Skocz do zawartości

Socks Chaser

Brony
  • Zawartość

    534
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Wszystko napisane przez Socks Chaser

  1. - Cicho bądź! - Powiedziałam głośno tak, by nie przywabić ghuli, ale, na tyle by nietoperz się uspokoił. - Najpierw pokaż co jest w worku. Potem idziemy szukać Pokemony i Navis. Ja ledwo co chodzę, więc będziesz musiał pomagać mi w przeładowywaniu broni i od czasu do czasu mnie osłaniać. Jeśli trzeba będzie opuścić, to miejsce pomożesz mi nałożyć torbę. Rozwiązałam sznurek, którym przywiązałam nóż do kopytka. Ostrze upadło tuż przy "szczurku". - Jak będzie trzeba trochę ich tym podziobiesz.
  2. Postawiłam kopytka na trawie przed namiotem. Kilka metrów przede mną leżał martwy ghul, a dookoła niego kolejni. Nie zbliżałam się do nich. Jeszcze, by jeden wstał i mnie załatwił. Do tego przeraźliwie od nich cuchnęło gnijącymi zwłokami. Spróbowałam zrobić krok do przodu. Zachwiałam się i z trudem utrzymałam równowagę. Przydałaby mi się jakaś kula. U nas, jeśli ktoś stracił kończynę lub nie mógł nią ruszać, to korzystał ze specjalnego wózka. Obok namiotu znajdował się kij wyglądający na dość mocny. Był on wbity w ziemię, a jego koniec był rozwidlony tak, by dało się na, nim podeprzeć np. broń. Moja prawa noga wesoło dyndała lub stała nieruchomo. Oparłam swoją prawą nogę o kija i wyjęłam z ziemi. Za pomocą reszty sznura przywiązałam nogę do badyla. Teraz już mogłam jakoś chodzić. Ruszyłam przed siebie mijając ciała. Zauważyłam Batty' ego, który ciągnął coś do jednego z namiotów. Schowałam pistolet do kabury. Dobrze, że przynajmniej nie zdjęli ze mnie ubrania. Dokuśtykałam w końcu do nietoperza. - Co tu się stało?
  3. Wycelowałam pistoletem w namiot. Miałam zamiar wystrzelić w, nim dziurę, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Jeśli na zewnątrz działo się coś złego" mogłabym zaalarmować kogoś, kto byłby wrogo nastawiony. Kontynuowałam kopanie. W końcu moje kopytko przebiło się przez namiot robiąc w, nim sporą dziurę. Pchnęłam kopyto w dół rozrywając wejście do namiotu przez którą mogłam już przejść. Chciałam nawet śmiać się z radości. Trzymając pistolet w pyszczku nie miałam możliwości szybkiego przeładowania. Posiadałam, więc jedynie ok. 20 strzałów. Z torby wyciągnęłam sznur i nóż. Po jakimś czasie siłowania się z sznurkiem przywiązałam ostrze do lewego kopytka tak, by móc kogoś zakłuć. Po kilku minutach udało mi się wreszcie stanąć na "czterech kopytach". Nie mogłam, jednak jednym ruszać, więc można było powiedzieć, że stałam tylko na 3. Powoli wyszłam z namiotu uważając, by nie zrobić niepotrzebnego hałasu i co najważniejsze - Nie upaść.
  4. Nagle usłyszałam na zewnątrz jakiś głos. Coś w stylu upadającego ciała. Spróbowałam wstać, ale nie mogłam się porządnie podeprzeć lewym kopytkiem. Sięgnęłam do torby, która leżała obok mnie. Urządzenia były w środku, ale bez używania obu kopytek nie mogłam ich założyć. Przyciągnęłam ją do siebie zębami i otworzyłam. Z trudem wygrzebałam swój pistolet i chwyciłam go w pyszczek. Spróbowałam jakoś otworzyć namiot, ale kopniaki raczej w takich sprawach pomagały.
  5. - To było mi o tym k***a powiedzieć. - Mruknęłam ponuro. Nietoperz wyszedł z namiotu, a ja zostałam sama z tą cholerną kaszą. Na szczęście ja nie byłam nią obrzucona. Koc też nie. Chciałam jak najszybciej się stąd wynieść i ruszyć do Wieży. Najlepiej byłoby pójść bez Navis. Ten latający szczurek był nawet fajny, ale jego właścicielka była, po prostu najbardziej wkurzającą klaczą na całym świecie. Położyłam się na grzbiecie próbując usłyszeć to, co dzieje się na zewnątrz.
