-
Zawartość
682 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Shey
-
White - Nie będzie z tej sytuacji dobrego wyjścia... - Powiedziała kręcąc głową. - Mój dom odpada - Westchnęła. - Ale wydaje mi się że Sinister może zaoferować jeden pokój dla niespodziewanego gościa - Skłaniała się bardziej ku drugiej opcji przedstawionej przez Crimson. - Obawiam się że nie uda nam się przejść niezauważonym przez gwardię. W Ponyville poszło gładko ale w Trottingham chyba nie masz aż tak dobrze przeanalizowanych rozkładów patroli... Chyba że się mylę - W tym momencie przypomniała sobie o pewnym fakcie. - I powinnam się umyć. Tuliłam podmieńca, wygnanego jednak to chyba nic nie zmienia i znowu będą znali każde miejsce gdzie się udam. Sinister - A z ciebie typowy gwardzista... - Zaśmiała się. - Masz coś między tymi uszami? - Spytała. - Już wyjaśniam... Nie sądzę że zasnę - Powiedziała trochę zła jakby to on obraził ją. - Po pierwsze jak słusznie zauważyłeś jestem dealerem. Po drugie, dealerem który sprzedał ci proszek na... Przypomnisz mi na co? - Mimo że znała odpowiedz dała mu szansę się wykazać. - Po trzecie, moja magia nie musi spać kiedy ja śpię. Może to brzmieć trochę dziwnie ale uwierz mi że tak po prostu jest... I nie chcesz żebym ci go pokazała - Mimowolnie znowu się uśmiechnęła na myśl tej paniki w barze gdyby nagle pojawił się tu Stalker. - Ale jesteś uroczy że próbujesz mi pomóc za to że uspokoiłam rozróbę - Zbliżyła swój pyszczek do jego i go delikatnie pocałowała w policzek. - To niecodzienne. Batty - Panie... Jak ci w ogóle na imię? - Tym razem pierwsza odezwała się Fire. - Z resztą, nie ważne. Możemy się przedstawić jak ujdziemy stąd żywi - Ciekawiło ją w zasadzie czy mogła spotkać tego gwardzistę już wcześniej i czy zagrała mu kiedyś na nerwach. - Jesteśmy w zbrojowni - Stwierdziła przy tym się drwiąco uśmiechając. - Nie sądzisz że odebranie tobie broni byłoby co najmniej średnio skuteczne? Z resztą jeśli któraś z tej bestii tutaj się wdarła lepiej żebyś nie szukał pukawki tylko od razu próbował ją zabić. Zgaduje że musimy jednak sobie zaufać ale dla komfortu warty będą po dwóch... - Wzruszyła ramionami wiedząc że od trzech do czterech z jej podwładnych i tak by nie spało. - Jesteśmy zdani tylko na siebie? - Spytała Peace Order'a gdy ten to stwierdził nie mając pełnego obrazu tej sytuacji. - Na zewnątrz zapewne gdzieś lata nasz okręt eskortowy wraz z czterdziestoma osobami - Widzieli kiedyś statek w powietrzu? - Pomyślała pytając siebie. - No cóż, najwyżej uznają że gadam jak potłuczona, no trudno. - Brzmi dumne ale to kupa drewnianego złomu z paroma wieżyczkami udającymi uzbrojenie. Nie sądzę jednak że nas skreślą szybciej niż po dwudziestu czterech godzinach, razem wiele przeszliśmy i tak po prostu nie odpuszczą... Batty tymczasem leżąc na podłodze wyjęła książkę która bez wątpienia musiała być starsza od niej. Gdy ją delikatnie kartowała dało się zauważyć że została zapisana od dwóch różnych kopyt... Kilkanaście pierwszych stron zawierało mapy, żadna z nich jednak nie przedstawiała Equestrii a każda kolejna została poświęcona na opis najróżniejszych zwierząt. Każda charakterystyka zawierała co najmniej dwa szkice, najczęściej jedną od frontu potwora i drugą od jego boku, typowe zachowania dla tego gatunku, miejsca występowania, zagrożenia i orientacyjne informacje na temat ile są warte poszczególne okazy lub ich fragmenty. - Kiedyś ją ukończę... - Powiedziała bardziej do siebie niż do konkretnej osoby w tym pomieszczeniu. - Te stwory, mają jakaś nazwę? - To pytanie zostało skierowane do gwardzisty. Jeśli ktoś miał wiedzieć to tylko on, nie czekała jednak na odpowiedz tylko przystąpiła do zapełniania kolejnej strony.
-
White - Masz racje - Stwierdziła White. - Gdybyś się spóźniła trzy sekundy nie wiem jakby to wyszło - Była świadoma że rzucenie zaklęcia teleportacji przy takim wyczerpaniu nie koniecznie było mądrym pomysłem... Z tego samego powodu zignorowała rany odniesione przez Crimson ponieważ chciała dojść do domu o własnych siłach. - Myślę że Sinister w tej chwili dobrze się bawi i jest osobą co sobie poradzi w tym miejscu - Rozejrzała się po czarnym rynku i ze smutkiem uznała że ten teren chyba nawet jej się podoba. - Wyglądała inaczej więc głowę masz jeszcze w porządku - Niestety nie można tego samego powiedzieć o twoim nosie i oku... - Pomyślała jak na razie będąc bezradna wobec tego faktu. - Poprosiłam Sinister na chwilę by pozmieniała barwy Pumpkin... Sama nie wiem czy ją zostawić czy nie. Z jednej strony przyszliśmy tu razem więc razem powinniśmy wrócić ale ona ma jeszcze sprawy do załatwienia - Wątpiła w to że dealerce udało się sprzedać towar w tym barze. - A ja marzę tylko o położeniu się do łóżka. Sinister - Pierwszy dobry powód żeby się stąd zmyć - Zauważyła Sinister gdy gwardzista stwierdził że w barze raczej już nie pozbędzie się towaru. - Słodziutki. Nie wiem bo nie jestem wszechwiedząca... - Powiedziała te słowa dosyć wolno leniwym głosem. - Ale jestem naćpana - Teraz nagle się uśmiechnęła. - Wiesz, gdy pijesz, palisz i ćpasz... Niekoniecznie w tej kolejności bo w innych też działa, sprawdzałam i polecam. Przychodzi taki moment że życie staje się piękne, rozpiera cie radość i masz ochotę tańczyć do muzyki którą słyszysz w głowie... To powód dla którego nie zwróciłam uwagi na dym jeśli ciebie to zastanowiło - Ślamazarnym ruchem obróciła głowę w kierunku barmana który się odezwał. - Zniknęły? - Spytała zaskoczona. Chyba naprawdę nie pamiętała momentu w którym pomagała White. - Uwierzę że mówisz prawdę - Nie zamierzała sprawdzać tego sama. - A jeśli nie to wrócę tu - Wstała i nie do końca prostą drogą skierowała się do wyjścia. - Miło było - Stwierdziła na odchodne ale ruszała się dosyć powolnie dając im jeszcze szanse na odpowiedz. Batty - Cóż - Stwierdziła na słowa niedowierzania gwardzisty. - Zgaduje że to jeszcze nie był jej czas... - Wzruszyła ramionami zastanawiając jak się teraz ten ogier czuje. Dokonała tego co jednorożec pełnej krwi nie umiał... Czy ten czyn mógł spowodować że zmieni poglądy które mu wpojono? - Jestem w stanie używać magii ale to nie tak że mam pełne możliwości - Zwróciła się do nowego członka ekipy jednak nie wytłumaczyła co ją ogranicza. - Nie przeszkadza mi to bo jakoś nauka czarów nigdy mnie nie bawiła... W zasadzie tylko dzięki uporowi Aegis cokolwiek umiem - Nagle usiadła na zimnej podłodze jakby poczuła się gorzej a po chwili zastanowienia zaczęła szukać czegoś w swojej torbie. - Taka klacz specjalizująca się w zaklęciach obronnych i leczniczych - Tutaj również nie podała pełnego wyjaśnienia. - Czy mamy coś miękkiego... - Teraz odezwała się Fire rozglądając się po pomieszczeniu. - Chyba nie będzie nic lepszego niż pusta skrzynia wypełniona papierem, może nie idealne ale lepsze niż nic - Po tych słowach przystąpiła do opróżniania jednej z nich z karabinów i zbieraniu wypełniacza. - Strefa mieszkalna gdzie są normalne materace raczej jest poza naszym zasięgiem - Próbowała przesunąć prowizoryczne łóżko bliżej otwartej przestrzeni ale szło to dosyć opornie. - Pomożesz mi? Jestem tylko pegazem który bez samolotu nic nie potrafi - Organiczny miotacz ognia może być? - Jeden z ogierów odpowiedział na pytanie dotyczące amunicji zapalającej kolejnym pytaniem. Dziwnym trafem akurat patrzył się na Kati która była młodym smokiem - Nada się? - Wiesz co - Stwierdziła z prowokacją w głosie. - Dawno go nie używałam i nie jestem pewna czy działa - Skłamała bo jakieś pół godziny temu spopieliła jedną z harpii. - Ale dobrze się składa bo brzmisz jakbyś chciał się przekonać - Eee, to ja może sprawdzę czy nie ma czegoś interesującego gdzieś dalej - Nieco speszony odszedł w głąb pomieszczenia. - Mam coś - Odezwał się drugi z ogierów i wyciągnął ze skrzyni jedną ze strzelb automatycznych o kalibrze 12 gauge oraz dwa naboje. - Czerwony to śrut, niebieski przeciwpancerny... A tam chyba są ciężkie karabiny maszynowe - Najwidoczniej wpadł na genialny pomysł by czytać oznaczenia paczek które zostały napisane po angielsku.
-
Batty - A ja kłusowniczą, poluje na zwierzęta a to wcale nie bliżej do leczenia - Spojrzała na niego poważnie. - I do tego jestem niedorobionym jednorożcem - Podniosła kopyto którym odgarnęła swoją grzywę odsłaniając mały róg. Z całą pewnością musiała mieć dystans do siebie mówiąc w ten sposób. - To się dzieje jak kucyk wyrucha nietoperza - Mniej gadania więcej działania... Ktoś tu umiera - Skarciła się w myślach i przystąpiła do dzieła skupiając się. Nigdy nie leczyła tak poważnej rany ale musiała chociaż spróbować... Ta gwardzistka z całą pewnością uratowała wiele osób swoją magią i poświęceniem a teraz był czas aby to w końcu ktoś pomógł jej. - Mam nadzieje że to się uda... - Powiedziała po czym rzuciła zaklęcie. Mimo wcześniej wypowiedzianych słów na temat nadziei wyglądało na to że również w nią wierzyła. - To miło z waszej strony - Odpowiedział jeden z ogierów szukających sprzętu. - Ale ostatni raz tu byliśmy kupę czasu temu więc i tak nie pamiętamy gdzie co leży - Wzruszył ramionami i w tym momencie do rozmowy włączyła się Fire. - Czy wejście do świątyni jest poza bazą? Jeśli tak w dzień możemy spróbować ją odbić. To miejsce zostało zbudowane tak by dać nam przewagę przy obronie. Jeśli jedynym wejściem nadal jest ten długi korytarz wystarczy że zamkniemy drzwi, trochę im zajmie zanim się przebiją a nawet gdy to zrobią ustawimy parę cekaemów na jego końcu. W tym czasie będziemy mogli chyba ogarnąć jakieś cięższe uzbrojenie...
