Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Ares Prime

  1. - Jeśli nie przeszkadza wam spanie we dwie na jednym łóżku... - odparłem ze wzruszeniem ramion. - Ja mogę spać na fotelu.
  2. - Sądzę że warto dać jej szansę. Każdy na to zasługuje. Poprostu bądźmy ostrożni, jak to mawiał mój ojciec, ''zło dobrem zwyciężaj''. - odparłem cicho do Grey. - Ale tak, musimy się zbierać. Podejrzewam że obie tu nie zostaniecie na noc, więc proponuję inne rozwiązanie. Wish, zostanie tu, pokój jest już opłacony. A Ja i Grey wrócimy do zamku.
  3. - Twardy czerep się przydaje podczas pracy w kopalni... nie raz oberwałem w głowę podczas podróży. - odparłem wstając trochę chwiejenie z łóżka. - Dziękuję za fatygę że ofiarowałeś się tu zostać, ale opiekunki już nie potrzebuję. - odparłem podobnie żartobliwym tonem jak ona wcześniej. Wstałem, przeciągnąłem się aż mi kości zatrzeszczały, napiąłem wszytskie mięśnie i kilka razy strzeliłem karkiem. - Ooh... tak lepiej. Słuchaj Dash, gdzie teraz mogę znaleźć Derpy?
  4. Ktoś z mojego gatunku? Hm... to ciekawe. Mam przeciwników politycznych, ale żeby od razu uciekać się do morderstwa? Musi im naprawdę zależyeć na mojej śmierci. Zatem moja wizyta w Equestrii skróci się bardziej niż to planowałem. - Dobrze zatem. Więc Bright Hoof... czy jak wolisz, Death Wish, od dziś możesz uważać się za najemniczkę pod moimi rozkazami. Ale ''chędożenia'' przeze mnie nie oczekuj. To nie jest w moim guście. Od robienia kawy, jest właścicielka tego hotelu, ale nie widziałem jej jak tu drugi raz wchodziłem. Pewnie poszła już spać.
  5. - Mogę ci zaoferować na tą chwilę 20.000 bitów. Reszta w Arabii Siodłowej. - powiedziałem twardo i stanowczo. - Więcej przy sobie poprostu nie mam, a nawet mnie nie wypada prosić władczyń państwa o taką sumę. A tak właściwie... - zmrużyłem oczy. - Kto ci zapłacił za moją głowę? Wrogów moich znalazło by się trochę.
  6. Krztałt kucyków... czyżby moje wcześniejsze podejrzenia były słuszne? Może to jednak jacyś uchodźcy. Muszę się tego dowiedzieć, więc ruszam za tym krztałtem który pognał w prawą stronę. Nie mogę przerwać pościgu, ani stracić tropu. Stawka jest zbyt duża żeby pozwolić tym ''prototypom'' uciec. Jeśli się da, może spróbuję pochwycić je bez zabijania. Chociaż jeśli wyczuwam aurę tej bestii od nich, to jedynieś śmierć będzie dla nich wybawieniem.
  7. - Witam. - przywitałem się. - Widzę że nie tylko ja miałem ciężki dzień... hm... panna Roseluck, zgadza się? Pamiętam panią z przyjęcia na komendzie. - przypomniałem sobie imię klaczy. - Hm... tak, te róźe chyba będą najodpowiedniejsze, Rarity powinny się spodobać. Ile się należy?
  8. - Tak. Nie mam żadnego interesu. Ale uczono mnie że każdy zasługuje na pomoc i wsparcie. Nie znam twojego losu to fakt, ale chcę pomóc ci go odmienić. Na lepsze. Chcesz dowód, dobrze zatem. - odrzuciłem swoje miecze na bok i zrobiłem krok ku Wish- Jestem bezbronny, możesz mnie zabić jeśli chcesz. Ja chcę ci pomóc. Poprostu. Bo tak trzeba, bo to jest dobre.
  9. - Nie miałem nic wspólnego z tym atakiem, Bright Hoof. - powiedziałem poważnie, nie chcąc drażnić zabójczyni. - Co bym zyskał wydając cię? Nic. To jest poniżej mojej godności, sprzedawać nawet takiego kuca jak ty. Ale nadal nie jest za późno - puść moją przyjaciółkę, a gwarantuję ci drugą szansę. Mówisz że nikt nigdy nic ci nie dał... zatem ja będę pierwszym. Chcę dać ci pomoc i drugą szansę. Nie zmarnuj tego, kierując się zgorzkniałymi i przykrymi doświadczeniami z przeszłości.
  10. Ares Prime

