Skocz do zawartości

Sakitta

Brony
  • Zawartość

    282
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Sakitta

  1. Nie ma to jak porządna zupka chińska z paczki. Robisz ją w chwilę, właściwie niemal nie ma możliwości popsucia czegoś podczas ,,gotowania", proste składniki i niska cena. Idealna pozycja dla każdego, komu niska jakość nie przeszkadza.
  2. Sakitta złapał sopel w dwóch trzecich jego długości, zaparł kolanem i ułamał. Ciastko oczywiście próbował go przemóc swoją masą, ale Księciu starczyło czasu, aby skierować odłamaną część ku górze. Przykucnął, uginając nogi jak to było tylko możliwe. Teraz przypominał żółwia, bądź jeżozwierza z jednym kolcem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że aby teraz coś z nim zrobić, trzeba by odejść ze trzy kroki i z całych sił go kopnąć, lecz wtedy miałby dość czasu, aby wykonać unik. Ciastko prawdę powiedziawszy, musiałby odchorować przede wszystkim pierwszy ruch - wyrwać się ze sopla łączącego jego stopę z podłożem. Póki co, pozostawał zabezpieczony. Zamierzał poczekać, aż zraniona noga Ciastka całkiem zamarznie. Wolał sobie nie wyobrażać, co dzieje się z ciałem człowieka, w którym tkwi zimny lód. Ekspresowy pociąg do stania się mroźnym golemem, ewentualnie czymś na kształt teoretycznego alpinisty ze średniowiecza, który wspiął się na szczyt bez puchowej kurtki oraz wełnianego szalika babci.
  3. Gratuluje wytrwania kolejnego roku w fandomie ;)

  4. A teraz coś bardziej nieznanego. Caelestis - rzymska bogini księżyca, pochodzenia fenickiego, wzorowana na bogini Tanit. W mitologii greckiej Urania (Niebianka), Muza Apolla, odpowiedzialna za astronomię. Jedna z wielu bogiń lunarnych na terenie Cesarstwa. Za cesarza Heliogabala miała nawet zostać ożeniona z bogiem Balem. Obecnie bardziej znana jako Celestia.
  5. Sakitta

    Ile śpicie?

    około 6:30h, zarówno w weekendy (wtedy po prostu chodzę spać o 4:00) jak i normalne dni (zaraz po północy już mnie Luna tuli). Edit: ale nie odsypiam w dzień
  6. Krótko i prosto z mostu: króla w pełni zadowoliłaby bezwarunkowa kapitulacja Cadance. Cava tutaj była.
  7. You'll Play your Part - słucham tego drugi dzień (godzinami w kółko), nie mogę przestać. Moja ulubiona piosenka w całej bajce. Eh, gdyby nie ograniczenia słów w statusie, napisałbym o tym kilka stron...

