-
Zawartość
294 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
14
Wszystko napisane przez Madeleine
-
No, ja ten poradnik z chęcią przeczytam. Pewnie dowiem się wielu nowych rzeczy . (Napiszesz w nim, z jakich źródeł korzystałeś?) Poza tym, Decaded, ja osobiście, TYMI RĘCOMA widziałam (nie no, ręcoma się nie patrzy, kurde!), jak w którejś edycji konkursu literackiego odjąłeś komuś punkt w stronie technicznej za zastosowanie pauz zamiast półpauz, uzasadniając to faktem, że "pauzy są brzydkie" . I to chyba nawet był Hoffman, bo to tutaj jeden z niewielu stosujących pauzy.
- 77 odpowiedzi
-
- Konkurs Literacki
- XI Edycja
- (i 1 więcej)
-
Pierwsze słyszę... a może i widzę. Nie jestem pewna. W książkach się to stosuje? Bo jakoś mi się roi, że w przedziałach zawsze dywizy widziałam.
- 77 odpowiedzi
-
- Konkurs Literacki
- XI Edycja
- (i 1 więcej)
-
Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Ylthin: Oczekiwanie konstruktywnego komentarza pod opowiadaniem napisanym za zasadzie "Je.nę fanfik - je.łem" to trochę tak, jakby dać przeciętnej spotkanej na ulicy osobie wiązkę wikliny do łapy z poleceniem wyplecenia kosza piknikowego ozdobionego potrójną jodełką i różową wstążką. (Wiem, że nie o to Ci chodziło, ale tak to zabrzmiało.) Poza tym komentarze "Co ja właśnie przeczytałem" pokazują chyba, że autor fika osiągnął zamierzony efekt? Cahan: Niechlubne to strasznie, ale sama zaliczam się do osób, które czytają syfy, żeby się pośmiać i tylko nabijają im popularność- 2171 odpowiedzi
-
- Pisanie
- Tłumaczenie
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Bogowie, do czego to doszło: Madzia nie widzi ironii xD. "Twilight Eats a Book" - zgadzam się, genialne, śmiechowe i bardzo WTF-owe. Ja bym się zastanowiła raczej nad inną kwestią: nad samą ideą takiego "celowego wyśmiewania pewnych motywów". Pod "Czarnym Polakiem z Ponyville" pojawiły się głosy, że "ktoś napisze coś bez sensu i wszyscy się zachwycają". Czy to znaczy, że: a) ludzie nie rozróżniają pisania w celu obśmiania od bezdennie głupich utworów pisanych (o matko!) na poważnie, b) cała idea takich fików jest niewłaściwa (reklamowanie złych opowiadań itp.)?- 2171 odpowiedzi
-
- Pisanie
- Tłumaczenie
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
To jest to, czemu Dolar zamknął temat, mamrocząc "Nie, po prostu nie"? Nie powiedziałabym, że random czynią nielogiczności i bezsens, bo w ten sposób można by oznaczać tym tagiem najgorsze fanfikowe (i nie tylko) ścierwa... A przecież jest to tag działający na takich samych zasadach, jak każdy inny. Owszem, niektórzy go nie lubią, ale uważam, że nie należy mówić: "Opowiadanie jest bezsęsu, więc to random". Co czyni random randomem? Diabli wiedzą. Dla mnie: nie chodzi o jakieś konkretne cechy tekstu, a o odczucie, które mam podczas czytania. Ech, jak to wyjaśnić... No, czytam i myślę sobie: WTF?, ale nie w tym negatywnym sensie, bo opowiadanie jest tak beznadziejne, że mi okulary mgłą zachodzą, tylko właśnie w tym pozytywnym. Bo widzę, że autor zamieścił w dziele konkretne motywy z konkretnego powodu i wiem, że to było specjalnie i że on to zrobił nie z głupoty, ale właśnie z wiedzy. "Polacy są wszędzie" to po prostu potwornie słaby gniot. Niklasie: żeby nie za daleko szukać, Twój "Najbardziej interesujący kamień na świecie" uważam za pełnokrwisty (i dobry) random. Taaaak, zdecydowanie random. Coś okropnego, ale jak najbardziej random.- 2171 odpowiedzi
-
- Pisanie
- Tłumaczenie
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
Spiketerix i Big Matix [Oneshot][Crossover][Comedy][Slice of life][Adventure]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Język polski jest w nauce naprawdę trudny i powiedziałabym, że zdecydowana większość Polaków ma z nim problemy. Od tego jest właśnie możliwość komentowania, żeby ułatwiać sobie życie - bo co kilka lub kilkanaście par oczu to nie jedna i jakoś łatwiej taki tekst ogarnąć. Zwłaszcza, jeśli jest długi... A zresztą, jesteśmy tylko ludźmi, mamy prawo popełniać błędy. O tych -iksach to ja też bardzo, baaardzo długo miałam błędne pojęcie. W ogóle odmiana obcojęzycznych nazw własnych to jakiś koszmar. No, ale my mamy tę przewagę nad innymi językami, że Polak z Polakiem jest w stanie dogadać się za pomocą samych przekleństw, ewentualnie przy udziale Sobieskiego (bynajmniej nie króla) . -
Walizka Cydru [Oneshot][18+][NSFW][Mature][Comedy][Random][Vio-lence]
temat napisał nowy post w Archiwum fanfików
Bawię się w górnika i odkopuję tematy. Takie pytanko na początek: Skoro to seria, to czemu nie jest w jednym temacie? Cóż, wstawiałaś to rok temu, może wtedy na forum panowały inne zasady . W każdym razie, będę zła i skomentuję podwójnie w jednym temacie. (Nikczemna!) „Butelka cydru” – króciutkie i fantastyczne. Tutaj nie mam zbyt wiele do napisania, bo nie chcę, żeby mój komentarz był dłuższy niż Twój tekst, a przy trzech stroniczkach to jest wielce prawdopodobne . Sponyfikowanie muzyki metalowej jest świetne, a postaci – żywe i pełnokrwiste. Uwielbiam sposób, w jaki oni mówią, zwracają się do siebie i jak się zachowują („spasła menda” – tak można powiedzieć tylko do największego wroga albo do najlepszego przyjaciela). Wylewające się z tekstu nawiązania do świata muzyki – taaaak! Co prawda nie siedzę w temacie metalu tak, jakbym chciała (i jak powinnam), ale udało mi się samodzielnie wyłapać sporo smaczków. No i za suplement na końcu – ja, laik, dziękuję. (Powyższy komentarz jest nieprawdziwy. Tak naprawdę ten tekst to pisany w środku nocy zlepek nieśmiesznych gagów sklejonych zaschniętą plakatówką.) „Walizka cydru” – to, co tu jest, a czego