  6. Mocno pociągnęłam nosem. Denerwowało mnie to, że ktoś najpierw sprawi, że stanę się smutna, a potem próbuje mnie przeprosić. Gdyby było to niechcący, to jeszcze bym zrozumiała. Batty dziabnął mnie łyżką w oko przypadkiem, ale śmiał się świadomie. - Było się nie śmiać. Wątpię w to, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. Jak już, to jedynie kolegami. Czegoś takiego nie wybaczam i nie chodzi mi o dziabnięcie w oko łyżką. - Powiedziałam wycierając łezki. - Nawet takie zwykłe zaśmianie się z kogoś może zniszczyć przyjaźń co nie? - Dodałam stukając go kopytkiem w czoło. - Wystarczyło mnie przeprosić, za to dziabnięcie. Weź już lepiej idź dobra?
  7. Nietoperz wpadł do miski z kaszą. Zaczął się szamotać, przez co myślałam, że się dusi. Po chwili wylazł z miski i kontynuował śmianie się. Zrobiło mi się jeszcze smutniej, że ktoś zamiast mnie przeprosić śmieje się z tego, że dziabnął mnie łyżką w oko. Nie chciałam ubrudzić sobie kopytek w kaszy, więc jedynie odwróciłam głowę. Nie chciałam pokazywać przy, nim, że się smucę, ale w końcu zaczęłam od czasu do czasu pociągać nosem. W końcu przewróciłam się na bok, zakryłam pyszczek kopytkiem i zaczęłam wycierać łzy i cichutko płakać.
  8. Kolejną łyżkę nietoperek postawił za szybko, przez co dostałam nią w oko. Na szczęście je zamknęłam, ale i tak zabolało. Batty zaczął się śmiać, a mi zrobiło się bardzo przykro i smutno. - Zamknij ryj! - Krzyknęłam stanowczym głosem, po czym spróbowałam popchnąć go lewym kopytkiem prosto w miskę.
  9. - Dobrze, że tylko tydzień. - Zachichotałam. Wzięłam łyżkę do pyszczka i zebrałam językiem kaszę. - A Pokemona co robi?
  10. - I tak jej nie lubię. Irytuje mnie jej zachowanie, - Westchnęłam. Ten nietoperek nie był aż taki zły, ale o tym co działo się wczoraj nigdy nie zapomnę. - Będę mogła jeszcze ruszać tym kopytkiem? - Wskazałam głową na prawe kopytko ukryte pod kocem. Podobnie jak moja siostra lubiłam rysować i nawet nieźle mi, to wychodziło. Najczęściej rysowałam siebie lub moich przyjaciół. Niezbyt dobrze szło mi rysowanie z ołówkiem w pyszczku, więc mama zrobiła mi coś w stylu paska, który nakładało się na kopytko, by móc rysować bez używania pyszczka. Był on od trzymania ołówka i kredek. Gdybym nie mogła ruszać prawym kopytkiem od razu wróciłabym do Stajni i już nigdy nie myślała o powrocie na pustkowia.
  11. Lekko pochyliłam głowę i spróbowałam coś zjeść. Gdy już nie dawałam rady się bardziej zbliżyć do "łyżki" otworzyłam pyszczek i zębami chwyciłam patyczek. Zebrałam językiem kaszę i odłożyłam patyk. - Dzięki. - Uśmiechnęłam się. Nie miałam ochoty na dalsze jedzenie. Sprawiało mi, to zbytnią trudność. Na szczęście pod kocem było mi bardzo ciepło. - Długo tu będę leżała? Co się tak dokładnie stało?
  12. Na głowie miałam bandaż, przez co moja grzywa lekko opadała mi na oko. Zdmuchnęłam ją. Nie lubiłam jak coś mi przysłaniało widok. Moje kopytko się nie ruszało. Byłam uziemiona z tą debilką i jej zwierzakiem.Wydawało mi się też, że nie miałam czucia w skrzydłach. Krótko mówiąc, - Od teraz widocznie byłam niepełnosprawna. No, chyba że to przez, to, że upadłam, a kopytko czymś unieruchomili. Do namiotu, w którym leżałam wszedł Batty. Pchał ze sobą miskę z kaszą. Miał zabandażowane lewe skrzydło. Pewnie Navis stała i udawała psa, gdy on naparzał w ghule. Popatrzył na mnie tymi swoimi cholernymi oczkami jakby chciał prosić o zaprzyjaźnienie się z, nim. - Ja miałam się odwalić od "waszego życia", więc wy możecie się odwalić od mojego - Powiedziałam patrząc w górę. Spróbowałam zjeść trochę kaszy, ale nie mogłam odpowiednio się zgiąć ani wstać. Lewym kopytkiem nie mogłam się podeprzeć, a prawe się nie ruszało. - Dobra... możesz mi pomóc z tą kaszą? - Zapytałam ze zrezygnowaniem. Może i mogłabym się z, nim zakolegować, ale tej próby obrażenia mnie w nocy, po prostu bym nigdy nie wybaczyła. Każdy, kto, chociaż raz mnie obraził mógł być pewien, że ja będę o tym pamiętać.
