Skocz do zawartości

Sakitta

Brony
  • Zawartość

    282
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Sakitta

  1. Twory i jeszcze raz twory... Ile to ja ich natworzyłem, zresztą byli i tacy co infekowali całe galaktyki wirusami zdolnymi zamieniać wrogie struktury we własne. Podczas konfederacji większość planet uległa zniszczeniu, pozostawiając za sobą nieprzemierzoną sieć czerwonych pnączy. A ja znowu o przeszłości. -Nasze ,,twory" mogą przestać walczyć - powiedział Sakitta przybliżając twarz do ściany bańki, by wydobywał się z niej mniej zniekształcony głos - ale w zamian za coś. Ja przestanę korzystać z pomocy moich przywołańców tylko wtedy, gdy przestaniesz nadawać z kimś siedzącym, gdzieś daleko. Pozostaje tylko to co masz zaraz przy sobie, np. komputer pokładowy w zbroi. Nie wiem, gdzie ten ktoś jest, ani czym. Pewnie jakiś komputer, jakby żywy mózg był czymś gorszym... Wiem, że cię wspomaga. Wychwyciłem jego fale podczas walki w kloszu. Nadal czuję zaburzenia, więc dalej z nim korespondujesz. Odetnij się od niego, a obiecuję, że już niczego nie przywołam, oczywiście niczego co działa samemu. Tradycyjne zaklęcia dalej pozostają w arsenale. W przeciwnym razie mój Mica Larva pokaże twojemu robotowi kilka sztuczek, włączając te najbardziej brutalne. Mogę ci zagwarantować, że te potwory walczyły już z większymi istotami. Poza tym samemu też mogę użyć arsenału z zewnątrz, tylko będzie to coś więcej niż robot. I jeszcze poza tym zaklęcia kontroli czasu są ślepym zaułkiem w dziedzinie magii. Proszę, nie korzystajcie z nich, gdyż na nikim nie robią wrażenia, a potwierdzają jedynie, że nie znacie narzędzi zdolnych do niwelowania ich skutków. Kulka, w której pływał Sakitta, błyskawicznie ścisnęła się do rozmiarów arbuza. Książę wyszedł z niej w cielesnej powłoce ubrany w cienką, gładką, idealnie pasującą do jego ciała substancję (jedynie w miejscach intymnych nie zastosowano napiętości). Na twarzy miał maskę z kilkudziesięcioma przegrodami na czerwone plastry, przypominające te pszczele. W czarnej powłoce z kilkoma ciemnofioletowymi liniami stanął w lekkim rozkroku, trzymając w lewej dłoni wyciągniętą halabardę z ociekającymi kroplami ciemnej substancji. Na drugim końcu drzewca był zamontowany cienki szpikulec, którego nikt z widowni nawet nie zauważył. Jego zbroja była doskonale szczelna oraz jednolita. Nie krępowała, żadnych, nawet najmniejszych ruchów. Mimo małej warstwy wydawała się trwalsza niż jakikolwiek stop metalu, a do tego posiadała ,,duszę zbroi". Dusza zbroi dawała możliwości, jakich nie mieli samotni magowie. Jej dużą zaletę stanowiły klątwy nałożone na zniewolone istnienia. Tak kończyli najgorsi zbrodniarze świata, tracili własne dusze na rzecz zakonu. Nie mógł liczyć na przebłyski inteligencji tej istoty, ani na dobre rady, ale miał coś lepszego: gniew na wszystko żywe i chęć niszczenia, nawet swego Pana. Wystarczyło czasem popuścić łańcuch by dusza rzuciła się nawet na swoich dawnych towarzyszy, by choć na chwilę zaspokoić wieczny ból i głód. Nie chciałbyś kiedyś Ciastku być przez nas ścigany za masowe mordy na trzech rasach, tak jak on.
  2. Najpierw patrzę: Dolar coś napisał. Czytając inne posty widzę, że nie przybyło mi złotej plakietki, więc wygrał Hoffman, potem patrzę... a tu nic nowego. Widzę, że zaczynasz budować napięcie w konkursach literackich
