Pisałem, że nienawidzę harmonii, bo to prawda. Nie tylko jej nienawidzę harmonia wręcz mnie obrzydza, ale po kolei. Wytłumaczę dlaczego nienawidzę harmonii i wszelkiej magii. Oto przedstawię wam moje świadectwo . Czy jest ciekawe? A czy to ważne, świadectwo jest po to by uczyć nie by bawić. Byście zrozumieli dlaczego doszło do pewnych wydarzeń muszę zacząć od mojego dzieciństwa. Moje dzieciństwo wyło raczej typowe na Polskie standardy, choć mogę się mylić. Ojca widywałem raz na miesiąc, moja matka alkoholiczka, tak bywała trzeźwa 5 no może 6 dni w roku. Pamiętam jak kiedyś była trzeźwa całe 3 dni. To były piękne dni normalnego życia bez strachu. Choć ojciec był raz w miesiącu jak tylko przyjechał jedyne co słyszałem to kłótnie, wtedy zamykał się w swoim pokoju i z niego nie wychodził(nie dziwie mu się, że nie chciał przebywać w takim domu). Ja bardzo często uciekałem czasami na dzień czasami na tydzień. Bogu dzięki, że nie pod most tylko moja babcia mieszkała blisko. Pamiętam jak moja matka mi mówiła, że bardziej kocha psa niż mnie, że powinienem umrzeć ani się urodzić. Powiecie, że była pod wpływem alkoholu i nie mówiła tego co myśli. Może tak, może nie, ale czy to jakaś różnica jeśli takie coś słyszy się prawie codziennie. Moja matka bardzo źle reaguje na alkohol, staje się po nim niesamowicie agresywna. Nie będę wgłębiał się w szczegóły jest jeszcze ważna rzecz, że nie byłem dzieckiem zdrowym, a wręcz bardzo chorowitym(to ważna informacja, zrozumiecie w dalszej części tekst). Kiedy człowiek żyje w takiej rodzinie nachodzą go różne myśli, mnie nachodziły myśli samobójcze. Nie pamiętam kiedy próbowałem popełnić pierwsze samobójstwo. Jeszcze jedna ważna informacja, jako dziecko byłem bardzo religijny, jak ktoś nie klęknął w kościele to mówiłem sobie w głowie „on źle robi, a ja robię dobrze” . Przejdźmy dalej. W 5 albo 6 klasie podstawówki bardzo zagłębiłem się w filozofie wschodu, medytacja, mantry, energie te sprawy. Po jakimś czasie medytacji ( potrafiłem medytować godzinami) ukazał mi się mój „przewodnik” po świecie duchowym. Nie przedstawił się. Jak wyglądał słabo pamiętam. Pokazał mi jak kontrolować ból i wyzbyć się uczuć. Potrafiłem prowadzić tzw. Podróże astralne, czyli mój duch opuszczał ciało choć był z nim złączony. Medytacja dawała mi ukojenie, tak tylko myślałem, prawda była taka, że byłem coraz bardziej zdenerwowany. Po jakimś czasie znów próbowałem popełnić samobójstwo ze skutkiem widocznym. Mój przewodnik powiedział, że musze wejść głębiej więc zacząłem uprawiać magię. Wielu powie „magia nie istnieje” zaufaj mi, że bardzo byś się zdziwił(uprzedzając pytanie tak byłem u psychologa i psychiatry wszyscy mówili, że to depresja i dlatego mogę widzieć takie rzeczy. Tak to była depresja, ale pomylili się w kolejności. To właśnie przez te rzeczy potęgujące przez przeżycia miałem depresje. Łykałem jakieś leki, nie pamiętam co to było, nic nie pomogło). Ręczę, że magia istnieje. Przyzywałem duchy, demony rozmawiałem z nimi, bawiłem się tarota i potrafiłem przewidzieć, że jakiś człowiek umrze. Potrafiłem nakładać klątwy. Pewnie powiecie, że to przypadek, że się spełniały i takie tam. Można uważać, że to przypadek jak zdarzy się raz, albo 2 razy, ale trzeba bardzo mocno chcieć