Skocz do zawartości

Sun

Brony
  • Zawartość

    1561
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    52

Wszystko napisane przez Sun

  1. Moja rada dla tych, którym szkoda czasu na siedzenie na siłce, albo tego nie lubią. Proponuję: 2 razy w tygodniu sprzątac cały dom (jak macie małe mieszkania w bloku, to 3 razy). Przynajmniej raz w tygodniu robić ciastka, względnie pizzę, lub inne wypieki wymagające gniecenia ciasta (może być chleb). Do tego zakupy (bez środka transportu, no ostatecznie rower) i nagle się okaże, ze macie dobrą kondycję i nie jesteście nieruchawi.
  2. Za 10 dni obrona. Pora zacząć sie przygotowywać.

     

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [2 więcej]
    2. WhiteHood

      WhiteHood

      No to walnij rehabilitowanego.

    3. Sun

      Sun

      kak to kobieta. Same kobiety mam w komisji. Żeby tylko żadna nie dostała okresu, bo nie zdam

    4. WhiteHood
  3. Pewnie wyjdę tu na negatywny przykład, bo zacznę od słów, że kiedyś nie miałem problemu siedzieć na plocie po 8 godzin w słuchawkach (z przerwami na jedynkę dwójkę i herbatę). Dziś, muszę przyznać, tez nie mam z tym problemu (czytaj, nie dostaję szajby). Jednak, jeśli chodzi o kondycję fizyczna, to nie mam na co narzekać. Oczywiście nie mówię tu o kondycji typu: biegaj godzinę, czy rób więcej pompek od małego chińczyka w fabryce. Mam na myśli taką nieco bardziej użyteczna moim zdaniem kondycję, czyli: Wyładować 10, 20, 50 worków z cementem (25 kilo każdy), żaden problem. Kopać z ojcem dołki pod drzewka, przeładowywać torf widłami, czy robić 7-8 kilometrowy spacer. Ale jak mam biegać dłuższy kawałek (1-2 km) to dostaje zadyszki i muszę przystanąć. Tak wiec jakimś supersportowcem nie jestem, ale nie widzę u siebie powodów do narzekania. I na tym z reguły opieram trening swój i innych. Skoro ma sie machać łapami, czy nogami, to chociaż pożytecznie. A w kwestii WFu, to muszę przyznać, że kwestia nauczyciela, ale też grupy. Bo jednym wystarczy, ze dostaną piłkę i boisko, a resztę zrobią sami (na studiach tak było i było super), a innych trzeba kijem gonić by z ławki wstali. Nauczyciel oczywiście też musi być ogarnięty i dopasowany. Bo jeśli sam nie będzie przykładem, to uczniowie go zleją. No i oczywiście trzeba by ukrócić proceder lewych zwolnień (sam miałem częściowo lewe w klasie maturalnej by nie tańczyć poloneza (był w ramach WFu). W październiku się połamałem, a zwolnienie z wfu bodajże do końca marca. Do tego oczywiście jakoś wbić do głowy dzieciakom, że sport jest fajny (wracamy do nauczyciela) i tu największy problem, czyli zadbać o miejsce. Zwłaszcza zimą. Bo nie wiem jak jest u was ale u mnie w gimnazjum i liceum WF przewidziany na 60 osób (2 klasy, połączone), musiał się zmieścić na jednej hali w jednej chwili (mniejsza niż normalne boisko do siatkówki). A to tylko dlatego, że była zima, uczniowie nie mieli kurtek ani butów (oficjalnie były w szatni), a nawet jakby mieli, to nie wolno było wyjść na dwór żeby śniegu nie nanieść i się nie przeziębić. I teraz powiedzcie, jak 60 osób ma ćwiczyć na takiej sali? Przecież to aż się prosi o grzanie ławy.
  4. To trzeba się kontaktować ze Spidim (żeby zabrał), ale nie widzę przeciwwskazań, zwłaszcza, ze i tak wozi cały Spidimarket. A dlaczego by nie?
  5. W marcu wychodzi kolejna książka z serii Uniwersum Metro 2033. :pbtt:

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [4 więcej]
    2. Sun

      Sun

      Odpowiem gdyż czytałem i 2034 i 2035 (pozostałe też). Otóż czytać się da, ale nie załapiesz niektórych smaczków i możesz miec problem z ogarnięciem kim są niektóre postaci i dlaczego mówią co mówią.

      Spoiler

      - Kim jest Sasza

      - Co się działo z Hunterem

      Spoiler

      Tak, przeżył 2033

      Co wie Homer

      i tego typu rzeczy

      Ogólnie warto moim zdaniem się pierw zapoznać z 2034, ale nawet bez tego można się sporo domyślić. 

    3. 1stChoice

      1stChoice

      Ale autorem też jest Dmitrij Głuchowski?