  3. Niestety nie dałem rady. Mogę usprawiedliwiać sie brakiem czasu, ale cóż... po części to nawet prawda.
  4. Sakitta uśmiechnął się, lecz i tak nic nie było widać poza zarysem jego sylwetki. Przypomniało sobie, jak walczyli w konfederacji przeciwko Cyklonowi. Przez pierwsze dwa miesiące armada okrętów kosmicznych próbowała zrobić wyłom w jego szyku, by ostatecznie wykonać wyłom dla dwudziestu tysięcy magów i dwóch milionów elitarnych żołnierzy z różnych wymiarów. Dronów, przywołańców, chowańców czy zwykłych bojowników już nikt nawet nie liczył. Przez trzy lata walczyli bez przerwy - nie śpiąc, nie jedząc oraz nie oddychając. Jedyne czym się karmili, było magią dostarczaną z odległych planet. Tych kilkunastu co przeżyło wróciło do jeszcze niezajętych światów, by szukać ratunku. Był w czteroosobowej grupie, która odnalazła Hegemona w wyizolowanym wymiarze oraz przekonała go do objęcia dowództwa nad tym, co pozostało z wszechświata. Po piędziesięciu sześciu latach wygrali wojnę trwającą od trzech tysięcy lat. Czas, mamy go aż za wiele. -Nie przejmuj się sędziami - powiedział głosem zmodulowanym przez swoją osłonę. - Stać nas na dokończenie pojedynku gdzieś w odległym świecie. Poza tym jaką oni mają władzę? Pradawne prawa mówią, że wygrywa ten, kto dłużej stoi na nogach, choć nie tyczyło się to walk istot ich pozbawionych. Poza tym naprawdę się ich boisz. Patrząc na nich wyglądasz, jakbyś czegoś się obawiał. Nie wiem, jak ty jesteś zabezpieczony, ale mnie praktycznie nie da się zabić. Póki istnieją zakonni szamani dusz niemal zawsze można mnie wskrzesić. Jeżeli sprawiają ból albo inne negatywne uczucie pamiętaj, że to tylko głupia reakcja nerwowa w mózgu fizycznym. Machnął ręką w stronę potwora i wyemitował fale świetlne: Pamiętasz o jedynej truciźnie, jakiej używa się od czasu nieudanego zamachu na Hegemona? Stwór nawet nie odpowiedział, tylko błyskawicznie wyrwał się ze ścisku i uderzył szczypcem o humanoidalną istotę. Ostrze odbiło się, ale stało się coś jeszcze. Odpadło do chwilowo powstałego portalu. Spostrzegawczy zauważyli, że przed atakiem zaczęło się topić i zapadać samo w siebie. Na maszynie rozlała się czarna ciecz trawiąca oraz zamieniająca cudze struktury w swoją podobiznę. Efekt auto replikacji. Jej czątki, by powielać siebie, pobierają wszystko z zewnątrz. Jak dotąd nie znaleziono lekarstwa poza zabraniem tego, co jeszcze zostało. Może będziesz pierwszy, wtedy przestaniemy wyrzucać zainfekowane szczątki do wymiaru ,,śmietnik". Po kilku skurczach szczypce skorpiona odrosły.
  5. Tak poza tematem, kiedy słyszy się, jak to świat dyplomacji wygląda w rzeczywistości, to ,,piękna dyplomacja" raczej odchodzi w zapomnienie. W odtajnionych podręcznikach dla początkujących dyplomatów na Angelę Merkel mówiło się ,,Teflon" a na Władimira Putina ,,Samiec Alfa". Zaskakujące się to, że te ksywy działały oraz były popularnie wykorzystywane w ich wewnętrznej poczcie. Sam jestem jednak zwolennikiem tej ,,twardej" odmiany. Nawet jeden polski dyplomata mówił, że w praktyce mówi się rzeczowo i konkretnie. Cóż, nikt nie da się nabrać na piękne słówka i gdy usłyszy ,,Miłościwy Panie" najzwyklej się spyta ,,czego chcesz tym razem". W grach niejednokrotnie problemy rozwiązywałem siłą (chyba że wykazywali inicjatywę oraz sytuacja tego nie wymagała). Najlepszy przykład: Handlujesz z kimś w Cywilizacji, a oni nagle pokazują ci język, po czym zrywają kontrakty. Dzwonisz do nich i się awanturujesz, a gdy to nie przynosi korzyści, zerkasz na demografię światową - kto ma więcej żołnierzy. Zawsze można przekupić inne państwo by cię wspomogło (nawet jeśli to ,,oddany" sojusznik - zawsze chcą czegoś w zamian). Jeśli chodzi o serię total war to już nie ma o czym mówić. ,,Jeżeli się nie podporządkujecie nakarmimy wami psy" - tak właśnie robiłem, nie mówiąc także o innych zbrodniach na zwykłych ludziach. Czasem po wojnie zostawało kilkanaście procent wrogiej populacji (ci, co przeszli w niewolę). Podczas wojen ginęło więcej cywili, niż żołnierzy a wojen prowadziło się kilka na raz. Kiedyś zająłem niemal całą Europę bez wypowiedzenia wojny - oni mi wypowiadali :D Zostało kilkoro sojuszników, którzy walczyli razem ze mną. Dyplomacja jest właściwie śmieszna, jeśli nie ma pokrycia w armii. Jak będą edycje (tak pozwolę to sobie nazwać) z wykorzystywaniem bardziej agresywnych posunięć (chociaż nawet handlując, musiałem wiedzieć, czy za odrzucenie oferty, ktoś mnie nie zaatakuje oraz jakie warunki mogę postawić innym) chciałbym wiedzieć, do czego możemy się posunąć, ale póki piszemy sobie z sojusznikami, wiedza o stanie wojsk jest raczej zbędna. Te uczucie, gdy ktoś ma armię na granicy zdolną zająć ci pół kraju, a ty się nie przejmujesz, by ostatecznie nie zostać zaatakowanym, ponieważ łączą was stosunki tak ścisłe, że nawet zwycięska wojna by się im nie opłacała.