  13. Unosząc się w powietrzu odwróciłam się w kierunku "warczenia" Navis. - Czego chcesz? - Zapytałam ponuro jeszcze, nim zobaczyłam, kto jest za mną. Po chwili usłyszałam Pokemonę. Po chwili poczułam mocne uderzenie. Zauważyłem kawałek głowy ghula pegaza, który we mnie uderzył. Potrafiłam opanować moje skrzydła, ale on się na chwilę na mnie zawiesił unieruchamiając skrzydła. Gdy już puścił próbowałam jakoś uciec, ale spojrzałam w dół. Pode mną było całe stado ghuli galopujących przed siebie. Nim zdążyłam, chociaż krzyknąć ze strachu straciłam przytomność. Byłaby, to trochę śmieszna śmierć. Nawet nie mogłam się od Navis oddalić, bo od razu napotykałam przeszkody. Chyba, że to były, po prostu przypadki. Gdybym ruszyła główną drogą... Obudziłam się w jakimś namiocie. K***a... znów miałam przebywać w tym cholernym obozie z wkurzającym nietoperzem, klaczą, która zachowywała się, jak nienormalna i jedyną normalną, która jeszcze coś dobrego dla mnie robiła, ale przez tę nienormalną wątpię, by wciąż miała do mnie tak wielkie zaufanie. Podjęłam próbę poruszenia kopytkiem i skrzydłem.
  14. Rozpostarłam skrzydła i ustawiłam się w odpowiedniej pozycji. Nie byłam zbyt dobra w wyścigach "na prostej", ale pegaz był szybszy od reszty kucyków. Ghula, by na pewno prześcignął. Gdy zaczęłam lecieć usłyszałam za sobą warczenie. Zatrzymałam się. Od razu rozpoznałam po głosie, że to Navis. pewnie teraz chciała mnie zatrzymać... najpierw mi groziła, a teraz nagle mi chce pomóc. Chciałam znaleźć lepszego kompana od niej i tego durnego nietoperza. - Czego chcesz? - Zapytałam odwracając się.
  15. Gdy próbowałam jakoś obejść chmurę okazało się, że to stado ghuli. Cała masa kucyków wyglądających jak zgniłe zwłoki galopowało przed siebie wzbijając w górę piasek. Było też tam trochę pegazów. Uniosłam się w powietrze i jak najszybciej poleciałam przed siebie. Ziemskie i Jednorożce z łatwością bym ominęła. Gorzej z pegazami, ale to były tylko ghule. Na tych skrzydłach bez piór pewnie się nawet nie dało latać. Kilku unosiło się w powietrzu, ale widocznie sprawiało, im, to duże trudności. Plan polegał na wzniesieniu się tak, by przelecieć nad ghulami na dole, a pegazy zostawić w tyle.
  16. Ruszyłam ścieżką. Łączyła się ona z tą prowadzącą do Wieży, ale Navis i Pokemona nie zobaczyłyby, że gdzieś idę. Po jakimś czasie zobaczyłam przed sobą chmurę piachu. Słyszałam o burzach piaskowych, ale raczej, to miejsce niezbyt mi się z nimi kojarzyło. Na wszelki wypadek spróbowałam minąć dziwne zjawisko zbaczając trochę ze ścieżki dokładnie obserwując co się dzieje w "środku" chmury. Jeśli uznałabym, że obejść się nie da przeleciałabym nad nią.