    Utracone życie (Ares Prime)

    - Czekaj... nie, nie odchodź. - poprosiłem i pobiegłem kawałek przed siebie. Ale szybko zrozumiałem że właściwie to jest bez celowe, w końcu ciemność i noc była wszędzie. Nie miało sensu jej gonienie. - Nie zostawiaj mnie. Proszę, nie odchodź. Ja nie chcę być sam... kimkolwiek jesteś wróć... błagam. - wyciągnąłem kopyto w bliżej nie określonym kierunku.
  11. - Bluestrike... nie musiałaś. To nie było konieczne. - pokręciłem głową, lekko odwzajemniając jej uścisk. Następnie podniosłem zabójczynię czy kim ona tam była, i usadowiłem ją na fotelu. - Od razu mówię, to nie była żadna zasadzka. Zaś moja propozycja jest jak najbardziej prawdziwa, i nada aktualna. Książe nie łamie raz danego słowa. Jednak kiedy zabójczyni pojmała Blustrike, poczułem jak krew uderza mi do głowy. O nie! Bluestrike! - Jeśli ją choćby skaleczysz... pożałujesz. Nie waż się jej robić krzywdy! Puść ją wolno! Już!
  12. Miecze nadal były w postawie obronnej. Ale zechciała posłuchać mojej propozycji. To już jest coś, możemy to załatwić bez rozlewu krwi. Zachowując czujność i gotowość do obrony zacząłem mówić. - Spotkałem się z wieloma zamachami na swoje życie. Część zabójców musiałem zabić, część pewnie do tej pory gnije w lochach. Ale kilkoro zdołałem pomóc. Groziła im kara śmierci, ale ja ująłem się za nimi. Rozmawiałem z nimi tak jak teraz rozmawiam z tobą. Część z nich przyjęła moją ofertę, i teraz wiedzie normalne życie w różnych miastach Siodłowej Arabii. Moja propozycja jest następująca - możesz wraz ze mną wrócić do Siodłowej Arabii wyrzekając się oferty za moją głową jaką ci zaproponowano. W zamian za to, ja gwarantuję ci nowe życie, bez głodu, chłodu, oraz w dostatku. Będziesz mogła zacząć od nowa, ani nie będziesz musiała się martwić o pieniądze. W zamian jednak będzie cię obowiązywać przysięga, że nie spróbujesz zabić mnie lub Grey Isane. Jak nie raz się przekonałem, nawet najbardziej zatwardziały i zgorzkniały najemnik, myśli czasem o spokojnym, dostatnim życiu. Chcę pomagać. To jest nie tyle zadanie dla dyplomaty z Siodłowej Arabii... ale również dla księcia tej krainy.
  13. Dobyłem miecze, i starłem się z zabójczynią. Trzeba jej było przyznać - znała się na walce i fechtunku. Ale mnie też życie coś niecoś nauczyło. Podczas walki parując jej kolejne ataki zwróciłem się do niej. - Nieznam cię, nigdy ci nie ubliżyłem, ani nie wyrządziłem ci krzywdy. Chcesz mnie zabić jedynie dlatego że otrzymałaś takie zlecenie. Spotkałem wiele tobie podobnych na swojej drodze. Jeśli teraz przestaniesz, ofiaruję ci pomoc. Wiem że to było ryzykowne, ja sam zaś nigdy nie stroniłem od walki ale nie raz przekonałem się że pióro i słowo, potężniejsze są od miecza. Może i była najemniczką i zabójczynią jakich wiele na świecie, ale nie chcę żeby... żeby po raz kolejny krew kucyka plamiła moje kopyta. A może jednak zdołam jej jakoś pomóc?
