I mi wypada się wypowiedzieć.
Co tu dużo gadać: było świetnie.
Co prawda, początek był nieco problematyczny, ponieważ na śmierć zapomniałem, że jako osoba niepełnoletnia potrzebuję zgody opiekuna na udział w meecie. Na szczęście szybko się rozwiązał dzięki telefonowi do siostry, aczkolwiek dziękuję za propozycję adopcji, jaką wtedy otrzymałem .
Po wejściu dostałem ujową plakietkę. Ujową, bo akurat dla mnie zabrakło standardowej z Twilight, więc dostałem zwykłą kartkę. Na szczęście Maker, zaradny jak zwykle, wytrzasnął skądś kolejny pakiet, więc po wyżydzeniu długopisu mogłem z dumą chodzić ze swoim nickiem na piersi.
Irwin i tak mnie nie poznał. Doceniam.
No, ale potem wykonałem piękne *z buta wjeżdżam* i wbiłem na prelekcję Psorasa. Przybyłbym szybciej, ale niestety sale posiadały nierzucające się w oczy oznakowania. No i co? No i było zarąbiście. Większość meeta przeleciała mi dyskusji o opowiadaniach, a więc ani sekunda czasu nie była stracona.
I tylu starych i nowych ludzi! Dolar, Niklas, Amol, Kingu, Madeleine, Cahan... Co mam wymieniać .
Cieszę się, że tym razem zorganizowano bufet.
Dobra, bo już pieprzę od rzeczy.
Streszczając, meet przeleciał mi na cudownych prelekcjach i jedzeniu tostów. I śmiania się z drzemiącego Dolara :3. W moim przypadku, mogę śmiało powiedzieć, że był to najlepszy "zlot", w jakim miałem okazję brać udział. Chcem więcej!
Oraz najważniejsze: nie wsiadłem do właściwego tramwaju, który jedzie w złą stronę, więc tym bardziej można meet uznać za duży sukces.
Pozdrawiam i Angel pedau.
Irwin nup.