    1. sloyth 06.0

      sloyth 06.0

      Napisz w gdocsach i daj tu link ;P

  8. O rany... Temat rzeka. Ale podjąć temat trzeba. Nie ulegajmy złudzeniom, historie bywają zaskakująco podobne. Pytanie polega tylko na jednym: pisać dla siebie czy innych? Ja zawsze piszę dla siebie i tej jednej osoby, której się moja praca się spodoba (często jest ich więcej, ale to zysk poboczny). A więc, nie pamiętam kiedy to było. Wiem, że wtedy jeszcze oglądałem telewizję (obecny szerokopasmowy internet mi wystarcza, ale kiedyś ograniczał się do sfery marzeń) obejrzałem reklamę zabawek MLP (jeszcze przed generacją czwartą: New Little Pony). Byłem chłopakiem i bynajmniej nie bawiącym się już zabawkami, ale coś mnie natchnęło. Przez chwilę zapragnąłem, żeby mieć różowy pałacyk z kucysiami. Uznałem to za przypadkowe dziwactwo... ale musiałem przeboleć. Porzuciłem, zapomniałem, zwiększył się dystans, czas leci do przodu i nie wraca, trudno. Czemu dziewczynki mają lepsze zabawki? Do tego raszple są jeszcze od nas inteligentniejsze... szlag! Teraz jesteśmy już w gimnazjum. Bajka wróciła. Nie w jakiejś treściwej formie; właściwie została na całą szkołę raz wspomniana w dyskusji - nawet nie wziąłem w niej udziału. - Podobno dorośli faceci oglądają kolorowe kucyki. - Zauważyła nauczycielka. Na pewno nie w tej formie, to była dłuższa wypowiedź, ale zapamiętałem tylko sens. W ten sposób będę opisywał dalej. Za wszystkie skarby Equestrii nie przypomnę sobie przebiegu rozmowy, dlatego zrobię ją samemu, zaznaczam, że zachowam tylko sens. - Ja nawet mam kucyka - stwierdził nieskromnie kolega. - Tak? Jakiego? - Takiego na dwadzieścia centymetrów - oczywiście musiało zejść na takie tematy. Starsi zrozumieją. Pani wzięła do ręki linijkę, odmierzyła 20 cm na tablicy i całkiem przyzwoicie narysowała konia (nie tzw. kucyka Pony [o zgrozo, kto wymyślił tę frazę!?]). Odeszła kilka kroków, przyjrzała się i powiedziała: - No nie wiem, coś mały ten kucyk. - Pocisk rozśmieszył całą klasę. ,,Maj litle pony..." - pojawiło się jeszcze kilka razy, wymawiane w najróżniejszych akcentach, a ja porzuciłem wątek. Nie wiem, dlaczego go zapamiętałem. Coś czułem? Chyba tak, ale nie ja, jako ja, tylko najpilniej zamknięta cząstka mojej świadomości. Druga istota, mieszkająca w mojej głowie. Czegoś jej brakowało. Infantylnej ekscentryczności? Ha, ha! Jakże ciężko określić samego siebie. Życie to nie matematyka, ludzie są niewymierni. Bariery agnostyczne są nie do sforsowania. Trzeba się z tym pogodzić i przeć dalej! do następnego momentu! ,,My little pony..." ,,My little pony..." ,,My little pony..." - co??? Co robi współczesny człowiek, gdy czegoś nie wie? 1. Ignoruje, przecież nie musi nic wiedzieć. 2. Szuka informacji, czyli: komputer, google, ,,My little pony", a zacznijmy od grafik, fajne kolory - pierwsze, co doceniłem, świetni koloryści. Barwy kucyków są dobrane idealnie, chwaliłem, chwaliłem. - Teraz eksploracja. youtube, ,,My little pony przeróbka". Ile tam tego było! Oryginalna bajka jeszcze mnie nie interesowała. Tak z pamięci, co mi się spodobało: 300 ponies, ponycraft 2. Nacieszyłem się, odłożyłem. Gimnazjum się kończy, teścik na koniec, wszystkie profile w mieście stoją otworem, wybieram technikum, roczek więcej i mam poszukiwany zawód, chcę mieć zabezpieczoną przyszłość, potem i tak są studia, więc zero strachu - jeszcze nie wiem, czy zdecydowałem dobrze, podobno na rynku będzie przerost informatyków... a braki w specjalistach miały się kurwa pogłębiać... Wakacje, półmetek technikum. Siedzę w domu, według prognoz niedługo zacznie się nuda. Skaczę po necie. Coraz częściej widzę