Skocz do zawartości

Sun

Brony
  • Zawartość

    1553
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    48

Wszystko napisane przez Sun

  1. Odchodząc od tematu wydawania książek (co w rzeczy samej najprostsze nie jest), chciałbym podzielić się absurdalną myślą, która naszła mnie przy okazji nowego konkursu Dolara. Otóż: Czy można zrobić Crosover kucyków i My Little Pony? Tak, nie przesłyszeliście się. Otóż biorąc pod uwagę, jak bardzo, wiele fanfików odbiega od serialowej rzeczywistości, zastanawiam się czy można by zetknąć oryginalny, kreskówkowy świat i świat kreowany często w naszych głowach. Wiem, ze moje wyjaśnienia są marne, ale mam nadzieję, że coś z tego rozumiecie.
  2. Konkurs z Crosoverami . Interesujące. Na całe szczęście mam plan Tak gwoli ścisłości mam nawet trzy plany... Jest z nimi tylko jeden problem. Są jak na razie zbyt obszerne. Muszę wybrać jeden i go wykonać. Zatem Dolar już może przygotowywać stos, bo mam zamiar znów spróbować (bez karty atutowej w postaci TCB). Mam nadzieje, że te krótkie przerywniki nie stanowiły problemu.
  3. Jako, że tłumaczenie idzie mi w miarę sprawnie (chyba), to moje pytanie brzmi: Czy chcecie pierwszy rozdział Winter bells by zmieszać go z błotem, czy wolicie czekać na całość. Bo opowiadanie jest oryginalnie podzielone na 12 rozdziałów. Obecny stan tłumaczenia całego opowiadania to w przybliżeniu 20%, a stan korekty z mojej strony 10%.
  4. Dobra, biorąc pod uwagę kto startuje, raczej nie liczę na wysokie miejsce, ale co mi tam. Najwyżej będę ostatni i oberwę po łbie tą paczka żelków. Zatem, nie przedłużając, krótka scena o tym jak Luna spędza sylwka: Sylwester z księżycem [Normal] Jak będę miał jeszcze jeden pomysł, to może coś drugiego napiszę.
  5. Chodziło mi tu o inną kwestię. Mianowicie o sam nieszczęsny odłamek. Mianowicie porcelana jest bardzo lekka, a do tego, drogie filiżanki robi się z cienkiej porcelany. Zatem masa stłuczonego fragmentu jest znikoma i nadanie mu energii potrzebnej do wbicia się w zbroję wymagałoby sporej prędkości. A i to nie gwarantowałoby sukcesu, gdyż fragment bez wątpienia poruszał się ruchem obrotowym, a w chwili uderzenia mógłby skruszeć, lub się ześlizgnąć. Kolejna kwestia, czyli uderzenie kiopytem we wbity (cudem chyba) fragment też pozbawiona jest fizyki. Gdyż tak gwałtowne przyłożenie siły, do tego przyłożenie jej NIE w osi prostopadłej do powierzchni i równoległej z kierunkiem wbicia spowodowałoby zniszczenie odłamka zamiast jego wbicie. Celowanie w oczy byłoby niezgodne z przerabianą sceną, ale w przerabianej scenie, zabity ma na piersi podkoszulek, a nie zbroję, która ma chronić przed atakami. Tu już raczej wina autora, który dał gryfowi zbroję (pewnie do tego jakąś twardą, jak mieli ci w Ridicku), zamiast kazać gryfowi chwalić się nagim torsem i kaloryferem. Niemniej, nie jest to największy grzech przeciw fizyce i paru innym naukom. Ciekawe. Może i ma to sens, choć mi się osobiście wizualnie niezbyt podoba (wiem, nie mam gustu). Moim skromnym i niefachowym zdaniem, powinno się zachować konsekwencję, czyli albo dajemy odstęp dla każdego akapitu, albo ściana tekstu jak w książce. Przy czym w internecie zgodzę się, że brak odstępów męczy na dłuższą metę (z kolei w książkach, jest to niepotrzebna strata papieru). No ale nie ma co robić offtopu z jednego narzekania. Fanfik dobry do przeczytania przy herbacie (zielona z trawą cytrynową), ale starcza na krócej niż kubek.
  6. Powiem szczerze, że fabuła była absolutnie przewidywalna, już po samym tytule. Nie tylko w ogólnych zarysach, ale też w działaniach i słowach Celestii. Ktoś może się zdziwić jakim cudem, coś takiego niby niecodziennego, było dla mnie aż tak oczywiste. Otóż po lekturze dochodzę do wniosku, że autor silnie inspirował się jednym filmem, opierając swój fanfik na przeróbce konkretnej sceny: oraz dodaniu kilku drobiazgów z innych momentów. Dlatego w kwestii fabuły powiem, że czytało się fajnie, aczkolwiek wiadomo czego mi nie urwało. Przyczepiłbym się jeszcze do zachowania tego nieszczęsnego kawałka porcelany, który, rzucony, bez trudu wbija sie w zbroje chroniącą przed zamaszystymi ciosami ponad kilogramowych mieczy i po trafieniu kopytem, wbija się głęboko zamiast skruszeć. Nie mówiąc o tym, że Celestia mogła celować w oczy. No ale przyzwyczaiłem się, że fizyka w fanfikach często robi sobie wolne po pierwszej stronie. Przejdźmy jednak do tłumaczenia (Tak, przeczytałem też oryginał żeby mieć podkład). Tłumaczenie jest solidne (choć w wielu miejscach zrobiłbym to inaczej) i zdecydowanie dodaje wartości temu całkiem dobremu tekstowi. Sam dokument ma tylko jedną wadę jak dla mnie, mianowicie odstępy między akapitami w pewnym momencie się zmniejszają (i to zauważalnie). Podsumowując, tekst nie zachwyca, ale przynajmniej jest porządnie przetłumaczony.
  7. Jeden z najlepszych momentów w gangu olsena, kiedy przebijają się przez ściany w rytm muzyki klasycznej. 

