Skocz do zawartości

Generalek

Brony
  • Zawartość

    1115
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Wszystko napisane przez Generalek

  1. To chyba oczywiste, ale tak oto upłynął termin nadsyłania prac. Wyniki pojawią się wkrótce. Zaznaczam, że zwycięzcy będą musieli udostępnić mi swoje dane osobowe, żebym mógł wysłać do nich nagrody.
  2. Dlaczego wszystkie dziewczyny muszą deklarować, że lubią chłopaków z długimi włosami dopiero po tym, jak ściąłem włosy?
  3. Eee... nie? Sabina jest w końcu w związku z Siperem, nie wiem, co niby ma mieć do CHemika poza FS . Zgłaszam Jaskier z wrocławskiego fandomu. Bo narysowała mu cycki ;-;.
  4. http://mlppolska.pl/watek/2126-zabawa-zbanuj-u%C5%BCytkownika-powy%C5%BCej/page-1085 Inkwizycja miał powody, by zamknąć poprzedni temat. Co zrobi z tym, niech sama zadecyduje.
  5. No nareszcie napisałem. Teraz w końcu zaczną się odpisy.

  6. Różowoskóry diablik wypuścił z rąk kilof i przewrócił się tyłu, dysząc ciężko z wywalonym zrogowaciałym ozorem. Reszta impów nie przejęła się tym zbytnio, bez przerwy uderzając swoimi narzędziami w litą skałę przed nimi. Po chwili jeden z nich zdjął z pleców wypukłą, szklaną butlę, zatkaną korkiem pokrytym różnymi nieznanymi śmiertelnikom runami. Chowaniec zacisnął swe kościste palce na zamknięciu i pociągnął z trudnością. Niemal natychmiast powietrze wokół szyjki naczynia zamigotało na bladoniebiesko, a na jego dnie zmaterializował się znikąd fioletowy płyn. Diablik zamlaskał jak gdyby z radości, po czym zakorkował pojemnik i wrócił do swojej ciężkiej pracy. Durne stworzenia nie wiedziały, że energia magiczna, którą zbierały, służyła właśnie do zniewalania ich umysłów i ciał. Diabliki posiadały tę przedziwną umiejętność, jaką była zdolność do kumulowania dookoła siebie "many". Po co im była, nigdy nie odkryto. Do powszechnej wiadomości należał w końcu fakt, iż impy nie czarowały. Stanowiły za to głupią, ale i tanią siłę roboczą oraz typowe mięso armatnie wszelkich piekielnych armii. Och, naturalnie nie pracowały tu jedynie chowańce, o nie. Nie trzeba było być specjalnie spostrzegawczym, by tu i tam dojrzeć pracujące kuce, zakute w łańcuchy. Większość z nich stanowili... powstańcy, którym nie spodobało się to, że ich miastem rządzi demon i heretyk. Głowy przywódców tejże rebelii pięknie prezentowały się, zatknięte na końce pik na rynku. Niestety, choć diabliki stanowiły tanią siłę roboczą, były zbyt durne, by zając się czymkolwiek innym niż wydobywanie surowców. Armię należy wyżywić i uzbroić... A tym mogły zająć się jedynie kuce. Mógłbyś już dawno rzucić ten świat pod nogi swojemu panu, gdyby nie opór ze strony sił Piekła. Hoof-Beleth, pan diabelskich armii, wyśmiał cię jedynie szyderczo, gdy wezwałeś go do walki dla Najwyższego. A przecież niegdyś demony bez przerwy walczyły o panowanie nad tymi ziemiami. Teraz jedynie Najwyższy mógłby przywrócić im dawną chwałę i moc. A ci odrzucili to, jak gdyby wyrzekając się własnej natury. Mogło to jednak jedynie opóźnić realizację twego celu. Wystarczy jedynie znaleźć tych, którzy są gotowi na posługę u Pana, którzy są gotowi podbić ten świat! A wtedy wszyscy niedowiarkowie pożałują...
  7. Generalek