brakuje mi w „Butelce…” – chyba można się domyślić? – tytuł oczywiście. Nick autora. Odautorskie pierdoły ewentualnie. Taki ładny jest początek „Walizki…”, taki pusty początek „Butelki…”. Opowiadanie jest dobre, ale nie wciąga tak jak pierwsza część (trochę śmiesznie to brzmi – „Wciągnął mnie fik, który ma trzy strony”. Czy można się wciągnąć w coś, czego przeczytanie zajmuje pięć minut?). Podoba mi się natomiast: kreacja świata (obskurny, zapyziały pokój śmierdzący wódą – lubię to!), inwazja napalonych fanek, kłótnia (chociaż jej powód wydał mi się nieco błahy), no i oczywiście ostatnia scena. Generalnie cydrowy cykl to dobra komedia na odprężenie i gratka dla fanów Jedynej-Właściwej-Muzyki, którzy zapewne wyłapią więcej niespodzianek niż taki ignorant jak ja. Od siebie mogę podsumować, że opowiastki te udowodniły, iż nic tak nie łagodzi obyczajów jak flaszka muzyka. Hmm, nie zgadzam się z tym. Osobiście bardzo lubię scenki rodzajowe, więc miałam mnóstwo przyjemności z czytania i absolutnie żadnego poczucia, że coś jest urwane albo niedokończone. Zresztą, te fiki funkcjonują jako część czegoś większego – moim zdaniem całą serię należy traktować jako jedność. W końcu wydarzenia w drugiej części wynikają bezpośrednio z części pierwszej. To są jednak moje osobiste preferencje, więc rozwodzić się na ten temat nie będę. Posłużę się natomiast argumentem „wizualnym”: „Butelka…” ma trzy strony, „Walizka…” dwanaście, „Beczka…”, z tego, co mówi autorka, ma mieć koło pięćdziesięciu. Połączenie tych opowiadań w jedno posiadające odpowiednią trójwarstwową kompozycję i wszelkie inne przymioty spowodowałoby, że ten genialny smaczek w postaci analogii tytułów do długości utworów straciłby się bezpowrotnie. To chyba tyle mam do powiedzenia. Dzięki za te mało śmieszne żarty. Czytając je, dobrze się bawiłam . Pozdrawiam, Madeleine PS. „Połowiczna teleportacja” też mi się skojarzyła z Harrym Porterem. PPS. Żeński growl jest… niepokojący. PPPS. Jak na NSFW wyjątkowo stosowane. -
Spiketerix i Big Matix [Oneshot][Crossover][Comedy][Slice of life][Adventure]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Ten format… Będę płakać :(. Z błędów, które zauważyłam: literówki (np. w pierwszej linijce), powtórzenia (najbardziej mnie rozśmieszyły „poobijane niedobitki”, co w gruncie rzeczy nie jest powtórzeniem, ale oba wyrazu wywodzą się z podobnego rdzenia), niezamierzony rym w środku zdania (gdzieś na pierwszej stronie), błędy interpunkcyjne, zaimki osobowe pisane wielką literą (no proszę Cię, na forum tak można i w liście, ale W DIALOGU?), BRAK SPACJI PO MYŚLNIKACH, zła odmiana imion postaci (wierz lub nie, ale Big Matix – czy tylko ja wszędzie czytałam: Matrix? – i wszelkie inne -ix powinno się odmieniać przez „ks”)… Domyślam się, że w tym przeklętym formatowaniu nie da się komentować? Inna część ciała mi przyszła do głowy… Ależ jestem spaczona. Boże, Boże, jak ja się stoczyłam! Dobra, przejdźmy do komentarza merytorycznego. Nie no, nie ma opcji, że ten komentarz będzie merytoryczny . Przypomniałeś mi radosne szczenięce lata, kiedy z bratem jaraliśmy się Asteriksem i Obeliksem – ależ się robię sentymentalna na starość ^^. Cudownie było przeczytać przygody Galów w konwencji kucykowej. Idealnie dopasowałeś charakter postaci z MLP do ról, które pełnią w opowiadaniu – druidka, Vinylix (uwielbiałam tego gościa za niezłomność – a może po prostu lubił, kiedy go ciasno pętano i kneblowano; cholera, znowu te skojarzenia, tfu, niedobra Madzia, niedobra!). Główni bohaterowie uroczy (mnie też zabolał brak psa… Jakże to – bez Idefiksa?! U Galów był on przecież postacią, która we wszystkich newralgicznych momentach wysuwała się na pierwszy plan! Limity słów są jednak ZUE). Depakina, Kofeina, Etopiryna – padłam xD. Ogólnie bardzo przyjemnie mi się zrobiło po przeczytaniu tego tekstu. Mamy wszystko, czego oczekujemy, chociaż trochę krótko i jakoś mało „po galowemu”. Dałoby się więcej z tego pomysłu wycisnąć, to pewne. Mogę jednak uznać, że ostatnie zdanie stanowi remedium na ten niedosyt . Pozdrawiam, Madeleine -
Ci źli atakują wiosną [Oneshot][Comedy][Random/Borsuk][Slice of Life]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Se skrobnę, a co. W sumie mogłabym słowo w słowo przepisać komentarz Mordecza - opowiadanie jest króciutkie, przyjemne, dobrze się to czytało i człowiek miał okazję, żeby raz i drugi się uśmiechnąć. "Rzucanie na ślepo pojęciami" mnie akurat bardzo przypadło do gustu, bo lubię takie niespodzianki w tekście (ego rośnie, kiedy człowiek uświadamia sobie, że wie, o co chodzi ). Ładny kawałek tekstu. Nie wydaje mi się wyrwany z szerszego kontekstu, przecież widać, że to miała być zwykła scenka rodzajowa. Zgadzam się z Mordeczem, że jak na tag Random mocno stateczne. Ja tego za wadę nie uważam, bo niespecjalnie przepadam za borsuczymi opowieściami. A, no i jak zawsze opowiadanie dopieszczone i schludne. Pozdrawiam, Madeleine PS. Branie za dogmat zdania dowolnej osoby, kimkolwiek by ona nie była, jest ryzykowne, bo Homo Sapiens z natury odznaczają się silną tendencją do robienia głupot . -
Today is a Good Day to Die [PL][Oneshot][Comedy]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Nie zapomnij, żeby na łożu komuś przebaczyć i wyznać miłość! Potem możesz się wytaplać w lawie, chociaż ja na Twoim miejscu bym sobie tego oszczędziła. Nic w przyrodzie nie śmierdzi tak jak rumianek. To opowiadanie jest po prostu piękne Czarny humor w najlepszym możliwym wykonaniu. Nie ma jak naigrywanie się ze śmierci Śmierć i podatki: ostateczne starcie. Co jest gorsze? Śmierć wybawia od podatków. Podatki nie wybawiają od śmierci. Wszystko na ten temat PS. Idę się skremować. -