    4. Sun

      Sun

      2035? Owszem. Poboczne są tylko przez niego zatwierdzane (by autor mógł je podciągnąć pod uniwersum)

       

  6. Przyznam, że chyba nie przeczytałeś mojego posta w całości. Otóż miałem 3 pomysły (i allo allo było jednym z nich, a drugi, mniemam, że też jest ci znany), ale akurat z tego nie skorzystałem, wiec śmiało możesz brać. Powiem więcej, nawet chętnie poczytam o lotnikach ukrywających się w kurniku, podczas gdy szacowny restaurator przygotowuje dla nich samolot napędzany skradzionym silnikiem od kosiarki. Zatem pisz, bo muszę mieć z kim przegrać.
  7. Mówiąc szczerze @Flashlight, to rozważania zostawiłem na poziomie czysto teoretycznym, gdyż do napisania takiego fanfika potrzeba olbrzymiej ilości pracy, talentu i nietuzinkowych pomysłów na prowadzenie fabuły. Czyli stanowczo za wysokie progi jak na moje nogi, zwłaszcza przy konkursowym limicie czasu. Jeśli chodzi o Crosover z innym fanfikiem, to to już prędzej idzie stworzyć, ale tu pojawia się nieco inny problem. Mianowicie gdzie jest granica miedzy opowieścią osadzoną w uniwersum (inne falloutowe fanfiki przecież nie są crosoverami z Falloutem Equestrią), a crosoverem z fanfikiem. Jeśli chodzi o zetknięcie dwóch dzieł, to najprostsza droga, ale i tak trzeba oba dzieła znać na wylot. To co mi się tak naprawdę nasunęło, zaczynając tą dyskusję, to coś w rodzaju: Kucyki z fanfików, w których Equestria przypomina ziemię (wszelkie wojny, bród, smród i ubóstwo), trafiają do słodkiej, cukierkowatej Equestrii.
  8. Odchodząc od tematu wydawania książek (co w rzeczy samej najprostsze nie jest), chciałbym podzielić się absurdalną myślą, która naszła mnie przy okazji nowego konkursu Dolara. Otóż: Czy można zrobić Crosover kucyków i My Little Pony? Tak, nie przesłyszeliście się. Otóż biorąc pod uwagę, jak bardzo, wiele fanfików odbiega od serialowej rzeczywistości, zastanawiam się czy można by zetknąć oryginalny, kreskówkowy świat i świat kreowany często w naszych głowach. Wiem, ze moje wyjaśnienia są marne, ale mam nadzieję, że coś z tego rozumiecie.
  9. Konkurs z Crosoverami . Interesujące. Na całe szczęście mam plan Tak gwoli ścisłości mam nawet trzy plany... Jest z nimi tylko jeden problem. Są jak na razie zbyt obszerne. Muszę wybrać jeden i go wykonać. Zatem Dolar już może przygotowywać stos, bo mam zamiar znów spróbować (bez karty atutowej w postaci TCB). Mam nadzieje, że te krótkie przerywniki nie stanowiły problemu.
  10. Jako, że tłumaczenie idzie mi w miarę sprawnie (chyba), to moje pytanie brzmi: Czy chcecie pierwszy rozdział Winter bells by zmieszać go z błotem, czy wolicie czekać na całość. Bo opowiadanie jest oryginalnie podzielone na 12 rozdziałów. Obecny stan tłumaczenia całego opowiadania to w przybliżeniu 20%, a stan korekty z mojej strony 10%.
  11. Dobra, biorąc pod uwagę kto startuje, raczej nie liczę na wysokie miejsce, ale co mi tam. Najwyżej będę ostatni i oberwę po łbie tą paczka żelków. Zatem, nie przedłużając, krótka scena o tym jak Luna spędza sylwka: Sylwester z księżycem [Normal] Jak będę miał jeszcze jeden pomysł, to może coś drugiego napiszę.
