Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. Elf przyjrzał się wszystkiemu na stanowisku. Nie miał ochoty jeść koniny. Nigdy mu nie smakowała. - Wezmę dziczyznę, wieprzowinę i chleb podróżnych. Odpuszczę sobie koninę. - powiedział elf sięgając po mieszek, potem... chyba pozostało wracać do klasztoru.
  2. Samo znalezienie wejścia nie było takie proste, jednak wreszcie poczułaś lekki wiatr który jednoznacznie sugerował że to tam jest jaskinia. Jak się okazało, część wejścia było przysypane śniegiem, ale po krótkiej chwili pracy Maxsona przejście było otwarte, dość szerokie abyście mogli się przecisnąć. - Cóż, na ogół puszczanie kobiety przodem to oznaka dobrego wychowania, ale sądzę że wpierw wejdę tam ja, na wypadek gdyby wejście się zawaliło. - powiedział zdejmując plecak i przerzucając go na drugą stronę. Potem z lekkim trudem przecisnął się przez szparę. - Dobra, da się przejść. Wszystko wydaje się być stabilne, chodź. - zawołał cię. Wnętrze jaskini przypominało najzwyklejszą w świecie kamienną jaskinie, ale idąc coraz dalej można było spostrzec że wystrój zaczyna się zmieniać, przypominać tunel, nie jaskinie.
  3. Elf ruszył w kierunku jednego ze straganów, celował w suszone mięso i suchary, takie jedzenie najdłużej pozostawało świeże, a nie był pewien jakie warunku zdarzą się po drodze. No i mimo olbrzymiej pojemności jego torby, jedzenie wciąż mogło się tam zepsuć, no a wolał nie mieć nic zgniłego. Temu też suszone jedzenie wydawało się być najlepsze. Stanął przy jednym ze straganów który oferował mięsa. - Przepraszam. Jest może suszone mięso? - zapytał.
  4. - Już jestem. Szkoliłem się od razu w dwóch kierunkach, uznałem że przyda mi się coś poza możliwością recytowania świętych wersów. - powiedział, potem spojrzał w niebo, na szczęście nie zapowiadało się na żadne opady, ani śniegu ani deszczu. Droga nie była aż tak skomplikowana, po prostu prosta ścieżka. Po pewnym czasie jednak byliście w miejscu jakie było zaznaczone na mapie. - Wejście jest prawdopodobnie gdzieś tam. - Maxson wskazał na zboczę wciąż patrząc w tablet na którym miał mapę.
  5. Maxson podniósł się z miejsca, dopił swoją herbatę. - Dziękuje za gościnę. - powiedział podnosząc walizkę. Po chwili oboje udaliście się do wyjścia. Po chwili Nadia zaprowadziła was oboje na dół gdzie stał samochód z mężczyznzą w środku. Nadia porozumiała się z nim po rosyjsku a wy wsiedliście. Nie minęło dużo czasu a byliście w drodze. Wymieniliście kilka zdań podczas których dało się usłyszeć słaby angielski mężczyzny. Wreszcie byliście niedaleko waszego punktu zero. Samochód zatrzymał się i wszyscy wyszliście. Mężczyzna otworzył bagażnik i wręczył wam po plecaku, dużym i dość ciężkim. Były przy nim śpiwory a w środku prowiant, apteczki i wiele innych rzeczy potrzebnych na górskie wspinaczki jak liny, haki. Wszystko. Maxson otworzył walizkę. Był w niej TAR-21 oraz kilka rzeczy które trzeba było doń doczepić, do tego rewolwer i dwa pistolety. Włożył wszystkie bronie do miejsc na to przeznaczonych pod płaszczem, poza samym karabinem. Jego trzymał przewieszonego przez bok. Odczepił od plecaka swój czekan po czym chwycił go w lewą dłoń. - Zostawię walizkę u Nadii. - powiedział wasz kierowca chowając walizkę Maxsona do bagażnika. Spojrzał na was, - Powodzenia. I do zobaczenia. - powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie. Wy również się z nim pożegnaliście. - Teraz możemy iść tylko w górę. Gotowa? - zapytał Jamison.
  6. - Mamy świadomość okolicy. To jest jakieś sto metrów kwadratowych. Więcej nie jesteśmy pewni, wiemy jednak że prawdopodobnie jest w jaskini, niestety wejście do niej jest ukryte, ale najpewniej będzie mniej więcej po północnej stronie zbocza góry. - wyjaśniła. - Coś jeszcze? - zapytała.
