Skocz do zawartości

Generalek

Brony
  • Zawartość

    1115
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Wszystko napisane przez Generalek

  1. Generalek

    Sytuacja na Ukrainie

    Fałsz. Dla twojej informacji, przed Malezyjczykami tym samym kanałem powietrznym, bodajże pół godziny wcześniej, leciał samolot innych linii lotniczych. A i te dwa loty nie były jedyne.
  2. Generalek

    Pytania dotyczące forum

    Profil > Edytuj profil > Sygnatura [img]link do obrazka[/img] Profil > Edytuj profil > Wygląd profillu *wybór pliku*
  3. No nie wiem, wykorzystywanie jej dla dobra państwa ? Wszyscy mówią, jacy wszyscy dyktatorzy są źli i w ogóle, a przecież zdarzyło się parę osób z władzą absolutną, które przyczyniły się do rozwoju państwa. I większość ludzi, mimo ich władzy absolutnej, ich uwielbiało. Demokracja jest niewiele lepszym systemem.
  4. Wszystkie romanse/shippingi (nadal nie rozumiem, jaka jest różnica) opierają się na tym samym tym samym schemacie, czasem z drobnymi modyfikacjami.
  5. Ultramarine przysłuchiwał się reprymendzie beznamiętnie, ze stoickim spokojem. Codex Astartes nakazywał bezwzględne posłuszeństwo wobec Inkwizycji, ale... nie szacunek. Widział zbyt wiele niszczonych planet, tylko dlatego, że na ich powierzchni znajdowano heretycki kult. Widział zbyt wielu obywateli Imperium, palonych żywcem wraz z rodzinami, ponieważ okoliczny gwardzista czcił potajemnie bogów Chaosu. Widział, co pozostało z zakonu Niebiańskich Lwów, gdy ten wszedł jej w drogę. Codex twierdził, że Inkwizycja nie powinna mieć nad sobą nikogo poza Imperatorem. Rohen nie kłócił się z tym. Lecz powinna dobierać swych członków rozważniej. Zwlekał sekundę, po czym cofnął się do szeregu, ponownie stając ramię w ramię z braćmi z innych zakonów. Skarcił się za swe myśli. Każdy Inkwizytor był Ręką Imperatora, której należy się bezgraniczny szacunek. Reprymenda mu się należała - nie powinno zachowywać się tak bezpośrednio wobec swoich przełożonych. Ot, kolejny dowód na niesłuszność szybkiego awansu. Z pewnością dłuższa służba wśród zwiadowców skutecznie wykorzeniłaby tę zuchwałość. Nad wyborem członków Inkwizycji czuwał sam Imperator, a jego osąd nie mógł być błędny. Widocznie kryło się za tym coś ważniejszego, coś, o czego dostrzeżeniu pokorni słudzy Złotego Tronu Terry nawet nie śmieli marzyć. Lecz jednak... Szamotał się w swoim wnętrzu podczas walki bezpośredniego, prostego żołnierza z oddanym wyznawcą Władcy Ludzkości. Moment później odprawa została zakończona i drużyna opuściła pomieszczenie, podążając za kapitanem Geleriusem. Rohen wyszedł ostatni, nie spojrzawszy na Inkwizytora, czy to z gniewu, czy z pokory. Podczas krótkiego marszu obserwował z uwagą mijane pokłady. Nie przyszło mu jeszcze nigdy znaleźć się na statku Inkwizycji. Do tej pory służył na wielu okrętach wojennych należących zarówno do Ultramarines, jak i Marynarki. Spodziewał się... większych różnic. Tymczasem okazało się, że "Wyrok Zagłady" posiada podobne wnętrze do "Zemsty Valina", oczywiście wyłączywszy brak wszechobecnych symboli zakonu Rohena. "Zemsta Valina"... Krążownik uderzeniowy 2. Kompanii Ultramarines, do której należał przez większość swej służby dla zakonu. To właśnie z tego okrętu spadli na głowy orków podczas Ataku na Black Reach, prowadzeni przez ich wspaniałego kapitana Sicariusa, by udaremnić zdobycie miasta Ghospora. Potem wyruszyli na polowanie - zwierzyną miał być tamtejszy wódz Waaagh!, Zanzag. W łowach przeszkodziły jednak błagania o pomoc resztek Sił Obrony Planetarnej, broniącej ulu Sulphora. Według Rohena Sicarius dokonał właściwego wyboru. Siły kompanii zawróciły i uratowały garnizon przez niechybną śmiercią. Chwała Imperatorowi, dwie drużyny zwiadowców, którym powierzono kontynuację poszukiwań, nie zawiodły. Dzięki ich wysiłkom, zlokalizowano centrum dowodzenia orków, znajdujące się w jaskini za bezimiennym wodospadem. Thunderhawk "Gladius" zaniósł tam główne siły Ultramarines, dokonując brawurowej akcji desantu wewnątrz bazy wroga. 2. Kompania, wspierana przez Terminatorów z 1., wytłukła zielonoskórych co do nogi. Żaden obcy nie przeżył. Poniesiony nostalgią Rohen wspominał dawną batalię przez resztę drogi. Wypadł ze swego transu dopiero tuż przed wejściem do okrętowej kaplicy. Jej wnętrze robiło wrażenie, szczególnie zważywszy na jej położenie. Podobnie bogate świątynie znajdowały się niemal we wszystkich przypadkach na powierzchni planety. Oczywiście, widział także i piękniejsze na głównych okrętach zakonnych, ale to nie ujmowało w niczym tej. Po chwili ukląkł na prawe kolano, powtarzając wersety modlitw i psalmów za Kapelanem. Po kilku litaniach Kapelan podszedł do każdego z drużyny, powtarzając śluby bitewne i wręczając im ich słowa wypisane na pergaminowych wstęgach. Rohen spoglądał przez moment na swoją, trzymaną na dłoniach ułożonych w koszyczek. Jego zbroi nie strzegły do tej pory żadne modlitwy czy relikwie. Nie zasługiwał na nie, w przeciwieństwie do swych braci. Odwracały jedynie uwagę Imperatora od osób, które faktycznie mogły coś osiągnąć ku chwale Terry. Taktyczny spojrzał na Kapelana, idącego do kolejnego Marine. Mimo wszystko, ten Mroczny Anioł chciał, żeby poniósł wersety tej przysięgi w walkę. Niech będzie. Jednym ruchem przylepił sobie zapisaną wstęgę do lewego naramiennika za pomocą czerwonego weksla. Na tę jedną misję. Potem przyda się komuś innemu. - Nie zapomnij o kapitanie, bracie. - rzucił.
  6. "Twój czas gry: 12 godzin" zainstalowałem DoWa II dopiero wczoraj ;-;.

