Skocz do zawartości

Jaenr Linnre

Brony
  • Zawartość

    700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaenr Linnre

  1. Valthar zmorzony tak upragnionym snem utrzymywał się dalej w medytacji, by wykorzystać jak najwięcej czasu na odpoczynek. Miał nadzieję iż nie spotkają zaraz jakiegoś niebezpieczeństwa, a konie są całe. Nie wytrzymałby myśli że musi dotrzeć to ruin na piechotę, koło krasnoluda. Zdawało mu się bowiem iż krasnolud, w swej posturze, opóźniałby znacznie marsz, a na to ochoty nie miał
  2. Jaenr Linnre

    Nabór na MG

    Doświadczenie: Niejednokrotnie prowadziłem sesje wraz z moimi znajomymi opierając się o różne silniki rozgrywki w tym parę razy własne, niestety aktualnie częściej występuje w formie gracza. Inne realia: Faerun, Wiedźmin, Arda, Ashan, Wolsung, Wampir: Maskarada, Świat mroku, Naruto oraz mógłbym zagłębić się w inne światy na prośbę gracza, bądź udostępnić jeden ze swoich Dlaczego ja?: Mam sporo wolnego czasu, uwielbiam forumowe sesję i to właśnie dla nich dołączyłem do tego forum. Wiem ponadto iż wielu MG nie ma dość czasu, postanowiłem więc dać graczom możliwość zagrania u kogoś nowego. Wady: Nie mam czasu na odpisy w żadną niedzielę, słabo znam equestriańskie uniwersum, nie potrafię prowadzić żadnych komedii, czasem nie mam weny, nie utrzymuję graczy na siłę przy życiu, kompletnie nie znam uniwersum Warhammera, wyznaję zasadę MP (mistrz podziemia) ma zawsze rację. Oraz najgorsza, faworyzuję graczy o lepszych odpisach. Zalety: Posiadam doświadczenie, można się ze mną dogadać i jestem kontaktowy, mam sporo czasu, zawsze jestem chętny na wszelkie nowości, mam sporo pomysłów, nie przeszkadzają mi żadne tagi. Kontakt: Poza forum, mój email: [email protected] Własne opowiadanie:
  3. List pozostawiony przez kapłanów nie był jakoś rozbudowany, zawierał jednak kilka najważniejszych informacji. Mówił on bowiem iż ataki zdarzają się jak dotąd jedynie w dzielnicy nieludzi, a same ataki przeprowadzane są na prostytutki z tamtejszego zamtuza. Cztery z takowych panien mają być publicznie powieszone w dniu jutrzejszym za szerzenie rozpusty i cudzołóstwa. Ciała zabitych leżą w strażnicy dzielnicy nie ludzi. Wszelkie informacje możecie otrzymać od tamtejszego setnika. Na końcu listu widniał znak Yr'a a całość była pisana zdobnym, srebrnym pismem, nawet papier był zdobiony przy bokach na czerwono.
  4. Przepraszam iż nie odpisywałem cały dzień, jednak w niedziele pracuję w dość szerokim wymiarze godzin i nie byłem w stanie odpisywać...
  5. Również i Valthar ułożył się wygodnie do snu, bo wypocząć w pełni tej nocy.
  6. -Taaaak. Język mego dawnego domu. -Odpowiedział wciąż szepcząc, nie chciał bowiem by inni mogli go usłyszeć, a same dźwięki tej mowy mogły przyprawiać o ciarki. -Jeśli odbuduję dawny Numenor, mam nadzieję że ta mowa okaże się nieprzydatna. -Dodał po chwili. Niestety, elf wiedział o nim coraz więcej i nie podobało się to Valtharowi, jednak zdobył już zaufanie elfki, starał się więc nie martwić podejściem tak wiekowego elfa. Był pewnie na tyle sprytny by zostawić tę wiedzę dla siebie. Jednak Numenorejczyk trzymając w dłoni swój kostur zamilkł, najwidoczniej nie mając zamiaru zdradzać większej ilości szczegółów na temat tego skąd zna tę mowę.