     

    Przy okazji widać czym się różni wersja Duńska (oryginał), od norweskiej podróbki. 

  8. Ja tam bym do weny dorzucił wielki kubas herbaty (gatunek bez znaczenia, byle była dobra) i jakieś ciasto. Moze być jeszcze jakaś muzyka i oczywiście miejsce pracy musi być wygodne. Miejsce pracy, to kolejna ciekawa kwestia. Dobór sprzętu (PC, laptop, telefon, kartka papieru), miejcie (biurko, kanapa, dywan, piwnica), nie mówiąc o doborze klawiatury (ewentualnie długopisu).
  9. Powiem tak, Word podkreśla błędy ortograficzne, a to dla mnie największy problem. Interpunkcyjnie przy pisaniu jadę na czuja, a przy czytaniu mało zwracam uwagę. Znaczy musi być naprawdę skopana żebym dostrzegł. Zwłaszcza jak fabuła wciąga i prawie nie jest psuta przez różnego rodzaju kiepskie wstawki, czy wyrazy, które skłaniają do mordu (wspomniane, charczące i piszczące działo). Dlatego moja ocena będzie często tego pozbawiona (no chyba, że dostrzegę problem i z tym, to znaczy, że autor naprawdę pokpił sprawę).
  10. Odpowiedź na to jest prostsza niż ci się wydaje. Po pierwsze, wciągnęła mnie fabuła, a po drugie, moje prywatne umiejętności posługiwania się językiem Polskim i wyłapywania błędów ortograficznych (których program Liberty book reader nie podkreśla) jest dość mierna, dlatego chyba tej kwestii aż tak nie poruszałem. Owszem, rozumiem, że to też część, która powinna być brana pod ocenę, ale niestety nie byłem w stanie, toteż wskazałem tylko to co sam zaobserwowałem. Wynik obserwacji był jaki był (mnie tam sporo wykrzykników nie przeszkadzało, choć rzeczywiście wielu mogłoby nie być). Zatem, może i głos jest na wyrost i nie powiem, wahałem się czy go dać, ale w końcu dałem i zdanie podtrzymuję.
  11. Ale to nie dodruk, to było akurat pierwsze wydanie. Dodruk wyglądał nieco skromniej. I nie martw się, w przyszłości będzie jeden dodruk (może w okolicach wakacji). Idealnie byłoby to zgrać z wydaniem serii ,,W rodzinie" (o ile nic nie stanie na przeszkodzie), ale jeszcze kupa roboty przede mną. Nie będę jednak robił Spidiemu więcej offtopu, więc na samo zakończenie dodam, że trzymam kciuki za pokaźny sukces i przyćmienie liczebnością pierwszego tomu Crisisa (którego autor powinien nawiasem mówiąc, skończyć)
  12. A moze jeszcze nagrasz opening i wrzucisz na YT? Niemniej taki stosik naprawdę cieszy oko (tak wiem, fajny dywan)
  13. Cóż, moje osobiste wnioski w kwestii tłumaczenia, pokrywają się akurat ze zdaniem Dolara i już mówię dlaczego. Otóż, żeby zajmować się pisaniem bądź tłumaczeniem wymagane są dwie rzeczy: 1. Kreatywność 2. Znajomość języka Polskiego. Dalej, jeśli chodzi o pisanie, potrzebny jest pomysł, a resztę załatwią dwa powyższe punkty. Zaś w kwestii tłumaczenia wymagana jest jeszcze znajomość drugiego języka, oraz, co ważniejsze, różnych zwrotów, powiedzeń i tego typu zlepków słów, których nie tłumaczy się dosłownie. To jest moim zdaniem najtrudniejsza rzecz w tłumaczeniu, nie mówiąc, że trzeba jeszcze pilnować szyku i budowy zdania, żeby nie wyszły jakieś potworki. Dlatego uważam, że tłumaczenie, mimo bycia pracą odtwórczą i wymagającą mniej kreatywności, jest zarazem trudniejsze. Swoje wnioski opieram na mojej marnej, pseudotwórczosci i tłumaczeniu winter bells, które zacząłem jakieś 8 dni temu i po trochu robię.
