Skocz do zawartości

Favri

Opiekun Działu
  • Zawartość

    200
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez Favri

  1. Jest takie powiedzenie o moim mieście: "Rawa Mazowiecka z Widzewem od dziecka".

    Przeróbmy to na semi-rym: "Maciej Bielakowski z Disneyem od kołyski".

    Kiedyś każdego ranka zrywałem się dosłownie ze wschodem Słońca i zapuszczałem sobie którąś z animacji na VHS. Zmieniło się to w mantrę, tak, że niejednokrotnie jestem w stanie dokończyć dowolne zdanie poszczególnych postaci. Kiedy mi się zrodziła siostra i był czas na odświeżenie sobie starych wspomnień na rynku pewien sprzedawczyk na lewo handlował płytami, więc kolekcja uzupełniła się we wszystkie chyba produkcje.

    Opowiadana obrazami i muzyką historia do dziś wywołują mały dreszczyk, przynajmniej co niektórych scen.

     

    To tak słowem odpowiedzi na pierwszy post. Do dyskusji przyłączę się później.

  2. Znalazłem się w szpitalu i oto co mi podsunął dla "relaksu" pielęgniarz: "Centrum" Davida Shobina. Tytułowe Centrum, gdzie skomputeryzowany system nadzoruje poprzez roboty, automaty, sieć czujników wysięgników i innych mechanicznych części przebieg operacji, zabiegów i szpitalnego życia. To nowoczesny kompleks, gdzie nie ma czynnika ludzkiego a przez to szansy na pomyłkę... Czy na pewno? Już samo takie zawahanie napawa czytelnika grozą. Po prostu piękna pozycja do obczajeniu w szpitalu przed operacją, tak żeby dodać sobie otuchy. Dzięki panie pielęgniarzu. 

     

    A tak na poważnie problem został dosyć wystarczająco omówiony i całe działania z nim związane dosyć szeroko opisane, z użycuem specjalistycznego słownictwa. Można wydestylować parę fajnych nazw,  jak propofan, także domen, primum non nocere. Zawsze lubię zasysać z książek nową wiedzę, obyczaje, algorytmy działania i tego typu rzeczy. 

     

    Ogólnie krótsza powieść - dłuższe opowiadanie godne swojego miejsca na kartkach. 

  3. Jak zadaliście (?) to ostatnie pytanie, chociaż nie jest to właściwy kontekst jego rozumienia, zaraz nasunęła mi się mechanika starych, dobrych gierek crpg. Tam zyskiwało się reputację, pozytywną lub negatywną, zależnie od podejmowanych działań. Więc jeśli rozbijać sławę na składowe przyczynia się do niej każdy pojedynczy czyn który pozostawia po sobie ślad wśród danej społeczności, czy to pasażerów autobusu, czy mieszkańców wsi, czy większą skalę dajmy na to państwa. Dochodzą do tego, jak w systemie Fallout, reputacje mieszane, typu "zrobił wiele dobrego ale i również poczynił jakąś ogromną szkodę" itp.

     

    Czy zyskiwanie rozgłosu jest pozytywne... Musimy być w stanie go unieść, starać się utrzymać pozycję na którą wkroczyliśmy, tytuł, który dany krąg ludzi nam nadał, bo będą czegoś takiego po nas dalej oczekiwali. Raz wkroczywszy na piedestał danej osobliwości dopiero z czasem i powoli z niego zstępujemy.

  4. Dekret czarnoksięstwa

    Magii używa się na własną odpowiedzialność. Z przyzwanych wściekłych demonów, nieudanych transmutacji kończyn, sklonowanych osobników będzie rozliczać się w piekle.

     

    Dekret nad dekretami

    Zasady są po to, żeby je łamać. Więc już możesz. Nie, nawet powinieneś. Chrzań te głupie dekrety.

  5. Wychwytywałem i wyrzucałem na zewnątrz szerszenie które miały gniazdo nieopodal ośrodka szpitalnego w którym przebywałem. Wprawdzie później wytoczyłem im wojnę, bo za dużo ich się namnożyło, ale generalnie zawsze starałem się stawać po stronie tych maluczkich i drobnych organizmów w obronie przed bezmyślnym, dominującym i niszczącym gestem człowieka. Liczy się :squee: ?

