Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Wszystko napisane przez Magus

  1. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Okoliczne wsie Kierowane dziką furią i innymi pierwotnymi instynktami owady, nacierały dalej na rolników odgradzających im drogę od przyszłego posiłku. Zdawały się nie zwracać uwagi na to, że są otaczane i część z nich zdechła przez co nieco ich siły uszczuplały. Najpewniej ktoś myślący zacząłby to analizować, jednak stonki wykazywały się tylko szczątkową inteligencję. Po ziemi przelewały się resztki ciał niektórych z nich, jak i ciała tych kucyków, które zostały trafione odnóżami. Szybko można było spostrzec, że kończyny owadów w połączeniu z ich wielką siłą były zabójcą bronią. Zaledwie jedno machnięcie mogło przepołowić kucyka. Dopiero gdy droga ucieczki została zagrodzona całkowicie, owady zdawały się dostrzec nowe zagrożenie. Nagle rozdzieliły się na mniejsze grupy, próbując zaatakować kucyki które zablokowały im tylną drogę jak i rolników chroniący pola. Wymachiwały przy tym jak zawsze odnóżami i piszczały, próbując odstraszyć przybyłe kucyki, Canterlot Niestety, White mogła się przekonać dość szybko, że nie łatwo będzie zapanować nad nerwami. Najwyraźniej niedawne wydarzenia w świątyni, dotarły już na ulice. Cześć kucyków w końcu zanim uciekła, mogła zobaczyć jak ta chwyta podmieńca nim ten zabił kapłana. Mimo, że ulice były spokojne to wiele kucyków obserwowało ją gdy przechodziła. Nie wyglądali wrogo i mogli być zwykłymi plotkarzami, w końcu taka sytuacja jak w świątyni nie dzieje się na co dzień. Czy można jednak było mieć pewność, kto w tym wypadku nie był zagrożeniem? W końcu kumple rabusia wcale nie różnili się niczym od przeciętnego kucyka. A podmieńce nigdy nie miały problemu wmieszać się w tłum. Idąc w swoją stron,ę mogła słyszeć liczne szepty. "To ona?" "Tak widziałem jak pokonała podmieńca" "Słyszałem że zabiła go bez litości, masakrując jego ciało na ołtarzu" "Podobno nienawidzi wszystkich z nich". Tak jak często w takich wypadkach, wiele plotek było podkoloryzowanych, ale to nie było nic dziwnego, a mogło bardziej niepokoić klacz, bo dawało jej nowy wizerunek, który mógł bardziej sprowadzać na nią gniew podmieńców. Tajemnicza klacz - Zdefiniuj w porządku - uśmiechnęła się, ukazując zęby. Nie dała jednak jej odpowiedzieć. - Czy twoim zdaniem byłabym bardziej w porządku, gdybym odeszła od tak nie ukazując błędów, które zrobiłaś? Ja bym może pokręciła nosem, ale inny kucyk... cholera wie na kogo trafisz - wzruszyła ramionami. - Spojrzałaś na mnie oceniając z góry, po zachowaniu i wyglądzie, ale nie pomyślałaś, że mogę być gwardzistką w przebraniu, szukającą tajemniczego wandala. A żeby go zmylić sama zaczęłma takiego udawać - znów się uśmiechnęła. - Wiem jak to brzmi, ale potrafię ich rozpoznać i nie raz widziałam jak przebierali się niczym łachmyta, by wytropić taką jak ja czy ty. Ponadto, znów powiedziałaś mi coś czego nie powinnaś - przyłożyła kopyto do ust, przyglądając się rozmówczyni. - Umiesz zmienić wygląd, co też mogłabym przekazać gwardii, a oni by się bardziej postarali, wiedząc, że muszą uważać. Mówisz mi tyle ciekawych rzeczy. Zupełnie jakbyś chciała mi zaimponować, tymczasem bardziej zdradzasz swoje sekrety co nie jest dobre - lekko westchnęła kręcąc głową. - Pytanie twoje powinno brzmieć bardziej, czy nie możesz sobie pozwolić na taką przyjaźń - chytrze się uśmiechnęła. - Nie będę cię przekonywać, że przyjaźń istnieje, bo w to nie wierze - wzruszyła ramionami. - Ale to ładniej ubrane słowo niż mówić wspólne interesy. W każdym razie jak do tej pory, ja tobie pokazałam jakie zrobiłaś błędy, więc wiesz, co może zaoferować po części moja przyjaźń, ale ja nadal nie wiem co może zaoferować twoja
  2. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Okoliczne wsie Owady, rozpędzone w szaleńczej furii, szarżowały prosto na kucyki. Nawet wtedy, gdy przed nimi pojawiły się widły, te się nie zatrzymały. Cielska pierwszych z nich nabiły się prosto na kolczastą zaporę. Nie uśmiercało to jednak insektów, a bardziej powodowało ból i unieruchamiało. Podobnie jak przy walce z pierwszym insektem i te wściekle wymachiwały odnóżami, próbując trafić kucyki trzymające widły. Ich siła fizyczna była znacznie większa niż kucyka, więc te mogły mieć problem, gdy owady wiły się we wściekłym amoku. Najgorsze były jednak ich piski, które teraz rozbrzmiewały niczym okrutny chór. Kolejne stonki, które nadciągały za tymi, które się nabiły, nie okazywały współczucia dla cierpień pobratymców. Liczył się tylko instynkt i potworny głód, który nimi kierował. Co gorsza stonki, które dotarły za tymi pierwszymi, rozrywały na strzępy, te które nabiły się na widły. Kawałki ich ciał nadal wisiały na widłach blokując ostre zakończenie narzędzia, a ciągnąca się krew i wnętrzności owadów, przelewały się po polu i obrońcach. Owady wykorzystywały fakt, że na widłach nadal tkwiły resztki insektów, które się nabiły. Zbliżyły się bardziej do obrońców i teraz wymachiwały odnóżami, starając się rozszarpać rolników trzymających widły. Canterlot - Nic nigdy nie jest przesądzone - kapłan się uśmiechnął i zdawał się nie zwracać uwagi, na wcześniejsze słowa klaczy o obecnej władczyni. Być może uważał, że potrzeba czasu by zrozumieć jak działa obecny świat. - Ja nie mogę podjąć za ciebie decyzji, nikt tego nie może - wskazał kopytem na kilkoro jednorożców. - Możesz jak oni, wyruszyć by zwiększyć swój potencjał i liczyć, że zdołasz spotkać naszą panią lub... - znów się bardziej przyjrzał White. - Sama pokazałaś, że nie obca ci jest siła. Ktoś taki jak ty, mógłby zdziałać wiele dobrego, służąc obecnej władczyni, w gwardii lub obierając drogę cieni - lekko się uśmiechnął. - Cokolwiek by to jednak nie było, nie musisz tego robić teraz. Wszyscy wiemy, że taka decyzja zawsze wymaga czasu i może zmienić życie. Jeśli jednak się zdecydujesz, wystarczy, że tu wrócisz i nam powiesz - ponownie się uśmiechnął. Nieznajoma klacz - Nie jestem przekonana... - znów zaciągnęła się papierosem i wypuściła dym. - Jesteś w końcu jednorożcem, a ja tylko żałosnym, niskiej kategorii, kucykiem ziemskim. Wystarczy dobre zaklęcie i jestem obezwładniona, a ty masz nagrodę, chyba, że nie bardzo w czary lubisz się bawić - cwanie się uśmiechnęła. - Ale ogólnie szkoda, że nie będzie zabawy w policjantkę, myślałam, że masz chociaż kajdanki - znów się zaciągnęła, a zaraz potem położyła niedopalonego papierosa i przydeptała go kopytem, ruszając powolnym krokiem w kierunku klaczy, aż się z nią zrównała. - Teraz jednak obie jedziemy na jednym wózku - chytrze się uśmiechnęła. - Jeśli mnie zgarną, mogę się rozpłakać i powiedzieć, że znam kogoś kto robi dziwne interesy - teatralnie jej mina nagle stała się taka jakby faktycznie miała się rozpłakać. - Nim jednak zaczniesz mówić coś w stylu, że nie powiedziałaś mi co to za interesy, to zastanów się, czy więcej bym na tym straciła, czy zyskała? No sama wiesz, jeśli działasz legalnie, to tylko wkurzę gwardzistów, że przeciążam im ich przepracowane tyłki, każąc ścigać kogoś niewinnego, co jest mi na kopyto gdy ich wkurzam. A jeśli miałabym racje, to być może puściliby mnie wolno i dali order czy coś - lekko westchnęła. - Trzeba przyznać, że świat to jedno wielkie gówno, powiesz coś za dużo i nie jest dobrze - znów zrobiła kilka kroków teraz stając za Sinister. - Z drugiej strony jak zgarną ciebie, możesz powiedzieć, że znasz wandala z Ponyville, który uraził dumę gwardii, a ci na pewno by się ucieszyli taką wiadomością i może tobie skrócili wyrok - uśmiechnęła się, jakby to wszystko, była jedna wielka pokręcona gra. - Co teraz zrobimy? Ja widzę dwa wyjścia, albo zaczniemy się nagle bić i jedna z nas wyjdzie cało, wtedy jest pewność, że ty nie sprzedasz mnie albo ja nie sprzedam ciebie lub się zaprzyjaźnimy, co być może da nam lepsze korzyści - ponownie się uśmiechnęła. - Chyba, że wolisz po prostu się rozejść, jednak wtedy, nie mamy pewności co do siebie
  3. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Kryształowe królestwo Zaraz po tym jak klacz dobiegła do miejsca, z którego wydobył się tajemniczy dźwięk, mogła się przekonać, że nie jest tutaj sama. Poza nią i nieprzytomnym gospodarzem była tu jeszcze jedna postać. Posturą na pewno przypominał kucyka, jednak więcej nie dało się ujrzeć. Tajemniczy osobnik, ubrany był w jakiś postrzępiony materiał, który całkowicie zakrywał jego ciało, a na głowie miał kaptur, który również utrudniał zauważenie jakichkolwiek szczegółów. Stał odwrócony grzbietem do klaczy, wpatrując się w pustą skrytkę. Czegokolwiek szukał już to najwyraźniej znalazł. - Ludzie mieli pewne przysłowie - klacz po tonie głosu, mogła wywnioskować, że to musiał być ogier. Jego ton był niezwykle twardy, a jednocześnie strasznie zimny. Powoli obrócił wzrok, w kierunku gdzie ukrywała się klacz. Teraz mogła również zauważyć, że nawet pysk zasłaniał jakimś materiałem. Widać było jedynie jego ciemnopomarańczowe oczy, które wydawały się pozbawione uczuć. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, cokolwiek by nie można powiedzieć o tej rasie, trzeba przyznać, że to przydatne przysłowie - zbliżył kopyto do pyska, na coś patrząc. - Gwardziści będą tu za około dziesięć minut, więc nie jesteś jednym z nich - najwyraźniej nie wiedział gdzie dokładnie jest Eastwind, ale mimo to, wiedział, że nie jest tu sam. - Znam ułożenie ich patroli, bo długo ich obserwowałem, więc wiem nawet kiedy zmieniają się nawzajem. Sądziłem, że zostawienie tamtych dwóch przygłupów odstraszy ciekawskich gapi, ale najwyraźniej się myliłem - lekko westchnął. - Co chcesz teraz zrobić? Spróbujesz mnie zatrzymać, aż przybędzie tu gwardia? Myślisz, że możesz tego dokonać? A może sam chcesz mnie złapać, licząc na order od cesarzowej - lekko przechylił głowę, czekając na reakcje. Ciężko było stwierdzić czy czegoś nie planuje. - Możesz jeszcze uciec, czasem to najlepsze wyjście - dodał jeszcze ma koniec. Canterlot Podmieniec nic już nie powiedział, na słowa jednorożca, tylko podejrzanie spokojnie opuścił głowę i dał się wyprowadzić gwardzistom. Zupełnie jakby nie czuł wściekłości swoją porażką. W miejscu gdzie do tej pory panował chaos spowodowany niedawnym atakiem, wszystko zaczynało wracać do normy. Kucyki, które nie zdążyły wybiec ze świątyni, znów zajmowały swoje miejsca, czekając w kolejce. Cała sytuacja, sprawiła jednak, że klacz znalazła się na początku niedawnej kolejki, w której stała. Kapłan słysząc jej słowa uśmiechnął się. - Nic w życiu nie dzieje się przypadkiem, moja droga - powiedział niezwykle ciepło. - Gdyby nie rytuał naszej pani, nie byłoby cię tutaj, a ja bym nie żył. Jak inaczej to rozumieć, niż fakt, że przygnało cię do nas jej słowo. To była również moja próba. Skoro przeżyłem, nadal mam zadanie by służyć naszej władczyni z całych sił. Ale gdybym zginął, być może nie byłbym warty służby u niej i dlatego los mnie tak pokarał. Musisz pamiętać, że nasza władczyni przybyła tu aby naprawić dawny zgniły świat. Jest czymś więcej niż każde z nas może sobie wyobrazić - nagle sięgnął po berło. - Pozwól, że sama poczujesz jej dobroć. Choć tak w niewielkim stopniu ci się odwdzięczę, za twą bezinteresowną pomoc - powoli zbliżył berło do rogu klaczy, a ta mogła poczuć to samo co każdy inny. Moc inną niż wszystkie. Coś odległego i niezrozumiałego. Kula na berle w tym czasie przybrała barwę fioletu, a kapłan widząc to uśmiechnął się. Ponyville Nikt nie zareagował na słowa Sinister, najwyraźniej uważając, że nie ma sensu. W końcu teraz każdy dbał o siebie, więc kogo obchodziła nazbyt nerwowa klacz? Ogier w oczach każdego zareagował jak trzeba. Patrz na siebie potem na innych, tak działał ten świat. Gwardziści dalej coś warczeli o tym co zrobią, gdy dorwą żartownisia, gdy klacz odchodziła. Ponadto nic więcej się nie stało. W zaułku w pierwszej chwili wydawało się, że nikogo nie ma. Przynajmniej takie było pierwsze wrażenie. Ktoś właśnie wypisywał sprejem w tym zaułku, kolejne miłe graffiti, mówiące co myśli najwyraźniej o obecnej władzy. Kucyk zdążył napisać tylko zielonym sprejem C, bo zaraz się odwrócił słysząc najwyraźniej kroki Sinister i opuścił sprej. Wandal okazał się być kucykiem ziemskim i zarazem klaczą, jednak dość nietypową. Jej sierść była w barwie zgniłej zieleni, a grzywa była w barwie fioletu zmieszanego z czerwienią, podczas gdy ogon był fioletowo niebieski. Nie trzeba było geniusza, by się domyślić, że farbowała zarówno ogon jak i grzywę. W uchu miała liczne kuliste kolczyki, a co najciekawsze, nawet nie miała malutkiego kawałka ucha. Spojrzała na Sinister niebieskimi oczyma i lekko zmarszczyła brwi. - Powiedziałabym przypał - lekko wzruszyła ramionami, wyciągając paczkę papierosów. - Pozwolisz? - nie czekała jednak na odpowiedź i spokojnie zapaliła papierosa. - Przypadek sprawił, że tu jesteś, czy bawisz się w policjantkę? - zmrużyła delikatnie oczy. - Patrząc jednak na ciebie, nie wyglądasz mi na kogoś kto kocha system, ten czy jakikolwiek inny, co szanuje - wypuściła trochę dymu z ust. - Chyba, że się mylę i masz ochotę zarobić dając mnie tamtym - znów wzruszyła ramionami. - Mi to tam bez różnicy - krzywo się uśmiechnęła
  4. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Okoliczne wsie Potężne insekty, jeszcze dłuższą chwilę nie ruszały się z miejsca, wymachując odnóżami i piszcząc. Nie był to jednak raczej przebłysk inteligencji, a wyostrzone zmysły, którymi musiały wyczuwać zagrożenie. Mimo, że same stonki bardziej interesowały się roślinami niż żywymi istotami, to nie miały problemu z rozszarpaniem takiej, gdy ta stawała im na drodze. Teraz mimo wyczuwanego zagrożenia, doszedł jeszcze potworny głód. Dalsze próby odstraszenia obrońców, nie przynosiły efektu, więc owady ruszyły do ataku, wydając przy tym swoje piski. Kolejne stonki maszerowały za sobą. Można było ich naliczyć trzydzieści, gdy szarżowały za sobą prosto na kucyki. Każda grupa miała około pięć osobników, które szarżowały za kolejną niemal się tratując nawzajem, idąc prosto na obrońców. Kryształowe królestwo Kiedy Eastwind spojrzała do środka, mogła zauważyć jak wielki był to dom. Ten kto tu mieszkał, musiał mieć nie mały majątek. Wszędzie niemal stały półki pełne książek i dziwne przedmioty z różnych kultur, nie tylko tych kucykowych. Nie mówiąc o przejściach do kolejnych korytarzy jak i schodach na piętro, gdzie musiały znajdować się kolejne pokoje. Mimo to, ten kto tu wszedł, nie zniszczył nic za wyjątkiem drzwi. Nawet dziwne przedmioty nie wyglądały na naruszone. Mogła jednak zauważyć na podłodze jakiś kształt, który gdy mu się lepiej przyjrzało dawał obraz nieprzytomnego kucyka. Najwyraźniej był to właściciel nieruchomości, który został potraktowany tak samo jak gwardziści i teraz leżał nieprzytomny w przejściu. Jednak ponadto, nie dało się nic zauważyć. Wszystko wskazywało, że tajemniczy agresor mógł już uciec, przynajmniej, aż z głębi domu. gdzieś w okolicy salonu, można było usłyszeć delikatne skrzypnięcie, jakby ktoś coś otwierał.
  5. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Okoliczne wsie - Całkiem nieźle się zorganizowali - mruknął oficer, spoglądając z lornetki na przygotowania. - Nie mają jednak tego typu broni, o której myśleliśmy - wtrącił jeden z gwardzistów. - Możemy wybić stonkę, nim sprowadzi zbyt liczne zniszczenia - Faktycznie nie mają - odparł oficer, a jego ton sugerował, że rozważał nad czymś. - Z drugiej strony, czy ta nagła mobilizacja nie jest dziwna? - Bronią się, więc to chyba normalne - mówił, zdezorientowany żołnierz. - Widzisz, właśnie tak nie jest. Gdyby to była zwykła hałastra, to by po prostu zaatakowali, wierząc w swoją przewagę nad prymitywnymi robakami. Tymczasem, myślą i analizują - Co chcesz przez to powiedzieć, sir? - Bitwa niedługo się rozegra. Przygotuj odpowiednie rozkazy, gdy dobiegnie końca - gwardzista pokiwał głową i szybko poleciał poinformować wszystkich, gdy oficer w tym czasie nadal obserwował. Tymczasem, stonki przedzierały się coraz dalej, pożerając wszystko na swojej drodze. Dźwięk ich pochodu, stawał się coraz głośniejszy, aż w końcu zebrane kucyki, mogły zobaczyć pierwsze niewyraźne, zbliżające się cele. Piski stawały się coraz głośniejsze z każdą chwilą, gdy były coraz bliżej. Wydawało się, że nic nie może ich zatrzymać. Sytuacja zmieniła się jednak, gdy nagle zatrzymały swój marsz, około dwadzieścia metrów od obrońców. Owady, które cały czas poruszały się, ocierając niemal podbrzuszami o ziemię, teraz stały jak skamieniałe, nie wydając już nieznośnych pisków. Wydawało się jednak, że porozumiewają się między sobą w jakiś nieznany sposób. Nagle każdy, jeden po drugim, zaczął się podnosić, stając prosto. Potem ponownie zaczęły wspólnie piszczeć, donośniej niż do tej pory i wymachując odnóżami. Najwyraźniej próbowały przestraszyć kucyki, pokazując, że są silniejsze fizycznie, być może wyczuły zagrożenie. Kryształowe królestwo Zaraz po tym jak Eastwind skierowała się do miejsca, z którego dochodził dźwięk, mogła zobaczyć nietypowy widok. Na ziemi leżało dwóch gwardzistów. Najwyraźniej to oni wydali dźwięk, który zwrócił jej uwagę. Co ciekawe nie było śladów krwi ani walki. Nawet zbroje, nie wyglądały aby były uszkodzone. Wyglądało to tak, jakby w jednej chwili stracili przytomność. Przez zbroję nie łatwo było zobaczyć czy nadal żyją, jednak wszystko wskazywało, że tak. Ponadto, klacz mogła zobaczyć, jeszcze jednego gwardzistę, leżącego pod jednym z bogatszych domostw. Podobnie jak poprzedni dwaj, leżał nieprzytomny. Nie mówiąc o tym, że drzwi do domu, pod którym leżał, były wyłamane. Ktokolwiek to zrobił, mógł nadal przebywać w budynku lub już dawno uciec.
