Siedzący obok kapłana druid przeczytał list z wolna sącząc przygotowany przez siebie napar z liści i traw, po czym w ciszy spojrzał na towarzysza. Gdy już zlustrował go całego obejrzał i zleceniodawczynie. Znał paru barbarzyńców, tropicieli i zbójców i ten ostatni zawód pasował tu najlepiej. Piękne, krągłe ciało odwracające uwagę od noża, ale tu z pewnością nie chodziło o tego typu sprawy. Nagle z tych wszystkich myśli wyrwał go ów kapłan imieniem Kanadan. Bez słowa wysłuchał go i przez chwilę oceniał, gładząc się po podbródku. Wreszcie gdy przemówił wyraźnie dało się słyszeć jego elficki akcent, mówił spokojnie i bez większego emocjonalnego zabarwienia.
- Tak, twe imię jest dla nas niewątpliwie zagadką. I jak niewiele obchodzi mnie jaką pełnisz rolę na królewskim dworze, tak jednak wolałbym znać tożsamość osoby, której mam zaufać. Bo nie oszukujmy się być może właśnie pakujemy się do jakiejś pułapki. A co do twoich wątpliwości- Tu skierował się do kapłana - to nekromanci działają inaczej niż ty czy ja. Więc nasza współpraca będzie bardziej efektywna niż gdybyśmy działali w pojedynkę. Ponadto nekromanci zabrali mi coś bardzo dla mnie... ważnego i cennego, więc można powiedzieć, że jestem na... jak wy to nazywacie? Krucjatą, popraw mnie jeśli się mylę. Także być może łączy nas więcej rzeczy niżby nas dzieliło, panie. Tak właściwie to powinniśmy się sobie choćby przedstawić moje imię brzmi Quarion Siannodel, ale wystarczy się zwracać po imieniu. Miło pana poznać.
Druid wyciągnął rękę w stronę kapłana. Jego hełm z czaszki niedźwiedzia ciągle spoczywał na głowię tworząc cień ukrywający jego część twarzy mniej więcej do nosa. W tym cieniu lekko błyszczało dwoje szmaragdowych oczu. W myślach elf dopowiedział sobie resztę zdania, które brzmiało.
- Nawet jeśli jesteś kapłanem.