    Team Fortress 2

    A faktycznie, nie skojarzyłem w pierwszej chwili (choć nadal nie pamiętam, kim wtedy grałem [zapewne Żołnierzem ]). Ogólnie ta wspomniana sytuacja miała miejsce właśnie na Max-Playu. To na tym serwie zazwyczaj gram, w zasadzie to jestem tam jeszcze od czasów Skillpointa, jak kiedyś się ten serwer nazywał. Oczywiście, z dużą przerwą, bo ściągnąłem sobie w końcu tf'a dwa tygodnie temu, po długiej (przynajmniej z pół roku) przerwie.
  8. Kolejna trójka kucyków opuściła swoje domostwo z dobytkiem na grzbietach. Najtęższy z nich, ogier, co chwila niemal paranoicznie rozglądał się na wszystkie strony opustoszałej ulicy. Z jego przekrwionych źrenic biły strach i desperacja. Po paru sekundach nerwowego przestępowania z kopyta na kopyto w końcu nie wytrzymał i szybko sięgnął do kieszeni torby. Błysła stal. Kuc przerzucił długi, rzeźnicki tasak do swojej drugiej przedniej pęciny. Prowizoryczna broń była wyszczerbiona i ciągle nosiła ślady zaschniętej krwi, ale i tak zamierzano jej używać jedynie w ostateczności. Pozostałe dwie klacze przylgnęły do boków ogiera, licząc, że ten ochroni je wszelkim niebezpieczeństwem, które mogło wyłonić się nagle z zaułka. Ogier uniósł z wahaniem kopyto, chcąc postawić ten pierwszy krok, ale spojrzał za siebie, na swoje domostwo. W końcu to tutaj przeżyli całe swoje życie i, gdyby los pozwolił, tutaj dokonaliby żywota. Niestety, Dark Eternal, jak kazał nazywać to miasto jego władca, zmieniło się w coś przerażającego i obrzydliwego. Każdy wiedział już od dawna o starożytnych kryptach i katakumbach pod miastem. O rozkopanych grobach bliskich. O żywych trupach, które można było spotkać w nocy. Kuc potrząsnął głową i postawił ten pierwszy krok, rozpoczął tułaczkę. Od razu pożałował. Stado kruków zerwało się z krzykiem, opuszczając dachy. Zawył wiatr, jego podryw uderzył w rodzinę i zaczął ją okrążać, jak gdyby kuce trafiły do oka cyklonu. Dokąd... dokąd... się wybieracie... wybieracie... wybieracie...? Z ziemi zaczęła wydobywać się zielonkawa mgiełka, dająca się porywać wiatrowi... A może to ona go tworzyła? Najmniejszy z kucyków, klaczka, zapiszczała z przerażenia, instynktownie wtulając się w bok ojca jeszcze bardziej. Pośród wycia zawieruchy dało się posłyszeć szyderczy, żeński śmiech... Im dłużej mgła wirowała, tym bardziej jej obłoki zdawały się przypominać konkretne kształty. Gdzieś mignęło kopyto, tam ogon, tu grzywa... Najgorszy był jednak ten straszliwy, odbijający się echem w głowie i dochodzący znikąd. Ogier chwycił się za uszy z jękiem, ale nie wyglądało na to, żeby cokolwiek mu to pomogło. Co... co... co mam niby z nimi zrobić...?...?...? Usłyszałeś w głowie. Przed oczami przemknął ci obłok mgły, falujący na wietrze niczym szmatka. Na moment opar zawirował i utworzył kaptur, spod którego spoglądały na ciebie dwa błękitne ogniki. Po paru sekundach spod materiału wysunął się pyszczek Sylvanas, posyłającej ci całusa. Dało się dosłyszeć chichot zmory, tym bardziej nie tak bardzo przerażający... przynajmniej dla ciebie.
  9. Generalek