  6. I teraz czekamy, i czekamy, aż dostaniemy wyniki. Tym razem jednak prosiłbym o krótką recenzję, nawet gdyby miało to odbić się na czasie oczekiwania. Wiem, że to może niegrzeczne tak się upominać (zwłaszcza kiedy nie wątpie, iż takowa będzie i mówię jedynie dla pewności), ale właśnie tym różnią się konkursy od samego publikowania w bazach fanfików.
  7. Jakoś ubzdurało mi się, że dwudziestego Czas szybko leci
  8. Jestem na tym forum, powiedzmy średni czas, ale dopiero dzisiaj dowiedziałem się, że można zmieniać tło profilu. Nie zastanawiając się wiele wpisałem w google NLR i wkleiłem pierwszy ładniejszy obrazek. Niesamowite jak zaskakujący może być ten świat :D Powinni dawać znaczki za odkrycie wszystkich sekretów tej witryny :)

    1. Servant Saber

      Servant Saber

      i tak za mały obrazek w tle

  9. Nagromadzenie energii osiągnęło poziom krytyczny - przekazał jeden z ośrodków wykonując impulsy świetlne. - Możemy starać się to utrzymać, ale wynik będzie negatywny. Włoski są przepalane a magazyny przepełnione. Jeśli... Postępuj według instrukcji w rdzeniu - krótko odpowiedział Sakitta błyskiem ledwo przebijającym się przez wnętrze bańki. Przysięgam, że będę ci służyć mym życiem aż po kres czasów - recytował niepewnie nieznane mu wcześniej zdanie - a teraz transformacja kloszu... Księcia wessało z powrotem do sufitu. Otoczył się strukturami znajdującymi się w pobliżu i zawisł między ściankami błon. Mały obszar dookoła odciął się przewodami od reszty, próbując jednocześnie się zagęszczać. Po wszystkich nerwach kloszu poleciały wyraźne impulsy wysłane jednocześnie przez wszystkie układy myślowe. Sięgały one do spodu naczynia. Powstały tam klamry mocno ściskające ściankę. Po chwili otworzyły się wypuszczając całą energię na zewnątrz, na zmarnowanie. Moc poleciała ku górze areny wypalając dziurę w suficie. Tak, byli wtedy do góry nogami, choć pod niezauważalnym ukosem. Klosz szybko wyrzuciło na bok formując go w bezwładną, fioletową biomasę ze świecącymi na pomarańczowo układami. Sam Sakitta lewitował w idealnie okrągłej, czarnej z żółtymi pnączami kuli. Gdybym znał takie zaklęcia podczas wojen konfederacji... Może wygralibyśmy bitwę, którą wcześniej nazywaliśmy bojem ostatniej szansy. Biomasa zaczęła bulgotać i rozciągać swe struktury. Po chwili wyrosło z niego jakieś ciało o zauważalnych konturach. Całe pokryło się ciemno-fioletowym ciałem mając jedynie błyszczącą na niebiesko gwiazdę na środku głowy. Trzy długie nogi po obu stronach tułowia stanęły w rozkroku a ogon z paszczą rosiczki sprężył się jak wąż gotowy do ataku. Stwór zasłonił się szczypcami i wydał cichy turkot gotując się do walki. Jego gwiazda na głowie pokryła się różnokolorowymi światełkami przekazując nową informację: -Mica Larva gotowy na rozkazy. -Atakuj tego maga - odpowiedział światłami wydobywającymi się z pnączy. - Jesteś resztą tego co zostało z kloszu. Masz dość mocy by przetrwać, ale zbędnie nie ryzykuj. Jako iż jesteś jednocześnie arcymagiem jak i istotą silną fizycznie dobierz odpowiednią strategię według własnego uznania. Szczypce Mica Larvy pokryły się półprzezroczystą osłoną zasłaniającą ciało a ogon zawisł nad głową celując w Ciastko, jednak odwlekając atak na dogodny moment. Sakitta pozostał w bańce podlatując do swojego stwora. W obrębie nowego naczynia zaczęły pojawiać się organiczne części. Teoretycznie umarłem kilkukrotnie podczas tej bitwy. - Zaśmiał się.