  6. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Okoliczne wsie Przerośnięte owady, wdzierały się na do tej pory zakazany teren. Rośliny, które stawały im na drodze były konsumowane, co nieco spowalniało ich marsz. Można było jednak zobaczyć, że owady odznaczały się wielkim apetytem i były niczym szarańcza, niszcząca wszystko na swojej drodze. Nic dziwnego, że teryny, na których żyły, wyglądały niemal jak pustkowie. Straszny marsz, był obserwowany na tle nieba. Pegaz leciał tak wysoko, by nikt nie mógł go zobaczyć. W pewnym jednak momencie, zaczął oddalać się od chmary i lecieć w kierunku okolicznych wzgórz. - Melduj - mruknął oficer, obserwujący wszystko przez lornetkę. Jego słowa były skierowane do pegaza, który właśnie przybył. - Stonka przedziera się coraz dalej. Naliczyłem około trzydzieści sztuk - powiedział pegaz. - Większość gwardii została ewakuowana, zgodnie z rozkazem, a ci co zostali, powoli opuszczają miasteczka. Stonka dotrze do zamieszkałych osiedli za około dwie godziny - Dobrze - stwierdził, patrząc przez lornetkę. - Coś jeszcze? - Jeden z insektów odłączył się od stada i zmasakrował cywila. Został jednak ubity przez miejscowych - Używali broni palnej lub innych przedmiotów, które mogą stwarzać zagrożenie i są zakazane, by go zlikwidować? - spytał, lekko się krzywiąc. - Nie - powiedział krótko. - Zabili go zwykłą bronią, typową dla tego rejonu. Tylko dzięki współpracy, wszyscy żyją - lekko się skrzywił. - Coś nie tak szeregowy? - oficer, zmarszczył lekko brwi. - Mam co tego wszystkiego wątpliwości - pokręcił lekko głową. - Gdyby mieli jakąś broń, to cesarzowa by o tym wiedziała i sama nam powiedziała. To nie w jej stylu używać takich metod - Rozkaz wydała rada, która została wybrana przez naszą panią. Nie nam decydować, czy rozkazy są słuszne, mamy je tylko wypełniać - mruknął bez emocji. - Poza tym, to niemal sami sponyfikowani. Jeśli kilkoro zginie, nikt płakać nie będzie - To jednak nadal są plony dla nas, nie mówiąc, że nie wszyscy są przeciw nam. Ta klacz nie musiała tam ginąć - Spokojnie - mruknął oficer. - Zobaczymy jak bardzo są zdeterminowani. Jeśli sobie nie poradzą, to wytępimy stonkę - Obyś miał racje, sir. W takich ilościach, może być problematyczna - oficer już jednak nic nie powiedział, tylko patrzył przez lornetkę Night Tale Ponownie coś co wydawało mu się obce. Mystra? Kim mogła być ta istota? Musiała być nad nimi, to pewne. Z zaciekawieniem spoglądał na oczy Dancing of the Fate, zastanawiał się, czy w ten sposób zbierała myśli. Pytań z każdą chwilą było coraz więcej, ale umowa dotyczyła tylko jednego pytania. Zapewne, więc gdyby zadał kolejne, żadna by mu nie odpowiedziała. Spojrzał kątem oka na Qualm Mask, nie sądził by ona chciała cokolwiek powiedzieć. Nawet Dancing of the Fate, mimo, że miła i urocza, raczej nie chciała przekraczać pewnych granic wiedzy. Mimo, że widział już sporo ze strony klaczy, a zwłaszcza Qualm Mask, nie potrafił zatrzymać głodu wiedzy. Mimo, że domyślił się, że wiele rzeczy stanowiłoby dla niego zagrożenie, ciekawość była tak silna, że nie łatwo było nad nią panować. Ponownie jednak skupił się na Dancing of the Fate, gdy ta zaczęła mówić o Crystal. Kolejny zupełnie nowy dla niego termin. Komnata luster? Czymkolwiek było to miejsce, musiało być niezwykle ważne. Widział jak wzbudza w klaczy niepokój fakt, że Crystal zdołała ją przejść. Brak odbicia zdawał się tu być jakimś kluczem. Odbicie posiadała każda istota, więc jak Crystal mogła go nie posiąść? Bardziej jednak zaniepokoił go fakt, że tyranka może być marionetką jakiejś większej siły. Jeśli jednak tak było, to dlaczego wszystko rozgrywało się właśnie tutaj? Czy tamtego dnia, gdy księżniczka złamała drogi wymiarów, stało się coś więcej coś co nie powinno mieć miejsca? Jego uwaga skupiła się na ścianie, wypełnianą... rtęcią? Tak to zdecydowanie musiało być to. Ponownie magia, której raczej nie widywał. Na dodatek Qualm Mask, której oczy nie zachowywały się naturalnie. Ta klacz zadziwiała go coraz bardziej. Nie był pewny czasem, czy nie jest częściowo mechaniczna. To było jednak absurdalne. Elementy mechaniczne, nie mogły żyć. Nawet u ludzi, którzy byli bardzo rozwinięci takie rzeczy się nie pojawiały. Niedługo później ujrzał obraz, który musiał być wspomnieniem, przynajmniej miał takie wrażenie. Zmarszczył lekko brwi. Więc to była Crystal? Niestety zbyt wiele nie dostrzegł. Ukryła swoją postać, by nawet one nie wiedziały. Musiała to wszystko zaplanować, tylko jak? Skoro Crystal chodziła między światami, naprawdę nie musiała pochodzić z jego świata. Biały ogon? Kapłani zawsze pokazują ją jako klacz o złotym ogonie i grzywie. Więc nawet oni nie wiedzą jak wygląda, ta której poświęcili swe życie? Ponadto, przynajmniej teraz widział czego szukają. Nigdy nie widział takiego artefaktu jak ten pokazany na obrazie. Bardzo go to zaniepokoiło, bo fakt, że tak potężne istoty szukają tego przedmiotu, dawał mu przekonanie jak wielką mocą musiała władać Crystal, gdy go używała. Ponownie skupił uwagę na Dancing of the Fate. Moc Crystal wymieszana? Nie do końca to rozumiał. Czyli jej moc składała się na kilka rzeczy? Wyszło na to jednak, że niestety poza tym co już wiedział, nie dostał zbyt wielu odpowiedzi. Tak to jest z pytaniami. Powinien być może bardziej to przemyśleć i wybrać inne. Mimo to, dotrzymały słowa. Nagle jednak otworzył szeroko oczy, gdy Dancing of the Fate go od tak przytuliła. Na jego pysku pojawił się duży rumieniec. To nie było nic nowego, że kucyki się przytulały... przynajmniej dawniej. Teraz coraz bardziej zapominano o takich gestach. On sam już nie pamiętał kiedy ostatni raz miał z kimś tak bliski kontakt fizyczny. Przełknął lekko ślinę, czując jak oddech klaczy dosięga jego ucha. Nie był nawet w stanie zwrócić uwagi na ostrzeżenie Qualm Mask dla towarzyszki. Nie rozumiał jednak, jak Dancing of the Fate mogła być sama. Kim dla niej więc była Qualm Mask? Nikim więcej jak opiekunką? To by miało sens. Ciężko żeby dwie tak bardzo różniące się klacze, mogły nawiązać bardzo bliskie relacje. - To naprawdę przykre... - wyjąkał, nadal czerwony na pysku i lekko kładąc kopyto na jej grzbiecie, w geście wsparcia, przy okazji próbując się zebrać w sobie i nie myśleć o bliskości klaczy. - Ludzie powiadali, że wszystko co ma duszę musi mieć odbicie, więc jeśli Crystal go nie posiada, może jej nie ma - lekko zakasłał. - Istnieje jednak może szansa, że nie było jej odbicia przez formę, którą przyjęła, bo ta, o której wszyscy słyszymy tutaj, na pewno jest fizyczna, tyle wiem na pewno. Wszyscy w każdym razie uważają, że Crystal ma złotą grzywę i ogon, a ciało białe, więc zapewne nawet jej zwolennicy jej nie wiedzieli - lekko mrugnął. - Jeśli postanowiłyście mi zaufać, możecie zająć pokój na piętrze i odpocząć - na chwilę mrugnął, zmieniając temat. - Wiele rzeczy pozostaje dla mnie niejasnych, ale umowa dotyczyła jednego pytania - lekko się uśmiechnął, powoli zabierając kopyto z grzbietu Dancing of the Fate. Najwyraźniej cała obecna sytuacja, sprawiła, że zapomniał o niedawnym incydencie z Qualm Mask.
  7. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Kryształowe Królestwo Kilka minut po tym jak Eastwind wstała, ciszę typową dla obecnej pory, zakłócił jakiś hałas. Coś na zewnątrz niedaleko jej domu musiało się przewrócić. Trwało to tylko chwilę i zaraz ponownie zapanowała cisza. Można by było pomyśleć, że to jakiś dachowiec przewrócił śmietnik. To by miało nawet sens, gdyby nie fakt, że dźwięk ponownie rozbrzmiał, jednak tym razem głośniej. Obecny dźwięk, jednak różnił się od poprzedniego, można było usłyszeć coś jak lekki krzyk, który został przerwany, nim rozbrzmiał na tyle głośno by kogoś zaalarmował. Potem znów nastąpił ten sam dźwięk co poprzednio, sugerujący że coś upadło, a potem ponownie cisza. To wykluczało działanie kota. Pola kukurydzy Ślady krwi, doprowadziły ogiery do ofiary. Niestety nie był to gwardzista i najwyraźniej nie był to jeden z ich grupy. Ciało było tak zmasakrowane, że niewiele można było się domyślić. Ciężko ocenić kim dokładnie była ofiara za życia. Chyba tylko ciuchy zdradzały, że musiała to być klacz, która mieszkała w okolicy. Najwyraźniej dała się zaskoczyć i nim zdążyła uciec, robal ją zmasakrował. Niestety nie było również czasu na rozpacz, bo zaraz do ich uszu mógł dotrzeć znajomy pisk. Ponownie dźwięk, który obecnie był mało pożądany, rozbrzmiał, jednak teraz był cichszy, a jednocześnie brzmiał, tak jakby, nie wydawał go już tylko jeden osobnik. Insekty były daleko to pewne, jednak już można było się domyślić, przybywały z kierunku, gdzie do niedawna był posterunek gwardii. Nie było pewne jak wiele się przedarło i ile czasu im zajmie nim dotrą do zamieszkałych osiedli.
  8. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Świątynia Canterlot Zgodnie z przewidywaniami White, podmieniec nie zdążył wyhamować i uderzył głową w barierę, która się nagle pojawiła. Kapłan, który dopiero przed chwilą zdołał się odwrócić, zobaczył syczącego podmieńca próbującego wyrwać się z lewitacji. Wiedział, że gdyby nie ta nagła interwencja, zapewne już by nie żył. Zaczął szukać wzrokiem gwardzisty, który go ocalił, ale ku jego zdziwieniu zamiast gwardzisty, zobaczył klacz. Jedna z tych, które przybyły na uroczystość i go ocaliła. Kapłan się delikatnie uśmiechnął do White. Crystal nad nim czuwała, był tego pewny. Nagle wokół wyrywającego się podmieńca zebrali się gwardziści. Nagle jeden z nich, który był jednorożcem spojrzał na nią. - Możesz go wypuścić - powiedział w jej kierunku. - Nikomu już nie zrobi krzywdy - gdy to powiedział pegazy otoczyły go w powietrzu, tak, by podmieniec nie mógł wylecieć, podczas gdy kucyki ziemskie z jednorożcami otoczyły go na ziemi. - Uważasz się za wielką? - syknął podmieniec, w kierunku White. - Nie jesteście niczym więcej niż naszym pokarmem. Wkrótce nasza królowa nas tu poprowadzi, a wtedy ukradnie moc, tej waszej żałosnej cesarzowej. A wy skończycie jako nasz posiłek - syczał. - Nie wiem jakim prawe profanowałeś naszą świątynie - powiedział ponuro kapłan. - Ale nie boimy się was i będziemy czekać. Crystal, doda nam sił w walce Pola kukurydzy Cięcia okazały się nad wyraz skuteczne. Kolejne odnóża odpadały pod wpływem ataku, wydając przy tym bardzo nieprzyjemny dźwięk chrupania. Było to jednak niczym, przy dźwiękach bólu jakie wydawał sam insekt. Każdy atak potęgował już i tak jego nieznośne piski. Lepka ciecz wytryskiwała z jego ciała, a nawet część z niej chlapnęła jednemu z ogierów w pyszczek. Mimo jednak nieprzyjemnego smrodu i odczucia, nie wywoływała żadnych skutków ubocznych jak zatrucie. W końcu owad wydał ostatnie piski i padł plackiem na ziemię. Zaraz jednak podniósł ponownie głowę, lekko się czołgając i poruszając żuwaczkami. Trwało to jednak niewielką chwilę, bo zaraz wydał ostatni pisk i w końcu padł bez życia, a z jego ciała zaczęła sączyć się krew, która zalewała ziemię. Niektóre odnóża mimo odcięcia od ciała, nadal się delikatnie poruszały. Nie stanowiły jednak już zagrożenia, były to raczej nerw,y po tak nagłym odcięciu. Niektóre nawet powoli zaprzestawały delikatnych, ale wyglądających nieprzyjemnie ruchów.
  9. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Kwestia czarnego rynku. Ponieważ wiele rzeczy jest zakazanych, można je dostać na czarnym rynku. W obecnej Equestrii panuje jeden wielki czarny rynek, który cały czas zmienia lokalizacje, zawsze urządzając się poza miastami, żeby uniknąć namierzenia przez gwardię. Czarny rynek ma swojego lidera i jest raczej neutralny w stosunku do wojny. Jedyne na czym zależy tam wszystkim, to złoto i klejnoty. Wszystko ma swoją cenę w tym miejscu. Konwój Nie trwało długo, nim cała okolica została zalana tłumami gwardzistów. Ciężko było zliczyć żołnierzy, którzy teraz tu przybyli. Część z nich zajęła się rannymi gdy reszta zaczęła przeszukiwać okolice. Atak na wszystkich tutaj byłby samobójstwem. Tym razem, nie dość, że gwardia była liczniejsza to i lepiej uzbrojona. Tym razem nie mieli ze sobą tylko włóczni i mieczy. Gwardziści szli uzbrojeni w ciężką broń palną, a za nimi jechał opancerzony pojazd. Pojawienie się tego typu broni sugerowało, że sprawa została wzięta poważnie. Zwykle gwardia unikała używania pojazdów o innym napędzie niż tradycyjny, w postaci kucyków ziemskich, ciągnących powozy. Nagle z megafonów na pojeździe wydobył się głos. - Wszyscy mają ustawić się pod ścianę do kontroli. Proszę opuścić mieszkania i udostępnić je do przeszukania - gwardziści w tym czasie zaczęli wchodzić do okolicznych domów, wyprowadzając na zewnątrz szarpiących się lokatorów. W międzyczasie, Lily mogła odkryć, że jej łupem padła jakaś tabliczka, wykonana najwyraźniej ze zwykłego kamienia. Były jednak na niej wypisane dziwne symbole w nieznanym języku. Gdy jednak na tabliczkę padła niewielka odrobina słońca, ta stawała się nagle seledynowa, w miejscu gdzie padło słońce. Problem zostało rozszyfrowanie języka. Niewielu było speców od tego, a niemal wszyscy byli związani z gwardią. Najlepszym sposobem w takich wypadkach pozostaje czarny rynek. Night Tale Lekko się cofnął do tyłu, widząc reakcje Qualm Mask. To prawda, że klacz do tej pory pokazywała się jako ta mniej miła. Teraz jednak, miał wrażenie, że pała do niego czystą wrogością. Zaczynały powoli targać nim wątpliwości, czy powinien był się w ogóle mieszać. Na co tak właściwie liczył? Miał nadzieje, że okażą mu wdzięczność? Pozna może w końcu kogoś, kto choć trochę go rozumie? Tymczasem poznał istotę, która nie miała szacunku dla żadnego życia, nawet tego najmniejszego, nie widząc jak ważne jest. Może tak właśnie było dla takich istot, które były poza zrozumieniem, a dla nich życie takich jak on, było niczym nic nie warta chwila. Mimo, że starał się nie okazywać strachu i pewnej dozy złości, czując jak atmosfera wokół się zmienia, znów zaczął się wycofywać od agresywnej klaczy. Wszystko wróciło znów jednak do normy, gdy odezwała się Dancing of the Fate. Nie odpowiedział jednak na jej pytanie, tylko podszedł ponuro w miejsce gdzie leżały myszy, które nie zdołały uciec. Lekko poruszył kopytem ich wysuszone ciała i zamknął oczy w smutku, starając sobie wszystko ułożyć w głowie. Nikomu nie ufał od wielu lat i może tak powinno zostać. Miał swoje badania i nikomu nie przeszkadzał, tymczasem nie był już pewny czy zrobił jak należy pomagając im. Natura nakazywała pomagać, jednak czy to nadal obowiązywało? Zrozumiał jednak że wcześniejsze pytanie Qualm Mask, o to czy stanowi dla nich zagrożenie, było tylko jej zabawą. Prawda była taka, że ta klacz bez mrugnięcia okiem mogła go zabić. Tak jak te biedne myszy, bo dla niej najpewniej był tylko insektem, nic ponadto. - Rozumiem to... - powiedział krótko, ale i bardzo pusto, jakby tracąc niedawną radość. - Dobrze mieć kogoś w tym świecie, kto się o ciebie troszczy. Ja zostałem sam, nie mam już nikogo poza swoimi badaniami... - lekko westchnął. - Zostają wybrani... - mruknął pod nosem, aż znów nie otworzył ust, by rozwinąć te myśl. - Jednorożce, które zostają wybrane, mogą wyruszyć do Canterlotu, zgłębiać wiedzę magiczną, która jest poza granicami takich jak ja. Niektórzy mają nawet szanse zobaczyć podobno Crystal osobiście, ale nie znam nikogo kto by miał okazje - podniósł głowę, patrząc na Dancing of the Fate. - Moc Crystal przechodzi przez berła kapłanów. Czułem ją gdy mnie nim dotknęli. Jej wola jest silniejsza, a moc większa niż jakiegokolwiek kucyka jakiego znam. Być może cię wyczuje, jeśli spróbujesz tego rytuału, o ile już o was nie wie. Nawet jeśli jednak spróbujecie udziału w nim, to dziś już nie zdążycie. Kapłani kończą dziś rytuały, a ci, którzy nie weszli do świątyni, muszą czekać do jutra na swoją kolej - nagle zmarszczył brwi. - Spytam więc ja... - nagle ciężko wciągnął powietrze. - Kim jest Crystal? Czy to kucyk taki jak ja i każdy inny jednorożec, tylko przepełniony szaleństwem mocy? Czy jest taka jak wy? Zdradziła was i uciekła do naszego świata, ukrywając się?
  10. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Night Tale Słysząc słowa Dancing of the Fate, delikatnie zmarszczył brwi, w zastanowieniu. Patrzał to na nią, to na Qualm Mask. Gdyby miał je oceniać po wyglądzie, to Dancing of the Fate, dochodziłaby do wieku około dwudziestu lat, może miałaby z dziewiętnaście. Natomiast jeśli chodziło Qualm Mask, to powiedziałby, że jest może nawet lekko starsza od niego, około trzydziestki na oko. Wpływały tu również inne czynniki niż ich wygląd, a był to charakter, który zdołał lekko u nich poznać podczas rozmowy, a w głowie nakreśli dzięki temu ich portrety psychologiczne. Mimo to, kwestia wieku nie mogła go zaskoczyć. Czy w ich świecie nie było istot, które miały tysiące lat, a mimo to zachowywały młody wygląd? No właśnie, to mówiło samo za siebie. Jednak, różnica wieku liczona w mileniach, wydawała się naprawdę zaskakująca. Głębsze rozważania nad tym musiały jednak zaczekać, bo spostrzegł jak Qualm Mask idzie w jego stronę. Znów odczuwał lekkie zakłopotanie tym wszystkim, które minęło, zaraz po słowach jakie padły z jej ust. Poza tym mógłby przysiąc, że przez chwilę wyczuł coś jak sól, gdy mówiła. Ponownie Dancing of the Fate, pokazała swoją uroczą naturę, gdy starała się to przerwać. Nie mylił się, były zupełnie inne. Mimo to nie winił Qualm Mask za jej wątpliwości. Nim jednak cokolwiek powiedział, Qualm Mask nagle zmieniła postać. Wiele ostatnio widział, jednak czegoś takiego nigdy. Lekko się cofnął, widząc pokrywające ją lustro i potknął przy tym o sofę, przewracając się na grzbiet i uderzając głową o podłogę, przez co lekko stęknął i zaczął masować sobie tył głowy kopytem. Nie był to jednak strach, a bardziej ekscytacja sprawiła, że tak zareagował. Słysząc głos, który się z niej dobył, lekko mrugnął. Był zupełnie inny niż wcześniej. Domyślał się, że w tej postaci przejrzy jego zamiary, ale nie miał się czego bać, bo był szczery przez cały ten czas. - Dancing of the Fate, Qualm Mask ma racje - powiedział, patrząc na drobną klacz, a potem zaraz na drugą, bez strachu w oczach. Nagle na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech. - To prawda nie możecie mi ufać. Jednak głupotą by było wtedy wierzyć, w to co wam do niedawna powiedziałem. Mogę przecież po waszym wyjściu powiedzieć gwardii o was. Może was też oszukałem co do informacji, które podałem i one sprawią, że obie wpadniecie w kłopoty. Nie macie co do mnie żadnej pewności, tak jak ja co do was - lekko westchnął. - Podobnie ja się naraziłem, mówiąc wam tak wiele o sobie. Może mnie oszukałyście, a ja się co do was myliłem. Co prawda pokazałaś, że nie jesteś taka jak ja - powiedział do Qualm Mask. - Ale mówiłem wam, że Crystal bawi się magią międzywymiarową. Może was ściągnęła, a wy dla niej pracujecie, a gdy wyjdziecie, wydacie mnie gwardii, a potem będziecie się śmiać w tłumie, widząc jak pokazowo wykonują na mnie egzekucje - zmarszczył lekko brwi. - Nie jestem potężny Qualm Mask, ale widziałem już wiele w ostatnim czasie, i to co pokazałaś mi teraz, mnie nie przeraża - powoli wstał z podłogi i zbliżył się do klaczy, patrząc w jej oczy. Jego niedawne zakłopotanie zniknęło jak za użyciem magicznej różdżki. - Nie mam co do was złych zamiarów. Chce wam tylko pomóc, bo tak mnie wychowano i taka jest moja natura. Jestem kucykiem, niezależnie co by się nie działo. Więc jeśli uważacie, że nie mogę wam pomóc albo jestem zbędny do waszych planów, możecie odejść, droga wolna lub mnie zabić, jeśli się mylę co do was. Wolę to niż pokazową egzekucje - powiedział bardziej pewnie niż dotychczas podczas całej rozmowy jaką mieli.