    Team Fortress 2

    Pewne rzeczy powinno się pomijać bez komentarza, ale nie mogę się oprzeć. Ludzie muszą być bardzo szczęśliwi, kiedy grasz jako Medyk, który nie leczy. Lepiej w końcu ładować Ubera na Inżynierze, prawda? (tak, wiem, hiperboluję, bo przecież mało kto tak gra) Uber na nic się nie przyda, kiedy nie masz na kim go użyć. Po prostu, Medyk z Quick-Fixem jest o wiele bardziej przydatniejszy od Medyka, który jedynie pomaga poprzez Ubera. Dziś miałem idealny przykład, cóż, no może nie "takiej sytuacji", ale... Dustbowl, ostatni punkt kontrolny (ten z mostem i minikanionem). Zasadniczo BLU przepchnęło nasz pierwszy punkt w pierwszej minucie i praktycznie bez przerwy nacierało, do tego miało co chwila standardowego Ubera i Kritzkriega, a my mieliśmy wytrzymać kilkanaście minut. Małe szanse, huh? Mieliśmy aż trzech Medyków. I co? Bez żadnych Ubery podtrzymywali przy życiu prawie całą drużynę, która w praktyce jedynie skakała po laście i strzelała do wychodzących masowo przeciwników zza zakrętu. To było po prostu... wow. Piękne i iście epickie, jedna z lepszych gier mej "tf2owej kariery". Bez żadnych niezniszczalności odpychaliśmy często naraz Ubera i Kryty (nie zaprzeczę, że też miałem w tym udział, zazwyczaj zdejmując krytujących Medyków, zanim zdążyli narobić szkód ). I co? Wygraliśmy. Coś do dodania? Nie mieliśmy ani jednego Inżyniera. No dobra, przerzuciło jednego nam jednego w połowie, ale udało mu się jedynie na dłużej wybudować zasobnik w "domku", dzięki czemu mogliśmy częściej wyprowadzać kontratak. Also, skończyłem w końcu swój zestaw dla Żołnierza, którym to mam najwięcej godzin przegranych i to z gry nim mam największą satysfakcję.
  10. Goddamnit ;-;. Dobra, jutro naprawdę wezme się za zaległe sesje, odpisy i zajmę się działem.

  11. Cóż, zasady tematu nie zostały w pełni wyjaśnione. "Portret" stał się więc galerią prac naszych forumowych artystów. Przepraszam za wszelkie niejasności. Nadal będę starał nagradzać aktywność w tymże temacie, jednakże po przemyśleniu sprawy będę w tym nieco bardziej... powściągliwy. Zapraszam więc artystów spod patronatu Nightmare Rarity do wzięcia udziału w konkursie plastycznym: http://mlppolska.pl/watek/11143-konkurs-plastyczny-czarny-klejnot/ Możecie bez obaw zgłosić prace, które opublikowaliście tutaj.
  12. W związku z zamieszaniem po odejściu Cartoon Tigera cały event Nightmare Rarity został zapomniany. Już ja jednak zrobię co w mojej mocy, by to się zmieniło. Naszej Pani to zapomnienie również się nie spodobało. Zamiast jednak Was ukarać, da Wam jeszcze jedną szansę... W imieniu Czarnego Klejnotu ogłaszam konkurs plastyczny! Waszym celem jest oczywiście uchwycenie piękna Nightmare Rarity. Jak to zrobicie, wasza sprawa. Czy użyjecie ołówka, kredek, węgla, pędzla albo nawet myszki... Wasz wybór. Zasady konkursu: 1. Na pracy musi znajdować Nightmare Rarity. Nie ma ograniczeń co do wyboru postaci czy ich liczby, ale pamiętajmy, że jest konkurs o słynnej złe wersji Elementu Szczodrości. Powinna więc znajdować się na pierwszym planie. Słowo klucz: powinna. Jeśli macie jakiś nietypowy koncept dzieła, nie musicie się bać go wypróbować. 2. Oczywisty zakaz dzieł zawierających treści Clop/Gore. 3. Sposób wykonania pracy jest dowolny. 4. Plagiat będzie karany natychmiastową dyskwalifikacją. 6. Praca ma zostać wysłana do mnie lub Kanclerza prywatna wiadomością. 7. Każdy użytkownik może zgłosić dwie prace. Konkurs zakończy się 6 października o północy. Tak więc do rob... Chwila! Właśnie! Czyż nie wspomniałem o nagrodach specjalnych? Pani jest hojna... Niestety nie posiada pieniędzy na tym świecie, więc muszę być hojny za Nią . Zdobywca 1. miejsca otrzyma... kubek z nadrukiem Nightmare Rarity! http://maginarium.pl/pl/369-kubek-mlp-nightmare-rarity.html Zdobywcy 2. i 3. miejsca otrzymają plakaty z wybranym wcześniej przez siebie wzorem. Tak więc, brać w dłoń ołówki, kredki, pędzle, myszki i inne tego typu rzeczy... No i do roboty! Czarny Klejnot oczekuje!
  13. Generalek

    Wszystko o Nightmare Rarity

    Otwieram ponownie temat ku chwale Czarnego Klejnotu.
  14. Nagrody za udział dodane, popieram pomysł na oddzielne awardy dla zwycięzców. Wyznaczenie terminu zakończenia konkursu pozostawiam Kanclerzowi.
  15. Most Wanted skończony, chociaż musiałem przechodzić ostatni pościg 3 razy, bo po dwóch pierwszych gra się crashowała. No, w końcu mam czas na życie.

