Skocz do zawartości

Jaenr Linnre

Brony
  • Zawartość

    700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaenr Linnre

  1. Twój utwór strasznie mi się spodobał i myślę że pasuje do mojej osoby. Jednak na poprawienie humoru naszemu forumowemu smutkowi, mam dla ciebie pewną znaną nam piosnkę:
  2. Jaenr Linnre

    Pytania do Celestii

    Księżniczko Celestio. Przybywam do ciebie, choć w brew woli, z pytaniem wagi ogromnej. Jak wszyscy wiemy twa uczennica Twilight uczy potężnych magów wpuszczając ich na swą arenę, zaś księżniczka Cadance niegdyś chciała przeszkolić armię wielkich wojowników, zaprzestała tego jednak bojąc się aby jej przyjaciółka nie uznała tego za plagiat. Tedy tworzy się moje pytanie, czy ty podjęła byś się szkolenia nowych rycerzy i użyczyła im arenę, by na równi z magami mogli się ścierać w pojedynkach?
  3. Jaenr Linnre

    [Zabawa] Skojarzenia!

    Mój RP spojlerze pod moim postem... (Chamska Reklama!)
  4. chmmm... Zły do szpiku kości... Ale zarazem szykowny... Nosi się jak gustownie, lecz jest groźny... Mój werdykt jest ostateczny Gandzia!
  5. Nie wiem czemu ale z tym właśnie mi się kojarzysz...
  6. Ja myślę że powinniśmy ten uśmiech dać Jaenrowi Linnre!
  7. Jaenr Linnre

