I mamy przed sobą kolejny fik Verlaxa, który dawno temu czytałam, ale nie skomentowałam i nie wiedziałam, że autorem jest nasz drogi Mości Pan. Specjalnie dla Waszmości Verlaxa nie zabiję imć Dolara84, który coś zepsuł i teraz za to zapłaci.
Od czegóż by tu zacząć? Downfall jest kolejnym przykładem dobrej sztampy o upadku Luny. I nie ma w tym nic złego, ponieważ napisano go dobrze, czuć klimat, moc i mroczny nastrój tego opowiadania. To jest to. Sama historia dobrze do mnie przemawia i nie powoduje niesmaku, wręcz przeciwnie, swe uczucia opiszę jako nad wyraz pozytywne. Na pierwszej stronie nie czułam się jeszcze przekonana, od drugiej mnie wciągnęło.
A zatem, co mi się nie podobało? Przede wszystkim Tadeusz Soplica. Nienawidzę tej książki Mickiewicza i ponyfikacja jej fragmentu wywołała u mnie odruch sięgania po topór. Nie. Nie i jeszcze raz nie.
Kolejnym bykiem, tym razem Dolcza jest to:
Takie coś powstało, kiedy wypisałam wszystkie pogrubienia. Verlax mówi, że jest tam ukryta wiadomość. A tymczasem mamy bełkot.
Niemniej, tłumaczenie Downfall w wykonaniu imć Dolar84 uznaję naprawdę dobrym i przyjemnym, pomimo małych niedociągnięć. Polecam.