Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Ares Prime

  1. - Zapamiętam. - odparłem. - Może kiedy indziej... zdecyduję się na to. Hm... chociaż może przydałby mi się jakiś eliksir przeciwbólowy. Na później.
  2. - Dzięki ale nie. Nie mam zamiaru się ukrywać pod płaszczykiem iluzji. Bez urazy Luno, ale to chyba... sprawiło by że koszmary by powróciły. Tak.. tak jest poprostu lepiej.
  3. - Znaczy co zrobić? Zmienić? Zakamuflować? O nie. - powiedziałem poważnie. - To jak wyglądam nie obchodzi mnie. Początkowo sądziłem że to efekt jakiejść klątwy czy zaklęcia ale tak nie było. Ja zostałem zmutowany, a na to nie ma żadnego leku ani możliwości cofnięcia tego co się stało. Jak się komuś to nie podoba to jego problem. Zresztą to ciało ma większe możliwosci niż moja dawna postać kuca ziemnego.
  4. - Sam zdecydyuję o tym księżniczko. Jeszcze raz dziękuję. Cóz... nie chciałbym cię tu zatrzymywać za długo, masz pewnie inne ważniejsze rzeczy i obowiazki do wykonania, niż te związane z moją osobą. A osobiście to chętnie przeszedł się po tej mieścienie... i postraszył innych. Hehehe...
  5. - Płochliwa co? Szczerze wątpię - prędzej ucieknie na mój widok. - mruknąlem. - A mieszkają tutaj jeszcze jakieś inne ''osobowości'' godne polecania? Ta Twilight Sparkle, pieszczoszka Celestii... ona będzie że tak powiem nadzorować mój pobyt tutaj?
  6. O ile wcześniej sam nie udam się na polowanie. Dom... od tak dawana nie miałem miejsce króre mógłbym tak nazywać. Nie lubię luksusów, a ta kwatera wydaje się... odpowiadnia. Jest na uboczu i nikt mi nie będzi przeszkadzał. - Nada się. - stwierdziłem. - Prosty i z daleka od wścibskich. Dziękuję za tą.. kwaterę.
  7. Spojrzałem na swój trójząb z nową dozą możliwości i wspomnień. Towarzysz słuzby i tych wszytskich walk dostał nowe możliwości. Niezwykłe... naprawdę. Zawinąłem szybkiego artystycznego młyńca na pokaz, aż zaśpiewała stal ostrzy trójzębu. Następnie pokazyjnie zaczepiłem broń o zaczep znajdujący się na plecach mojej koralowej zbroi. Tak lepiej. O wiele lepiej. Podszedłem do lawendowej, małej klaczy. Była całkiem ładna, miała śliczne kształtne oczy i nie jedna klacz mogła pozazdrościć jej urody. Byłem od niej sporo wyższy toteż z łatwością spojrzałem na nią z góry. Kiwnąłem jej głową z szacunkiem. - Dziękuję za przechowanie mojego trójzębu smyku. - pokusiłem się nawet o lekki uśmieszek. - Do zobaczenia... pieszczoszko Celestii. - zaśmiałem się. Kiwnąłem głową do ksieżniczki na znak że możemy iść dalej.
  8. Skupiłem sie, chwyciłem trójząb po czym głośno i wyraźnie przemówiłem w myślach. - Raz, raz... słychać mnie wogóle przez ten przewodnik?
  9. - Co to ma być? - spytałem oglądają uważnie trójząb. - Co wyście zrobiły z moim trójzębem? Co to za kamień dziewczyno? - spytałem patrzą podejrzliwie na małego jednorożca.
  10. Boisz się mnie malutka? I dobrze. Strach to naturalna reakcja. Niech się boją, niech drżą. Tak jest lepiej. Wszedłem do biblioteki i od razu uderzyło mnie suche powietrze, zapach książek, kurzu, atremantu i czegoś jeszcze. To było niezbyt przyjemnie i drażniło moje skrzela i płuca. - Khe.. khe... khe... - zaskazłałem dość paskudnie. - Sucho tutaj...khe keh...
  11. - Wieś... w dodatku kryta strzechą. - pokręciłem głową. - Mam nadzieję że mają tu chociaż jakąś rzekę lub jezioro...
  12. - CO? Wrr.... - warknąłem na tą nowinę. - Co, bała się że urządzę tutaj ubój gospodarczy i rozwieszę każdemu flaki jak girlandy na choince. Lećmy... im szybciej odzyskam moją własność tym lepiej. Lećmy. Usadowiłem się na rydwanie, i cierpliwie czekałem aż wystartujemy i dolecimy do tej wiochy.
