Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Ares Prime

  1. Fundamentalne prawo Wszechświata nr 213242 - Co drugi szef w Polsce to idiota.

  2. - Powiedzmy że nie darzę Celestii zbyt wielkim szacunkiem i sympatią. Nie padnę przed nią na kolana. - powiedziałem spokojnie i stanowczo. - Mam ku temu powody i to poważne. Ale... dobrze. Nie będę uciekał, bo nie jestem niczemu winien. Tylko winni uciekają. Ja nie mam nic do ukrycia.
  3. Ares Prime

    "Wspomnienia" Ares Prime

    - Księżniczko... kim jest ten M? Skąd go znasz? - spytałem patrząc na Lunę. - Nic nie rozumiem... Miałem już dość. Byłem zmęczony, znużony i strasznie chciało mi się jeść i spać. Ale nie mogłem odpocząć, nie dopóki nie upewnię się że Lunie i Twilight nic nie zagrozi, ani nie dowiem się co to za miejsce. I kim jest nasz tajemniczy wybawiciel.
  4. Całkiem przyjemna ta knajpka... i właścielka też jest przyjemna. Z pewnością będę tu wpadał częściej. No, pojadło się to teraz pora wracać do roboty. Już miałem odchodzić gdy przybiegła do mnie Applebloom. To ona nie jest w szkole? Jednak nim zadałem to pytanie klaczka podała mi tą kopertę. Cholera, kolejny liścik? I kolejny włos, znowu różowy. Psia mać co to za porąbana wiocha. Uuuh i zalatuje jakąś chemią. Coś jakby detergent, albo mocny szampon. Nie ma za co panie Barricade? A któż to może mi dziękować? - Applebloom... kto kazał ci przekazać ten list? - spytałem poważnie klaczkę. - Jesteś w stanie opisać tego pana? Coś mi się to nie podobało.
  5. - Znaczy.... powiedział ci przez co ostatnio obaj przechodziliśmy? - spytałem, jednocześnie drapiąc wilka po brzuchu. - Zamek, wędrówka... i reszta? Oj Timber, ty pleciugo jeden. - zaśmiałem się głaszcząc go po głowie. - A nie mówił coś o pewniej ślicznej, złotookiej pegazicy?
  6. - Punkt za szczerość panno Golden Harvest. - zaśmiałem się lekko, nie urażony jej uwagą na temat przyjezdnych. - Cóż, trochę tu z wami zabawię przynajmniej cały najbliższy rok. Nawet zacząłem lubić tą wieś, zupełnie nie przypomina Manehattanu. Zjadłem trochę owoców, które też naprawdę były przepyszne i soczyste tak jak lubię. - No, będę już powoli leciał. Jedzenie ma pani boskie, nawet ksieżniczka Celestia mogłaby być zadowolona z takiego posiłku. Ile się należy? - spytałem wyciagając portfel.
  7. Spierdalaj frajerze. Nie z takimi jak ty stawałem i dawałem radę. Czyli już mam głównego podejrzanego do tych chuligańskich akcji. Gdyby nie mundur jebnąłbym mu w pysk. Nie cierpię takich cwaniaków. Zobaczymy kto komu bardziej życie uprzykrzy. Wtedy własnie podeszła Golden Harvest. - Nie, nic się nie stało pani Golden Harvest. - odparłem z lekkim uśmiechem do klaczy. - Miałem nieporszonego gościa do posiłku. A wszytsko było bardzo smaczne, naprawdę świetnie pani gotuje. Z pewnością będę wpadał tu częściej na obiady. Niech pani mi powie... kim był ten pegaz? Szara sierść, krótka biała grzywka, morda za którą należałoby się 5 lat odsiadki. Zna pani może tego typka?
  8. Nie podobał mi się ten typ. Nie podobało mi się to że przysiadł się do mojego stolika. Nie podobało mi się to że wpierdalał jedzenie MOJE za MOJE pieniądze. Nie podobało mi się to że bezczelnie zadawał mi pytania. Nie podobało mi się jego ton rozmowy. I nie podobała mi się jego wredna, bezczelna morda. - Słuchaj no koleś - oparłem przednie nogi na stoliku i popatrzyłem na niego z góry, i rzekłem poważnym władczym głosem nie znoszącym żadnych sprzeciwów.- Po pierwsze sprawy i plany policji nie są udostępniane cywilom. Po drugie, jak koniecznie chcesz aby udzielono ci infromacji, to zapraszam na komendę. Po trzecie nie udzielam żadnych wywiadów na służbie. Wyraziłem się dość jasno? Czyli krótko mówiąc powiedziałem mu ''spieprzaj stąd gnoju, i nie przeszkadzaj mi bo nie mam czasu.''
  9. Ktoś... ktoś się o mnie martwi? O moje zdrowie? Zaskakujące. I niesłychane. - Sądząc po stanie pancerza... - zacząłem i sprawdziłem stan swojej zbroi. Symbioniczny koral z którego się składała czerpał ze mnie środki odżywcze, w zamian tworząc mocną solidną zbroję. Ściągnięcie jej było trudne i trochę bolesne, ale możliwe. - 2 dni temu pływałem w rzece niedaleko. Wtedy też ostatnio jadłem. Nie macie może... świeżej rybki? A tak poza tym, to Celestia jest ostatnią osobą z którą chciałbym się teraz widzieć. - skrzywiłem się. Widzenie z Celestią... wrr.. to ostatnia rzecz na którą mam ochotę. Dość powiedzieć że nie mam z nią przyjemnych wspomnień.