    Sugestie

    Ja myślę iż można by było przywrócić pojedynki rycerskie, które to cieszyły się oglądalnością jak i sami zawodnicy byli zadowoleni z walk... Mogę się założy iż szybko znajdą się masy chętnych...
  8. Mężczyzna wstał, założył spodnie i ponownie wielce się dziwił temu co słyszy od swych towarzyszy. Widząc tacę smakołyków które im przyniesiono, ci narzekali na brak czegoś tak przyziemnego jak chleb. Nie mógł pomieścić tego w swojej głowie. Podszedł jednak do tacy i wziął kilka kawałków cebuli i sera oraz jabłko, nie mógł bowiem jeść ani bekonu, ani marcepanu. Wtem kiedy wszyscy spożywali, drzwi otworzyły się raz jeszcze, tym jednak razem na tacy młodziaka nie było jadła czy napitków, a sześć kopert. Pięć z nich na pewno było kościelnymi glejtami, jedna zaś najprawdopodobniej była ich rozkazami, które zdążyli poznać już wcześniej. Chłopiej i tym razem miał zasłonięte oczy, więc odłożył tylko tacę na podłodze i ponownie ruszył ku wyjściu nie mówiąc ani słowa. Glejty były w białych kopertach, pieczętowanych srebrnym woskiem ze znakiem Yr'a, rozkazy zaś znalazły się w kopercie z czerpanego papieru, ze zwykłą, czerwoną pieczęcią z wosku, ze znakiem miasta.
  9. Niestety elf jak i Sytrill natrafili jedynie na klatkę schodową, która nie wiadomo dokąd prowadziła. Wiedzieli jedynie jak dojść stąd do katedry, jednak ani miejsc siedzących, aniżeli też kapłana nie dało się tu odnaleźć. Miejsce choć przytulne i ciepłe zdawało się być w tej sytuacji nieciekawe dla mężczyzn którzy to mieli czekać na listy i zezwolenia od kapłana.
  10. Mężczyzna wciąż leżał w bali z wodą, nie rozumiejąc dlaczego kobieta opuściła ja tak prędko, sam zaczął dolewać wonnych olejków by móc dłużej pławić się w kąpieli która doświadczył pierwszy raz od miesięcy. W jego pustelni mycie się było przywilejem kapłanów, a jak już odbywało się to w zimnej wodzie by nie przegrzać organizmu. Jednak zaraz przez drzwi weszła dwójka młodych kapłanów z zawiązanymi oczami. Nie mogli oni bowiem patrzeć na nagą kobietę, a nie wiedzieli iż ta zdążyła się już ubrać. Pierwszy wniósł dzban wina i kubki. Wino oczywiście było odpowiednio rozcieńczone by można było je pić cały dzień nie obawiając się o utratę pewności kroku. Drugi zaś z młodzieńców wniósł pokaźną tacę smakołyków. Na tacy leżały śliwki w bekonie, pokrojona cebula, kawałki sera, jabłka a nawet, co mogło wielce zdziwić, leżały tam marcepany. Chłopcy prawię weszli w wychodzącego Thorvalda jednak wystarczająco prędko przystanęli i ułożyli tacę na podłodze po czym odwrócili się i wyszli, ponownie zamykając za sobą drzwi.
  11. Opalony mężczyzna jedynie przysłuchiwał się rozmową, ciesząc się że w nich nie uczestniczy. Nie rozumiał wielu rzeczy o których mówili jego towarzysze jednak był mocno zaciekawiony. Również i on postanowił wziąć kąpiel. Z wolna zaczął odwijać owijki na rękach, zostawiając na ziemi również i łańcuch, następnie ściągnął buty, spodnie i bieliznę. Wszedł do balii z wodą z oddechem ukojenia czując ciepło wody, a następnie zaczął odwijać materiał z twarzy odsłaniając niedogolony zarost, przydługie już czarne włosy i kolejną porcję tatuaży. Również i jego twarz była mocno opalona, widać było iż żył na pustyni.
  12. Nikt nie miał więcej pytań. Kapłan mający odprowadzić łowców skrzywił się z lekka słysząc że wśród nich są heretycy. Jednak łowcy to łowcy, musiał ich ugościć według prawa łowów. Wszyscy ruszyli przez małe drzwiczki i ruszyli korytarzem. Ten różnił się znacznie od wnętrza katedry, ściany i sufit były drewniane, nie czuć było wszędzie tych kadzideł. Małe okienka wpuszczały światło co jakiś czas. Po chwili doszli do kolejnych drzwiczek, które to otworzył kapłan wpuszczając łowców przodem. Przed nimi była klatka schodowa, prowadząca tak w dół, ku piwnicom, jak i w górę ku kwaterą należącym do kapłanów. Łowcy oczywiście ruszyli w górę, a towarzyszyło im ciepło bijące se ścian. Budynek musiał by jakoś ogrzewany, a ciepło uwalniało delikatną woń jabłoni z której zrobione były ściany, co sprawiało wrażenie naprawdę miłego i przytulnego miejsca. Gdy dotarli na odpowiednie piętro, kapłan otworzył kolejne drzwiczki wpuszczając Łowców do pokaźnej sali w której stały dwie trzyosobowe balię w gorącą wodą. Koło balii stał mały stoliczek z czterema ręczniczkami oraz olejkami do kąpieli. Ściany były obite jasnobłękitnym suknem, a nad drzwiami wisiał symbol Yr'a. Okienka z pokoju wystawały na bogatą część miasta i piękne ogrody, które o tej porze roku kwitły setkami kolorów. Na parapetach stały świece, roztaczające cudną woń jabłek. Wtedy odezwał się sam kapłan. -Tu możecie wziąć długą kąpiel. -Kapłan wskazał balię po prawej. -Ta będzie dla panów, a ta druga dla pani i ciebie. -Wskazał na opalonego mężczyznę.- Zaraz przyjdzie służba z napitkami i jedzeniem. Proszę odpocznijcie, a potem przyjdę do was z listem i glejtami które pozwolą wam się poruszać po całym mieście. Kapłan uśmiechnął się krzywo i wyszedł zamykając drzwi. Łowcy zostali sami, by mogli odpocząć. Mieli na to dość czasu i nadszedł odpowiedni czas by mogli się poznać.