kolorowe kucyki. Zastanawiam się, czy podbijają świat, czy po prostu ja wchodzę na takie porąbane serwisy. Parę lat temu przyszedł ateizm - miałem zbyt fanatyczną katechetkę, przestałem brać ją poważnie. Po setkach godzin analiz i szukaniu źródeł (dosłownie setkach godzin, pory roku przemijały, a ja dalej w tym tkwiłem) stwierdziłem, że Boga jednak nie ma. Trudno, tworzymy własną filozofię - wcześniejszy dekalog uważam za nieważny Panie i Panowie! Tych filozofów jest aż tylu... Jeden twierdzi, że ma racje, drugi, że pierwszy się myli. Mam was dość stare dziady! Najpierw robię własną filozofię, później sprawdzam, z kim się zgadzam. Sens życia? pytań było multum. Miesiące rozmyślań nie dają odpowiedzi, ale ustalam inne fundamenty. W końcu zaczynam łączyć nauki środowiskowe z filozofią. Sens życia? a jaki sens życia mają istoty jednokomórkowe? One żyją! Przetrwać, istoty, które nie mają takiej tendencji, nie przekażą dalej genów odpowiedzialnych za chęć przetrwania, reasumując żyją już tylko istoty z chęcią życia, bo reszta wymarła. Aha, jestem darwinistą. Ustalam trójcę świętą: racjonalizm, empiryzm, scjentyzm (nie mylić ze scjentologią!). Ludzie gadają o kucykach, one wpływają na kulturę. Wiedzieć! Wiedzieć! Wiedzieć! Empiryzm! Trzeba to zbadać. Którejś nocy mam obejrzeć jeden i tylko jeden odcinek. Prawo pierwszego odcinka: oglądam jeden i tylko jeden odcinek (pierwszy), ale cały od początku do końca. Potem w oparciu o reakcje w ciele migdałowatym (region mózgu obliczający uczucia, przynajmniej tak mówili) wydaję subiektywną ocenę. Noc nadeszła. Ja naprawdę to robię? Cóż, ekscentryk. Normalne życie jest dla normalnych ludzi. Chcesz iść na 8h do roboty przy łopacie, wrócić do domu, klapnąć przed tv, otworzyć piwo i wegetować bez marzeń? Nie? Nie jesteś normalny. Jeżeli normalni ludzie osiągają taki stan, rób wszystko, ale to absolutnie wszystko, by nie być normalnym. Negatyw ich postępowanie to pozytyw ludzi sukcesu. Czytaj biografie wielkich ludzi. Byli normalni? Absolutnie nie! To największe pojeby, jakie widział świat! Internet, serwis wyświetlający bajki bez pytania o zgodę dystrybutora, ,,My little pony", sezon 1, odcinek 1, play, reklama, krzyżyk, play, fullscrean, słuchawki na uczy, ja... ja naprawdę oglądam kucyki... kolorowe kucyki... trudno, ekran nie wybuchnie. Oglądam pierwszy odcinek... do końca - prawo pierwszego odcinka. Chwilę siedzę w bezruchu, głowa pusta. Po chwili pojawia się jedna i tylko jedna myśl. Zapamiętałem ją wyraźnie: O Kurwa... - powtarzane ciągle. Ręka (ta od fapania) sama łapie za myszkę i kieruje kursor na odcinek 2. Przecież muszę wiedzieć, co będzie dalej! Dobra, spać. Nie jestem zmęczony (już nie jestem), ale Celestia podniosła słońce i wypadałoby legnąć w wyrze. Wstaję. Nie wierzę, że oglądam bajkę dla małych dziewczynek... Jest rano, a właściwie po południu. Co robię? Oczywiście, przecież zapisałem sobie, na którym odcinku skończyłem. Oglądam wszystkie trzy sezony i zniecierpliwiony czekam na czwarty. Czuję następną potrzebę: uspołecznienie z innymi fanami. Szukam Was. Google znalazło MLPPolska.pl Prawy górny róg - konkurs literacki (któryś tam). Prowadzi Dolar. To dla mnie, przecież piszę już opowiadania! Tyle, że nie o kucykach... Cóż, dalej poszło z górki. Obecnie fanfiki MLP to większość mojej twórczości. Szlag! Zostałem bronym! Przecież dawniej podśmiewałem się z dorosłych facetów, którzy to oglądali (nie hejtowałem, przecież to tylko kuriozalne). Momentalnie pozbyłem się wszystkich uprzedzeń do wszystkich grup (bo przecież stałem się członkiem jednej, do której wcześniej nie miałem pozytywnego stosunku). Kolorowy pałacyk > Maj litle pony > przeróbki > My Little Pony. Oczywiście, przepraszam administrację za te kilka wulgaryzmów, ale nie czuję się winny, ponieważ ich nie nadużywałem. To część mowy, po coś przecież powstała.