  10. Parłem co ja do przodu, co by odnaleść tych gadatków co zapłucali spokój naszej drużynie. No i co znalozem? Dwóch suczy synów mierzących do mnie z kuszy. Aż mnie normalnie krew zaloła! Myślą obwiesie że mają kusze to są wielkie cwanioki! Już ja im dam moresu i bobu posmakować! Wokół są gałęzie, oni trochę daleko... ale mom pomysł. - Stała to twoja matka w kolejce du cęhorzenia przez Diamentowe Kundle, dlatego mosz taki krzywy ryj pirdolony kapucyniorzu, co śmierdzi nigdy nie mytym siurkiem! A twój ojcies śmierdzioł skisłymi jagodami! O! Chcę w ten sposób wyprowadzić ich z równowagi, i wkurzyć. Spróbuję się uchylić przed bełtem z kuszy, mały jestem to powinno się udać. Dodatkowo łapię jedną z gałezi i próbują nią rzucić w jednego z napastników.
  11. Herbatka ułatwiajaca trawinie? Nie, dziękuję. Nadal nie ufam do końca tej wiosze żeby brać na podarunki takie rzeczy. Mogą być przyprawione nie tylko błonnikiem, ale też i środkiem na przeczyszczenie. A ja wolałbym tego unikać. I tak większoś... Nosz co za cham tu przylazł. Dosiada się jak do siebie, częstuje się bez pytania, bezczelnie śmie mi zadawać pytania, za mordę dałbym mu co najmniej 5 lat, i ogólnie wygląda jak idź stąd i nie wracaj. O nie, tak nie będzie. - Dzięki, ale nie przypominam sobie żebym zapraszał pana do mojego stolika, ani tym bardziej pozwolił na częstowanie się jedzeniem. - powiedziałem z poważnym służbowym wyrazem twarzy. - A wychowany ogier, wpierw by się przywitał zanim zacząłby od pytań panie.
  12. - To dopiero będę miał gości na pogrzebie. Powiesicie mnie czy może zetniecie głowę? Albo poprostu zostawcie mnie w tej celi, ja bez wody nie przeżyję za długo. Zresztą tak między nami, lepiej wzbudzać strach niż śmiech. Rozumiem że już wydaliście wyrok co? Typowe - osądzać kogoś za sam wygląd. - spojrzałem na nią chłodno, ale gniew jakoś zaczynał odpuszczać. - Ostatnie czego tu chciałem to bić się z tymi pajacami w zbrojach, bo ciężko ich nazwać gwardzistami. Przybyłem tu bo musiałem, nie dlatego że chciałem. Tropiłem... prawdziwego potwora.
  13. - Rany... wielkie dzięki prze pani. - odparłem i zabrałem się od razu do jedzenia. Mniam, uwielbiałem świeży lekko ciepły chleb z masłem z warzywami. Zacząłem wsuwać potem warzywa które rozpływały się w ustach. Takie żarcie w Wielkim Jabłku było drogie ze względu na import świerzych dostaw owoców i warzyw. Mmm.. pychota, a sok musi być świeżo wyciskany. Niebawem talerz był niemal do czysta wyjedzony. A ja jeszcze miałem sporo miejsca na owoce. Byle by mi tylko kasy starczyło w portfelu.
  14. - Księżniczka Luna? - spytałem z lekkim powątpieniem. - Przecież to postać ze starej legendy sprzed tysiąca lat. Spojrzałem na nią. Alicorn, klacz, z królewskimi insygniami... naprawdę śliczna. Ha, pyskowałem do samej księżniczki. Dobry jestem, nie ma co. Hehehe. Ona sądzi że będę bił czołem o posadzkę przed nią? Jasne, prędzej znów odzyskam nogi a stracę ogon. - Dobra księżniczko Luno, jestem nie bardzo w temacie obecnej polityki w Equestrii co zresztą dynda mi to po całości. Ale zacznę może od początku. Nazywam się Sea Charger. A kim jestem? Jak wy to nazywacie... a tak! Mutantem, pół kucykiem ziemnym, pół rybą. Hippocampusem niczym z legend. - odparłem chłodno i spokojnie, ale zarazem z gniewem w głosie i oczach. - Istotą na której widok inni uciekają z krzykiem, plują za tobą lub rzucają kamieniami. Tym właśnie jestem - potworem.
  15. Ten głos... głos tej klaczy. Zacząłem nasłuchiwać i węszeć aby ustalić jej pozycję ale mi się nie udało. Nadal byłem wściekły. - Ty... kim ty jesteś? Coś ty zrobiła z moim umysłem! Pokaż się! - szarpałem się starając się uwolnić.
  16. Machstick, Brawn, Beachcomber, Seaspray, Coral Reef... widziałem ponownie ich straszliwą śmierć z rąk Prototypu X. Niepowstrzymana bestia burzyła mury więzienia i mordowała każdego na swojej drodze.To był straszny widok - do dziś pamiętam jak to monstrum rozerwało biednego Seaspreya na pół, a potem odgryzło mu głowę. To była tragedia i horror. Masakra i rzeźnia. A ja zostałem jako jedyny z nich... jako jedyny przeżyłem wszytskie walki z Prototypem X, i widziałem jak giną moi przyjaciele. Dlaczego... dlaczego nie zginąłem razem z nimi..? Obudziłem się i powoli wstałem. Miałem uczucie że ktoś właśnie grzebał mi w mózgu wyciągając na wierzch moje najstraszliwsze koszmary... a