wierzyć w przypadek jak w 90% przypadkach sprawdzało się. Przejdę trochę dalej. Byłem satanistą, bawiłem się runami, shintoistą, byłem wyznawcą wielu religii, ateistą też byłem. Niestety moje samopoczucie było coraz gorszę. Nienawidziłem ludzi bo tak, byłem wyprany z uczyć jak ktoś cierpiał cieszyłem się. Miałe koszmary o mordowaniu rodziny o wielu rzeczach których nie da się opisać słowami chciałby, ale nie ma słów w słowniku by to opisać. Cały czas czułem niepokój to że toś jest, czułem obecność która chciała mnie skrzywić(mania prześladowcza co? Tylko mania prześladowcza nie rozwala ci talerzy ani luster jak nikogo nie ma w domy. Pamiętam strach, jak w nocy chciałem iść do toalety i mogłem nie byłem sparaliżowany, ale zbyt się bałem . Pewnie wiele pominąłem bo nie pamiętam, ale ogólny zarys podałem. Dalej szukałem czegoś co może mi pomóc, nawet zawarłem pakt krwi. Pomogło, ale tylko na parę dni. Czasami jeździłem do rodziny raz na 2 lata. Są to chrześcijanie, tacy gorący i miłujący Boga, zawsze kiedy do nich przyjeżdżałem czułem ulgę, nie dręczyło mnie to już tak bardzo. Kiedy miałem 15 lat właśnie miałem u nich wizytę. Bardzo dużo opowiadali mi o Bogu i bardzo się za mnie modlili. Pamiętam te noc. Leżałem w łóżku, w ich domu i miałem koszmary, o wiele mocniejsze niż zazwyczaj. Przepraszam właśnie się rozpłakałem, zawsze kiedy przypominam sobie ten dzień płacze.. ze szczęścia. I kiedy miałem te koszmary, a cienie były coraz bliżej przypomniałem sobie właśnie o tym konkretnym Bogu. Pomyślałem, że skoro oni( ta rodzina) cały czas o nim mówi, może to pomoże, może warto spróbować no bo co mi zostało. I kiedy walczyłem by wypowiedzieć te słowa. Nie było to łatwe czułem ucisk na płucach , nie mogłem wypowiedzieć zdania, a najgorsze były głosy które cały czas mówiły bym się zabił, że jestem niczym nawet matka mnie nie kocha( głosy towarzyszyło od jakiegoś czasu). Zebrałem w sobie resztki woli, resztki tego co było w tej skorupie
„Boże jeśli istniejesz to pomóż mi” Wiesz jak się czuje więzień który opuszcza więzienie i kiedy jego kajdany opadają? W momencie kiedy wypowiedziałem te słowa skorupa pękła, a z mojego serca spadł cały ciężar. To nie było tylko duchowe odczycie, ale też fizyczne. Tam gdzie był strach, nienawiść pogardza , smutek pojawiło się miłość, radość, wolność ,bezpieczeństwo. Nie pamiętam kiedy mój płacz był płaczem szczęścia, chyba pierwszy raz w życiu. Nigdy tak nie płakałem. Wszelkie głosy i cienie zniknęły. Czułem się tak lekki, że mógłbym latać. Jakiś czas później się ochrzciłem
A dlaczego nienawidzę harmonii. Harmonia to równowaga między dobrem i złem ta właśnie równowaga doprowadziła mnie prawie do śmierci. Jeśli choćby zaczynacie rysować pentagramy czy rysować runy przestańcie. Otwieracie się na świat duchowy, bardzo zły świat. Teraz już wiem kim był mój przewodnik.
Wielu zacznie wymieniać mi jakieś choroby psychiczny. Słusznie tylko jest jeden mankament szatan jest tak cholernie sprytny, że opętanie wygląda jak choroba. Nie musisz mi wierzyć twoja sprawa. Możesz sobie to tłumaczyć chorobami i innymi rzeczami nie broni ci. Nawet gdybyś przeżył to co ja nie dziwił bym się jeśli tłumaczyłbyś to chorobą. Ja jednak wiem co przeżyłem i wiem czym to się różni do choroby.