  13. (Przepraszam cię drogi komputerze, jednak nim doprowadzę was na kąpiel czekam na odpis Ojca Dyktatora...)
  14. Kapłan uśmiechnął się ciepło ku kobiecie i choć oczy jego zdradzały raczej surowość, lata męczarni i wyrzeczeń jakie musiał przetrwać, zdawał się być życzliwy. -Wasze łowy rozpoczną się gdy już doprowadzicie się do porządku po podróży. -Kapłan wstał ze swojego miejsca i wskazał ręką ku jednemu ze swych towarzyszy. Wciąż był uśmiechnięty, choć nie pasowało to do jego surowych rysów. -Będziecie mogli zjeść, wypić i się obmyć. Jeśli trzeba to i kwatery się dla was znajdą. Mężczyzna z nagą klatą, posłusznie, jakby na znak ręki kapłana, powstał z miejsca i ruszył w stronę wskazanego kapłana. Był zmęczony, podróżował bowiem już od miesięcy, a wcześniejsza rozmowa z kapłanami nie dodała mu sił. Teraz potrzebował chwili odpoczynku, by by skuteczniejszym w przyszłej walce. Wiedział też że będą musieli wpierw znaleźć owego wilkołaka, a nie będzie to łatwa sprawa, bowiem mógł to być każdy. Zdziwiło go jednak określenie "dzielnica nieludzi", bowiem w jego pustelni nie było dzielnic, a tym bardziej takiego zbiegowiska ludzi. Czuł się dziwnie, otoczony przez tysiące obcych mu istnień, z dala od domu. Był jednak pewien że tutaj jego pomoc przyda się bardziej i był gotów jej udzielić...
  15. Również i opalony młodzian powstał z klęczek by dołączyć do reszty łowców.. Jego mięśnie w tym świetle, mylnie, wydawały się dwukrotnie silniejsze, a liczne tatuaże run wzmacniały ten widok. Młodzian miał wokół prawej ręki owinięty długi, obsiany w kolce łańcuch, z niewielkim ostrzem u końca. Z pod taśmy czarnego materiału, owijającego całą jego głowę widać było jasne żółte ślepia, jakby puste, wciąż pochłonięte w letargu modlitwy. Kapłan raz jeszcze spojrzał po wszystkich zebranych, po czym zerknął na swoich towarzyszy. Najwidoczniej spodziewał się większej grupy, lub przynajmniej lepiej się prezentującej. Uwagi jednak pozostawił dla siebie, puszczając mimo uszu nawet słowa Sytrii'a (Nie wiem jak odmieniać, przepraszam z góry za błędy) -Pierwszą rzeczą jaką się zajmiecie będzie zbadanie sprawy wilkołaka szwendającego się po nocach w dzielnicy nieludzi. Musimy wiedzieć czy się nadajecie. Na głowę przypadnie wam po pięćdziesiąt srebrnych monet jak się wam uda. -Tu kapłan raz jeszcze spojrzał na łowców. -Jednak dla dalszych zadań ważne jest byście dobrze współpracowali. Musicie się poznać i nauczyć razem polować. Ponadto wiemy że przybyliście z daleka, dlatego przygotowaliśmy dla was dwie balię z ciepłą wodą, byście się obmyli przed łowami i mogli się poznać. -Raz ostatni spojrzał po wszystkich łowcach i skiną ku jednemu z braci by ten mógł odprowadzić grupę ku sali gdzie mogli się obmyć jednak odezwał się ku łowcą lekko zamyślony. -Macie jeszcze jakieś pytania? Jeden z pozostałych kapłanów odsunął się o krok w stronę drzwi z których przyszli. To najwyraźniej on miał odprowadzić łowców do kąpieli i pilnować ich rzeczy. Czekał jednak aż ci zakończą swoje rozmowy i ruszą za nim.
  16. Łowcy oglądali się po sobie, każdy z innej części katedry i tylko jeden nie zwracał na nic uwagi, pochłonięty modlitwą do wszelkich znanych sobie bóstw, a w szczególności do Yr'a. Tedy dzwony ustały swój bój z żelaznymi sercami i nastała niepokojąca cisza, jednak nad wyraz szybko została przerwana dźwiękiem, starych, dębowych, ozdabianym złotem i srebrem drzwi. Przez te oto drzwi, prowadzące najwyraźniej do jakiegoś pomieszczenia służącego kapłanom podczas mszy, weszło trzech kapłanów. Nie byli to jednak typowi kapłani, nie... Oto na główną salę katedry weszło trzech kapłanów Ceadien, odzianych w białe szaty zdobione srebrnymi nićmi. Każdy z nich, mimo ogromnych i szerokich szat, był mocno umięśniony. Każdy z nich był śmiertelnie groźny, bowiem Yr był bogiem walki, walki o światłość. Każdy z kapłanów miał obowiązek dbać o swe ciało i duszę najlepiej jak potrafi, jednak katedr Yr'a było na świecie mało i ciężko było dojrzeć w wielkim świecie innych równie walecznych kapłanów. Trójka ściągnęła swe kaptury ukazując kompletnie ogolone głowy. Najwyższy z kapłanów, stojący po środku podszedł do stołu i usiadł na jednej z dosuniętych do niego ław. -Podejdźcie tu drodzy łowcy! Czas omówić wasze zadanie oraz zapłatę. Skiną na każdego łowcę po kolei, pominął jednak prawię niezauważalnie łowcę klęczącego w modlitwie. Modlitwy bowiem nie wolno było przerywać, takie było boskie prawo Yr'a. A kapłani musieli się go trzymać, nawet jeśli modlitwę odbywał łowca. Pozostała dwójka kapłanów stała za swym siedzącym bratem, najwyraźniej jako ochrona, choć nie wykazywali żadnych wrogich zamiarów.
  17. Jaenr Linnre