  7. Valthar złapał wzrok elfa. Jego czarne oczy zdawały się być bez granic głębokie, a ledwie oświetlana twarz kryjąca się pod kapturem zdawała się jeszcze bardziej blada. Cienie tańczyły tworząc niepokojące obrazy na ciele Dunedaina, ten jednak spoglądał teraz na elfa, widząc jednak iż orka nie ma nigdzie w pobliżu, a elfka jest zajęta odezwał się cicho, jakby w ogóle, jednak jego głos bez trudu docierał do uszu Gwydrilla. Była to zwykła magiczna sztuczka, lecz jeszcze bardziej piętnowała słowa które mężczyzna wypowiedział nie bacząc na cokolwiek. -Znasz tę mowę elfie... -Rozbrzmiał szept Valthara, a był on w czarnej mowie. Języku Saurona i Melkora. W języku zła zdrady i śmierci. W języku Angmaru, w języku Valthara.
  8. Mężczyzna o zakrytej twarzy zamyślił się najwidoczniej. Nie znał miasta i nie wiedział jak dotrzeć do dzielnicy nieludzi. -Może zapytamy straż? W końcu mamy jakoś odnaleźć tego wilkołaka. Może oni coś wiedzą?
  9. Obronił się przed moim atakiem, lecz ten nie był nadto potężny więc nie musiałem się martwić, mogłem sobie pozwolić na tak drobne utraty energii. Niestety nie udało mi się dokładnie dojrzeć rodzaju magii jakim włada mój oponent, poza tym iż pozwala mu ona tworzyć i że musi mieć coś wspólnego z dźwiękiem. To bardzo ważna wiedza. Rozwiał również mój dym po całym pomieszczeniu by samemu przejąć kontrolę, jednak na to miałem już pomysł, a dym z wolna wracał na podłogę wydobywając się pokaźnymi kłębami przy każdym moim oddechu zastępując powietrze. Mała ilość powietrza sprawi że przeciwnik będzie ciężej oddychał, a w razie co uniemożliwi również używanie zaklęć opartych o ogień. Skupiałem się również aby moja sferyczna tarcza nie przepuściła pyłu który to unosił się teraz w pomieszczeniu, nie miałem bowiem pojęcia do czego może on służyć przeciwnikowi. -Jeśli ma się kontrolę nad polem bitwy, to można pokonać najsilniejszych. Odrzekłem magowi. Był on godnym przeciwnikiem, lecz tak jak i on ja też planowałem na przód i rozwianie dymu nie było najlepszym pomysłem, a jedynie pozwoliło mi na odpowiednią kontrę. Zacisnąłem lewą pięść, a u góry sali ponownie zebrał się cały rozwiany dym. Będąc dość ciężkim zaczął opadać na dół zabierając ze sobą pył rozesłany przez muzykalnego przeciwnika. Dym przepuszczał wszystko, jednak był na tyle twardy by zatrzymać w sobie leki pył i opaść z nim na sam dół. Ja w tym czasie, ze szczelin zdobiących podłogę areny wystrzeliłem kolejne ostrza wprost w przeciwnika, by zaraz z dymu nad nim zaczęły opadać kule, najeżone kolcami, a poczynione z dymu. Ponadto z dymu który już leżał na ziemi wystrzeliły kolejne ostre gwiazdki, mające zaatakować go z kilku stron na raz, miałem bowiem nadzieję że przy takiej ilości ataków nie zauważy choć jednego. Ja sam zaś uniosłem prawą rękę ku górze, a z tej zaczął ulatniać się jasno szary dym, tym razem bardzo lekki i unoszący się ku stropowi sali, mijając cięższy ciemny dym opadający ku podłodze wraz z całym pyłem i ponownie tworząc liczne półcienie na podłodze. Kontrola to podstawa,a ja miałem nadzieje ją przejąc.
  10. Opalony mężczyzna wyszedł razem z pozostałą dwójką na ulicę, lecz to co ujrzeli wielce mogło ich zadziwić. Miasto bowiem strasznie się zmieniło, bez gwaru przekup i masy wszelkich ludzi było pusto i aż nazbyt cicho. Na szczęście ta nieprzyjemna cisza była przerywana co jakiś czas marszem nocnych patroli pośród ulic oświetlanych lampami ulicznymi.
  11. Valthar przysłuchiwał się rozmowie człowieka z elfką i ubolewał nad tym co słyszał. Zrozumiał teraz dlaczego na tak wiekowe istoty mówi się iż są wciąż młode, elfka bowiem nie miała pojęcia iż dla ludzi, są one najpiękniejszymi istotami i łatwo się ludziom w nich zakochać. Jednak nie chciał psu tego romantycznego wydarzenia, szczególnie słyszą wzmiankę o czarnym Numenorejczyku i bandzie orków. Dalej zajadał się swoją porcją mięsa nie męcząc nikogo niepotrzebną gadką, wiedząc iż każdy jest zmęczony.
