Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Ares Prime

  1. Widziony dziwnym przeczuciem wróciłem tutaj aby sprawdzić co się dzieje z Grey Isane. Nie znalazłem na dole recepcjonistki, ale wiedziałem do którego pokoju była zameldowana moja ''znajoma''. Zapukałem zaczekałem, ale nic. Więc dyskretnie wszedłem starając się wytłumaczyć najście, ale ona chyba krzyczała przez sen. Cokolwiek się jej śniło musiało być koszmarem, więc spróbowałem tą wybudzić. I udało się. - Wróciłem sprawdzić co u ciebie. - wyjaśniłem starając się uspokoić klacze, i wziąłem ją za kopytko. - To tylko zły sen, nie bój się. Jeżeli aż tak ci zależy... - westchnałem z lekkim zakłopotaniem. - To dobrze, zostanę tu z tobą na noc żebyś się nie bała.
  2. No... miło było trochę powalić w worek. Trochę mi ulżyło. Eeeh... dobrze dać czasem komuś po pysku, jak i wymęczyć się. Przynajmniej zredukowałem napięcie, choć nie ukrywam że w tym celu lepiej by mi się przydał seks z piękną klaczą. Chwilę posiedziałem jeszcze w siłowni, po czym zabrałem swoje rzeczy i ruszyłem na powolny spacer po mieście. Nie wracam jeszcze do komendy, poprostu trochę się przejdę.
  3. Nie zatrzymywałem więcej staruszka. Dziwny był... ale wydawał się gadać z sensem. Nie oceniać po wyglądzie... to rzecz ważna. Patrzy się w środek duszy, tak zwykł mawiać mój ojczulek-sułtan. Dziwnie rzeczy się dzieją w tym Centerlocie. Nie raz tu byłem i spacerowałem nocą ulicami miasta ale nigdy jeszcze nie byłem światkiem tak dziwnych sytuacji. Hm... może na wszelki wypadek pójdę sprawdzić co z Grey? Nie odszedłem aż tak daleko, więc wracam do hotelu. Chociaż o tej porze już powinna spać.
  4. Znów ten staruszek. Cholera, co to za typ? Najpierw ostrzegał mnie przez tamtą najemniczką, i zresztą słusznie. To chyba jednak nie jest taki byle żul z ulicy. - Chwileczkę, przepraszam pana. - zawołałem za nim i bez problemu dogoniłem starego kuca. - Znaczy.. po pierwsze, chcę podziękować za radę. Miał pan rację aby uważać na tamtą klacz, kimkolwiek była. Ale... skąd pan to wiedział? Z całym szacunkiem, ale na zwykłego żula pan nie wygląda.
  5. - Zleć niżej, abym mógł zeskoczyć]. - poleciłem woźnicy. - Spróbuję wytropić go osobiście. Rainbow, ty spróbuj wyśledzić go z powietrza i ubezpieczaj moje plecy. Twilight, Luno, wy tu zostańcie i trzymajcie się w bezpieczniej odległości. Po czym przygorowałem osprzęt i broń. Czas zapolować na potwory.
  6. - Co jest... co.. to niemożliwe... ale jak? - spytałem sam siebie zdezorientowany. Kilka sygnałów? Niemożliwe... ale jednak. Zaraz... - Kilka sygnałów?
  7. - Hm... to trudne. Muszę się skupić... mocniej. - zamknąłem oczy, i starałem się określić kierunek w którym znajdował się Prototyp. To było trudne tak śledzić go w locie. - Wolniej trochę... to nie jest zabawa w szukanie znaków. - powiedziałem woźnicy. - Staraj się lecieć trochę wolniej... wiem że gdzieś tu jest... Po czym zamilkłem starając się wytropić Prototym, ale szło mi dziwnie trudno.
  8. - Nie Grey. - powiedziałem. - Tu nic ci się nie stanie. A ja naprawdę nie mogę zostać i spędzić z tobą nocy. Nawet gdybym chciał. Chcesz możemy się jutro gdzieś spotkać, o ile nie będę zajęty swoimi interesami. Dobranoc Grey. - powiedziałem, po czym podniosłem klacz, odstawiłem obok i wyszedłem z hotelu. Kierunek - zamek Canterlot i moja komnata. Na dziś mam już dość przygód, a jutro czeka mnie ważne spotkanie z księżniczkami. Trzeba wypocząć i odetchnąć, ale na wszelki wypadek tuż po wyjściu z budynku aktywowałem swój amulet niewidzialności i szybko zniknąłem wśród ulic miasta.
  9. - Owszem. Nawet sporo. Cztery trupy kucyków ze Straży Nocy. Załatwieni na cacy, rozszarpani na kawałeczki. - odparłem wsiadając na powóz. - Wyczułem też Prototyp X. Jest blisko. Kurs na Canterlot, zanim odejdzie za daleko. Wyczuję co co do milimetra... - warknąłem złowieszczo znów się koncentrując aby namierzyć ponownie wroga.
  10. - Przykro mi Grey, ale muszę odmówić. - powiedziałem łagodnie acz stanowczo. - Obiecałem znaleźć ci nogleg na tą noc, i tak też zrobię. Ale mam własne plany i obowiązki na mnie ciążące. Tak więc moja odpowiedź brzmi nie. Nie mogę zostać tutaj z tobą na noc. To jest moja ostateczna decyzja. W każdym razie miło było cię spotkać i poznać. - zakończyłem rozmowę z uśmiechem. Podeszłem do recepcjonistki i zapłaciłem kwotę należą za pobyt Grey w hotelu. - Pokój dwu osobowy dla tej pani. Oto pieniądze.