    1. ....

      ....

      DoW II ssie

  7. Więc na tematy związane z weną schodzicie... http://mlppolska.pl/watek/8109-oneshotslice-of-liferomance-tw%C3%B3rca/ Moja opinia.
  8. Suprise! I'm back. With even more gripes.

  9. Marine przysłuchiwał się uważnie rozkazom, jednocześnie studiując holograficzną mapę przed sobą. Orkowie. Prymitywne, zielonoskóre stworzenia równie zrośnięte z wojną co bliźniaki syjamskie. Jedyne, w czym były dobre, to walka, reszta się dla nich nie liczyła. Można powiedzieć, że Rohen ich nienawidził. Nie, to złe słowo. Gardził nimi. W pewnym stopniu także lekceważył. Ot, kolejny skutek niedokończonego szkolenia. Jednakże... w tym wypadku coś mu nie pasowało. Orkowie zachowywali się zbyt nietypowo. Garną przecież do wszelkiej bijatyki, a planeta-świątynia nie ma często potężnej ochrony. Do tego znalezienie i zdobycie laboratorium Ordo Xenos... To na pewno nie był obiekt, którego położenie potrafi odkryć pierwszy lepszy rębacz. Tworząca się w sercu Ultramarine teoria nabierała kształtów i wyrazistości. Wystąpił na krok przed szereg. Szczerze mówiąc, brakowało mu w tym momencie jego wiernego hełmu, który ukryłby mu twarz przed wzrokiem innych Marines. Nie wstydził się - po prostu wolałby pozostać anonimowym sługą Imperatora. Zabójcze Drużyny formowano zwykle jedynie na czas pojedynczej misji. Zapewne ze swoimi nowymi towarzyszami nie dane mu było się spotkać już nigdy więcej. - Po pierwsze: chciałbym poprosić o udostępnienie nam zasobów okrętowej zbrojowni na czas misji. Co prawda, posiadamy własne uzbrojenie, jednakże specjalistyczna amunicja będąca w posiadaniu Ordo Xenos z pewnością ułatwi pokornym sługom Imperatora w wypełnieniu zadania w Jego chwalebne imię. - przesunął wzrokiem po twarzach wszystkich obecnych w pomieszczeniu. Jego drużyna miała się składać z Krwawego i Mrocznego Anioła oraz dwóch Kosmicznych Wilków. Obawiał się o powodzenie misji ze względu na ostatnią dwójkę. Zakon Kosmicznych Wilków był znany ze swej niesubordynacji i pogardy wobec przełożonych... oraz Codex Astartes. Wszyscy służyli jednemu Imperatorowi, ale... To miało być ciężkie przeżycie. Najbliżej jego serca znajdował się Prima Sangue. Rohen obawiał się jedynie o wadę geno-ziarna towarzysza. Codex nie wspominał, co robić w sytuacji wpadnięcia przez Krwawego Anioła w Czerwone Pragnienie lub Czarny Gniew. Rohen najmniej mógł powiedzieć o dowódcy, kapelanie Nicodemusie z Mrocznych Aniołów. Jego zakon szczerze nienawidził obcych i mutantów... których w Zabójczej Drużynie było trzech. Ultramarine nie podobało się takie podejście do sług Imperatora. To nie od nich zależało, czy urodzą się mutantami czy nie. Każdy ma prawo wiernie służyć Złotemu Tronowi Terry. - Po drugie... Zachowanie orków jest niezwykłe. Każdy zwyczajny herszt poprowadziłby swoją armię na Fesius II. Możliwe, że była to usterka w ich niezwykle prymitywnej technologii podróży kosmicznej... Jednakże zdobycie laboratorium temu przeczy. Skąd niby mieliby zdobyć informację o jego położeniu? Takie dane nie są dostępne dla zwykłych obywateli Imperium. Orkowie nie słuchają nikogo poza swymi hersztami, lecz wielokrotnie zdarzało im się być manipulowanymi przez inne rasy czy frakcje... Najczęściej Chaos. Sugeruję spróbować schwytać przywódcę zielonoskórych żywcem, ewentualnie najpierw przesłuchać na miejscu, a dopiero potem dokonać egzekucji. Jako Adeptus Astartes, a także Straż Śmierci pod jurysdykcją Inkwizycji mamy obowiązek sprawdzić, czy nie maczali w tym palców plugawi zdrajcy.