  12. Również i Valthar poczuł zapach pieczonego mięsa i od razu dopadł go głód, postanowił więc dołączyć do biesiady biorąc jeden z kawałków mięsa.
  13. Valthar nie czując się już zagrożony oskarżeniami przez język którego użył postanowił również usiąść by odpocząć od jazdy konno. Teraz wystarczyło poczekać na jakiś posiłek lub drzemkę.
  14. Rabbit Robot schodząc razem z człowiekiem nie czuł nic, nie było to bowiem dane golemom, jednak jego maszyna różnicowa sygnalizowała mu iż powinien czuć się zaniepokojony. Rozglądał się dokładnie jednak postanowił się odezwać. -M-m-może być coś nie tak, z-z-zawołaj resztę synu.
  15. Valthar zsiadł ze swego wierzchowca i choć cał drogę rozmyślał nad tym jak elf na niego patrzył gdy on użył czarnej mowy, teraz postanowił się odezwać, choć nieco niepewnie. -Kto obejmie pierwszą wartę?
  16. Rabbit Robot wciąż nie bardzo uradowany propozycją człowieka postanowił mu jednak odpowiedzieć. -Dobrze, ruszę z panem. Po czym poszedł za Eomeerem osłaniając się nim i będąc wciąż gotowym do ataku.
  17. Rabbit Golem po wtargnięciu do budynku zaczął pilnować drzwi prowadzących ku schodom.
  18. Rabbit Blachy układające się w twarz golema zmieniły ułożenie tworząc uśmiech, a oczy błysnęły raz jeszcze radośnie gdy stukot kół zębatych zakłócał ciszę. -Cieszę się, jednak j-j-j-ja zawiodłem. Z-z-zostałem zdradzony. -Odpowiedział swemu przyjacielowi, jednak leżał tu od dawna i maszyna różnicowa nie była jeszcze w pełni sprawna przez co utracił wiele wspomnień z przebywania w owym mieście. -I n-n-nie pozwolę się t-t-tykać byle komu! -Dodał z oburzeniem słysząc ponownie człowieka. Jak można było być tak bezczelnym i nadętym by pchać ręce wewnątrz działającego golema, stworzonego by odbyć wędrówkę, w która wplątała się cała drużyna.
  19. Rabbit Robot otworzył oczy i zadrgał dość mocno gdy jego uśpione od dawna mechanizmy zegarowe ponownie zaczęły działać, a wokół rozbrzmiało typowe tykanie. Golem będący teraz nakręconym poruszył się strzepując kolejne tumany kurzu, jego oczy zaświeciły przez chwilę, jedno na błękitno drugie zaś na zielono. Sam robot był ubrany w dostojny smoking, a na jego głowie znajdywała się czapka z goglami. Dziury w jego policzkach ujawniały pracujące teraz z ogromną szybkością zębatki i przekładnie, a sam robot oglądał się po zgromadzonych. Jego ogólna postura i wygląd mocno przypominały wygląd MR. Clockwork'a jednak widać było iż jest to starszy model, wyposażony również w zupełnie inną obudowę. - M-M-m-m-m-Mr. Clockwork! -Odrzekł wypluwając kłąb kurzu, a zębatki w szyi zazgrzytały nieprzyjemnie. Robot wstał i uderzył się lekko w głowę otwartą dłonią, a z przeciwnego ucha wysypał się piasek czy też inny bród. Robol leżał tu od dawna. -Witam cię, c-c-co tu robisz? Kto to? I wypraszam sobie ustrojstwo! -Zaczął wracać do normy i napomniał niegrzecznego człowieka, choć jego głos wciąż brzmiał sztucznie, a ruchy nie były w pełni płynne. Golem ukłonił się z lekka i gdy jego moduł uniósł się ku górze postanowił się przedstawić. -Jestem Pan Rabbit, choć wolę skróconą wersję.