nie, właśnie tak było. Ta ciemna klacz alicorna. To ona to zrobiła... ale kim była? Próbowałem wstać ale okazło się że jestem spętany łańcuchami. Mój ogon i kopyta były skute i to bardzo mocno. Szarpałem się ze wszytskich sił ale nie zdołałem ich rozerwać, chociaż siły mi nie brakowało. Ale prawdziwy gniew nadszedł gdy okazało się że nie mam przy sobie swojego trójzębu. To była jedyna rzecz, jedyna pamiątka z mojego dawnego życia kiedy jeszcze było normalne. Był on dla mnie naprawdę drogi. I ktoś śmiał go zabrać! To tak jakby zabrać bezdomnemu ostatnią ciepłą kurtkę! Zacząłem się szarpać jeszcze mocniej, starając się uwolnić. Byłem wściekły. Naprawdę wściekły. - Arrggh!! Wypuście mnie! Zacząłem się rozglądać, gdzie ja wogóle jestem.
  17. Kanjpka jak knajpka - urocza nazwa, miły dla oka wystrój, uśmiechnięta obsługa - te elementy posiada każda szanująca się restauracyjka czy lokal. Wszystko jednak zależy od podawanego jedzenia. No ale że to wieś, to na pewno mają tutaj zawsze świeże warzywka i owocki. Ta... kelnerka czy właścicielka lokalu sądząc po nazwie i jej imieniu, wygląda całkiem ładnie. Lubię jak klacze mają krągłości w odpowiednich miejscach. Ładna jest poprostu. - A ja jestem Barricade, nowy komendant Policji. - odparłem z lekkim uśmiechem. - Zgadła pani, akurat mam ochotę na porządne śniadanie. A jak pani mi powie że ma pani świeże warzywa, owoce i świeżo wypieczony chleb z masłem, oraz sok pomidorowy to będę wprost wniebowzięty.
  18. Czyli że nie objejdzie się później o wizytę w ratuszu i poproszenie o klucze do tejże wieży. Widać jednak że dbają o ten budynek, co pozytywnie świadczy o zarządzaniu tym miejscem. Więc teraz.... BUUUURRRRRPPP! Oho. Pan Bandzioch daje o sobie znać. No w sumie pora na spóźnione drugie śniadanie, mam przy sobie trochę kasy więc pora coś przekąsić. Zostawiłem bez żalu dzwonnicę wzleciałem w powietrze i ruszyłem ku Ponyville poszukać jakiejś knajpki. Słodycze nie wchodzą w grę - świeże warzywa, owoce, może do tego ciepły dobrze wypieczony chlebek i sok pomidorowy - oto śniadanie godne sprawnego gliniarza!
  19. Nic specjalnego, ale jak na taką wiochę to ujdzie. Już tęsknię za tą betonową dżunglą i wrzawą Manehattanu. Przy wieży nie ma żadnej ścieżki - znaczy że naprawdę rzadko jest urzywana co potwierdza mój wcześniejszy domysł że to miejsce nadaje się na schowek. Kryjówka odpadała, bowiem musiałyby by być tu ślady chodzenia, a sama wieża ma za mało przestrzeni aby ulokować tam kryjówkę na dłuższą chwilę. Cóż, przynajmniej na klucz zamkneli. To już coś. Wieża niczym szczególnym się nie wyróżniała, ot taki budynek. A mimo to coś kazało mi ją sprawdzić. Drzwi zamknięte, a mnie nie wypada ich wywalać z kopa albo bawić się we włamywacza. Zatem powoli wzniosłem się w górę i parę razy okrążyłem wieżę aby jej się bliżej przyjżeć a potem poprzez dzwonnicę spróbuję wejść do środka.
  20. Dobra... ta zebra jest dziwna. Całkiem miła, ale dziwna. Zielarka mieszkająca w dzikim, śmiertelnie niebezpiecznym lesie i to całkiem sama. Trzeba będzie się temu bliżej przyjrzeć, cholera jedna wie co ona tam w swojej chacie kryje. Kudre, co chwila mi przybywa tu roboty. Może ten rok wygnania szybko zleci... bo jak pomyślę że miałbym tu pilnować żeby ktoś nie śmiecił, czy nie deptał trawników to chyba by mnie szlag trafił szybciej niż mojego braciszka. Ciekawe co ten ulizany maminsynek teraz porabia? Jak go znam to siedzi za biurkiem, pierdzi w stołek, przegląda gazetę, czyta stare akta, i myśli że jest dobrym gliniarzem. Czekaj Prowl... niech no się spotkamy. Tylko poczekaj. Widzę miejscowa społeczność średnio przepada za tą zebrą. Do tej biblioteki też trzeba by zajść ale nie teraz. Póki co, to według planu lecę do wieży ratuszowej co jakoś dziwnie znajduje się prawie poza miastem. Jednak nie poleciałem tam drogą powietrzną, ale po prostu przeszedłem wolnym krokiem przez miasto. Dziwne, ale ta wieża ratuszowa zdawała mi się dobrym miejscem na czyjąś kryjówkę czy schowek. A no przyjrzyjmy się jej ciut bliżej. Zazwyczaj takie budynki są obstawiane przez stróżów, czy dozorców i nawet w takiej wiosze raczej nie zostawiliby tak po prostu samych zamkniętych drzwi, albo całkowicie otwartych. Nie dość że to byłoby wbrew jakimś tam ciulowym przepisom, to najzwyczajniej w świecie byłoby to głupie.
  21. Jak to bywa ze szczęściem i w tym przypadku miało szczerbaty uśmiech...