  10. Resonance Spojrzałem litościwie na płaczącą klacz przy fontannie. Największym grzechem ogiera było sprawić, by klacz płakała. Machnąłem mocniej skrzydłami w kierunku przeciwnym do lotu, błyskawicznie hamując i opadając powoli ku ziemi. Cóż, właśnie popełniałem głupstwo. Lata nauki dworskiej etykiety dawały o sobie znać. Może i nie nauczono mnie, jak powinienem zachować w takiej sytuacji, ale przekazano mi, nie, obudzono szacunek do płci przeciwnej. A ten właśnie szacunek nie pozwalał mi od tak sobie odlecieć. Wylądowałem z gracją na ziemi, po czym szybkim szarpnięciem zerwałem z oczu okulary. Ubrania zakładałem jedynie na specjalne okazje, dlatego już ulepszyłem swój wizjer, łącząc sznurkiem zauszniki, dzięki czemu mogłem go sobie swobodnie zawiesić na szyi. Złożyłem skrzydła wzdłuż ciała w swobodnej pozycji. Postąpiłem krok naprzód, po czym od razu zatrzymałem się. Nie przemyślałem zbytnio sytuacji. W końcu, co miałem zrobić? Spytać się, co się stało? Szeptać słówka pocieszenia? Społeczeństwie nie było miejsca dla takich jak ja. Mimo wszystko, winien byłem coś zrobić. Nie tylko dlatego, że już wylądowałem i nie mogłem uciec. Dlatego też, że ta klacz płakała. A moim obowiązkiem było jej pocieszenie. Ponownie ruszyłem, unosząc równocześnie prawe skrzydło i rozpościerając je pod kątem do ziemi. Okryłem nim pegaz niczym płaszczem, spoglądając na nią spod lekko przymkniętych powiek.
  11. Hue. Widzisz, miałem parę pomysłów na kartę i jednym z nich był właśnie Taktyczny Czarnych Templariuszy, grany tak... by w pewnym momencie wpakować reszcie Marines serię z boltera w plecy. Członek Ultramarines powstał jako odpowiedź na pierwotną kartę Amolka i miał być Konsyliarzem. Wiesz: "Ty to nazywasz medycyną?!". Do fuzji doszło dopiero pod koniec. Zasadniczo, tak długo musiałeś czekać na kartę tylko dlatego, że chciałem dać wolny wybór innym graczom (niepowtarzalność klasy i zakonu)(jak widać, nic to nie dało ). "Dla niego każdy sługa Imperatora zasługuje na drugą szansę, wyłączywszy wszelkie sługi Chaosu, które permanentnie się od niego odwróciły." Myślałem, że to dostatecznie wyjaśnia.
  12. Imię: Rohen Moran Zakon: Ultramarines Klasa: Marine Taktyczny Ranga w Drużynie: Brat Wygląd: Nawet po zmianie w członka Adeptus Astartes pozostał wysoki i szczupły. Oczywiście jak na Marine. Głowę pokrywa mu szczecina krótko obciętych blond włosów, pośród których można dostrzec pasma siwizny. Twarz ma kwadratową, o jasnej cerze i błękitnych oczach. Do prawdziwych piękności nie należy, jednakże z oblicza, które nie szpeci niemal żadna blizna, przypomina bardziej należącą do cywila niż wojskowego. Jedyna szrama jest widoczna na prawym policzku, ciągnąca się wzdłuż żuchwy z widocznymi zgrubieniami po szwach. W czoło nad zewnętrznym krańcem prawej brwi posiada wszczepiony pojedynczy implant. W walce używa Pancerza Wspomaganego Mark VII ze zmodyfikowanym dodatkowym kołnierzem pochodzącym z Mark VIII. Z prawego naramiennika, pod białym insygnium Ultramarines, zwisa herb przedstawiający martwego Tyranida, wskazujący, że