  7. Maxson wyszedł z pokoju i stanął pod drzwiami opierając się o nie, usłyszał jakieś stukanie ceramiką i metalem. Pewnie właścicielka lokalu stawiała na herbatę. Gdy Sara wyszła z pokoju przyjrzał się jej. - Całkiem nieźle. - stwierdził przytakując przy okazji. Po chwili usłyszeliście gwizd czajnika, nie minęło dużo czasu a zobaczyliście niosącą trzy kubki w jednej dłoni i cukier w drugiej, Nadię. Wróciliście więc do pokoju a dziewczyna postawiła wszystko na stole i zdjęła karton. Usiadła na kanapie po jednej stronie a wam wskazała tę po drugiej. Gdy usiedliście, wasz kontakt odchrząknął. - Załatwiłam wam pojazd, pojedziecie razem z moim znajomym na górę szlaku skąd będziecie musieli iść pieszo. W samochodzie dostaniecie też ekwipunek i prowiant. - powiedziała zakładając nogę na nogę. - Pan Maxson ma już dokładną mapę i wyznaczoną ścieżkę którą powinniście iść. - dodała na co mężczyzna przytaknął. - Jakieś pytania? - tu spojrzała na ciebie.
  8. Oboje stanęliście pod najbliższymi drzwiami. Po chwili Maxson otworzył je i przepuścił cię, z powodu dobrego wychowania. Po chwili poszedł za tobą. Miejsce w którym się znaleźliście przypomniało salon. Jedyną dziwną rzeczą był tylko karton na stole. Po chwili ktoś zajrzał do środka, mianowicie młoda, rudowłosa dziewczyna z okularami na nosie. To z nią mieliście się spotkać. - Ooo, państwo już przyszli. - powiedziała, dało się słyszeć mocny rosyjski akcent. Weszła do środka. - Nadia Raskolnikova. - przedstawiła się. - W kartonie mam ubrania dla was. Zimno jest więc macie żebyście nie zamarzli. Się przebierzcie a ja zrobię herbaty. Ale mam tylko czarną. - powiedziała wychodząc z pomieszczenia. Zdawała się być lekko poddenerwowana. Maxson otworzył karton po czym wyjął z niego męski płaszcz z futrem na kołnierzu, na oko sięgający mu do uda. Potem jeszcze czarne skórzane rękawiczki. - Zostawić cię samą? - zapytał. Prawdopodobnie chciał tak zrobić bo dla ciebie były spodnie, sweter, buty i płaszcz, podobny jak Maxsona ale damski. Chyba ktoś uznał że biegać po górach w sukience nie będziesz.
  9. - Ja jestem gotowy do drogi. Jeśli nie zamierzasz nic brać to tak, ruszajmy. - powiedział podnosząc walizkę. Wyglądało to specyficznie bo walizka miała jakiś metr długości. Może trochę więcej. - Jakby co to mam klucz. - dodał po chwili po czym udał się w kierunku najbliższych drzwi.
  10. W kopercie znajdowały się dwie kartki spięte zszywaczem, oraz trzy zdjęcia. Na kartkach znajdowały się dokładniejsze informacje na temat tego gdzie prawdopodobnie miałaby znaleźć się wskazówka odnośnie. Wedle informacji miała być gdzieś w górach Ural. Ponoć znajdowała się tam świątynia w której to miał być zamknięty ,,strażnik''. Niestety nie było dokładniejszego opisu samej świątyni i strażnika. Na całe szczęście dostałaś już wersje nie pochodzącą z manuskryptu, lecz rozszyfrowaną. Na drugiej kartce zaś znajdowały się inne informacje. Niestety, z powodu złych warunków nie mogliście po prostu polecieć w góry śmigłowcem, Musielibyście przetransportować się do Jekaterynburgu. Dopiero stamtąd dostalibyście transport w góry. Oprócz informacji na temat waszej podróży była też inna, mianowicie że musicie zrobić to jak najszybciej, podobno nie jesteście jedynymi szukającymi miecza. Temu musicie znaleźć wskazówkę pierwsi. Zdjęcia zaś przedstawiały rzut satelitarny na rzekome położenie świątyni. Kolejne na obszar działania i ostatnie przedstawiało zdjęcie osoby z którą musicie spotkać. Maxson w tym czasie wrócił do oglądania cennika.