-
Sinister - Jestem popularna? - Rozejrzała się zdziwiona i faktycznie coś było na rzeczy skoro większość osób spoglądało na nią. - Eh, wolałabym żebym im się kojarzyła z dobrym towarem a nie że jednym zaklęciem mogę zatrzymać całą grupę kucyków... -Pokręciła głową i znowu napiła się alkoholu. - Ale trudno się z nią spotkać co? - Dokończyła jego zdanie nie zwracając uwagi na dym. - Nie zamierzam dalej zgłębiać magii. Widzisz, to co osiągnęłam to chyba moje maksimum... Jednak mogłaby mnie ta Crystal poduczyć czarnej magii. Akurat w niej jestem dosyć słaba bo w międzyczasie moje źródło wiedzy się obraziło ale no cóż. Bywa. White - Co się dzieje? - Rzekła otwierając oczy i przerywając zaklęcie. - Ah, Crimson - Powiedziała widząc ją w nieco gorszym stanie niż zwykle. Złapała ją posłusznie za kopyto czując ulgę że jednak nie musi używać czaru teleportacji. - Nic się nie stało, ważne że jesteś - W momencie gdy jeden z ogierów prawie na nią wpadł lekko się odsunęła próbując wyminąć zderzenie ale na szczęście w ostatniej chwili zmienił kierunek w którym szedł. Znowu przypomniały jej się podmieńce... Batty W momencie gdy gwardzista wypowiedział słowa ,,Za dużo już zginęło'' zyskał uwagę Fire która przyglądała mu się z odmiennym spojrzeniem... Jakby było w nim więcej współczucia. Rozumiała jak ten ogier się teraz czuje... Reszta jednak nadal nie zwracała uwagi dalej otwierając kolejne skrzynie. Próbowali znaleźć coś o większej sile przebicia niż zwykłe karabiny maszynowe bo te nie wyglądały na zbyt skuteczne. - Ja bym zamknęła tą świątynie... - Powiedziała Batty wiedząc że ten pomysł spodoba się tylko Kati. - Co jak tym bestiom znudzi się najbliższa okolica i zaczną się rozprzestrzeniać? - Można było odnieść wrażenie że czuje się w obowiązku powstrzymać te stwory. - Ale dwudziestu gwardzistów... Nas jest mniej i skoro im się nie udało nam zapewne też. - Położyła nieprzytomnego ogiera na podłodze i zdjęła mu hełm chcąc ocenić jak mocno oberwał. - Mogę spróbować użyć zaklęcia leczącego na tej klaczy... - Powiedziała niezbyt pewnie. - Nie jestem jednak medykiem więc nie ufam swoim zdolnościom.
-
Batty - Złota rada - Stwierdziła Batty na słowa gwardzisty że nie potrzebnie tu przychodzili... - Wielka szkoda że nie rozłożyliście wielkiej płachty z napisem nie wchodzić, niewidzialne skurwysyny atakują - Było w tym dużo sarkazmu. Wiedziała że w sytuacji w której się znaleźli to ostatnie co powinno zostać zrobione. Gdy gwardzista i Peace Order znaleźli się w kolejnym pomieszczeniu z mnóstwem drewnianych skrzyń reszta grupy Fire rzuciła im raczej niemiłe spojrzenia. Nic nie mówiąc zaczęli przeszukiwać zbrojownie chcąc znaleźć broń i zbroje nadające się do użytku. - Mam jeszcze dwa pytania - Batty znowu odezwała się do gwardzisty. - Czy da się zamknąć ta świątynie i czego w niej szukaliście... Wydaje mi się że znasz odpowiedzi na te pytania skoro wcześniej użyłeś tych słów: Później opowiem wam tyle ile trzeba.
-
Sinister - Co tam śpiochy? - Powiedziała wychodząc z toalety a uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jej wzrok na chwilę zatrzymał się na ogierze który krzyczał że go okradziono a potem utkwił w barze do którego się skierowała. - Na czym skończyliśmy? - Spytała gwardzistę i barmana. - Nie zatrzymałam ich w czasie - Odpowiedziała po chwili zastanowienia na to co mówił ochroniarz gdy odchodziła. - Jeszcze nad nim nie panuje... - Nie zdradziła jednak co konkretnie zrobiła by pozostawić ich w niewiedzy. - Jeszcze... - Nie była pewna czy kiedykolwiek tego dokona ale po co odbierać sobie możliwości mówiąc że się nie uda? White - Wybacz że Sinister tak się zachowuje Pumpkin - Po raz pierwszy użyła jej imienia jak tylko je poznała. - Można powiedzieć że się przyjaźnimy ale pomogła tylko dlatego że ja jej również kiedyś pomogłam - Westchnęła robiąc przerwę. - Próbowałam ją nauczyć że warto pomagać bezinteresownie ale miała... Po prostu spotkała zbyt dużo nieodpowiednich kucyków w swoim życiu - A w szczególności Star - Pomyślała jednak tego nie powiedziała. Nie chciała zdradzać zbyt wiele na jej temat. - Do tego została obdarowana zbyt dużą mocą i czasami z nią sobie nie radzi - Pokręciła głową. - Ale i tak jest lepiej niż było - Szczerze mówiąc planowała wyjść główną salą licząc że zaklęcie podziała jeszcze chwilę... Ale krzyk "Okradziono mnie" skutecznie powiadomił że limit czasu się wyczerpał. - Masz chyba racje że nie możemy uciec w ten sposób... - Druga opcja? - Spytała w myślach sama siebie. - Teleportacja ale... To z trzydzieści albo czterdzieści metrów. Dwie osoby - To był główny problem ponieważ użycie zbiorowe tego zaklęcia było znacznie trudniejsze. - Dam radę? Muszę skoro nie ma innej drogi... - Mogę nas przenieść w okolice wyjścia magią - Powiedziała po chwili zastanowienia. - Jest jednak pewien problem... Dzisiaj już z niej sporo korzystałam a to już będzie nadużycie - Popatrzyła jej w oczy i zaczęła zbierać energię w rogu. - Może być ze mną krucho więc w razie czego się mną zaopiekuj - Nie zemdlej, nie możesz tego zrobić w tym miejscu - Tylko to miała w głowie gdy rzucała zaklęcie. Batty - Aaaa - Nie brzmiało to jak krzyk a raczej jakby się nad czymś zastanawiała. - Dobra, jebać - To było za dużo celów dla samotnego strzelca a ona sama nie zamierzała robić za bohatera. Obiecała że wróci żywa i zamierzała dotrzymać swojego słowa... Jednak jedna z bestii miała inne zdanie na ten temat i próbowała swojego szczęścia teleportując się zza drzwi a chwilę potem skoczyła w jej kierunku. Widząc to poczuła wyrzut adrenaliny a serce odpowiedziało przyśpieszonym pulsem. Nie wiele myśląc zrobiła unik obracając się na plecy, drugi bok by potem wstać na równe kopyta. Potwór spudłował i zarysował stalową podłogę oddzielając od niej sporych rozmiarów strugę. - Hę? - Odezwała się słysząc jeszcze innego kucyka. Kogoś kto nie był ani gwardzistą ani członkiem ich grupy. A ten skąd się wziął? - Pomyślała jednak nie mogła na niego poczekać w tym miejscu. Skoczyła na plecy potwora który teraz leżał na ziemi by się od nich odbić i dostać się do ogiera w wentylacji który wyciągał do niej kopyto. - Wątpiłeś we mnie? - Spytała go a potem odezwała się do nowego przybysza. - Choć tutaj bo cie zeżrą - Cofnęła się parę kroków by zrobić dla niego miejsce.
-
Sinister i White - Nada się - Sinister się uśmiechnęła i wyciągnęła liść z kopyt nieznajomej klaczy. - Najwyżej będziesz musiała potem podlewać swoją sierść - Wzruszyła ramionami jednocześnie rozrywając listek tak by otrzymać z niego ślady zieleni. - Nie martw się - Tym razem White odezwała się niej. - Potem ciebie odczaruje jak stąd wyjdziemy i będzie wszystko w porządku. - Myślisz że przyjmuje reklamacje? - Zaśmiała się do swojej przyjaciółki. Wyciągnęła kopyto przed siebie kładąc na nim zielony fragment by po chwili porwała go cienista ćma lecąca w kierunku swojego celu. Po chwili jednak rozerwała się i zmieniła kierunek lotu by trafić w grzywę oraz ogon. - Zielony i jasnoniebieski chyba bardziej się gryzą niż zielony i kremowy... - Nie była pewna. - Wygląda dobrze dla mnie - Powiedziała oceniając wygląd nieznajomej w jednym nowym kolorze. Po części ku jej niezadowoleniu niestety nie udało się zepsuć sprawy. - To czas na mnie, do zobaczenia - Dodała nie dając szansy innym na odpowiedz i wyszła z toalety. - Do zobaczenia - White odpowiedziała i zaraz potem wzdychnęła. - Czasami jej nienawidzę i to nie twoja wina - Nie chciała żeby czuła się problemem. - Jak masz właściwie na imię? Batty - Mówią że nadzieja umiera ostatnia - Skwitowała prowadząc ich do reszty grupy na słuch, strasznie hałasowali najwyraźniej próbując coś uruchomić. - Ale mówi się też że nadzieja jest matką głupich - Nie zamierzała go tym obrazić. Wróciła wspomnieniami gdzie sama maszerowała przez pustynię mimo że sprawa była beznadziejna. Zastanawiała się czy wtedy do przodu pchała ją właśnie ona czy wola życia... Najpewniej obydwie te rzeczy - Pomyślała. Gdyby miała tylko to pierwsze położyła by się na piachu, czekała by by ktoś ją uratował i to byłby jej koniec. Ona sama na ogół nigdy nie wystarcza... Tymczasem dotarli do elektrowni i weszła do środka widząc samą Firę. - Dobrze że jesteście - Odezwała się. - Nic tu nie działa więc nie spalimy ich żywcem, chyba będziemy musieli je wybić sztuka po sztucę... - Teraz zauważyła gwardzistę który niósł innego a Batty, o dziwo również miała jednego. - Nie ukrywam że wam się nie uda... Jak sobie teraz to wyobrażasz że będziemy walczyć z tymi stworami a jeszcze będziemy się obawiać że oni, ehem "przypadkiem" - Specjalnie zaakcentowała to słowo. - nas nie postrzelą? - Szczerze mówiąc to trochę wątpię że nadal będą pałać miłością do cesarzowej tak samo jak wcześniej po tym jak spisała ich na straty - Zerknęła na gwardzistę. - Mam racje? - Teraz z powrotem spojrzała na Fire. - Po za tym ma w stosunku do nas dług skoro ich uratowaliśmy. - Obyś miała rację - Odpowiedziała kręcąc głową wyraźnie nie ufając im. - No nic, nie możemy stracić więcej czasu - Wzleciała pod sufit i pokazała kopytem kwadratowy otwór w nim. - Pakować się do środka, dwadzieścia metrów czołgania się i jesteśmy w zbrojowni. Oby tam wszystko nie zgniło. - Pójdę ostatnia - Stwierdziła Batty wiedząc że jest najszybsza i w razie czego ma największe szanse by uciec. Oddała gwardzistę Fire która zniknęła w otworze wraz z nim po czym ona sama położyła się na podłodze by móc strzelać do bestii z większej odległości.