  11. Aha... tuś mi bratku! No to teraz wiemy na czym stoimy. Zebrałem się i nastychmiast pobiegłęm do wioski, do powozu. Szybko, zanim ta bestia znowu mi ucieknie.
  12. O... to jest właśnie robota Prototypu X. Ciała okaleczone straszliwie i rozszarpane okrutnie. - No cóż chłopaki... - westchnąłem. -Więcej już raczej nie poruchacie. Niech wam ziemia lekką będzie. Ale nadal coś mi tu nie pasował. W wiosce nie było żadnych ciał i masa celowo zostawionych śladów. A tu mamy 4 rozszarpane ciała żołnierzy. W dodatku ze Straży Nocy. Nie łapię tego póki co. Ale mam jeszcze jedne sposób. Usiadłem na ziemi ale nie odłożyłem broni, skupiłem się i starałem się wyczuć obecność Prototypu X.
  13. Przygotowałem kuszę do strzału, dobyłem trójzębu. Tak na wszelki wypadek. Za bardzo mi to śmierdziało... wyglądało na to że bestia zrobiła się naprawdę cwana. A jeśli tak się stało, to naprawdę będzie źle. Czyżby umyślnie próbował wprowadzic nas w pułapkę? Idę za tymi śladami dalej. Ostrożnie i w pełnej gotowości do ataku.
  14. Czyli poprzedni bywalec poprostu za bardzo zabawił się tutaj z ''klientkami''? Nie sądziłem że z tego hotelu zrobił się zamtuz. Ale taka cisza jak na zamtuz? Niemożliwe. Ta cisza jest podejrzana, aż za bardzo. Co tu sie wyprawia? A to było kiedyś takie spokojne miasto, Canterlot. - Potrzebuję wynająć pokój. Dla tej klaczy. Tylko dla niej. - zwróciłem się do recepcjonistki.
  15. Widziałem już gorsze rzeczy. Hm.. czas nagli muszę się śpieszyć. Podszedłem więc do śladów jakie zostawił napastnik i zacząłem je uważnie badać i obwąchiwać. Może uda mi się ustalić kiedy dokonano napaści, i pójdę tropem tych śladów starając się dowiedzieć z jakiego kierunku przylazł potwór.
  16. - Chwileczkę. - zaprotestowałem. - Wy zabierzcie te maluchy do powozu, ja jeszcze się rozejrzę. Tu jest masa śladów i wskazówek, wystarczy je tylko dobrze poszukać. Dajecie mni 15 minut, a potem wracajmy. Po czym ruszyłem ponownie w miasto aby zebrać informacje ze śladów walki i znieszczeń.
  17. - Ktoś przeżył? To... nowość. Prototyp X zazwyczaj bardzo dbał o to aby nikt nie przeżył jego ataków. Trzeba je stamtąd wyciagnąć i przesłuchać. Mogą coś wiedzieć coś istotnego. Ktoś przeżył atak Prototypu X? Dziwne. Bardzo dziwne.
  18. Niezwłocznie tam pobiegłem nie szczędząc kopyt. Ciekawe co takiego znalazły?
  19. - Mieszkańcy próbowali uciec. To jasne. Może kilkoro ukrywa się jeszcze gdzieś w okolicy ale to bardzo mało prawdopodobne. Te metody działania są... dziwne. Nie pasują do bestii którą pamiętam. Gdyby to był on, to by to wyglądało to jeszcze bardziej makabrycznie. A tak mamy zniszczenia i masę krwi. - powiedziałem lekko. - Nic więcej. Dobra... przyjrzymy się teraz śladom zniszczeń, może powiedzą coś więcej o taktyce i uzbrojeniu jakim dysponował napastnik.
  20. - Mówiłem wam że nie będzie to przyjemny widok. - odparłem do klacz, po czym pierwszy wysiadłem z pojazdu. Rozłożyłem kuszę i załadowałem kwasowy bełt. Pora przyjrzeć się tym śladom. Nie zrażony widokiem krwi zacząłem badać wielkie ślady na ziemi, krew, ślady walk i zniszczeń. Dosłownie wszystko. Każda informacja i wskazówka jest cenna.
  21. - Nie. - powiedziałem twardo. - Zostań na wszelki wypadek tutaj. Sprawdzę co tam się stało. Po czym ostrożnie wszedłem do środka, zachowując ostrożność i gotowość do dobycia broni, oraz obrony koniecznej.
  22. Lecieliśmy w milczeniu. Aby zabić czas zacząłem przygotowywać bełty. Każdy z nich był zbudowany w dość specjalistyczny sposób. Można było go napełnić płynem który przy trafieniu bełta w cel, wstrzykiwał zawartość do ciała wroga. Efekt - zależy od rodzaju trucizny. Ale zawsze był bardzo nieprzyjemny. Sam pocisk był zabójczy, a dodatkowe zatrucie jeszczegorsze.
  23. - Na piaski pustyni, co tym razem... - westchnąłem. Nie wiem, może ten typ przećpał ilość magicznej trawy, narkotyku który w najlepszym razie robi ci z mózgu ser szwajcarski. Dosłownie. Ale po tym czego dziś byłem światkiem lepiej będzie się temu przyjrzeć. Ostrożnie i rozważnie. - Dziwne... zwykle to spokojne i ciche miejsce w którym się zatrzymują liczni podróżni. Lepiej sprawdzę co tam się dzieje...
×
×
  • Utwórz nowe...