Dawno tutaj nie pisałam, gdyż nie miałam czasu… pakowanie, latanie, sprzątanie nieba czy wymyślanie nowych akrobacji zabiera go strasznie dużo, poza tym nie wydarzyło się nic godnego uwagi. A, byłabym zapomniała dostałam się do Wonderbolts Academy! To się wydarzyło i to było SZCZEGÓLNIE NIESAMOWITE! Ale to było jakiś czas temu, zresztą - od początku wiedziałam, że się tam dostanę. Ta szkoła jest całkiem fajna… mimo, że przez nią mam całkiem sporo nowych obowiązków, takich jak chodzenie na cydr z innymi rekrutami czy ewentualnie jakaś tam nauka. To drugie jest mniej atrakcyjne, ale niestety konieczne. Ale nie o tym miałam pisać. Przyśnił mi się mega, epicko niesamowity sen ostatniej nocy. Jak zwykle w poniedziałki nie chciało mi się nic robić. Poniedziałki to fatalne dni, nikt ich nie lubi i pewnie jest im smutno z tego powodu, ale same są sobie winne. Tak więc ucieszyłam się niezmiernie, gdy nadeszła noc. Wreszcie ten znienawidzony dzień się skończył i można było iść spać. Położyłam się jak zwykle, do swojego miękkiego, stworzonego z najlepszych gatunków chmur łóżka i od razu zasnęłam. ..
Noc 8/9 września 1940, Wielka Brytania
Chmurna noc przeradza się w deszczową, możliwe są burze na wschodzie, przynajmniej tak mówili. I rzeczywiście pada, podobno nad kanałem La Manche opady mają się skończyć przed południem, zobaczymy jak będzie. Tej nocy nasz oddział bombowców ma zbombardować ważne dla Niemców punkty transportowe. Ciekawe co z tego wyniknie, na razie idę spać. Właściwie to powinnam już spać. Rankiem czeka na mnie dużo pracy.
9 września 1940, Wielka Brytania (końcówka dnia)
No i udało się! W ciągu nocy wszystkie 133 kucyki przekroczyły terytorium wroga by zrzucić bomby. Najlepiej wyszło to Hampandenom, czyli trzymających się cały czas razem grupie 49 kuców. Do tej pory nie wiem skąd wzięła się ta nazwa, a po stajni krąży wiele pogłosek na ten temat. To właśnie zrzucili oni dziś w nocy bomby na stocznie Blohm i Voss w Hamburgu, wyrządzając tym samym poważne szkody. Nikt nie może zaprzeczyć, że gdybym to ja bym była kucykiem-bombowcem zrobiłabym to równie dobrze, jeśli nie lepiej.
Rano nie było żadnych ataków. Podobno miały zacząć się popołudniem. Nie oznaczało to jednak, że mogłam iść na cydr z kolegami, nie było tak dobrze. Mój 222 Szwadron wraz ze szwadronami 253 i 605 patrolował wybrzeże Kent. I dobrze. Gdyż to właśnie JA i moi koledzy ze szwadronu, wraz z tym z 242, przechwyciliśmy CAŁĄ JEDNĄ niemiecką formacje. To była niesamowita walka! Pod skrzydłami miałam umieszczone dwa 20 milimetrowe działka Hispano Suiza. Wrogie kucyki- bombowce wyposażone były w dwa karabiny maszynowe MG 15 kalibru 7,92 mm i oczywiście bomby, do tego cieszyły się obecnością eskorty. Rozpoczęli ostrzał gdy tylko nas zauważyli, jednak nie byli na tyle dobrzy by trafić tak wysportowanego pegaza jak ja, wykonując prosty manewr udało mi się uniknąć trafienia. Zaczęła się prawdziwa walka. Jeden z Messerschmittów, bo właśnie tak nazywane były kucyki wyposażone w dwa 20mm działka MG FF (w ogóle co to za nazwa! Tylko niemieckie kucyki mogły taką wymyślić!) usilnie próbował zaprosić mnie do zabawy. Cóż, nie trzeba mi było dwa razy powtarzać, przyjęłam zaproszenie. Mój nowy przyjaciel leciał na takiej samej wysokości co ja, widocznie pędził w moim kierunku, ale ja chciałam być pierwsza. Momentalnie wykonałam jeden z prostych i banalnych manewrów lotniczych- zwrot bolowy w efekcie którego znalazłam się wyżej niż on. A następnie zanurkowałam, strzelając mu w tyłek. On również zaczął nurkować, dość zgrabnie omijając moje pociski, to trzeba mu przyznać. Gdy doszedł do odpowiedniego pułapu wyrównał lot. Nie miało sensu bym nurkowała dalej więc zrobiłam to samo. Nowy kolega próbował mnie zgubić, jednak nie miał pojęcia z jakim wspaniałym kucykiem konkuruje. Cały czas siedziałam mu na ogonie próbując wycelować w skrzydło, nie było to łatwe gdyż wykonywał on przeróżne manewry żeby mi utrudnić. Na chwilę wstrzymałam ogień, pegaz w pierwszej chwili pomyślał, że mnie zgubił i zwolnił. Wiedziałam, że odwrócenie pyska w moją stronę jest kwestią czasu. Nie minęły nawet dwie sekundy jak rzeczywiście to zrobił, a wtedy otworzyłam znów ogień. PROSTO W JEGO PYSK. Nawet nie patrzyłam jak spadał w dół, poleciałam dalej - przecież bitwa się jeszcze nie skończyła!
Z mojego szwadronu nikt nie ucierpiał, tylko dwa działka były poważnie uszkodzone, jednak same kuce wyszły z tego bez szwanku. Podobno dzisiaj zginęło sześcioro pegazów, lecz żadnego z nich nie znałam. Jednak to nie był koniec złych wiadomości!
O godzinie 20:00, ponad 200 bombowców zaatakowało Londyn. Ognie zapłonęły dookoła katedry Świętej Celestii, a budynki po obu stronach Ludgate Hill zostały wysadzone. Ucierpiały również szpitale dla klaczek. Liczba rannych i zabitych póki co jest nie znana. Nie dostałam cynku by ucierpiał ktoś znajomy. Mam nadzieje, że rano też go nie dostanę.
Staram się nie myśleć o bombardowaniu, jednak gdy to robię to same kopytka chcą tupać ze złości, a skrzydła nieść mnie na spotkanie Niemcom. Mam ochotę im pokazać kto jest lepszy, a tym kimś na pewno nie są oni. Właściwie pokazałam to dzisiaj w walce. Byłam niesamowita, a niejeden kuc mi gratulował. Ciekawe co przyniesie następny dzień…