-
Sinister i White - Co chcesz? - Spytała się gdy otwierała drzwi od łazienki. Domyślała się że ma to związek z tą niewolnicą ale nie miała pewności co konkretnie. - Czemu jej nie wyprowadziłaś? - Zadała kolejne pytanie gdy ją zobaczyła. - Widziało ją zbyt wiele osób, zaraz by ktoś zacząłby zadawać niewygodne pytania - Powiedziała kręcąc głową. Czasami Sinister była dosyć trudna jeśli chodziło o pomoc. - Zmienisz jej barwy i jesteś wolna. - To znaczy że mnie aresztowałaś? - Zaśmiała się klepiąc White kopytem. - Już nie jesteś gwardzistką a nawet jeśli masz na to jakiś papier nikt go nie uzna. - Wydaje mi się że za dużo wypiłaś - Stwierdziła to co miała na myśli. - Pomożesz czy nie? Dodam że liczę na ciebie - Nie rozumiała jaki to był dla niej problem użyć jednego czy dwóch zaklęć... Może lubiła się droczyć po pijaku, to jedyna odpowiedz jaka przychodziła jej do głowy. - Nie mam ze sobą czegoś czego bym mogła użyć jako pigmentu - Wzruszyła ramionami. - Ale mogę z niej zrobić twoją kolorystyczną siostrę. Ta sama sierść, ta sama grzywa. - Odpada - Zawyrokowała prawie od razu. - Zbyt bardzo rzucało by się to w oczy - Pogłaskała Sinister po głowie. - Pod wpływem masz o połowę mniej ilorazu inteligencji? - To że nie jestem francuskim pieskiem nie znaczy że alkohol wypalił mi szare komórki... Czekaj, daj mi no chwilę pomyśleć... - Rozejrzała się po toalecie jakby czegoś szukając. - Mam! Pójdę po zawieszkę od kibla, założę się że jest koloru niebieskiego i będzie ładny, niebieski kucyk ziemski. - Sinister! - White była już tym wszystkim tak poddenerwowana że musiała podnieść głos. - Proszę cie o chwilę żebyś pomyślała z głową... Tak na poważnie i z rozsądkiem. Batty - Ała! - Batty krzyknęła czując dźwiękowy atak na swoje uszy. Nie było to miłe doznanie dla typowej osoby a to że dysponowała czulszym słuchem niż inni powodowało dodatkowe cierpienie - Dlaczego one tak zawsze muszą wyć w agonii, jakby nie mogły czasami sobie darować i po prostu zdechnąć. - A ty byś czasami mogła nie zepsuć rozrywki - Smoczyca skrzyżowała ręce i prychnęła. - Ta twoja pukawka jest za mocna, może spróbowałabyś kiedyś poradzić sobie bez niej? - Jest wystarczająca - Stwierdziła będąc nieco w szoku. Dwa takie strzały a nadal nie padł od razu, to znaczy że... - Pomyślała szybko licząc pozostałą amunicje. - Dziesięć w torbie, trzy w magazynku co daje jeszcze sześć i pół stwora. - W tej chwili spojrzała na dwa kryształy które straciły swój blask jednocześnie wspominając każdy moment w którym by się obeszła bez nich. Żałowała że wcześniej tak je marnowała. - Ogierze, czy my ci wyglądamy na kogoś z gwardii? - Spojrzała mu w oczy których odcień kojarzył jej się z grzywą White. - Nie jesteśmy po stronie Cesarzowej, ciężko również powiedzieć że kiedykolwiek byłam w Equestrii ale nie o tym teraz. Jesteśmy w tym bagnie razem - Podniosła magią ciało z wgniecionym hełmem i odwróciła się co było oznaką że tego drugiego spisała na straty. - I nie mamy medyka - Co prawda uczyła się kiedyś zaklęcia które leczyło rany ale nie ufała swoim umiejętnością w tej kwestii. Po za tym czas był na wagę złota a jej zajęło by to po prostu za długo. - Lord smoków może mi naskoczyć gdy go tu nie ma - Może Kati była odrobinę krnąbrna ale miała racje. - I chciałabym zobaczyć jak się tutaj by zmieścił... Grubas jeden. - Choć za mną - Zignorowała to co mówi smoczyca, na ogół był to dobry pomysł jednak przesadzanie z nim było niewskazane. - Jest nas trochę więcej i musimy dołączyć do reszty.
-
Sinister i White - Jestem ostatnią osobą z którą masz zamiar szukać wojny? - Odwróciła głowę w jego kierunku czując się doceniona. - A oddziały śmierci? Lub, co gorsza najpotężniejszy jednorożec w Equestrii... Crystal - Głupkowato zaśmiała się mimo swojej woli. - Postawiłeś mnie zajebiście wysoko biorąc pod uwagę fakt że nie widziałeś jeszcze wszystkiego ale jednak ograniczał mnie fakt że nie mogłam im zrobić prawdziwej krzywdy. Mimo wszystko nie śpieszy mi się zapoznanie z tym całym... Jak on miał? - Podrapała się kopytem po podbródku. - Ten typ co jest odpowiedzialny za ten cały burdel... Znaczy fort. - Sinister idziemy - Nagle do dyskusji dołączyła biała klacz, ta sama co przyszła tu z Crimson. - Potrzebuje... - Teraz zdała sobie sprawę że to zabrzmiało by dziwnie. - Nie ważne, chodź za mną na chwilę. - Dokąd i po co? - Spytała zdziwiona widocznie nie chcąc opuszczać towarzystwa w ilości dwóch ogierów. - Jest mi dobrze tu gdzie siedzę - Wzruszyła ramionami i położyła głowę na blacie baru dając do zrozumienia że ciężko będzie ją stąd ruszyć. - Nie każ mi tego wyjaśniać - Odpowiedziała lekko zrezygnowana. Nie chciała tego robić ale tutaj trzeba było użyć silniejszej perswazji. - Mam zacząć opowiadać o twoich największych wpadkach? - Uśmiechnęła się szczerze - Na przykład moja ulubiona z nich to ta jak grałaś na skrzypcach i jako struny wykorzystałaś... - Ani - Sinister przerwała White nie chcąc tego wspominać. - Słowa więcej. To wcale nie było zabawne - W jej głosie dało się wyczuć złość i irytacje, prawie pewnym było że gdyby wspominał to inny kucyk nie skończyło by się na ostrzeżeniu słownym. - Ten tłum mógł mnie zamordować a to nawet nie była moja wina... - Wstała z krzesła i ruszyła za białą klaczą która szła w kierunku łazienki. - Zaraz wracam mili panowie. Batty - Jednego mniej... - Stwierdziła z bólem Fire słysząc krzyk agonii, była niemal pewna że należał do ogiera który próbował uciekać. Akurat jego nie znała zbyt dobrze ale i tak ta strata bardzo ją bolała. W swoim życiu pożegnała już zbyt wielu towarzyszy broni. - Nie myśl o tym w tym momencie... - Teraz miała ważniejsze zadanie gdy dotarła do wejścia za którym był ich cel. Drzwi były zamknięte, był to pewien problem ale i dobra wiadomość ponieważ żadne z tych stworzeń nie miała prawa znaleźć się w środku. - Trzy i siedem - Powiedziała do siebie wciskając te cyfry. - Dwie moje ulubione... I trzydzieści siedem - Powtórzyła wcześniejszą kombinacje otrzymując czterocyfrowy kod. - Trzecia moja ulubiona - Wrota drgnęły wydając z siebie mało przyjemny dla ucha dźwięk, z całą pewnością nie widziały smaru od dobrych paru lat. Podniosły się jedynie na tyle by kucyk mógł się przecisnąć ale to zupełnie wystarczało. - Do środka - Obejrzała się za siebie i nasłuchiwała czy przypadkiem coś się na nich nie czai. Nie wyczuwając zagrożenia jako pierwsza wkroczyła do nowego, bezpieczniejszego pomieszczenia. Batty natomiast widząc szare stworzenie otworzyła usta ze zdziwienia. Co to za wynaturzenie? - Widziała wiele, mniej lub bardziej osobliwych potworów ale to jak dotychczas zajmowało pierwsze miejsce. - Nie jadły od miesięcy - Powiedziała oczywisty fakt ze zmartwieniem. Może i były wychudzone i prawdopodobnie słabsze z tego powodu ale zdawała sobie sprawę jak pragnienie głodu może opanować bestie sprawiając że z jeszcze większą motywacją walczą o pożywienie. - Ale z ciebie ładna paskuda - Teraz odezwała się Kati i nikt nie wiedział nie mógł być pewien czy to był komplement czy obelga. W tym czasie przeciwnik się obracał w jej kierunku a zaraz potem się na nią rzucił. Praktycznie od razu odskoczyła w bok nawet o tym nie myśląc. Zadziałał wyćwiczony odruch który był znacznie szybszy niż bardziej świadoma akcja. Batty natomiast korzystając z możliwości dwa razy nacisnęła spust swojej broni obawiając się że jeden nie wystarczy... Pierwszy ze skondensowanej magii przeznaczony na opancerzone cele miał trafić w czaszkę i poprzestawiać w mózgu wszystkie neurony. Drugi z mniej stabilnej energii został wycelowany między zęby, tak by wysoką temperaturą zdolną do zagotowania dwudziestu kilogramów molibdenu spopielić wszystko to co ma w środku.
