Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Ares Prime

  1. TERAZ! Chwyciłem broń jak oszczep, wymierzyłem celując w serce... skupiłem się i z całej siły cisnąłem prosto w potwora. Cel - Serce. Jest oślepiona rządzą mordu. Jak Prototyp X. Ale ona przy nim to słodki kociak. Sory zwierzaku, ale ty jesteś treningiem. Prawdziwe wzywanie przedemną i muszę się przygotować. Giń!
  2. Szybko! Trójząb jest blisko, więc rzuciłem się w jego stronę. Bez niebo będzie ciężko wygrać tą walkę. Bestia jest cwana i chce mnie wykończyć - spięła mieśnie na kakru. Trudno je będzie przeciąć, więc teraz zrobię inaczej. Tuż po chwyceniu trójzębu ryknąłem wyzywająco. Wiedziałem że mantykory często próbują ryczeć i stają na dwóch nogach w celu zastraszenia przeciwnika. Wtedy odsłaniają miękkie podbrzusze. Jeśli potwór da się na to nabrać, cisnę trójzębem w to miejsce.
  3. Ajć... zraniła mnie. Przebiła zbroję! Nie dobrze. Bardzo nie dobrze. Nawet jeśli to nie była śmiertelna dawka jadu, to muszę teraz szybciej zakończyć tą walkę. Ogon załatwiony... pora zająć się gardłem i karkiem. Odturlałem się nieco od niej, przygotowując się do zejścia w defensywę. Tu teraz trzeba wymierzyć czysty cios w tchawicę i tętnicę szyjną. Tylko to nastychmiast zabije potwora tych rozmiarów.
  4. - Toś ty taka?! - warknąłem. Wykorzytując mocny rybi ogon jako sprężynę wybiłem się na przód, zmierzając ku jej ogonowi. Zawirowałem trójzębem tak aby nadać impet uderzeniu, po czym wymierzyłem w segment gdzie ogon stykał się ciałem potwora i ciąłem z zamiarem odzielenia go od ciała. To spowoduje wyciek krwi, a i stwór straci swoją główną broń.
  5. Szybka jest. Zbroja została mocno porysowana, trzeba uważać. To się zdoła odbudować, ale jeszcze kilka takich ciosów i rozedrze mi pancerz. Wykorzystałem jej zbliżenie do zadanie szybkiego, płytkiego pchnięcia w miejscu gdzie prawa przednia łapa styka się z ciałem celm przeciecia jej ścięgna. Pierwsze co to muszę wyeliminować jej ogon, i kolec jadowy.
  6. Ruszyłem z wolna w przeciwną stronę. Też po łuku - wiedziałem że najsłabiej chronionym punktem na moim ciele jest zad - tam nie chroniła mnie zbroja, kręgosłup był narażony na celne ataki. Poczekam na jej pierwszy ruch. - No bestyjko... śmiało. Zaproś mnie do tańca.
  7. Ares Prime

    Equestria: Bounty Hunters

    Widmowe uderzenia... lub przywoływanie jakiś chowańców. Tak mi to wyglądało. Walczyć z nimi nie ma sensu, muszę załatwić przeciwniczkę. Ona jest tu kluczem do pokonania. Zatem skróciłem długość haków, złapałem za ich rękojeści i ruszyłem na przeciwniczkę starając się unikać jej ataków i przeszkadzać w kreśleniu linii. Muszę ją powalic na ziemię i złapać za kark z zamiarem jego skręcenia.
  8. Ares Prime