  20. -Zguba Durina już leży roztrzaskana na zboczach, teraz wystarczy wypędzić stamtąd orków bez władcy i gobliny. Odpowiedział, próbując dodać otuchy. Wiedział jak może czuć się krasnolud myśląc o Morii, bowiem sam się źle czuł myśląc o Numenorze. Mając jednak nadzieję na nowy początek Numenoru, mężczyzna byłby gotów ruszyć na pomoc prawowitym mieszkańcom Morii w razie potrzeby. Puścił swój sztylet i zagłębił się w rozmyślaniach, pamiętał bowiem również jak pierwsze orki wkraczały do owych kopalni by wydrzeć górę krasnoludom. Również i on sam na rozkaz swego pana stawił się wtedy przed bramami by dopomóc poczwarą, jednak o tym wolał nie wspominać, choć wbrew pozorom dość ciepło wspominał tamte dni.
  21. Nadszedł czas bitwy i wszystko o tym świadczyło. Wszechobecna muzyka jak i pojawiające się wokoło nudy dały mi do myślenia iż przeciwnik włada, lib morze władać magią opartą na dźwięku, nie mogłem sobie jednak pozwolić na błędy czy też pochopne wnioski, dlatego też postanowiłem wpierw przetestować przeciwnika, co mogło być nie lada wyzwaniem. Na mej twarzy zagościł uśmiech zwiastujący iż zbieram się do ataku, wtem powolnym lecz stanowczym gestem wyciągnąłem prawą rękę przed siebie, dłoń kierując ku górze, a palce rozstawiając najszerzej jak mogłem. Wtem w mym ręku zaczęła pojawiać się kula, kula utworzona z kłębu czarnego dymu który gęstniał z każdą chwilą, kręcąc się i jakby czekając na mój rozkaz. Wziąłem kolejny głęboki wdech wypuszczając z ust następną porcję dymu, która już zaczęła rozchodzić się po ziemi, a moje myśli zajął spokój i opanowanie. Musiałem się skupić. TERAZ, pojawiła się myśl w mojej głowie. Rzuciłem w mego oponenta kulą która to jeszcze przed chwilą tworzyła się w mojej dłoni, zostawiała ona za sobą ślad z szarego, półprzeźroczystego dymu który opadał jak i inne. Jednak kula mknęła ku wrogowi nie umniejszając sobie na objętości, choć w pewnym momencie wybuchła rozsypując się w grad mniejszych kulek mknących teraz na przeciwnika z różnych stron. Każda zaś lulka przybierała teraz postać małej gwiazdki o ostrych końcach wirującej z ogromną prędkością. Nie był to bynajmniej koniec mojego ataku, bowiem gdy większa kula dymu rozbijała się na masę mniejszych, ja skupiłem się na ścianie za moim przeciwnikiem. Dokładnie obejrzałem każdy cień oraz półcień znajdujący się na owej powierzchni po czym z każdego z tych miejsc wystrzelił w plecy mego wroga pręt, przypominający igłę, a utworzony z dziwnej czarnej materii. Były to cienie które walczyły po mojej stronie lecąc teraz wprost w plecy przeciwnika. Ja sam jednak obawiając się ataków mego wroga zatkałem sobie uszy małymi kłębkami dymu, przygłuszając wszystkie dźwięki, choć nie pozbawiając się tego jakże ważnego zmysłu. Kolejne zaś wydechy, tworzyły nowe połacie dymu rozlewającego się po całej sami. Pozostało czekać na odzew maga...
  22. Valthar zatopił się we wspomnieniach, jednak dalej odpowiadał krasnoludowi. -Pamiętam gdy raz pierwszy wkroczyłem do Morii, nie było to jeszcze miejsce ciemne i tak mroczne. Aż szkoda iż zachłanność rodu Durina przebudziła drzemiące tam zło. Gdy człowiek opowiadał swoją historię, na jego twarzy widniał uśmiech, a w oku pojawił się dziwny błysk. Mężczyzna również trzymał mocno swój sztylet, jakby ten przypominał mu owe pieczary ludu krasnoludów.
  23. Valthar uśmiechnął się z lekka słysząc piosenkę krasnoluda. Odwrócił się ku niemu i odezwał się. -Pamiętam czasy świetności Morii. Skąd pochodzisz krasnoludzie?
  24. Mag wciąż odpoczywał, zbierał siły przed dalszą drogą bądź walką. Miał nadzieję iż nikt nie będzie mu przeszkadzał.
×
×
  • Utwórz nowe...