    • +1 2
    • Lubię to! 2
  6. Dnia 5/26/2017 o 12:23, Mordoklapow napisał:

    Być może nawet mógłbym Ci udowodnić przy pomocy teorii miary, że nic nie jest myśleniem. Czy to już zaliczałoby się do myślenia?

     

    Proszę udowodnij mi, bom ciekaw :3

     

    Wkradnę się do dyskusji tak chyłkiem i tylko rzucając parę zdań, bo przeczytałem zaledwie 3 strony z tej pokaźnej uwertury, jaką skomponowaliście.

    (większość wywodu zjadł przypadkowo aktywowany skrót klawiszowy, ale meh, udało mi się odzyskać chociaż częściowo jego sens)

     

    Problem w relacjach Boga z człowiekiem jest taki, że to nie Bóg stworzył człowieka, a człowiek Boga. Na przestrzeni lat kształtował jego obraz na podstawie słów Pisma, tego co się dzieje na Świecie, w jakim kierunku zmierza, jakim jest człowiek i jakie jest jego działanie. Psychologicznie próbował podporządkować sobie Boga pod pewną istotę rozumną... i tu haa, nie ma jednej zunifikowanej inteligencji ale występują różne jej rodzaje, różne sposoby logicznego rozumowania, nawet takie, które jeszcze nie powstały. Tymczasem człowiek stara się koniecznie go skategoryzować i zrozumieć swoim miernym i koniecznym w jego przypadku myśleniem przyczynowo-skutkowym. Bóg nigdy w Biblii nie objawiał się bezpośrednio, raczej za pomocą symboli i pewnych przesłanek, słów o sobie wkładanych w usta proroków i Jezusa.

     

    Chyba, że czyni to w sposób kontrolowany, i zamierzony, na co wskazywałyby niektóre historie schizofreniczne i z objawień, a także dziwne zrządzenia losu, jak to, że piramida w Gizie jest położona na szerokości geograficznej dokładnie odpowiadającej szybkości światła, tak jakby ktoś to wcześniej zaplanował, jakby takie mrugnięcie okiem w stronę późniejszych badaczy. I więcej: https://www. youtube.com/watch?v=sHCHEykUxP4 chociaż on akurat stara się je uzasadnić nie aż tak daleko idącymi wnioskami.

     

    • +1 1
    • Lubię to! 1
  7. Dnia 11/8/2017 o 03:56, DiscorsBass napisał:

    Chcesz odporności na ból? Wystaw się na jego działanie, ciało się przystosuje.

     

    Do bólu akurat ciężko się przystosować i potwierdzają to badania. Nieważne ile razy byś się zacinał, za każdym razem boli tak samo. Bez tego nie dostawalibyśmy relatywnych informacji o zagrożeniach. Można się natomiast nastawić do niego psychicznie, wyrobić sobie przyzwyczajenie do jego odczuwania. Taki człowiek będzie uznany za większego "twardziela", ale nawet jego boli tak samo. Inna jeszcze technika to przenoszenie skupienia. Jeśli zaangażujemy całą percepcję w robienie sobie krzywdy, poza tym, że bronią nas naturalne mechanizmy utrudniające nam to, będzie to mocno dotkliwe. Zaś żołnierze na wojnie potrafią zwiększyć próg bólu, bo w zawierusze mniej są świadomi odczuwania ran, atakuje ich bezlik różnych sygnałów, bodźców i stresorów, również ból eliminujących.

     

    Co do reszty postu mogę się śmiało podpiąć. Szczególnie interesujący jest konflikt między dualizmem a skrajnym materializmem. Niektórzy twierdzą, że mimo dużego postępu w badaniach świadomość wciąż nam się wymyka, bo jest ulokowana poza naszym bezpośrednim dostępem, gdzieś w hardware systemu. Jeśli Świat byłby programem, aspekty jego hardware byłyby ukryte przed nami, znajdowalibyśmy tylko jego ślady. Także logika naszego mózgu może być niewystarczająca, by pojąć to zagadnienie.