  14. - Dość tego. - powiedziałem wściekle. - Nie pozwolę aby obrażała mnie byle najemniczka za garść miedzianych bitów. To ujma na mym honorze, oraz obelga dla klaczy w mojej obecności. - rzekłem po czym szybko doskoczyłem do fotela, chwyciłem swe miecze ale jeszcze nie dobyłem ich z pochew. - Wynoś się stąd Bright Hoof. To ostatnie ostrzeżenie. Więcej nie powtórzę.
  15. Obudziłem się prawie jak na kacu gigancie, prawie jak wtedy jak pochlałem się z celnikami na granicy Imperium Gryfów aby pozwolili mi przejść granicę z Timberem. Ale teraz, choć miałem lekkiego kaca, to czerep bardziej mnie bolał od tego uderzenia książki. Rany, kto drukuje takie cegły, przeciez tym można zabić z łatwością... - Ała... mój łeb... - jęknąłem wstając, i siadając na łóżku. Dopiero teraz zauważyłem że w pokoju jest też klacz o imieniu Rainbow Dash. Poznałem ją wczoraj, całkiem miło się z nią rozmawiało, jest sympatyczna choć zdaje mi się że jest zbyt pewna siebie, lekko nierozważna i bardzo odważna, skoro zaproponowała siłowanie się na kopyta. - Oh... dzień dobry Rainbow Dash. - przywitałem się z nią masując obolały czerep. - Sss... co się dokładnie stało po tym jak moja głowa została celem dla książkwego gradobicia? Czy Derpy nic się nie stało? A tak właściwie, to co tu robisz tak wcześnie?
  16. Czysto, prosto śmirć w boju. Trza oddać mu honory, walczył całkiem zaciekle ale gdzie tam mu do potomków zacnego, potężnego i cudnego klanu Bonecrusherów!? HA! Szkoda że tak trochę głupio skończył bo mając bełta w życi to trza być bardziej ostrożnym. A tak to wystarczyła jedna luta, a solidna i już było po walce. Dobra zostoł jeszcze jeden. Przyjąłem postawę bojową, uniosłem kopyta w gardzie obronnej, splunąłem w bok. - No dowoj krowojebco, zaroz zoboczym czy walisz toporem tak samo cylnie jak strzelosz z kuszy. - pierwsza obelga poszła w kierunku przeciwnika. - A tak wogóle to coś wy strosznie małomówni. Cho no tu smrodzie jeden! - ryknąłem na przeciwnika. Uderzyłem kilka razy swoimi kastetami o siebie, wydając w tej sposób paskudny, dzwoniący dźwięk który zazwyczaj używałem jako drwiny na przeciwnika. Poczekam na jego pierwszy cios toporkiem, spróbuję go uniknąć. Jak się uda, sprzedam mu kilka szybkich ciosów w przednie nogi, zaś jeśli będę miał możliwość uderzę go z całej mocy prosto w kark.
  17. MLK w Krakowie zaliczony. Wynik - Epic ;3