    1. Generalek

      Generalek

      Jeździłem... różnymi? :drurrp: Musiałem w końcu zmieniać, żeby mieć szanse na wygrywanie wyścigów im dalej w fabułę. Moim ulubionym wozem jest ogólnie Ford Mustang GT, ale w MW najczęściej jeździłem kolejnymi Porsche.

      Odpisy do sesji pojawią się dopiero, gdy napiszę pozostałe dwie :P.

  16. Terraria użyta. Dziękuję serdecznie.
  17. Generalek

    Gry o tematyce Mlp

    http://mlppolska.pl/watek/8355-gry-z-kucykami-o-kucykach-itp/#entry457563 Do zamknięcia.
  18. Kopyto okryte czerwonym, aksamitnym suknem i oplecione łańcuchem złotym łańcuchem uniosło się w górę w brzękiem ogniw. Zwisający z okowów amulet ze szlachetnego kruszcu, przedstawiający słońce w całej swej krasie, rozpalił się do białości, jak gdyby jakiś smok buchnął na niego swoim ognistym oddechem. Jednocześnie kapłan zakończył swe tajemnicze modlitwy w nieznanym zwykłym śmiertelnikom dialekcie. Moment później paskudna rana na zadzie ochotnika zasklepiła się, pozostawiając po sobie tylko skorupę zaschniętej krwi i zlepionej nią sierści. Załzawione oczy robotnika zrobiły się wielkie ze zdziwienia. - Ogromne niech będą ci dzięki, o Błogosławiony! - wykrzyczał jednym tchem, wierzgając dla próby tylnymi kopytami. - Dzięki pozostaw dla Księżniczek, dziecko. - choć nie można było tego dostrzec bez charakterystyczną maskę, mistyk uśmiechnął się radośnie. - Wracaj do domu, na dziś masz wolne. - dodał. Usta robotnika otwarły się, jak gdyby ich właściciel miał zamiar ponownie podziękować, ale po paru sekundach je zamknął. Kiwnął jedynie głową i odszedł w kierunku domostw. Inkwizytor spoglądał za nim jeszcze przez chwilę, zwijając jednocześnie koniec łańcucha z amuletem, by przypadkiem medalion nie dotknął ziemi podczas chodzenia. W końcu odwrócił się do reszty ochotników, który łopata za łopatą nasypywali dookoła prowizoryczny mur, kopiąc przy okazji suchą fosę. - To jedynie tymczasowy zamiennik - rzucił po chwili patrzenia na roboty w twoim kierunku. - Pierwsza lepsza armia byle lorda będzie w stanie podbić miasteczko. Jeśli faktycznie Lagos ma zostać bastionem Słusznej Wiary, potrzebujemy porządnych fortyfikacji oraz żołnierzy. Potrzebujemy sojuszników. - kapłan zamilkł na moment, smakują własne słowa, po czym kontynuował - Kiedyś posiadaliśmy faktorię handlową w mieście krasnoludów w Kłach, czyli paśmie gór w tym regionie. Nie wiem, czy za twoich czasów się tak nazywały. - spojrzał na ciebie, próbując wyczytać z pyska, czy informacja ta wywarła na tobie jakiekolwiek wrażenie. - Kontakt urwał się jednak kilka lat temu. Co się stało, nikt nie wie. Bramy są zamknięte. Niektórzy twierdzą, że krasnale dokopały się w końcu do czegoś, co nigdy nie powinno ujrzeć światła naszych Władczyń. Inną możliwością są czarodzieje z Kryształowych Miast na południe. Z pomocą ich magii i jej tworów... Ech, Księżniczka by dała. Ci czarnoksiężnicy nie są lepsi w niczym od zwykłych oszustów i kupców. Chciwością są znani na cały Kaon. Kto wie, może są i wśród nich tacy, którzy dołączyliby do naszej sprawy... Dalej są jeszcze inni, ale decyzja należy do ciebie, Patronie. Równie dobrze może spróbować poradzić sobie sami, ale, niech Władczyni mi wybaczy to bluźnierstwo, sądzę, że w takim wypadku wszyscy zginiemy.
  19. No cóż, też grzebałem. Ale znajdowałem tylko naklejki do wgrywania, żadnego moda do posiadania kilku naraz.
