Skocz do zawartości

Generalek

Brony
  • Zawartość

    1115
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Wszystko napisane przez Generalek

  1. Generalek

    Co aktualnie czytamy

    "Droga Królów" Brandona Sandersona.
  2. Generalek

    Wielkie Wyzwanie #1

    - CO... DO?!!! - wrzasnąłem, kiedy świat zniknął w ciemności. Na szczęście wyścigi wyrobiły we mnie coś w rodzaju pamięci przestrzennej - trzeba wiedzieć, co i gdzie się znajduje, nawet jeśli widziałeś to tylko przez moment. Źle założysz szerokość przejścia i już zahaczysz o nie skrzydłem, a wtedy w najlepszym wypadku połamiesz sobie kończyny lotne i żebra. Dzięki temu doświadczeniu wiedziałem dość dokładnie, gdzie aktualnie się znajdowałem we wszystkich trzech wymiarach. Z czwartym to nie miałem pojęcia, może właśnie walczyłem z nowym Władcą Czasu, kij to wie. Uderzyłem mocniej skrzydłami, wybijając się w górę i zaczynając nieregularnie wirować, by uniknąć ewentualnego ostrzału. Teoretycznie raczej nie posiadała żadnej broni dystansowej, ale skoro właśnie tak trochę złamała regulamin tego całego Starcia, to nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że pod ogonem ma muszkiet. Trzeba mi było jednak zanurzyć grot w toksynie paraliżującej, a nie w tym g... odpadku. Odbiłem na swoje prawo. To tam ciągnął prąd powietrzny, jego siła mogła pomóc mi nabrać prędkości, by jak najdalej odlecieć z miejsca pojedynku. Oczywiście, przy okazji skręcałem, wirowałem, przyśpieszałem, hamowałem... Nie chciałem dostać pociskiem. "Żyj, by walczyć dalej." Musiałem przeczekać działanie zaklęcia - walka na ślepo równała się samobójstwu.
  3. Z tego, co wiem, to żeby wejść na zorganizowane meety (a przynajmniej tak było na Wrocławskich), trzeba okazać dokument, który potwierdziłby dane tej osoby.
  4. Chwilka, ja tu ciągle jestem? Proszę o usunięcie z listy oraz ponowne wpisanie. Poszukuję osoby znającej łacinę, nie wymagam poziomu hiper-zaawansowanego. Powinna wystarczyć sama podstawa.
  5. Fizyka byłaby filozofią, gdyby nie matematyka. ~ Generalek

    1. WilczeK

      WilczeK

      Dobrze prawisz kolego.

  6. Czy będąc wojownikiem-medykiem muszę wybrać jedną z tych klas?
  7. Fajnie, tylko że antymateria nie miałaby prawa egzystować w Equestrii. Głównie dlatego, że to antymateria. Jej "niezliczone" pokłady energii polegają na tym, że gdy cząsteczki materii i antymaterii nawiążą kontakt, obydwie zmieniają się w czystą energię. Jest to powiązane z teorią Wielkiego Wybuchu. Wszechświat powstał dzięki niewyobrażalnej ilości energii, która zaczęła "rozpychać" rzeczywistość i rozpadać się na materię i antymaterię. Tak w dużym skrócie.
  8. Stwierdzam, że forum umiera na raka mózgu, a ja biorę w tym udział :D.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [5 więcej]
    2. WilczeK

      WilczeK

      A ja tam wolę tosty,nie to żeby kogoś to obchodziło...

    3. Alder

      Alder

      Na raka ale prostaty

    4. Marquise Fancypants di Coroni
  9. W sumie ciekawa koncepcja... kuce walczące o wolność dla swych zniewolonych braci i sióstr. Źródła magii?
  10. No tak, bo przecież wojny wygrywa się oddziałami Komando-Gromo-Specnazy-SAS-wstawjeszczejakąśrandomowąnazwę-Fok. W końcu posyłamy taką drużynę na kompletnie nieznany kontynent, na temat którego nic nie wiemy i nie mamy żadnych map jego terenu, ewentualnie jedynie ogólnokrajowe, zapisane w języku obcym ludzkości. W Quake'u się udało, to teraz na pewno też się uda!
  11. Generalek