-
Sinister - Nie będę bawiła się w drobne - Stwierdziła trochę ze złością i schowała zapłatę do torby. - Powiedzmy że po tym co tu zaszło wierzę w twoją uczciwość i mam nadzieje że się nie przejadę... - Powoli zaczynała odczuwać efekty alkoholu w połączeniu z marihuaną, sygnalizował to uśmiech na jej twarzy i mimo to że próbowała się powstrzymywać nic to nie dawało. Wiedziała że te dwie substancje razem nie stanowią dla niej dobrej synergii jednak zamierzała się jeszcze trochę napić... Przecież nie spaliłam tego skręta do końca - Rozbrzmiało w jej głowie i zadowoleniem zauważyła jak barman przynosi kolejną dawkę Tequili. - Wiesz co jest tragiczne w moim życiu? - Spytała jeszcze gwardzistę zanim swoją uwagę skupiła na czymś innym. - A z resztą, jebać to. Nie będę się wyżalać jakieś pierwszej lepszej osobie - Napiła się roztworu ze szklanki i to był jeden z niewielu momentów jak jej sztuczny uśmiech zniknął w charakterystycznym grymasie przy piciu mocnego alkoholu. - Nie przejmuje jej nawyków - Odpowiedziała prawie się śmiejąc do ogiera za ladą. - Po prostu nie masz w menu moich ulubionych używek to się zadowalam tym co jest... - Ponownie wzięła trunek w objęcia lewitacji jednak nie po by się napić... To byłoby o wiele za szybko na kolejny łyk, nie chciała tutaj umrzeć i wrócić do życia za parę godzin. Po prostu zamieszała płyn w kubku kolistymi ruchami przyglądając jak ta ciecz się zachowuje. - To znaczy skoro bójka wszystkiego nie zniszczyła za moją sprawą - Wskazała na siebie kopytem - To mogę uznać że moje zamówienie było gratis? - Usilnie zrobiła ładne oczka. - Po za tym... Co macie z tymi ostrzeżeniami? To słabo działa - Stwierdziła i odstawiła napój na ladę. - Podaj mi konkretny przykład jeśli naprawdę chcesz mnie nawrócić. White - To oczywista sprawa - Odpowiedziała na słowa klaczy patrząc na ogiera który wydawał się na pierwszy rzut oka martwy. Ile to jeszcze potrwa? - Była zdenerwowana. To wszystko wydarzyło się tak spontaniczne... I nie miała planu jak ją stąd wyprowadzić. Jak tylko ten staruch się ocknie zgłosi że ktoś go okradł, opisze wizerunek zguby a kara z którą słusznością można byłoby się kłócić za ten czyn w tym miejscu nie była miła. Po jej grzbiecie przebiegł dreszcz na myśl że mogłaby stracić kopyto czy co gorsza róg ale otrząsnęła się. To co robiła było właściwym zachowaniem i nie mogła pozwolić by strach spowodował że nagle się wycofa. - Jeśli wyjdziemy tak po prostu na zewnątrz to nie zadziała - Ściszyła głos by nie zwracać uwagi na siebie. - Zbyt wiele osób widziało ciebie na aukcji a ten ogier chyba zawiadomi gwardię że mu się zgubiłaś. Musimy zmienić twój wygląd... - White doznała pewnego olśnienia... Znała pewną osobę co potrafiła do zrobić w ciągu chwili tylko będą potrzebowali ustronnego miejsca by nikt tego nie widział. - Udaj się do toalety, wiem że nie ma stamtąd innego wyjścia ale nie będziemy go potrzebować. Nie bój się, nie opuszczę cie ale potrzebuje pomocy od kogoś innego... Dosłownie za minutę do ciebie wrócę - Po tych słowach udała się w kierunku Sinister by zaciągnąć ją w to samo miejsce i mogła użyć swojej magii. Miała nadzieje że ta klacz jej zaufa i wykona swoją część planu. Batty Samotny ogier który oddzielił się od grupy może i stchórzył... Ale chciał dobrze i nie myślał tylko o swojej skórze. Biegł w kierunku wyjścia z tego grobowca co sił w kopytach i nie zwolnił nawet na chwilę nawet gdy był dwa metry od wrót. Wykonał ślizg ledwo utrzymując równowagę i jego oczom ukazało się na powrót światło słońca oraz jego cel. Drewniany okręt po przejściach wraz z całą załogą. - Spieprzajcie stąd - Krzyknął tak głośno jak tylko pozwolił mu jego przyśpieszony oddech a potem dodał. - Ale poczekajcie na mnie! Tymczasem Batty wraz z resztą ekspedycji nieco wolniej ale stanowczo kontynuowali swoją drogę do elektrowni w opuszczonej bazie. Nie chcieli biegnąc uznając że w takim wypadku za nadto wystawiają się na atak z mroku przez niewidzialne stworzenia. Wszystko wydawało się w porządku ale do czasu... Każdy usłyszał dźwięk chrobotania przed którym ostrzegało nagranie zostawione przez gwardzistę zanim wydał swój ostatni oddech. Było jednak jeszcze coś, coś co budziło nadzieje. Wystrzały z karabinu świadczyły że ktoś tu jeszcze żył i dobrze byłoby go uratować. Może i był wrogiem ale w tym momencie obydwie strony mogły sobie pomóc nawzajem. - Lećcie do elektrowni, może go ocalę - Nie była pewna czy da radę, nie w chwili gdy nie wiedziała ile tych stworzeń go atakuje. Oddała swój pistolet jednemu z ogierów by w razie czego reszta miała większe szanse się obronić - Zbędne ryzyko, nie ma sensu w tym co robisz. - Odpowiedziała Fire jak cała grupa wpadła do hangaru który lata świetności miał za sobą jednak nadal robił wrażenie. Największy, nieukończony szkielet samolotu wyglądał że byłby w stanie zmieścić w sobie stodołę i oprócz tego parę innych, prawie ukończonych jednak znacznie mniejszych. Efekt psuły tylko ślady krwi, kurzu... I sporej wielkości głazy pochodzące z zapadniętego fragmentu stropu. Po chwili Batty wraz z Kati ignorując jej zdanie oddzieliła się od reszty idąc w kierunku hałasu. Nie mogła nic poradzić na ich decyzje więc po prostu kontynuowała swój plan.
-
Sinister Spojrzała z zaciekawieniem na gwardzistę a potem z dziwną satysfakcją na barmana... Czy jej celem było tylko zasianie strachu? - Są tu pewne zasady? - Spytała jakby te słowa ją uraziły. - Próbował mi zabrać towar - Wymierzyła cios z przedniego kopyta w brzuch a ofiara lekko się wzdrygnęła wyraźnie czując uderzenie jakby efekt znieczulający narkotyku powoli przestawał działać. - Oczywiście się spodziewałam że ktoś będzie na tyle głupi by spróbować - Wykonała kolejne uderzenie. - Na tyle głupi bo kto by się spodziewał że jednorożec afiszujący się z całym pakunkiem amfetaminy nie będzie miał czegoś w zanadrzu - Otworzyła mu za pomocą magii prawą powiekę tak by mógł zobaczyć kto się na nim znęca. - Ale dobrze by było go należycie ukarać by było mniej, następnych chętnych... - Broń którą do tej pory lewitowała koło siebie zrobiła zamach celując w ślepie jednak w ostatnim momencie nóż minął je o włos i z głośnym dźwiękiem wbił się w stół. - Ale masz szczęście bo barman wybrał dla ciebie lepszą opcję - Uśmiechnęła się w jego kierunku a potem ruszyła wprost do niego. Usiadła na jednym z krzeseł brzy barze i tak jakby wróciła do swoich spraw... To znaczy wyjęła wagę i odmierzała porcję narkotyku dla gwardzisty, przynajmniej do momentu gdy nie odezwała się znowu. - Em, jeszcze jedną tequilę bo tamtej nie dopiłam... White Gdy nieznajoma klacz niepewnie wstała i zapytała White z jakiego powodu stara się ją uwolnić od jej pana odrobinę posmutniała. Nie sądziła że takie pytanie padnie w takim momencie... Chwilę milczała zbierając myśli by potem dać zwięzłą odpowiedz. - Crystal nie jest i nigdy nie będzie autorytetem z którego będę czerpać przykład - Mówiła to będąc pewną swoich słów. Nie wyobrażała sobie scenariusza w którym by zmieniła zdanie. - Może uważać sobie co chce, nikt jej nie zabroni ale ja mam własne zdanie i brzmi ono następująco: Słabością jest uleganie swojej mocy, nie ważne czy to magia czy pieniądze - Spojrzała jej w oczy robiąc małą przerwę by wytłumaczyć o co jej chodziło. - A ulegasz jej w momencie gdy uznasz że wszystko ci wolno, właśnie tak jak w przypadku Crystal... Czy tego ogiera.
-
Sinister - Uspokoiłam tą hołotę - Zeskoczyła ze stołu i wskazała na siebie z dumą. - Poleżą sobie tak w błogiej przyjemności parę minut i może ochłoną - Wiedziała że większość z nich nadal ma świadomość a jej słowa z trudem do nich trafiają. Po chwili skierowała się do swojej paczki z amfetaminą i sprawdziła czy wszystko z nią w porządku. Wyglądało na to że nic się nie rozsypało. Podniosła lewitacją zarówno ogiera który jej groził jak i broń by położyć go na jednym z niewielu ocalałych stolików. Przyłożyła głowę do jego piersi i nagle znowu się odezwała - To bierzesz pan tą kreskę czy nie? - Powiedziała twardo dając gwardziście że oczekuje zwięzłej, stanowczej odpowiedzi. - Tak subtelne bicie serca... - Teraz mówiła jakby do siebie. - Tak łatwo byłoby je teraz zakończyć... - Przejechała ostrym przedmiotem po jego brzuchu tak by pozostawić ślad jednak nie zranić. - Co powinnam z tobą zrobić? Zabójstwo jednak byłoby za proste - Odwróciła wzrok w kierunku swojej torby - O wiele za proste, za krótko byś cierpiał - Uśmiechnęła się jednak jej wyraz twarzy nie świadczył o dobrych intencjach. Ujawniał za to że w jej głowie właśnie zrodził się bliżej nieokreślony złowieszczy pomysł. - Tylko który wybrać... Ty - Zwróciła się to barmana wskazując na niego kopytem. - Powiedz która cyfra bardziej ci się podoba - Zachichotała. - Jedynka czy dwójka? White - Posłuchaj mnie - Zwróciła się do niej łagodnym głosem nie chcąc jej bardziej wystraszyć. Wiedziała że samo to że została sprzedana ogierowi jako niewolnica było wystarczająco traumatyczne. Uwolniła ją od obroży najzwyczajniej w świecie teleportując ją z jej szyi na ziemie... Nie miała ochoty na szukanie kluczyka gdy nie miała najmniejszego pojęcia ile jeszcze potrwa zaklęcie Sinister. - Nie należysz już do niego - Zdeptała kopytem przedmiot uwłaszczający jej wolnej woli. - Nie możemy jednak tu zostać... Wstawaj i nie bój się, ze mną jesteś bezpieczna i zrobię wszystko by cie stąd wyprowadzić. Batty Wszyscy z uwagą słuchali głosu ogiera który wydobywał się z dyktafonu. Ciężko powiedzieć że napawał optymizmem ale Batty wydawała się nieco uspokojona... Prawdopodobnie dlatego że ten gwardzista wyjaśnił parę spraw o których nie mieli pojęcia. Po pierwsze nie walczą z czymś co jest niematerialne. Słyszała o stworach złożonych z magii i one były o wiele groźniejsze niż zwykła, organiczna zwierzyna... A po drugie - Dało się je zabić. Reszta, nie licząc Katii jednak była bardziej zdenerwowana i jeden z członków ekspedycji nie wytrzymał presji. - Spieprzamy stąd - Rzucił do wszystkich i w pośpiechu ruszył w kierunku wyjścia. - Tchórz - Katii krótko skwitowała i splunęła na metalową podłogę wyrażając swoja pogardę. - Na zewnątrz też są - Stwierdziła Batty wspominając harpię która zniknęła w wodzie. - Jeśli faktycznie są inteligentne odetną nam drogę ucieczki... Jesteśmy w gównie po uszy. - Dodała zastanawiając się nad opcjami. - Skoro nie uciekniemy mamy tylko jedną możliwość - Walczyć jednak... - Za mną - Teraz odezwała się Fire która wiedziała że bezczynność jest najgorsza... Batty dobrze myślała i analizowała sytuacje ale czasami brakowało jej szybkości działania ~ Spontaniczności. Lubiła dobrze przemyśleć sprawę jednak nie było to wskazane w momencie gdy w każdej chwili coś mogło na nich prawie znienacka wyskoczyć. Ruszyła w kierunku końca korytarza, tam gdzie znajdowało się działko służące do obrony by skręcić w prawo do hangaru. A stamtąd była już prosta droga do jednej z dwóch elektrowni tej bazy. - Idziemy do zbrojowni? - Spytała chcąc się dowiedzieć co planuje. Jednocześnie nasłuchiwała czy przypadkiem nie słyszy chrobotania o którym wspomniał gwardzista. To że ich nie widziała nie znaczyło że nie może oddać strzału celując przy pomocy echolokacji - Potrzebujemy lepszej broni jeśli mamy... - Nie, potrzebujemy zasilania. Nie wiemy ile ich tu jest i potrzebujemy spalić gniazdo... - Powiedziała na głos swoje założenia jednak teraz miała wątpliwości czy nie za wcześnie uznała że te stworzenia mają coś takiego. - Na filmach działa - Dodała sobie otuchy niezbyt dobrym argumentem ale to lepsze niż nic.