  8. Dochodzisz do pytań na które nie ma odpowiedzi... Jeszcze. Albo odpowiedź byłaby dla Ciebie o tyle dołująca, co godząca w Twoją wolę życia. Człowiek dawno zaczął rozgrzebywać siebie, nikt nie wie czy ktoś to przewidział i ze specjalnym zamiarem nadał temu pęd, czy też dzieje się to chaotycznie i sami sobie jesteśmy sterem i okrętym na bezkresnym pustkowiu Wszechświata. Niektóre schizofrenie zdają się potwierdzać, że Ktoś lub Coś stoi nad nami i "bawi się" naszymi losami.

     

    Ale myślę, że odbiegamy od tematu, jak to zwykle przy ruszaniu takich zagadnień bywa.

  9. 16 godzin temu, Bleflar napisał:

    No i ciężko nazwać naturę systemem o doskonałej równowadze i harmonii.

     

    16 godzin temu, Bleflar napisał:

    I nie jestem pewien czy to nie sarkazm ale personifikowanie natury i traktowanie jej jako istoty świadomej jest dosyć dziwne.

     

    Naturę pojmuję jako coś więcej niż Ewolucja, bo sprawuje pieczę nad życiem i dąży do usprawniania swoich mechanizmów, stara się przekazać kod genetyczny dalej, a czymś mniej jak Bóg, bo ogranicza się jednak do tworów biologicznych, organicznych. Lubię Naturę i jej twory, chociaż bez przesady - nie tworząc jej kultu, więc ze zwykłego kaprysu upersonifikowałem ją, rzeczywiście. Chociaż zdaję sobie sprawę, że w rzeczywistości rządzą wszystkim zimne prawa fizyki...

  10. 6 minut temu, Bleflar napisał:

    :rariderp:No trochę się zagalopowałeś.  Zanim zacznę ci wytykać błędy w rozumowaniu, przejrzyj jeszcze raz swój tekst i zastanów się solidnie. Bo trochę tego jest a ja jestem leniwy.

     

    Być może wiem, czego się uczepić. Nie będę jednak modyfikował swojego postu. Teza z pamięcią nie jest sprawdzona, a i oczywiście nie dlatego umieramy, bo pamięć jest ograniczona. Nie twierdzę też, że trzy neurony to tajemnica świadomości, są też np. teorie przedmurza "wyłączającego" świadomość, i wiele innych. A aktywacja wszystkich ścieżek mózgowych na raz, stworzenie połączeń między wszystkimi regionami pamięci albo doprowadziłaby do "przedawkowania informacji", albo jeśli struktura okazałaby się wytrzymała, zrozumienia doskonale wszystkiego.

     

    Także może krzyżuje się to co dostaliśmy na zdjęciach z rezonansu z tym, że wspominałem o aktywowaniu niektórych tylko regionów - ale to próba usprawiedliwienia tego 10% :)

     

    Ale proszę, wytykaj.

  11. Zacznijmy od tego, że Natura komponuje tak jak może, z tego co może, i na ile tylko da radę. Więc w tych granicach mózg jest perfekcyjny, i nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile jego mechanizmów jest potrzebnych, a ile może być jedynych sprawdzających się względem rozmiaru ciała, pułapek otaczającego nas Świata, jego mechanizmów, funkcjonowania w społeczeństwie, w chaotycznych realiach które mózg próbuje poskładać w sposób logiczny i tak dalej i tak dalej. Dlatego ból - jak już wspomniano, jest niezbędny. Tak samo lęk, o czym wspomina Kępiński w książce o tym właśnie tytule. Gdyby Świat był rajem nie potrzebne byłoby zjawisko bólu - krótkosiężnego i działającego w przestrzeni, i lęku - dalekosiężnego, znajdującego swoje odbicie w czasie - boimy się przyszłości, tego co może się stać, albo przeszłości, tego co już zaszło i z czym musimy żyć.