  12. Chodziło mi tu o inną kwestię. Mianowicie o sam nieszczęsny odłamek. Mianowicie porcelana jest bardzo lekka, a do tego, drogie filiżanki robi się z cienkiej porcelany. Zatem masa stłuczonego fragmentu jest znikoma i nadanie mu energii potrzebnej do wbicia się w zbroję wymagałoby sporej prędkości. A i to nie gwarantowałoby sukcesu, gdyż fragment bez wątpienia poruszał się ruchem obrotowym, a w chwili uderzenia mógłby skruszeć, lub się ześlizgnąć. Kolejna kwestia, czyli uderzenie kiopytem we wbity (cudem chyba) fragment też pozbawiona jest fizyki. Gdyż tak gwałtowne przyłożenie siły, do tego przyłożenie jej NIE w osi prostopadłej do powierzchni i równoległej z kierunkiem wbicia spowodowałoby zniszczenie odłamka zamiast jego wbicie. Celowanie w oczy byłoby niezgodne z przerabianą sceną, ale w przerabianej scenie, zabity ma na piersi podkoszulek, a nie zbroję, która ma chronić przed atakami. Tu już raczej wina autora, który dał gryfowi zbroję (pewnie do tego jakąś twardą, jak mieli ci w Ridicku), zamiast kazać gryfowi chwalić się nagim torsem i kaloryferem. Niemniej, nie jest to największy grzech przeciw fizyce i paru innym naukom. Ciekawe. Może i ma to sens, choć mi się osobiście wizualnie niezbyt podoba (wiem, nie mam gustu). Moim skromnym i niefachowym zdaniem, powinno się zachować konsekwencję, czyli albo dajemy odstęp dla każdego akapitu, albo ściana tekstu jak w książce. Przy czym w internecie zgodzę się, że brak odstępów męczy na dłuższą metę (z kolei w książkach, jest to niepotrzebna strata papieru). No ale nie ma co robić offtopu z jednego narzekania. Fanfik dobry do przeczytania przy herbacie (zielona z trawą cytrynową), ale starcza na krócej niż kubek.
  13. Powiem szczerze, że fabuła była absolutnie przewidywalna, już po samym tytule. Nie tylko w ogólnych zarysach, ale też w działaniach i słowach Celestii. Ktoś może się zdziwić jakim cudem, coś takiego niby niecodziennego, było dla mnie aż tak oczywiste. Otóż po lekturze dochodzę do wniosku, że autor silnie inspirował się jednym filmem, opierając swój fanfik na przeróbce konkretnej sceny: oraz dodaniu kilku drobiazgów z innych momentów. Dlatego w kwestii fabuły powiem, że czytało się fajnie, aczkolwiek wiadomo czego mi nie urwało. Przyczepiłbym się jeszcze do zachowania tego nieszczęsnego kawałka porcelany, który, rzucony, bez trudu wbija sie w zbroje chroniącą przed zamaszystymi ciosami ponad kilogramowych mieczy i po trafieniu kopytem, wbija się głęboko zamiast skruszeć. Nie mówiąc o tym, że Celestia mogła celować w oczy. No ale przyzwyczaiłem się, że fizyka w fanfikach często robi sobie wolne po pierwszej stronie. Przejdźmy jednak do tłumaczenia (Tak, przeczytałem też oryginał żeby mieć podkład). Tłumaczenie jest solidne (choć w wielu miejscach zrobiłbym to inaczej) i zdecydowanie dodaje wartości temu całkiem dobremu tekstowi. Sam dokument ma tylko jedną wadę jak dla mnie, mianowicie odstępy między akapitami w pewnym momencie się zmniejszają (i to zauważalnie). Podsumowując, tekst nie zachwyca, ale przynajmniej jest porządnie przetłumaczony.
  14. Jeden z najlepszych momentów w gangu olsena, kiedy przebijają się przez ściany w rytm muzyki klasycznej. 