  9. Pewnie wygra Derpy Hooves Nie będę was męczył tumanem liter unoszącym się w jednej wielkiej chmurze i włażącym przez każdy możliwy otwór ciała (i do nosa i z drugiej strony nieco niżej też), zamiast tego krótko do grafików: postarajcie się. Ta maskotka nie może przynieść kucykom wstydu.
  10. No i tu proszę szanownego Pana się nie zgadzamy. Zaraz się wkurzę i wkleję fanfika na 20 k słów, gdzie wystąpią: Blask Zmierzchu, Rzadkość, Różowe Ciastko i inni. Właściwie miałem teraz usiąść pisać o ,,Dzielnej Doo" , ale zacząłem się zastanawiać nad ,,Klimatem MLP". Gdzie tu właściwie granica Otóż temat daje pole do popisu w sferach sci-fi. Sci-fi jest długie i szerokie, właściwie obejmuje więcej lat, niż cała dotychczasowa historia ludzkości, a tym samym różnica technologiczna pomiędzy dwoma państwami międzygwiezdnymi może być większa, niż pomiędzy nami a jaskiniowcami (można by zajrzeć do skali Kardaszewa). Za tysiące lat kucyki mogą tak przypominać te z Mojego Małego Kucyka, jak centrum Warszawy starożytną osadę barbarzyńców (widziałem tam nawet wieżowce!). Kiedy pisałem fanfik, o którym wspominałem przy innej edycji specjalnej (ten na recykling), gromadziłem informacje na wikipedii. Znalazłem tam ciekawy film z min. Morganem Wolnymczłowiekiem i Johnym Deppem. Nazywał się ,,Transcendencja". Jeżeli nie oglądałeś, to polecam (moim zdaniem taki los spotka ludzkość, bo czemu by nie?). Przechodząc do sedna: mam nadzieję, że kucyk na lewo i prawo nie musi być konieczny. Wolałbym opisać przyszłość z wyższymi formami rozwoju. Czy jeżeli raz na jakiś czas odniosę się, że kucyki jednak były, nie zostanę pogoniony rózgą za niedostatek kucykowości (no może niektórzy stosują jeszcze dawne ciała, ale jest tu taka logika, jak włożyć ludzki mózg do ciała małpy)? Wracając do ,,Dzielnej", zupełnie zapomniałem, że to Cię drażni. Samemu jestem fanatykiem języka Polskiego i tłumaczę, co tylko popadnie. Niektóre rzeczy faktycznie lepiej brzmią po ichniemu, ale szeleszcząca mowa na zawsze pozostanie w moim sercu. Derby też tak twierdzi
  11. A niech to! Udział w trzech konkursach literackich na raz? Co ty sobie myślisz, że my nie mamy życia prywatnego (no dobra, może ja nie mam) ~ kto oglądał Kapitana Bombę, ten kojarzy. Tak czy inaczej, każdy z tych konkursów zachęca mnie na inny sposób. O dzielnej Doo już kończę, publikacja w fandomowej gazetce kusi, a do tego motyw zaawansowanej technologii i przy okazji cytat, który bardzo dobrze znam. Łącznie: 10+1,5+20=31,5 tyś słów na święta... Nie wiem, w ilu wezmę udział, ale zobaczę.
  12. No cóż, lektury raczej czytam wszystkie (wyjątek: Ludzie bezdomni, ale wrócę do niej. Przed maturą będę miał komplet ze szkoły średniej), ale muszę się przyznać, że robię to tylko jako ,,wyzwanie". Takie ustanawianie celów we własnym życiu poprawia jego konsekwentną realizację, lecz nie zeskakujmy ze ścieżki wiodącej od tematyki samych lektur, do których, niestety, mam dość negatywny stosunek. Zdarzają się istne perełki, aż nie wiem, kto wygrzebał je ze tego gnojowiska, ale H. Sienkiewicz nie zasługuje na to, aby przerabiać go w szkole: jest zbyt dobry. To smutne i pojawia się tutaj wizja samego siebie na tronie Ministerstwa Edukacji, jako wielkiego i wspaniałomyślnego rewolucjonisty, robiącego porządek z całym tym bajzlem. Lektury źle się kojarzą, tu przyznam Ci rację. Polonistka na przerwie pokazywała