  11. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Notka informacyjna W kryształowym Królestwie raczej niewiele mogę teraz zrobić. Jednak myślę, że można wspomnieć o sprawie snu. Wiadomo, nad snami, by nie śniły się koszmary, czuwała księżniczka Luna. Obecnie jej nie ma. Mimo to mieszkańcy raczej rzadko narzekają na koszmary. Kapłani twierdzą, że to dobrotliwa natura Crystal pozwala innym spać spokojnie, bo teraz ona czuwa. W każdym razie zdarzały się przypadki, że wrogowie obecnej władczyni byli dręczeni koszmarami. Oczywiście, nie musi być tak, że teraz nagle wszyscy są przez nie dręczeni. Jak obecnie widać, Crystal raczej ma inne sprawy na głowie i wszystko zostawia gwardii, co będzie potem, okaże się. Koszmary dręczą również, większość kucyków bawiących się czarną magią, ale to już inna sprawa. Mattia Magna L, jeśli nie chce Ci się czekać, aż u innych minie dzień, możesz zacząć kolejny u siebie. Każdy jak zawsze zaczyna się obwieszczeniem herolda, ale zwykle daje te same informacje, czyli by szanować obecną władczynie i to co zrobiła dla świata, więc na razie nic co mogłoby być istotne. Gdy będą pojawiały się informacje istotne dla wszystkich, postaram się zrównać czas, tak by każdy mógł odpowiednio zareagować. Więc jakby co możesz zaczynać kolejny dzień jeśli masz ochotę. Świątynia w wiosce Kapłan, powoli zbliżył berło do rogu ogiera. Ten mógł poczuć potężną moc, płynącą z berła. Inną niż wszystkie, odległą i bardziej nieznaną. Nic dziwnego, że kapłani mówili, że była w nich jakby cząstka samej Crystal. Uczucie jednak minęło, równie szybko jak się zaczęło, z chwilą gdy kapłan zabrał berło. Nie było żadnych skutków ubocznych. Po prostu przez chwilę, można było poczuć obecność Crystal i części mocy jaką władała obecna władczyni. Kapłan powoli zbliżył berło do siebie i otworzył szeroko oczy, gdy kula przybrała barwę fioletu. - Niesamowite - mruknął pod nosem i znów spojrzał na jednorożca. - W małych miasteczkach takich jak to. Rzadko można spotkać jednorożca o takim talencie jak twój - lekko się uśmiechnął. - Tutaj nie zdołasz go rozwinąć, a są pisane ci rzeczy wielkie. Zostając tutaj zatracisz moc, a wyruszając do Canterlotu czekają cię rzeczy wielkie. Być może nawet uda ci się spotkać naszą panią. Wiem, że nie jest to decyzja, którą można podjąć od razu, ale przemyśl to jak najszybciej, bo taka szansa jest tylko jedna. Gdy się zdecydujesz, powiedz nam byśmy mogli wszystko przygotować - lekko się uśmiechnął Pola kukurydzy Jak już wcześniej można było zauważyć, owad choć wielki, nie wykazywał zbyt wiele intelektu i rządził się tylko swoimi instynktami. Wcześniej był to głód, a teraz ból i furia, po niedawnym ataku. Szarżował nie patrząc na nic, chcąc tylko przegonić intruzów. Nie było więc dziwne, że nabił się na widły jednego z ogierów. Dźwięk wideł które wbijały się w insekta z pewnością nie był przyjemny, ale nie tak jak to, co nastało zaraz potem. Owad zaczął znów głośno piszczeć, ale ponieważ był bliżej, dźwięk mógł być bardziej nieznośny. Z jego ciała znów zaczęła się wylewać glutowata krew, a przy tym strasznie wierzgał. Kucyk, który trzymał widły, mógł poczuć jak silne było to stworzenie. Wściekłość i ból musiały dodać mu więcej sił, bo zaczął ciągnąć oprawcę ku sobie, wymachując przy tym odnóżami na wszystkie strony. Jedno było pewne, nie chciał tanio sprzedać skóry. Konwój Pegaz nim spostrzegł atak, miał już zbyt mało czasu na reakcje. Pociski celnie ostrzelały skrzydła ogiera, a ten spadł na ziemię, czołgając się i jęcząc pod ścianą, nie będąc w stanie się ruszyć z powodu bólu. Gwardziści osłaniający się za polem siłowym, nie dostrzegli klaczy zakładającej ładunki i czającej się za powozem. Starali się utrzymać jak najdłużej nim przybędą posiłki. Nieuwaga została przypłacona stratą tarczy magicznej, a tym samym obrony. Ostrzał skutecznie trafił jednego kucyka ziemskiego i jednorożca. Podczas gdy pozostała trójka szybko wycofała się do zaułka, chroniąc w nim. Jeden z trafionych jednorożców jeszcze żył, bo zaczął się powoli odczołgiwać od wozu, zostawiając za sobą ślady krwi. Powoli po okolicy rozniósł się głos alarmu, co sugerowało, że okoliczni gwardziści już wiedzą i zaraz zaleją całą okolice. Canterlot świątynia Podobnie jak w każdej świątyni, kapłan rozpoczął formułę, która wychwalała dobroć i miłość Crystal, a zaraz potem zaczęto przechodzić do rytuału. Przed White podchodziły kolejne kucyki. Te, które dostąpiły zaszczytu i berło ich wybrało, odchodziły na bok, czekając na przyszłość, którą wybrało im berło. Teraz ścieżki magii i wszystkie inne drogi stały przed nimi otworem. Tych, których jednak berło wskazywało, na zbyt słabych odsyłano, dając kilka ciepłych słów. Jednorożce również reagowały różnie, na wybory berła. Jedne były szczęśliwe, że nie muszą zmieniać swojego życia, niepewne co ich będzie czekało, jeśli berło ich wybierze. Najwyraźniej, co niektórzy byli tu tylko, by uniknąć kłopotów związanych z nieobecnością podczas rytuału. Byli jednak tacy, którzy byli wręcz załamani, że nie zdołali się dostać i mimo ciepłych słów kapłanów, odchodzili smutni z powodu swojej przeciętności. Powoli zbliżała się kolej White. Nim jednak nadeszła, jakaś klacz zaczęła się przepychać przez kolejkę, nawet minęła bez słowa White. Kucyki coś mruczały pod nosem "Jak tak można?" "Co to za wychowanie?" Gwardziści pilnujący ołtarza, również spostrzegli przepychającego się kucyka i ruszyli w jego stronę. Nim jednak doszli, nagle klacz otoczył zielony płomień i na oczach przerażonych kucyków przybrała postać podmieńca. Wszyscy wpadli w panikę, krzycząc i niemal tratując się nawzajem, gdy gwardziści już biegli w kierunku intruza. Podmieniec jednak już sobie obrał cel i leciał, sycząc prosto na kapłana. Na jego kopycie spoczywało jakieś ostrze, którym najwyraźniej planował go zabić. Ponyville Zbiegowisko kucyków, widząc wchodzącą w tłum Sinister, ustąpiło jej miejsca, tak by również mogła zobaczyć powód tego zbiegowiska. Klacz nie myliła się, bo na ścianie naprawdę tkwiło dość wymowne, wymalowane hasło, na obecną władczynie Equestrii. Jego treść nie była zbyt długa, a brzmiała następująco "Crystal, możesz mi naskoczyć ;*". Gwardziści jednak co ciekawe, nie przyglądali się samemu napisowi, a dziwnym kulkom na ziemi, przypominającym szare piłki. - To znowu on? - mruknął jeden z nich, wyraźnie niezadowolony. - Za dużo już sobie pozwala tym brakiem szacunku - warknął drugi. - Ale co to jest? - spytał trzeci, wskazując kopytem na piłki. - Broń jakaś? - Nigdy dotąd nikogo nie zabijał, tylko te napisy - znów mruknął pierwszy. - Zaklęcie pokazało, że to nie jest broń i nie wykazuje zagrożenia - Więc sprawdź co to jest - znów, wtrącił drugi. - Ja? - spytał jednorożec. - Nie ma mowy. Mam żonę i córkę, nie chce by dostali informacje o moim zgonie - Mięczak - warknął. - Sam to zrobię - powoli zbliżył kopyto, ale wyraźnie niepewnie. Gdy tylko dotknął piłkę, ta się jedynie lekko potoczyła. - I co? - powiedział pewnie, aż nagle wszystkie piłki wydały dziwny dźwięk i zaczął z nich wydobywać się różowy gaz. - Trujący gaz! - wrzasnął do kucyków, a gapie zaczęli szybko uciekać, niemal się o siebie przewracając. Dla wrzeszczących ze strachu gwardzistów było jednak za późno, bo chmura ich dosięgnęła. Gapie patrzyli na to przerażeni, aż chmura nie uniosła się w górę i zamiast przerażenia, na ich pyszczkach zaczęły pojawiać się uśmiechy. Zbroje gwardzistów stały się nagle całe różowe. Żołnierze patrzyli zdziwienie na miny kucyków, aż nie spojrzeli na siebie. - Twój pancerz jest... różowy - mówił zszokowany. - Twój też! - wrzasnął inny i spojrzeli na chmurę, która ułożyła się w napis "Zabawa trwa! ^^". Zaraz potem zniknęła. - Jasna cholera, jak go dorwę, to na rok zamknę go w dybach, osobiście - warknął wściekle, aż nie usłyszał chichotów i się odwrócił. - A wy na co się gapicie?! Nie macie nic do roboty?! Wynocha, bo was zatrzymam za nielegalne zgromadzenia - kucyki zaczęły odchodzić, chichocząc pod nosem, gdy gwardziści próbowali pozbyć się z siebie wstydliwej farby, warcząc przy tym, czego nie zrobią ze sprawcą, gdy go dorwą. Poza gapiami ktoś jeszcze przyglądał się przedstawieniu, jednak tajemnicza osoba chowała się bezpiecznie w zaułku, gdzie tylko wprawne oko mogło ją wypatrzyć.
  12. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Świątynia Kryształowe królestwo Ostatnie jednorożce w świątyni, zebrały się przed kapłanem, a wśród nich był Green Letter. Inne jednorożce, które nie dostały się do świątyni, nadal tkwiły przed bramami, aż na ich drodze nie stanęli gwardziści, informujący o zakończeniu ceremonii na dzień dzisiejszy. Nikt więcej nie był wpuszczany, a ci którzy nie zdołali się dostać, wracali do domów, oczekując następnego dnia. Ostatnie jednorożce podchodziły do berła, jednak jak do tej pory żaden z nich nie wykazywał zdolności, które mogłyby otworzyć przed nimi magiczną przyszłość. W końcu przyszła kolej na Green Lettera. Kapłan powoli zbliżył berło do rogu ogiera, a ten mógł poczuć moc przepływającą przez artefakt. Była to moc dziwna nietypowa, a jednocześnie bardzo silna. Kapłani musieli mówić prawdę, że w berle jest cząstka Crystal. Mógł nawet przez chwilę poczuć te moc. Kapłan powoli zabrał berło, spoglądając jak te staje się czerwone. - Nie przejmuj się tym - uśmiechnął się do ogiera, ciepło. - Każdy z nas ma znaczenie, w świecie pani. Jeśli masz jakieś wątpliwości wyraź je teraz, a jeśli nie, możesz wrócić na swoje miejsce - powiedział spokojnie kapłan, patrząc na ogiera spod kaptura. Świątynia w wiosce W przeciwieństwie do wielkich miast w królestwie, świątynie w mniejszych wioskach były znacznie mniejsze. W takich okolicach było mało jednorożców, więc nie spodziewano się nigdy tłumów. Działało tu także mniej kapłanów niż w innych świątyniach. Mimo to były nadal bogato zdobione, jak wszystkie inne. Podobnie jak każdą świątynie i w tej była mozaika, przedstawiająca wyobrażenie Crystal, taka sama jak w każdej świątynia. Najwyraźniej był to wymóg, by każdy pamiętał komu służono. Gdy do budynku przyszedł Asra Arlas, główny kapłan właśnie rozpalał jakieś kadzidła pod mozaiką. Dopiero na dźwięk głosu ogiera, powoli się obrócił. a zaraz potem do pomieszczenia weszło kolejnych dwóch kapłanów. Podobnie jak wszędzie, wszyscy mieli zasłonięte ciała i głowy, tak by nie można ich było poznać. Jeden z kapłanów w fioletowym habicie, spojrzał spod kaptura na jednorożca. - Witaj chłopce - powiedział ciepło. - Jak mniemam, przyciągnęła cię tu wola naszej dobrotliwej pani - spojrzał na mozaikę, przedstawiającą Crystal. - Byliśmy pewni, że nikt nas już dziś nie odwiedzi w tej okolicy, ale zrobiłeś nam niespodziankę. Zaczekaj proszę chwilę nim zaczniemy - powoli odszedł zostawiając Asra z dwoma kapłanami. Podobnie jak zawsze, ci nie ukazali emocji, tylko patrzyli na ogiera. Z pewnością nie byli kompanami do rozmowy. - Na szczęście kapłan, wrócił po niedługiej chwili z berłem. - Proszę zbliż się i poczuj dobroć naszej pani. To nic nie boli zapewniam - kapłan uśmiechnął się ciepło pod kapturem. Night Tale Słysząc Qualm Mask, ogier lekko mrugnął. Nigdy nie słyszał o żadnym Oku Sharr, był co do tego pewny. Czytał wiele ksiąg o magicznych artefaktach, ale o czymś takim nigdy nie słyszał. Coraz bardziej miał pewność, że klacze były czymś więcej niż się wydawało. Zauważył to ponadto, gdy grzywa pegaz zaczynała szaleć i falowała jak ta księżniczki Celestii, co było niezwykłe. Nie zwrócił uwagi na to, że uszkodziła lekko jego podłogę, bo jakie to miało obecnie znaczenie? Kimkolwiek one były, wiedziały wiele, a mimo to w jego świecie były zagubione i zdane na siebie, zwłaszcza teraz, co było niezwykle smutne, gdy się o tym pomyślało. Widząc zachowanie i reakcje Qualm Mask, zupełnie zapomniał o Dancing of the Fate, która przypomniała o sobie dopiero po niedługiej chwili. Słysząc ją, ogier zamarł. Magia, która nie pochodziła z ich świata? Miał czasem wrażenie, że Crystal nie jest kucykiem, a raczej przybrała jego formę. Trochę jak podmieniec, ale w innej postaci. Spojrzał znów na obie klacze i zmarszczył brwi. Czy ona mogła być taka jak one? Może była jedną z nich, renegatką, a one ją teraz ścigały za zdradę. Ukryła się w jego świecie, uważając, że tu będzie bezpieczna. Spojrzał nagle na Fate tworzącą dziwną kulę, ale nie rogiem, a kopytem, co było niesłychane. Słysząc jej syk, położył kopyto na przód, jakby chciał sprawdzić, czy nic jej nie jest. Szybko jednak zaniechał tych poczynań, widząc jak klacz znów zachowuje się normalnie. Cienisty splot? Czym był ten cienisty splot? Brzmiało jak coś z czarnej magii dla takich jak król Sombra. Nadal czuł dreszcze od tej magii, która wypełniła całe pomieszczenie, gdy Fate tworzyła kulę. Nigdy czegoś takiego nie czuł, jak w tej chwili. Zaraz jednak znów zwrócił uwagę na Dancing of the Fate. Upadła bogini? O czym ona mówiła? Nic z tego nie rozumiał. Ludzie mieli jakiś bogów, czy to było coś w tym stylu? Nie miał jednak czasu, by długo nad tym myśleć, bo ponownie odezwała się Qualm Mask. Słysząc jej pytanie lekko zmrużył oczy, a potem spojrzał na drugą klacz. Wiedza stała się w tej chwili towarem wymiennym. Odpowiedzi za odpowiedzi. Tylko jedno pytanie, gdy tyle się ich cisnęło? Jeśli ludzie byli prymitywni ze swoją technologią, to jak musiał dla nich wyglądać on? - Nie możecie być takie jak teraz - mruknął w końcu ogier, jakby starał się wszystko sobie poukładać w głowie. Spojrzał najpierw na Qualm Mask. - Jesteś pegazem, obecnie w opinii Crystal kimś gorszym - potem spojrzał na Fate. - Musisz na ulicy być jej panią, wśród kucyków. Qualm Mask, nie możesz mówić pierwsza, to Dancing of the Fate musi przejąć inicjatywę, skoro jest jednorożcem. Ona mówi ty tylko możesz patrzeć złowrogo lub wtrącić coś dopiero gdy ci pozwoli. Możesz wybrać sobie rolę do odegrania, być jej strażniczką lub tragarzem, jednak nie możesz wyjść już z obranej roli - ciężko westchnął. - Dancing of the Fate, skoro stać cię na własnego strażnika lub tragarza, jesteś szlachetnym jednorożcem o dużej mocy. Kimś lepszym w oczach Crystal niż ja i Qualm Mask. Musisz okazywać jak dumna jesteś z tego kim się urodziłaś - znów ciężko westchnął. - Nie narzekajcie na obecną władzę, bo to ściąga uwagę. Starajcie się ignorować wszelkie nieprzyjemne rzeczy lub robić dobrą minę do złej gry. Gdy zaczepi was gwardzista, Fate musi mówić. Nie uciekajcie, bo wzbudzicie podejrzenia. Nie pomagajcie i nie ukazujcie współczucia pojmanym kucykom, bo napędzicie sobie i jeńcowi biedy gorszej niż miał do tej pory. Co ranek słuchajcie ogłoszeń herolda i wmieszajcie się w tłum. Nie ukazujcie współczucia dla sponyfikowanych, bo ci są uznawani za gorszych i niegodnych tego. Fate jako jednorożec musi udać się na rytuał, bo jej magia będzie zwracać uwagę gwardii, chyba, że umiecie to jakoś maskować. Ponadto nie wchodźcie do lasu Everfree - zmarszczył lekko brwi. - To kolejny z powodów dla których was zaczepiłem, bo widziałem jak z niego wyszłyście. Myślałem, że jesteście kolejnymi stworzeniami ściągniętymi przez Crystal, ale innymi niż zwykle. Obecnie to śmietnik gorszy niż kiedykolwiek. Crystal bawi się magią międzywymiarową, a wszystko co nieudane tam upycha. Jesteśmy w trakcie wojny z gryfami i podmieńcami, więc lepiej spodziewajcie się wrogości od nich. Nasza waluta to bity. Najbardziej jednak cenne są klejnoty i złoto to się nie zmieniło. Co do godziny policyjnej, zaczyna się o dwudziestej drugiej. Ponadto unikajcie gwardzistów ze zbrojami święcącymi się na zielono. To maszyny do zabijania, stworzone przez Crystal. Nie zostało w nich nic z kucyków - zamknął na niewielką chwilę oczy. - Nim zadam swe pytanie, chce wam powiedzieć parę rzeczy i coś zaproponować - lekko westchnął. - Crystal, prawdopodobnie włada teraz mocami nie tylko elementów harmonii, kryształowego serca i tego co mówiłyście, ale i mocami księżniczek. To ona wznosi słońce i księżyc, nie ma wątpliwości co do tego. Nie wiem jak wygląda Crystal i nie wiem czym jest cienisty splot i oko sharr i jak Crystal opiera się tej duszy, o której mówiłyście, ale znam kogoś kto był tam, w czasie gdy zaatakowała. Jeden z gwardzistów był tam i ją widział, na dodatek przeżył, ale... - lekko się skrzywił. - Z braku zajęć, jestem wolontariuszem w zakładzie, w którym go zamknięto. Od czasu tamtego dnia, nie ma z nim niemal kontaktu i ciągle coś mamrocze, krzyczy po nocach i płacze, ale może wam uda się coś od niego wyciągnąć. Mogę was do niego jutro zabrać, bo dziś już nas tam nie wpuszczą - lekko westchnął. - Tutaj kryje się też moja propozycja. Jeśli nie macie gdzie się udać i nie znacie obecnego świata, możecie zatrzymać się u mnie. Nie mam tu może wiele miejsca, ale możecie zająć pokój na górze. Tutaj w okolicy gwardia się nie kręci i same widzicie, że raczej nie mam zbyt blisko sąsiadów. Tutaj nie rzucałybyście się w oczy, chociaż tak jakoś pomogę, bo uważam, że nie jesteście złe i możecie zrobić coś czego my nie potrafimy, dlatego chce wam pomóc Canterlot - Jeśli jeszcze nie brała pani udziału w rytuale, niech się pani lepiej pośpieszy, bo pani nie zdąży - mruknął gwardzista. - Może zaproponują pani naszą drogę. Dobrych żołnierzy zawsze chętnie witamy - dodał na odchodne. Pojmany ogier w tym czasie, wpatrywał się w tłum kucyków, jakby czegoś wśród nich szukał. Zaraz jednak jeden z gwardzistów go pchnął, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że ma iść. Zanim zniknął rzucił ostatnie nienawistne spojrzenie klaczy. Słowa gwardzisty były jednak prawdziwe. Coraz więcej jednorożców zbierało się w świątyni i było pewne, że jeśli White się nie pośpieszy, będzie musiała tu przyjść jutro, bo dla niej zabraknie miejsca. Ponyville Oczom Sinister gdy oddaliła się wystarczająco od domu, mogła ukazać się nietypowa scena, grupa kucyków stała koło jakiegoś budynku i w coś zaciekawieniem się wpatrywała. Gdy się lepiej przyjrzało, można było zauważyć, że wszyscy wpatrują się na kamienną ścianę coś musiało na niej być. Co ciekawe poza zwykłymi gapiami, była tam również gwardia, która coś sprawdzała. Nie mogły to być sprawy związane z rytuałem, bo wszystko działo się w zwykłej okolicy mieszkalnej. Nie mówiąc, że gapie stanowiły różne kucyki, nie tylko jednorożce. Pola kukurydzy Gdy tylko widły wleciały w pole, znów rozniósł się niemiłosierny pisk spomiędzy łodyg, tym razem jednak brzmiał inaczej niż ostatnio. Najwyraźniej stwór musiał oberwać, ale szybko się okazało, że było to za mało by go zabić. Łodygi zaczęły mocniej szeleścić, a ogiery mogły słyszeć jak piski stwora stawały się coraz donośniejsze. Nie trzeba było być geniuszem, by wiedzieć, że monstrum właśnie na nich szarżowało. Niszczyło na swojej drodze wszystkie łodygi tnąc je swoim odnóżami, zupełnie jakby to były ostrza. W końcu ogiery mogły zobaczyć monstrum. Owad poruszał wściekle żuwaczkami i odnóżami, niszcząc wszystko co się nawinęło. Z jego ciała wystawały cztery odnóża służące mu za chwytaki i dwa dodatkowe które były jak nogi. Monstrum poruszało się w pozycji prostej, przez co było nieco większe niż dorosły kucyk. Na jego grzbiecie tkwił twardy chitynowy pancerz, ale widły trafiły w żółtawe podbrzusze. Nawet teraz z niego wystawały nadal wbite w niego, podczas gdy z jego ciała wypływała niebieska gluotowata krew. Insekt nacierał prosto na Terensa.