  11. - Na zapach z ust akurat coś jeszcze mam. - powiedział wyjmując monety z sakiewki. Wręczył je wszystkie krasnoludowi po czym położył torbę obok składników i zaczął pakować rzeczy do torby która zdawała się nawet nie rosnąc. W zasadzie to wyglądało jakby elf mógł wejść tam cały jakby chciał, ale to chyba nie było jakoś szczególnie niezwykłe że mag posiada magiczną torbę. - Dziękuje bardzo. - skłonił się. - Do widzenia, zdrowia życzę. - powiedział po czym udał się do wyjścia. Teraz wypadało by uzupełnić prowiant.
  12. Mężczyzna obrócił się w twoją stronę dzięki czemu mogłaś zauważyć wysoką walizkę która stała obok jego nogi. Zmierzył cię wzrokiem ale nie skomentował. - Jamison Maxson. - przedstawił się podając ci dłoń, znacznie większą od twojej. - Przeczytałaś już wszystko co masz zapisane? - zapytał po chwili podnosząc brew i przyglądając ci się.
  13. O tej porze stołówka raczej była pusta, większość osób miała teraz zajęcia więc ilość osób można było policzyć na palcach jednej ręki. Większość osób była raczej młoda, zwykli początkujący egzorcyści tylko jedna osoba wydawała się być twoim potencjalnym towarzyszem. Był to wysoki mężczyzna z włosami wygolonymi na skroniach na karku, jednak wciąż spiętymi w koński ogon. Nie dość że miał te dwa metry, był też postawny. Na jego twarzy był zarost a pod jego okiem znajdowała się blizna. Ubiór miał raczej normalny, spodnie jeansowe, wysokie buty, koszula w kratkę, w prawej ręce trzymał kurtkę. Patrzył na cennik dań drapiąc się po brodzie. Z tego co było ci wiadomo nazywał się Maxson. Był Arią i kimś jeszcze... jakoś nie rzucił ci się w oczy ekwipunek. Możesz z nim pogadać, w sumie wypadało by dogadać się z partnerem z drużyny.
  14. Gabinet Fausta był wypełniony zapachem zupek z proszku. Mimo iż już nie jadł to zapach i tak się utrzymywał. Mogło to być nieco irytujące, nawet dla niego, zwłaszcza że czekała go dość istotna rozmowa. Zajrzał jeszcze raz do szuflady w swoim biurku po czym wyjął z niego dwie koperty, jedną białą, niedużą ze zwykłym listem. Druga zaś była już większa, z szarego papieru miała w sobie dokumenty dotyczące misji. Spojrzał na zegarek w kształcie, siedzącego, białego kota z monetą. Miał jeszcze chwilę czasu a i tak wydawał się być nerwowy. Schował obie koperty i westchnął. Zaczął gładzić swoją kozią bródkę zamyślony. Musiał rozegrać tę rozmowę jak najlepiej. Wpatrywał się w przestrzeń aż wreszcie usłyszał głos sekretarki dobiegający z telefonu stojącego na biurku. - Panie Faust, przyszła panna Baring. - odezwała się kobieta. To wyrwało mężczyznę z zamyślenia. - Wpuść ją. - odpowiedział uprzednio naciskając przycisk na telefonie. Zachęcona słowami sekretarki udałaś się do pokoju Phelesa, otworzywszy drzwi spostrzegłaś że siedział przy biurku, od strony wejścia stał też fotel dla ciebie. - Dzień dobry. - odezwał się mężczyzna. Wskazał ci na fotel w którym to usiadłaś. - Mam dla ciebie zadanie oraz wiadomość. Sądzę że jednak zaczniemy od zadania. - tu odchrząknął po czym wyjął tę dużą kopertę z szuflady i położył ją przed tobą. - Otóż jeden z naszych egzorcystów natrafił na pewne manuskrypty w których opisany był pewien demoniczny miecz. Podobno został ukryty i zapieczętowany. Nie mamy pewności gdzie jest, ale wiemy gdzie jest jedna ze wskazówek. Jednak potrzebujemy aby ktoś się tym zajął. - tu na chwilę się zatrzymał, dając ci czas na przyswojenie informacji. - Tym kimś jesteś ty, jednak z powodu trudności zadania przydzielamy ci partnera. Wiemy że wolisz pracę samodzielną jednak wierz mi, zadanie nie należy do łatwych. - wyjaśnił. - Druga informacja to list który do ciebie przyszedł. Z Anglii. - wyjął kopertę i położył ją przed tobą. - Jeśli chodzi o twojego partnera to pewnie będzie gdzieś w okolicach stołówki. Resztę informacji będziesz mieć w teczce. - oznajmił. Usłyszałaś postukiwanie deszczu o parapet. To było akurat normalne w czasie jesieni. - Sądzę że to wszystko. Możesz odejść. - oznajmił.