    Transformers: Prime - recenzja

    Nie, raczej nie. Prime i filmy Michaela Baya to dwa zupełnie oddzielne uniwersa. W serialu opowiada o tym jeden z odcinków - "Operation: Bumblebee".
  12. Do czegoś takiego może dojść jedynie w przypadku istnienia kilku/kilkunastu przejść między światami. Jednakże każda strona jest w wypadku ataku na inny świat z góry skazana na porażkę, więc tu dochodzimy do konkluzji, że ta cała wojna nie ma sensu.
  13. To w końcu ludzkość atakuję Equestrię, czy Equestria atakuje ludzkość?
  14. Generalek

    Transformers: Prime - recenzja

    A dziękować :^). Autoboty nie są raczej przesadnie potężne. Vehicony to po prostu transformerowi szturmowcy - też mnie denerwuje ich bezużyteczność. Za to z "oryginalnymi" Conami bohaterowie mają większy problem i często wygrywają jedynie za pomocą jakiegoś fortela. Są nieśmiertlne, jednakże nie w znaczeniu, że nigdy nie obrywają. Zdarza się często, że dostają porządny wpiernicz. Jednakże rzadko ma to po prostu jakiekolwiek poważniejsze konsekwecje, niż jakieś porysowane szyby.
  15. Uwaga, temat zawiera dużą ilość grafik i fanboyostwa. I spieprzone formatowanie. Cóż, My Little Pony to niejedyny serial wydany pod patronatem Hasbro. Transformers: Prime to kolejna produkcja spod dość znanej marki Transformers, o której chyba nie muszę nikomu opowiadać. Jak zawsze, serial opowiada o losach wojny między Autobotami i Decepticonami. Na jego potrzeby stworzono nowe uniwersum, nazywane przez fanów Aligned Continuity, luźno powiązane fabularnie z grami od studia High Moon (War for Cybertron i Fall of Cybertron) oraz serią książek Alexandra C. Irvine. Akcja właściwa serii rozpoczyna się, gdy przebywające na Ziemi Decepticony rozpoczynają pierwsze od trzech lat działania. Ukrywające się z pomocą rządu amerykańskiego Autoboty naturalnie zaczynają im przeszkadzać. W wyniku jednej z takich akcji w wojnę obcych zostaje wciągniętych trójka nastolatków - Jack, Raphael i Miko. Czyli standardowy czynnik ludzki. Tyle słowem wstępu, czas wziąć się za konkrety. Zacznijmy od najbardziej trywialnych rzeczy: Oprawa graficzna Mówiąc krótko: jest bardzo dobrze. O ile poprzednie seriale Transformers były idealnymi przykładami, jak wygląda złe CGI, tak Prime pokazuje jedynie klasę. Animacja jest płynna, a modele szczegółowe i, co najważniejsze, żywe. Nie mamy do czynienia z nieruchawymi klocami. Postacie posiadają bogatą mimikę twarzy i gestykulację, które nadają im masę charakteru. Jeśli chodzi o design bohaterów, przypomina fuzję organicznych, karykaturalnych kształtów Animated i skomplikowanych ciał z filmów Michaela Baya. Teoretycznie nie powinno wyjść z tego połączenia nic dobrego, ale na szczęście w Prime się to udało, co widać na powyższym obrazku. Ba, tenże design stał moim ulubionym. Walki są dynamiczne oraz widowiskowe. Zazwyczaj w powietrzu lata mnóstwo pocisków, lecz te rzadko kiedy trafiają. Dominuje tu więc walka wręcz, przy której czuć masę i siłę Transformerów. Nie są na szczęście zrobione na jedno kopyto - każda pojedynek czy bitwa wygląda inaczej. Na wspomnienie zasługują również tła do opowieści o przeszłości Cybertronu. W pierwszych jest to zwykła animacja z serialu, jednakże później zostaje ona zastąpiona przez cudne obrazy, których przykład znajdziecie poniżej: Oprawa dźwiękowa Muzyka dotrzymuje kroku jakości animacji. Utwory pasują do siebie i łatwo przechodzą między sobą, zależnie czego wymaga sytuacja. Są przyjemne dla ucha, aczkolwiek śmiem wątpić, by którykolwiek z nich trafił na czyjeś MP3 (no chyba, że motyw przewodni). Cóż, nie jest to Gra o tron, prawda? Najważniejszą częścią oprawy dźwiękowej są jednak głosy postaci. I tu wypadło to fenomenalnie (mowa o oryginalnym, angielskim dubbingu). Do akcji po prawie trzydziestu latach (w 2014 roku świętowaliśmy 30. rocznicę wydania pierwszego odcinka G1, pierwszej kreskówki