  14. Przy tak dużym i zorganizowanym fandomie, clopy siłą rzeczy muszą się pojawić. Jedyne co możemy zrobić to mieć własne zdanie i pilnować by dzieci tych clopów nie oglądały (co jest trudne, biorąc pod uwagę, że większość clopów tworzą dzieci*). A zmieniając temat na bardziej przyziemny, chciałbym o jedną rzez spytać ludzi, kórzy zajmowali się i pisaniem i tłumaczeniem. Co waszym zdaniem jest prostsze i przyjemniejsze? Pisanie czy może tłumaczenie. Wiem, że nie ma jednej słusznej odpowiedzi, ale ciekaw jestem odczuć indywidualnych *Nie potwierdzone żadnymi badaniami
  15. Dziękuję za komentarz i bardzo pochlebną opinię. Swoimi słowami skłoniłeś mnie bym jeszcze raz przeczytał Noc, bo nie pamiętam żadnego nawiązania do polityki z przełomu lipca i sierpnia. Poza tym, polecę ci mimo wszystko TCB (które drfacto jest tym samym, co pierwsze w mojej TCB serii), bo to nie jest normalne TCB (podobno). Mimo wszystko dziękuję za zainteresowanie i pozostawienie śladu. Edit. Jeśli chodzi o tych nieszczęsnych imigrantów, to nie jestem pewien czy pod koniec lipca były już z nimi takie problemy. Wydaje mi się, że nie.
  16. Myślę, że będę w stanie odpowiedzieć na to pytanie i jednocześnie dać nadzieję przynajmniej kilku umęczonym duszom. Otóż, wziąłem sie za tłumaczenie (kiedyś trzeba w końcu spróbować) i jeśli poprzednia ekipa będzie chciała pomóc i nieco poprawić zmasakrowany przeze mnie tekst, to Istnieje spora szansa, że Winter Bells (mające coś koło 150 stron dość luźnego tekstu i będące najdłuższym opowiadaniem, z serii ,,W rodzinie") ukaże się w Polskim tłumaczeniu. A w przyszłości, jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, dołączy do fanfików wydanych w formie papierowej (razem z 2 pozostałymi opowiadaniami ,,w rodzinie"). Ku chwale ojczyzny.
  17. Dobra, porównanie chybione, ale nie zaprzeczysz, że mamy dość szeleszczący język, (I fakt, nigdy nie słyszałem szarżującej husarii) wiec jakoś mi się skojarzyło.
  18. Polski brzmi jak łopot husarskich skrzydeł w czasie szarży, a niemiecki jak nacierające z naprzeciwka czołgi. Niemniej parę niemieckich słówek czy naleciałości w języku nie zaszkodzi. Zwłaszcza jeśli ubarwiają jakąś postać. Z resztą, język postaci może ją tworzyć lepiej niz wygląd.
  19. Cóż, tu masz całkowitą racje. Ponadto, wśród starych filmów i książek można znaleźć tyle pięknych, mnie lub bardziej znanych cytatów, którymi można nie raz zaskoczyć czytelnika, albo ubarwić opowieść. Polski język się za to do Clopów nie nadaje. Podobno.
  20. Współczuję Egonowi Olsenowi. Miał naprawdę błyskotliwe plany, które potrafił realizować z dokładnością godną pozazdroszczenia, a i tak zawsze go robili w jajo. 