    Equestria: Bounty Hunters

    Ha... nie jesteśmy tacy mocni jak mówiliśmy co? Zaraz... używa krwi do kreślenia znaków? Magicznych symboli pieczętowanych krwią? Czyżby to była również magiczka? Przyjąłem natychmiast pozę do ataku aby ją wykończyć gdy poczułem uderzenie w tył głowy. Zabolało. Dość mocno. Instynktownie wywinąłem się z zamiarem kopnięcia napastnika który zaszedł mnie od tyłu.
  9. - Witaj Skarbie... właśnie ciebie szukałem. - warknąłem obnażając trójząb i szykując się do manewry wymijającego. Spora z niej sztuka, widać stary wyrośnięty samiec. Bardzo terytorialny. O, to będzie cudna walka. Idealna. Ale muszę być ostrożny - moja zbroja choć twarda i mocna, nie jest niezniszczalna. A ja jie mam ochoty kończyć jako posiłek mantykory.
  10. Mam cię. Dobyłem trójząb i zacząłem ostrożnie podążać za śladami. Muszę uważać, chodzę na terytorium łowieckie bestii. Nie znam tego miejsca, ale mało któy drapieżnik przywyka do walki na własnym terenie. mantykora słynie ze swoich ostrych pazurów i ogona ze śmiercionośnym jadem. Ale szpon czy własnie kolec jadowy to wspaniałe trofeum dla każdego myśliwego. I ja chcę je zdobyć.
  11. Niedźwiedź... borsuk... kuna... lisica... zające... ptaki.. nie. To drobizna. Płotki. Nie warte zachodu. Ja potrzebuję wyzwania, czagoś co da mi solidny zatrzyk adrenaliny. Kurde przecież tu muszą byc jakieś groźne AHA! SĄ! Wyraźne i duże, to chyba ślady wyrośniętego wilka drzewnego. Schyliłem się i przyjrzałem się bliżej śladom. Nie, są zbyt gładkie i zaokrąglone. Tych śladów nie zrobił Wilk drzewny ale.. mantykora! Tak! Ruszyłem natychmiast za śladami.
  12. Eh... cieżko będzie ją potem zdjąć gdy nie będę już miał eliksiru przeciwbólowego. Znów przyrosła do mojej skóry, znów stała się częścią mnie. Pobierała z mojej krwi wszytskie składniki odżywcze w zamian za ochronę i możliwość dobudowy w razie zranienia czy uszkodzenia pancerza. Wziąłem trójząb w kopytya i wyszedłem z domu. Do lasu. Czas zapolować!
  13. Sam... tak Sam. Westchnąłem i poszedłem na górę gdzie zostawiłem swoją zbroję i broń. Założę je z powrotem, czas trochę potrenować walkę. A ten las co stoi w nim mój dom, to idealne miejsce na ćwiczenie tropienia i polowania.
  14. Eh... rozumiem że można lubić słodycze, ale to już lekka przesada. Zawsze uważałem że dużo lepiej i zdrowiej jeść owoce i warzywa, niż ciasta i słodycze. Niesety wielu gliniarzy o tym nie pamiętało i szybko dorabiało się opony wokół pasa a w rezultacie problemów z robotą. Lokal jak lokal - nic szczególnego. Za to ta klacz... co prawda chyba mogłaby być moja matką, ale z taką grzywą... w dodatku różową. Rzadko spotyka się taki naturalny krztałt grzywy, może ją jakoś modeluje ale nie słyszałem jeszcze żeby do tego używano amoniaku. Podszedłem najpierw do ogiera, z poważną służbową postawą. Był trochę wyższy, ale zarazem był chudy jak szczapa. Sądzę że podniósłbym go bez problemu za kark jednym kopytem. - Dzień dobry, komendant Barricade. - przedstawiłem się oficjalnie i pokazałem odznakę. To zawsze robiło wrażenie na laikach. - Zastałem pannę Pinkie Pie?
  15. Heh... gały jej ocipiały. Kretynka. - Trzeba więcej by mi zrobić krzywdę. - odparłem puszczając ją, a ta klapnęła lekko zadem po ziemi. - Na przyszłość uważaj jak latasz niezdaro. - odparłem na odchodne naciągając jej czapkę na oczy, po czym zacząłem z powrotem wracać do domu.
