Przybyłem, zobaczyłem, zwiałem.
Zasadniczo, nie mam prawa się wypowiadać, bo nie byłem na całym meecie, ale co tam...
Nie ma to jak iść sobie ulicą na meeta i niemal od razu spotkać ekipę z forum w składzie Dolar, Chemik, Irwin czy Alberich... Naturalnie, dołączyłem się do tej wesołej grupki i razem udaliśmy się na miejsce spotkania, raczeni jakże eleganckimi żartami o czarnoskórych, Żydach, Cyganach, pierwiastkach i innych tym podobnych, które miały umilić nam podróż w deszczu. W domu kultury powitałali nas elyta organizatorzy, którzy grzecznie kazali nam stać bezczynnie do dziesiątej na otwarcie. Czas ten wykorzystaliśmy na wspólne rozmowy filozoficzne oraz integrowanie się z pozostałymi bronies. Gdy w końcu zostaliśmy wpuszczeni na sale, rozglądając się, trafiliśmy na stoiska, na których nielegalnie sprzedawano różne bardzo potrzebne do życia kucykowe gadżety, np. przypinki, plakaty, hamerykańskie figurki czy pluszaki (osobiście nic nie kupiłem, bo mój portfel przeżywał katusze już na CD-Action Expo). Skupieniu na ich oglądaniu, na początku nie zauważyliśmy rozpoczęcia wykładu Koguta o początkach wrocławskiego fandomu (później też nikt nie słuchał ). Po wykładzie mieliśmy chwilę przerwy, po czym przyszła na Dolara. Ten, zamiast narzucać wszystkim swoje przekonania, rozpoczął otwartą debatę na temat fanfików (w której bardzo skromny udział miała ma osoba). Zapamiętałem to jako najlepszą część spotkania, potem niestety było gorzej. Rozglądając się po salach, zauważyłem stoliki z przyborami artystycznymi i kartkami, przy których gawiedź wyżywała się, rysując kolorowe kucyki (z czego jedna dziewczyna jawnie clopa )(nawet Cygnus lepiej ode mnie rysuje ). Z tego, co wiem, w sali Carrot Top (czyt. pokoju o powierzchni 2 metrów kwadratowych) odbywały się różnego rodzaju zabawy związane z serialem, np. kalambury czy konkurs wiedzy. Zawsze była wypchana po brzegi, więc tam jedynie zaglądałem. W tym czasie odbywał się także wykład na temat modyfikacji związanych z MLP do gier. I tu moja relacja się zakończy...
Muszę przyznać, że o wiele lepiej czułem się na Ponymeecie dla Nowych. Tutaj po "wykładzie" Dolara zasadniczo prawie się nie odzywałem. Mimo, że spotykałem znajome twarze (i nicki), zwykle kończyło się jedynie na uściśnięciu dłoni. Brakowało mi miejsca, gdzie można byłoby na spokojnie usiąść i móc pogadać lub coś zjeść. No i bolał brak jedzenia. Oczywiście, nie wytykam wam, iż nie kupiliście wszystkim po dziesięć pizz, ale przydałaby się jakaś mapka na ścianie "Jak dojść do najbliższego sklepu" czy coś w tym guście.
Dla wszystkich, którzy zauważyli moją nieobecność po godzinie 14:30, śpieszę z wyjaśnieniem. Mianowicie pojechałem do siostry na obiad. Jednakże wracając na meeta, wsiadłem do właściwego tramwaja... tylko jadącego w przeciwnym kierunku. Wysiadłem dopiero o 18 .