  21. Cóż, muszę widać pisać wyraźniej. Kucyki nie są złe. Zła jest polityka, oraz konwertyzm. Gdyby FOL nienawidził równo wszystkich kuców, kłapouch dawno byłby ogolony na łyso i wytatuowany w jakieś głupie napisy. Ewentualnie FOL dopuściłby się również innych, dziwnych i widowiskowych rzeczy. @Pan Pisak Nie chowam urazy z bardzo prostej przyczyny. Podobno narrator bardzo często przedstawia poglądy autora. Tyle, że jak mówiłem, u mnie by to niestety psuło fanfik. Do polityki i kwestii, o których wspomniałeś, odnieść się zwyczajnie nie mogę, gdyż nie mam na to dokładnej wiedzy. Myślę jednak, że pojęcia Lewica i Lewactwo nie są do końca zbieżne w dzisiejszych czasach. Myślę, że terminem Lewactwo opisuje się też właśnie skrajny liberalizm połączony z zakłamywaniem rzeczywistości na własne potrzeby. Konwersja? Czy moim zdaniem powinna być zakazana? Otóż owszem, ale nie z tych samych powodów. Po pierwsze, niebezpodstawnie rodzisz się w takim a nie innym gatunku. Po drugie, mimo zmiany, pozostaje bagaż poprzedniego życia, który nadal będzie cię odróżniał od innych. Tak samo jest ze zmianą płci. Mogłem przesadzić z podziałami klasowymi w Equestrii. Nie zgodzę się jednak, że ludzie nie powinni dopuścić do adaptacji. Znaczy niby nie powinni, ale to często jest tak, że ludzie swoje, a rząd swoje. Nie zgodzę się jednak, że należy zlikwidować już istniejących konwertytów, z bardzo prostej przyczyny. To wciąż są rozumne istoty żywe, będące elementami społeczeństwa. Wielu z nich dało radę się przystosować (wiem, w fanfiku nie widać) i może poza jakimiś drobnymi naleciałościami poprzedniego życia, lub skutków konwersji (dajmy na to inny, niespotykany odcień oczu), są nie do odróżnienia. Ponadto, trzeba wziąć pod uwagę oba światy i poglądy obu światów. U ludzi dzieli się to na obraz medialny i obraz dla społeczeństwa, który z kolei wygląda inaczej, w zależności od grupy badanej. W Equestrii poglądy te będą z natury inne. I należy je podzielić względem okresów, czyli przed napływem konwertytów i po. Przed mamy raczej bezgraniczne zaufanie do Ceśki, a po... To już zależy kogo spytać i kto jaki miał kontakt z konwertytami. Oczywiście wiadomo że media publiczne nie powiedzą uczciwie, ze coś jest nie tak, a i Celestia może nie do końca zauważyć co przy okazji zrobiła krajowi. A jeśli kogoś zastanawia jak ja (i reszta fandomu), zostaliśmy neonazistami, to może przeczytać komentarze pani mgr. Balcer (miała otwarty przewód doktorski, ale nie znalazłem informacji czy skończyła), pod reklamą wydania kryształowego oblężenia (uwaga, chamska reklama)