właściciel przeżył Bitwę o Macragge. Po dołączeniu przez Marine do szeregów Straży Śmierci niemal całą zbroję obowiązkowo przemalowano na czarno, wyłączywszy aktualnie srebrną lewą rękę i wcześniej wspomniany naramiennik. Na życzenie brata hełm zmodyfikowano poprzez przymocowanie do lewego wizjera dodatkowego starożytnego sensora. Poza tym, pancerz wygląda, jakby niedawno zszedł z linii produkcyjnej i Marine jest dopiero jego pierwszym właścicielem – nie posiada żadnych, pozafabrycznych ozdób (nie licząc wcześniej wspomnianego herbu), takich jak litanie czy kolejne symbole przynależności do zakonu. Charakter: Jeśli chodzi o doświadczenie bojowe, Rohen jest neofitą. Tak przynajmniej uważa. Samo bycie Taktycznym Marine to dla niego swoisty dowód na to, że po prostu nie idzie mu jeszcze specjalnie dobrze w niczym. Ba, uważa, że nadal powinien służyć wśród zwiadowców zakonu, których trzon stanowią świeżo upieczeni kadeci. Myśli tak, mimo że brał udział już w wielu kampaniach mających miejsce w różnorodnych miejscach galaktyki. Prawdziwym doświadczeniem bojowym przewyższa tłumy braci starszych niekiedy o eony od niego, lecz zdania nie zmienia. Nie jest to sarkazm, lecz samokrytyka. Właśnie z jej powodu jego pancerz jest niemal pedantycznie czysty – według samego siebie nigdy nie wykazał się dostatecznie dobrze, by zasłużyć na dodatkowe psalmy czy nagrody. Wyjątek stanowił herb wiszący na jego naramienniku. Nie, w tym wypadku dar był dla niego niczym innym jak gorzkim wspomnieniem hańby, jaką według siebie się okrył. Mimo własnej „skromności”, pasującej bardziej do Mrocznego Anioła niż Ultramarine, Rohen zwykle zachowuje się przyjaźnie wobec innych sług Imperatora, zarówno Kosmicznych Marines jak i zwykłych ludzi. Można wręcz powiedzieć, że jest nieprofesjonalnie naiwny. Niejednokrotnie już uratował przed śmiercią swoim autorytetem dezertera z Gwardii Imperialnej, licząc, że potem staną ramię w ramię na polu bitwy, gromiąc wrogów ludzkości. Zazwyczaj się przeliczał. Dla niego każdy sługa Imperatora zasługuje na drugą szansę, wyłączywszy wszelkie sługi Chaosu, które permanentnie się od niego odwróciły. Nie brzmi to jak słowa prawdziwego Marine, prawda? Według niego też nie. W walce jednak udaje mu się wyłączyć tę żałosną, słabą litość, nie czuje żadnych wyrzutów sumienia. Gdy może, prosi przed walką o kapitulację. Oszczędza tych, którzy zrozumieli swoje zbrodnie przeciwko Złotemu Tronowi. Reszta ginie zmiażdżona pod jego butami (przez tę naiwność można rozpocząć wątek współpracy z Eldarami). Jak każdy Ultramarine, Rohen czuje głęboki respekt wobec Codex Astartes. Wierzy, zresztą nie bezpodstawnie, że to właśnie ich Patriarcha i jego dzieło przyczyniło się w największym stopniu do kreacji Imperium po Herezji Horusa. Złamanie jednej z jego zasad, nawet w najwspanialszych intencjach, jest pierwszym krokiem do absolutnej anarchii. Do herezji. Historia: Rohen nie pamięta, kim był przed stanięciem przed komisją rekrutacyjną. Czasem śni lub przypomina sobie fragmenty wspomnień dawnego życia. Jezioro otoczone łąką, chyba on i jakaś kobieta. Innym razem to płonące lasy i sunące powoli wysoko w górze heretyckie okręty. To jedynie dwa z wielu. Które faktycznie świadczyły o tym, kim kiedyś był, a które tworzyła energia