Transformers) powracają aktorzy-legendy: Peter Cullen i Frank Welker (odpowiednio Optimus Prime i Megatron z G1). Oczywiście, i teraz odgrywają role tychże kultowych postaci. Do pozostałych ról również zaprzęgnięto znamienite osoby, chociażby Steve'a Bluma i Darana Norrisa. Dzięki temu oraz bardzo dobrze napisanym dialogom, postacie nabierają wiele charakteru, a oglądanie ich rozmów to miód na serce. Lecz cóż - to trzeba usłyszeć na własne uszy. Fabuła Ta część serialu niekoniecznie podejdzie każdemu. Przede wszystkim: nieśmiertelność głównych bohaterów, Autobotów. Naprawdę, to chyba najbardziej irytujący element serialu. Na samym początku ogólny bilans nie wygląda dla nich za ciekawie - na Ziemi przebywa aktualnie szóstka Autobotów, Decepticony zaś można liczyć w tysiącach (niestety, niemal wszystkie to identycznie wyglądające Vehicony). W połowie pierwszego odcinka dochodzi do walki między dwójką Botów a parą szeregowych Conów. No i nasi herosi otrzymali srogi wpiernicz, który skończyłby się tragicznie, gdyby nie przybywające w odpowiednim momencie wsparcie. I tak oto zakończyliśmy temat jakiegokolwiek zagrożenia ze strony armii "złych". Jeszcze w tym samym odcinku dochodzi do kolejnej walki między Autobotami i Decepticonami, gdzie Vehicony pełnią już swoją wspaniałą rolę mięsa armatniego o celności szturmowców. Ich jedynym zadaniem jest umierać na rozmaite, wymyślne sposoby, czasem nawet zabawne. Im bliżej zakończenia serialu, tym jest to bardziej uwidocznione. Szczytem tego kuriozum jest scena z ostatniego odcinka serialu. Część drużyny Autobotów trafia do zamkniętego pomieszczenia, gdzie ciasno okrąża ich dobra pięćdziesiątka decepticońskich żołnierzy. W następnej scenie wszystkie Cony są martwe, a herosi stoją bez żadnego zadrapania dokładnie w tym samym miejscu, w którym stali. Fabularnym motywem przewodnim jest szukanie zaginionych na Ziemi cybertrońskich artefaktów. W wyniku tego większość odcinków opowiada raczej o dość luźno powiązanych ze sobą historiach. Naturalnie, taki artefakt zaraz po zdobyciu lądował w schowku i przypominano sobie o nim dopiero przy ważniejszych wydarzeniach. Na szczęście, ta "luźność fabularna" jest jedynie wrażeniem, bowiem wbrew pozorom historie te mają swój wpływ na fabułę. Niestety, przez dziewięćdziesiąt procent historii mamy do czynienia ze statusem quo. Gdy tylko któraś ze stron przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść, druga oczywiście robi coś, co wyrównuje jej szanse w konflikcie. I tak w kółko. Seria posiada dość mroczne i klimatyczne momenty, tyle, że twórcom zawsze brakowało, mówiąc kolokwialnie, "jaj", by pociągnąć jeden z takich wątków dłużej niż dwa, trzy odcinki. Gdy dzieje się coś niedobrego, nie martwcie się - wszystko zaraz wróci do normy. Najmocniejszą stroną fabuły są jak dla mnie pomysły. Wiele z nich czerpie ze wcześniejszych serii Transformers, jednakże serial serwuje je w nowej, odświeżonej wersji. Chociażby Ciemny Energon, wokół którego kręci się pierwszy sezon - jego oryginalny występ ma miejsce w grze Wojna o Cybertron, gdzie w zasadzie działa jedynie jako rodzaj broni biologicznej (jeśli można to tak nazwać) i dopakowanie Megatrona. W Prime zaś służy do zmieniania martwych Transformerów w robotyczne zombie... i nie tylko. Oczywiście, to dopiero pierwszy ze świetnych motywów. Postacie O tak, jeśli ktokolwiek poprosiłby mnie o podanie jednego powodu dla obejrzenia Prime, to odpowiedziałbym krótko: postacie. Dostajemy tutaj cudowną mieszaninę odświeżonych wersji postaci z poprzednich serii Transformers (Optimus, Ratchet, Megatron) oraz zupełnie nowych bohaterów, którzy ze swoimi poprzednikami mają wspólne jedynie imiona (Knockout, Breakdown). Jak już pisałem wcześniej, dzięki świetnemu dubbingowi, dialogom i mimice ciężko w ogóle stwierdzić, którego TFa lubisz najbardziej - tak przynajmniej jest w moim