  15. Przez myśli maga przebiegło tylko ,,domyślam się''. Podrapał się po brodzie. - Witaj. - odezwał się i kiwnął głową. - Kilku mikstur i składników. No ale po kolei, wpierw mikstury. Potrzebuje mikstury tamującej krwawienie, czegoś przeciw truciznom. Potrzebuje też miksturę która sprawi że moja krew będzie zabójcza dla wampirów. - wymienił. - A ze składników to potrzebuje wszystkiego z tej listy. - tu wyjął z torby listę pełną nazw roślin, zapisaną dość nieestetycznym pismem, ale w miarę czytelnym.
  16. - Nada się. - powiedział elf wyjmując pieniądze i kładąc je na dłoni kowala, potem zabrał sztylet i włożył go do miejsca przy pasku, obok drugiego, ten przypominał nieco węża oraz był wykonany z jakiegoś kamienia. - Dziękuje. To wszystko. - powiedział i udał się w kierunku alchemika.
  17. - Potrzebuje sztyletu. Srebrnego, najlepiej około dziesięciocentymetrowy. Jednostronny. Dobrze by było gdyby był lekko zakrzywiony. - powiedział.
  18. Mag pokiwał głową. Przyjrzał się hakowi, cóż, hak często przydawał mu się podczas zwykłych zadań, a ten wydał się być dość dobry. - Nada się. Jaka jest jego cena? Nie ukrywam że nieco się śpieszę. - powiedział elf wyjmując mieszek. Chciał już udać się do samego mistrza kowalskiego żeby kupić sztylet, potem jeszcze zielarz i alchemik. Tyle do zrobienia, a czas tylko szedł w dół.
  19. Elf spojrzał na czeladnika. Odchrząknął. - Tak, szukam. Potrzebuje haka. Około dwudziesto centymetrowego. Z uchwytem. Oraz srebrnego sztyletu. - powiedział elf poprawiając pas od torby.
  20. - Cóż, dziękuje. Teraz już nie będę przeszkadzał. - powiedział po słowach mnicha po czym wyszedł z pomieszczenia, bogatszy o nową wiedzę. Teraz chciał udać się do sklepu, kupić hak, może jakąś srebrną broń, zioła też by się przydały. Mikstury też by się przydały. W zasadzie potrzebował wiele rzeczy, ale w pierwszej kolejności udał się do kowala.
  21. Elluin obmył ręce, na wieść o tym że zwłoki były w jakiś sposób ułożone zastanowił się. Wytarł ręce po czym podrapał się po brodzie. - Cóż... sądzę że to jest przydatna informacja. W połączeniu z tym brakiem skóry na czole zaczynam podejrzewać kilka możliwości. - stwierdził. - Dziękuje ci. - powiedział po czym kiwnął głową. - Nie wiesz może czy w pobliżu nie ma jakiś wiedźm? - zapytał po chwili.