     

    Inna sprawa to te tajemnicze dziesięć procent. Jedyne pole w jakim taka teoria mogłaby się sprawdzać, wydaje mi się działanie świadomości a więc pewnego aspektu mózgu, nie jego jako całości, co choćby zostało wykazane na wspomnianym rezonansie. Ostatnio naukowcom prowadzącym badania na myszach udało się uchwycić trzy neurony, połączone i oplatające całość mózgowia. Te neurony są nieustannnie aktywne. Dosięgają jednak tylko niektórych ścieżek i struktur mózgu. Zastanówcie się. Nie cały czas myślimy o "wszystkim", wszystkich procesach jakie zachodzą w głowie i w otoczeniu, nie cały czas jesteśmy wszystkiego świadomi. To też jest zamierzone działanie Natury. Świadomość wszystkiego zniszczyłaby nas. Tak samo człowiek musi istnieć w granicach 100-stukilku lat, ponieważ zasobność pamięci nie pozwala na dłużej. Wracając: ustrój wybiera z otoczenia i środowiska tylko rzeczy dla niego potrzebne, istotne według pewnego prawdopodobieństwa, reprezentowanego  przez skalę ważności. To co ważne zostaje "wchłonięte", zauważone, to co mniej ważne odrzucone. Mózg i potrzeby człowieka się zmieniają, dlatego niektóre ścieżki nerwowe wygasają. I tu tkwi sedno świadomości: Mózg operuje na ścieżkach, które są mu w danej chwili potrzebne, wybiera sobie te jego regiony, ruchowe, czuciowe, ośrodek mowy, gdy są używane. To może wówczas stanowić 10% czy nawet mniej potencjału tego, co może być aktywowane, gdy zajdzie taka potrzeba.

     

    Co wy na to?

     

    Dnia 10/18/2017 o 01:26, Zegarmistrz napisał:

    A co jeśli idzie tutaj o aktywne używanie tych 100%? Znaczy się, mam pełną swobodę(a przynajmniej w granicach anatomii i gimnastyki) ruchu, mogę patrzeć gdzie chcę, obracać kończynami jak chcę itp. Ale nie mam kompletnie żadnej kontroli nad tym, czy zapamiętam coś lepiej niż coś innego. Nie mam kontroli nad tym czy mój żołądek będzie coś trawił czy też nie. Jest sporo takich funkcji, na które człowiek nie ma wpływu bez czynników zewnętrznych(postanów że przestaną ci rosnąć paznokcie albo włosy, wyłącz i włącz którykolwiek z podstawowych zmysłów). Wiele tych rzeczy dzieje się bez naszej bezpośredniej pomocy, zatem pytanie, czy mózg mógłby nimi sterować.

    To trochę jak umiejętności aktywne i pasywne w grach xD Te aktywne(choćby mruganie) działają, bo ty chcesz żeby działały. Te pasywne działają czy tego chcesz czy nie. A jeśli mózg mógłby kontrolować aktywacje i dezaktywacje tych pasywnych umiejętności? Czy wtedy ludzie jako organizmy byliby lepsi?

     

    PS.: Kontrolując procesy wewnętrzne też najpewniej mógłbyś coś tylko spieprzyć, nie poprawić, więc Jej Wysokość Matka Natura nas tego pozbawiła... Choć jesteśmy tylko półproduktem, i nie wiadomo co z nas powstanie w przyszłości, do jakiego stopnia specjalizacji dotrzemy. Zachodzi bardzo ciekawe zjawisko, bo zamiast Ewolucji, czyli powolnych zmian z pokolenia na pokolenie w genach, zachodzi o wiele szybciej Rewolucja, czyli zewnętrzna modyfikacja ciała i dlatego - czy to przez manipulowanie w genach, czy zewnętrzne babranie się w tkankach możemy udoskonalić je, co jednak zważając na doskonałą równowagę i harmonię jaką wypracowała Natura jest niebezpieczne, chwiejne i będzie pewne istnienia eksperymentalne, najpewniej myszy, króliki kosztować sporo bólu...

     

    A mechanizm Ewolucji też tyka swoją powolną drogą, więc zmiany przystosowawcze o których mamy blade pojęcie zachodzą za naszymi plecami, adaptując organizm do zmian klimatycznych i chemicznych otoczenia (więcej szkodliwych substancji, tlenków, ocieplenie klimatu).