No dobra, przeczytałam tekst, ubawiłam się setnie, wypada wysmarować stosowny komentarz. Kurczę, od czego by tu zacząć… Dobra, jedziem od początku, czyli, eee… no, tego tam, co jest na końcu, tylko z drugiej strony. A więc (nie zaczyna się zdania od „a więc”): 1. FABUŁA. Ujmując skrótowo – Twilight robi czary i psuje świat. Motyw starszy od najstarszych Górali, a wykorzystany w sposób pierwszorzędny. Zresztą, na co komu oryginalność? Oryginalność nie istnieje, wszystko już zostało opisane, teraz można tylko powielać pomysły i wyciskać z nich, ile się da. Tobie udało się wycisnąć całkiem sporo. 2. PROWADZENIE AKCJI. Mamy wiele wątków. Ooo, dużo tego. Z jednej strony Twilight ze Spike’iem (Spikiem?) i wielkie bum, z drugiej – perypetie pana detektywa z alergią na POTĘŻNĄ MAGIĘ (piszę kapitalikami, bo ta magia jest tak potężna, że na to zasługuje), z trzeciej – Panie Księżniczki, z czwartej Tajemnicze Bractwo (Brat Dymek ). Jeżeli doliczyć do tego dotychczasową objętość utworu, która specjalnie imponująca nie jest… no, gdyby napisać to w mniej rozgarnięty sposób, zapanowałby chaos. Na szczęście tutaj czytelnik nie gubi się w nawale postaci (zresztą, dużo jest kanonicznych), bo każda jest dobrze i wyczerpująco opisana, a sama akcja nie biegnie na łeb na szyję. Chyba jedynym, co mi trochę przeszkadzało, była stosunkowa jednostajność, czyli małe tych wątków wymieszanie – ja bym to bardziej posiekała, żeby napięcie było cały czas na tym samym poziomie. Ale ogólnie nie mam zastrzeżeń i czyta się to niezwykle przyjemnie. (Każde dobre opowiadanie czyta się przyjemnie, ale to szczegół.) 3. STYL. I tutaj dochodzimy do elementu, którym Waść podbiłeś moje serce. Ten styl jest wspaniały. Zazwyczaj autorzy decydują się na to, by był on „przezroczysty”, czyli nie rzucał się w oczy na tyle, by mógł przeszkodzić w czytaniu. Jest to rozwiązanie bezpieczne i sensowne, bo pomaga się skupić na fabule i wydarzeniach. U Ciebie jest inaczej – styl jest nierozerwalnym elementem opowiadania. Mogę pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie on, całość nie byłaby warta uwagi, ginąc wśród tłumu utworów o zbliżonej tematyce i podobnych elementach (bractwa, zakony, zagadka kryminalna, księżniczki i inne postacie kanoniczne, ble-ble-ble). Sposób, w jaki piszesz, odróżnia „Kucyka…” od innych prac. Najwspanialszy jest fakt, że robi to w pozytywny sposób. Mnie osobiście styl podpasował bardzo – inteligentny i mocno ironiczny, tak bym go określiła. Może nie do wszystkich trafi, ale jeśli o mnie chodzi – idealnie wcelowałeś się w moje poczucie humoru. Całość czytałam z bananem na ryju, tfu, twarzy i oczy mi się świeciły jak świni na widok pełnego koryta. Uwielbiam, jak bawisz się stereotypami i wszystkimi wyświechtanymi motywami i lepisz z nich coś zupełnie innego, fantastycznego. A skoro już o tym mowa… 4. BOHATEROWIE. To, co z nimi zrobiłeś, jest po prostu boskie. Wszyscy bohaterowie są karykaturami samych siebie, cały tekst to jedna wielka hiperbola. Z postaci kanonicznych wyciągnąłeś najbardziej charakterystyczne cechy i uczyniłeś je tak pokręconymi, jak to tylko możliwe. Reakcje są cudownie przesadzone, Twilight tak Twilightowata, że szok, księżniczki to odbicia opinii, jakie krążą wokół ich osób w fandomie, do tego dochodzi Rarity i jej kupon zniżkowy do Spa, a nawet Spike, który został popierdółką numer jeden pod znanym wszystkim tytułem: „O, Twilight znowu odbiło, będzie dym, ja się w to nie mieszam, idę spać”. Z postaci niekanonicznych mamy oczywiście detektywa-pedanta, który miejsce co-prawda-nie-zbrodni-a-zaledwie-tajemnicznego-zniknięcia bada obuty w worki na śmieci, boi się „złych istot” z kałuż i nie chce całować Rarity po kopytkach, bo „na pewno nie przestrzega podstawowych zasad higieny”. To chyba moja ulubiona postać. Jest fenomenalny z tymi swoimi natręctwami. (Ale co do lodów z ulicznych budek się akurat zgadzam, sprzedawcy naprawdę robią tam rzeczy, jakie się filozofom nie śniły.) Następnie mamy wszystkich członków tajemniczego zakono-bractwa – fantastycznie przerysowani, prześmiewczy, dupowaci. „Witam cię, przybyszu, w imieniu Bractwa… Jeśli twe serce jest czyste, cień cię nagrodzi… Co tam masz, koleś?” – coś wspaniałego. Kilka cytatów, które idealnie oddają istotę rzeczy: Sam początek, a Madzia już się szczerzy, bo wie, że może spodziewać się oceanu ironii wylewającego się z ekranu. Spike: Luna: (Plus jej reakcja na propozycję odebrania gier. Uosobienie fandomowej Luny.) Detektyw: To jest naprawdę najlepsza postać. Charakterystyczny, wywołujący uśmiech na twarzy i tak cudownie ofermowaty, kiedy nie umie odmówić swojej towarzyszce i blednie na samo wspomnienie śmiercionośnych mikrobów! Zwykle nie trawię aż tak łopatologicznego i wyrazistego humoru, ale tutaj nawet to mnie nie razi. Kwintesencja Twilight: No i na koniec Celestia, która w Twoim wykonaniu jest po prostu urocza. Co do samej Celestii: ostatnia scena trzeciego rozdziału z podnoszeniem Księżyca – (samoobsługa: sam wstaw jakiś przymiotnik wyrażający zachwyt, bo mi się już skończyły). Rozwodzę się tak nad tymi bohaterami, ale według mnie to właśnie oni są najmocniejszym punktem opowiadania i idealnie wpisują się w jego poderpioną konwencję. Cieszę się, że postanowiłeś nie iść w totalny random i dzieło odznacza się fabułą. 5. INNE SMACZKI. Powiem tak – w innej sytuacji pewnie kręciłabym nosem na wielość i często małą subtelność nawiązań do dzieł wszelakich, filmów, fików, reklam i szeroko pojętej popkultury, ale tutaj to naprawdę podkręca specyficzny humor, jakim opowiadanie się odznacza. 