Skocz do zawartości

Advilion

Brony
  • Zawartość

    500
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez Advilion

  1. - Zaraz, czy to nie jest ten ogier, jak mu tam było... Deft? - powiedziała do swoich ludzkich znajomych, wymachując kopytkiem w stronę pegaza.
  2. - Tak naprawdę to sama nie wiem. Od kiedy pamiętam wszystkie budynki tak się buduje, a ja nigdy nie interesowałam się architekturą - odpowiedziała mu z uśmiechem - no, ale już jesteśmy - powiedziała, gdy weszli na plac na którym mieli się spotkać z pozostałymi ludźmi.
  3. - „Ta to naprawdę potrafi pojawiać się i znikać" - pomyślała Cherry, gdy z jej pola widzenia znów zniknęła Megi. Ziemska klacz pobiegła za nią w kierunku domu Coffe - Law, Melody, pośpieszcie się! - krzyknęła tylko z uśmiechem do towarzyszących jej ludzi.
  4. Lekcja fizyki o dżulach... przy megażulach nawet ja nie wytrzymałem.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [10 więcej]
    2. Talar

      Talar

      Primo: :v Secundo: A tu nie wiem, co napisać. Tertium: Wyrażę się precyzyjniej: przyjęłaś tą emotkę za zbyt agresywną. Gdybym miał to "-_-" zamienić na słowa, to wyszłoby "lol, nie wiem, o co loto".

    3. Advilion

      Advilion

      Znowu zwracasz się do mnie w rodzaju żeńskim. Czym sobie na to zasłużyłem? Ale dziękuje ci za wyjaśnienie znaczenia emotikony, sam ich nie używam, więc nie wiem co oznaczają.

    4. Talar

      Talar

      Nie wiem, co się ze mną dzieje. Ten avatar jest jakiś taki... i ta duża litera A w nicku. Nie wiem sam.