  20. Napiszę tutaj, bo nie ma ogólnego tematu dla Need for Speeda. Wróciłem sobie do starego Most Wanteda... Da się jakoś nałożyć na samochód kilka wzorów? Czy może potrzeba jakiegoś moda?
  21. Resonance Zwinąłem liścik w rulonik, po czym uderzyłem nim kilkukrotnie o kopyto w zamyśleniu. Kartka nie zawierała specjalnie ważnych informacji, po prostu prośba o spotkanie. Coś się stało? Oby nie. Czy w sumie potrzeba było jakiegoś ważnego powodu się spotkać? Chciała, powód był jej prywatną sprawą. A klaczom nie wypadało odmawiać. Bibliotek Twilight? Jakiej Twilight? Tej całej...? Twilight Sparkle bodajże... Właśnie, czy to miasteczko nie było przypadkiem miejscem zamieszkania Elementów Harmonii? I ta cała Twilight była jedną z nich. Ciekawe, nigdy jakoś ich nie spotkałem. Biblioteka musiała jednak stanowić coś w rodzaju punktu orientacyjnego. Zastanówmy się, jak ten budynek może wyglądać... Zaraz, czy ja nie przelatywałem kiedyś obok niej? To było coś w rodzaju wydrążonego drzewa na obrzeżach Ponyville. Ta, to chyba to. Odłożyłem liścik na szafkę, po czym zeskoczyłem z łóżka. Przeciągnąłem się parę razy z przyjemnością, machnąwszy również kilkukrotnie skrzydłami. Zbiegłem szybko na dół i wskoczyłem do łazienki, by odbyć poranną toaletę. Może i byłem ogierem, ale to nie oznaczało, że nie mogłem o siebie dbać. Oczywiście, też bez przesady, nie zamierzałem tam robić żadnych "specjalistycznych zabiegów", jak pogrubianie rzęs czy wyrywanie brwi (bleeh). Proste odświeżenie się i tyle. Po paru minutach byłem już w powietrzu. Myślałem na śniadaniem, ale miałem zbyt mało czasu. Nie pamiętałem mimo wszystko, gdzie dokładnie znajduje biblioteka, więc poszukiwania jej mogły chwilę zająć. Do tego nie wiadomo, kiedy Song napisała liścik i jak długo leciał do mnie z nim Squawktalk.
  22. Ogień trzaskał głośno, rozrzucając niemalże systematycznie dookoła siebie szybko gasnące iskry. Płomień, żywiący się na stosie spróchniałych gałęzi i pieńków, nawet nie umywał się do tych panujących we wnętrzu Piekła. Był niesamowicie słaby, ale mimo to starałaś się siedzieć jak najbliżej niego, by nieco się ogrzać, dla lepszego efektu jednocześnie pocierając kopyto o kopyto. Z każdym wydechem z ust wydobywała się wilgotna mgiełka. Płaszcz uszyty ze skrzydeł smoka okrywał twój grzbiet nie lepiej niż zwykła szmatka, a zachowywał ciepło gorzej w porównaniu do takiej, do tego był ciężki i niewygodny. Niska temperatura wywoływała w twoim demonicznym organizmie reakcję jakże pasującą do śmiertelników - trzęsłaś się z zimna i szczękałaś swoimi długimi kłami. Twój płonący miecz zgasł już kilka godzin temu w twoich kopytach, kiedy w ciele skończyły się resztki energii magicznej - teraz leżał gdzieś pod drugą ścianą, musiałaś go użyć do porąbania drewna. Plan zamieszkania w opuszczonej wieży posiadał jedną zasadniczą wadę - noce w tym klimacie były przeraźliwie zimne, co odczułaś dziś na własnej skórze. Ruiny do tego nie stanowiły dobrego schronienia, do tego panowały tu przenikliwe przeciągi. Nie byłby to problem dla kogoś tak uzdolnionego magicznie jak ty, jednakże... każda moc ma swoje limity. Jakim cudem wyczerpałaś swoje potężne naturalne zasoby, nie wiedziałaś. Po prostu, w pewnym momencie twoja magia... przestała działać. Nadal byłaś zdolna