    • +1 1
  12. Człowiek postępuje w sposób przemyślany tylko do pewnego stopnia, tak jednostka jak i społeczeństwo. Mózg pozwala mu na logiczne funkcjonowanie, znajdowanie praw i logiki w chaotycznym świecie. Przy czym im większa zbiorowość, tym słabsza organizacja.

     

    Tak naprawdę rozp***liśmy mocno swoje środowisko, wszystko podporządkowując własnym interesom, działając nieświadomie względem skutków globalnych ("Czemu ja mam selekcjonować te śmieci?" "Za co mamy wycofać ołów?") i od niedawna, dzięki ekonomii, ekologii próbujemy je "ratować", czy "przywracać do stanu równowagi". Tatko na budowie nieustannie ma spory ze Strażnikami Natury, a bo tu występuje dany gatunek ślimaczków, albo tu ptaki drapieżne mają swoje tereny łowne. Leśnicy wykonują nasadzenia i przesadzenia, by rozwijać, zachować, modyfikować gatunki, tak samo dzieje się w świecie zwierzęcym. Tylko że - tak jak mówisz, za gatunkiem podążą cały ekosystem i uwarunkowania...

     

    Ale ciekawe jest to podejście z ewolucją do "naszego" świata. Namierzyłem całkiem ciekawe wideo poglądowe w tym temacie

    Spoiler

     

     

    Natomiast naprawdę mnie mierzi, jak przedstawia się dzieciom uśmiechniętą świnkę na opakowaniu szynki, która przecież wesoło przeszła przez okrutną machinę przemysłu, w której urodziła się tylko po to, by umrzeć jako pokarm. Polecam obejrzeć jaki proces przechodzą kurczaki, zanim trafią do Maców: 

    Spoiler

     

     

    Brak szacunku do życia, do zasobów, brak wyobrażenia o tym, skąd pochodzi to, co mamy na talerzach.

    • +1 1
  13. @Ylthin Maruda Dziękuję za sprostowanie, masz oczywiście rację, kwestia bardzo przejrzyście i wyczerpująco opisana. Chciałem dodać jakieś "ale", ale w sumie odpowiedziałaś już i na nie: bo podejście urzędnicze, bo nadawanie ksywek, które w pewnych środowiskach, w jakich posiadacz się obraca, stają się popularniejsze niż właściwe imię (służące bazowemu funkcjonowaniu w odnoszeniu się do kogoś, w sposób porządany neutralne względem cech lepszych i gorszych, unikalne w połączeniu z nazwiskiem).

     

    Nie zmienia to faktu, że - bez powoływania się na statystykę, z obserwacji własnej - na klasę szkolną w Polsce przypada taki zestaw imion, z których dane często się powtarza, a wśród większego kręgu, na przykład znajomych, mamy już po kilku osobników noszących tą samą nazwę. Niektóre z nich po prostu stały się na tyle popularne, że rodzic nie zastanawia się długo, tylko wali kolejnego Macieja, bo 'ładnie i bezpiecznie' (bez urazy dla Maciejów, sam się tak nazywam). Oczywiście zasób nawet polskich imion, tych użytych kiedyś i zatwierdzonych, jest bardzo szeroki, i rzadsze z nich niekiedy też się spotyka, a co dopiero sięgnąć po zagraniczne.

     

    Dlatego jeśli już weszliśmy w sprawę na poważnie i z butami, nad sensownością i wykonalnością wprowadzenia innego systemu nazewnictwa w praktyce możnaby polemizować, ale byłoby to ciekawe. Chociaż ksywki i naprawdę różne, różne sposoby, pomysły nadawania imion, ich genezy znane z książek i historii przeorały już spore połacie możliwości i załatwiają z reguły wszystko.

  14. Miałem przez chwilę wrażenie, jakbyś pisał o własnym dziecku (którym, poniekąd, w przenośni jest). Nie wiem, może niektóre sformułowania, a może trzeźwe i wyrozumiałe spojrzenie na jej historię od kolebki.