  5. No i zaczęła się nagonka na autora. A nie pisałem, że ten temat ma skłonności shitstormowe? I btw. czepiacie się autora za "które", a błędem jest przecinek po słowie "grona". W związku z tym powinno być "mającego". No i jeszcze błąd jest w "kulturanych". Tak właściwie, to racja. Po co o tym pisać?
  6. Ten temat ma zbyt duże skłonności do stworzenia gównianej burzy itp. Na miejscu zielonych ludzików zamknąłbym go, nim zacznie się dziać zło. Ale poczekamy, zobaczymy, przynajmniej będę miał się z czego śmiać. Od siebie tylko dorzucę „Wujcia dobrą radę". Dopóki tego nie zobaczycie, nie dowiecie się czym jest prawdziwy debilizm.
  7. Pozycja obowiązkowa u każdego fana roguelike'ów, czyli także mnie. O ile w WotL udało mi się zdobyć platynkę, to Rebirth ledwie dwa razy pokonałem do tej pory Serce i raz Szatana(mam nadzieję, że to nie jest zbyt duży spoioler). Zwiększenie trudności - jak najbardziej na plus. Chociaż nerf Caina i Evy lekko mnie zasmucił, to wciąż Judas i Isaac pozostają mega postaciami. I nie zapominajmy o Azazelu, ale granie nim to easy mode. Akurat dziś dorwałem na nim antigravity. Efekty były, hmm, interesujące. Ogólnie zmiany w Rebirth oceniam pozytywnie, chociaż muzyka z Basement i z walki z Satanem była jak dla mnie lepsza w WotL i podstawce.
  8. Ja? Małomiasteczkowy człowieczek? Znaczy się, byłem w kilku miejscach, ale z moją pamięcią nie zdołam Wam podarować dokładnego opisu. Niemniej opowiem o pewnej mojej podróży jak najlepiej. Była ona do Lipska nad Wisłą, leżącego w okolicach Lublina. Jak przystało na rodzinną wycieczkę, oczywiście nocowaliśmy u ciotki (pozdrawiam ją!). Trwała ona pięć dni w tym oczywiście dwa spędzone w samochodzie. O samym mieście czy noclegu za dużo do powiedzenia nie mam, było po prostu dobrze. Ważniejsze jest przecież to, co odwiedziłem w ciągu tych tak naprawdę trzech dni. Najbardziej w pamięć zapadł mi Sandomierz, a dokładniej stare miasto. Pierwsze swe kroki skierowaliśmy ku kioskowi, bo jak to, my bez żadnego planu? Następnie poszliśmy na Mały Rynek, po drodze gubiąc matkę przy jakimś sklepie. I weź tu z kobietami… Ławeczki niestety nie znaleziono, więc musieliśmy postać chwilkę, pijąc zamrożoną wodę (szajs straszny, nie polecam). Kiedy w końcu mama rozmyśliła się z zakupów (wciąż mam pytanie, po co ona tam w ogóle zaglądała?), udaliśmy się do Bazyliki Narodzenia NMP. Jak się okazało, trwała tam akurat msza, więc na zwiedzanie mogliśmy przyjść jakąś godzinę później. I teraz co robić? Pójść do zamku! Oczywiście nie mogło być inaczej niż tak, że matka nie chciała wchodzić tylko zamiast tego robić… coś? Mówiła, że leżała, ale nie wiem czy to prawda… Dlatego ja, ojciec i brat ruszyliśmy do muzeum. Były tam głównie stare meble, ale w piwnicy znajdowała się wystawa przepięknych rzeźb, polecam wam ją kiedyś zobaczyć. Chyba, że była to tylko tymczasowa wystawa… Spędziliśmy tam akurat tyle czasu, że kiedy doszliśmy do bazyliki, msza się właśnie skończyła i mogliśmy spokojnie wejść. A tam po prostu łał, zachwyciłem się pięknem tego miejsca. Te ołtarze, te obrazy. To jest coś, co trzeba zobaczyć na własne oczy. Kolejna, że tak powiem, atrakcja też mnie nie zawiodła, a był nią Dom Jana Długosza. Rękawiczka królowej NiePamiętamJakiej, kronika (nie, to nie były „Roczniki”) i co ciekawe, stopa słonia były tylko początkiem. W podziemiu znajdowała się wystawa sztuki żydowskiej i formy jakie tam zobaczyłem to było po prostu coś pięknego. Znowu polecam zobaczyć na własne oczy. Niby mieliśmy już wracać, ale pojawił się pewien problem znany jako „deszcz”. Taki ogromny deszcz, że nie dałoby się z niego wyjść bez przeziębienia, więc zostaliśmy tam jeszcze chwilkę i porozmawialiśmy z kustoszem przybytku (także pozdrawiam). Dalej był nieciekawy powrót do domu ciotki. Next Day, czyli podróż do Kazimierza Dolnego przez jakieś miasteczko w którym był przepłynięcie promem. Nie pamiętam jego nazwy, ale zamek, który się w nim znajdował pobił na głowę Kazimierz Dolny. Tak naprawdę sam nie wiem, co ściąga ludzi do tego miasta? Kościoły? Boring. Najjaśniejszym punktem wyprawy był pan na którego podwórku parkowaliśmy (także pozdrawiam) i kucyk, jeszcze mały źrebak. Na tyle mały, że tylko ja i brat go zauważyliśmy. I trzeci dzień, czyli podróż na jarmark (chyba tak to się nazywało, niech jakiś Lublińczyk mnie poprawi) w Lublinie i zwiedzanie zamku. Z fascynacją we wszystkim co stare mojego ojca, spędziliśmy tam parę godzin na poszukiwaniu czegoś ciekawego, ale niestety niczego takiego tam nie znaleźliśmy. O wiele ciekawsze było muzeum na zamku w Lublinie. Dział archeologii z zabytkami z prehistorii i średniowiecza, dział militarny z którego zapamiętałem przepięknego Lugera i galeria z wspaniałymi obrazami, mającymi na czele Unię Lubelską. Po prostu coś pięknego. Och, może wspomnę coś jeszcze o jedzeniu. U ciotki? Rosół, pomidorówka, rosół, schabowe i rosół. Czy wspominałem o rosole? Podczas przygód zjedliśmy jakąś tam zapiekankę (achievement get – jako jedyny z rodziny nie wybrudź się jedzeniem) czy hot doga na stacji benzynowej – nic szczególnego. Co najlepsze, właśnie podczas tej podróży, w jedną z nocy zainfekowałem się MLP. Kogo taguję? Cassidy alias Black Fox, Triste Cordisa (chyba tak się to odmienia) i Timber Sprawiedliwą.
  9. Cherry zamurowało. Sekundę temu była tylko z dwojgiem ludzi, a teraz była z nią Megi. Tamta klacz rzeczywiście potrafiła pojawiać się znikąd. - Eee... Cześć Megi.
  10. Tak (Już?) Obudziłeś/aś się dziś po 9?
  11. Nie Słuchasz teraz jakiejś muzyki?
  12. Cherry usłyszała to, co powiedział Law. Nie na darmo kucyki mają takie duże uszy. - Nie wiem jak jest u was, ale tutaj księżniczka Celestia codziennie wznosi takie same słońce - powiedziała do Lawa, zmierzając w stronę placyku na którym mieli się spotkać.
  13. - No to idźmy! - powiedziała radośnie Cherry, otwierając drzwi.
  14. N: Wolałem Cassidy, ale też ładnie. A: Lis i bąbelki. Bąbelków więcej niż lisa. S: Nie widzę, ale to pewnie czarny lisek z niebieskim motylkiem. Słodziutkie. U: Zamieniłem kilka słów, całkiem przyjemna osóbka. Ostatnio została opętana przez czarne lisy. Uszatki, Uszatki. To "i" jest ważne.
  15. - Melody, a jak z tobą? Jesteś gotowa do wyjścia? - zapytała się klacz.
  16. Nie musisz za nic przepraszać, przecież w dyskusji chodzi właśnie o to, aby wyrażać swoje poglądy, szczególnie jeśli są słuszne. Ale powracając do tematu. Nie uważam zależności między tymi państwami za coś złego, Celestia nie jest przecież złą wiedźmą, która ma zamiar wyzyskiwać drugie państwo. Ona szanuje zdanie Cadance, w końcu (przynajmniej według książki Crystal Heart Spell) to właśnie ona uczyniła ją alikornem (Celestia Cadance, jakby co). Bardziej chodziło mi o to, że wolność panująca w Cesarstwie pozostaje ograniczona i Cadance nigdy nie będzie miała pełnego wpływu na swoje państwo. Rzeczywiście, nazywanie Cesarstwa marionetką może być lekką przesadą, ale czyż nie jest ono niemal całkowicie zależne od większego sąsiada? Właśnie chodzi o to, że jest. W naszych, ludzkich realiach Cesarstwo zostałoby szybko przejęte przez Equestrię. Na całe szczęście kucyki mają inne wartości niż ludzie.
  17. Cherry pospiesznie zabrała się do jedzenia, zerkając przy tym na zegarek wiszący w kuchni. Wskazówki były już niepokojąco blisko dwunastej, więc postanowiła zacząć wychodzić na spotkanie. - Zostało nam niewiele czasu, powinniśmy się już zbierać - powiedziała do swoich gości.
  18. Advilion