do używania swojego rogu, ale nie mogłaś się zmusić do niczego innego. Dlatego marzłaś tu jak pierwszy lepszy, bezradny śmiertelnik, drżąc i szczękając zębami. Durny Hoof-Beleth... Usłyszałaś nad sobą ciche i delikatne skrobanie. Kilka drobniutkich kamyczków odbiło się od twoich długich rogów. Spojrzałaś w górę i zobaczyłaś schodzącego po ścianie głową w dół... smoka. Oczywiście, nie dorosłego smoka, bo dojrzały osobnik nie zmieściłby się w komnacie takiej wielkości. Gad musiał być młody - mógł z łatwością zmieścić się na twoim grzbiecie, a i z pewnością nie stanowiłby dużego ciężaru. Przypominał coś w rodzaju dużej, skrzydlatej jaszczurki o ciemnoczerwonym kolorze łusek. Wzdłuż kręgosłupa aż po koniec ogona wyrastały mu tępe płytki, do tego stwór posiadał już drobne różki, podobne do twoich. Smok niósł w pysku martwego, brązowego królika. Gad nie wydawał się zbytnio zaskoczony twoim widokiem. Po prostu puścił się ściany i wylądował z gracją na ziemi, wyhamowując dzięki swoim skrzydłom. Po chwili leżał z przymkniętymi oczami przy ognisku, a jego zdobycz znajdowała się tuż przed twoimi kopytami. W świetle płomieni każdy mógł dostrzec wbity w czoło smoka czarny jak noc kamień szlachetny. Co ty byś beze mnie zrobiła? usłyszałaś w głowie ironiczny głosik. Cordian zastrzygł uszami niczym kot, nie odmykając powiek, po czym zmarszczył nos i buchnął z nozdrzy ognistym jęzorem w ognisko. Płomień od razu się powiększył, a ty poczułaś, jak wzrasta okoliczna temperatura. W zasadzie nie znałaś całej historii demona ani powodów, dla których przyłączył się do ciebie, jedynie ogólniki. Cordian niechętnie dzielił się informacjami na swój temat, choć zdradził już, że kiedyś był czarcim lordem. Wiadomo było jedynie, że skończył podobnie jak ty - wygnany z samego piekła. Skończył jednak gorzej, bo nie we własnym ciele, a uwięziony w tym czarnym krysztale. Jakim cudem udało mu się zdobyć ciało młodego smoka, nie powiedział. Zjedzże w końcu tego królika, a nie gapisz się na mnie jak na "w pełni wyeksponowanego" diabła.
  23. Łupieżca z drwiącym uśmiechem na ustach wyrwał zakrzywiony nóż z już martwego ciała Diamentowego Psa. Puścił swoją ofiarę i odepchnął ją od siebie, przez co truchło bezwładnie uderzyło w ścianę chatki i osunęło się na ziemię, zostawiając za sobą szkarłatną smugę. Kuc podrzucił swoją broń i złapał ją w locie, nie przestając się uśmiechać. Odwrócił głowę w kierunku małej bezsilnej grupki innych psowatych, które przyglądały się mordowi z zimną nienawiścią, zaciskając do białości swoje wielkie łapy. - Ktoś chce do niego dołączyć? - rozbójnik machnął uzbrojonym kopytem na trupa, po czym zarechotał głośno i ruszył w bok, okrążając tłumek. - To właśnie się dzieje, kiedy ktoś próbuje się nam stawiać, rozumiecie?! - wrzeszczał z dziką radością, upojony strachem budzonym wśród mieszkańców miasteczka. Nie zdawał sobie sprawy, że Diamentowe Psy nigdy się go nie bały. Ich brak chęci do walki pochodził ze zwykłego, prostego rozsądku (choć powszechnie uważano tę rasę za mało inteligentną). Zbyt wielu zginęłoby w próbie przegnania bandy z okolicy, a nawet gdyby się to udało, kolejna czekała jedynie na okazję do zastąpienia starej. Oczywiście, znajdowali się tacy, których to nie obchodziło i nadal stawiali opór. Tego, co się z nimi działo, mieli przykład tuż przed