-
Sinister Ze spokojem spojrzała na miejscowego dealera rzucającego obelgami i posłała mu krzywy uśmiech. Wiedziała że prędzej czy później ktoś przyjdzie do niej z pretensjami ale nie spodziewała się że tak szybko...Czekała aż skończy swoją paplaninę ale sytuacja dosyć szybko się zaogniła... Krótko mówiąc Crimson zrobiła to znowu i prawdopodobnie bar znowu pójdzie do remontu. Nie zamierzała brać udziału w bójce, to nie było dla niej i przyglądała się chaosowi z dziwnym zadowoleniem. Przynajmniej do momentu aż ktoś nie postanowił spróbować swojego szczęścia. - To twoja szansa White - Odezwała się do niej czując na swoim boku ostry przedmiot. Odwróciła się teraz w kierunku napastnika i spojrzała mu w oczy. - Jesteś pewny że masz wystarczająco mocne karty? - Uniosła jedną brew a jej ciało poczynając od najbardziej zagrożonego miejsca zamieniło się w dym by po chwili zniknąć. Pojawiła się stojąc na stolę z dala od całego zamieszania... Co prawda zostawiła pakunek z amfetaminą ale była niemal pewna że go odzyska bo miała sposób na ogarnięcie tego burdelu. Szybko wyjęła butelkę z napisem Laudanum i dotknęła ją kopytem zwiększając kruchość szkła, moc i szybkość działania zawartego narkotyku... Po czym stłukła ją o kant stołu otrzymując setki szklanych pocisków nasączonych morfiną. Nieśmiertelnych w żaden sposób ale wystarczających by uszkodzić skórę i wprowadzić środek odurzający o niespotykanym działaniu uspokajającym. Odłamki powędrowały w tłum atakując plecy przeciwników z dala od delikatnych narządów takich jak oczy i omijając gwardzistę z którym rozmawiała... Nie chciała mieć problemów z tym tajemniczym Christianem. Szczególną uwagę jednak poświęciła ogierowi który wyprowadzał swoją niewolnice na smyczy a ona sama nie była celem zaklęcia. White Jak tylko ten ogier zaczął wtrącać swoje dwa grosze wiedziała że to nie skończy się dobrze... I nie myliła się gdy chwilę potem zobaczyła bójkę na cały bar. - O czym ty... - Nie zdążyła dokończyć Gdy Sinister zniknęła i został tylko pewien ogier z nożem. Rzuciła mu karcące spojrzenie i bez zastanowienia ruszyła w kierunku ogiera który wyprowadzał swoją niewolnicę omijając bijatykę. Nie miała pojęcia gdzie jest Crimson która mówiła że jej pomoże... Wyglądało na to że była zdana na siebie, zmęczona używaniem magii ale czuła że to jedyna okazja na uratowanie tej klaczy i wiedziała że nie może jej zawieść. Batty. - Sami również się powiesili na tych kablach? - Powiedziała Batty jakby była pewna że jednak coś tu jest... W przeciwieństwie do Katii i Fire. - Niezbyt tu miło... - Wygląd tego pomieszczenia był dosyć przerażający nawet dla klaczy która nie miała oporów przed skórowaniem zwierząt i zdobywaniu trofeum. - Zaczyna mi to przypominać jakiś film sci-fi o obcych... - Zaczęła Fire również czując się tutaj niekomfortowo i uważając by nie dotknąć kopytami zaschniętej krwi. - A na dodatek aktorzy to my. Teraz jestem zdania że nie powinniśmy opuszczać okrętu... - Dajcie spokój, dopóki tego nie widać nie może nas skrzywdzić - Odezwała się znowu pewna siebie Katii. - I wszystko da się zabić. - Nie wiem o czym mówisz bo nigdy takiego nie oglądałam - Stwierdziła Batty mówiąc dosyć oczywistą rzecz. - Ale kto normalny chciałby oglądać coś takiego dla rozrywki? - Spytała nie mogąc tego pojąć a chwilę potem zauważyła pewną rzecz. - Zaraz... To dyktafon? - Przyjrzała się i ostrożnie podszedła bliżej... Nie chciała od razu wyrwać tego z jego kopyta najpierw sprawdzając czy nie jest to połączone z zastawioną pułapką. Trochę irracjonalne zachowanie bo jakie stworzenie by było na tyle inteligentne by to wykonać ale przyzwyczajenie zrobiło swoje. Po chwili czujnego sprawdzania złapała urządzenie i spróbowała odtworzyć ostatnią nagraną wiadomość.
-
Sinister i White - Reaguje niezłe bo jestem zaprawiona w boju, lubię czuć ogień w przełyku... - Uśmiechnęła się szybko jej odpowiadając by potem zająć się klientem. - Ile chce za jedną kreskę? - Spytała retorycznie. - Hmm, jestem tu nowa a i tak nie przyszłam tu zarobić tylko zareklamować siebie i swój towar że nie sprzedaje syfu... Osiem bitów - Odpowiedziała po krótkim zastanowieniu. - Cena może się wydać podejrzana bo jakim cudem mi się to opłaca skoro to odrobinę ponad połowa normalnej ceny? Odpowiedź jest prosta. Mam darmową siłę roboczą - Ucięła temat. - A jeśli nadal uważacie że sprzedaje lewy towar - Spojrzała na innych zainteresowanych. - To się pieprzcie - Zabrała sprzed nosa gwardzisty plastikową podkładkę i wsypała zawartą na niej narkotyk do tequilii - Wasze zdrowie... - Powiedziała radośnie i wypiła łyk wzmocnionego alkoholu - Motorhead - Użyła ludzkiego określenia na osobę regularnie zażywającą amfetaminę. - To mogłoby być moje drugie imię.. White uważnie słuchała Crimson i na zdanie o zasadach się skrzywiła. Nie trzeba było geniusza by uświadomić sobie że się z tym nie zgadzała. - To akurat nie są reguły czy prawa - Stwierdziła odwracając głowę w jej kierunku. - Czy w kawiarni w Ponyville dzieją się takie rzeczy? Czy jest tam znak zakazu szczania i rzygania pod siebie? - Zrobiła chwilę przerwy na wzięcie małego łyka napoju. - Nie. Czy brak zasad to powód który pozwala zachowywać się jak zwierzęta? To mnie razi... A jeśli chodzi o twój plan zamieszania, myślę że już masz wystarczającą kartotekę tutaj. Po za tym to go nic nie nauczy, kupi sobie kolejną klacz niewolnice i nadal będzie zadowolony - Znowu spojrzała na tego ogiera zastanawiając się jak do tego doszło że został tak zdemoralizowany. - Zrobię to w sposób oficjalny. Wybacz, za długo pracowałam w gwardii by zmieniać metody. Batty - C-co wid-dzisz? - Wyjąkał ogier stojący na samym tyle w kierunku smoka. - Za sobą czy przed sobą? - Spytała - Bo jeśli chcesz podpytać co o tobie sądzę to nie będzie nic miłego... - Do rzeczy jaszczurko - Zdenerwowana Batty zaczęła tracić cierpliwość. - To nie pora by się popisywać pani nieustraszona. - Jaszczurko?! - Krzyknęła gniewnie ale zaraz złagodniała. - Jeśli powiedziałby to ten z tyłu już by skwierczał - Ogier o którym mówiła cofnął się jeszcze dwa kroki. - Więcej ciał, wygląda na to że uciekali na zewnątrz... Jeden skończył przebity własną włócznią a dwójka wisi pod sufitem, zostali czymś przywiązani - Podała dosyć rzeczowy opis. Taki jaki lubiła pewna klacz. - I jest napis... "OBŁĘD'' napisany krwią. - Pozabijali siebie sami? - Spytała Fire nie widząc innej opcji. - Ci gwardziści na zewnątrz też to mogli zrobić strzelając na oślep... - Być może... A być może jednak coś tutaj jest. Harpia nie zniknęła sama z siebie. Możemy wejść do środka i się przekonać... - Przełknęła ślinę i kontynuowała. - Tylko jak to spotkamy ktoś ma jakiś pomysł na zabicie tego? Nie sądzę że kulę się na coś tutaj zdadzą - Mimo to przeładowała swoją broń otwierając rewolwerowy magazynek i wymieniając dwa kryształy. - Pieprzenie - Teraz dodała swoje słowo Kati i schylając się weszła do środka bazy. - Piknik robicie? - Uważaj na... - Fire chciała ją ostrzec ale było za późno. Smok natrafił swoją nogą na przycisk aktywujący pułapkę i... Nic się nie stało. - Masz szczęście że te urządzenia są bez przeglądu od 10 lat. To jedyne wejście do bazy, korytarz długi na 80 metrów a na samym końcu znajduje się niezbyt miłe działko dla nieproszonych gości. - Wcześnie mówisz... - Kati jak dotąd bez cienia strachu straciła trochę pewności siebie. W zasadzie gdyby ten mechanizm zadziałał mogła by być martwa. - Coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć? - Tak - Stwierdziła Fire i również wkroczyła do środka. - Nie idź szybko i stawiaj małe kroki. Powiem gdy będzie trzeba coś ominąć ale zgaduje że większość pułapek zostało już zdetonowanych - W następnej kolejności weszła Batty z zaklęciem magicznym dającym światło by inni również mogli coś zobaczyć.
-
Sinister i White - Miała... - Odpowiedziała najpierw Crimson wyraźnie błądząc w wspomnieniach. - Ale ja ją trochę popsułam... - Mimo wszystko uśmiechnęła się. - Widzisz, pomagałam jej przy pędzeniu tego a reszta wioski miała stracha że klacz ze smykałką do czarnej magii może dodać coś od siebie... - Wróciła do zwijania skręta i z zadziwiającą sprawnością dokończyła go. - Co prawda mocno kusiło ale nie chciałam się mścić psując dzieło matki - Odpaliła papierosa z ciekawszym wnętrzem i zaciągnęła się. - Może i większy wyrok ale wystarczy nie dać się złapać co nie? - Wskazała kopytem na nią. - Chyba coś o tym wiesz - Wzięła kolejny łyk alkoholu znowu się przy tym krzywiąc ale odrobinę mniej niż poprzednim razem. - W zasadzie nigdy tego nie piłam czyli można powiedzieć że przeżyłam swój pierwszy raz z tequilą przy tobie - Parsknęła śmiechem nie mogąc wytrzymać i nagle o czymś sobie przypomniała. Klient nadal czekał. White za to słuchała Crimson i uważnie przyglądała się całej sytuacji. Gdy ogier uderzył tamtą klacz wystarczająco mocno by ta upadła na podłogę wyraz twarzy byłej gwardzistki się nie zmienił i mogło by się wydawać że jednak to jej nie ruszyło... - Jedyną osobą co zasługuje na tresurę w tym barze jest on sam - Rzekła twardo - I ci co szczają pod siebie - Dodała nie zapominając o tym fakcie. Nadal wpatrywała się w oprawcę niewinnej istoty nie przejmując się że może to dostrzec. - Naprawdę boli mnie to że nie mogę jej pomóc w tym momencie... - Tylko na chwilę spuściła go z oczu by napić się swojego drinka. - Świeżak co? - Spytała bez cienia złośliwości Sinister w momencie w którym White rozmawiała z Crimson. Mimo to wydawała się odrobinę rozczarowana, liczyła jednak na osobę która będzie bardziej znać się na rzeczy i która kupi większą ilość towaru... Nie zwykła handlować z klientami co nabywali narkotyki tylko na własny użytek. - Trzy z czterech rzeczy które zaproponowałam odpadają od razu - Zaczęła jakby chcąc go zmartwić. - Ale amfetamina będzie prawie idealna - Uśmiechnęła się do niego i wyjęła kilogramowy pakunek... - Pewnie nie wiesz jak działa - Zaczęła szukać w swojej torbie czegoś jeszcze i po chwili wydobyła prostokątny kawałek plastiku nakładając jedną, standardową dawkę. - Po tym poczujesz przyjemne, przyśpieszone bicie serca, zwiększoną koncentracje, brak potrzeby snu i jedzenia... - Z porcji narkotyku ułożyła kreskę i położyła przedmiot po jego stronie stołu. - Mniej więcej taką ilość bierze przeciętna osoba i będzie działać przez około dwie, trzy godziny jednak jeśli nigdy tego nie próbowałeś zalecam mniejszą dawkę... Bo nie ma róży bez kolców. Są efekty niepożądane takie jak uczucie chodzenia owadów po skórze czy urojenia prześladowcze. To pierwsze jest w zasadzie niegroźne a to drugie nie wystąpi jak nie przegniesz z ilością - Musiała go trochę nastraszyć, ona również była nowa i jeśli ten gwardzista zeświruje zaszkodzi jej wizerunkowi w tym miejscu jak inni się dowiedzą skąd ma towar. - Więc pytanie czy się decydujesz i jeśli tak to ile tego chcesz?