  13. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Night Tale słysząc imię klaczy, zmarszczył lekko brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. Miał wrażenie, że imiona tego typu były wypisywane w dawnych księgach, które dawno temu udało mu się zdobyć w swoje kopyta. Były to jego białe kruki w bogatej kolekcji. Nim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć o swoich rozmyśleniach, nagle usłyszał drugą klacz. Nie spodziewał się, że w jakikolwiek sposób zdoła wzbudzić jej zainteresowanie, bo ta do tej pory wyglądała na obojętną wszystkim i mniej zainteresowaną niż Dancing of the Fate. Zaczął teraz więc przypatrywać się zaciekawieniem Qualm Mask, bo raczej do tej pory nikt nie interesował się jego badaniami. Zresztą komu miał zdradzić swoje wyniki? Wiedza ta była obecnie zakazana, a jego odkrycia zaczęły rozrastać się z czasem, gdy doszło do wojny i wtedy nikt takimi rzeczami się już nie interesował. Więc zawsze pozostawał sam ze swymi badaniami, odkąd tylko pamiętał. Z chwilą gdy Qualm Mask przeszła do tematów o niebezpieczeństwach, związanych z innymi wymiarami, chciał nawet coś powiedzieć. Jednak, gdy klacz stanęła naprzeciw niego, poczuł się zakłopotany i opuścił wzrok. Widać było, że naprawdę rzadko miewał towarzystwo, zwłaszcza damskie. Uniósł jednak głowę, zauważając coś nietypowego. Szybko spostrzegł, że widząc odległość jaka dzieliła go od Qualm Mask, powinien być w stanie wyczuć ciepło jej oddechu, albo przynajmniej jakiś zapach. Nic jednak takiego nie było. Zaczął się zastanawiać, co może być tego powodem. O ile Dancing of the Fate, wykazywała cechy jego rasy, tak Qualm Mask wydawała się zupełnie obca. Dalsze rozmyślania jednak, zostały teraz przerwane przez Dancing of the Fate, siedzącą w fotelu. Słysząc pytanie Fate, znów zmrużył lekko oczy, patrząc teraz na klacz na fotelu. Z jej słów mógł wyciągnąć kilka wniosków. Po pierwsze musiała być kucykiem, to pewne, bo wyraźnie zaznaczyła "moją krainą". Jednak jej pytania dawały do myślenia. Wychodziłoby, że jego teoria o różnych wymiarach Equestrii, jest słuszna. To nie była lina czasu, po prostu każdy wymiar szedł innym torem. Więc nie było powiedziane, że inne wymiary toczyły podobne wojny jak ta u nich. Ile mogło być takich wymiarów? Setki? Tysiące? A może miliony? Księżniczka zdołała złamać barierę w jednym, stąd ich spotkanie z ludźmi. To by wyjaśniało również ostrzeżenie Qualm Mask. W końcu okazało się, że ich przyjście do świata ludzi, było jedną wielką katastrofą. Istoty podobne do ludzi, a pewnie i groźniejsze, mogły zamieszkiwać te światy. Zresztą już teraz mieli z tym niezły bałagan. Był niemal pewny, że to co działo się choćby w lesie Everfree jest skutkiem zabaw obecnej władczyni, z magią między wymiarową. Pokręcił głową po niedługiej chwili, wracając na ziemię. - Przepraszam - uśmiechnął się ciepło, jak mógłby to zrobić tylko prawdziwy kucyk. - Czasem odchodzę w głąb własnego umysłu, analizując zbyt wiele, a potem zapominam o tym co mnie otacza - opuścił lekko wzrok zawstydzony. Zaraz jednak uniósł go ponownie. - Dancing of the Fate, pytasz mnie o wiele rzeczy, których nigdy na oczy nie widziałem - słabo się uśmiechnął. - Mam zaledwie dwadzieścia siedem lat i większość mojej wiedzy pochodzi z ksiąg, a te, które mnie pytasz, gdy się zaczęły jeszcze mnie na świecie nie było, w niektórych przypadkach - wskazał kopytem na bogatą biblioteczkę. - Spróbuje wam pomóc się odnaleźć, jednak na tyle ile będę w stanie - przyłożył kopyto do brody, próbując zebrać myśli. - Nie mylisz się, według tego co wiem Nightmare Moon wróciła z księżyca, ale szybko została pokonana, gdy księżniczka Twilight Sparkle poznała magię przyjaźni i ze swoimi przyjaciółkami pokonały ją, zmieniając znowu w księżniczkę Lunę - Powoli ruszył do biblioteczki, wyciągając jedną z ksiąg, zatytułowaną "Dzieje Equestrii". - Nasz świat, zaczął w tamtym czasie zapisywać na nowo historie. Powrócił Discord - przewrócił na kolejną stronę, pokazując rycinę, jak powierniczki elementów, zamieniają go ponownie w kamień. - Poznaliśmy nową wrogą nam rasę, gdy nas zaatakowała - kolejna rycina ukazywała walkę z podmieńcami, w czasie królewskiego ślubu. - Powrócił Król Sombra i Kryształowe Królestwo - przełożył na kolejną stronę, pokazując upadek złego króla. - Zreformowano Discorda - przewrócił na nowy obrazek, na którym draconequus podaje łapę Fluttershy. - Oczywiście pojawiła się również księżniczka Twilight Sparkle - nowa strona, ukazała koronacje księżniczki. - Potem pojawił się nawet Tirek - kolejna rycina tym razem ukazująca pokonanego centaura. - Ostatnie czasy naszej krainy to Storm King, a potem wszystko się popsuło - zamknął książkę, po tym jak ostatnia rycina, pokazała obrazek pokonanego tyrana. Zaraz potem lekko posmutniał i ciężko westchnął. - Equestria osiągnęła coś wielkiego, po tym wszystkim. Magia przyjaźni była potężniejsza niż kiedykolwiek - mówiąc to uniósł wzrok, patrząc poważnie na obie klacze. - Księżniczka Celestia podobnie jak ja teraz, zainteresowała się innymi wymiarami, ale w większym zakresie. Przynajmniej tak słyszałem - pokazał kopytem na tablice ze szkicami planet z różnych światów, którą mogły zobaczyć wcześniej. - Te badania ją podobno tak pochłonęły, że nie myślała o niczym innym. Chciała roznieść magię przyjaźni na inne światy, w których było to możliwe, a które jej nie rozumiały - powoli wstał od stołu i podszedł to tablicy, biorąc kredę i zaznaczając w pętlę, jeden ze światów. Po wielu nieudanych próbach w końcu znalazła to czego szukała - zmarszczył lekko brwi. - Świat zamieszkały przez inteligentniejszą rasę niż my. Jednak nie mającej żadnego pojęcia o magii. Oni uważali magię za wymysł, a stworzenia takie jak my za bajki. Księżniczka obserwowała wiele czasu, ludzi, bo tak nazywała się ta rasa, będąc zaintrygowana ich potencjałem. Wszystko jednak legło w gruzach - znów westchnął. - Ludzie byli bystrzy, ale kierował nimi strach i chciwość. Nie znali przyjaźni tak jak my i sami sprowadzili na siebie zagładę. Wyniszczyli niemal cały swój świat, a gdy zaczęło brakować surowców, zaczęli walki między sobą. Księżniczka wiedziała, że ich rasa jest skazana na zagładę, ale nie chciała tego. Uważała że ludzie mają potencjał. Zebrała najpotężniejsze moce naszego świata i nałożyła oba nasze światy na siebie, tworząc jeden - znów rozrysował to na tablicy. - Odbudowaliśmy to co ludzie utracili, a potem chcieliśmy nauczyć ich potęgi przyjaźni - znów zamknął oczy, jakby z bólem to wspominał. - Wszystko skończyło się porażką. Ludzie zaczęli widzieć w nas zagrożenie przez eliksir, który zmieniał ich w kucyki, a także dlatego, że nie chcieliśmy ich wpuścić do siebie. Za to kucyki, zaczęły powoli przejmować zachowania ludzi. Ponownie ludzkość stanęła na skraju zniszczenia, gdy przestała mówić jednym głosem. Wojny domowe nie zabierały już tylko ludzi, ale i naszych pobratymców. Księżniczka Celestia miała tego dość i użyła radykalnych metod - zmarszczył brwi. - Jednej nocy zmieniła wszystkich ludzi w kucyki, mając nadzieje, że tak lepiej nas zrozumieją, a nasz świat pochłonął cały dawny świat ludzi - Kucyki, nie mogły zabrać wszystkiego - podszedł to tablicy rozrysowując mapę świata. - Mogło to by doprowadzić do konfliktów z innymi rasami, które uznałyby, że mamy zbyt wielką władzę, więc księżniczki z władcami innych ras, podzielili nowy świat na kawałki. Niestety szybko się okazało. że mimo nowej sytuacji, ludzie się nie poddali. Kruchy pokój trwał kilka lat, aż zbuntowani dawni ludzie, nie nauczyli się panowania nad nowymi ciałami. Zaczęli tworzyć armię i odtwarzać swoją broń, by była przystosowana do ich nowych ciał. Nie docenili jednak potęgi magii, która nadal była dla nich obca, a była skuteczną bronią przeciw ich technologii. W Equetsrii wybuchła nowa wojna domowa, która trwała latami. Wszyscy pochłonięci konfliktami, zapomnieli, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta - znów zmarszczył brwi, patrząc na wszystko co narysował. - Wojna wchodziła w decydujące aspekty dla obu stron i gdy większość sił księżniczek była poza stolicą, ta została niespodziewanie zaatakowana, ale nie przez dawnych ludzi, a kucyki takie jak my- popatrzyła na Fate mówiąc to. - Grupa była prowadzona przez klacz, jednorożec zwaną Crystal. Wojska księżniczek, które stawały jej na drodze, były podobno wręcz masakrowane, a potem ona sama miała pokonać księżniczkę Celestię i Lunę jednocześnie - zamilkł, widać było, że te wspomnienie wywołało w nim ból. - Crystal władała magią, której nawet my nie rozumieliśmy i najwyraźniej nasze księżniczki też. Księżniczka Twilight, chciała zebrać przyjaciółki i obalić tyrankę nim stanie się zbyt silna, ale było zbyt późno. Crystal zdążyła pochwycić pozostałe powierniczki harmonii, a sama księżniczka Twilight, nie mogła użyć ich mocy bez przyjaciółek. W desperacji stoczyła samotną z walkę z tyranką, którą przegrała i również została pochwycona. Kryształowe Królestwo, widząc co się dzieje, zabezpieczyło się mocą kryształowego serca, szukając sposobu na opanowanie sytuacji. Crystal jednak nie czekała na ich ruch i ruszyła teraz na nich. Z pomocą dziwnej mocy, złamała barierę królestwa i pokonała wraz ze swoimi oddziałami gwardię księżniczki Cadence. A zarówno ją jak i jej męża zamknęła w lochu z innymi, a kryształowe serce zostało ukryte. Potem by mieć pewność, że Discord jej nie przeszkodzi w planach, użyła elementów harmonii, nikt nie wie jak to zrobiła. Jednak z ich pomocą uwięziła go w jego własnym wymiarze. Wojska Equestrii, bojąc się o los władczyń poddały się bezwzględnie. Sponyfikowani uznali, że to koniec wojny, a oni mają sojusznika - pokręcił głową. - Nowa władczyni zabrała się zaraz potem za nich. Wiedziała gdzie są wszystkie bazy buntowników, jakby miała magiczne oko lub mapę, która wszystko pokazuje, a potem niespodziewanie atakowała. Ludzie mimo technologii, nie potrafili bronić się przed magią potężniejszą niż inne, które do tej pory poznali jak i atakami gwardii nowej władczyni, która nie wahała się nawet używać ich technologii przeciw nim. W końcu i buntownicy ulegli, a Crystal rządzi wszystkim. Nikt nie wie jak wygląda, bo nigdy nie pokazuje się publicznie, jednak nawet i bez tego wzbudza respekt, bo wszyscy wiedzą że jej moc jest potężna, a my bez naszych władczyń i elementów nie możemy jej pokonać. Świat, który widzicie obecnie powstał za jej panowania. Nie ma magii przyjaźni i nikt nikomu nie ufa, bo Crystal widzi wszystko, a nadzieja w nas umarła - ciężko odetchnął po wypowiedzeniu tylu słów. Pola kukurydzy Szelest nie ucichł, na słowa ogiera. Ponadto pojawiło się coś jeszcze, a był to dźwięk jakby gryzienia. Cokolwiek było w łodygach, najwyraźniej najpierw kogoś zmasakrowało, a potem jakby nigdy nic zaczęło jeść kukurydzę. Nawet ślady krwi były bardziej obwite w tym miejscu. Ciało musiało leżeć niedaleko intruza. Nagle jednak dźwięk chrupania ucichł, a zastąpił go inny. Brzmiało zupełnie jak warczenie zmieszane z piszczeniem. Kucyk nie mógł wydawać takiego dźwięku, ani żadne normalne zwierze. Cezar mógł mieć wrażenie, że ten dźwięk wręcz wwierca mu się w mózg. Zaraz potem tuż nad jego głową, zamachnęło się wielkie białe odnóże, które jednym machnięciem ścięło kilka łodyg, które pospadały na głowę ogiera. Tajemniczy intruz najpewniej uznał, że pozbył się natręta, bo wrócił do chrupania kukurydzy.