  22. Mag wysłuchał wypowiedzi mnicha. Fakt, taka opcja też była możliwa, jednak chciał obejrzeć ciała. To mogło by pozwolić mu dowiedzieć się więcej. Zakupy mogą poczekać. - Po prostu chcę kilka rzeczy sprawdzić. - powiedział Elf podnosząc się z krzesła. - Dziękuje za informacje. - dodał po chwili po czym kiwnął głową i udał się do wskazane miejsce. Stanął przed drzwiami i zapukał. Poczekał na głos potwierdzający i wszedł do środka. Powiedział do osób w pomieszczeniu że chce zbadać ciała po czym bez słowa udał się do miejsca w którym były. Stanął przy tym do którego miał najbliżej. Wyjął z torby krótką wstążkę którą związał włosy w kok z tyłu głowy, wyglądało to jeszcze dziwniej bo połowa była wygolona. Kostur zaś postawił pod ścianą. - Tatuaż na karku... pysk wilka i czaszka... - szybko spojrzał na pozostałe ciała. Na innych to samo. - Czyli jedna wataha. Mógłbym przepytać inne wilkołaki... może coś wiedzą... - burknął tylko do siebie, zaczął badać ramiona. - Płytkie nacięcia... bardzo dużo, jednak w miarę proste... najpewniej zadane ostrzami. Pewnie jedna z pułapek... Do tego dwie rany w pobliżu serca, zadane srebrną bronią. Nie zaczęły się goić. Pewnie to było przyczyną śmierci... A to co? - spojrzał na czoło. - Wycięta skóra... hmm... ciekawe. - podrapał się po brodzie. Nie znał zbyt wiele osób które potrzebowały by skóry. Ale często te osoby potrzebowały też kciuków. Po chwili otworzył usta wilkołaka, kilka brakujących zębów, brak poważnych ran oraz krwi na zębach. Na dłoniach też brak śladów krwi. Rozchylił trupowi powieki. Oczy lekko wilgotne. Odchrząknął po czym spojrzał na drugie ciało. Taka sama rama na przy sercu. Stan uzębienia i oczu również podobny. Tak samo dłonie. Brak skóry na czole i zmiażdżona kostka. Nic wielkiego. Trzecie ciało z włócznią w udzie, Złamana włócznia, najpewniej przez samego wilkołaka. Takie same rany jak na dwójce wcześniejszych. Pozostał ostatni. Ten wyglądał najgorzej. Połamane ręce, rany na przedramionach, przebita stopa. Dwie rany w miejscu serca zadane srebrnym ostrzem. Oczy szeroko otwarte w zaskoczeniu, czyli to co zobaczył bardzo go zaskoczyło. - Podsumujmy... - powiedział wreszcie elf i zaczął krążyć wokół ciał. - Nie byli w formie wilkołaków temu też brak śladów krwi na zębach i pazurach. Oczy mają wilgotne więc najpewniej śmierć nie nastąpiła zbyt dawno temu, lub ich oczy łzawiły. Każdy zginął z tego samego powodu, rana zadana srebrnym ostrzem. Najpewniej sztyletem. Albo innym wąskim ostrzem. Może krótki miecz. - podrapał się po brodzie. - Brak śladów użycia magii oraz wycięta skóra na czole. I to jest właśnie zastanawiające... - oznajmił. - Więcej się nie dowiem. No i wypadało by umyć ręce. - powiedział. Zabrał kostur i udał się do mnichów żeby zapytać ich o jakąś misę z wodą, potem chciał udać się do miasta.
  23. Elf wysłuchał tego co powiedział mnich po czym podrapał się po podbródku. Śmierć wilkołaków wywołana srebrnymi ostrzami wskazywała na wiele rzeczy. - Hm... Najwyraźniej mózg operacji chciał pozbyć się świadków. Albo jego towarzysze okazali się nie być wierni. - powiedział do siebie tonem który sugerował że myśli w całości go pochłonęły. Mruczał jeszcze pod nosem, czasem dało się usłyszeć ,,a co jeśli'' ale nic więcej. Wreszcie spojrzał na mnicha. - Co się stało z ciałami? - zapytał wreszcie.
  24. Mag podrapał się po podbródku przyglądając się uważnie mapie. Słyszał o tych artefaktach, ale jakoś nie badał ich nigdy, w czasie kiedy wojna trwała on był zajęty badaniem czegoś innego. Po prawdzie miał nadzieje że okazja do zbadania artefaktów się pojawi. Jak się okazuje miał wiele szczęścia bo to właśnie była ta okazja. Widać było zadowolenie na jego twarzy. Co prawda było one niezbyt entuzjastycznie okazane, jednak jego kąciki ust były podniesione a oczy błysnęły. - Wiadomo coś o osobie która zdobyła ten artefakt? - zapytał po chwili, przy tej wypowiedzi dało się poczuć że to nie sam ton elfa był wyniosły co jego głos. Sam ton był raczej zaciekawiony. Pełen pasji, typowej dla kogoś kto uwielbia szukać artefaktów. Elluin miał pełną świadomość niechęci Henriego. Wiedział że raczej nie będzie łatwo współpracować mu z dwójką ludzi, zwłaszcza gdy jeden już na wstępie jest do niego niechętny. Ale chodził po świecie pięć wieków i miał świadomość że nie może oczekiwać że ktokolwiek będzie go lubił, a zwłaszcza ludzie. Ci bywali uparci. Po prostu będzie ignorował wszelakie przejawy nienawiści.
  25. - Niezły trening. Ale nie sądzisz że to nielogiczne że skoro oni są zajęci to my mamy trenować za nich? - zapytał Law.
×
×
  • Utwórz nowe...