-
Sinister i White - Robiła ten wyrób na sprzedaż - Stwierdziła beznamiętnie. - A jak czasami zniknęła jej jedna butelka to na ogół tego nie zauważała... - Wzruszyła ramionami uśmiechając się przy tym. - Nie zajmowała się jednak tak bardzo narkotykami jak ja, to znaczy nie typowymi bo jest dużo ziół o działaniu odurzającym a nie ma ich w spisie. Dobra była, potrafiła odpowiednią mieszanką wyleczyć katar w dwa dni a wiadomo że on zawsze trwa siedem dni... W szczególności u ogierów - Zaśmiała się. - Skręcać się nauczyłam w zasadzie sama kiedy odkryłam że ze sprzedając narkotyki zarobię dużo więcej niż sprzedając chwasty - Sinister poczuła na siebie wzrok White i mimo że nic nie powiedziała wiedziała o co chodzi. - No co? - Spytała zaskoczona. - To ich wybór czy to kupują czy nie... Po za tym jak nie ja to kto inny a ja dbam o jakość i nie wciskam syfu który ma szansę zabić. Przynajmniej jeśli masz mózg i nie przedawkujesz tego w cholerę - Przerwała na chwilę skręcanie skręta i sięgneła po swoją Tequile. Nabrała odrobinę powietrza w płuca, wypiła łyk trunku i dopiero po wydechu się odezwała. - Ugh, kopie mocniej niż wódka - Przetarła usta kopytem i zauważyła że ktoś ma do niej interes. - Coś się znajdzie... - Zaczęła jakby chciała się trochę podroczyć. - Hah, wcale nie wzięłam całej torby - Przeszło jej przez głowę że ktoś może spróbować odebrać jej te dobra ale coś zabrało tą myśl... - Mam trawkę, amfetaminę, lsd i trochę opium w płynie. Kokainy niestety nie zabrałam, wszystko ostatnio wysłałam do Manehattanu i nie zdążyłam zrobić kolejnej porcji ale jeśli chcesz coś czego nie wymieniłam... - Zmrużyła oczy. - Zapytaj, mam też trochę mniej spotykanego towaru. White nadal siedziała zmęczona, ze złym humorem i trzymana przez Crimson. Tylko spojrzała się krzywo na Sinister gdy wspomniała o handlu narkotykami jednak nic nie powiedziała. W zasadzie wiedziała że ma rację, jak nie ona to kto inny a jej towarem przynajmniej nikt się nie zatruje... - Na razie nie stara się aż tak bardzo bym straciła kontrolę... - Odpowiedziała szeptem Crimson patrząc najpierw na nią a potem na skręta. - Ale jeśli zacznie zabawiać się z nią tutaj na oczach wszystkich to nie wiem co zrobię
-
Sinister i White - Spodziewałam się tego - Machnęła kopytem jakby to było nieistotne. - A nawet jeśli i tak nie byłaby lepsza od tej co robiła moja mama... - Trochę przygasła gdy wspomniała o tym ale w tej samej chwili skończyła skręcać jointa. Od razu go odpaliła, zaciągnęła się parę razy dymem i dobry humor powrócił zadziwiająco szybko... Prędzej niż by to wynikało z działania używki. - Mam jedną receptę na nerwowość i spięcie. Nazywa się... - Przerwała i z delikatnym uśmiechem szukała w myślach słowa które jej umykało. Przy okazji czuła jak napięte mięśnie przez dźwiganie reszty towaru wracają do normalnego stanu i przestają boleć. - Zielone z fioletowym to doskonałe połączenie na to - Podała Crimson swój medyczny wyrób uznając że nie będzie miała problemu z tym że już używał go kto inny i wyjmując drugą bibułkę zaczęła skręcać kolejnego. - Ah, tak - Biała klacz odparła na słowa ogiera w ten sposób uznając że szkoda języka by wypowiedzieć co o tym sądzi. Chwilę potem jak na nieszczęście właśnie zauważyła jednego, skrajnie pijanego kucyka oddającego mocz pod siebie... Odwróciła głowę w innym kierunku i przysłoniła kopytem jedno oko nie chcąc na to patrzeć. W międzyczasie barman przyniósł zamówienie i White, podobnie jak Crimson nie mogła doczekać się by go skosztować uznając że odrobinę pod wpływem alkoholu lepiej zniesie to miejsce. - Mam nadzieje że... - Nie dane było jej dokończyć ponieważ poczuła że ktoś ją złapał pod stołem. Zdziwiona spojrzała się na Burn a potem rozejrzała się po pomieszczeniu szukając przyczyny jej zachowania. Nie zajęło to zbyt długo by doskonale zrozumiała o co chodzi. - To ten ogier - Stwierdziła ze złością w głosie. - Ma pieniądze i wydaje mu się że mu wszystko wolno... - Pokręciła głową. - Albo przynajmniej tyle na ile mu starczy portfela - Złapała magią swojego drinka i wzięła delikatnego łyka nie zważając na wcześniejsze obawy że ktoś z obsługi mógł dodać coś od siebie do whisky. Nic nie wskazywało na to że zamierza wyrwać się z uścisku Crimson. Batty - Też czujecie się obserwowani? - Batty spytała z niepokojem czując jak serce podchodzi jej do gardła. Rzadko kiedy się bała... Tak naprawdę strach w niej wzbudzało tylko to czego nie znała. - Nic dziwnego - Stwierdziła Fire która szła jako druga zaraz za Kati. - Taka okolica sprzyja takiemu uczuciu - Również była zdenerwowana i gwałtownie machała ogonem. - Strach was obleciał? - Głos smoka był raczej kpiący. - Dopóki mnie coś nie ugryzie nie uwierzę że coś tutaj jest - Gdy dotarła do drzwi schyliła się i zajrzała do środka nie zważając na przykry zapach. Jako jedyna miała zdolność widzenia przy sporym braku oświetlenia. - Da się to szerzej otworzyć? - Kłusowniczka zignorowała słowa poprzedniczki zadając pytanie pegazowi. - Lepiej jest mieć bezproblemową drogę ucieczki... - Raczej nie... - Odpowiedziała Fire kręcąc głową. - Zgaduje że zasilanie padło, najpierw trzeba byłoby je przywrócić włączając jedną z turbin i mieć nadzieje że kable są nietknięte. Te drzwi sporo ważą, to jednak trzydzieści centymetrów stali.
-
Sinister i White - W takim razie może co nieco opowiesz mi o niej na zapleczu? - Powiedziała zalotnym głosem i nieco zmrużyła oczy... Po chwili kontynuowała jakby przed momentem nie padła żadna propozycja. - Pojadę po klasyku z moich stron - Ze swoich toreb wyjęła bibułkę i marihuanę z widocznym dodatkiem innych ziół. - Macie tutaj wódkę robioną na pokrzywach? - Spytała wiedząc że są raczej marne szanse na to. - A jeśli nie macie tego syfu to niech będzie ta tequila, nie wiem jak to się stało ale nigdy jej nie próbowałam więc teraz najwyżej będzie ten pierwszy raz - Uśmiechnęła się wypowiadając ostatnie dwa słowa i odwróciła się w stronę Crimson. - Też ci skręcić? - Ja dziękuje... - White odparła ogierowi wiedząc że nie wzięła ze sobą więcej gotówki niż parę monet. Było jej trochę głupio z tego powodu ale naprawdę nie spodziewała się wypadu do kawiarni a co dopiero w takie miejsce. - Po za tym ja rozumiem że to czarny rynek, brak zasad przyjętych przez ogół i kultury osobistej... Ale czy mógłbyś rozważyć wprowadzenie chociaż jednej? - Spytała i zanim kontynuowała zrobiła małą przerwę. - Brzmi ona nie szczać pod siebie. - Nie no - Tak szybko jak zaczęła mówić sama sobie przerwała by polizać bibułkę która bez odrobiny wilgoci się po prostu nie sklei. - Nie wygłupiaj się i zamów coś - Kiwnęła jej głową by się nie martwiła o rachunek. - W takim razie... - Co prawda rzadko w ogóle piła alkohol a jak już to najczęściej wino i była niepocieszona tym że mają z nim problemy. - Cola z dodatkiem delikatnej w smaku whisky. Najlepiej Tullamore Dew - Nie zamierzała się spić ale odrobina na rozluźnienie jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Batty Każdy rozglądał się dookoła próbując coś zobaczyć... Mimo że okolica wydawała się nienaturalnie martwa i nieprzyjemna nie wydawało się że coś im grozi jednak nikt nie czuł się bezpiecznie. Dużo osób widziało jak ciało martwej harpii jakby rozpłynęło się w powietrzu... - Ja... - Batty znowu się odezwała po chwili ciszy i czuła na sobie wzrok wieli kucyków. - Nie spotkałam się z niczym podobnym... - Pokręciła głową wiedząc że jeśli tutaj coś jest nie wie jak sobie z tym poradzić. - Mam przeczucie że powinniśmy stąd odlecieć tak samo jak te harpie. - Nie lecieliśmy taki kawał by teraz zawrócić - Odezwała się Fire która wyszła zza sterów i zatrzymała się na dziobie okrętu. - Sprawdźmy co jest w środku... - Wskazała kopytem na wejście do dawnej bazy buntowników. - Może ta harpia na chwilę starczy temu drapieżnikowi. - Nie jestem przekonana że... - Chciała powiedzieć coś więcej jednak Kati która przyleciała przerwała jej. - Co jest? - Spytała widząc że wszyscy mają jakieś niewyjaśnione opory przed zejściem na ląd. - Będziemy tak sterczeć? - Chcesz iść pierwsza to proszę bardzo - W tym momencie odebrała swój pistolet od innego kucyka i uzupełniła amunicje chowając dwa dodatkowe pociski do uchwytu broni. - Coś tutaj jest... Ci gwardziści nie zabili się sami a harpie również tego nie zrobiły... - Proponuje zebrać parę osób i udać się do środka. Kati pójdzie pierwsza skoro chce, ja bo najlepiej znam rozkład pomieszczeń tej bazy, Batty bo ma najlepszą broń i słuch - Wyjawiła swój pomysł. Naprawdę jej zależało by się nie poddać i nie zawrócić z podkulonym ogonem. - I dwóch lub trzech innych kucyków jakbyśmy coś spotkali... - Nadal uważam że to głupi pomysł... - Jednorożec z genami kucoperza znowu wyraził swoje wątpliwości. - Ale w zasadzie chciałabym się dowiedzieć co to...