     

    Przy okazji widać czym się różni wersja Duńska (oryginał), od norweskiej podróbki. 

  15. Ja tam bym do weny dorzucił wielki kubas herbaty (gatunek bez znaczenia, byle była dobra) i jakieś ciasto. Moze być jeszcze jakaś muzyka i oczywiście miejsce pracy musi być wygodne. Miejsce pracy, to kolejna ciekawa kwestia. Dobór sprzętu (PC, laptop, telefon, kartka papieru), miejcie (biurko, kanapa, dywan, piwnica), nie mówiąc o doborze klawiatury (ewentualnie długopisu).
  16. Powiem tak, Word podkreśla błędy ortograficzne, a to dla mnie największy problem. Interpunkcyjnie przy pisaniu jadę na czuja, a przy czytaniu mało zwracam uwagę. Znaczy musi być naprawdę skopana żebym dostrzegł. Zwłaszcza jak fabuła wciąga i prawie nie jest psuta przez różnego rodzaju kiepskie wstawki, czy wyrazy, które skłaniają do mordu (wspomniane, charczące i piszczące działo). Dlatego moja ocena będzie często tego pozbawiona (no chyba, że dostrzegę problem i z tym, to znaczy, że autor naprawdę pokpił sprawę).
  17. Odpowiedź na to jest prostsza niż ci się wydaje. Po pierwsze, wciągnęła mnie fabuła, a po drugie, moje prywatne umiejętności posługiwania się językiem Polskim i wyłapywania błędów ortograficznych (których program Liberty book reader nie podkreśla) jest dość mierna, dlatego chyba tej kwestii aż tak nie poruszałem. Owszem, rozumiem, że to też część, która powinna być brana pod ocenę, ale niestety nie byłem w stanie, toteż wskazałem tylko to co sam zaobserwowałem. Wynik obserwacji był jaki był (mnie tam sporo wykrzykników nie przeszkadzało, choć rzeczywiście wielu mogłoby nie być). Zatem, może i głos jest na wyrost i nie powiem, wahałem się czy go dać, ale w końcu dałem i zdanie podtrzymuję.
  18. Ale to nie dodruk, to było akurat pierwsze wydanie. Dodruk wyglądał nieco skromniej. I nie martw się, w przyszłości będzie jeden dodruk (może w okolicach wakacji). Idealnie byłoby to zgrać z wydaniem serii ,,W rodzinie" (o ile nic nie stanie na przeszkodzie), ale jeszcze kupa roboty przede mną. Nie będę jednak robił Spidiemu więcej offtopu, więc na samo zakończenie dodam, że trzymam kciuki za pokaźny sukces i przyćmienie liczebnością pierwszego tomu Crisisa (którego autor powinien nawiasem mówiąc, skończyć)
  19. A moze jeszcze nagrasz opening i wrzucisz na YT? Niemniej taki stosik naprawdę cieszy oko (tak wiem, fajny dywan)
  20. Cóż, moje osobiste wnioski w kwestii tłumaczenia, pokrywają się akurat ze zdaniem Dolara i już mówię dlaczego. Otóż, żeby zajmować się pisaniem bądź tłumaczeniem wymagane są dwie rzeczy: 1. Kreatywność 2. Znajomość języka Polskiego. Dalej, jeśli chodzi o pisanie, potrzebny jest pomysł, a resztę załatwią dwa powyższe punkty. Zaś w kwestii tłumaczenia wymagana jest jeszcze znajomość drugiego języka, oraz, co ważniejsze, różnych zwrotów, powiedzeń i tego typu zlepków słów, których nie tłumaczy się dosłownie. To jest moim zdaniem najtrudniejsza rzecz w tłumaczeniu, nie mówiąc, że trzeba jeszcze pilnować szyku i budowy zdania, żeby nie wyszły jakieś potworki. Dlatego uważam, że tłumaczenie, mimo bycia pracą odtwórczą i wymagającą mniej kreatywności, jest zarazem trudniejsze. Swoje wnioski opieram na mojej marnej, pseudotwórczosci i tłumaczeniu winter bells, które zacząłem jakieś 8 dni temu i po trochu robię.
  21. Przy tak dużym i zorganizowanym fandomie, clopy siłą rzeczy muszą się pojawić. Jedyne co możemy zrobić to mieć własne zdanie i pilnować by dzieci tych clopów nie oglądały (co jest trudne, biorąc pod uwagę, że większość clopów tworzą dzieci*). A zmieniając temat na bardziej przyziemny, chciałbym o jedną rzez spytać ludzi, kórzy zajmowali się i pisaniem i tłumaczeniem. Co waszym zdaniem jest prostsze i przyjemniejsze? Pisanie czy może tłumaczenie. Wiem, że nie ma jednej słusznej odpowiedzi, ale ciekaw jestem odczuć indywidualnych *Nie potwierdzone żadnymi badaniami
  22. Dziękuję za komentarz i bardzo pochlebną opinię. Swoimi słowami skłoniłeś mnie bym jeszcze raz przeczytał Noc, bo nie pamiętam żadnego nawiązania do polityki z przełomu lipca i sierpnia. Poza tym, polecę ci mimo wszystko TCB (które drfacto jest tym samym, co pierwsze w mojej TCB serii), bo to nie jest normalne TCB (podobno). Mimo wszystko dziękuję za zainteresowanie i pozostawienie śladu. Edit. Jeśli chodzi o tych nieszczęsnych imigrantów, to nie jestem pewien czy pod koniec lipca były już z nimi takie problemy. Wydaje mi się, że nie.
  23. Myślę, że będę w stanie odpowiedzieć na to pytanie i jednocześnie dać nadzieję przynajmniej kilku umęczonym duszom. Otóż, wziąłem sie za tłumaczenie (kiedyś trzeba w końcu spróbować) i jeśli poprzednia ekipa będzie chciała pomóc i nieco poprawić zmasakrowany przeze mnie tekst, to Istnieje spora szansa, że Winter Bells (mające coś koło 150 stron dość luźnego tekstu i będące najdłuższym opowiadaniem, z serii ,,W rodzinie") ukaże się w Polskim tłumaczeniu. A w przyszłości, jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, dołączy do fanfików wydanych w formie papierowej (razem z 2 pozostałymi opowiadaniami ,,w rodzinie"). Ku chwale ojczyzny.
  24. Dobra, porównanie chybione, ale nie zaprzeczysz, że mamy dość szeleszczący język, (I fakt, nigdy nie słyszałem szarżującej husarii) wiec jakoś mi się skojarzyło.
×
×
  • Utwórz nowe...