  13. Nie no... kuźwa na rydwanie? Czuję się jak jakiś pieprzony ksieciuniu jak pomyślę że mam na tym czymś lecieć... eh, no dobra miejmy to za sobą. JEdyne co nieco poprawiało mi sapopoczucie to widok tych pegazów. Ich twarze i uzbrojenie, nawet zachowanie - przypominali oni bardzo Strażników Otchłani. Milczący, skupieni i zabójczo skóteczni w wykonywaniu swoich obowiązków. Tak nas trenowano i szkolono. Z lekkim wahaniem wsiadłem na rydwan, zaraz za ksieżniczką. - A mój trójząb?
  14. - Żadnych Luno. Mam nadzieję że przed wyjazdem oddacie mi mój trójząb. To tyle. - rzekłem do ksieżniczki. Byłem już gotów do wyruszenia do tego całego Ponyville. Nie podobał mi się wcale ten pomysł i opcaj. To nie jest miejsce dla mnie. Moje meijsce jest na szlaku, w dziczy aby tropić bestię. Ja zwyczajnie nie nadaję się aby zostać w ludnym miejscu. Może przez kilka dni... i nie więcej. Odpocznę, nabiorę sił i ruszę za Prototypem.
  15. - To kiedy tam mam wyruszyć? Im szybciej opuszczę ten pałac tym lepiej... dla każdego kto tu mieszka, ze strażnikaki na czele. Serio... kto szkolił tych pajaców? Bycie strażnikiem to coś więcej niż prężenie mięśni, robienie wojowniczych min, i spacerowanie z bronią. Nie. Ich dowódca nie bardzo się postarał przy szkoleniu.
  16. - Co? Mam być pod nadzorem jakiejś pieszczoszki Celestii? Ehh... coraz mniej mi się to podoba. Nawet nie pytam co to są te Elementy.
  17. - Ponyville? A cóż to za miejsce? - spytałem zaskoczony. - Nie przypominam sobie miasta czy wisi o takiej nazwie... wogóle mało co pamiętam z poprzedniego życia. - skrzywiłem się. - Prócz wydarzeń z Otchłani i polowania na Iksa. No.. ale mniejsza z tym. Ta klacz - to jakaś konkretna osoba?
  18. - Nadal uważam że przenoszenie mnie gdziekolwiek to zła decyzja. Powinienem tropić i ścigać Prototyp X... - westchnałem cieżko. - Ale zgodziłem się na to tylko ze wzgledu na Ciebie ksieżniczko. To do jakiej dziu... do jakiego miejsca trafię teraz?
  19. Z pewnym wahaniem, ale wynurzyłem się z basenu i wyszedłem na brzeg. I tak ociekajacy wodą stanąłem przed ksieżniczką czekając o czym też chce ze mną mówić.
  20. - Pani... - odparłem niezrażony opierając przednie nogi o brzeg basenu. - Wyglądasz dużo lepiej... i piękniej niż ostatnio. - uśmiechnąłem się lekko. - Sen ci naprawdę posłusżył urodzie. Plusnałem ogonem w wodę lekko ochlapując ksieżniczkę, tak dla zabawy i lekko zaczepnie po czym zanurkowałem na samo dno basenu.
  21. Nie czekałem, poprostu od razu wskoczyłem do basenu. AAaaa.... cudowny smak, orzeźwiajacej morskiej wody. Czułem jak minerały dosłonie wnikają w moje ciało. Bosko. Po prostu bosko. Nie wiem ile czasu spędziłem w tym basenie, może godzinę lub dłużej. Nieważne. Chcę teraz się dobrze nawodnić i zrelaksować. Nurkowałem, pływałem, i nawet drzemałem na dnie basenu. Dobrze jest mieć skrzela. Są przydatne.
  22. Na odchodne spojrzałem troskliwie na ksieżniczkę. Uśmiechnęła się... do mnie. Dziwne... naprawdę dziwne.. - Hm? - otrząsnąłem się jednak szybko widząc czwórkę wachmanów. - A... czwórka nianiek ma mnie odprowadzić do pokoju. - mruknąłem. - Dobra, prowadźcie.
  23. - Dziękuję ci... pani. - kiwnąłem głową z szacunkiem. Kiedy się o mnie opierała... była taka ciepła, miękka, pachnąca... nie wiem czym, ale czymś bardzo przyjemnym i delikatnym. - Zawołać straż aby odprowadzili cię do twojej komnaty? Powinnaś się położyć... ledwo stoisz na nogach.
  24. - Dziwnie.. się... czuję... - wychrypiałem. Bolało tak straszliwie że ledwo mogłem ustać na nogach. - Ale.. ale jakby lepiej... Podszedłem nieco do księżniczki pomagając jej wstać na równe nogi. Pozwoliłem aby się o mnie oparła, starałem się być dla niej podporą. - Wszytsko dobrze? Wyglądasz blado... - spytałem.. z troską? Ja się.. ja się o kogoś martwię?
  25. Jak powiedziała tak zrobiłem. Usiadłem przed nią na podłodze, po czystm starałem się zrelaksować i uspokoić. Nie było to łatwe, ale chyba udało mi się. - Je... jestestem gotowy. Chyba..
×
×
  • Utwórz nowe...