-
White i Sinister White Była w stanie zignorować wiele rzeczy. Hazard? Nic strasznego, przecież ten kto nie chce przegrać fortuny w karty nie musi brać w tym udziału. Bójki również nie wymykały się ponad jej zrozumienie. Obydwie strony liczą że wygrają a niektórzy robią to dla zabawy czy sportu. W tej sytuacji osoby postronne również mogą się w to nie mieszać jeśli nie chcą. Problem pojawiał się dopiero przy tym kucyku... Ona nie chciała zostać sprzedana i nie mogła nic na to poradzić. Krótko mówiąc to był sposób by zdenerwować White. Wracając do baru zapach alkoholu i dymu papierosowego który się tu unosił nie był jej obcy ale odór moczu to inna kwestia. Naprawdę? - Rozbrzmiało w głowie białej klaczy. - Jak można się tak schlać żeby zapomnieć pójść do toalety... - Nawet nie brała pod uwagę że ktoś mógł to zrobić z lenistwa. Cofnęła lekko nos nie chcąc wąchać tego zapachu i jednocześnie przypomniała sobie podobną sytuacje. Już raz stchórzyła i nie zamierzała zrobić tego ponownie. - W zasadzie to nie odór rozkładającego się ciała... - Westchnęła, podniosła wysoko swoją głowę zarzucając grzywą i dumnym krokiem szła za Crimson. Sinister za to nie miała absolutnie żadnych problemów z barem i tym co się w nim znajdowało. Zapach moczu? Wiele odczynników chemicznych ma gorszy i bardziej ostry zapach więc można było powiedzieć że była przyzwyczajona. Hazard, nieprzyjemne kuce czy margines społeczeństwa również jej nie ruszał. Sama uwielbiała gry w których stawką często były spore pieniądze. Gdy oczy wszystkich zwróciły się na Crimson a ta stłukła pustą butelkę Sinister tylko się uśmiechnęła i zbliżyła się do niej. - Wejście smoka? - Wyszeptała jej na ucho jak mówiła coś uwodzicielskiego a potem zwróciła się do właściciela. - A to biedaki - Miała na myśli tych co wylądowali w szpitalu przez odniesione rany. - Mocniej ucierpieli fizycznie czy psychicznie? - Spytała niewinnym głosem. - Brr. Bić się w siedmiu z jedną klaczą i przegrać to musi być trauma...
-
Sinister i White - Tłok zwykle pcha się do najpopularniejszego gówna - Stwierdziła Sinister strzepując popiół z papierosa na ziemie i przy okazji zauważając zmianę spojrzenia u Crimson. - Twarda jesteś, nie ma co. - Dam radę... - Stwierdziła jednak z małym przekonaniem. - Ale nie wiem co ten ogier będzie jej robić... Nikt nie powinien być czyjąś własnością - Już samo nałożenie tej klaczy obroży było wystarczającym powodem dla White by zainterweniować. - Najwyżej usiąść obok mnie - Zaproponowała nie myśląc że ta oferta dla Crimson może zostać odebrana inaczej. - W razie czego przytrzymaj mnie i nie puszczaj... - Dodała jakby zapominając że pewna osoba tutaj na nią leci. White czuła się nieswojo czując spojrzenia tych brudnych ogierów jakby na coś liczyli... Albo przynajmniej wyobrażali sobie rzeczy które dla niej były nie do pomyślenia. Gdy jeden z nich się odezwał proponując pewną ofertę zatrzymała się na chwilę chcąc go spławić czy chociażby uświadomić że nie ma na to szans sam się wycofał. - Dlaczego ja nie mam tego problemu... - Powiedziała z żalem Sinister. - Może powinnam zacząć dbać o siebie bo chętnie bym pokazała tym prawdziwym - Ostatnie słowo wypowiedziała z pełną wątpliwością. - Ogierom co ja potrafię. - Ciesz się - Odpowiedziała niezadowolona White. - Nie musiałabyś się z nimi użerać - Machnęła kończyną nie chcąc o tym rozmawiać. - Za to prawdziwych dżentelmenów na pewno już nie ma w tych czasach... - A ty znowu o tym - Zaśmiała się. - Właściwie... Każdemu dałaś po pysku tymi kopytkami że schodzą ci z drogi? - Teraz Sinister zwróciła się do Crimson. Batty - Z deszczu pod rynnę... - Stwierdziła zszokowana jak ciało martwej harpii zniknęło w mniej niż sekundę a to co ją zabrało nie pozostawiło najmniejszego śladu. - Co do... - Starała się myśleć trzeźwo, nie dając ponieść się emocjom i rozumowi który bronił się przed tym zdarzeniem pytając jak to w ogóle możliwe... Nigdy nie widziała czegoś podobnego i czuła się nie przygotowana. - Zostać na statku i trzymać się razem! - Wydarła się wiedząc że pojedynczo będą lepszym celem. Zastanawiało ją po czym łowca rozpoznaje swoją ofiarę którą atakuje. - Cechy wspólne - Powiedziała pod nosem do siebie. - Między gwardzistami i harpią w wodzie - Przyłożyła kopyto do ust. - Dźwięk i ruch - Mimo jej szybciej reakcji jeden z ogierów zdążył wyskoczyć na ląd i nie mógł wrócić z powrotem. - Nie ruszaj się... - Powiedziała już dużo ciszej tak by musiał wytężyć słuch by to usłyszeć. - Nie wydawaj dźwięku... - Nie wiedziała czy to mu pomoże jednak warto było spróbować. - Ale jak je zabić? Jak zabijają ofiary? - Spojrzała na gwardzistów i ich karabiny. Zgadywała że strzelanie po omacku nie pomaga a po tych kucykach zostały same zbroje. - Żadne stworzenie nie pożera mięsa tak szybko... Dlaczego nie możemy tego zobaczyć? Czyżby były w innym świecie czy wymiarze i najpierw wciągają nas do niego by potem zabić i zjeść? - Przestąpiła nerwowo z kopyta na kopyto. Za dużo pytań, za mało odpowiedzi.
-
White i Sinister - Ty, White i Star to aktualnie jedyne osoby z którymi utrzymuje kontakt - Stwierdziła na pytanie o jej rodzinę ale nie powiedziała co się z nią stało. - Wygląda na to że ich nie potrzebowałaś skoro poradziłaś sobie bez nich - Wzruszyła ramionami i wyciągnęła dwa papierosy z torby. - Zapalisz? - Spytała Crimson i nie czekając na odpowiedz odpaliła swojego. - Kupił ją jednorożec, założyli jej obroże i ze swoim gorylem poszli do baru... - Odpowiedziała trochę zdenerwowana gdy była wystarczająco blisko dwóch klaczy by nie musieć krzyczeć. Zachowała jednak większą odległość niż zwykle ponieważ nie chciała wąchać dymu. - Mam nadzieje że starczy mi cierpliwości.... Batty - Co one robią? - Spytał zaskoczony dowódca zachowaniem harpii. - Nagle przestały atakować? - To oczywiste że raczej się czegoś boją - Stwierdziła Batty i wyjrzała zza burtę by poobserwować wodę... Nic jednak nie zobaczyła. - Mamy... - Rozejrzała się po okręcie w poszukiwaniu czegoś. - Coś w rodzaju przynęty? - Chwyciła martwą harpię i wrzuciła do jeziora w pewnej odległości od nich. Wycelowała w to miejsce swoją bronią. Statek tymczasem najpierw przybił do brzegu jednak rozpęd który jeszcze posiadał sprawił że wypchnął go odrobinę dalej na ląd. - Opuście okręt, nie róbcie hałasu, nie zbliżajcie się ani do wejścia ani do wody. Wydaje mi się że jest tutaj coś straszniejszego od tych harpii...
-
Sinister - Może nie powinnam tyle mówić... - Powiedziała cicho jakby do siebie. - Nigdy z nikim tym się nie dzieliłam więc może to zły pomysł - Wzruszyła trochę zrezygnowana kopytami. - Star jest czasami jak stetryczała pra pra i tak dalej babcia. A co do Crystal... Hmm. Może akurat ma dobre intencje i nikt jej nie rozumie? - Zaśmiała się na ten jakby żart. - Albo ma więcej szarych komórek niż typowy złol. Cholera w zasadzie wie - Gdy Crimson nigdzie nie znalazła White również zaczęła się rozglądać. - Raczej się nie rzuciła, to nie podobne do niej a to miejsce nie wygląda jak po bitwie... - W tym momencie jeden z ogierów odszedł od stoiska z czymś co wyglądało na drogie kamienie czy inne błyskotki odsłaniając białą klacz. - Patrz, tam się schowała - Powiedziała pokazując kopytem. - White, idziemy do baru! - Sinister krzyknęła w jej stronę wzmacniając głos magią by przebić się przez harmider panujący na czarnym rynku. - Czas... - Mruknęła ponuro. - Czas powolutku zjada nas wszystkich. Sprawia że ciała najpierw słabną i niedołężnieją, potem gniją by na koniec nie pozostał po nich nawet proch... - Pokręciła głową jakby nie akceptowała tego faktu. - A więc do następnego spotkania - Powiedziała i stała się bardziej przezroczysta jak chwilę wcześniej. - Owocnych rytuałów - Rozpłynęła się w powietrzu całkowicie i ani po niej ani po kamieniu nie pozostał najmniejszy ślad. Batty - Jesteście z siebie zadowoleni? - Spytał ze złością dowódca. - Banda niesubordynowanych koni! - Skarcił ich i nawet nie spoglądał na harpie słysząc że pod sobą mają dużo większy problem. - Fire, daleko jeszcze? - Spytał z nadzieją że skrycie się w opuszczonej bazie ich uratuje. - Tuż za rogiem - Odpowiedziała spokojnie Fire, pilotując tą latającą cegle nie mogła poczuć dreszczyku emocji. - To znaczy za tą górą - Okręt prawie zadrapał poszyciem o szczyt a chwilę potem gdy go minęli pilot jeszcze bardziej skierował dziób maszyny w stronę ziemi... Po kolejnych piętnastu sekundach statek dotknął wody i skutecznie wytracał prędkość brodząc w substancji dużo gęstszym niż powietrze. W oddali widniało dosyć spore wejście do dawnej siedzimy buntowników a w nim tylko ciemność... - Zostawiliście otwarte drzwi - Zauważyła Batty. - Coś się mogło zagnieździć w środku... - Gwardia pukała zbyt mocno i nawet czterdzieści centymetrów stali nie dało rady - Fire zbyła temat. - Mogło ale nie musiało a to nasze jedyne potencjalne schronienie. Przygotować się do desantu! - Krzyknęła do wszystkich. - Z deszczy pod rynnę... - Kłusowniczka zagaiła sama do siebie. - Oby te słowa nie były potrzebne. - Dobra - Smok wypluł kawał mięsa i znowu się odezwał a jej głos zabrzmiał jakby zorientowała się że przesadziła... To że znowu nazwali ją wiwerną puściła mimo uszu uznając że to nie odpowiedni moment na kłótnie - Oddaje całą. No... Prawie - Z dużą siłą rzuciła ranną zdobycz w stronę harpii która miała do niej pretensje i tym razem się wznosząc leciała w stronę statku. Może miała nieco brawurowy charakter ale nie była taka głupia by sama porywać się na armię stworów. - Gdy dorosnę to wam jeszcze pokaże! - Krzyknęła na odchodne pełna złości
-
Sinister - Znam jeden - Odparła z uśmiechem. - Mogę się zabić i Star również przepadnie... Widzisz, jesteśmy w pewien sposób związane - Potem jednak wyraz jej twarzy spoważniał. - A mówiąc poważnie nie chce jej odpędzać mimo tego iż obawiam się że kiedyś wróci do prawdziwego życia. W ciężkich chwilach mi pomagała i tylko ona była przy mnie... To trudna sprawa to wytłumaczenia - Wzruszyła kopytami. - To jakbyś... Nie ważne - Tym razem machnęła kończyną. - Nie mam dobrego porównania - Zwiesiła głowę i znowu popatrzyła na ogiera. - To prawda że możemy mu przetrzepać sierść ale co nam to da? Nie odbierzemy tego kamienia bo wygląda podobnie do niej a nawet ja nie jestem w stanie jej dotknąć. Po za tym znam Star, pochwali mi się tym co osiągnęła uznając że i tak jej nie przeszkodzę... Każdy antagonista wyjaśnia swój plan. Ta... - Stwierdziła nie zważając na to że na nią syknął. - Dlatego przewidywanie przyszłości to taka ciężka sprawa... - Parę razy obróciła kamień przyglądając mu się. Ten ogier naprawdę był niezłe przygotowany na to spotkanie zupełnie jakby je przewidział. Czyżby coś było na rzeczy? Tego nie wiedziała. - Będzie chętna ale jeszcze nie jest tego świadoma... - Powiedziała z przekonaniem. - Spokojnie, nie mam w zwyczaju gubić ważnych rzeczy a już w szczególności takich które są przepustką do nowego życia. Batty - Byliśmy tu pierwsi! - Odezwał się jeden z wielu ogierów do harpii. Chciał jej pokazać środkowy palec ale w porę zorientował się że stracił tą możliwość dosyć dawno temu... - Przeklęte ciało - Mruknął i stając na tylnych kopytach wykonał gest Kozakiewicza. - To miejsce należy do nas i nie obawiamy się zawalczyć o nie - Reszta która nie zajmowała się rannymi zaczęła głośno klaskać by pokazać że to oni są górą w tym starciu. Tylko dowódca był zaniepokojony zachowaniem stwora który zaczął latać wokół okrętu i wydawać nieprzyjemny dźwięk. - Będzie ich więcej?! - Próbował przekrzyczeć tłum pytając Fire czy będą kolejne kłopoty. Ona jednak nie mogła go usłyszeć w całej tej wrzawie... Wiedziała jednak że harpia nie robi tego bez powodu i wyglądało to jakby wzywała posiłki. Obróciła ster i skierowała statek prosto do bazy jednocześnie obniżając lot chcąc skorzystać z dodatkowej energii by przyśpieszyć lot. Rozglądała się na boki obawiając się że faktycznie może być ich więcej... - Zastrzel ją ktoś! - Teraz krzyknął do swoich podwładnych którzy dali się ponieść chwilą i widząc że jego słowa nie mają efektu sam zaczął strzelać do harpii z rewolweru. Kati tymczasem z zadowoleniem patrzyła jak przeciwnik spada na ziemie. Nie zamierzała jednak dać jej tak skończyć po kolejnych jej słowach. Po pikowała w dół i w dosyć szybkim tempie dogoniła ją i złapała za obezwładnione skrzydło wbijając w nie swoje pazury. - Masz coś jeszcze do dodania? - Ugryzła skrzydło harpii i wyszarpała kawałek mięsa razem z piórami. - Wiesz, zapomniałam jakie kurczaki są dobre... - Powiedziała z pełną paszczą przez co zdanie było odrobinę mniej zrozumiałe od reszty.