Osnowy, brat nie wiedział. Nie kłopotał się z głowieniem. Pierwsze wspomnienia zaczynają się po wczepieniu w jego ciało Genoziarna i wszystkich koniecznych implantów, sprawiających, że fizycznie stał się Marine. Ogromny ból przemiany całego ciała, oślepiające światło lamp u sufitu i czuwający nad nim Konsyliarz. Potem nadszedł czas próbnej posługi pośród zwiadowców zakonu. Pamięta miesięczne marsze przez pustynie, dżungle, stepy, bagna. Pamięta naukę sztuki kamuflażu, walki wręcz, strzelectwa, surwiwalu i wielu innych. Pamięta zabijające go od wewnątrz pragnienie, huk i drżenie boltera wypluwającego rzeki ołowiu, ból dostania w szczękę od przeciwnika w sparingu, pieczenie setek malutkich ranek na całym ciele o przedzieranie się przez nieskończone chaszcze. Pamięta rozrąbany łeb pierwszego zabitego przez niego Orka. Pamięta zawarte przyjaźnie, wybuchy śmiechem, zmęczenie po treningu, otwarte wrogości. Aż do Bitwy o Macragge. Oddział zwiadowców stacjonował w systemie znajdującym się stosunkowo niedaleko od Macragge, kiedy Mistrz Zakonny Marneus Calgar postanowił wydać bitwę nadciągającej flocie Tyranidów, Behemotowi. Drużyna, jak inne pobliskie jednostki, została natychmiast wezwana przez przywódcę zakonu do obrony świata Ultramarines. Rohen i jego towarzysze, jako niepełnoprawni jeszcze Marines, zostali przydzieleni do Planetarnych Sił Obronnych i w efekcie do utworzonej drugiej armii. Po długiej walce na orbicie planety, kiedy siły inwazyjne Tyranidów wylądowały na planecie, Rohen znajdował się w polarnej fortecy na południu. Trudno było mu cokolwiek konkretniejszego powiedzieć o tym okresie. Niekończące się morze obrzydliwych insektopodobnych stworzeń. Ogłuszający huk setek bolterów, wypluwających z wnętrza oceany ołowiu. Wrzaski rozrywanych żywcem na strzępy. I ciągłe, powolne cofanie się coraz głębiej w fortecę, porzucanie barykad i martwych towarzyszy. Jakim cudem przetrwał, nie pamięta. Po prostu w pewnym momencie, niczym aniołowie Imperatora, z nieba przybyła 7. Kompania, po czym zaczęła wyrzynać pozostałych napastników. Wygrali. Rohen, wraz z pozostałymi dwoma zwiadowcami, którzy przetrwali bitwę, został w tempie przyśpieszonym awansowany na pełnoprawnego Kosmicznego Marine. Jednakże we własnej opinii nie zrobił nic wyjątkowego, dlatego nie uważa przyjęcia w szeregi Adeptus Astartes za zasłużoną nagrodę. Przez kolejne długie lata Marine służył w wielu różnorakich kampaniach Ultramarines, takich jak atak na Black Reach czy stłumienie rebelii na Tamari, we własnym mniemaniu nie przyczyniając się nigdy do żadnej wiktorii. Walczył już przeciwko Orkom, Chaosowi, Mrocznym Eldarom czy Tyranidom, jednakże zaledwie raz czy dwa przeciwko zwykłym Eldarom. Kiedy Straż Śmierci poszukiwała nowych członków wśród Ultramarines, bracia wybrali między innymi Rohena, który walczył już przeciwko niemal każdej liczącej się sile w galaktyce. Uznali, że jego rozległe doświadczenie bojowe w walce z obcymi skutecznie wspomoże Ordo Xenos. Rohen nie zgadzał się z tym wyborem. Jednakże, Straży Śmierci się nie odmawia. Broń: Standardowy zmodyfikowany bolter Kosmicznych Marines, wyposażony w dodatkowy celownik optyczny długodystansowy (luneta) oraz celownik laserowy. Pakiet dwóch granatów dymnych i jeden odłamkowy. Krótki nóż.
  13. Generalek