  16. - Ałć... - warknąłem i od razu wstałem na nogi. Bez ceregieli podszedłem do torbonosza i chwyciłem pod pachy żelaznym uściekiem i uniodłem go do góry. - Jak latasz do cholerty ty roznosicielu od siedmu boleści! Oczu nie masz?!
  17. Na szczęście zgodnie z tym co mówiła Luna tu było pełno stawów i jezior. To które teraz znalazłem było chyba inne, ale kij z tym. Leżało trochę w pobliżu miasta, i widać było stą sporo kucyków. Od razu wskoczyłem do wody i zacząłem wypatrywać rybek! Są! Tym razem to były chyba brzanki i amury... łech. Mają nieco muliste mięso w smaku, ale na bezrybiu i raka się wpierdoli. Czy jakoś tak... Zacząłem ścigać i łapać sębami ryby. Nadal się tej sztuki uczyłem, ale złapałem parę sztuk które jadłem od razu w wodzie. Przegryzałem kim karki i łykałem w całości. Po kiku sztukach znów poczułem się dość styty ale nie tak znowu do końca. Przegryzłem kilkoma kwaśnymi wodorostami, poleżałem kilkanaście minut w wodzie, na dnie i wyszedłem z jeziora. No, głodek pokonany.
  18. - Już nie będę przeszkadzał, nara... znaczy do widzenia Rarity. - odparłem z nieco szelowskim uśmieszkiem i wyszedłem z jej domu. Całkiem miła, przyznaję. A przynajmniej zgrywa takie pozory. Eh, dobra dość tych integracji ze społeczeństwem. Nudzi już mi się tutaj, pora się rozerwać. A właściwie kogoś lub coś. Wracam do domu po zbroję i broń.
  19. - Sea Charger. - odparłem. - I nie, dziękuję za propozycję. Nie mam żadnych pieniędzy żeby zapłacić, poza tym... - pokazałem ogon unosząc go nieco do góry - Wątpię czy jakikolwiek strój by pomógł na moją mutację. Ale dzięki za propozycję Rarity. Mam swoją zbroję, to jedyne ubranie jakie potrzebuję.
  20. - Sweetie Belle... - przypomniałem sobie. - Nie, nic złego nie zrobiła. Wręcz przeciwnie - to dobre i ułożone źrebię. Pogratulować takiej siosty pani... sory, nie spytałem panią o imię.
  21. - Wpadłem tylko przejazdem, na góra dwa dni. - odparłem zwracając się do niej. - Potem wyjeżdżam. Księżniczki załatwiły mi lokum na ten czas, bo nie chciałem zostać w pałacu. Nie moje klimaty. Hmmm... - przyjrzałem się jej bliżej. - Nigdy pani nie widziałem, ale jakoś wyglada pani znajomo... ma pani może młodszą siostrę? Spotkałem niedawno taką jedną małą...
  22. - Tak tylko przechodziłem i postanowiłem zajrzeć psze pani. Ciekawe ma pani... kreacje. - odparłem spoglądając na suknie, i celowo odwracając się tak żeby zauważyła mój długi nieco rybi ogon.
  23. Cóż, poradzić... trzeba było czekać. Krawiec... ciekawe czy szyją jakieś łachy na takie mutanty jak ja. Zresztą po co komuś gajer, jak się ma zbroję?
  24. Za dużo tu kucyków... czas się stąd ewakułować. W tym celu poprostu zacząłem przechodzić pomiędzy nimi używając swojej siły i gabarytów co było łatwe. Opuściłem targ z innej strony i stanałem przed naprawdę dziwacznym budynkiem - przypominał on jaką dziwną karuzelę, strasznie fantazyjną i cudaczną. Był to piętrowy dom, i chyba jednocześnie sklep. Hm... drzwi uchylone, może zajrzę do środka.
  25. Łakomym wzrokiem spojrzałem na te jabłka. Choć dla mnie nie było lepszego żarcia niż ryby, to lubiałem czasem zjeść owocka, a jabłka... od wieków ich nie jadłem. Ale nie będę żebrał o jedzenie ani się o nie prosił. To poniżej mojej godności. Jedynie nieco tęsknie spojrzałem na dorodne, soczyste owoce i ruszyłem dalej.
×
×
  • Utwórz nowe...