  17. Znowu śniła mi się ta debilka z tym okropnym nietoperzem. Szczur gryzł mnie po uszach, a Navis naparzała ze wszystkiego co znalazła. W końcu obudziła mnie Pokemona. Postawiła koło mnie "miskę" zrobioną z puszki z makaronem. Nie wyglądała na zadowoloną i do tego wyszła z namiotu i poszła cholera wie, gdzie. - Ku**a - Zaklęłam cicho. To było chyba pierwsze przekleństwo jakie wypowiedziałam na powierzchni. Navis okłamałam dlatego, że uznałam, że może się ona na Pokemonę obrazić, a teraz wszystko leci na mnie. A, to wszystko przez tego latającego gnojka. Gdyby tylko się oddalił od właścicielki zatłukłabym go lub nawet zakopała żywcem. Makaronu nie tknęłam. Zjadłam coś ze sklepu Ditzy i wstałam z ziemi. Jedynym dobrym kompanem byłby mój tata, ale on nie mógł pozostać na powierzchni. Gdy tylko wstałam zebrałam swoje rzeczy i na jakiejś kartce napisałam mały liścik. Cholercia, ile tam głupot było. Że ja muszę jak najszybciej iść do Wieży, że to ważna sprawa, nie mogłam, inaczej poinformować i muszę (Niestety) opuścić obóz. Trochę szkoda, że Pokemona ze mną nie pójdzie, ale, jeśli ma być z nią Navis i ten latający gnój, to ja podziękuję. Zostawiłam kartkę na jukach Pokemony. W pośpiechu opuściłam obóz idąc jakąś inną ścieżką. Miałam zamiar iść taką drogą, by nikt się nie skapnął, że sobie idę. Potem wróciłabym na odpowiednią drogę i ruszyła w kierunku Manehattanu.
  18. Gdy ta idiotka złapała mnie za gardło uśmiechnęłam się lekko. Lubiłam drwić z tych, którzy się mnie czepiali. Nawet się nie przestraszyłam, ponieważ nie złapała mnie zbyt mocno. Potem bez powodu wzbiła się w powietrze z tym gnojkiem. Przynajmniej nie pytała się o ten sekret. Uważałam, że może się na Pokemonę zdenerwować, więc nie mówiłam jej o tym, że Poke zdradziła jej tajemnicę... czułam z tego powodu coś w stylu dumy. - Szczur. - Rzuciłam od niechcenia i położyłam się spać.
  19. No rzesz w mordę. Batty gadał przez PipBucka... jak tak dalej pójdzie, to na prawdę go zatłukę. - No to, jak nic, to przestań się mnie czepiać i daj mi spać. - Powiedziałam z powrotem kładąc się na swojej torbie. - I nauczyłabyś tego szczurka dobrych manier. Raczej nie jestem aż taka wredna i zła, by mnie obrażać. Zgaduję że to ostatnie słowo miało zaczynać się na "K" a kończyć na "A"?
  20. Gdy chciałam dodać coś jeszcze PipBuck odezwał się. Przez chwilę nawet myślałam, że to sen. Zza mnie wyleciał ten nietoperz - Sprawca całego zamieszania i zaczął się na mnie gapić. Zmierzyłam go surowym wzrokiem. - To uznajmy, że wyjawiła mi jakąś tajemnicę... co zrobisz?
  21. Wreszcie zrozumiałam, o co jej chodziło. Ten latający gnojek poleciał za mną i Pokemoną, by wszystko podsłuchać, a potem opowiedział o tym dla Navis. Byłam w kropce. Obiecałam, jednak Pokemonie, że nikomu tego sekretu nie zdradzę i nie powiem dla Navis o tym, że Poke wyjawiła ten sekret. - Tak rozmawiałam z Pokemoną. Nie wyjawiała żadnych sekretów ani tajemnic. Możesz się ode mnie za przeproszeniem odwalić?
  22. - Co? - Zapytałam zdziwiona. - Nikt nikogo nie zostawił! Podniosłam się z ziemi. Ta klacz definitywnie była najdziwniejszym kucykiem jakiego spotkałam.
  23. Po tym co usłyszałam od Navis miałam ochotę walnąć się kopytkiem w pyszczek z całej siły. JAK ona mogła o tym do cholery wiedzieć? Przecież znajdowała się za daleko! - Jakich strażników? - Zapytałam robiąc zdziwioną minę. Liczyłam na to, że pomyśli, że nie słyszałam o jakiejś tajemnicy.
  24. Gdy już miałam zasnąć Navis się odezwała. Jakby nie mogła wcześniej. Takie ponure "Co jest?", tyle że troszeczkę bardziej odprężonym i spokojniejszym tonem. - Ummmm... nic? Miałam koszmar, usłyszałam warczenie to chciałam sprawdzić co się dzieje. - Powiedziałam patrząc się na sylwetkę klaczy. - A co? Chcesz o czymś pogadać czy jak?
  25. Gdy wyszłam z budynku zobaczyłam Navis, która... warczała. Spojrzałam na nią jak na wariatkę unosząc lekko jedną brew. Co ona psem jest, czy jak? W ciemnościach poruszył się kształt przypominający kucyka. Po chwili dało się słyszeć oddalających się kroków. Klacz usiadła na ziemi... cholera ona chyba na prawdę staje się psem. Odpuściłam sobie czepianie się jej o te warczenie. Przynajmniej było skuteczne. Wróciłam po swoje rzeczy i położyłam się obok namiotu Pokemony.
×
×
  • Utwórz nowe...