6. STRONA TECHNICZNA, czyli rzecz, na którą mało kto zwraca uwagę, a ważna jest, no ważna, przyznaj ktoś, że tak. Pierwsza rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy zaraz po otwarciu dokumentu: duże wcięcia akapitowe! Jak wspaniale! Miewam problemy z odnalezieniem się w zbyt zbitym tekście po chwilowym odwróceniu wzroku, więc już na wstępie uznałam to za plus. Tekst wygląda schludnie i aż miło się na to patrzy. Widać, że dopieszczenie „Kucyka…” kosztowało Cię sporo wysiłku, a to się chwali. Błędy są, i owszem – na pierwszy rzut oka ich nie widać, bo skryte są pod płaszczykiem ładnie wyglądającego, wygładzonego dokumentu. Nie są to jakieś straszne monstra, chodzi raczej o interpunkcję. No, z przecinkami masz kłopot. Sporo brakowało, dużo było nadprogramowych. W trzecim rozdziale też – pozaznaczałabym Ci więcej, ale na laptopie robi się to wybitnie niewygodnie (touchpad to zło). Co zabawne, zauważyłam, że czasami formy trudniejsze, takie jak zdania wielokrotnie złożone czy też skomplikowane konstrukcje nie sprawiają Ci problemu, natomiast zapominasz o interpunkcji w miejscach prostych, jak np. przed „jeżeli”. Najśmieszniejsze jest to, że w przypadku niektórych błędów dostrzegłam zaskakującą konsekwencję – to akurat dobrze, bo to znaczy, że nie sadzisz byków chaotycznie, a masz jakieś wyobrażenie na temat tego, jak tekst ma wyglądać. Że akurat niepoprawne – nieważne, nauczysz się w drugą stronę i będzie okej. 7. WRAŻENIA OGÓLNE. Świetny, prześmiewczy tekst wykorzystujący motywy, które w każdej innej formie byłyby banalne i nudne. Genialny styl ociekający ironią i trafnymi spostrzeżeniami. Postaci, których teatralna kreacja powala na kolana. Ładne prowadzenie akcji. Cóż mogę powiedzieć? Poprawiłeś mi humor, który dziś zbyt dobry nie był. Czekam na więcej. Pozdrawiam ciepło, Madeleine PS. Ta Twilight to w końcu księżniczka ze skrzydłami czy jednorożec?
-
Szanowni Forumowicze, chciałabym ogłosić, że podjęłam decyzję o odejściu ze składu sędziowskiego. Ze swojej strony mogę jedynie serdecznie przeprosić za zamieszanie i zapewnić, że moje miejsce zajmie osoba kompetentna, rzetelna, uznana, szlachetna, dobra, tu-wstaw-inny-przymiotnik-wyrażający-zachwyt-nad-człowieczymi-przymiotami. Pozdrawiam serdecznie, Madeleine PS. Dostanę burę za pogrubienie całego posta? Pierdutnij go na zielono, wtedy bura będzie na bank ;v A tak w ogóle, to nie bałbym się bury za post, tylko za samo odejście... ~Draques tu był. Wspomnijcie mnie jak dostanę łopatą. O, bester, żebyś Ty widział, co tam się działo! Masakra! Makabra! Noże latały, krzesła, talerze! Ktoś wyciągnął marynowanego śledzia! Cahan powiedziała, żebyśmy się uspokoili, ale w końcu trafił ją odłamek granatu i padła, i tak leżała i leżała, dopóki nie zrobiło się późno i nie okrył ją cień nocy. A myśmy się dalej naparzali. W końcu Dolar stwierdził, że ma dosyć i uciekł na statek, żeby śpiewać albatrosom i polować na Przedwiecznego Ojca Mórz (czy jakoś tak), a Irwin w skupieniu i smutku udał się na jakąś górę, chyba po to, by się z niej rzucić. Już myśleliśmy, że kryzys został zażegnany, ale wtedy przyjechali Kozacy z Luną śpiącą na koniu (dziwne, nie?) i (co jeszcze dziwniejsze) - ze słoikiem po ogórkach zaplątanym w grzywę. Na szczęście szybko odjechali, bo Luna niemrawo się czuła, struła się czymś czy ki diabeł... W każdym razie na placu boju zostałam tylko ja i Kredke, ale on to wiadomo - non stop prowadzi wieczne wojny.
-
Ooooo... o? Ale... jak? Języku polski, tak bardzo cię kocham, ale czasem w ogóle nie rozumiem... Solaris, podrzucisz mi źródło, co bym się podszkoliła? Nie chce mi się szukać.
-
O, to-to-to! O taką formę właśnie mi chodziło. Nieszczęsne "tudzież" wzięło się stąd, że po prostu ubóstwiam to słowo. Przez wiele lat dałabym sobie rękę uciąć, że ten wyraz oznacza "lub" (i bym teraz, k..., nie miał ręki), a kiedy wreszcie mnie uświadomiono, postanowiłam, że będę go używać mimo wszystko. A co. I nikogo nie trzeba gonić. "Tudzież" jest powszechnie używane w znaczeniu "lub" i sądzę, że w przyszłości zostanie uznane za poprawne w tym kontekście. http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=1440 Zapamiętałam tę pisownię po tym, jak kiedyś pokłóciłam się z polonistką, którą zapytałam, dlaczego nie ma "najmniejszej linii oporu", a ona jak w amoku zaczęła się upierać, że nie istnieje coś takiego, jak "najmniejsza linia". Zresztą, w tym przypadku tak samo, jak wyżej - błędny zwrot jest używany b. często i myślę, że wkrótce zostanie zaakceptowany przez słowniki. Smutne, jak wiele w tym prawdy. Mimo wszystko pozostaję optymistką i uznaję, że istnieją ludzie, którzy tej ponurej regule się oparli / opierają / oprą. Oj, już bez przesady - nikt nie ponosi odpowiedzialności za błędy innych ludzi, a ogólny trend, by dorzucić swoje trzy grosze do dyskusji nad słabym opowiadaniem, jest może irytujący (bo opowiadanie, które na komentarz zasługuje, nie otrzyma nawet ułamka tego, co beznadziejny tekst A czy B), ale czy naganny? Jak chcą, niech komentują, nikomu nic do tego. Powiedziałabym raczej, że powinien "wierzyć w sposób rozsądny", ale tego też trzeba się nauczyć, a nie zrobisz tego, egzystując poza środowiskiem. Jak ktoś jest niepewny swojego zdania, zawsze najpierw przeczyta komentarze, by sobie to zdanie wyrobić. (A ja wciąż jestem zdania, że wzorowanie swojej opinii na cudzej nie jest niczym złym, tra la la). Określenia pejoratywnego można użyć również w pozytywnym znaczeniu i ja to właśnie zrobiłam. Pozdrawiam! Przyjemnie się z Tobą dyskutuje ^^ Madeleine PS. W żadnym. Zastąp wszędzie "tudzież" słowem "oraz" i się przekonasz.