    [Zabawa] Zgadnij cytat!

    "Halsey. We need to find Halsey. She made you. She can fix you."
  14. Generalek

    Daj swoje foto :P

    Inspektor Generalek i jego wierny pomocnik Super Wiewiór to the rescue!
  15. Na pewno zagram! Kij, że jestem w Grecji i mam dostęp jedynie do neta z komórki - już się biorę za kartę. Imperator strzeże !
  16. >Czajnik Armor - Optimus Prime >Sombra - Megatron NIE. NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE, NIE... Really. Shining i Sombra nie mają ze sobą nic więcej wspólnego, niż bycie dobrym/złym guyem. Optimus jest w cholerę charyzmatyczny, inteligentny, itp. A Shining jest... Czajnikiem. I nic więcej. Jakbym miał kogoś z MLP porównać do Opika, to pasowałaby jedynie Celestia. Ale jest to podobieństwo pochodzące ze stosowania tych samych szablonów postaci w przypadku FiMa i większości serii Transformers. Transformerofag się wypowiedział. Amen.
  17. Generalek

    [Zabawa] Zgadnij cytat!

    Metal Gear Rising: Revengeance.
  18. Wyjazd do Grecji, żegnaj forume... na razie.

  19. Skąd niby wiadomo, że Luna wchodzi do snów i zwalcza koszmary wszystkim kucom? Tzn. oczywiście stara się, ale niekoniecznie jej się to udaje. Do tego nie każdy ma przecież koszmary codziennie. Nie znamy przecież liczby kuców w Equestrii, do tego może jeszcze dojść inne tempo czasu we śnie. No i nie znamy wszystkich umiejętności Księżniczek/alicornów. Kto wie, może Luna potrafi być w kilku miejscach snach naraz? Ludzie po specjalnych treningach są zdolni do myślenia o kilku rzeczach w tym samym czasie. I tak jej współczuję. Nigdy nie może "wyłączyć" mózgu ;-;.
  20. Nareszcie wziąłem się za pisanie.

×
×
  • Utwórz nowe...