przypadku. Szykujcie się na osobny wywód dla każdego z robotów w ukryciu, zbytnio darzę je sympatię, żeby odpuścić sobie taką okazję. Zacznijmy od naszych herosów, czyli... Autoboty Dostajemy tutaj dość nowy, ale aktualnie dominujący model motywu "przetrwania". Mianowicie, Autoboty wojnę przegrały i teraz ocalali kryją się po całym kosmosie. Boli mnie jednak, że ze wszystkich możliwości, ziemska ekipa to praktycznie jednostki wybitne. Optimus to lider całej frakcji, Bumblebee i Arcee byli agentami wywiadu, Bulkhead należał do elitarnej jednostki komandosów, Wreckerów, a Ratchet... cóż, to Ratchet . Ot, dość zmarnowany potencjał. Gdy znacie się nieco na matmie i zsumujecie wymienione przeze mnie postacie, powinna wyjść wam piątka postaci. Tylu bohaterów zawiera bowiem na początku nasz heroiczny skład. Optimus Prime - przywódca naszych dzielnych Autobotów. Jest to ten sam stary Optimus z G1, jedynie w nowym ciele. Charyzmatyczny, skory do poświęceń, odważny, mądry, opanowany, pokorny, dobroduszny... Słowem: transformerowy Jezus i idol każdego przedszkolaka. Nie martwcie się: mimo swych niekończących się zalet (w fandomie nazywamy to "syndromem Prime'a") Optimus to postać, do której powinniście szybko nabrać sympatii. Tryb alternatywny: ciągnik siodłowy (czyt. ciężarówka). Arcee - nie będzie dużą przesadą, jeśli powiem, że jest ona w pewnym sensie głównym Botem serialu. To jej, przynajmniej w pierwszym sezonie, poświęca najwięcej czasu ekranowego. Nie bez powodu. Na całe szczęście fembotka (Transformer o żeńskiej płci) nie jest typową damą, którą trzeba ratować z opresji. I, bogom niech będą dzięki, nie dostaje wątku romantycznego! Arcee potrafi się o siebie zadbać i wielokrotnie to udowadnia. W drużynie pełni rolę czegoś w rodzaju ninja. Woli raczej sama rozwiązywać problemy, co na początku nie ułatwia jej kontaktów z jej podopiecznym, Jackiem. Tryb alternatywny: motocykl. Bumblebee - zwiadowca Autobotów i najmniej lubiana przeze mnie postać. Wynika to ze sposobu komunikacji skauta ze światem - po prostu buczy. Nie będę spoilować, dlaczego. Tak czy inaczej, Bot nie wyraża swoich poglądów za pomocą zrozumiałych dla widza słów, przez co wydaje się być raczej... płaska i nie za wiele mogę o niej powiedzieć. Opiekun Raphaela, który jako jedyny z ludzkich bohaterów go rozumie. Tryb alternatywny: samochód sportowy (wariacja na temat Camaro) Bulkhead - były członek Wreckerów i najsilniejszy z Autobotów (nie licząc, oczywiście, Optimusa). Fan heavy metalu i monster trucków. Mimo swej brutalnej przeszłości to łagodny i pogodny osobnik, opiekuńczy wobec swojej ludzkiej partnerki, Miko. Nie radzę jednak podchodzić na bliższą odległość, jeśli jesteś Conem, a życie Ci miłe, bo może się to skończyć nieprzyjemnym wbiciem w podłogę. Tryb alternatywny: samochód terenowy. Ratchet - jest medykiem Autobotów. Rzadko opuszcza schronienie bazy - wie, że marny z niego wojak, woli więc operować mostem ziemnym (teleport), zajmować się sprzętem i w razie konieczności zapewniać opiekę medyczną pozostałym członkom drużyny. Najprawdopodobniej najstarszy z Transformerów występujących w serialu. Dość zgryźliwy i dumny, na początku negatywnie nastawiony do sprawy obrony rasy ludzkiej. Najlepszy przyjaciel Optimusa i w zasadzie jego zastępca. Tryb alternatywny: ambulans na bazie samochodu terenowego. Ludzie W większości serii to dość wkurzający osobnicy, jednakże w przypadku Prime mogę uczciwie powiedzieć, że ich lubię. Mają swój wpływ na fabułę, nie za duży, ale też nie za mały. Jack - to najdojrzalszy z trójki głównych ludzkich bohaterów. Dobrze zna znaczenie słowa "odpowiedzialność" i wie, że włażenie w środek walki za Autobotami specjalnie mądrym pomysłem nie jest. Jako partner Arcee, zdarza mu się jednak trafić do akcji. Chyba jako jedyny zdaje sobie sprawę z konsekwencji zadawania się z kosmitami. Raphael - to typowy