Skocz do zawartości

WhiteHood

Brony
  • Zawartość

    659
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    21

Wszystko napisane przez WhiteHood

  1. WhiteHood

    O Bogu tak po prostu

    Ciekawy temat powiadasz hmm.... dobra. Jak twoim zdaniem powinien wyglądać, albo co byś zmienił w "kościele" do którego uczęszczasz. Zauważyliście, że w kościołach cały czas mówi "radujmy się" a nikt się nie raduje? Ja w mojej społeczności nic bym nie zmieniał, a dlaczego pytacie? Bo ta społeczność jest naturalna, jednak co bym pozmieniał w większości kościołów. 1. Żeby ludzie się znali . Wchodzisz do takiego kościoła, a tam do ciebie mówią bracie, albo w ogóle nic nie mówią. Gość siedzi z kimś w jednej ławce od lat n i nie obaj nie wiedzą jak mają na imię. Co to za społeczność? 2.W kościołach protestanckich często są "witacze". Stoi w przejściu i wita, tylko po co? Wkurza to mnie. Gość podchodzi do ciebie i ten wymuszony uśmiech. Oczywiście są też ludzi którzy robią to spontanicznie i to jest fajne. 3.Bufonowaty nadęty język. Strasznie mnie to wkurza. Nie można już mówić normalnie. Co za mało święty język? 4. Specjalna modulacja głosu. Jak ksiądz tym swoim akcentem... eh... 5. Niech nie grają piosenek jak się modle. Zbyt uczuciowe to jest i ludzie myślą, że obecność Boga przeżywają . Piosenkę przeżywają, a nie. Ja wiem, że to jest fajne, ale powiem wam, że Boga czuje się subtelnie, jak powiew wiatru, a nie kuźwa jak tornado 6. "Muszę wstać, muszę klęknąć" Naturalność, kościół to nie jest wojsko. Bóg się obrazi i sobie pójdzie jak podczas śpiewania nie wstanę. 7. Żeby nie była koncentracja wspólnoty na jednym gościu. Ja nie mówię, żeby nie było lidera, lider potrzebny jest. Chodzi mi o to, że jak wytkniesz pastorowi błędy to mówi, żebyś lepiej już nie przychodził. Wkurza mnie ich ta chęć władzy. Zapominają, że to ma być kościół Chrystusa, a nie ich. Jak chcą własny kościół to niech własną religie sobie założą. Pastor powinien słuchać opinii być głosem wspólnoty, a nie odwrotnie.
  2. WhiteHood

    O Bogu tak po prostu

    Ktokolwiek jeszcze czyta temat?
  3. Jak się ma wątpliwości to się zostaje ateistą agnostykiem. Aż się boje zapytać jakie. Jeśli o to chodzi uważam, że jeśli ktoś uważa płód za nieświadomy zlepek komórek to ok ma do tego prawo. Jednak niszcząc ten zlepek komórek niszczy toż możliwość stania się tym czym miało się stać. Oczywistym jest, że za 9 miesięcy może urodzić się zdrowe dziecko. . Słuchaj ja też nienawidzę religii i religijności, ale nie obraź się ateizm uważam za brak racjonalizmu. Co innego agnostycyzm, ale to moje prywatna opinia. Panowie i panie trochę z kursu zbaczamy, a ja już jeden ochrzan dostałem. Jak nie dwa.
  4. Stop. Nie uwierzę, by ktoś tak płytki i tępy istniał. Zgadzam się z tobą, że tożsamość narodowa jest bardzo ważna. Bo potem dochodzi do takich sytuacji, że Arabowie nas zalewają Częste występowanie tego gatunku: demotywatory, kwejk, komixxy. Nie powiedziałbym.
  5. GENDER kobieta, a udaje chłopa. Dobra żart na bok. W chrześcijaństwie jest pewna fajna zasada, a mało kto ją zna "Powiem ci wszystko o Bogu wszystko co jestem w stanie i wszystko co wiem, ale powiedź kiedy mam przestać, a to zrobię" To mógł być problem fakt, ale trzeba było to potraktować jak zwykły przedmiot. Ja właśnie tak zrobiłem. Fakt w technikum miałem bardzo fajną katechetkę, "mało wiedziała, ale na życiu się znała" jak to mówią. W gimnazjum katechetka podobna do twojej. Natanek v.2.0 W technikum do którego uczęszczałem była jedna dość dziwna katechetka, można rzec wilk w owczej skórze. Jak nie chodziło się do niej na zajęcia to anioł, ale jak się jej podpadło to demon z niej wyłaził. Mówiła, że jest psychologiem całej szkoły i takie tam. Ja nie wiem jak można znać Chrystusa i niszczyć ludzi za to, że nie wierzą. Uczniowie czasami płakali na jej lekcjach, a jak coś się jej nie spodobało to trzaskała drzwiami i na skargę do dyrektorki. (wszystko wiem z opowiadań więc mogę mijać się z prawdą, choć było wiele źródeł i wszyscy mówili bardzo podobnie.)
  6. WhiteHood