    1. WilczeK

      WilczeK

      chyba coś o tym pisałem

  22. - Nie obiecuję wpaść na pewno, zależy kiedy uwinę się z robotą papierkową. - westchnąłem jak przypominałem sobie te wszytskie dokumenty któe czekały na mnie w komendzie. W sumie jednak i tak miałem tam wpaść, aby poszukać szalnego źródła informacji - Pinkie Pie. Więc w sumie czemu nie? - Co policja robi w wolnych chwilach? - odparłem. - Zazwyczaj po 12 godzinnej służbie, to kładłem się spać, czasami poszedłem na siłownię i treningi walki, czasem wybrałem się z kumplami na piwo, lub włóczyłem się po Manehattanie. Nic nadzwyczajnego.
  23. Nareszcie! Nareszcie los się do mnie uśmiechnął! BUCK YEAH!

    1. Servant Saber
    2. WilczeK

      WilczeK

      Nie bój się, los często podaje jedną rękę, a w drugiej trzyma nóż,

      Oczywiście to tylko żart :D

    3. Arashel Jajir

      Arashel Jajir

      Szóstka w totka? Podzielisz sie?

  24. - Hej, wilczy bracie! - zawołałem jowialnie podchodząc do wilka. Pogłaskałem go, podrapałem pod brodą i za uchem, ożywił sie dużo bardziej. Fluttershy musiała go porządnie wyszczotkować, albo nawet wykąpać bo jego futro było bardziej miękkie i czyściejsze niz zazwyczaj. - Tak, tak też się steskniłem. - zaśmiałem się lekko gdy wilk zaczął się do mnie łasić niczym mały szczeniak. - Jestem twoim dłużnikiem Fluttershy. - zwróciłem się do klaczy. - Jeśli bedziesz czegoś potrzebowała, powiedz a to zrobię. Ale... co miałaś na myśli twierdząc że nie wszytsko w życiu idzie źle? To jej ostatnie stwierdzenie ciut mnie zdziwiło. Zakładając że miała dar rozmowy ze zwierzętami... to czy mogła dowiedzieć się od Timbera co się nam ostatnio przydarzyło?
  25. Dobra... jakoś się pozbierałem

×
×
  • Utwórz nowe...