    [Zabawa] Klasowa ksywka.

    Ja poprę Veterynorza...
  18. Poza... 1. Opole, Technikum, a zarazem praca, dużo... 2. Parę razy. 3. Podoba mi się tu gdzie jestem i wolałbym zostać tu... 4. To że należy do Polski... 5. Z kopalniami, z poniekąd śmieszną bądź czasem denerwującą gwarą 6. Nie mam pojęcia... 7. Pewien mężczyzna z cudnej komedii, której nazwy nie pamiętam... jego nazwiska też... 8. Całkowicie przeciw. Jeśli nie czują się Polakami niech wyjadą i szukają darmowej ziemi w jakimś innym kraju...
  19. Świat jest zepsuty. Korupcja, morderstwa, kradzież, nienawiść, zazdrość, grzech... Tak, świat jest tego pełen. Jednak na świecie są również istne perełki. Miasto Highbeeth, dzieło architektury. Białe wysokie mury opasające miasto. Piękna zdobiona motywem aniołów brama, lśniąca niczym srebrne lusterko. Kapłani kultu boga Yr'a, kapłani Ceadien, w swych srebrno białych szatach, wyniośle przechadzający się wśród luksusów miasta. Ogromna katedra, największa wśród wszystkich katedr Wolnych Miast, z przepięknym portalem wokół głównych wrót. Lampy naftowe, szczyt technologii, na ulicach, oświetlające drogę przechodnią. Miasto Highbeeth, najgorszy z możliwych, przykład takich perełek. Miasto to było pełne korupcji, grzechu. Za odpusty płacono złotem, do katedry mieli wstęp jedynie najbogatsi. Szpitale były zamknięte dla tych którzy nie mogli zapłacić, a biedni mieszkali w oddzielonych murem dzielnicach. Pogromy nieludzi w slamsach. Zamtuzy w każdej dzielnicy. Hipokryzja, złodziejstwo, mordy, grzech... W tym właśnie mieście, raz na dziesięć lat rozpoczynały się wielkie łowy. Łowcy potworów z całych Wolnych Miast, jak i ci z Traen przybywali na wezwanie katedry, dla złota, chwały oraz nieliczni dla wiary oraz by chronić ludzkość. W tym właśnie mieście i w tym roku mieli się zebrać najznamienitsi z łowców. Pierwsze drużyny, przybyłe najwcześniej już wyruszyły by zasłużyć na nagrody, teraz zaś zbierali się pozostali. Ci którzy byli za wolni, bądź mało zainteresowani łowami. Ci dla których drużyna nie była ważna lub ci którzy nazbyt długo zwlekali z wyruszeniem. Katedra była wielka, jeszcze większa niż wydawałoby się z zewnątrz. Jej wysoki strop zdobiony był motywem aniołów i kapłanów walczących ze stworzeniami nocy. Ogromne, złote żyrandole wisiały u sufitu dając poświatę w całej katedrze. Pojedyncze świece oświecały nawy boczne jak i sam ołtarz. Małe, obronne okienka pełne były witraży ukazujących świętych wojowników, oraz wielkich łowców. Cała sala była wypełniona dymem z licznych kadzideł, a dzwon w wieży bił, bił już od wielu dni. Bił na łowy. To tu, w katedrze zbierali się łowcy. Na środku ułożono ławy oraz stół tak by wszyscy mogli się zebrać i poznać przed wyruszeniem w drogę. Na stole stała jedna, cuchnąca żółta świeca, zrobiona z świńskiego tłuszczu, dawała jednak, w połączeniu z innymi źródłami, tyle światła by oświetlić główny ołtarz, gdzie stał ogromny posąg w kształcie litery "Y", która to była symbolem boga Yr'a. Przed tym zaś posągiem klęczał jeden człowiek, klęczał on w zupełnej ciszy, będąc skupionym na swej modlitwie. Jego ciemna, opalona skóra była poznaczona setkami runicznych tatuaży, układających się w coś jak modlitwę. Mężczyzna ten miał czarne spodnie, długie czarne buty, sięgające za kolana, a głowa jego była owinięta czarnym suknem. Również i na jego rękach, złożonych teraz do modlitwy, znajdowały się czarne owijki, posiadające jedynie srebrne ćwieki w miejscu knykci. Mężczyzna klęczał, jakby w letargu swej modlitwy. Był w katedrze sam, całkiem sam i jedynie dźwięk dzwonu zakłócał tą wiszącą w powietrzu ciszę i ucichłą w pół słowie modlitwę... ((Zapraszam do gry, zapisy wciąż otwarte!))
  20. -Trol byłby za wolny, a warg nie pozostawiłby takiej padliny. -Mag zamyślił się biorąc następny kęs mięsa. Nie był pewien co mogło zabić pająka.
×
×
  • Utwórz nowe...