  14. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Świątynia Kolejne jednorożce, przychodziły do kapłana, który dotykał ich rogów berłem. Większość jednorożców, nie ujawniała według berła wielkiego potencjału magicznego, który mógłby zainteresować obecną władczynię. Jeśli jednorożce już przejawiały niesamowite zdolności magiczne, to okazywały się również rodowite. Sponyfikowani, nie wykazywali ponadprzeciętnej mocy, ale to akurat było normalne. W najstarszych zapiskach było zapisane, że bardzo niewielu dawnych ludzi, poznało tajemnice magii, a od czasu panowania Crystal, wszyscy tacy notorycznie znikali, choć domyślano się co ich spotykało naprawdę. Crystal, nie raz okazywała niechęć do dawnych ludzi, więc co mogło czekać takiego jednorożca? Co ciekawe, berło, nie tylko mierzyło poziom magiczny. Za każdym razem gdy podchodził kucyk i ten okazywał się sponyfikowany, berło zaczynało wysyłać impuls magiczny, a kapłan wtedy baczniej przyglądał się takiemu jednorożcowi. Ci, którzy okazywali przeciętny poziom, byli odsyłani, jednak gdy poziom przekraczał założenia, kapłani kierowali takiego kucyka na bok. Jak twierdzono, to początek ich podróży, a w Canterlocie, wytyczą im jaką ścieżkę dokładnie obiorą. Teraz przyszła kolej klacz, o jasno zielonej sierści i granatowej grzywie. Lekko się ukłoniła, a kapłan przyłożył berło do jej rogu. Kula na berle przyjęła barwę fioletu. - Masz potencjał, drogie dziecko, dołącz proszę do innych - lekko się uśmiechnął. - Czy to oznacza, że poznam Crystal? - spytała nagle klacz, unosząc głowę, a kapłan znów na nią spojrzał. - Chciałabyś poznać naszą panią? - spytał zadowolony. - Bardzo - uśmiechnęła się klacz. - Sponyfikowani zabili bez litości całą moją rodzinę, a ona wymierzyła im sąd i chce jej za to podziękować - Wszystko zależy od naszej pani - powiedział spokojnie kapłan. - Mało kto ją mógł zobaczyć, lecz każdy kto doznał tego zaszczytu, opisywał to jako niesamowite zjawisko. Być może dostrzeże twój potencjał i zaprosi cię na spotkanie - klacz uśmiechnęła się i znów pokłoniła, odchodząc do innych wybranych, gdy podchodziły kolejne jednorożce. W międzyczasie, młody ogier przemieszczał się długimi korytarzami świątyni. Najwyraźniej ani on ani kapłani, nie dostrzegli, by ktoś za nimi podążał. Co nie mogło dziwić. Ogier rozglądał się wokół, jakby trafił na wycieczkę, a kapłani idący obok niego, nie mieli nic do powiedzenia. Prowadzili go w milczeniu, nic nie wyjaśniając. W końcu jednak ich podróż dobiegł końca, gdy stanęli przed ślepym zaułkiem. Nie była żadnej drogi, tylko gruba kamienna ściana. Ogier wyglądał na zdezorientowanego, bo rozglądał się jakby czegoś szukając, ale nic tu nie było. Patrzył na kapłanów z nadzieją, że coś wyjaśnią, jednak ci nie reagowali, nadal tylko stali niczym pomniki, patrząc w kamienną ścianę. Nagle rogi pod ich kapturami, otoczyła magiczna aura, a na ścianie pojawiły się jakieś symbole. Były to słowa, jednak nie były w mowie ludzkiej ani kucykowej. Cokolwiek było tam napisane, mało kto, byłby w stanie to przeczytać. Na ścianie pojawił się magiczny okrąg, a potem ściana, na której był okrąg, zniknęła, zostawiając w sobie pokaźną dziurę wypełnioną ciemnością, którą nie sposób było przebić wzrokiem. Ciemność z pomieszczenia zaczęła wylewać się na korytarz, zupełnie jakby to król Sombra ją za sobą sprowadził. W niedawno powstałej dziurze, pojawiło się nagle, zielone niewielkie światło, które zbliżało się coraz bardziej. Ciężko było coś dostrzec, przez ciągnącą się ciemność, jednak najpewniej ogier, który tu przybył z kapłanami, sam się teraz bał. Nie tego się spodziewał. W końcu z ciemności wyszedł kucyk, w zbroi gwardzisty. Przynajmniej tak się mogło wydawać, na pierwszy rzut oka. Na jego zbroi było coś, co przypominało żyły, ale utkane z dziwnej zielonej energii, a ponadto na zbroi był namalowany symbol figury szachowej, przedstawiającą królową. Tajemniczy "gwardzista", spojrzał na kapłanów i przerażonego ogiera. - Z własnej woli, czy zmuszony? - spytał tajemniczy osobnik. Nie sposób było rozpoznać jego płci, bo głos był zmodulowany. - Wybrał drogę cienia - powiedział jeden z kapłanów, bez emocji, a wtedy mroczny kucyk znów spojrzał, na powoli wstającego ogiera. - Imię? - spytał, jednak nie kapłana, a kucyka, który wybrał drogę. - Ni... - nie dokończył, bo nagle potoczył się po ziemi, uderzając w okoliczną ścianę. Nie trudno było się domyślić, że mroczny gwardzista go uderzył. Jednak zrobił to tak szybko, że nawet nic nie było widać. Zupełnie jakby czas się na chwilę zatrzymał. Po prostu ogier chwilę temu stał, a teraz wyglądało jakby się od tak potoczył pod ścianę. Jednak na tym widowisko się nie skończyło. Mroczny nagle pojawił się tuż przed nim. Można by pomyśleć, że użył teleportacji, lecz to nie było to. Po prostu pojawił się przed nim, od tak, nim kucyk się pozbierał i zbliżył głowę bezpośrednio do niego. Ochotnik cały drżał, gdy gwardzista patrzył mu w oczy. - Nie masz imienia - powiedział lodowato. - Żaden z nas nie ma imienia i rodziny. Co było kiedyś, już nie istnieje. Ten którym byłeś dawniej, przepadł. Wszyscy już nie żyjemy i jesteśmy tylko narzędziami w kopytach naszej władczyni. Nie ma znaczenia, czy umrzesz dziś, jutro, czy za dziesięć lat. Nikogo to już nie obchodzi. Wchodząc na naszą drogę, stałeś się jednością ze śmiercią. My umieramy i zabijamy, nic inne się nie liczy, rozumiesz? - zdezorientowany ogier, pewniej pokiwał głową w ramach potwierdzenia, najpewniej chcąc pokazać swoją determinacje. Jednak mroczny gwardzista, widząc to, pokręcił głową. - Nie rozumiesz, ale zrozumiesz. Chodź za mną - powiedział twardo, znów wchodząc w niedawno powstałą ciemność. Ogier ruszył, jednak na chwilę się zawahał, patrząc na kapłanów, którzy wcale na to wszystko nie zareagowali i teraz najpewniej też nie zamierzali tego zrobić. Przełknął ślinę i wskoczył w ciemność, a gdy w niej zniknął, ściana znów stała się taka jak dawniej, a ciemność wypływając z dziury, równie szybko zniknęła. Kapłani powoli się odwrócili i zaczęli odchodzić. Okoliczne wsie Mimo unoszącego się nad okolicami posterunku gwardii dymu, nic nie wskazywało, by mogły panować jakieś kłopoty. Przynajmniej przez jakiś czas. Pierwszy ślad, że dzieje się coś niepokojącego, mógł zauważyć przechadzający się Legat. Obok jednego z pól, widać było coś niecodziennego, a zarazem niepokojącego. Na ziemi ciągnął się spory ślad krwi. Nie można było być pewnym, czy należy do mieszkańca, gwardzisty, czy może tylko zwierzęcia. Jednak mimo to, ślad ten mógł niepokoić. Prowadził w gęste pola kukurydzy, z których dochodził jakiś szelest. Mogła to być równie dobrze ofiara, jak i napastnik, który zrobił tu najwyraźniej coś bardzo strasznego. Tajemniczy kucyk Niewiedza klaczy, była bardzo intrygująca. Nie sądził, że jeszcze ktoś może nie wiedzieć o rytuale, czy o tym co się tu działo. Trwało to już przecież od lat. Zaraz jednak zauważył, jak dołączyła do niej ta druga klacz. Ta pierwsza wydawała się na swój sposób urocza i niewinna, jednak ta druga... wyglądała jak jej zupełne przeciwieństwo. Ciężko były w dzisiejszych czasach zobaczyć, by tak różne kucyki potrafiły się porozumieć. Miał tylko nadzieje, że się nie pomylił i jego chęć pomocy, nie sprawi, że klacze nagle okażą się tak naprawdę oszustkami, które wydadzą go gwardii. Nie raz już się tak przecież zdarzało. Ogier jednak nie odpowiedział na pytanie klaczy, tylko cały czas szedł czujnie. Szli tak dobre kilka minut, aż zaczęli się oddalać od miasteczka. Gdziekolwiek kucyk prowadził nieznajome, wyglądało, że starał się je jak najbardziej odciągnąć od innych mieszkańców. Mimo to ogier, nie wykazywał wrogich wibracji, które mogłyby wskazywać, że ma złe plany wobec nieznajomych. Sam wyglądał jakby nie był do końca pewny, czy klacze nie są dla niego zagrożeniem. W końcu jednak dotarli do jakiegoś prostego drewnianego domu, na skraju miasteczka. Wokół, nie było niemal żadnych kucyków. Najbliższy sąsiedni dom, był około dziesięć minut drogi stąd. Ogier najwyraźniej wolał mieszkać z dala od innych. Nadal jednak nic nie mówił, tylko zaczął powoli iść do domu. Wnętrze okazało się całkiem przestronne. Salon z dwoma sofami i kanapą, a zaraz obok kuchnia i schody na piętro, gdzie najpewniej była łazienka i sypialnia. Jedyne co można było zarzucić ogierowi, to bałagan. Wszędzie walały się liczne książki o niecodziennych tytułach, takich jak "Inne wymiary", "Goście z innych światów" czy "Mosty do nieznanych miejsc" i wiele innych. Ponadto uwagę mogła też zwracać tablica z rysunkami różnych planet, a wszystkie miały dorysowane strzałki, które kierowane były na środek, na którym widniał napis "Centrum wszystkiego?" Nagle kucyk zrzucił plecak, odsłaniając znaczek,, przedstawiający błyszczącą gwiazdę. - Musicie wybaczyć, całą te konspiracje. Dziś trzeba uważać, a za moje zainteresowania mogę mieć kłopoty przy dzisiejszym prawie - skrzywił się lekko. - Sporo ryzykuje, przyprowadzając was tutaj - nagle jednak spojrzał na Fate. - Jednak dostrzegłem w tobie coś co umarło u nas dawno temu, te niewinność, którą utraciliśmy wraz z przybyciem do tego świata - lekko posmutniał, a zaraz potem westchnął. - Mam nadzieje, że nie popełniłem błędu, obdarzając was zaufaniem - rozejrzał się po domu. - Wybaczcie bałagan. Nie miewam gości, bo mało komu można ufać w dzisiejszych czasach? Masz masę pytań - znów spojrzał na Fate. - Ja mam swoje, jednak najpierw odpowiem na twoje, byśmy się nie zaplątali w ich plątaninie - lekko się uśmiechnął. - Jestem Night Tale, proszę rozgośćcie się - pokazał kopytem na kanapę i sofę, a sam ruszył do kuchni, zaparzyć herbatę. - Spytałaś co się stało - powiedział z kuchni. - Nie wiem jak wiele wiecie, ale chyba słyszeliście o upadku księżniczek, bo kto by nie słyszał - mruknął dość niechętnie. - Same wiecie, gdy wybuchła wojna między nami, a sponyfikowanymi i były to ostatnie dni wojny. Księżniczki się odsłoniły i pojawiła się Crystal - lekko posmutniał, wspominając dawne czasy. - Najpierw księżniczki Luna i Celestia, a potem powierniczki elementów harmonii. Ostatnie upadło Kryształowe Królestwo, a na koniec zniszczyła armię sponyfikowanych. Nikt nic o niej nie wie, ale same wiecie, lepiej się jej nie narażać, bo ona widzi wszystko - lekko się skrzywił. - Rytuały trwają odkąd ona obwołała się cesarzową Equestrii. Nikt nie wie jak wygląda, a rytuały mają podobno oceniać nasz poziom magiczny. Gdy ktoś ma talent w tym zakresie, ma szansę wyruszyć do Canterlotu, dalej się szkolić lub tak jak ja, nie mieć go - znów się lekko skrzywił. - Dawniej byłem badaczem i podróżnikiem. Zawsze interesowały mnie teorie innych wymiarów, jednak wiedza to za mało, by zostać wybranym. Ponadto, obecnie nie pozwala się na tego typu zainteresowania, więc tu utknąłem ze swoimi teoriami i badaniami, wszystko robiąc w tajemniczy - powoli wrócił, kładąc na stole trzy kubki herbaty i cukier. - Czy coś jeszcze chciałybyście wiedzieć? - lekko się uśmiechnął. Złodziej Ogier, zupełnie nie spodziewał się, że jakaś rozhisteryzowana klacz go złapie. Spodziewał się problemu tylko ze strony gwardii, jednak nie przypadkowych gapiów. Cholerna bohaterka, pomyślał próbując wyrwać się z całych sił z tego pola magicznego, jednak było to na nic. Nawet nie słuchał co do niego gadała, bo był tak wściekły, że krew go zalewała. Nim jednak cokolwiek powiedział do klaczy, już podeszło dwoje gwardzistów, nieco zdziwionych, tym niecodziennym widokiem. - Wspaniała obywatelska postawa - mruknął gwardzista, widząc wyrywającego się ogiera. - Zapłacisz za to - nagle warknął w stronę White, pochwycony ogier. - Mam wielu przyjaciół i jak się o tym dowiedzą, dorwą cię - Niech się pani nie martwi. Nie raz się odgrażają - powiedział w stronę White, drugi gwardzista. Wojska Crystal W Equestrii pojawił się nowy problem związany z używkami. Alkohol czy papierosy, nie stanowiły wielkich problemów, jednak narkotyki to był już spory problem. Mieszkańcy potrafili być kłopotliwi i bez tego. Problemem jednak pozostawało znalezienie dilera. Wysłano więc do najgorszych dzielnic gwardie pod przykrywką, która miała za zadanie wytropić dilerów, a potem przesłuchać pojmanych, by zakończy ten haniebny proceder. Najgorszy jednak problem, stanowiły czarne rynki, bo te zwykle potrafiły zniknąć, nim przybywała gwardia, będąc szybciej ostrzeżonymi. Ponadto zaczęto poszukiwać wszelkie kucyki, które zażywają te świństwo, by zabrać je na przesłuchanie, które pomoże wskazać producenta i sprzedawcę.
  15. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Tajemniczy kucyk Ogier powoli się oddalał, najwyraźniej, nie chcąc być zbyt długo w tym zbiegowisku. Zdziwił się jednak, słysząc głos zwrócony w swoim kierunku. Odwrócił wzrok, patrząc na klacz, do której niedawno mówił. Kucyki, raczej teraz rzadko kiedy prosiły o pomoc nieznajomych, więc był z pewnością zaskoczony, widząc ten dawno zapomniany gest. Jednak gdy padło pytanie z jej strony, nagle zmarszczył na chwilę brwi, jakby w gniewie. Nic jednak nie powiedział, tylko patrzył głęboko w oczy klaczy, jakby szukał w nich odpowiedzi, czy jej pytanie było szczere, czy była to raczej pułapka, która miała mu zapewnić kłopoty. Dopiero po niewielkiej chwili, znów podniósł wzrok na miasteczko i krążących niedaleko gwardzistów. - To dosyć... nietypowe pytanie - szepnął, bardzo cicho i na chwilę znów zamilkł, gdy minęła ich gwardia. - Mogę spróbować udzielić odpowiedzi, na tyle ile jestem w stanie, lecz nie tutaj - znów się niepewnie rozejrzał. - Ściany mają uszy, a ponadto ona widzi wszystko - lekko zadrżał, mówiąc ostatnie. - Jeśli chcesz możecie pójść ze mną do mojego domu, tam mógłbym mówić swobodniej - spojrzał na kucyki w dybach. - Musisz mi wybaczyć. Tutaj nie mogę tego zrobić, bo nie chcę tak skończyć - kiwnął głową w miejsce na które patrzył. Canterlot Podobnie jak we wszystkich innych miejscach Equestrii i w Canterlocie panowało zamieszanie wywołane rytuałem. Kupcy wykorzystywali okazje, sprzedając towar przyjezdnym po zawyżonej cenie. Motele i hotele również przeżywały oblężenie. Nie było tajemnicą, że nawet w tych czasach każdy chciał przejść rytuał w stolicy. Wierzono, że przechodząc rytuał tutaj, były większe szanse na przyszłość niż w świątyniach w innych miastach. W końcu może istniała szansa, że bliskość Crystal wpływa na możliwości jednorożców, przynajmniej tak wierzono. Gwardia przez napływ kucyków, miała kopyta pełne roboty. Niemal wszędzie chodziły patrole pilnujące każdej uliczki. Koło klaczy, przebiegł nagle ogier, trzymający torebkę w zębach, niemal ją przewracając. Nagle ktoś krzyknął "łapać złodzieja!". Grupa gwardzistów szybko ruszyła w pogoń, nim ten zniknie w tłumie. Okoliczne wsie Mniejsze ilości gwardii, na pewno wpływały optymistycznie na nastroje mieszkańców tych niewielkich osad. Mimo, że mogło to być podejrzane. Jednak niedługi czas później, pojawiły się pierwsze efekty, braku wojska Crystal. Nad do tej pory spokojnym horyzontem, pojawiły się czarne chmury dymu. Zły omen unosił się nad niewielkim gospodarstwem, które było najbliżej posterunku, na którym mieli stacjonować gwardziści. Cokolwiek tam zaszło, nie wróżyło nic dobrego. Konwój Spokojna do tej pory przeprawa, została w jednej chwili zakłócona. Gwardziści zupełnie nie spodziewali się zasadzki. Kucyk ziemski, nie zdążył zareagować na nagły atak koktajlem i legł na ziemi. Śmierć jednak jednego z gwardzistów, zaalarmowała w porę innych. Jednorożce szybko otoczyły siebie i towarzyszy polem siłowym, co dało im szansę przetrwać ostrzał. Pegazy szybko wypatrzyły napastników, jednak tylko jeden z nich próbował zaatakować. Reszta gwardii ukryła się za powozem, gdy przerażeni tragarze uciekli. Inny pegaz natomiast poleciał w innym kierunku, możliwe, że po posiłki. Najpewniej jednak odgłos broni palnej był na tyle głośny, że już powiadomił patrole o ataku i nie minie wiele czasu nim zaroi się tu od innych.
  16. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Świątynia Wewnątrz budynku były tłumy kucyków. Nie mogło dziwić, że wszyscy niemal byli tu jednorożcami. W końcu rytuał był tylko i wyłącznie dla nich. W inne dni, świątynia była dla wszystkich, ale nie tego dnia. Wszyscy zgromadzenia siedzieli na wyłożonych na podłodze poduszkach. Niestety, nie każdy się dostał i część kucyków tkwiła na zewnątrz, czekając na swoją kolej. W okolicach bogato zdobionego ołtarza, obsadzonego licznymi klejnotami i złotem, stało sześcioro ogierów w czerwonych habitach,nie sposób było zobaczyć jak wyglądają przez kaptury, które zasłaniały im całe głowy, a szaty zasłaniały ciała. Tuż za ołtarzem, na ścianie widniała mozaika, przedstawiająca klacz jednorożca, stojącą nad zebranymi tłumami kucyków i obdarzająca ich światłem. Klacz na mozaice, była biała niczym śnieg o złotej długiej grzywie. Wyglądała tutaj zupełnie jak uosobienie dobroci i miłości dla poddanych. Wszyscy jednak wiedzieli, że to tylko wyobrażenie kapłanów, na temat obecnej pani Equestrii i wcale nie musi tak wyglądać. Nagle kapłani pod ołtarzem się pokłonili, gdy przyszedł kolejny, w bardziej zdobionym granatowym habicie pokrytym gdzieniegdzie złotem i klejnotami. W jego kopycie spoczywało drewniane berło ze szklaną kulą na szczycie, wypełnioną cząstką energii magicznej. Pokłonił się przed mozaiką, a potem odwrócił się do zebranych. - Witam was wszystkich w tym szczególnym dla nas dniu – powiedział pewnym głosem. Po tonie można było się domyślić, że był sędziwy. – Wiele lat temu żyliśmy w pięknej krainie pełnej dobrobytu, w pokoju i przyjaźni. Niestety, Celestia zmusiła nas byśmy przybyli do złego toksycznego świata, by przynieść ratunek. Mieszkańcy tego świata, zwani ludźmi, nie okazali nam wdzięczności, tylko mordowali naszych braci i siostry, a ich wojny zabrały nam to co nazywaliśmy pokojem i przyjaźnią. Modliliśmy się o koniec i wybawienie i wtedy pojawiła się ona – pokazał kopytem na mozaikę. – Nasza pani, przybyła niczym światło niosące ratunek, niszcząc naszych wrogów jak i dawną zgniłą władzę. Dała nam pokój i miłość, które zostały nam dawniej odebrane – kilka kucyków w tłumie coś do siebie mruczało, jednak nikt nie ukazał otwarcie dezaprobaty. – Dobrze przejdźmy do rytuału. Niech każdy z was podejdzie do świętego berła po kolei i dotknie go rogiem, to pomoże wam zjednoczyć się z naszą panią – pierwsza podeszła jakaś młoda klacz. Widać, że się denerwowała. – Spokojnie dziecko, to nic nie boli – powiedział kapłan, przybliżając berło do jej rogu. Mruknął coś pod nosem, gdy szkło stało się czerwone. - Coś nie tak? – spytała niepewnie. - Nic podobnego – uśmiechnął się ciepło. – Jesteś zwyczajna. Przed tobą nie ma przyszłości w radzie kapłaństwa, czy wysokich urzędach. Nie będziesz też nigdy w stanie posiąść tajemnic wysokiej magii. Mimo to, nadal możesz zostać prostym urzędnikiem lub mieć inną spokojną pracę - A jeśli się postaram? Będę się bardziej przykładać do nauki magii? - Możesz to robić, lecz swojej energii nie oszukasz. Nie masz możliwości, by posiąść wiedzę tajemną. Berło nigdy się nie myli. Możesz uczyć się latami, ale twoje ciało nigdy ci nie pozwoli przekroczyć pewnych granic – klacz wyraźnie zawiedziona, odeszła od ołtarza. Zaraz po niej przyszedł młody ogier. Kapłan dotknął jego rogu, a kula stała się fioletowa. Otworzył szeroko oczy, patrząc na jednorożca. – Masz potencjał. Musisz wyruszyć do Canterlotu, bo ktoś o twoim talencie, nie może stracić takiego daru - Wybrałem już drogę – powiedział ogier, marszcząc brwi. – Chce wstąpić na drogę cienia – kapłan zmrużył oczy. - Zdajesz sobie sprawę, że to droga bez powrotu? Każdy kto podejmie się tej drogi, zyskuje ostateczne zjednoczenie, lecz również mało kto zdołał przeżyć próby, a i potem życie jest zwykle krótkie - Jestem pewny – powiedział twardo. - Niech więc tak będzie – znów spojrzał na zebranych. – Bądźcie dumni z naszego brata, albowiem postawił swe życie by służyć pani – zebrani różnie na to reagowali, jednak starali się nie ukazywać niechęci. Kucyk, który wybrał, wyszedł w towarzystwie dwóch kapłanów, a zaraz potem podchodziły kolejne jednorożce, by podjąć się próby. Ponyville Miasteczko, choć było znacznie większe niż dawniej, nadal pozostawało niezmienione. Przynajmniej architektonicznie. Atmosfera, nie przypominała wcale tej z dawnych lat. Wszędzie chodziły patrole gwardii w ponurych pancerzach, a kucyki nie wykazywały tej samej radości, co nakazywała im ich dawna natura. Mimo, że miasteczko tętniło życiem, było ono jakby sztuczne. Wszyscy niemal zajmowali się własnymi sprawami, ignorując innych jak i nowo przybyłe. W niektórych miejscach dochodziło do przekrzyczeń między sobą, a w jeszcze gorszych wypadkach do kopytoczynów. Fate i Mask już przy wejściu do miasteczka, mogły być świadkami, jak dwa kucyki ziemskie zaczęły między sobą gruntowną wymianę zdań, która była raczej ignorowana przez innych mieszkańców. W końcu jeden z nich, uderzył z całej siły drugiego. To jednak, nie pozostało ignorowane, bo za jego grzbietem już stanął gwardzista, który uderzył go obuchem włóczni w tył głowy. Zamroczony ogier padł na ziemię, a gwardzista zaczął go ciągnąć ku dybom. Ktoś w tłumie spojrzał na to krzywo, jednak nikt ponadto, nie zareagował na wydarzenie. Kolejną ciekawą rzeczą było, że niemal wszystkie jednorożce tłoczyły się pod wysokim budynkiem, który przypominał jakąś świątynie. Wszyscy niemal się tratowali, by dostać się do środka jak najszybciej, jednak mogli to robić pojedynczo, bo dziwne kucyki w czerwonych habitach, wpuszczały pojedynczo każdego, gdy było dość miejsca. - Jeśli przybyłaś na rytuał, to lepiej się pośpiesz i zajmij dobre miejsce – powiedział nagle w kierunku Fate, jasno brązowy jednorożec, przeciętnej budowy ciała. Wyglądał bardziej na myśliciela niż wojaka. Jego grzywa była krótka i czarna, a znaczek zasłaniał plecak z jakimiś książkami. Jednak jak do tej pory, tylko on zwrócił uwagę na nowe kucyki w mieście. – Stając teraz w kolejce, może zdołasz wejść tam do wieczora, inaczej będziesz czekać do jutra na ulicy. Czasem brak dawnych… - nagle przerwał, widząc, że gwardzista na niego patrzy. – Wybaczcie, nadal się zapominam – powoli zaczął odchodzić. Wsie sponyfikowanych Mieszkańcy niektórych gospodarstw rolnych, mogli zauważyć mniejsze ilości gwardii niż zwykle. Większość mieszkańców mogło to cieszyć, z drugiej jednak strony, mogło wydać się to również, co dla niektórych podejrzane. Zwykle gwardia, nie wycofywała się bez powodu. W tym samym czasie na niedawno opuszczony posterunek gwardzistów, zaczęła wdzierać się przerośnięta stonka. Na szczęście najwyraźniej gwardia przetrzewiła większość roju, jednak kilka osobników znów się pojawiło. Nie trudno było zgadnąć, że ich celem staną się zamieszkałe nieopodal wioski. Dostawa Konwój z rzeczami, które miały dotrzeć do Canterlotu, wyruszył. Gwardziści, którzy go eskortowali, mieli ze sobą tylko broń białą. Łącznie była ich ósemka. Dwa pegazy unosiły się nad powozem, a cztery kucyki ziemskie osłaniały tył i przód. Pośrodku poruszały się dwa jednorożce. Poza gwardią, byli tu jeszcze cywile, dwa kucyki ziemskie, ciągnące powóz. Cokolwiek było w powozie, nie było najwyraźniej bardzo istotne, bo zwykle w takich wypadkach, eskorta była większa i lepiej uzbrojona. Zawsze jednak istniała szansa, że celowo zmniejszono eskortę, by zmylić potencjalnych bandytów, którzy zignorują powóz, uznając, że nie ma tam nic cennego. Krańce Equestrii Przez rozległe piaski, biegł samotnie ogier ubrany w kremowy płaszcz. W zębach trzymał jakąś teczkę, a w jego oczach widać było strach. Biegł jak na złamanie karku, tylko co jakiś czas oglądając się przez ramię. Nigdzie nie widział ścigającego, czy to znaczyło, że go zgubił? Zadawał sobie to pytanie, jednak nie miał zamiaru się przekonać, dlatego dalej pędził, wiedząc, że już niedaleko. Szybko zrozumiał, że jego obawy, nie były bezpodstawne, bo tuż obok jego pyszczka przeleciało jakieś ostrze, zostawiając na jego ciele paskudną szramę. Jednak nadal nie widział napastnika. Wcześniej myślał, że to tylko cholerne bajki, jednak teraz już nie był taki pewny. Na szczęście jego modlitwy zostały wysłuchane, gdy zobaczył wielki właz i pilnującego go dwóch ogierów. - Thunder? – spytał niepewnie, jeden z nich widząc kucyka. - Nie teraz – mówił przerażony, cały czas patrząc do tyłu. – Muszę schować dokumenty. Ściga mnie - Ilu? – spytał drugi, wymierzając karabin i rozglądając się przez lornetkę. - Jeden – warknął. - Jeden? – ogier się uśmiechnął i odłożył lornetkę. – To nie problem, szybko go rozwalimy - Do cholery – warknął Thunder. – On nie jest normalny. Idę schować dokumenty, a wy przetrzymajcie go jak długo się da - Spoko, nie wejdzie tu – uśmiechnął się pewnie, jeden z nich. Jednak ogier w płaszczu nic nie powiedział, tylko wbiegł do środka. - Jeden? – zaczął się śmiać do drugiego strażnika. – Widzisz coś? – spytał, gdy ten obserwował teren przez lornetkę. - Nie, może… - nagle zaczął się krztusić. Drugi odwrócił głowę, widząc jak jego towarzysz leży w kałuży krwi, ale nigdzie nie było napastnika. - Co jest do cholery?! – wrzasnął, rozglądając się dookoła, jednak nikogo nie widział. To było niemożliwe. Nikt od tak nie pojawiał się i nie znikał. - Tutaj – powiedział głos za jego plecami. Nim jednak zdołał się obrócić, poczuł jak coś wbija mu się w kark, a zaraz potem padł martwy. Zabójca w nietypowej zbroi, spojrzał na obu strażników, a potem na właz do środka. Wiedział, że będzie ich tam więcej, ale to nie miało znaczenia. Musiał wykonać zadanie. Powoli wszedł do środka. Thunder w tym czasie, ukrył się w ostatnim pokoju w bazie. Może rzeczywiście panikował. Pomyślał, że w sumie on był sam. Na zewnątrz było dwóch strażników, a wewnątrz też ich kilku było. Niemożliwe by samotny napastnik się tu wdarł. Powoli podszedł do szafki i wyjął z niej szklankę i zaczął nalewać whisky. Nim jednak skończył, nagle szklanka mu wypadła z kopyta, wylewając płyn na podłogę. Z radia dochodziły odgłosy wystrzałów. - Cholera, gdzie on jest?! – wrzeszczał głos z radia. - Chyba go trafiłem! Nie, to nie był on! - Do cholery! Zabił Rogera! - Moje kopyto… aaaa! – wrzeszczały kolejne głosy do radia. - Do cholery, to jeden kucyk! - Nic nie widzę! - O Boże! Steve nie żyje, a był obok mnie! Aaaaa! – Thunder cały zbladł. Jak to było możliwe? Jeden cholerny napastnik, a wybijał ich niczym świnie? - Mamy go! – wrzasnął, ktoś w końcu. Thunder uśmiechnął się, słysząc to. Nikt nie był niepokonany i to był dowód. – Złapaliśmy go w magiczną pieczęć! – mówił rozentuzjazmowany głos, w radiu. To zapewne był Charles. – Już nie jesteś taki twardy, co? Widzisz, umiemy trochę używać tej waszej magii - Ej, co jest do cholery?! – wrzasnął nagle ktoś inny. – Spójrz na magiczne pęta, one jakby gniły? Cholera, szybko zastrzelcie go nim ucieknie! Aaaaa! – rozległy się kolejne krzyki i odgłosy karabinów, aż po kilku chwilach wszystko ucichło. Thunder się cofnął pod ścianę i wyciągnął rewolwer. Nie był pewny, czy mu się do czegoś przyda, ale nie odda skóry tanio, już to sobie postanowił. Ku jego zdziwieniu, napastnik wszedł normalnie do pomieszczenia. Zbroja jak u gwardzisty, tylko te cholerne zielone strumienie, przepływające przez nią niczym żyły z krwią na ciele. Co to do cholery było? Poza tym wymalowana białą kredą, figura szachowa na jego zbroi, chyba królowa, pomyślał. - Myślisz, że możecie nas zatrzymać? – warknął ogier w płaszczu. – Pokonaliśmy niemal Celestie, to możemy i te waszą Crystal. Możecie nas zabijać, ale wrócą kolejni - Masz racje, co do jednego – powiedział napastnik, pusto bez emocji. Thunder tylko mrugnął, a ten pojawił się przed nim, wbijając ostrze w jego kark. Powoli podszedł po teczkę, a potem przyłożył kopyto do piersi. – Melduje, że misja wykonana – powiedział w powietrze i nagle zniknął tak samo jak się pojawił.
  17. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Witamy na pokładzie Mattia Magna L. Możesz zaczynać zabawę ^^. Komunikat z pierwszego posta był również w Kryształowym Królestwie, więc możesz to wykorzystać jeśli będzie Ci to pomocne w tworzeniu posta. A teraz notka informacyjna. Wiadomości ze świata, można przeczytać w każdej gazecie w całym królestwie. Pojawiają się tam zarówno mało ważne informacje jak i te, które mogą być niezwykle przydatne. Sala tronowa Klacz zmrużyła delikatnie oczy. To było dosyć niespodziewane. Usunięcie spaczenia z innego świata, to nie łatwa zadanie, a jednak ktoś to zrobił. Miała nadzieje na nieco ciekawsze widowisko. Zresztą to i tak nie miało znaczenia. Usunięcia negatywnych skutków magii z pokracznych stworzeń to nie problem. Nikt jednak nie miał dość mocy, by zakończyć obecny proces, który już trwał w najlepsze. Wkrótce wszystko zostanie zrealizowane. Teraz jednak musiała chwilę spokojnie pomyśleć. Przyciągnęła do siebie złote berło, którym uderzyła o ziemią. Fala energii jaka się z niego wydobyła, wytworzyła potężne światło, które wypełniło całą sale tronową na niewielką chwilę przy tym wszystko rozjaśniając. Niewiele to jednak zdradziło o klaczy na tronie. Jej pyszczek był ukryty pod hełmem, a ciało pokrywał dziwny biały pancerz, tylko tyle można było dostrzec przez te niewielką chwilę. Niedługo potem grunt zaczął pękać, a jego kawałki uniosły się w powietrze, tworząc z siebie kamienne schody. Powoli podniosła się z tronu i ruszyła ku schodom. Gdy dotarła na ostatni szczebel, na jej drodze stanęła pozłacana brama, która nie wyglądała jakby była częścią pomieszczenia. Nawet nie była umieszczona w ścianie, tylko unosiła się w powietrzu jakby za nią nic nie było. Klacz ponownie uniosła berło, a brama stanęła przed nią otworem. Powoli weszła do środka, a gdy tylko się tam znalazła, brama zniknęła, a podłoga znów powróciła do wczesnej formy. Las Everfree Stworzenia zadrżały na słowa tajemniczej istoty, wydając z siebie nieprzyjemne dźwięki, przypominające piski i skomlenie. Nawet drzewa wokół zaczęły szeleścić jakby chciały pokazać, że sobie tego nie życzą. Niedawno jednak agresywne stworzenia, nie ukazywały już gniewu, zamiast tego tarzały się grzbietami po trawie, zupełnie jakby sprawiało im to ból. Pamięć o dawno utraconej wolności była dla nich tak odległa, że czuły jednocześnie ulgę, zrzucając swoje jarzmo szaleństwa, a także lęk przed tym, co teraz wydawało się tak nieznane i odległe. Nie sposób było zgadnąć jak długo cierpiały, uwięzione w szaleństwie demonicznej magii, jednak można było założyć, że trwało od wielu lat. Ich ciała zaczęły się powoli zmniejszać, osiągając rozmiar małego psa. Łapy coraz bardziej zanikały pod podbrzuszem, tak, że niemal nie było ich widać i można by pomyśleć, że stworzenia poruszają się szorując brzuchami po ziemi. Długie białe kolce, pokrywające całe ich grzbiety, ogony i głowy, zaczęły się zmniejszać i zanikać na niektórych częściach ciała. Ogony po utracie kolców były pokryte brązową sierścią, a pyski zaczęły przypominać bardziej szczurze, jednak były nieco dłuższe niż te szczura, ale zamiast nosa na końcówce ich pysków, można było dostrzec dwie małe pionowe linie, które najpewniej miały go zastępować. Ponadto nie było u nich widać śladów zębów, a oczy stały się bardziej brązowe i przestraszone. Tajemnicze stworzenia przestały ukazywać agresje, a bardziej wyglądały jakby teraz się bały. Nawet zaczęły się spłoszone wycofywać do krzaków, co wyglądało niezwykle zabawnie, biorąc pod uwagę, że nie widać było ich dolnych kończyn. Mimo to, las nadal pozostał niezmienny. Ponura aura stała się nawet jeszcze gorsza, jakby nie spodobało mu się, że intruzi mieszają się w tutejsze prawa. Gdzieś w jego odmętach coś z zainteresowaniem jednak obserwowało całe zajście, na razie, nie ukazując swej postaci. Posterunek gwardii Zewsząd dochodziły dźwięki broni palnej i dziwnych nieprzyjemnych pisków. Część kucyków ziemskich, przetrzymywała z cały sił bramy palisady, gdy coś po drugiej stronie nacierało na nią z dużą siłą. Inni gwardziści stojący na wieżach, próbowali ostrzeliwać nieznanego intruza. Nagle przez drewnianą konstrukcje, przebiło się wielkie białe odnóże, które uderzyło jednego z kucyków z taką siłą, że ten potoczył się do tyłu. Inny gwardzista szybko za pomocą miecza, odciął obrzydliwą część ciała, co zakończyło się kolejnym piskiem stwora po drugiej stronie. Gdy napór na bramę dobiegł końca, część gwardzistów pobiegła sprawdzić, co stało się z gwardzistą, który niedawno oberwał - Cholerna stonka - warknął, patrząc na odcięte odnóże i powoli się podnosząc. Najwyraźniej nic poważnego mu nie było. - To już chyba wszystkie - stwierdził inny gwardzista, patrzący przez lornetkę. - Niech któryś się upewni - warknął oficer do podwładnych. Jeden z gwardzistów powoli pchnął bramę i wyszedł na zewnątrz. Na ziemi walały się cielska przerośniętych białych robali. Z ich ciał nadal skapywała błękitna glutowata krew. Przypominały żuki, nawet nieco większe niż kucyki. Gwardzista spostrzegł, że jeden ze stworów jeszcze rusza żuwaczkami i szybko wbił w niego włócznie. - Nie zlej się tylko - zaczął się śmiać jeden z gwardzistów. - Wal się - warknął wyciągając włócznie z cielska. - Dlaczego to cholerstwo tak rośnie? - Cholera wie - wzruszył ramionami inny. - Podobno to sprawka jakiegoś spaczenia, czy coś, ale skąd się to bierze nikt nie wie i chyba lepiej nie wiedzieć - Widzisz jeszcze jakieś? - wtrącił znów dowódca do gwardzisty za bramą. - To chyba wszystkie - powoli wszedł do środka, zamykając bramę i spojrzał na dziurę, którą zrobił w niej jeden z robali. - Chyba musimy to załatać - Innym razem - oficer ściągnął hełm, ukazując fioletowego ogiera o niebieskiej grzywie. - Przed chwilą dostaliśmy rozkaz z samej góry. Mamy otworzyć bramę i na razie wycofać się na bezpieczną odległość - Co?! - wrzasnął nagle jeden z gwardzistów. - Jeśli stonka przejdzie, może zniszczyć całe uprawy i zabić wielu cywili - Co za różnica? - burknął dowódca. - To sponyfikowani są na pierwszym szlaku, a istnieje zagrożenie buntów w tych rejonach podobno. Jeśli się sami nie obronią to im pomożemy i wtedy zrozumieją może, że bez nas nic nie zrobią, a jeśli sobie poradzą będziemy musieli dokładnie przyjrzeć się okolicy - gwardziści nie wyglądali nadal na przekonanych, jednak rozkaz był z góry. Nie byli pewnie czy to pomysł Crystal, ale nikt nie miał zamiaru się upewniać. Żołnierze zaczęli pakować swoje rzeczy i się wycofywać, gdy jeden z nich otworzył bramę. Wiadomości ze świata W okolicach Manehattan, wciąż trwają prace wykopaliskowe. Obowiązuje całkowity zakaz kręcenia się w okolicach wykopalisk. Każdy nieupoważniony, który zostanie złapany w tej okolicy skończy w więzieniu. Dementowane są również plotki o zagrożeniu związanymi z wykopaliskami. Trzęsienie ziemi, które pojawiło się w ostatnim czasie, nie ma związku z wykopaliskami, był to niewielki uskok, który zrobił tylko drobne szkody. Ostatnio zostało pojmanych kilka podmieńców na naszych terenach. Najpewniej próbowali szpiegować nasze działania. Nadal nie wiadomo jak długo tu byli. Nasza pani stara się zapewnić nam bezpieczeństwo, niestety robale nadal się ukrywają przed jej wzrokiem. Wszyscy miejcie oczy szeroko otwarte. Gdy zobaczycie, że wasz przyjaciel podejrzanie się zachowuje, nie wahajcie się poinformować gwardii. Pamiętajcie to nigdy nie były i nie będą wasi przyjaciele. Jesteśmy dla nich tylko posiłkiem. Dementowane są równie plotki, jakoby coś rozbiło się nad lasem Everfree. To miejsce jest przeklęte i nikt o zdrowych zmysłach się tam nie zapuszcza. Wszystko wskazuje, że był to kawałek złomu, który spadł z nieba. Najpewniej resztki jakiegoś samolotu. Teraz coś o froncie. Podmieńce utraciły kolejne ze swoich miast. Nasi gwardziści z niewielkimi stratami zdołali przejąć kolejną część ich terenu. Jeśli Chrysalis, nie zaprzestanie ataków na nasze ekspedycje, istnieje groźba ataku na ich stolice. Gryfy zdołały odzyskać część swoich terenów, jednak przy licznych stratach. Nasi eksperci uważają, że było to pyrrusowe zwycięstwo i długo nie będą w stanie kontrolować odbitych terenów, bo gwardia już mobilizuje się do kontrataku. Świątynie Crystal w całej krainie, zachwalają się coraz większą ilością wiernych. Spotkania są otwarte dla wszystkich. Każdy kto chce okazać swoją miłość naszej pani, może pojawić się w godzinach wieczornych z ofiarą. Mówił wielki kapłan kultu. Wkrótce odbędzie się rytuał dla wszystkich jednorożców, które jeszcze go nie odbyły. Każdy jednorożec ma obowiązek się wstawić w świątyni w swojej wiosce, gdzie odbędzie się rytuał i wtedy zostanie wybrana jego przyszłość. Wstawienie się jest obowiązkowe dla wszystkich, zarówno sponyfikowanych jak i rodowitych kucyków. Na każdego kto się nie pojawi, będą czekały poważne konsekwencje.
  18. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    Komnata Tronowa Dawne miejsce, w którym księżniczki przesiadywały większość dnia, w ogóle już nie przypominało siebie z dawnych lat. Kolorowe witraże, na których dawniej można było zobaczyć bohaterskie zwycięstwa dawnych władczyń i powierniczek elementów, zniknęły. Teraz w ich miejsce były wstawione witraże o ponurej brązowej barwie. Do całego pomieszczenia, nie wpadało niemal wcale światło, co tylko dodawało mroku. Cała sala była niemal pusta, tylko na tronie znajdującym się w cieniu, można było dostrzec niewielki ruch. Małe krwisto czerwone światło, pojawiło się w tym miejscu, a cała sala wypełniła się ogromnymi figurami szachowymi. Tajemnicza postać przyłożyła kopyto do brody, spoglądając na figury i chociaż nikt tego nie mógł zobaczyć, na jej pyszczku pojawił się niemal diabelski uśmiech. Przewidywała, że do tego dojdzie, cały ten czas. Nic jednak już nie miało znaczenia. Wszystko zaszło zbyt daleko, by teraz móc się wycofać. Nikt nawet nie wie jak niewielcy stali się w tej grze. Machnęła kopytem, tworząc trójwymiarową mapę swojego królestwa. Zagrożenia stawały się coraz mniejsze, bo jej moc stale rosła, jednak doszło do zakłóceń magicznych, które wyczuła, co już nie bardzo jej się podobało. Goście, których nie zapraszała do swojego domu, znajdowali się teraz w Lesie Everfree. Postać przyłożyła kopyto pod brodę, kładąc się ze znużeniem na tronie. Buntownicy i ich konflikty byli nudni. To było jak rozgniatanie karaluchów. Jednak tutaj rodziło się coś nowego. Przybyły tu istoty o magii, której dawno nie czuła. Nie wiedziały jednak, że ten świat jest jej, a one będą teraz grały w jej grę gdzie ona ustala zasady. Ponadto Las Everfree nie był dobrym wyborem. Kiedyś był niebezpieczny, jednak teraz był to istny koszmar. Gdzieś trzeba było upchnąć pluskwy, które powstały na skutek badań magicznych. Te najwyraźniej nie były zadowolone nieproszonymi gośćmi, bo już się do nich zbliżały. Inaczej mówiąc, szykowała się rozrywka, której w ostatnim czasie jej brakowało. Las Everfree Pojazd, który tak nagle spadł, spłoszył wiele stworzeń zamieszkujących mroki lasu. Było to dość nietypowe zjawisko, dla tego dzikiego terenu. Miejsce to zawsze było owiane złą sławą, nawet za czasów panowania dawnych władczyń, jednak teraz wyglądało gorzej niż kiedykolwiek. Wszędzie panował niemal mrok, a potężne drzewa nie dopuszczały do siebie światła słońca. Nie sposób było nic zobaczyć przez otaczający gąszcz, a powietrze było wyjątkowe ciężkie, wręcz nie sposób było nim oddychać. Jednak nie to było najgorsze. W całym lesie unosiła się magia, jednak była bardzo zła i nieprzyjemna, wręcz nie pasująca do tego świata. Unosiła się tu zarówno czarna jak i demoniczna magia spaczenia, która negatywnie wpływała na las i zamieszkujące go stworzenia. Niedaleko nieznanych przybyszy, krzaki zaczęły się trząść, a tuż obok głowy jednej z nowo przybyłych, poleciał dziwny kolec, który minął ją o włos i przebił grube drzewo na wylot. Zatrzymał się dopiero gdy wbił się w ziemię. Grupka siedmiu agresorów wyłoniła się z krzaków. Stworzenia, które w niczym nie przypominały tych, które mogłyby zamieszkiwać ten świat. Wyglądały jak połączenie płaza z jeżozwierzem. Całe grzbiety głowę i ogon pokrywały ogromne ilości kolców. Stworzenia które poruszały się na czworakach i były wielkości wilków, wydawały z siebie dziwne dźwięki przypominające gulgotanie. Nie wyglądały na mięsożerne, a jednak pozostawały agresywne na intruzów. Stwory znów się ugięły, a z ich grzbietów wystrzeliły nowe kolce, takie same jak ten, który niedawno przebił drzewo. Narada wojenna W ogromnej sali przy wielkim prostokątnym stole, siedziała grupa około dwadzieściorga kucyków. Tylko jedno miejsce pozostawało wolne. Był to wielki tron i nietrudno było zgadnąć do kogo należał. Wszyscy już niemal przywykli, że pojawienie się ich władczyni na naradzie, było tylko w sytuacjach, gdy sama uznała, że jej obecność jest konieczna. Ostatni raz widzieli ją kilka miesięcy temu na podobnym zebraniu. - Mamy informacje o niepokojach związanych ze sponyfikowanymi w okolicznych wsiach – powiedział nagle jednorożec ,odziany w szatę. – Czy coś o tym wiecie? - To normalne, że panują – mruknął inny jednorożec w zbroi gwardzisty, którego hełm leżał na stole. – Ludzie to zwierzęta, które tylko potrafią szczekać i kąsać, ale co mogą nam zrobić brudni wieśniacy? - Poruczniku Dapper, przywołuje cię do porządku – warknął inny kucyk, znacznie starszy z licznymi bliznami. – Nie możemy ignorować żadnych zagrożeń. Zanim nasza pani przejęła władzę, nikt by nawet nie uwierzył w jej zwycięstwo kilka lat temu - Skoro tak mówisz, kapitanie – mruknął ze znużeniem porucznik. – Mogę wysłać moich chłopców, by pokazali co grozi za bunt. Spalą ze dwie osady sponyfikowanych. Ogierów wyślą do pracy w kamieniołomach, a klacze zagna się do pracy w kuchni dla naszych wojaków – kilkoro kucyków zaczęło chichotać. - To żadne rozwiązane- warknął kapitan. – Pokażmy im, że to nie żarty, ale bez zbędnego rozlewu krwi. Nadal w końcu zapewniają żywność naszym wojskom. Wyślijmy kogoś kogo wszyscy się boją. Proponuje wysłać ze dwóch gwardzistów z jednostki specjalnej – wszyscy spojrzeli niepewnie na kapitana. – Wszyscy widzą już w nich niemal śmierć, a mało kto widział ich na żywo. Każdy wie, że jak przyjdą to tylko w jednym celu i wtedy będą wiedzieli by nie igrać - Oddziały śmierci nie słuchają nikogo za wyjątkiem Crystal – powiedział nagle kucyk wychodzący z cienia. Jego głos był zmodulowany, a na ciele miał zbroję, więc nie sposób było poznać jego płci. Wszyscy zebrani spoglądali niepewnie na kucyka, nawet kapitan. - Więc nasza pani powinna wydać im ten rozkaz – powiedział w końcu kapitan, zbierając w sobie odwagę. – Nie można ignorować zagrożeń. Powinna tu z nami być. Tymczasem my znów musimy zakładać wszystko bez niej – kapitan zmarszczył brwi. – Czyżby ukrywała coś przed nami, a może straciła moc? Ogier za późno zdał sobie sprawę, że powiedział o kilka słów za dużo. Tajemniczy gwardzista bowiem w jednej chwili zniknął. Nie była to teleportacja, a coś zupełnie innego. Nim ktokolwiek zdołał mrugnąć gwardzista był tuż za kapitanem i przyciskał kopyto do jego karku. Jednak na końcu jego zbroi było wysunięte ostrze. Kapitan spoglądał na to przerażony, podobnie jak wszyscy inni. - Przy naszej pani jestem jak ziarenko piasku – powiedział tajemniczy kucyk, lekko wbijając ostrze w kark kapitana. Kilka kropel jego krwi spłynęło po jego zbroi. – Mimo to, te ziarenko mogłoby ciebie zabić od tak – gwardzista powoli odsunął kopyto, a ostrze od tak schowało się w pancerzu. – Jeśli jednak mi nie wierzysz, idź tam śmiało – pokazał na zamkniętą salę za nimi. – Tylko lepiej weź całą okoliczną gwardię, bo wiesz jak się kończy, gdy wejdzie się tam bez wcześniejszego zaproszenia. Chociaż nawet wtedy, nie jest pewne czy cię ocalą - Więc ty z nią porozmawiaj – powiedział ponownie kapitan, dotykając kopytem niedawnego skaleczenia. – Ty możesz tam wejść - Jeśli cesarzowa Crystal uzna, że jest tu potrzebna, sama przyjdzie – warknął kucyk. – Przypomnijcie niewdzięcznikom po co jest tam gwardia – wszyscy zaczęli coś do siebie mruczeć. – Jeśli stracą kilkoro mieszkańców i uprawy szybko sobie przypomną - Mamy więc zaprzestać obrony? – spytał wyraźnie zdziwiony porucznik. - Chwilowo. Jeśli sami się obronią, znaczy, że sytuacja będzie wymagała kroków militarnych, a jeśli nie, to szybko zatęsknią za naszą obroną
  19. Magus

    Nowy świat TCB [ZAPISY]/[GRA]

    No dobra wszystkie karty są zaakceptowane, więc zaczynamy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Skala kary jest wymierzona od rodzaju zbrodni. Tak jak widać tutaj, za bunt grozi śmierć, a za przeszkadzanie, czy ukazywanie jawnej niechęci do Crystal czekają dyby lub więzienie. Każdy mógł zobaczyć obwieszczenie, chyba, że akurat był w lesie, czy coś. Obwieszczenie pojawiło się w każdym zamieszkanym przez kucyki miejscu Equestrii. Kolejna sprawa, jeśli ktoś zastanawia się jak wschodzi teraz słońce skoro nie ma Celestii, to odpowiedź krótka, teraz Crystal to robi. Jak zdobyła taką zdolność? To się wyjaśni w miarę rozwoju fabuły. Krótka jeszcze sprawa zamieszkania przez inne istoty. Kucyki kontrolują dawną Europę i niewielką część Rosji. Podmieńce zasiedliły się w Ameryce Północnej, a zebry Południowej. Hipogryfy zamieszkują rejony Azji. Gryfy natomiast żyją w rejonach Afryki. Smoki żyją w Australii a jaki w rejonach Tybetu. Słońce wschodziło nad krainą, zaczynając kolejny piękny dzień, zupełnie jakby chciało ukryć to co teraz dręczyło ten świat. Equestria, która była dawniej, przestała istnieć. Teraz przeszłość i teraźniejszość tego świata łączyła tylko ta sama nazwa. Kraina znów budziła się do życia, a jednak dla wielu zaczynał się koszmar codziennej rzeczywistości, który trwał już od lat. Kucyki wszak nie tak dawno musiały wziąć udział w krwawej wojnie, jakiej nigdy nie widział ich świat. Zakończenie konfliktu miało przynieść radość zwycięzcy, ale nikt nie przewidział takiego scenariusza jaki teraz nastąpił. Wszyscy coraz bardziej zapominali jak wyglądało dawne życie, niezależnie, czy byli sponyfikowani, czy rodowici musieli nauczyć się przetrwania w nowym świecie, a przy tym zapomnienia jaka była ich prawdziwa natura. Niemal każdy poranek był podobny wszędzie jak teraz. Rzeczą, do której wszyscy już przywykli były poranne ogłoszenia heroldów, którzy przemawiali z Canterlotu, a ich przemowy zaczynały magiczne kule pojawiające się na niebie nad każdym zamieszkanym miejscem w Equestrii, które z czasem się rozrastały zmieniając w ogromne ekrany, na których pojawiał się przemawiający herold. Wszyscy wiedzieli skąd pochodzi ta magia. To był jeden z wielu pokazów mocy, obecnej władczyni. Był to również chyba jeden z niewielu dowodów, na to, że Crystal wciąż tu jest. Kucyk, którego nikt niemal nigdy nie widział, ale naprawdę istniał. Istota tak potężna, która zdołała wszystkich zniewolić, a w sercach każdego mieszkańca zrodzić strach. Na magicznym ekranie, pojawił się jednorożec ubrany w długą zdobioną czerwoną szatę wszedł na platformę w otoczeniu gwardii i z pomocą czaru wzmacniającego głos zaczął czytać z pergaminu, tak by wszyscy słyszeli. Zawsze było tak samo. Stawał na platformie otoczony gwardzistami, a potem ogłaszał wieści i dekrety. - Słuchajcie, słuchajcie – zaczął, nim przeszedł dalej. – Z rozkazu jaśnie umiłowanej Crystal, ogłasza się co następuje – na chwilę zamilkł, by złapać oddech. – Każdy, kto w jakiś sposób będzie przyczyniał się do buntów lub ukrywał wiedzę o buntownikach, zostanie ukarany zarówno on jak i cała jego rodzina dla przykładu – kucyki słyszące to, dalej zajmowały się codziennymi sprawami jakby już do tego przywykły. – Zrozumcie to, zarówno rodowici jak i dawni sponyfikowani, nasza pani, nie jest waszym wrogiem. To nie ona połączyła światy dawnych ludzi i kucyków, a zrobiła to żądna władzy Celestia – na pyszczkach niektórych kucyków pojawiły się grymasy, jednak zaraz zniknęły, gdy zobaczyli okolicznych gwardzistów ubranych w mroczne zbroje, przynoszące na myśl śmierć. Gwardzistów, którzy dawniej ich chronili, a teraz byli narzędziami w kopytach tyranki. – Wszyscy musimy się czegoś wyrzec, by świat mógł normalnie istnieć. Nasza pani stara się naprawić bałagan jaki pozostawiła poprzednia władza, ale to wymaga od nas wszystkich wiele pracy i poświęceń. Tylko razem możemy zbudować lepszy świat niż istniał kiedykolwiek. Podział, który obecnie nas obowiązuje jest jedynym sposobem na zachowanie harmonii w tym świecie – mówił dalej. – Dobrze, czas teraz informacje z frontu – zaczął ponownie po krótkiej przerwie. – Nasza gwardia skutecznie walczy z hordami podmieńców i barbarzyńskimi gryfami. Wkrótce i oni uchylą przed nami głowy, jednak wojna wymaga poświęceń – dodał herold, a kucyki, które to słyszały znów się lekko skrzywiły. Nie było tajemnicą, co to oznacza. – Ponownie wzrasta pobór do armii jak i zapotrzebowanie na broń i żywność. W związku z tym, gospodarstwa rolne będą musiały generować więcej zbiorów, które zostaną przekazane armii. Ponadto fabryki będą musiały zwiększyć ilość pracy, by wygenerować odpowiednie ilości uzbrojenia. Wszystko to dla naszego wspólnego dobra – wszyscy mieli nadzieje, że to koniec, ale ta nadzieja szybko się rozwiała, bo kucyk nagle dodał - A na zakończenie – powoli odszedł, a na jego miejsce stanął inny jednorożec w granatowej szacie ze złotym naszyjnikiem w kształcie figury szachowej. Wszyscy wiedzieli, że jest to jeden z sędziów nakazujących wyroki. Kucyk ruszył kopytem w kierunku gwardzistów, którzy nagle ruszyli za platformę, na której stał. Wrócili po kilku sekundach prowadząc kilkoro skutych kucyków w mundurach wojskowych. – Wczoraj rozbito kolejne niewielkie ognisko buntu – oznajmił, a pojmani jeńcy nie okazywali emocji tylko stali twardo, gdy jednorożec powoli do nich podszedł. – Crystal jest miłosierna i daje szansę naprawić grzechy. Przyznajcie się, że zbłądziliście z jej ścieżki i odkupcie winy - Wolałbym się nażreć gówna! – warknął, lekko posiwiały kucyk ziemski. Sędzia kiwnął głową do kucyka w czarnej masce, stojącego za buntownikiem, który powoli wyciągnął włócznie. Kucyki wiedziały co to znaczy. Jakaś klacz zasłoniła szybko oczy źrebakowi, gdy nagle kat wbił włócznie w grzbiet ogiera, przebijając go na wylot. Wszyscy patrzyli przerażeni jak buntownik upada bez życia. Kolejna trójka pojmanych również zaczęła okazywać strach, gdy sędzia zbliżał się z niesamowitym spokojem do nich. - To samo pytanie – mruknął, jakby nic przed chwilą się nie stało. Buntownik przełknął lekko ślinę. - N… ni… nigdy – mówił już nie tak pewnie jak poprzedni, drżąc ze strachu. Jednorożec kiwnął głową w stronę kata, który wykonał kolejny wyrok bez mrugnięcia okiem. Ktoś w tłumie zebranych krzyknął przerażony tym widokiem. Nim sędzia zdołał zadać pytanie kolejnemu, ten wykrzyknął „wolność” za co kat bez rozkazu go zabił. - Przestańcie! Nie jesteśmy tacy! – krzyknęła nagle jakaś klacz, biegnąca w stronę platformy. Gdy jednak tylko się zbliżyła, jeden z gwardzistów uderzył ją obuchem włóczni w głowę, przez co padła zamroczona. - Nadal się nie uczycie – powiedział ponuro sędzia, patrząc na całą scenę. – Dawny świat przepadł, a w tym trzeba być twardym – spojrzał na ostatniego buntownika. Nie mógł mieć więcej niż dziewiętnaście lat. Cała jego werwa zniknęła, gdy jego towarzysze zginęli. Teraz kulił się przerażony, nie mogąc powstrzymać łez. – Koniec na dziś obwieszczeń – mruknął, powoli odchodząc, a za nim poszło kilkoro gwardzistów. Buntownik powoli się podniósł, myśląc, że mu się udało, jednak zaraz wydał wrzask pełen przerażenia, gdy zobaczył włócznie teraz opadającą na niego. Dwoje gwardzistów chwyciło zamroczoną klacz i zamknęli ją w dybach obok innego nieszczęśnika. Żaden kucyk już nic nie zrobił, zupełnie jakby nic nie dawno się nie stało. Wszyscy wrócili do codziennych zajęć, a magiczne ekrany ponownie zniknęły.
  20. Fabuła Kilka słów Wzór karty Postaci Imię: Strona konfliktu: Rasa: Wygląd: Obrazek lub opis Cutie Mark: (Dla kucyków) Historia: Zdolności: Czyli np zdolny majsterkowicz lub specjalista w walce do wyboru. Ewentualnie zdolności magiczne, które nie zostały opisane, na karcie sesji, ale tylko przy dobrym wyjaśnieniu. Klasa magiczna: (Tylko dla jednorożców) Miejsce urodzenia: Obecne miejsce zamieszkania: Zawód: Wiek: Zasady No to chyba najważniejsza część sesji, czyli jakie zasady będą nas obowiązywać. 1. Może na początek rzecz oczywista, zero OP. Nie może być tak, że wchodzisz w oddziały śmierci w pojedynkę, wszystkich zabijasz, a wychodzisz z tego z jednym zadrapaniem. Nikt by tego nie zrobił. W konfliktach między graczami, z których nie będzie rozwiązania zostanie rzut kością. 2. To może nieco o technologii. Zanim Equestria się pojawiła, ludzkość była bardzo zaawansowana, ale była również na skraju kryzysu. Tamte czasy minęły. Ludzka zaawansowana technologia, przepadła. Obecnie technologia sięga okolic okresu drugiej wojny światowej. Nie ma bomb atomowych, czy nie wiadomo jak innych kosmicznych rzeczy. Można próbować to odtwarzać, ale trzeba pamiętać, Crystal patrzy i widzi, wszelkie zbyt wielkie zagrożenia. Trzeba być gotowym, że można stać się jej głównym celem w takim wypadku. Ponadto, nie będzie tak, że ktoś stworzy nowoczesną broń w przeciągu dnia. To niewykonalne. Na tworzenie takiego uzbrojenia potrzeba czasu i wymagam dokładnych opisów, gdy się to zacznie. 3. Czy możliwe są sojusze z innymi rasami? Oczywiście są, ale trzeba pamiętać o sytuacji. Kucyki rodowite nienawidzą Crystal, ale boją się przeciw niej wystąpić, ze strachu o los władczyń. Poza tym winią sponyfikowanych za obecną sytuację. Sponyfikowani buntownicy winią natomiast kucyki rodowite, ta niechęć jest ogromna. Można spróbować sojuszu z podmieńcami. Trzeba jednak pamiętać, że Chrysalis jest fałszywa, na początku okaże pomoc, by tylko potem zadać cios w plecy, gdy są odsłonięte. Gryfy są dumne i pewne siebie. Uważają, że są nad innymi rasami. Przekonać je do sojuszu naprawdę nie będzie łatwo. Inne rasy są raczej neutralne. 4. Polityka królestw. No dobrze, więc powiedzmy, że ktoś gra podmieńcem i wbrew rozkazom Chrysalis, pomaga np. buntownikom, co wtedy? Jest to możliwe, ale jak mówiłem, nie ma tu tęczowych podmieńców. Zdrada Chrysalis oznacza wygnanie. Podmieńcy są silni w roju, bez niego stają się słabsi, a jeśli nie będą się żywić, tracą moc będąc poza rojem. Nie ma możliwości, że przyjaźń ich wykarmi. Najpewniej skończy się tym, że podmieniec poza rojem, będzie musiał napadać na innych żeby przetrwać. Gryfy, które zdradzają swego władcę stają się dezerterami i zostają na zawsze wygnane, a ich powrót jest równy karze śmierci. Kwestie kucyków zostały wyjaśnione w fabule. Jeśli chodzi o inne rasy. Będziesz chętny/chętna, by zagrać zebrą, smokiem lub czymś innym? Na pw proszę pisać, wtedy wyjaśnię stosunek jego rasy do obecnej sytuacji. 5. Magia, i tu robi się ciekawie. Przeciętne jednorożce mogą używać zaklęć lewitacji, czy takich do pomocy domowych. Mogą unieść rogiem do siedemdziesięciu kilogramów. Znają proste zaklęcia sprzątania, czy gotowania. Te, które mają większe pojęcie o magii, potrafią stworzyć słabe pole siłowe, promień magiczny, czy teleportować się na około sto metrów. Mogą również unieść ciężar stu pięćdziesięciu kilo. Zwykle sponyfikowani ludzie kończą na tym poziomie magicznym. Potężne jednorożce odznaczają się silnymi zaklęciami transmutacyjnymi, przywołaniami niektórych stworów takich jak patykowilki. Ponadto teleportacjami na odległość nawet pięciuset metrów. Mogą podnieść cięższe przedmioty o wadzę do trzystu kilo. Nie mówiąc, że często znają się na magii żywiołów. Czy można być takim jednorożcem? Można, ale trzeba pamiętać, że takie jednorożce zwracają uwagę Crystal i są do niej zabierane. Jeśli się nie wstawią podczas wezwania władczyni, stają się poszukiwane. Każde użycie zaawansowanych zaklęć przez takiego zbiega, zwraca na niego wzrok nowej władczyni. Sponyfikowany o takiej mocy to rzadkość i jest uznawany za abominacje. Crystal, nie uznaje, by ludzie mieli prawo do takiej mocy, są więc zwykle mordowani. Podmieńce również władają magią, jednak nieco inną. Ich najlepszą sztuczką jest jak zawsze zmiana postaci, a ponadto mogą używać promieni magicznych, czy unosić przedmiot, a nawet tworzyć pole siłowe. Moc podmieńców zależy od stopnia posilenia. 6. Kwestia pola siłowego. Silne jednorożce, mogą się uchronić przed wybuchem bomby o dużej sile. Słabsze pole siłowe, uchroni przed bronią palną, taką jak słaby karabin. Natomiast, jeśli chodzi o transmutacje, nie można też transmutować samolotu w ptaka, wszystko ma swoje granicę. Można transmutować tylko coś o podobnych rozmiarach do kucyka. 7. Wymagam pisania, co najmniej czterech linijek. Post typu „Wyszedłem na miasto i kupiłem owoce”. Traktuje jak spam. 8. Zwykle wszystko obserwuje, ale jak mnie nie ma, to starać się kontrolować w pisaniu. 9. Jeśli nie chcesz brać udziału w sesji to proszę o powiadomienie, że masz dość, by można było prowadzić fabułę bez ciebie. 10. Strony konfliktów. Więc można być sponyfikowanym buntownikiem, jednak trzeba pamiętać o ostrożności. Buntownicy zostali niemal wyniszczeni, a większe grupy ściągają uwagę gwardii i Crystal. Można być kucykiem, co dąży do odbudowania dawnego porządku. Istnieje również możliwość grać po stronie podmieńców, gryfów, a nawet Crystal. Trzeba jednak pamiętać, nowa władczyni Equestrii, nie ufa nawet do końca sojusznikom, więc na przyjaźń raczej nie ma co liczyć. Można również zachować neutralność i walczyć we własnym interesie lub po stronie nie wymienionych na razie ras. Militaria Kwestie magii
  21. Crystal Naprawdę ludzie marnują czas, pomyślała, słysząc jak zawszanka się tłumaczy. Zawsze ostatnia deska ratunku, żałosne tłumaczenia. Skoro nie chciały powiedzieć nic korzystnego, to lepiej by wykorzystały ten czas na pożegnanie. Sama sobie musiała przyznać, że było to niezwykle wyrozumiałe z jej strony, że choćby na tyle im pozwoliła. Annabelle gdyby mogła, pewnie też by się uśmiechnęła. Bardzo cieszyło ją, że w końcu uwolnią się od tego problemu. Wąż zastanawiał się tylko, w jaki sposób zostanie ukarana nigdziarka. Właśnie wtedy usłyszała słowa zawszanki i spojrzała na swoją panią. Naprawdę chciała im powiedzieć, kim był ten zawszanin? Zauważyła jak pióra zwalniają, co oznaczało cofnięcie zaklęcia. Nim jednak coś powiedziała, zawszanka nagle zniknęła. - To było świetne - syknęła, rozbawiona Annabelle, widząc kulącą się Adelie. Crystal była tak okrutna, cały czas to wiedziała. Wtedy też zauważyła zszokowany wyraz twarzy kobiety i już wiedziała, że to nie była ona. - Niemożliwe... - powiedziała cicho kobieta, podchodząc w kierunku Adelii, by podnieść jedno z piór. Tylko ktoś o wielkiej mocy, mógł to zrobić. Z nauczycieli mogłaby to być Laddy Lesso, ale na pewno nie była, aż tak potężna żeby przerwać jej zaklęcie, więc mógł to zrobić tylko Dyrektor... Crystal spojrzała w okno, patrząc na samotną wieże cała blada jak ściana. Czytelniczka nie kłamała. Dyrektor im pomagał, ale czemu? Przecież zrobiła tylko co musiała, nic ponadto. Nie miał prawa się mieszać. Na jej palcu pojawił się magiczny promień, który, aż iskrzył wściekle. Annabelle najwyraźniej to dostrzegła i wszystko zrozumiała. - Tak! - powiedziała pewnie, sycąc jej do ucha. - Chodźmy tam razem. Nie miał prawa tego robić. Pokonasz go i zajmiesz jego miejsssssce - Crystal nagle się odwróciła i spojrzała ponuro na Adelie. - Precz stąd! - wrzasnęła do nigdziarki, tak wściekle jak nigdy dotąd, a gdy ta uciekła przerażona sama również ruszyła. Zabawa się skończyła. Musiała poznać prawdę. Dlaczego Dyrektor się mieszał? Co takiego było w tych Czytelniczkach, a raczej jednej z nich, że był gotowy ukazać swoją obecność? Musiała to zbadać. Annabelle wydawała się tym wszystkim niezadowolona, ale nic już nie powiedziała, wiedząc, że lepiej nie denerwować swojej pani w takim stanie.
  22. Crystal Sprowokowanie zawszanki do wściekłości, nie było trudne. Nie spodziewała się jednak podobnego rezultatu u Adelii. Ten mroczny wzrok, sprawiał, że miała ochotę się uśmiechnąć. Niestety sytuacja była nazbyt skomplikowana. W końcu chciała sprawić żeby ich przyjaźń przepadła. Mimo jej usilnych starań ta wydawała się zbyt silna. Nigdy nie widziała jeszcze takiej więzi. Adelia była wściekła, ale nie na swoją przyjaciółkę, a na nią. Sytuacja zaczynała przybierać nieprzyjemny obrót. Dopiero słysząc głos zawszanki zwróciła na nią wzrok. Mała księżniczka była bardziej pojętna niż się wydawało. Szybko połączyła fakty, że wcale nie chciała im pomóc. Crystal nawet chciała coś odpowiedzieć małej księżniczce, przynajmniej, aż nie usłyszała o Dyrektorze. W oczach kobiety, na niewielką chwilę pojawił się istny ogień. Jak ta mała Czytelniczka śmiała w ogóle tak mówić? - Musssssisz przyznać, że dobrze mówi - Wzrok Crystal uspokoił się, gdy nagle spojrzała na Annabelle. - Mówiłam przecież, że to sssssstary głupiec, byłabyś o wiele lepszym Dyrektorem niż on - Powiedz im - warknęła, nagle do węża. - Nie chce - syknęła, jakby z odrobiną żalu. - Już - powiedziała twardym tonem. - Dawniej tak bardzo ssssssię cieszyłam, że tu trafiłam - syknęła Annabelle. - Moja rodzina czuła ze mnie dumę, że ich córka trafi do Akademii Zła. Miałam zdolności, by zostać wiedźmą, ale poznałam tu kogoś - Wzrok węża stał się nieprzyjemny. - Catherine z Lissssssiego Gaju obiecała... Mówiła, że jessssssteśmy przyjaciółkami. Wszysssssstko robiłyśmy razem. Obiecała, że pomoże mi ssssskończyć Akademie i razem będziemy tworzyć naszą baśń - Wąż przechylił lekko głowę. - Oszukała mnie! - wrzasnęła niemal wściekle. - Nie chciała konkurencji, więc potajemnie sssssssabotowała wszystkie moje wysiłki, a nim ssssssię ssssssspostrzegłam było za późno. Uznała może, że tak dotrzyma ssssswojej umowy względem mnie i zrobiła ze mnie sssssswoje zwierzątko - Tak właśnie kończą się przyjaźnie nigdziarzy - warknęła dziekan przerywając wężowi. - Ale wy oczywiście jesteście inne, bo to były dwie nigdziarki - Zmrużyła zimno oczy. - Odpowiadając na twoje pytanie - Spojrzała teraz na rudą dziewczynę. - Sama sobie odpowiedz. Mogłabym zrobić mnóstwo rzeczy, jak choćby zabrać was obie do sali udręki. Nie mogę cię torturować, ale mogłabym cię przytrzymać żebyś patrzyła jak Bestia bawi się Adelią - powiedziała bez emocji. - Wiedźmy słyszą i spełniają życzenia, ale i sieją przy tym również niezgodę - znów skierowała chłodny wzrok na zawszankę. - Życzenie Adelii jest silne, chce wrócić do domu, nie bacząc na nic. Ty również tego pragniesz, ale masz pewne wątpliwości w sercu i właśnie dlatego próbowałaś ze mnie robić idiotkę - skrzywiła się nieprzyjemnie. - Nikt nie widział Dyrektora od wieków, a po wzroku Adelii, wnioskuje, że ta też nic nie wie o jego pomocy. Gdyby chciał ci pomóc już by to zrobił. Mogę śmiało więc założyć, że robisz ze mnie idiotkę - Nagle krucze pióra zaczęły krążyć wokół obu dziewczyn. - Za chwilę Elisabeth zniknie, pojawiając się przed swoją Akademią Dobra, nieważne jak mocno będziesz ją ściskać, Adelio, tylko ona zniknie. Daje wam szansę żebyście się pożegnały lub ostatnią by twoja ruda przyjaciółka powiedziała coś interesującego, co pozwoli ponowić umowę - zmrużyła chłodno oczy.
  23. Crystal W milczeniu obserwowała reakcje obu dziewczyn, będąc ciekawą ich odpowiedzi. A właściwie powinna pomyśleć, że odpowiedzi jednej z nich. Adelia na co dzień była już cicha i zasmarkana, ale przy swojej zawszańskiej przyjaciółce stawała się zupełnie wyciszona. Wszystko opierała na zawszance, dając się jej wręcz swoiście prowadzić za rączkę. Przynajmniej w pewnym sensie, bo dostrzegła, że cicha nigdziarka mimo wszystko dawała pewne reakcje, które wykazywały jej chęć do przejęcia inicjatywy. Było to niezwykle intrygujące, przynajmniej do czasu, aż zawszanka nie udzieliła odpowiedzi jakiej oczekiwała. Słysząc o Dyrektorze, Crystal zmarszczyła delikatnie brwi. Dyrektor nikomu nie pomagał to pewne, ale jednocześnie wszystko wskazywało, że jeszcze przed chwilą prosiła właśnie go o pomoc. To było dość dziwne, przecież na Polanie jeszcze słyszała jak określała go epitetami takimi jak "zamaskowany potwór". Co więc przez ten czas, tak nagle się zmieniło? Grała na zwłokę, to oczywiste. Myślała, że uwierzy w te bzdury? Poza tym nie była głupia. Mogłaby wierzyć, że faktycznie zawszanka ukradła te buty, gdyby nie fakt, że tak długo myślała nad odpowiedzią. To było oczywiste, że kogoś chroniła. Nagle poczuła jak coś zimnego przylega do jej kostek, a potem otacza całej jej ciało. To była oczywiście Annabelle, która tylko przytuliła się do swojej pani. Jej głowa pojawiła się tuż przy głowie Dziekan Zła, a potem ze strony węża można było usłyszeć głośny śmiech. - Patrz... Jaka cnotka niewiniątko - syknęła z nieukrywaną drwiną. - Dałaś jej szansssssę powrotu, mogła wsssskazać każdego ksssssięcia Akademii Dobra, nawet takiego, którego nienawidzi, a zamiast tego tłumaczy się kradzieżą, czy zawszanie rodzą się tępi? Na dodatek sssssądzi, że ktoś uwierzy w to, że Dyrektor jej pomaga - syczała śmiejąc się, ale Crystal nic jej nie odpowiedziała, skupiając się nadal na dwóch uczennicach. - To nieco komplikuje sytuacje - Postanowiła udawać, że uwierzyła w tę zręczną wymówkę zawszanki, ale też celowo nie napominała o Dyrektorze. - Wydaj mi więc księcia, którego okradłaś lub jeśli czujesz wyrzuty sumienia, że go okradłaś, któregokolwiek innego - Wzruszyła ramionami. - Umowa się dopełni, gdy dasz mi jakiegoś zawszanina - nagle się lekko uśmiechnęła. - Skoro nikogo nie było, możesz sama wypowiedzieć imię danego księcia, oszczędzisz wtedy niewinnej Adelii wyrzutów sumienia - zrobiła krok naprzód. - Nie przejmuj się, będzie bolało może góra rok, ale potem zapomnisz o tym nieszczęśniku, ciesząc się rodziną i przyjaciółką na co dzień - znów lekko zmarszczyła brwi, patrząc teraz na nigdziarkę. - Adelia chyba mnie nie lubi - powiedziała lekko mrużąc przy tym oczy, a zaraz potem wzdychając. - Więc może ją wyręczę. Pewnie ci nie mówiła, ale na jednej z moich lekcji mogła usłyszeć, że wiedźmy słyszą życzenia innych, a jednocześnie czasem mogą je spełniać, niczym dżiny - zmrużyła ponownie oczy. - W Akademii nie znajdziesz potężniejszej wiedźmy niż ja, a cena jaką chcę, wydaje się być niewielka przy tym czego zwykle chcą inne wiedźmy - magle lekko się cofnęła. - Mogę dać wam chwilę byście się naradziły, ale daje wam na to pięć minut, a potem oferta minie. Możesz oczywiście pomyśleć o wróżkach chrzestnych, ale ich magia zwykle jest ograniczona, co widać na przykładzie Kopciuszka, poza tym wszyscy uważają Dyrektora za dobrego, więc żadna nie wystąpi przeciw niemu i jego decyzją, a wiedźmy to inna sprawa. My łamiemy wszelkie zasady i nasza magia jest dużo potężniejsza - chytrze się uśmiechnęła, ponownie patrząc na obie dziewczyny. - A może uważasz, że Dyrektor was zabierze do domu skoro tak wam pomaga? Chociaż to byłoby wbrew logice, najpierw zadaje sobie sporo trudu by was sprowadzić, a teraz ma was odsyłać? Ponadto na polanie strasznie go obrażałaś i teraz od tak pomógł ci zobaczyć Adelie? A może ty wcale nie chcesz już zobaczyć domu? - uśmiechnęła się niczym demoniczny sukkub. - W końcu Akademia Dobra jest taka niesamowita, nawet jeden książę się tobą interesuje - znów wróciła wspomnieniami do wydarzeń na Polanie i jeszcze bardziej się uśmiechnęła. - Tak właściwie wszyscy byli na ciebie wściekli i nazwali wiedźmą, a on jeden stanął w twojej obronie, narażając własne życie i zdrowie. To on prawda? Był wtedy z wami i to jego buty, prawda? Musi mu zależeć na tobie lub Adelii, ale sądzę, że chodzi o ciebie, skoro tak unikasz tematu zawszanina, który wam pomagał, ale czy jest ważniejszy nawet od twojej rodziny i biednej Adelii? - wykrzywiła usta w udawanym smutku. - Nie czujesz się zdradzona Adelio? Bo mam wrażenie, że ktoś odbiera ci przyjaciółkę - powiedziała tak bardzo ponurym tonem, niemal uderzającym w serce.
  24. Crystal Nie spodziewała się żadnych trudności. Każda droga ucieczki była obecnie zablokowana. Nikt nie byłby na tyle głupi, by bez broni atakować ogromnego węża, a jeśli nawet spróbują to interweniuje nim Annabelle zje obie. Atak na nią byłby jeszcze głupszy. Oczywiście pamiętała, co zawszanka zrobiła podczas obiadu, ale jeśli spróbowałby to ponowić, szybko by się przekonała jak wielki błąd popełniła. Słysząc jak ruda dziewczyna mówi, że pójdą, uśmiechnęła się chytrze. Czyli zawszanie potrafili czasem myśleć? Kto by pomyślał. Nagle jednak otworzyła szeroko oczy, widząc jak księżniczka sięga za kamień i rzuca nim w Annabelle. Pupilka dziekan syknęła wściekle, gdy kamień uderzył ją w głowę. Wąż próbował instynktownie zaatakować uciekające dziewczyny. Crystal, widząc jak obie uciekają, szybko zaatakowała zaklęciem obezwładniającym, którego również uniknęły. Obie z Annabelle ruszyły w pogoń za dziewczynami. Szybko dorwały uciekinierki, gdy te dobiegły do ślepego zaułku. - Chcecie ratunku? - syknęła drwiąco Annabelle. - Ja wam pokaże ratunek - Pokazała pokaźne kły. - Rzuciłaś we mnie kamieniem, czy wiesz jak to potwornie boli? - syknęła, zbliżając pysk tak blisko Elisabeth, że mogła dotknąć go nosem. Crystal nic nie robiła, tylko wpatrywała się w to zimnym wzrokiem. - Najpierw ten kretyn rzuca we mnie nożem, a teraz to?! Żądam rekompenssssssaty - syknęła teraz do dziekan. - Pozwól mi ją ugryźć lub urwać jedną rękę i połknąć. Nic nie powiem, że mi na to pozwoliłaś. Ssssssama ssssssię na to sssssskazała, przychodząc tu - Znów obróciła się do zawszanki i z wielką szybkością zaczęła pędzić w kierunku jej ręki z otwartą paszczą. - Stój, Annabelle - powiedziała, takim tonem, że wąż natychmiast się zatrzymał. - Jeszcze dzisiejszego wieczoru, obie wrócą do domu i do swoich rodzin - Co?! - wrzasnął zdezorientowany wąż. - Co ty mówisz?! - Zamknij się! - krzyknęła przez zaciśnięte zęby, a pupilka dziekan się cofnęła, gdy jej pani ruszyła w kierunku obu dziewczyn. - Cały tydzień nie spałam. Jestem zmęczona i mam już dosyć tych podchodów, a zawszanka nie zrezygnuje, w końcu widać jak obie są sobie bliskie - Uniosła zimny pozbawiony emocji wzrok, na obie dziewczyny. - Nie chce was tu więcej widzieć, rozumiecie? - syknęła wściekle, na chwilę się odwracając, a potem na jej twarzy pojawiło się coś niespodziewanego, a był to smutek. - Wkrótce zniknę z Akademii, wszyscy to wiedzą - warga kobiety lekko zadrżała. - Chce jednak do tego czasu zobaczyć jak zło jeszcze jeden ostatni raz wygrywa - Annabelle wpatrywała się w to zszokowana, jakby nigdy nie widziała swojej pani w takim stanie. - Obie jeszcze dziś wrócicie do domu, znowu zobaczycie swoich bliskich i nigdy tu nie wrócicie, ale coś za coś - ciężko westchnęła. - Dziś Akademia Dobra i Zła straci po jednej uczennicy, ale to nadal nie zwiększa naszych szans w zwycięstwie - Chwilę milczała, patrząc na obie dziewczyny. - Wydacie mi ucznia, który pomagał wam w ucieczce pierwszej nocy - zmrużyła lekko oczy. - Nie próbujcie mnie oszukać, wiem, że był tu z wami jakiś książę. Wydajcie mi go, a jeszcze dziś wrócicie do domu, ale musicie wydać go obie - zmrużyła jeszcze bardziej oczy. - Udowodnicie tym samym, że wasza przyjaźń jest ważniejsza niż wszystko inne. Akademia Dobra straci jeszcze jednego ucznia, bo ten natychmiast nie zda za tak poważne złamanie regulaminu. W jego przypadku nie będzie ulg, w końcu się tu wychował i znał nasz świat, nie jak wy. Jego rodzina nigdy go nie zobaczy i nikt o nim więcej nie usłyszy, ale co was to przecież obchodzi? W końcu nie chciałyście tu być i nienawidzicie tego miejsca jak i ludzi z tego świata, więc co was obchodzi los jednego zawszanina. Więc jak będzie? - spytała, patrząc na obie niezwykle przenikliwie.
  25. Crystal Ten tydzień, nie był przyjemny dla Dziekan Zła. Jak wcześniej powiedziała Lady Lesso, zaczaiła się pod komnatą, w której była Adelia, czekając na jej przyjaciółkę. Niestety, mimo czuwania całą noc, nic się nie stało. W myślach się przeklinała przez stracony czas, który mogła wykorzystać znacznie lepiej. Mimo to nie poddawała się i spróbowała ponownie następnego wieczoru z takim samym efektem. Po czwartej nocy czuwania zaczynały pojawiać się pierwsze skutki zarwanych nocy. Nie była w stanie się skupić na tworzeniu własnych mikstur. Myliła receptury i składniki, niemal zasypiając nad własnymi wywarami. Annabelle nawet raz podjęła temat jej stanu, ale widząc wściekły wzrok kobiety zrezygnowała z dalszej rozmowy. Podczas lekcji z nigdziarzami musiała pić eliksir wzmacniający, co i tak nie zdołało ukryć jej ziewania co jakiś czas. Spostrzegła oczywiście, że niektórzy nigdziarze tacy jak Elvira, Raver czy Judith, najwyraźniej dostrzegali jej zmęczenie. Mimo to, żadne nadal nie miało odwagi spytać o jej stan. Chociaż Raver bardziej skupiał się ostatnio na rozmowach z Annabelle, zupełnie jakby uznawał ją za ciekawszą towarzyszkę rozmów od reszty nigdziarzy w szkole. Po kolejnych bezowocnych nocach, mówiła sobie, że odpuszcza, bo najwyraźniej Czytelniczka się poddała i zaakceptowała los swój i Adelii. Crystal była jednak zbyt uparta, by tak po prostu odpuścić. Szóstej nocy potrzebowała pomocy kruków, by te ją budziły, gdy przyśnie. Była tak wściekła, że miała ochotę udusić obie Czytelniczki. Na lekcjach, nie dało się oczywiście nic wykryć w oczach Adelii. Ta dziewczyna albo tak dobrze grała nieświadomość albo naprawdę zupełnie nic nie wiedziała. Po całym tygodniu czekania czuła jak pod jej oczami tworzyły się worki. Nienawidziła takich defektów na swoim ciele. Była wiedźmą, ale mimo wszystko o siebie dbała. Obiecała sobie, że to ostatnia próba i nawet przez upartą naturę, nie zmieni zdania. Musiała w końcu odpocząć, a skoro Czytelniczki nie było od tygodnia i nic nie wskazywało, że się pojawi, musiała się poddać, to jedyne wyjaśnienie. Po raz kolejny nic się nie działo, nie licząc uciekających z piskiem szczurów przed czołgającą się po korytarzach przerośniętą bardziej niż zwykle Annabelle, którą na wszelki wypadek zabrała do pomocy. Jednak nie widząc żadnych śladów zawszanki, zaczęła powoli odchodzić, przeklinając się w myślach nad tym ile czasu tu zmarnowała. Zrobiła ledwie krok, aż czegoś nie usłyszała. To nie mogła być Annabelle ani szczury. Ktoś tu właśnie szedł, prosto do tej komnaty. W jednej chwili się rozbudziła i znów skryła, czekając na odpowiednią chwilę. Usłyszała rozmowę obu dziewczyn, aż w końcu uznała, że nadszedł czas. - Niby dokąd? - spytała nagle wyłaniając się z ciemności z bardzo krzywym uśmiechem. Najpierw spojrzała na kryjącą się za plecami zawszanki Adelie, a potem na Elisabeth. - Dawno się nie widziałyśmy - mówiła, patrząc na rudą dziewczynę. - Elisabeth, prawda? - spytała przechylając głowę na bok. - Pamiętam jak mnie zaatakowałaś na Polanie, co było wyjątkowo głupie... - Nim cokolwiek dalej powiedziała przerwał jej drugi głos, dobiegający zza pleców obu dziewczyn. - Niemożliwe, przyszła jak mówiłaś - syknęła większa niż zwykle pięciometrowa Annabelle, szorując podbrzuszem w kierunku dziewczyn. - Zawszanka w Akademii Zła? Tego w moich czassssssach jeszcze nie było - Pokazała pokaźne kły strasznie się śliniąc przy tym. - Taka tłuściutka i ssssssmaczna - syczała cały czas, patrząc na Elisabeth. - Chodź do mnie zaprzyjaźnimy sssssię - syknęła do zawszanki. - Macie wybór - mruknęła nagle Crystal. - Pójdziecie za mną grzecznie do mojego gabinetu lub zostawię was z Annabelle, sam na sam - Powoli zaczęła odchodzić. - Zossssstańcie ze mną - syczała do dziewczyn. - Jestem taka ssssssamotna i głodna, a szczury ssssssą takie nudne
×
×
  • Utwórz nowe...