sobą. - Powinniście się cieszyć! Wasze suki są tak brzydkie, że nawet półślepy Rat nie potrafi na nie patrzeć! - watażka kontynuował tyradę, co wywoływało śmiech wśród stojących z tyłu łupieżców. Jeden z nich bezwiednie podpalił łuczywo i wrzucił przez nieoszklone okno do jednej z chatek, po czym przyglądał się, jak płomienie pochłaniają dorobek czyjegoś życia. - Tak... Powinnyśmy was wyste... wyste... - nagle herszt zaciął się, nie potrafiąc wymówić za trudnego dla niego słowa. Zamlaskał parokrotnie. - Egg! - Wysterylizować, szefie. - odezwał się ktoś z pośród bandy. - Ha! Właśnie! Ale że, wy, idioci z natury, nie rozumiecie tak skomplikowanego słowa, wyjaśnię. - kuc przejechał kopytem po płazie zakrzywionego noża i zbliżył je do oka niczym jubiler diament, by sprawdzić, czy na pewno nie ma jakiejś skazy. - Tym waszym psim dziwkom powinno się rozpruwać cipy, wyciągać wszystko ze środka i zaszywać. Tak... - ponownie zarechotał, gdy przyszedł mu do głowy pomysł. - Co powiecie na to, panowie?! - ryknął i odwrócił się do swoich towarzyszy. - Spróbujemy tego na którejś z tych k... - nie zdołał dokończyć, głos uwiązł mu w gardle. Spoglądał z otwartymi ustami ponad głowy bandytów. A potem zaczął niekuco wrzeszczeć. Nie wszyscy grabieżcy zdążyli odwrócić. Pierwszego zmiotło potężne uderzenie starożytnej buławy. Łupieżca uderzył w lichą ścianę płonącej chatki, rozbił ją swoim ciałem w drzazgi i wleciał do środka inferna. Nawet jeśli krzyczał, nikt nie zwrócił na to uwagi. Szkielet Diamentowego Psa, trzymający się w całości wbrew wszelkim prawom rządzącymi tym światem,okuty w powgniatany pancerz i niosący w kościanych palcach okrytą pajęczynami żelazną maczugę, uniósł ponownie swój oręż, po czym zmiażdżył kolejnego bandytę. Tymczasem następnego nieumarły, władający dwoma zardzewiałymi toporami, wyłonił się z zaułka i wbił jedną z broni w czaszkę innego grabieżcy po samo stylisko. Nie kłopotał się z jej wyciąganiem, po prostu ruszył na bandę szybkim krokiem, ciągnąc za sobą truchło. Niektórzy członkowie bandy próbowali uciekać w zaułki, ale tam trafili na kolejnych wiecznych żołnierzy i ginęli pod ciosami ich starożytnej broni. Diamentowe Psy z przerażeniem i w bezruchu przyglądały się, jak ich przodkowie wyrzynają całą bandę ich dręczycieli, nie szczędząc nikogo. Ożywiły się dopiero, kiedy jeden ze szkieletów trafił starym, spróchniałym pniem używanym w roli broni, jej herszta w pierś. Prymitywny oręż pękł z trzaskiem, ale cios był na tyle silny, że odrzucił kuca daleko w tył. Prosto między tłum psowatych. Cóż, mieszkańcy często nosili przy sobie sierpy czy noże, do tego ich ras została obdarowana przez naturę szczątkowymi pazurami. Nikt nie zwracał uwagi na wrzaski rozrywanego żywcem na strzępy watażki. Spoglądałeś z chłodnym dystansem na pobojowisko ze szczytu kamiennej chatki, która posiadała na tyle mocny dach, że mogła cię utrzymać. Twoi nieumarli żołnierze wyrżnęli wszystkich bandytów i teraz stali bezczynnie, bez jakiegokolwiek zadania do wykonania. Czekały wiernie na twój rozkaz - w końcu byli jedynie zwykłymi szkieletami, bez żadnej dozy inteligencji. Tymczasem twoi poddani, po skończeniu z hersztem, zauważyli cię w końcu i przyglądali ci się z wielkimi oczami, szepcąc ze strachem między sobą, czekając na jakiś ruch z twojej strony.
×
×
  • Utwórz nowe...