    [Zabawa]Pomóż pogodzić kucyki

    I znowu wygrał opis Uszatki, jednak pozostałe sposoby były niewiele gorsze. Oto przed wami opis piątej sytuacji: W domu Vinyl Scratch i Octavii była wielka impreza, zorganizowana oczywiście przez tą pierwszą klacz, pod nieobecność wiolonczelistki. Udało się jej wprawdzie uprzątnąć niemalże cały bałagan tak, aby Octavia nie zorientowała się, że w ogóle coś się wydarzyło, lecz było jedno ale, mianowicie wiolonczela, instrument Octavii, została pozbawiona niemalże wszystkich strun. Oczywiste było to, że Vinyl musi naprawić instrument, ale to raczej nie będzie wystarczające zadośćuczynienie...
  19. Kryształowe Cesarstwo, Imperium, Królestwo – nazw jest wiele, a o samym państwie wiemy tak mało. Co ono znaczy dla Equestrii? Czy Cadance i Shining Armor mają prawdziwą władzę, czy może muszą być posłuszni Celestii i Lunie? Czy zdolne byłoby przetrwać bez kontaktu z sąsiadującym krajem? To tylko kilka pytań nasuwających się na myśl, gdy widzimy Cesarstwo przed sobą. Według mnie, nie ma ono racji bytu bez połączenia z Equestrią. Najważniejszym z powodów, które skłoniły mnie do takiego stwierdzenia jest brak dobrego terenu do uprawy roli, a co za tym idzie jedzenia. Jak wszyscy dobrze wiemy, podstawą żywienia ludów północy są (albo kiedyś były) ryby i zwierzęta żyjące w mroźnym klimacie. A kucyki konsumują tylko roślinność, przez co pozbawione importu towarów z terenów Equestrii tak naprawdę nie mają co jeść. Inną opcją oczywiście jest to, że kryształowe kucyki nie potrzebują jedzenia lub jedzą co innego (kryształy?). Wynika z tego to, iż jedynym sposobem na przeżycie w kryształowych murach jest eksport dóbr materialnych lub usługi. Niestety, niektóre sceny z serialu (z np. „Lekcji stanowczości”) pokazują nam, że waluta w Equestrii, a co za tym idzie także Cesarstwie, jest niesamowicie niestabilna. Drugą sprawą jest oczywiście to, że nie znamy sposobu rządzenia w państewku. Wprawdzie to Cadance zasiada na tronie Kryształowego Cesarstwa, ale jak daleko sięga jej władza? Na co może sobie pozwolić, a czego Equestriańskie księżniczki jej zakażą? W mojej opinii Cesarstwo jest typowym państwem marionetkowym, nie mogącym tak naprawdę niczego zrobić przeciw Equestrii. A jaka jest wasza pozycja w tej sprawie? Nie zgadzacie się ze mną, a może właśnie tak? A może chcecie poruszyć inne kwestie związane z polityką Cesarstwa? Zapraszam do dyskusji.
  20. - Nigdy nie wiedziałam, że będę gościć ludzi - powiedziała z lekkim wyrzutem, ale zaraz się rozchmurzyła - i jak, smakuje?
  21. - Hej - powiedziała radośnie Cherry - zrobiłam nam śniadanie, a Law jest już na dole. Co powiesz na to, aby do niego dołączyć?
  22. Cherry wstała wcześnie i jak przystało na dobrą panią domu, przygotowała śniadanie. Nie trzeba chyba mówić, że zaszczytne miejsce na jej stole zajmował dżem wiśniowy, ale i dla osób nie mających zamiaru ich jeść, coś by się znalazło. Ponieważ było już po 11, postanowiła obudzić swoich tymczasowych współlokatorów. Po drodze z powrotem do pokoju swoich rodziców, gdzie spała tej nocy razem z Melody, spotkała Lawa. - Cześć, Law. Śniadanie jest już w kuchni - powiedziała i poszła dalej, aby pomóc Melody wstać z łóżka.
×
×
  • Utwórz nowe...