młodociany geniusz, który w pięć sekund potrafi włamać się do NASA. Wbrew początkowej niechęci Ratcheta, pomaga mu operować ludzkimi komputerami. Mimo swego intelektu, Raf wciąż jest dzieckiem, co widać po jego zachowaniu. Dość naiwny, ale również sympatyczny i dumny ze swoich umiejętności. Jako jedyny z ludzkich bohaterów potrafi porozumiewać się z Bumblebee. Miko to najmniej lubiana przeze mnie ludzka postać. Jest... irytująca. Zawsze pcha się tam, gdzie nie powinna, buntownicza, nagminnie ignoruje polecenia innych. Jak Bulkhead, jest fanem heavy metalu i monster trucków. Mimo wszystko, darzę ją sympatią, głównie przez dalsze odcinki, gdzie faktycznie ma swoje świetne momenty. Agent Fowler to łącznik między Autobotami a rządem amerykańskim. To często dzięki niemu miejsca, w które trafia ekipa herosów, zostały opuszczone przez ludzi z powodu tajemniczej ewakuacji. Na początku nie traktuje kontaktów z kosmitami jako specjalnej przyjemności, jednak z odcinka na odcinek nawiązuje coraz to mocniejsze więzy z drużyną. Decepticony O tak, to jest to, co Generalki lubią najbardziej. Te Transformery nie mają zbyt miłych zamiarów wobec Ziemi i niezbyt się z tym kryją. Oczywiście, jej podbój raczej im nie wychodzi, głównie dzięki interwencjom Autobotów. Bynajmniej nie są nieudacznikami. Jasne, mają na koncie mniej sukcesów od swoich zaprzysięgłych wrogów, ale jest to przypadłość większości antagonistów. Na pocieszenie, Cony posiadają w Prime świetne postacie, które należą do ścisłej czołówki moich ulubionych bohaterów we wszystkich seriach Transformers. Megatron - idealny przykład, jak powinna wyglądać postać złego lorda. Nie jest to kolejny choleryk, choć dość często jest zmuszony motywować swoich podwładnych w... niedelikatny sposób. Do tego ciężko zaliczyć go do osób o niskim ilorazie inteligencji. Przywódca Decepticonów jest przebiegły i potężny, wymaga tego od niego stanowisko - wielu już gotowało ząbki na jego tron. Megatron potrafi jednak dobrze manipulować zdrajcami w taki sposób, by ci zaczęli przeszkadzać sobie nawzajem. Jak to również bywa, lord należy do grona osób ambitnych i rządnych władzy - Ziemia to dla niego dopiero początek. Tryb alternatywny: cybertroński myśliwiec. Starscream - postać-cudo. Zastępca Megatrona, dowódca decepticońskiej armii. Rasowy zdrajca i intrygant, do tego tchórz, jakich mało. Przesiąknięty przebiegłością do szpiku swoich metalowych kości. No i oczywiście arogancki, co doprowadziło wiele jego planów do porażki. Serial mógłby być praktycznie o nim samym - świetny charakter, świetny głos, świetna, wyrazista mimika, świetne dialogi. Nie będę ukrywać, że jest moją ulubioną postacią. Jako jeden z nielicznych bohaterów przykłada wagę do swojego trybu alternatywnego - umiejętność lotu nie raz uratowała mu skórę, do widać, że latać lubi i się na tym zna. Tryb alternatywny: wariacja na temat myśliwca F-17. Soundwave - oficer łącznościowy Decepticonów, do tego najwierniejszy i najkompetentniejszy spośród ich szeregów - jedyna osoba, którą Megatron może prawdziwie nazwać przyjacielem. Przez całą serię Soundwave nie wypowiada żadnego słowa - porozumiewa się ze światem jedynie za pomocą ekranu zastępującego mu twarz oraz strzępków rozmów, które nagrywa. To, wraz jego wypraniem z emocji i dopasowanym trybem alternatywnym, tworzy świetną, klimatyczną otoczkę wokół Soundwave'a, za którą większość widzów go uwielbia. Jest to jedna z najlepszych reinkarnacji tej postaci, a przynajmniej w mojej w opinii. Tryb alternatywny: myśliwiec bezzałogowy. Knockout - chyba pierwszy w historii serialowy decepticoński medyk (nareszcie!). Choć bycie nim leży daleko w dole jego listy priorytetów. Bardziej zależy mu na byciu piękną, sportową bryką. Jest nie tylko samochodem - jest też samochodowym entuzjastą. Prędzej zainteresuje go własny, zarysowany lakier niż ranny towarzysz. Tak, Knockouta