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. Dolar84

      Dolar84

      Kurczę, że też nie mogłem się zjawić... no cóż - nadrobi się w przyszłości.

    3. Ares Prime

      Ares Prime

      Discord - Nosz łaziłem sporo czasu w humanizacyjnym przebraniu Big Maca. No i siedziałem głównie w sali Twilight.

    4. DiscorsBass

      DiscorsBass

      A więc nawet Cię kojarzę, ale nie łudź się, iż pamiętam przez to wygląd, bez cosplaya Cię nie poznam xD

  18. Ares Prime

    Utracone życie (Ares Prime)

    Noc była taka, no kojąca. Chłodna, pogodna, znajoma, ale też jednocześnia w jakiś sposób koiła moje zmartwienia i troski. Dla innego kucyka było na pewno chłodno i nieprzyjemnie. Ale ja czułem się w nocy bezpieczny, jak drapieżnik na swoim terenie łowieckim. Wtedy właśnie poczułem coś dziwnego. Noc, ciemność, mrok zdawał się mnie obejmować. Nie było to złe, ale raczej... niezwykłe. Poczułem się dobrze, ulżyło mi na duszy. Tego uczucia nie znałem. Nigdy go nie doświadczyłem. Ale... ale ono było dobre. Przyjemne. Bliskie. Potem znów usłyszałem to imię.... Nightwing. Następnie to uczucie ustało. Zniknęło. - Czekaj... nie odchodź. - nieomal zawołałem. - Kim jesteś? Kim jest ten Nightwing?
  19. Ares Prime

    My Little Konwent v.2

    Wróciłem właśnie do swojej chałupy po długiej podróży i powiem tak - Dziękuję. Dziękuję organizatorom za szybką reakcję, zachowanie zimnej krwi i spryt w zorganizowaniu nowego miejsca na konwent w tak krótkim czasie. Dziękuję każdemu uczestnikowi z osobna za to że wogóle tam był, poznałem masę ludzi, dowiedziałem się wiele ciekawych rzeczy, nie nudziłem się nawet przez chwilę. Jak na mj pierwszy ponymeet... było epicko. Jestem zmęczony ale też bardzo zadowolony. BROHOOF i do następnego!
  20. Ares Prime

    Utracone życie (Ares Prime)

    Aahh... świeże, czyste nocne powietrze. Naprawdę cudnie było oddychać takim powietrzem, działało to na mne nader relaksująco. Stałem tak przy oknie i myślałem. A może Nightwing to ja? W sumie to całkiem fajne imię, i pasowało by mi. Ale czemu ktoś miałby mi stawiać grób w dziczy, to nie ma żadnego sensu. Nie, muszę się przejść, głowa już mnie boli od tych pytań. Może jak się przespaceruję to coś wymyślę... no cokolwiek. Zszedłem na dół, zaś następnie wyszedłem na zewnątrz. Używając skrzydeł niczym parasola, wybrałem na małą nocną przechadzkę po Ponyville.
  21. Phi... wiece jego mać dama ze wsi. Ile to się trzeba nabiegać żeby spędzić kilka miłych chwili w towarzystwie pięknej klaczy. Dobra, chce kwiaty to będzie je miała. Wyszedłem z butiku i poszedłem do kwiaciarni, obsługiwanej przez beżową klacz, z grzywą w różanym odcieniu. Ja tam się na zielskach nie znam, a pomoże mi dobrać odpowiedni bukiecik na przeprosiny.
  22. Transformacja Grey zaskoczyła mnie. Ale tylko na moment. Jej wampirza natura dała o sobie znać, a ja nie mogłem pozwolić aby obie się pozabijały. Nie darzyłem Bright Hoof jakąś specjalną sympatią, ale nie pozwolę by stała jej się krzywda. Dlatego też stanąłem pomiędzy klaczami usiłując nie dopuścić do ataku na siebie. - Dość! Grey, przestań! - krzyknałem stanowczo blokując jej drogę. Mogłem wziąść swoje miecze, ale nie. Nie chcę tu rozlewać krwi.
  23. Ares Prime

    Utracone życie (Ares Prime)

    Wieczór... noc. Ta pora doby sprawiała że w jakiś sposób czułem się lepiej. Lubiłem nocą patrzeć na giwazdy i księżyc, były to dla mnie naprawdę piękne widoki. Ale zauważyłem że wszytskie kuce już poszły spać, nawet nie zwracając na nie uwagi. Głupki. Jak można nie lubić gwiazd i obserować księżyca na niebie? I wtedy pogoda momentalnie się popsuła, zaczął padać deszcz i uderzały błyskawice. Potem ktoś zapukał do moich drzwi... ale kto? Nikt wcześniej mnie nie odwiedzał, jedynie właścicielka tego hotelu. Cóż, nie wypada tak nie otwierać drzwi, więc podszedłem otworzyłem drzwi aby zaprosić tajemniczego gościa do środka.
×
×
  • Utwórz nowe...