-
Sinister - Nie ma mowy - Powiedziała z przekonaniem. - Naprawdę mało rzeczy robię charytatywnie. Powiedzmy że próbowałam i to po prostu nie działa... - Trochę się skrzywiła wspominając dawne dzieje. - Nie ukradnie magii Crystal... To niemożliwe żeby tak po prostu jeden jednorożec podszedł do drugiego i poczęstował się jego magią. Nie wiem o tym zbyt wiele ale jestem pewna że to złożony proces. Ja mam w sobie krew Star więc ze mną ma łatwiej dlatego - W tym momencie przerwała widząc jak jej upiór ucina sobie pogawędkę z nieznajomym ogierem. - Nie byłabym tego taka pewna, nie tylko ja znam czarną magię na tym świecie a Star właśnie znalazła kogoś kto ją widzi a teraz nawet otrzymała od niego jakiś przedmiot... To zwiastuje problemy - Stwierdziła zastanawiając się co powinna z tym faktem zrobić. Nie mogła przecież wyrwać jej tego kamienia... - Ale to nie pora na to, idźmy po White a potem do baru - Powiedziała kierując się do wyjścia z biblioteki. - Chyba muszę się napić. Star o dziwo posłusznie wyciągnęła kopyto w stronę ogiera. Prawdopodobnie tylko dlatego że wiedziała że ma coś do zaoferowania... Kucyk kolejny raz ją zaskoczył gdy wyciągnął eteryczny kamień który mogła nawet dotknąć jednak nie okazała zdziwienia. - Rozumiem - Stwierdziła beznamiętnie. Wiedziała że każdy ma sekrety trzymane przed innymi w tajemnicy. - Może szczęście a może tak miało być... A co jeśli ja kogoś dotknę i zniszczę kamień? Również zadziała? Batty Ogier który uwolnił się ze szponów harpii spadł na okręt... To znaczy prawię bo tylko przednimi kopytami i mimo piekącego bólu dochodzącego z pleców nadal walczył o swoje życie jakby to czego dotąd dokonał było jeszcze niewystarczające. Nie był jednak sam w tej bitwie bo drugi kucyk od razu ruszył mu na pomoc. Chwycił go za kończynę i jednym silnym ruchem wciągnął na pokład. - Dług spłacony? - Spytał żartobliwie bo w tej sytuacji rolę się odwróciły. Mina mu jednak zrzedła gdy zobaczył że ogier którego uratował upada na ziemie. Wyglądało na to że rany spowodowane pazurami gdy stwór go uniósł okazały się poważniejsze niż wyglądały... Tymczasem kucyk który zabił drugą harpię również ruszył by pomóc swojemu koledze. To była przyczyna przez którą jeszcze żyli, ratowali siebie nawzajem. To prawda że wojna odsłania to co najgorsze w ludziach jednak równocześnie potrafi wyciągnąć z nich jedne z lepszych cech. Braterstwo i poświęcenie tak ważne w trudnych chwilach. Ogier z łatwością podniósł martwego stwora odsłaniając ciało kolegi. Nie wyglądało to dobrze... - Medyk, szybko! - Krzyknął i kopytem zaczął uciskać miejsce które najbardziej krwawiło próbując zatamować ranę. - Poskładamy cie... - Powiedział próbując dodać mu otuchy. - Jakoś. Batty z kolei nadal była zajęta podtrzymywaniem zaklęcia które chroniło wszystkich, wiedziała że dopóki bariera istnieje sprawy nie mogą się potoczyć gorzej niż dotychczas. Zignorowała harpię która teraz leciała prosto na nią... Nie powinna się przebić. Kati natomiast dobrze się bawiła, przynajmniej do momentu aż harpia nie zaczęła gadać obrażając ją. - Nie jestem wiwerną ptaszku! - Wykrzyczała bez zająknięcia mimo że pazury wbijające się w jej ogon sprawiały jej ból. - Jak możesz pomylić te marne podróbki jakimi są wiwerny ze SMOKIEM? - To zdanie wypowiedziała równie głośno co poprzednie wyjątkowo akcentując rasę do której należy. - Baw się dobrze nielocie... - Po tych słowach splunęła ogniem celując tylko w jej dłonie by w końcu przestała się nimi trzymać. Nie chciała od razu tego kończyć chcąc ją jeszcze bardziej upokorzyć.
-
Sinister - Jakbyś trochę schudła i założyła urodzinową czapkę to byłoby nawet blisko... - Zmrużyła oczy jakby naprawdę sądziła że wtedy ktoś by ją z nim pomylił w tym wypadku. - Niestety nie często mam czas pielęgnować grzywę. Jestem bardzo zajętą, pracującą klaczą która nie przejmuje się swoim wyglądem - Uśmiechnęła się wskazując na to że to nie tędy droga jeśli chce ją urazić. - Tylko ta - Teraz zwróciła się do sprzedawcy będąc zaskoczona niską ceną. Podała ogierowi jego należność i odwracając się kontynuowała rozmowę z Crimson. - Nie dziabnie, aktualnie nie ma zębów a co dopiero mówiąc o reszcie ciała. W zasadzie to jeden z powodów dla których obawiam się przywrócić ją do życia. Nie obchodzi mnie ile kucyków zacznie znowu krzywdzić ale będzie na mnie polowała chcąc mojej części mocy a wiem że gdy umierała była silniejsza ode mnie... - Gdy to mówiła po raz pierwszy było słychać w jej głosie strach. - Ta, przynajmniej teraz masz pewność że w barze tequili nie zabraknie. Nie przejmuj się nią, potrafi robić to cały czas o każdej osobie z którą zamienię więcej niż pięć zdań. Teraz jednak gdy nie używam tyle czarnej magii co kiedyś jej słowa nie mają takiego znaczenia. - Gdybym mogła opętywać kucyki to życie byłoby o wiele bardziej zabawne - Stwierdziła ze smutkiem. Robiła wiele rzeczy żeby się nie nudzić ale czasami to nie wystarczało. - Niestety tymczasowo czasy dawnej świetności mam za sobą. Chociaż jest coś o czym wcześniej nie pomyślałam... - W jej głowie zrodził się pewien pomysł by spróbować coś innego. - Przyjaźń deprawuje? A to ci niespodzianka - Była trochę zła że nie powiedział o niej więcej ani o innych przykładach użycia tych kamieni. - Kupiec wami gardzi? Ja bym mu pokazała że nie powinien... To zwykle działa. - Stwierdziła podając mu swoją metodę.- Jeśli je zdobędę... To raczej nie będzie dzisiaj więc jak znajdę ciebie? Jesteś tutaj codziennie i przeglądasz księgi? Batty - A to ci zwinna cholera... - Stwierdziła widząc że stwór uniknął pocisku. Gdy dwie harpie wleciały w tłum kucyków Batty postanowiła zrobić użytek ze swojego rogu, iskierki magii wydobywające się spomiędzy jej włosów jasno to sygnalizowały. Nie była w tym jednak tak dobra jak inne jednorożce... Zawsze zajmowało to dłuższą chwilę przez co dwójka ogierów została potraktowana pazurami a jeden z nich nawet porwany w powietrze. Ten drugi wykorzystując swój nieprzeładowaną broń spróbował uderzyć ją w brzuch mając nadzieje że go wypuści. Nie chciała pozwolić im tak po prostu zginąć, ta motywacja dodała jej sił i w końcu wyczarowała barierę i rozszerzając ją chciała odepchnąć harpie. - Zabijcie je! - Krzyknęła skupiając się na podtrzymywaniu zaklęcia. Jeden z ogierów odrzucił swoją strzelbę i podniósł dwustrzałowy pistolet mając nadzieje że jest nabity. Wycelował i spróbował trafić w przeciwnika który był zajęty ściąganiem skóry z jego współtowarzysza. Kati tymczasem wleciała w trzecią harpię i zadała jej jedną ranę... Ta jednak nie pozostała dłużna i zaczęła wbijać swoje pazury w ogon smoka. Wydała cichy odgłos spowodowany bólem i ze wściekłością zanurkowała w kierunku przeciwnika by kolejnym ciosem odciąć jej skrzydło lub przynajmniej je uszkodzić tak by nie mogła dalej latać.