można określić jednym słowem: narcyz. Kocham tego gościa. Oczywiście, poza próżnością okazuje też inne cechy charakteru. Nie należy do najodważniejszych decepticońskich żołnierzy - walką zajmuje się jego asystent, Breakdown. Można nazwać go dość lojalnym, choć miał pewien epizod z próbą przejęcie władzy. Co ciekawe, Knockout jest wyraźnie zafascynowany ziemską kulturą, mimo że ludzie go odrzucają. Ba, nawet się z nimi ściga! Tryb alternatywny: samochód sportowy. Breakdown - cóż, asystent Knockouta nie jest raczej niedocenianym geniuszem - to typowy osiłek w szeregach decepticonów, który najpierw bije, potem myśli. W większości przypadków jednak jedynie bije, zostawiając myślenie swojemu szefowi. Mimo wszystko, Breakdowna idiotą nazwać nie można. Dodajmy, że to arcywróg Bulkheada, z którym ma na pieńku od zamierzchłej przeszłości. Jego prostolinijny charakter przypadł mi do gustu, aczkolwiek darzę go sympatią głównie za wątki z nim związane. Tryb alternatywny: samochód terenowy. Airachnid - jest Conem tylko dlatego, że Autoboty były zbyt szlachetne. W praktyce ma swoją frakcję głęboko w chłodnicy i pomaga jej tylko, kiedy musi, przynajmniej na początku. To łowczyni, która z chęcią dołączy Twoją głowę do swojej kolekcji trofeów, zaraz po tym, jak się z Tobą odpowiednio "zabawi". I nie, nie chodzi mi o przyjemne znaczenie tego słowa. Airachnid to zimnokrwista sadystka, która działa jedynie dla swojej korzyści, do tego intrygantka. A, i ma odnóża pająka na plecach, a więc trzymać się na odległość kontynentu. Na Cybertronie miała bliskie spotkanie z Arcee, które nie skończyło się zbyt szczęśliwie dla Autobotów. To właśnie przez nie partnerka Jacka woli samotność. Tryb alternatywny: śmigłowiec. Tyle o postaciach. Oczywiście, nie są to wszystkie postacie, jaką pojawiają się w serialu, jednak postanowiłem oszczędzić wam spoilerów. Nie martwcie się - nowi bohaterowie są równie dobrzy jak te, przynajmniej w mojej opinii. Podsumowanie Serię Transformers: Prime uważam za bardzo dobrą i godną polecenia. Jasne, ma swoje wady, jak np. irytująca bezużyteczność Vehiconów, ale w mojej opinii zalety sprawiają, że wybaczamy je serialowi. Uwielbiam bohaterów, uwielbiam motywy, uwielbiam design i animację. Prime to cudowny powiew świeżości w franczyzie Transformers i w zasadzie mój ulubiony serial. Mogę bezwzględnie polecić ją każdemu - mimo, że pewnie nie każdemu się spodoba. Jak najbardziej warto obejrzeć. Wystawiam 8,5/10.
  16. Wybaczcie ciągły brak odpisu. Próbuję skończyć pewną recenzję... I kończę ją od soboty.
  17. Poprzedzona jawną prowokacją z Twojej strony. Prawo (a w tym wypadku jego przedstawiciel, moderator) nie może prowokować do jego złamania. Dlatego, np. policja nie może proponować komuś łapówki tylko po to, żeby go ukarać. No chyba, że to tu działa na zasadzie "Użyszkodnik nie może, moderator - jak najbardziej!". Czy to nie jest tak, że forum jest dla użyszkodników, a nie użyszkodnicy dla forum ?
  18. Mam już zgodę od Regisa, pozostaje czekać na odpowiedź pozostałych.
  19. Regis, wspomóc Cię w opatrywaniu klaczy? Chciałbym przypomnieć, że moja postać, cóż, nie stroni od uciekania z walki, gdy zrobi się gorąco, a kilkuminutowe oślepienie raczej do takich sytuacji się zalicza. Proponuję coś w stylu: > Remedy ucieka z pola pojedynku, Wili rzuca się w pościg. Mimo wszystko nie jest pegazem, a teren to pustynia, więc chwilę jej to zajmie; > narcyz znajduje Calamity'ego i razem opatrują klacz/ew. zajmuje się tym Remedy, a Calamity dalej się pojedynkuje; > gdy stan klaczy rannej zostanie uznany za stabilny, na miejsce dociera Wili, a z pojedynku robi się swoiste 2 vs 2; Oczywiście, wszystko zależy od tego, czy pozostali gracze i Cava się zgodzą.
  20. Wiedziałem, że mam wybranego przeciwnika - nie wiedziałem po prostu, że lista na pierwszej stronie jest aktualizowana.
  21. Generalek