  22. @Pan Pisak Powiem ci szczerze, że twoja opinia o mnie kompletnie mija się z prawdą. Zdradzę ci nawet mały sekret. Poglądy reprezentowane w tekście, a moje prywatne nie są do końca zbieżne. Otóż osobiście nie mam aż tak skrajnych poglądów na kwestie imigracyjne jak bohaterowie czy narrator. Jak jednak widzę, ktoś tu z góry zakłada, że autor i narrator z definicji mają identyczne poglądy. Otóż cały tekst ma być politycznie przejaskrawiony. Może mi to nie wyszło. Moja osobista kwestia względem imigrantów wygląda tak: Przyjeżdżają? Dobra. To do roboty i niech się sami utrzymują. Drobną pomoc można dać, ale bez przesady. To ma być pomoc a nie zapewnienie darmowego bytu. No i oczywiście pilnować ich czy czegoś nie kombinują, nie mówiąc o jakimś ograniczeniu ich ilości. Bo nie można im drogi permanentnie zamknąć, ale wpóścić wszystkich też nie można. No a tych co mają, albo mieli powiązania z terrorystami, czy podejżanych o terroryzm, odesłać z powrotem. Bohaterowie (i narrator), mają inne poglądy: Konwersja jest zła (urodziłeś się człowiekiem, umrzyj jak człowiek). Zapraszanie tylu kuców też nie jest fajne, zwłaszcza, że Ceśka ludzi do Equestrii nie ma zamiaru wpuszczać. Dalsza część jest w spoilerze, gdyż nie została jeszcze napisana i opublikowana. Czytasz na własną odpowiedzialność: Jeśli zaś chodzi o słowo ,,Lewactwo", które aż tak ci się nie podoba, to uwierz mi, ale wchodzi ono do mowy potocznej i ma nacechowanie pasujące w danym momencie do tekstu. Dlatego zostało użyte. Całość jednak, jak mi się wydaje, rozchodzi się o poglądy narratora, które są znacznie bardziej radykalne od moich. Jest to konieczny zabieg żeby ten tekst był moim zdaniem kompletny. Cały utwór zaś nie ma być katowaniem was ,,moimi niemądrymi poglądami", tylko komedią (lepszą lub gorszą), bazująca nieco na współczesnym medialnie problemie. Ponadto, pragnę zauważyć, że za ,,Lewactwo" uznawani są nie tylko komuniści, ale też Liberałowie, których społeczeństwo zdaje się nie lubić (i to młode społeczeństwo) ps. Dziękuję za to, ze zostałem tępym antykomuchem. Wpiszę to w CV (zaraz po zostaniu neonazistą, ale to inna sprawa)
  23. Kolejna opcja, którą myślałem, że zaklikałem. Albo musiałem nie trafić, albo nie wiadomo co.
  24. Ja osobiście uważam, że najbezpieczniej używać: ,,fioletowa klacz jednorożca", lub ewentualnie: ,,fioletowy jednorożec zabił".
  25. Wybaczcie, niestety musiałem o tym zapomnić i nie sprawdzić. Mój błąd, teraz wszystko powinno działać jak trzeba.
×
×
  • Utwórz nowe...