-
Dlaczego nie? Często nie są, ale czasem są. Rygor nie zawsze jest czymś złym. Jednych zatyka, innych motywuje. Co z ogromem osób, którzy TRUDNIĄ SIĘ zawodowo pisarstwem, malarstwem, jakąkolwiek inną dziedziną sztuki? Oni muszą coś stworzyć, bo deadline. Bo nie będą mieli co włożyć do ust. Czy to automatycznie oznacza, że przestają czerpać z tego przyjemność? Szukam fragmentu komentarza lub tekstu, w którym napisałam, że "trucie autorowi nie jest wskazane". Przecież właśnie owo "wypominanie" umieściłam na tej magicznej sposobów liście - to oznacza, że jestem jak najbardziej za tym, by ktoś autorowi biadolił, bo to go często motywuje do pracy. I wcale nie napisałam o "konieczności" egzystowania komentarzy (bo ich zostawianie po sobie jest czynnością dobrowolną), tylko o tym, że bez nich trudniej się pisze. Mam wrażenie, że nadinterpretujesz moje słowa. Pewnie, że nie. W sumie zwykle jest tak, że słabsze opowiadania mają ich znacznie, znacznie więcej, co jest... smutne. Wówczas autor pomyśli prawdopodobnie, że jego dzieło jest nic nie warte. A takie gdybanie donikąd nie prowadzi. Każdy może sobie gdybać: A może jednak przeczytali, tylko nie komentują? A może by mi pogratulowali, ale tego nie zrobili, bo coś tam? A może jednak nie? Obie są dobre. Ot i wsio. W sumie jak by się nad tym głębiej zastanowić, to odbiorcy naprawdę świadczą o wartości tekstu (skrót myślowy). Bo popatrz: jest sobie tekst. Opowiadanie, albo nie - książka. Powieść przygodowa. Powieść jakaś tam jest - nieważne, jaka. I teraz przychodzi 200 osób i piszą, że książka jest beznadziejna. A teraz inna sytuacja: jest sobie ta sama książka. Przychodzi 200 osób i po kolei piszą, że książka jest fenomenalna, hit, cudo, po prostu najlepszy seler. A teraz jesteś Ty. Idziesz drogą i widzisz - książka. Patrzysz, o - 200 komentarzy! Czytasz pierwszą dwusetkę, a potem bierzesz się za powieść. Czy podczas lektury nie będziesz podświadomie odnosił się do tego, co przeczytałeś? Czy nie będziesz zwracał uwagi na wszelkie niedoskonałości? Czy nie przemknie Ci przez głowę, że "tylu ludzi nie może się mylić"? Sytuacja nr dwa wygląda identycznie, tylko w drugą stronę. Każdy z nas uważa siebie za obiektywnego, ale nie da się być w pełni obiektywnym. Nie jesteśmy robotami. Otoczenie tekstu po części nakierowuje nas na sposób patrzenia na niego. Rozwinięcie skrótu myślowego: odbiorca nie jest w stanie zmienić samego tekstu, czyli nie ma mocy zmienić jego wartości. ALE: może zostawić po sobie opinię, która wpłynie na przyszłych czytelników w pewien sposób. Kolejni odbiorcy, patrząc na dzieło przez pryzmat komentarzy, mogą uznać jego wartość za mniejszą lub większą. To znaczy, że komentujący wpływa na WARTOŚĆ TEKSTU W OCZACH INNYCH LUDZI. Teraz wypadałoby się zastanowić, czy istnieje coś takiego, jak obiektywna wartość, skoro ludzie sami z siebie obiektywni być nie mogą. Bardzo ciekawe zagadnienie i można by na jego temat debatować godzinami. Linia najmniejszego oporu. Ale jeśli dla tego twórcy to faktycznie jest sukces, to dlaczego mu tę dumę zabierać? Niech się cieszy - mnie to nie przeszkadza. Niech myśli, że jest dobry - jeśli do tej pory nikt mu nie uświadomił, że jest inaczej, w końcu ktoś to zrobi i albo weźmie to do siebie, albo nie. Zresztą, w świetle tego, co napisałam wcześniej, ciężko jest mówić jednoznacznie o wartościach (sam podałeś przykład "Księgi Śmiechu", która została przez różnych ludzi odebrana w różny sposób). Nie wszyscy publikują ze szlachetnych pobudek, ale to nie znaczy, że trzeba ich zaraz powystrzelać. Przyjdzie albo i nie przyjdzie. Sam piszesz, że na forum mało jest przypadków, by opowiadanie pozostawało bez komentarza, stąd wniosek, że dzieła "niedobre" również znajdują odbiorców. Można pisać dużo i żarliwie i wcale się nie doskonalić. A odbiorca pomaga w budowaniu poczucia własnej wartości. Czy nie jest tak, że początkujący będzie brał każdą uwagę krytyczną do siebie, a taki, co ma już za sobą setki opinii, wyłuska z nich te, które naprawdę pomogą mu się rozwinąć? Aaaaa, o to chodziło! Dobra, już łapię. Ten fragment pisałam przede wszystkim z inną intencją - nie miałam na myśli pisania na banalny temat, tylko pisania bez planu i pomyślunku, czyli: nie wiem, co chcę napisać, więc stworzę historię na podstawie prostych skojarzeń. Twilight kojarzy się z magią, więc niech coś tam czaruje. No dobra, już wyczarowała, co robi dalej? Hmm, wyprawa? Może być. Ale co na takiej wyprawie? Pościg? Aha, no dobra, są na Wielkiej Smoczej Górze Wysp Kurzych, i co? Jeden z nich zostanie zepchnięty ze zbocza? Okej. W ten sposób można miesiącami. A trzydzieści rozdziałów później złapać się na tym, że strącenie bohatera ze skały w rozdziale siódmym nie było jednak dobrym pomysłem, bo teraz by się przydał, żeby wybebeszyć armię wrogów. Jestem podobnego zdania. Obie są dobre. Docere, delectare, movere? ^^ W artykule użyłam "tudzież" w znaczenie "i". Ktoś musiał przypadkiem wstawić tam przecinek. Pozdrawiam! Madeleine
-
Wszyscy do Ciebie piją o to urwane zakończenie, bo tag One-Shot oznacza, że opowiadanie to pojedyncza zamknięta całość . Przy opowiadaniach wielorozdziałowych czy też wielofragmentowych się go nie stosuje. Pozdrawiam i czekam na resztę.