    Wielkie Wyzwanie #1

    Stanąłem twardo na wydmie, pozwalając sobie na chwilę podziwu. Arena była idealnie odwzorowana - choć w sumie ciężko spartolić podróbę pustyni. Kupa piasku i po robocie. Oznaczało to jednak, że po walce czekała mnie długa kąpiel, piach bardzo łatwo wchodził grzywę i lubił zostawać tam na dłużej. W przypadku pojedynku ciężko byłoby nie wzbić jego tumanów, w szczególności, jeśli chciałbym skorzystać z skrzydeł. - Następnym razem wybierzcie czystszą arenę. - rzuciłem z wyrzutem ku niebiosom, kierując słowa do domniemanych sędziów. Po chwili skierowałem wzrok na moją przeciwniczkę. Teleskopowy drzewiec stukotał o zbroję, gdy uspokajałem zszargane nerwy, uderzając włócznią o grzbiet. Oczywiście, robiłem to w taki sposób, by przypadkiem nie dotknąć ciała - aż tak lekkomyślny nie byłem. - Wiesz, nie musimy walczyć. - zacząłem bezwiednie konwersację, szykując na wypadek skrzydła do nagłego uniku, gdyby moja rozmówczyni postanowiła ją przerwać. Uśmiechnąłem się szelmowsko. - Wystarczy, że się teraz zabijesz, a żadne z nas nie będzie musiało brudzić sobie kopyt. - zaproponowałem. Po chwili westchnąłem i pokręciłem głową. - Żartuję. - nie pozwoliłem jej odpowiedzieć. Machnąłem kopytem trzymającym drzewiec, zdejmując go z grzbietu i od razu wydłużając na stosowną dla włóczni długość. - Nienawidzę, gdy ktoś ma ładniejszą sierść ode mnie. - wymierzyłem w jej stronę grot, poważniejąc. /Wili Magic Moment później ostrze wbiło się głęboko w piasek przede mną. Chwyciłem się drzewca obiema kopytami. - Czas ją nieco... ubrudzić! - zacząłem machać skrzydłami w stronę przeciwniczki, wzniecając chmurę pyłu, która szybko przemieszczała się w stronę klaczy. Jednorożec była pewnie magiem, więc mogła rozsiekać mnie na kawałki zanim dotarłbym na odpowiedni dystans, by zadać cios. Dlatego potrzebowałem zasłony dymnej. Szybko uniosłem się w powietrze i ukryłem się wewnątrz chmury. Nic nie widziałem, ale i ona nic nie wiedziała. Zakryłem kopytem pyszczek, nie pozwalając, żeby do oczu i ust dostał się piasek. Leciałem na oślep, polegając na kierunku uderzających w ciało ziaren. Chmura posuwała się tam, gdzie ją pchnąłem - ku klaczy.
  22. Ach...Dopiero zauważyłem, że jest jakaś lista .
  23. Tak? W takim razie przepraszam, czyżby chodziło o PW, które wysłała do mnie i Willi?
×
×
  • Utwórz nowe...