mi stare (choć nie aż tak) podręczniki do jej przedmiotu. Ich zawartość trochę mnie zszokowała... Tam był, szlag, Wiedźmin! Sapkowski występował w szkolnym podręczniku. Wróciłem pamięciom do gimnazjum - wtedy też przerobiliśmy jeden z jego tekstów. Wielka szkoda, że wystąpił tylko we fragmentach, ale to stanowi dowód, że MEN okazjonalnie próbuje uraczyć nas czymś ciekawym, wspomnę jeszcze raz o Sienkiewiczu - bitwa za bitwą. Gdyby tylko ,,Krew Elfów" dać jako pełnoprawną lekturę, nie fragment (choć tam konkretnie była ,,Pani Jeziora"), można by zainteresować młodzież. Niestety lektury dobrane są pod dorosłych. Jaki nastolatek sięgnie Ci po ,,Granicę"? Z drugiej strony MEN nigdy nie da przykładowej ,,Achai", ponieważ musi pamiętać także o naszym ,,prawidłowym rozwoju". Zresztą, niektórzy przerabiają w szkole Tolkiena bądź Rowling, więc chyba nie jest aż tak źle, ale niesmak do słowa ,,LEKTURA" pozostanie niczym uraz po wpadnięciu do studni. Batman, który z tego wyrośnie, nigdy nie będzie taki sam.
  13. Książę słyszał kiedyś o skośnookich skrytobójcach-wojownikach, którzy walczyli odziani w czarne kaptury. Podobno potrafili nie tylko znikać w dowolnym momencie, ale także świetnie improwizowali. W ich sztuce walki ponoć nie było ani jednego ciosu - tylko naturalne ciosy wymyślone na poczekaniu. Jego plan opierał się na szybkim odcięciu stopy, trochę się skomplikował. To nic. Improwizował. Co kogo zaboli bardziej? Prosty rachunek. Ból to tylko uczucie, nie ma sensu przejmować się wyładowaniem elektrycznym pomiędzy neuronami. Za to uszkodzenie narządów posiada już realne skutki. Może dwa zęby czy kluczowy kawałek nogi (tak to nazwał)? Nim pięść Łakomczucha zaczęła wywierać odcisk na jego twarzy, Sakitta się uśmiechnął, czując opór w dłoniach, znaczący tyle, że końcówka sopla właśnie w czymś się zagłębiła. Niektórzy twierdzili, że w walce wręcz masz tylko jedno zadanie: uszkodzić przeciwnika najszybciej i najbardziej jak się tylko da. Zabawne, że nie mówili nic o obronie. Czas wyłącznego ataku miał jeszcze nadejść.
  14. Nikt nie lubi akcentów. Jeżeli ktokolwiek wyróżnia się ze swojego środowiska, czym prędzej powinien je zmienić, dostosować się bądź cierpieć. Dotyczyło to także Sakitty. Walka z potworami za pomocą własnych zębów to nie jedyna strategia adaptacyjna. Tym razem, jeśli dobrze by się przyjrzeć, skóra Księcia wyglądała jak zmarzlina. Spod nosa sterczały małe sople, a oddech nie parował już zaraz po wypuszczeniu w powietrze. Temperatura ciała spadła i przekroczyła zamarzanie wody. Skoro bezmózgim golemom śnieżnym się udawało, to czemu by nie jemu? Miał nadzieję, że Łakomczucha nie bolą palce. Sople były z lodu, lód jest zimny, zimno odmraża skórę. Jeżeli metabolizm działa w pełni świadomie, nie powinno być z niczym problemu. Można też przyśpieszać mutacje, ale bez magii i technologii nie było co liczyć na skrzydła. Już niedługo - przeszło mu przez myśl, widząc, jak Łakomczuch zdaje się rozważać przeniesienie w inne miejsce. Chyba marzł. Wyobraził sobie, co się stanie, jeśli kolejną areną będzie tropikalna wyspa. Sakittę by to stopiło. Zrobił zamach z jednej strony, wyprowadził cięcie z drugie, cofnął je w ostatniej chwili, przerzucił sopel w palcach do tyłu i drugim końcem spróbował odciąć Łakomczuchowi stopy. Wylądował w pokracznie zgarbionej pozycji z jednym kolanem dotykającym ziemi, ale udało się mu osiągnąć niezłe przyśpieszenie.
  15. Matura próbna. Zasiadam sobie wygodnie, dają arkusz, otwieram, zaglądam... a tam wszystko po niemiecku. Jedna myśl: oddać od razu, czy walczyć? Przodkowie dali sobie radę, więc spróbowałem.