-
Mogę się jedynie kajać przed znawczynią tematu Dzięki za wytłumaczenie, na przyszłość będę wiedziała. Aczkolwiek co do jednego się zgadzamy: NIE WOLNO TRZYMAĆ RYBEK W KULI! I niech wszyscy ich posiadacze wezmą to sobie do serca! A Ty masz rybki w ogóle? Osobiście zawsze podziwiałam ludzi, którzy poświęcają masę czasu, energii i wydają kupę pieniędzy, żeby żyło się dobrze zwierzakom, których nawet nie można przytulić. Taki podziw łamane przez kompletny brak zrozumienia Z jednej strony się zgadzam, ale z drugiej - gdyby zawsze było tak, jak mówisz - nie istnieliby ludzie spełnieni zawodowo, bo przecież "nie można czerpać przyjemności z tego, co czyni się pod rygorem". Poza tym jestem zdania, że coś takiego jak wena sensu stricto nie istnieje - pracując nad dziełem systematycznie, można "wyrobić sobie" odruch "przełączania się" na pisanie. Zresztą, czy artykułowe "codziennie" musi oznaczać "codziennie"? Może być co tydzień albo raz w miesiącu. Wsio rawno. Zależy od autora. Wyższością komentarza o zerowej wartości merytorycznej nad brakiem komentarza jest to, że ten pierwszy istnieje. Rozumiem Twój argument - z takich opinii autor nie wyciągnie nauk na temat swojej twórczości. Wyciągnie za to coś innego - przeświadczenie, że ktoś, ktokolwiek, przeczytał, a nawet jeśli nie przeczytał, to chociaż zerknął czy przebiegł wzrokiem. Ponadto nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy - chociaż jakość jest najważniejsza, to czynnikiem, który dobrze przyciąga kolejnych czytelników, jest ilość komentarzy pod tekstem. Wielu jest takich, którzy nie lubią komentować jako pierwsi. Po prostu, tak mają. Kilka opinii innych, nawet takich o zerowym poziomie merytorycznym, może ich do tego zachęcić. (A mówiąc już o argumencie najbanalniejszym z banalnych - jeżeli mówimy o samym forum: każdy komentarz odkopuje temat, sprawiając, że jest bardziej widoczny. Istnieje więc większe prawdopodobieństwo, że ktoś się odezwie, bo jak czegoś nie widać, nikt się tym nie interesuje. Wiadomo: co z oczu, to z serca.) Możesz tak sobie powtarzać, możesz powtarzać to każdemu, kogo spotkasz - ale co twórca jest wart bez odbiorcy? Jakikolwiek twórca? Na co komu most, skoro nikt za jego pomocą nie dostanie się na drugi brzeg? Droga, skoro nikt nie będzie po niej jeździł? Budynek, w którym nikt nie zamieszka? A wracając do samej twórczości artystycznej - skąd taki pisarz / grafik / twórca animacji ma wiedzieć, czy to, co robi, jest merytoryczne, dobre, złe, fantastyczne, beznadziejne, słabe, smutne, wesołe, warte oklasków, warte obrzucania jajami, skoro nie ma odzewu? Jeśli ktoś publikuje tekst na ogólnodostępnym forum, zawsze robi to po to, by ktoś to przeczytał. W przeciwnym razie rozsądniejszym rozwiązaniem byłoby raczej założenie pamiętnika, nie sądzisz? Wybacz, ale nie zrozumiałam tego zarzutu. Chodzi Ci o fragment, że "czasem lepiej napisać dwuzdaniowy komentarz pod każdym rozdziałem niż z recenzją czekać do końca", czy jakoś tak? Przecież ja nigdzie nie napisałam, że ludzie mają OBOWIĄZEK komentować. Napisałam tylko, że autorowi pisze się lepiej, łatwiej i przyjemniej, kiedy jego teksty nie trafiają w próżnię. Jeśli jako komentujący nie masz nic do powiedzenia, to nic nie mów - kto Ci każe? Ale jeśli masz, to mógłbyś zostawić komentarz - znak dla autora, że to, co stworzył, było warte reakcji. To jest już chyba stała praktyka, że ludzie czytają, ale nie komentują, bo "nie potrafią", "boją się", "nie chce im się". Czy jest w tym coś złego? Absolutnie nie. Nie chcą, nie robią, już. W ten sposób jednak autor może szybko się zniechęcić. To zdanie było ironiczne (tak samo jak któreś tam w zakończeniu). Nie zgadzam się z tym. Każdy pisze na swój sposób - to, że Ty zaczynasz, jak Bóg przykazał, od początku, nie znaczy, że wszyscy tak robią. Osobiście znam osobę, która twierdzi, że jeśli ominie kłopotliwy fragment i będzie pisać dalej, to posypie jej się fabuła, ale znam też takie, które piszą fragmenty w dowolnej kolejności i potem je ładnie łączą. Zresztą, co jest złego w wymyśleniu świetnego zakończeniu i "podpięciu" do niego historii i wszystkich pozostałych elementów? Przecież to jest dokładnie taki sam proces, jak w pisaniu "od początku", tylko że na odwrót - zwykle jest pomysł na jakąś historię, może bohaterów, którzy coś tam robią i potem wymyślamy ich dalsze losy aż do zakończenia, a w drugim przypadku zakończenie już mamy i dobieramy postaci i okoliczności. Chyba nikt rozsądny nie będzie na siłę pchał akcji do przodu tylko po to, by jak najszybciej ukazać światu piękno zakończenia... Ja napisałam tylko, że posiadanie uformowanego zakończenia jest motywacją do dokończenia całości dzieła. Mam taką nadzieję . Pozdrawiam! Madeleine
-