  10. Czy ty coś sugerujesz czy tylko budujesz napięcie Zresztą przekonam się już niedługo. Buduję napięcie ~Dolar84
  11. W sumie to Dolar ma rację. Jak się nie wyrobicie w terminie, to zróbcie normalnie. Przecież nikt przez to nie zginie. Zawsze możecie je zatrzymać na następną edycję konkursu (o ile tagi oraz limit będzie się zgadzał, ale prędzej czy później na pewno się trafi.).
  12. Mój pochłaniacz pobiera zbyt dużo energii, natrafiono na trudny materiał - krzyknął impulsowo układ odpowiedzialny za dostarczanie mocy do jednej z dziur. - Tworzy się wyrwa. Po mikroskopijnym ułamku sekundy odezwały się kolejne. Schować pochłaniacze! - Sakitta szarpnął nerwami. - Wysunąć tarcze pola siłowego i pokryć bańkę śluzem ochronnym. Ogromna strata mocy na podtrzymanie pochłaniaczy. - Układy skupiły się na dziurach. Mieliście je schować. - Księcia zirytował brak wykonania polecenia. Impulsy doładowujące przepaliły linie napięciowe - wyjaśnił pewien układ. - Obecny status mocy pochłaniaczy szacuję na 20%. Utworzenie nowych wiązań potrzebnych do przesłania rozkazu będzie dłuższe niż czas, przez który mogą się bronić. Tworzyć nerwy i wycofać pochłaniacze. Przejmujecie tymczasowe przywództwo. Utworzycie pola oraz śluz, gdy tylko powrócę do bańki. Niech włoski ciągną fale uderzeniowe, ta moc nie będzie mogła tam pozostać. Żyłki Sakitta schowały się z powrotem do ciała ducha. Zaczął napierać na wewnętrzną błonę a ponieważ był traktowany jak jej część pomału przez nią przenikał. Jego poświata zawisła kilka metrów pod sufitem rozciągając szeroko ramiona. Łączył go z kloszem jeden, cienki przewód pozwalający na powrót w dowolnym momencie. Fala i antyfala. Pamiętajcie, że wszystko posiada swoje przeciwieństwo. Nakładając dwie fale, w tym jedną dodatnią a jedną ujemną o tych samych atrybutach otrzymujemy falę zerową. - Przypomniał sobie swój wykład w szkole dla magów. - Teoretycznie utworzenie tych fal pochłania tyle samo mocy, lecz w praktyce więcej energii wymaga tworzenie fal ujemnych, gdyż większość wymiarów jest zbudowanych z fal dodatnich. To tak jakby dysponować ogniem pod wodą albo wodą pod wodą. Tworząc anihilującą się siłę ze środowiskiem musimy poświęcić więcej energii, dlatego gdy widzicie jak wróg rzuca w was antymaterią wystawcie materię. Stracicie mniej mocy niż przeciwnik a obie jednostki się po prostu nałożą wyzwalając energię rozchodzącą się w obie strony. Był zdeterminowany przyjąć na siebie wszystkie antyładunki przeciwnika. Zaczął je wciągać do siebie odciążając pochłaniacze. Jeżeli układy odbudują przepalone połączenie na czas wszystko schowa się z powrotem do środka, natomiast jeżeli nie zdążą bańka się rozleci tworząc nową istotę według instrukcji zawartych w jednym z ośrodków. Antypociski uderzały w Sakitte wyzwalając kolejne eksplozje. Mając drogę odwrotu, dużą moc magazynowaną przez dłuższy czas oraz energię powracającą do niego przez włoski był zdecydowany przetrwać wszystkie uderzenia. W małym świecie jaki ograniczała bańka fale uderzeniowe nie mogły uciec na zewnątrz, więc uderzały w równym stopniu o Księcia jak o Ciastko dopóki ktoś ich nie wyłapał. Mogę jeszcze ostatecznie przerzucić bańkę na rzekę wiatrów - pomyślał Sakitta. - Tam będziemy całkowicie odcięci. Gdyby bańka rozpadła się tam przeżyłby tylko ten co potrafi radzić sobie bez fizycznej powłoki... ciekawe.
  13. -Czy szanuję życie? - powiedział basowy głos, jednak już nie krzykliwie. - Szanuję duszę a nie zwykłe reakcję chemiczne oraz fizyczne. Ktoś pozbawiony duszy jest jedynie pustym zbiornikiem, genomem jak to mówił Garland. Może myśleć, że istnieje, ale samo jestelstwo otrzymuje się tylko i wyłącznie z zewnątrz. Mogę w dowolnym momencie stworzyć nowe zbiorniki a nawet zasiedlić je duszami, co znacznie obniża w moich oczach wartość jednego ciała. To był komputer myślący, że istnieje a nie czujące stworzenie. Zresztą liczy się cel a nie środki. Czasem trzeba poświęcić jedno życie by uratować drugie, ale nie zrozumie tego ktoś kto nie musiał wybierać, którą planetę ocalić. Pełne otoczenie - skomentował jeden z układów nerwowych w bańce. - Gotowość do miażdżenia i rozrywania. Czekać jeszcze - odpowiedział Sakitta. - Wyssiemy jak najwięcej, potem zaatakujemy. Czas działa na naszą korzyść. Czas może przynieść mu siłę, - wtrącił się układ. - nie wiemy tego, w twojej pamięci nie ma... Milcz, albo cię zastąpie! - warknął w myślach. - To moje ciało a ty jesteś tylko dodatkowym ośrodkiem nerwowym mającym jedynie za zadanie przejmować na siebie część obliczeń. Przy okazji zwiększ liczbę ząbków w paszczach wchłaniających. Zależy nam bardziej na niszczeniu struktór niż oszczędzaniu mocy. Nic nie może się wymknąć. Utworzę włoski wchłaniające ciepło. Otrzymamy dość mocy na uzupełnienie braków. - przekazał ośrodek. Działaj, stopniowo przechylamy szalę. - Żyłki Sakitty poruszyły się w skórczach dopasowując się do nowych narządów. - Utworzyć jeszcze pochłaniacze pałkowe na zewnętrznej powłoce. Zbyt długo byliśmy oddzieleni od centralnego splotu magicznego. Mogłeś go zabić dawno temu - powiedział inny układ. - Dlaczego tego nie zrobiłeś? Ważny jest fakt zwycięstwa a nie jego tempo. Gdy szansa na zwycięstwo wynosi mniej niż 85%, nie atakuj. Gdy osiągniemy ten próg zaatakujemy, ale na razie zwiększamy przewagę. Już niedługo i przejdziemy do całkowitej ofensywy.
  14. Bariera słabnie... - pomyślał, na chwilę wahając się przed wbiciu sobie ostrza w ciało. - Przecież to mnie nie zabije we wszystkich znaczeniach tego słowa. Jatagan wbił się w serce. Jego barierę oraz szare smugi wydobywające się z umierającego ciało wessał runowy miecz. Sufit zaiskrzył, przyciągając do siebie bezwładne ciało. Po chwili ostrze się wyrwało i wpadło prosto w świecący element. Sakitta spadł na ziemie i zapytał cichym szeptem: -Ja żyję? -NIE! - warknął z góry basowy głos. Ciało po prostu eksplodowało nie zostawiając po sobie najmniejszego śladu. Na górze między warstwami kloszu leżała pomarańczowa sylwetka spoglądając na całą arenę. Z końcówek jej palców dłoni oraz stół wypełzły cienkie żyły łącząc się z resztą układu. Za ścianą bańki potworzyły się nowe struktury. Były tam najróżniejsze generatory, ośrodki sterujące, łączniki, kondensatory, oczy - wszystko połyskujące na żółto, pomarańczowo bądź czerwono. -Pamiętasz jak mówiłem, byśmy walczyli w zwarciu? - powiedział bas. - Zaraz będziemy, ale najpierw słowo wyjaśnienia. Zapewne myślisz, że się zabiłem. Zabiłem me ciało i połączyłem swoją duszą z nowym obiektem. Jak już zauważyłeś na początku, potrafię zmieniać się w różne rzeczy, które przygotuję wcześniej. Teraz jestem uwięziony w kloszu i będę tam siedział dopóki ten nie pęknie. Co ciekawe mózg nie zauważa, że wyleciał z niego duch i stara się zachowywać normalnie. Stąd pierwsze co zrobił to zdziwienie się z własnego ocalenia. Był to jednak zwykły komputer a nie istota żywa, więc mogłem ją zabić bez wyrzutów sumienia. To chodźmy się zbliżyć. Klosz doładowany nową mocą oraz stale kurcząc się do jak najmniejszych rozmiarów stawał się coraz gęstszy i odporniejszy. Podłoga zatrzęsła i zaczęła pękać. W bańce było przynajmniej kilka dziur wysysających wszystko do siebie, po czym przekazujących je do układu za pośrednictwem bramek bezpieczeństwa.
  15. Profesjonalizm oraz sens Moja komedia chyba nawiązuje do ich antonimów.
  16. Oculus wydał mrożący krew w żyłach ryk zliżony do skowytu nocnego wilka. Najpierw chciał się szarpnąć i wyrwać z ostrza, ale coś go przytrzymało. Oporem jedynie bardziej rozszarpał swoje tkanki. W ostatnim geście oporu zaczął emitować najsilniejsze fale jakie był tylko w stanie wytworzyć z umierającego mózgu. Miały one tylko jedno zadanie: sprawiać ból. Jeśli przeciwnik dalej był w stanie przyjmować tą częstotliwość, cierpiałby tak samo jak on. Widząc, że już nie wyjdzie żywy, zaczął samoczynnie rozkładać swoje struktóry. Rzadne wiązanie DNA ani najmniejsza porcja jakiegokolwiek kodu nie mogła wpaść w ręce wroga dostarczając mu informacji. Wszystkie jego media opanował chaos tworząc jedynie przypadkowe cząstki. Mój odwracacz uwagi zginął zdecydowanie za szybko... powinny mieć zdolność wybuchania, albo odtwarzania samych siebie. Oculusy wymagają jeszcze badań... zdecydowanie... Sprinter dobiegł do czwartego rogu. Tym razem zamiast dotknąć bańki i biec dalej, z rozpędu rzucił się na ścianę rozpłaszczjąc się na jej powierzchni tworząc ostatnie oko. Wszystkie oczy schowały się do środka, nawet to najmłodze ładując się mocą biegacza. Cały klosz pokrył się pajęczyną żółtych żyłek zmierzających do siebie oraz ku górze. Linie nie połączyły się, jednak na granicach utworzyły receptory zdolne przekazywać transmisje na odległość - takie zabezpieczenie na wypadek infekcji jednego organu. Na suficie zaczynało świecić błękitnym płomieniem. Sakitta odrzucił jeden jatagan drógim mierząc sobie w pierś. Ostrze pokryło się runami a Książe zaczął głośno sapać co chwila zerkając na zwieńczenie bańki. Dla bezpieczeństwa stworzył traczę wykorzystując całą moc jaką dysponował. To już nie miało znaczenia. Jeszcze chwila i klosz będzie w pełni gotowy...
  17. Książe widząc tarczę, za którą próbował się skryć przeciwnik odskoczył i zasłonił się ostrzami. Cóż, czas działał na jego korzyść. Grupa oczów umieszczonych w bańce z czasem stawała się coraz potężniejsza. Dzięki skrywaniu się między zewnętrzną i wewnętrzą powłoką po naładowaniu były całkowicie nieśmiertelne oraz niedostępne, aż do momentu jej pęknięcia. Biegacz ciągle mogąc się odtwarzać z czarnej smugi jaką pozostawiał za sobą dobiegł do trzeciego rogu i błyskawicznie skoczył ku przeciwległemu tworząc nowe oko. Teraz już mogę używać nowych zaklęć - pomyślał Sakitta i machnął ostrzem wykonując jakiś gest. Wcześniej schowane oko ponownie się wynurzyło, lecz zamiast znowu coś pochłaniać, razem z pozostałymi błysnęło białym światłem. Później najstarsze z nich zamigotowało różnokolorowymi ognikami i schowało się razem z drugim pozostawiając jedynie najmłosze - do naładowania. Ciekawe... Jakiś impuls próbuje przejść przez ścianę. A do tego mamy dane co do stosowanych przez niego fal. -Urgha baka ki tory karitu - powiedział, co w jego własnym języku do porozumiewania się z tworami, które sam tworzył oznaczało:,,Skoncetrować oczy na wzmocnieniu kloszu". Zobaczmy, może zadziała, lecz w środowisku niepołączonym z głównym rdzeniem fizycznym podstawowe prawa mogą zachowywać się nieoczekiwanie. Rzucił zaklęcie na rozmnażającą się na podłodze krew z jego blizny. Po chwili urósł z niego dorodny oculus, będąc o wiele inteligętniejszy niż oczy w ścianach. Poza podstawowymi informacjami zapisanymi kłęboko w wnętrzu kodu świadomości, posiadał niezależny ośrodek mózgowy zdolny wykonywać własną strategię. Sakitta wyciągnął ku niemu rękę eminutąc różnokolorowe promieniowanie świetlne. Stwór zrozumiał przekaz i szybko zaczął trzymać się z daleka od pola bitwy emitując fale o parametrach tych co próbowały przebić bańkę, lecz całkowicie fałszywe. Miałeś posłużyć do czego innego, ale tym więcej zrobisz, moja krwio.
  18. Sprinter szybko dobiegł do kolejnego rogu bańki dotykając go wyciągniętą dłonią i odbijając się w stronę kolejnego. Zaczęło się kreślić kolejne identyczne oko działające jak poprzednie. Miał już dwa zwrócone wzajemnie w swoją stronę. Teraz chciał zbudować drugą parę, więc leciał najprędzej jak tylko mógł. Im szybciej powstawały tym Sakitta był bezpieczniejszy. Czując ustępujące mrowienie w mięśniach, lecz nie chcąc tracić czasu spojrzał wilkiem na swego klona. Czas na przerzut. Sparaliżowane ciało połączyło się z iluzją hoplity tworząc jedną istotę. Połączony Książe przeciął sobie żyłę na ręce za pomocą lancy trzymanej zaraz przy grocie. Krew bryzgnęła na podłogę, lecz rana momentalnie się zabliźniła. Ciężko sapnął, lecz nie z bólu czy osłabienia spowodowanego przeciągającym się pojedynkiem. Zdał sobie sprawę, że właśnie wygrywa to rozdanie. Jego przeciwnik zbytnio skupiał się na fizyce. Wierzył w nieograniczoną moc komputera co z każdą chwilą stawało się coraz to wyraźniejsze. Być może twierdził, że istnieją tylko dwie płaszczyzny: materia i energia, ale nie było to do końca prawdą. Gdyby skupił więcej uwagi na oku oraz miał wiedzę na temat pozostałych mediów z pewnością zauważyłby, że zmniejszanie ciśnienia to wręcz nieznaczący skutek uboczny. Starsze oko wtopiło się w ścianę blokując dostęp do samego siebie zrzucając całą pracę na młodsze. Och, mam nadzieję, że wybaczysz mi tą magię, w dodatku dystansową, - pomyślał mag - ale to tylko zabezpieczenie, gdybyś sam zaczął używać pełni swoich zdolności. Wtedy moje oczy nie zostawią na tobie choć krzty życia, ale póki co... Tarcza i lanca rozpłynęły się w powietrzu a na ich miejscu pojawiły się dwa krótkie jatagany. Mocno wybił się z kolan i skoczył w stronę Ciastka. ...póki co walczymy w zwarciu! W tym samym momencie biegacz dobiegał do kolejnego miejsca przeznaczonego na bańkę.
  19. Pojedynek dobra ze złem - pomyślał Sakitta lekko się uśmiechając. - To że używam czarnej magii ma być dowodem na rzekome zło kiełkujące we mnie niczym jakiś pasożyt zmieniający mnie pomału w potwora? Och, widziałem paladynów bezlitoście mordujących uciekających cywili i czarnoksiężników paktujących z diabłami by móc ocalić ludzi przed zarazą. I mówi to ktoś kto sam siebie nazywa władcą piekła. My zamykamy piekła i wszystkie miejsca, gdzie komuś dzieje się niesprawiedliwa krzywda. Przynajmnie przyjął moje wyzwanie. Sparaliżowane ciało stało stało dalej, lecz się zasmużyło rozmazując na mrugnięcie okiem swe kontury. Kilkanaście metrów dalej pojawiła się jego identyczna kopia szybko szarżując na Ciastko. Za nim pojawił się kolejny ,,Książe" bez żadnej broni i szybko biegnący w stronę granicy czarno-fioletowej bańki, która ich otoczyła. W dalekim skoku na granicę bariery jego ręce zaświeciły na żółto. Dotknął jej powłoki. Zaraz po tym pojawiło się na nim dwudziesto calowe oko zdające się wsysać powoli gazy nabierające wielobarwnych odcieni. Biegacz odbił się od ściany i biegł na kolejny róg nie przejmując się resztą. Spowijała go jedynie smuga cienia ciągnąca się na kilka metrów. W życiu nie zgadnie, który jest prawdziwy a który tylko ograniczoną do prostych czynności kopią. Mam jeszcze trzy pytania po sto punktów: co robi oko, jak zabić sprintera oraz na jakim poziomie jest moja zdolność regeneracji.
  20. Sakitta patrzał na coraz to bardziej skomplikowane zaklęcia swojego oponęta. Po pewnym czasie widział jak ich poziom skomplikowanie znacznie przewyższył możliwości umysłowe nawet najlepiej skoncentrowanej masy myślowej. Szybko zorientował się, że ten bezpośrednio używa wsparcia z innego świata. Ja tylko przerzucałem siebie lub magię w inną rzeczywistość i odbierałem nieco mniej a ten najwyraźniej czerpie ogromny zasób mocy z zewnątrz - pomyślał Książe. Siedział teraz na moralnym rozdrożu. Mógłby poprosić innych zakonników czy nawet ich wodza: ,,Hegemona" o pomoc w walce. W końcu był czerwonym płaszczem. Miał do dyspozycji magię oraz technologię dzięki, której obalali bogów oraz istoty znacznie potężniejsze od nich, ale tylko razem. Jedynie mistrz oraz jego najbardziej oddani towarzysze mógli dokonać niemożliwego w pojedynkę. Zastanawiał się, jak daleko mógłby się posunąć. Jeżeli skorzystałby z prawa ,,rozsądnego życzenia" żądając mocy przekraczającej ludzkie pojęcie, otrzymałby ją, ale wtedy wygrałby zakon a nie on. Musiał zrobić coś samemu, coś z czego mógłby być dumny i w końcu zdobyć uznanie starszych członków. Nie idźmy na łatwiznę, tylko zgodnie z planem. Rysowanie runów dokończyło się same. Ciekawiło go czy przeciwnik wie, że to co zobaczył to nie ,,dusza" linii, lecz ich promieniowanie wlatujące do tej płaszczyzny przestrzeni. Runy tworzące klosz istniały między światami, skupiając się na zamknięciu danej przestrzeni tak by nic nie mogło dotrzeć z zewnątrz. Tak właśnie działa klosz: zamyka obszar tworząc subświat, który można ponownie połączyć tylko znając zaklęcie z którego było stworzone. Oczywiście można było dokonać tego siłą, ale taką moc gromadzi się w kilkugodzinnym zaklęciu. Byli teraz zamknięci. Nic z zewnątrz nie mogło napłynąć. Ani magia, ani wiadomość, ani światło, nic. -Tylko we dwoje, ty i ja - odezwał się Sakitta. Na jego lewej ręce zmaterializowała się okrągła tarcza z cienia a w prawej lanca. -Pojedynek na czary zbyt długo się przeciąga - powiedział zdecydowanym, lecz spokojnym głosem. - Jako mag musisz umieć walczyć w zwarciu. Może przyjmiesz nowe reguły? Zawsze możemy rzucać w siebie świecidełkami, ale sam wiesz jak to się skończy.
  21. Wezwanie Patriotów [Violence] [slice of Life] [Comedy] [Dramat] Postanowiłem dla odmiany napisać o trochę dalszych kuzynach kolorowych kucyków. Kim oni są, wyjdzie już w lekturze. Chciałem też raz przedstawić wojnę z nieco innej perspektywy. Dużo pisać nie będę, bo samo przeczytanie fanfika na 22 strony powinno już być wystarczająco wyczerpujące Jest dość spora naprzemienność tagów. Żaden z nich nie pasuje do całości lecz do wybranych fragmentów.
  22. Coy i jej Piwnica Skarbów - [Comedy] [slice of Life] [Random] Od dawna chciałem napisać możliwie jak najgłupszą komedię randomową. Przy okazji postanowiłem wykorzystać bohaterów jednego z moich opowiadań. Liczba słów: 700 (dokładnie, oczywiście po odjęciu tytułu, autora oraz tagów [sama treść]). Cóż, 700 słów to jednak trochę za mało, więc nadal zamierzam kiedyś kontynuować random comedy. Musiałem, bo aż w oczy kole ~Decaded
  23. Oczywiście że tak Chciałem tylko zwrócić uwagę na te niescisłości a nie miałem zamiaru robić tego w sterylny sposób. W końcu to cemedy
  24. W którym punkcie Dolar zabronił clopa? Zawsze pisał ,,bez gore i clop" a tym razem jakoś nie mogę się doszukać wzmianki o tych tagach. Jakiego of-topu? My tu przecież rozmawiamy o tagach
×
×
  • Utwórz nowe...