     

    Podoba mi się ogólna koncepcja nadawania kucykom imion jaką rządzi się Equestria. Zamiast pokładów Piotrków, Maciejów, Krysi i Zuzi powinniśmy się wrócić wstecz, do czasów, kiedy imię naprawdę coś oznaczało i było bardziej zależne od charakteru, usposobienia, cech szczególnych. I przy tym nie obraźliwe, z którym borykałoby się przez całe życie przypominając tylko o własnych niedociągnięciach, ale nadane z miłości, od rodziców, po prostu z czasem dorastania, dojrzewania.

     

    Coś jest w tej postaci takiego, że mimo nie czytania fanfica w którym występowała, potrafię sobie bez trudu wyobrazić jej postać, jak funkcjonuje, zachowuje się, co robi na codzień. Ba, mam wrażenie że podobną osobę spotkałem w życiu, całkiem-zupełnie materialną.

     

    Ciekawe, że poszła w te gotyckie klimaty. Wzmianka na końcu zaskrzypiała mi trochę względem całości opisu, ale w końcu tworzą nas nakładające i plączące się, pojedyncze składniki.

     

    OC ładnie zbu- i rozbudowane, propsuję : )

    • +1 1
  15. <grzebie w starych OC>

     

    Czerwony pyszczek znaczy wiecznie zakatarzona. Albo pijana? Może stąd ta osłabiona wytrzymałość. Zupełnie jak ja, w sensie z tym katarem oczywiście! W zimę przeziębiony, w lato uczulony.

     

    Miałem na święta taką postać w PonyTown, tylko że będąc arystokratką już nią pozostała. Motyw zabarwionego pyszczka fajnie wygląda też u - jakże znanego - Mustanga z Dzikiej Doliny:

     

    Spoiler

    -Spirit-Stallion-of-the-Cimarron-spirit-

     

    Sporo godnych artów jej się dostało.

     

  16. Jakąś świeżą lisicę tu niedawno mieliśmy... Tylko tamta była bodajże w okularach. Jakbym mało miał lisów w rodzinie z nazwiskiem "Lisicka"! Ale Liszka hmm, hmm, już lepiej, tak babcia nazywała wesołe robaczki z typu pierścienic, z wąsikami, które latały po łazience.

     

    Żartuję oczywiście. Usiądź, rozgość się. Gwiazdy to nie mój temat, ale namierzyłem ostatnio dwie godne uwagi animacje, w które możesz sobie zerknąć zawsze kiedy chcesz sprowadzić swoje problemy do maluczkich pierdółek. Poza oczywiście tym, że dają bardzo fajny wgląd w skalę naszego Uniwersum.

     

    1) http://htwins.net/scale2/index.html

     

    2)

    Spoiler

     

     

  17. 3 godziny temu Arkane Whisper napisał:

    a skoro przy śnieżycy jestem to sam fakt, że Niezniszczalna Derpy (jak przemknęło mi przez myśl czytając to) dawała radę cały czas nosić korespondencję, a Rainbow ledwie dotarła do miejsca docelowego, o powrocie nie wspominając. Wybrali do tego zadania, jak widać, nieodpowiednią klacz :derptongue:

    Wydaje mi się, że zamieszczenie koncepcji "Niezniszczalnej Derpy" było działaniem zamierzonym przez autora. W końcu pechowcy (Kaczor Donald?), ile by się na nich katastrof nie zwaliło, niewyjaśnionym trafem przeżywają je wszystkie. Dlatego i tu Derpy wyłamuje się przeciwnościom praw natury.

     

    3 godziny temu Arkane Whisper napisał:

    Co mi się podobało natomiast, to wyprawa Rarity z jej "drużyną" w celu odzyskania diamentów. Szkoda, że był to krótki epizod tylko (chociaż dłuższy pewnie odbił by się negatywnie), ale te kilka wyrywkowych fragmentów pobudziło moją wyobraźnię na tyle, że czytałem je z bananem na twarzy, wyobrażając sobie ich "heroiczną" walkę.

    O ile dobrze pamiętam, temu szczególnemu związkowi o kryptonimie SPI-RITY i penetracji loch.. khem, jaskiń poświęcona jest historia poboczna/rozszerzenie. Musisz, poszukać, albo później zlinkuję.