Pierwsza myśl po przeczytaniu opowiadania: „Chyba źle przeczytałam tagi, bo zdaje mi się, że dojrzałam wśród nich one-shot”. Zerknęłam więc na nie ponownie i z jednej strony się ucieszyłam, że jednak umiem czytać, a z drugiej pozostało pewne niezrozumienie sytuacji. Naprawdę chciałeś przerwać w takim momencie czy po prostu Twoim zamiarem było napisanie krótkiej scenki rodzajowej i nie miałeś pomysłu na zakończenie? W każdym razie: z tego, co widzę, Alberich wypisał już błędy techniczne. Ich było, niestety, sporo i miałam niemiłe wrażenie, że im bardziej zagłębiam się w tekst, tym jest ich więcej. Na pierwszych stronach fik wygląda schludniej. Brakło trochę przecinków i te kropki po wypowiedziach bohaterów w dialogach… Oduczaj się tego, póki czas, bo w krótkim tekście to naprawdę rzuca się w oczy. Co do fabuły: bardzo ładny Slice of Life. W sumie nic specjalnego się nie dzieje – bohatera z dnia na dzień rzuca dziewczyna i biedak nie może sobie z tym poradzić. Dobrze oddałeś uczucia – chlanie w barze i ogólne „zapuszczenie” podobały mi się niezmiernie. I nie, nie wydawały mi się przesadzone, bo akurat znam osobę, która potrafi reagować BAAARDZO emocjonalnie (do tej pory suszę po niej rękawy swetrów). Wszystkie postacie wydają mi się wiarygodne – główny bohater, który jest „typowym samcem i przy okazji studentem” (burdel w pokoju, kurz na pół metra i konsola – jakież to swojskie! Jakież prawdziwe!), przyjaciele, którzy się o niego martwią. Fajnie, fajnie. Dziewczyna głównego bohatera też wyszła całkiem sympatycznie (tekst „Zasługujesz na kogoś lepszego” – mimo że to największy z banałów – genialnie pasuje do sytuacji). Co prawda od razu domyśliłam się, co może być na rzeczy… Szkoda, że nie rozwinąłeś jakoś tej sytuacji. Moglibyśmy poznać bardziej ją i jej motywy Ogólnie przyjemnie się to czytało (i wcale się nie cierpiało!). Nic nie zgrzytnęło na tyle, by ową czynność przerwać i wznieść oczy ku niebu (sufitowi) z wymalowanym na twarzy niemym pytaniem: „dlaczeeego?”. Slice of Life’ów jest w fandomie dość mało, a już takich właśnie zwykłych rodzajowych scenek – jak na lekarstwo, więc każdą sztukę trzeba pielęgnować jak rzadki kwiat . A, no i jak na debiut, to gratuluję. Mógłbyś napisać ciąg dalszy, bo historia wydaje się urwana. Pozdrawiam, Madeleine
-
[Konkurs] Konkurs Literacki - edycja specjalna "Wiosna, ach to ty..."
temat napisał nowy post w Archiwum fanfików
„Ten” styl jest jak najbardziej zamierzony czy konkretniej – wymuszony barbarzyńsko niskim limitem słów. Opowiadanie bidne, bo poprawiane tylko jeden raz… Ależ to do mnie niepodobne. Opis: Student najbardziej kreatywny jest podczas sesji, a najbardziej zdesperowany – gdy ma problem z zaliczeniem przedmiotu. Kiedy taka sytuacja przytrafia się Willowowi, ten nie cofnie się przed niczym, by mimo wszystko móc przystąpić do egzaminu. Liczba słów: 3000 (tak, mam wbudowany miernik). Jak mnie Word okłamał choćby o jedno słowo, to go ukatrupię. Zaliczenie [slice of Life] [Normal] [Comedy] PS. Koszmar - świetne opowiadanie. -
Pszczoły [Epic][OSKAR][Oneshot][Mature][Controversy][Dark][Post-apocalyptic]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
To będą kolejne MMF? To super! Naprawdę zaczęłam się obawiać, że po ostatniej sytuacji skutecznie zamordowałam tę inicjatywę... -
Pszczoły [Epic][OSKAR][Oneshot][Mature][Controversy][Dark][Post-apocalyptic]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Jak to się stało, że praca powstała na zasadzie "O, MMF, wyślę coś", zdobyła tag Epic - nie wiem, ale bardzo wszystkim dziękuję. Szczególnie krytykom, którzy włożyli wiele wysiłku w wytknięcie mi błędów, których jako autorka w życiu nie podejrzewałabym o istnienie (to prawda, że twórca, patrząc na swoje dzieło, jest ślepy jak kret). Najbardziej wyczerpująca i prawdziwa charakterystyka szeroko pojętej działalności artystycznej, jaką miałam okazję przeczytać. Dziękuję jeszcze raz! Madeleine PS. Genialny wiersz. -
Pszczoły [Epic][OSKAR][Oneshot][Mature][Controversy][Dark][Post-apocalyptic]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Oznaczyłam "Pszczoły" tagiem Controversy, zanim zaczęły być kontrowersyjne. (Zamiast tego napisu miała być taka wyczepista grafika z pszczołą i w ogóle, ale moje zdolności graficzne są niestety znacznie mniejsze niż grafomańskie.) A żeby nie było niedomówień, na wypadek, gdyby jakiś młodzian o sercu niewinnym a gołębim przez przypadek tu wstąpił i by w błąd go Twój post nie wprowadził - tag nie został przez nikogo "dodany", on był od samego początku i wpisałam go ja. Powiem więcej - przy pszczółkach nikt poza mną nie grzebał. Oprócz mnie żodyn nie ma prawa nosić miana Paulo Coelho. ŻODYN. A z Masłowskiej zerknęłam na "Pawia królowej", ale nie przebrnęłam. Dzięki za przeczytanie i komentarz, pozdrawiam! Madeleine -
Brawo. Naprawdę - brawo, brawo, brawo. Żeby przyznać się do błędu i umieć przeprosić - trzeba mieć jaja. Właśnie zdobyłeś mój ogromny szacunek. W gruncie rzeczy cieszę się, że cała ta burza się odbyła. Padło kilka nieprzyjemnych słów (z mojej strony też, przyznaję się i przepraszam), ale uważam, że wszystko dobrze się skończyło i było warto. Pozdrawiam ciepło, Madeleine
- 56 odpowiedzi
-
- Feather Lock
- Romance
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
Wow, ale genialny temat! Sama bym walnęła taki, ale nie wiem, jakich argumentów musiałabym użyć, by to podciągnąć pod mój kierunek . Jedno pytanie brzmiało mniej więcej: Czy uważasz, że tworzenie albo oglądanie treści MLP +18 wpływa na twoje życie. W odpowiedziach coś w stylu: Tak, bardzo; tak, trochę; nie, wcale; nie wiem. Jeżeli ktoś zaznaczył przy którymś z wcześniejszych pytań, że w ogóle nie ogląda kucykowej pornografii, to co miał zaznaczyć w tym pytaniu? Odpowiedź "nie, wcale" sugeruje, że jednak ogląda takie treści, ale one po nim, mówiąc kolokwialnie, spływają. Kurde, właśnie doczytałam, że ankieta jest skierowana do osób, które oglądają i tworzą takie treści... Wybacz. Ale w takim razie po co podpunkt, że ktoś wcale tego nie ogląda?