    1. WilczeK

      WilczeK

      Nigdy się nie poddawaj!

  16. Podczas gdy Książę rozmyślał o toksynach, pojedynek trwał dalej. Robiło się zimno. Kopniak Ciastka, mimo iż z początku bardzo szybki, musiał wytracić część prędkości chociażby przez skostniałą atmosferę. Sakitta miał ochotę pochylić się i nadstawić zęby - kolejna fala Jego Małych Przyjaciół. Miał lepszy plan. Krok do tyłu. Jeszcze przez chwile pragnął pozostawać poza zasięgiem Ciastka. Spodziewał się, że ten wymrozi się szybciej od niego. Mróz stawał się coraz większy, ale Książę to przetrwa, wiele już znosił. Natomiast jeśli nie uda się odwlekać starcia dość długo, zerwał całkiem nowy sopel i wystawił go przed siebie, wodząc na różne strony.
  17. Sakitta

    Fani Nightmare Moon

    Niech zapanuje wieczna noc, dopiszcie mnie. Zrobione~Sosna
  18. Equestriańska wojna, na fali poprzedniego statusu, nie mogłem się nie pokusić o choć jednorazowe rzucenie okiem na przebieg działań wojennych. Na naszym forum wygląda to tak: NLR - 25 tematów 687 odpowiedzi SE - 12 tematów 168 odpowiedzi. Przewaga jest, przyznajcie sami.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [4 więcej]
    2. Sakitta

      Sakitta

      (no raz się spóźniła na ślub, przyznaję, ale bynajmniej w nocy zrobiłaby tam niezły porządek; po Celestię trzeba iść do pałacu). Za stosunek do obowiązków już ma u mnie plus. Uważam Lunę za postać o ciekawszej historii oraz charakterze (wygnanie przez siostrę). Daje jej to namiastkę bohaterki tragicznej, co lubię. Postać musi czasem nadepnąć na kolec bosą stopą, bo inaczej spasłaby się na łące. To bohaterka dynamiczna, która podczas trwania serialu, podobnie jak Twilight, przechodzi znaczącą...

    3. Sakitta

      Sakitta

      przechodzi znaczącą metamorfozę. Zaczyna dostrzegać coś poza siłą (jej przemowa z lekcji zerowej zdradza nawyk przemawiania do żołnierzy, ewentualnie do dużych tłumów, podkreśla w ten sposób swoją pozycję ,,księżniczki equestrii"). Poza tym decyzje Celestii czasem mnie dziwią (dlaczego nie wysłuchała Twilight przed ślubem jej brata? Ona naprawdę mogłaby z dnia na dzień tak oszaleć?) (albo wysłanie Discorda przeciw Tirekowi (reszta księżniczek zrobiła wielkie oczy)). Celestia według mnie...

    4. Sakitta

      Sakitta

      nie nadaje się na wodza, za to Luna ma cechy pozwalające wziąć na siebie ciężar państwa (niesprawiedliwie odrzucona, walczy o władzę). Luna woli wziąć na siebie ryzyko, jak Twilight (proponuje osobiście uderzyć na Sombrę, zamiast kimś się wyręczać). Prędzej zaufam charyzmatycznej wojowniczce, niż arystokratce wyglądającej świata zza pałacu. Poza tym lubię siedzieć po nocach :D

  19. Celestia to bóstwo... solarne? Chyba nie do końca. Caelestis to zromanizowana nazwa bogini Tanit. Tanit była fenicką boginią: Księżyca! Wychodzi na to, że w jednej bajce mamy dwie boginie Księżyca, znalazłem nawet kilka źródeł na potwierdzenie tej tezy (biblioteka miejsca, dział popularnonaukowy, Poczet Cesarzy Rzymskich, rozdział: Heliogabal; parę artykułów po angielsku wyszukanych przez google). Sorry solarni, Noc rządzi XD

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [7 więcej]
    2. Sakitta

      Sakitta

      świadomość tego, że w istocie postać Celestii została tutaj poważnie zniekształcona i dla wiedzy ogólnej, oryginalnie ma więcej wspólnego z nocą, niż dniem. Poza tym, nie mogłem powstrzymać się przed dwoma rzeczami: wywyższeniu Pani Ciemności nad jej siostrę oraz podzieleniu się wiedzą ogólną z tematyki, która każdego odwiedzającego tego typu fora, powinna zainteresować.

  20. Sakitta

    Pytania do Celestii

    Witaj Księżniczko. Moje pytanie, cóż... uprzedzam, że będzie męczące. Czy jesteś bóstwem lunarnym? Czytając ludzką książkę popularnonaukową o epoce pryncypatu, natknąłem się na ustęp, który opuścił mi szczękę o metr w dół. Heliogabal chciał wprowadzić kult boga Słońca, jako bóstwo najwyższe. Wybrał mu nawet żonę: fenicką boginię Tanit, Panią Księżyca. Jej nazwę romanizowano na Caelestis, czyli po polsku Celestię. Wychodzi, że twoją domeną wcale nie jest dzień i słońce, tylko, podobnie jak u Luny (też Rzymska bogini, lecz sprowadzona wcześniej, za Tytusa Flawiusza), noc. W mitologii helleńskiej: Selena. Skąd te nieścisłości? Czy mogłabyś mi to wytłumaczyć?
  21. Odwlekło się to trochę w czasie, ale zawsze jakoś nie darzyłem sympatią EG. Tak czy inaczej, dzisiaj o drugiej w nocy skończyłem drugą wersję kinową. Jedna tajemnica jest ciągle nierozwiązana. Jak to się stało, że Twilight wchodzi do portalu nago, a wychodzi w ubraniach. Może po prostu gdzieś pomiędzy wymiarami znajduje się międzywymiarowy butik trzeciej Rarity. Szkoda tylko, że po drodze nie nabyła sobie pistoletu - uwinęłaby się szybciej i w stylu iście amerykańskim.

    1. Chief

      Chief

      Po prostu futro się przeistacza w ubranie, gdy przechodzi przez lustro kwantowe. :)

    2. Riddle

      Riddle

      Czyli Twilight pod futrem ma fioletową skórę?

    3. Sakitta

      Sakitta

      Jako uczona powinna przeprowadzić eksperyment: przejść przez pomnik nago w ludzkiej postaci i sprawdzić, czy w Equestrii będzie bez futra.

  22. Sztuki teatralnej mi zachciało... poczekajcie, mam jeszcze ,,lepszy" pomysł na opowiadanie w oryginalnej formie, ale jeśli tag nie będzie pasować, przerzucę jego realizację na później (a jaki to pomysł, zaskoczę). Do zobaczenia w następnej edycji, i widzę was tam wszystkich.
  23. Spokojnie, oto się nie martw. Ja zaklepuję sobie te miejsce
  24. Jest to mój pierwszy dramat... no i cóż... Bez wątpienia napisanie go było ciekawym doświadczeniem, choć śmiem podważać jego nieprzeniknioną wspaniałość - prawdę powiedziawszy, wyszło ,,jakoś". Oczywiście nie mogłem go nie opublikować, chociażby z jednej prostej przyczyny: Aby Dolar i Hoffman mieli co czytać. Trochę go poganiłem, ale na plus też trzeba coś powiedzieć, bo otóż było to przeżycie iście unikalne, które zupełnie zmieniło moje spostrzeganie niektórych tekstów, a nawet uświadomiło mi kilka niuansów z pisanej uprzednio przeze mnie prozy. To zupełnie inna zabawa, kiedy dobór odpowiednich słów, rytmu, długości zdań itd. błyskawicznie przybiera na znaczeniu (tak, tak, w prozie też jest to istotne, ale aż tak tego nie widać, a z drugiej strony nie twierdzę, że w ,,Zjawie" należycie zadbałem o te elementy). Poza tym nauczyłem się wtedy o pisarstwu jeszcze jednej ważkiej rzeczy (załóżmy wspólny pamiętnik pisarzy - dobra, trochę się nabijam): archaizmy zaiście wymiatają. Spróbowanie swoich sił z wyższą sztuką pisarską polecam każdemu, kto na serio pragnie zajmować się opowiadaniami. Od eksperymentów głowa nie boli i chciałbym, aby właśnie tak potraktowano ,,Zjawę", ponieważ bynajmniej nie jest to nic nad pierwsze zmierzenie się ze sztuką sceniczną, tylko już jako autor. E tam, myślę, że mimo wszystko ujdzie. Zjawa
×
×
  • Utwórz nowe...