     

    @Accurate Accu Memory Znaczy się, chcesz z tego audiobooka zrobić? A proszę Cię bardzo, tylko masz mi to zrobić lepiej niż ten angielski! No dobra, niekoniecznie. W wersji z lektorem czy podziałem na głosy?

    Sam pierwotnie miałem z tego swego rodzaju film nagrać, a powstało tłumaczenie... Taka gratka.

  18. @Uszatka Trzeba to zrobić zaraz po przebudzeniu, bo potem szczegóły wizji wytracają się w tempie wykładniczym, jak elementy układanki. Dzięki za uwagę i upraszam o przebaczenie za moje lenistwo, nie chce mi się tego przepisywać na klawiaturze :twilight6:

     

    Fajna inicjatywa, kiedyś namierzyłem stronkę w całości przygotowaną jako swego rodzaju sennik, ale opisy były zazwyczaj krótkie i zdawkowe.

  19. Czołem kuce i kuciska! (jej, nie brzmi to zbyt dobrze, ale po całej sesji tłumaczeniowej muszę sobie czymś brudnym odbić)

     

    Nastawcie się uczuciowo, bo oto wspólnie z @Hoffmanem mamy przyjemność zaprezentować Wam tłumaczenie jednego z bardziej tkliwych, a poruszających wątek przemijania fanfiction. Unikalną jego cechą jest styl - opowiadanie rozłożone jest w listach, a każdy z nich - trzeba to autorowi przyznać - w sposób płynny rozbudowuje fabułę i posuwa akcję naprzód. Co więcej, udało się z niego wykrzesać sporą dozę humoru, a także wiarygodnie ująć charaktery postaci, wytykając im ich słabostki i fiksacje, budując ich głębię.

     

    Historia rozwija główny wątek zarysowany w serialu, ale uwaga: z perspektywy początku 2012 roku, na który datuje się jej pierwszą publikację na Equestria Daily. Tak tak, wygrzebaliśmy go z zasnutej pajęczynami szuflady kredensu, możecie zatem sprawdzić, ile z zawartych w nim przewidywań się sprawdziło. Obaj mieliśmy mieszane odczucia po niedawnym odświeżeniu go sobie, ale więcej oprócz mojej małej zajawki dowiecie się z Hoffmanowej recenzji, która wielkimi krokami nadchodzi... TAM TAM TAM, tak jest, szykujcie się na ścianę tekstu ;) .

     

    Przy tej okazji chciałbym jeszcze raz bardzo mu podziękować za doprowadzenie tłumaczenia do jego finalnej formy. Dostałem mnóstwo cennych uwag i materiału do poprawy.

     

    Nie przedłużając:

    Oryginał

    Tłumaczenie

     

    ____________________________________

    mail-envelope-icon.jpg UWAGA!

    Jeśli ktoś po przeczytaniu fiica dostałby natchnienia by samemu powymieniać z kimś kilka zdań w ten sposób, odsyłam do grupy Bronies piszący listy administrowanej przez Damiana "Mroza" Mrozińskiego.

    • +1 4
  20. 17 godzin temu Ziemowit napisał:

    Na twoim miejscu zajął bym się biznesem na takich oto sprawach, wyszło by ci to na dobre.

     

    Podbijam, bronies potrafią być szaleni i zdolni wydać na to tyle, że by ci się opłaciło. Również byłbym wdzięczny za tutorial :fluttershy4:

  21. // Dobrze, dobrze, przyjmijmy więcej, zróbmy odsiew, odrzućmy najsłabsze ogniwa ~ dzisiejsza powszechna taktyka rekrutacyjna //

    Spoiler

    d9d5c893592c14decd9b139ce2340db437a98266

     

    Na szczęście u nas liczba to siła. Tylko wiesz, że to jak podpisać cyrograf z diabłem? Nie masz go prawa już stąd odejść.

    Ten lis w okularach naprawdę sprawia wrażenie cynicznego. Cóż, dobrze dobrany avatar :ppshrug:

    We Wrocławiu na pewno znajdziesz doborowe towarzystwo. Acha, i najlepszego z okazji dnia klaczek!

    • +1 2
×
×
  • Utwórz nowe...