-
Przykro mi trochę, że uznałeś mój komentarz za "rzekę hejtu". Nie, nie, nie. To nie jest traktowanie Ciebie, tylko Twojego tekstu. A teraz wracając do początku: 1. Oczywiście, że autor ma prawo nie zgodzić się z krytykiem. Gdybym była innego zdania, w komentarzu zawarłabym formułkę: "Siedź cicho i słuchaj, bo każdy komentujący to nieomylny bóg i trzeba mu bić pokłony". Nie spodobał mi się jedynie sposób, w jaki odpowiedziałeś na komentarz. Sugerowanie czytającemu, że "nie zrozumiał, o czym tekst jest" po tym, jak wyraził negatywną opinię podpartą argumentami, daje wrażenie zarozumialstwa. 2. Nie chodzi o to, co zostało napisane, ale o to, w jaki sposób. Ogrom kryminałów opiera się na podobnym schemacie: zabójstwo-śledztwo-na końcu wielkie "ach". Od sposobu wykonania zależy, czy tekst kogoś zainteresuje i czy zostanie uznany za "dobry" bądź "zły". W przypadku Twojego tekstu mocno widać podążanie schematem, na którym opierają się w większości romanse: bohater jest w dołku, bo nikt go nie kocha, odnajduje miłość swego życia, jest szczęście, a potem, by nie było tak cukierkowo, jest nieszczęście i albo mamy słodki happy end, albo gorzki kres. 3. Dużo treści w małej objętości zawiera instrukcja obsługi pralki, a jakoś nikt tego literaturą nie nazywa. 4. To nie był dosłowny przykład z tekstu, tylko wrażenie, jakie po jego przeczytaniu odebrałam. Myślałam, że nie będę musiała tego zaznaczać... Nieważne. Oczywiście w tym miejscu mogłabym napisać, że Twój styl pisania nie pozwala na odebranie relacji bohaterów w sposób inny, niż ten, który opisałam wyżej, ale Ty byś zaraz wysunął argument, że "dłużyzny nudzą" i że "nie będziesz rozwodził się nad każdym kwiatkiem". W tej kwestii raczej nie dojdziemy do porozumienia - mogę jedynie stwierdzić, że z reguły powieści są chętniej czytane niż zbiory opowiadań, co chyba wskazuje na to, że czytelnicy wolą jednak, gdy "dłużyzny" pozwalają im zaprzyjaźnić się z bohaterami i poznać dobrze ich historię. 5. Dokładna charakterystyka jednego z głównych bohaterów nie jest potrzebna? To niby skąd my, jako czytelnicy, mamy wiedzieć, za co Feather go tak kocha? Za to, że mają niby podobne charaktery, co opisałeś w bodajże dwóch akapitach? Że jest zabawny? Rodzinny? Jeszcze jakiś inny? Jeżeli coś takiego nie jest dla Ciebie konieczne, to ja już nie wiem, co jest... 6. Kiedy właśnie mi się ta fabuła podoba. Uważam pomysł za dobry, choć nie innowacyjny, a uczynienie głównymi postaciami pary gejów jest super. Zresztą, napisałam to w pierwszym komentarzu. Nie sądziłam, że poczujesz się urażony uszczypliwościami dotyczącymi inspirowania się "Trudnymi sprawami" czy inną gadziną... Ale dobrze, jeżeli tak było - przepraszam. Szkoda tylko, że czytając Twoją odpowiedź, w głowie pęczniała mi niepokojąca myśl: "Czy wszystko, co nie jest hymnem pochwalnym, musi być od razu nazywane hejtem"? 7. Ależ w porządku. Tobie się podoba, więc miałeś prawo umieścić to w opowiadaniu. Mnie się nie podoba, więc miałam prawo wyrazić na ten temat taką a nie inną opinię. Na tym generalnie polega publikowanie czegokolwiek w publicznym miejscu. Skoro Ty mi zarzucasz, że chcę Cię zmusić do składania pokłonów każdemu krytykowi, to równie dobrze ja mogę zarzucić Tobie, że każdą nieprzychylną opinię nazywasz hejtem. 8. Ja też oglądam kompilacje faili i wiesz co? Często ląduję na podłodze, wijąc się ze śmiechu. Ale gdybym stała obok człowieka, który tonie, prawdopodobnie wpadłabym w cholerną panikę i na pewno nie byłoby mi do śmiechu. 9. Ale przecież każda opinia jest personalna! Jak miałam napisać ten komentarz tak, żeby nie był moją własną opinią? Zresztą, wmawianie mi, że wylałam na Ciebie wiadro pomyj jest bezzasadne i niesprawiedliwe, bo nigdzie nie napisałam, że "opowiadanie jest beznadziejne", "pomysł do luftu", "nienawidzę Cię", "jesteś błaznem", "co za [tu wstaw jakikolwiek obelżywy wyraz]". Nie zauważyłeś, że praktycznie wszystkie moje zastrzeżenia odnoszą się do wykonania? Nie jestem zwolenniczką krytykowania pomysłu samego w sobie, bo uważam, że nawet z najbardziej oczywistego da się wycisnąć świetną historię, jeżeli zrobi się to odpowiednio. 10. A niech sobie będzie nawet postacią Twojego wujka matki kuzyna babci ze strony teściowej. Chodziło mi o to, że ten akapit sprawia wrażenie "doklejonego po fakcie", jakbyś sobie po czasie przypomniał, że musisz w tym miejscu coś wyjaśnić. A nawet, jakby go nie było, nie sądzę, by ktoś się przyczepił (tak, to słowo wyjątkowo często pojawia się w Twoim komentarzu w odniesieniu do mnie, to teraz ja go użyję), bo przecież latanie z miasta do miasta na długich dystansach musi być męczące, a takich kucyków ziemskich nikt by nie podejrzewał o podróżowanie setek kilometrów na piechotę. Na koniec mogę jedynie przesłać pozdrowienia i życzyć szczęścia, zdrowia, weny, czy czego tam jeszcze pragniesz i ewentualnie ponownie stwierdzić, że mi przykro za nazwanie mnie hejterem. Madeleine
- 56 odpowiedzi
-
- 5
-
- Feather Lock
- Romance
-
(i 1 więcej)
Tagi: