navis już go składała. Od razu burknęła do mnie coś na przywitanie, ale ja usłyszałam jedynie jakieś pomruki. Poke wciąż miała na sobie bandaże, ale od razu widać było, że jest w lepszym stanie ode mnie. No i większość jej ran się zagoiła. Torbę miałam przy sobie, więc szybko znalazłam w niej butelkę napoju leczniczego, który kupiłam u Ditzy. Starałam się nie zwracać uwagi na Navis. Jej obecność nieźle mnie peszyła. Podeszłam do Poke wręczając jej butelkę. - Po prostu wypij. W końcu, to przeze mnie zostałaś zaatakowana przez ghule, więc... powinnam, to ci jakoś wynagrodzić. - Uśmiechnęłam się lekko spuszczając głowę. - Głupio zrobiłam. Wybacz.
  17. Przez jakiś czas leżałam zastanawiając się co w tej wieży będę dokładnie robiła, czy w niej zostanę i, gdzie pójdę. Przez dziurę w namiocie zauważyłam, że zaczęło się robić jaśniej. Gdy się obudziłam był ranek, a po zderzeniu z ghulem była noc. Zorientowałam się wtedy, że leżałam w tym namiocie kilka, a może nawet kilkanaście godzin. Zaburczało mi w brzuchu, a do tego zrobiło mi się słabo. Od razu przyciągnęłam do siebie torbę i wyciągnęłam z niej to, co wyglądało na "smaczne" - chleb, jakieś owoce i chrupki. Do tego Sparkle Cola. Podobno reklamowała ją sama Fluttershy, więc trochę się bałam, że jest w niej jakiś "syf", który będzie wypalał mnie od środka. Zamiast tego troszeczkę skoczyły mi rady, ale przed spotkaniem Navis i Poke w mojej torbie rozsypały się witaminy. Niektóre tabletki były od usuwania promieniowania. Po dokładnym przeszukaniu torby znalazłam jedną tabletkę koloru żółtego. Po jej zażyciu wskazówka od razu spadła na sam dół, a to oznaczało, że nic nie wyżre mi dziury w żołądku. Po zjedzeniu "posiłku" przywiązałam kij do nogi i udałam się na krótką przechadzkę dookoła obozu.
  18. Navis wywaliła wszystkie ciała za obóz. Ta klacz mnie nieźle wkurzała. Zawsze jak tylko byłam niedaleko musiała użyć jakichś "mocy" i warczeć jak pies w kierunku ghuli lub naparzać ciałami tych samych ghuli we wszystkie strony. Gdy już skończyła "oczyszczanie" wróciła do namiotu. Batty gdzieś zniknął, kasza była rozrzucona o całym namiocie, w którym miałam spać, Navis odebrała mi możliwość "zintegrowania się z innymi kucykami", a ja nie miałam nic do roboty. Władowałam się do mojego namiotu, wzięłam jakąś starą ścierkę, która leżała nieopodal i nałożyłam ją na kij. Wyczyściłam wnętrze namiotu z jedzenia. Uporządkowałam swoje rzeczy chowając broń i większość klamotów do torby. Zajęło mi, to, jednak zbyt mało czasu. W końcu zrezygnowana rozwiązałam sznur dzięki któremu kij jeszcze się na mojej nodze trzymał i położyłam go obok koca i poduszki. Niemal od razu się wywaliłam. Z trudem zdjęłam swoje ubranie i kamizelkę kuloodporną. Położyłam głowę na poduszce i przykryłam się kocem. Spać mi się nie chciało, więc gapiłam się w górę. W Stajni było co robić. Grałam w Blackjacka, spacerowałam po korytarzach... tam miałam, z kim pogadać. Zawsze był ktoś, komu mogłam się wygadać. - Do bani. - Westchnęłam. Podczas takiego gapienia się w jedno miejsce różne rzeczy przelatują kucowi przez głowę. U mnie niestety były one często tak "zboczone", że musiałam koniecznie coś mieć w kopytkach. Gdy tylko miałam jakiś przedmiot, którym mogłam się "bawić" i do tego był interesujący uspokajałam się. Najczęściej były, to jakieś zabawki lub piłeczki. Ja niestety nie posiadałam teraz czegoś takiego, więc musiałam sobie jakoś radzić.
  19. (Żywe, czy martwe? :3 Jakby co mogę zmienić) Gdy opuściłam namiot Navis stała dookoła ciał i rzucała nimi, gdzie popadnie. Wyglądało, to dosyć śmiesznie, ponieważ ciała w locie ciągle wykręcały i robiły dziwne pozy. Było, to, jednak trochę straszne, ponieważ jedno z ciał nie poleciało za daleko i przy upadku dało się słyszeć dźwięk łamanych kości. Stałam i patrzyłam na ten festiwal debilizmu i głupoty. Gdyby, to były żywe ghule, to jeszcze można tego użyć, ale to były ciała. Nie żyją, to się gdzieś zostawi i tyle. Nie trzeba było od razu robić czegoś takiego. Po jakimś czasie odwróciłam wzrok i spróbowałam znaleźć jakieś zajęcie.
  20. (Zaraz zmienię ^^) Pokemona wciąż spała. Nie wiem czemu, ale miałam cichą nadzieję, że jakimś cudem słyszała to, co mówiłam. Nie miałam nic do roboty, więc rozglądałam się po namiocie nucąc jakąś piosenkę od czasu do czasu zerkając na Poke licząc na to, że klacz się obudzi. Nagle usłyszałam głośne uderzenie przypominające odgłos cegły, która spadła w piasek - Ktoś musiał rzucać czymś ciężkim. Opuściłam namiot mając nadzieję na ujrzenie zawartości worka, którego tak bronił Batty.
  21. Zauważyłam, że obok Pokemony stał jakiś sok, czy coś takiego. Po przyjrzeniu się okazało się, że jest to mikstura. Przy śpiworze Navis stały witaminy z napojem leczniczym i jej bandaże. Mogła przynajmniej obudzić Pokemonę. Ta była, jednak opatrzona bandażami nasączonymi magią. Przynajmniej Batty pomyślał i nie wlewał lekarstwa do pyszczka śpiącego kucyka. - Nie wiem, czy mnie słyszysz, ale Chciałabym cię przeprosić, za to. Powypisywałam jakichś głupot na kartce, opuściłam obóz i przywabiłam do siebie ghule..., a teraz leżysz tutaj, ponieważ chciałaś mi pomóc. - Zerknęłam za siebie, by sprawdzić, czy ktoś mnie nie podsłuchuje. - Głupio zrobiłam.
  22. Westchnęłam. Jak się z, nim dogadać, to tylko przy pomocy PipBucka. Niech daje, ile chce, byle tylko Pokemona wyzdrowiała. Znalazłam jakąś małą łopatkę. Złapałam ją w pyszczek i zaczęłam kopać mały dołek, który po kilkunastu minutach zamienił się w dół, w którym spokojnie można było złożyć kucyka leżącego na grzbiecie. Z namiotu, w którym leżały klacze wyszła Navis. Pewnie jej rany się dokładnie nie zagoiły, a ona już będzie łaziła, gdzie chce. Na jej prawym kopycie była nawet spora rana przez którą dało się zobaczyć kość. Gdy tylko oddaliła się od namiotu ruszyłam sprawdzić co z Pokemoną. Wolałam nie oglądać kości z bliska. Powoli dokuśtykałam do namiotu i zajrzałam do środka. Skoro dostała napój leczniczy, to powinna już nie spać. - Poke... - Nie wiedziałam od czego zacząć. Postanowiłam standardowo zapytać się o, to jak się czuje - Jak się czujesz? Jeśli chcesz... mogę ci dać więcej mikstury. W końcu to chyba przeze mnie cię tak urządzili... - Była, to w pewien sposób prawda. Gdybym nie natrafiła na tę grupę ghuli nie musiałaby się poświęcać. Zrobiło mi się trochę wstyd z tego powodu, przez co lekko się zarumieniłam jak to miałam w zwyczaju.
  23. Nietoperek dopchał worek do namiotu, zabrał leki i pobiegł do namiotu, w którym leżała Pokemona i Navis. Chciałam sprawdzić co jest w worku, ale nie miałam na, to czasu. Do tego, gdybym go przypadkiem porwała Batty, by się skapnął, że coś majstrowałam. Po kilku minutach wrócił z jakąś pustą torbą. - Jak się czują? Ile mikstury dałeś dla Navis, a, ile dla Pokemony? Chciałam być pewna, że dał tyle, ile powiedziałam. Kazałam mu na początku dać po równo, czyli ok. 100ml dla każdej, ale później powiedziałam, żeby Poke dostała więcej. Mogło, to się dla niego wydać trochę i podejrzane, a on dałby po tyle samo. Gdyby zrobił, inaczej niż mówiłam nie wkurzyłabym się, ale, po prostu wolałabym, żeby, to Poke dostała więcej lekarstwa. Navis, za to dostałaby więcej witamin, które mogłyby polepszyć jej regenerację. Wszystko było, po prostu super. Trzeba było teraz zabrać ciała i wywalić gdzieś za obozem lub zakopać tak, by nie śmierdziało. No i naprawić namiot, którego wejście rozwaliłam. Niestety, butelka eliksiru mogła "zakleić" tylko połowę ran klaczek, a bandaże nasączone magią sprawiłyby, że rany powoli znikałyby. Do czasu ich wyzdrowienia, to ja musiałam pilnować tego cholernego namiotu razem z Batty' m. Do tego podpierać się na kiju przez tydzień. Przynajmniej mogłam sama jeść, ale teraz musiałam polegać głównie na innych, ponieważ nie mogąc ruszać prawym kopytkiem było mi bardzo trudno zrobić dość dużo rzeczy.
  24. Pokemona i Navis spały na śpiworach całe w bandażach. Wyglądało na to, że tylko ja byłam jako tako zdrowa. Był też Batty, który miał jedynie zabandażowane skrzydło, ale zgadywałam, że on lepiej sobie radził naparzając we wroga z góry. Ja, za to nie mogłam ruszać prawym kopytkiem, a skrzydła bolały jak jasna cholera. Przypomniałam sobie, jednak o jednej miksturze leczniczej którą zabrałam ze stajni. Do tego rolka bandaży nasączonych magią i witaminy w tabletkach. Wątpiłam w to, że napój leczniczy sprawi, że będę mogła ruszać tym nieszczęsnym kopytkiem, ale przynajmniej byłoby mi lżej. Jakimś cudem dotarłam do namiotu i wygrzebałam z torby butelkę z miksturą. Była, to mała buteleczka, której pojemność nie przekraczała pewnie nawet 250ml. Wypiłam odrobinę. Zrobiło mi się o wiele przyjemniej, a skrzydła przestały już aż tak mocno boleć. Wciąż, jednak musiałam podpierać się kijem. Z butelką, witaminami i bandażami w pyszczku zaczęłam szukać Batty'ego. Ten wciąż starał się przenieść ten worek do jednego z namiotów. - Możesz dać tę miksturę dla Navis i Poke? - Zapytałam stawiając medykamenty przed zwierzakiem. - To lekarstwa są. Mikstury daj po równo. Jak jakieś rany zostaną, to opatrz je tym bandażem, a jeśli będzie trzeba daj witaminy. Trochę szkoda mi było dawać, to wszystko dla klaczek. Bez nich, jednak nie miałam możliwości szybkiego dotarcia do Wieży. Do tego Pokemonę bardzo lubiłam. Jej bym śmiało te przedmioty oddała, ale Navis... pewnie, by się czepiała. Zastanawiałam się, jednak czemu nie regeneruje tych ran. - Dla Navis daj trochę mniej niż dla Pokemony. Musi, jednak wziąć trochę witamin dobra?
  25. Westchnęłam ze zrezygnowaniem. No nic... niech nie pokazuje. Przynajmniej, gdy powiedział o Pokemonie i Navis wskazał na jeden z namiotów. Dokuśtykałam do niego i zajrzałam do środka.
×
×
  • Utwórz nowe...