    Co aktualnie czytamy

    Czytał ktoś "Kiedy pieniądz umiera. Koszmarny sen o hiperinflacji" Adama Fergussona? Zastanawiam się czy zacząć. Silma jeśli chodzi o sagę, też jestem trochę zawiedziony. Spodziewałem się czegoś nadzwyczajnego, a dostałem coś, tylko dobrego. Były oczywiście fragmenty genialne i te które wręcz warto zacytować, ale było dużo momentów w których wręcz traciłem siły i przestawałem czytać. W tej chwili kończę Wieżę Jaskółki. Ale powiem, że zaciekawił mnie cykl Inkwizytorski Jacka Piekary. Przeczytałem 2 książki, ale nie było w nich momentów genialnych, ani czegoś co warto zacytować.
  7. StyxD powiedźmy, że wczułem się w postać kiedy to pisałem. Co do formy to mi panie za spacje liczbę słów naliczało. Wersja poprzednia była inna, ale limit przekraczała o 50 "wyrazów"
  8. O przepraszam, czyje się zniesmaczony, obrażony i nie wyobrażam sobie, że nie zostanę przeproszony Myhell. Nigdzie nie obraziłem autorki OC tylko odpowiedziałem na komentarz. Czemu nie pomogę młodej w tworzeniu OC? Bo się na tym nie znam, o matulu. Czemu jej nie wspieram? Bo mam fatalne podejście do dzieci. Co do wypowiedzi Uszatka Derpatka Nie mam uwag. Jeśli już tak bardzo chcesz bym o jej OC się wypowiedział to nie zrobię tego, ale FluttyAlicorn rób to co lubisz. Jeśli chcesz by twój OC taki był to niech będzie. Popracuj jeszcze nad nim i będzie fajnie. W życiu spotkasz wielu ludzi którzy będą mieć nieprzychylną opinie. To forum jest o tyle przyjazne, że nawet jeśli opina jest negatywna jest ona napisana delikatnie. Zaufaj mi lepiej troszkę się zahartować. Ważna sprawa nie ufaj mi dlatego, że jestem starszy. Mądrość nie płynie z wieku, ale z doświadczenia. Nie będę cię chwalił, gdyż wiem, że nie przynosi to zbyt dobrego skutku. Powiem tylko, powodzenia. A i masz czerwone, albo pomarańczowe włosy. (Będzie wiedzieć o co chodzi)
  9. By alicornem się stać musisz głębiej niż czopek w plot Celestii włazić .
  10. Może w jakimś malutkim %. Choć nie, tam w ogóle jego cierpienie nie ma sensu.
  11. Serio? Ja nigdy nie miałem tego na historii. W podstawówce to jest czy w gimnazjum. W szkole mnie uczyli, że Księga Hioba opisuje sens ludzkiego cierpienia. Serio....serio? A nie wiem kto to wymyślił i gdzie tam jest o sensie cierpienia? Problemem jest też polskie tłumaczenie Biblii, nie jest zbyt wierne co stwarza pewne problemy. Po co ja to w ogóle pisze? Może jednak najlepiej gdyby lekcje religii były w świątyniach?
  12. WhiteHood

    Zeswataj Rarity!

    Ło parę propozycji mam. 1. Julian Alfred Pankratz wicehrabia de Lettenhove. 2. Bernard "Talar" Dukat - Dobry szewc nie jest zły i zna wszystkie plotki. 3. Geralt Riv - Jak wytrzymał z Yennefer to przetrzyma wszystko. Ewentualnie krawiec Elihal.
  13. Przeczytałem raz jeszcze moją pracę, mam tylko jedno do powiedzenia. Hoffman, Dolar84 przepraszam.
  14. https://docs.google.com/document/d/1RxvSgzXJCEYxmNWS-lBxT2R0NhZudRN7cWzzH88F1Po/edit?usp=sharing A dajta mi spokój. 997 słów bez tytułu i tagów. Jak to jest, że spacje za słowo bierze. Oto moje dzieło które jest poniżej jakiejkolwiek krytyki. Przedstawiony w nim humor jest najniższych lotów. Historia opowiada o natchnieniu. I szczerze wątpię by nadawało się doczytania. Przynajmniej będziecie mieć więcej roboty. Tak, jestem zły. Co muszę zrobić by zmienić link w tytuł?
  15. Czy głupota w pracy może być zatrważająca i najniższych lotów, czy bardziej coś w stronę Monty Python'a? Po co ja to w ogóle piszę? Na żartach znam się jak baba z ZUS'u.
  16. Wysłane. Kuź... co ja robię moje piniążki mnie opuszczają.
  17. WhiteHood

    O Bogu tak po prostu

    Jak mnie umiłował Ojciec tak i Ja was umiłowałem, trwajcie w miłości mojej(...) To wam powiedziałem, aby radość moja była w was i aby radość wasza była zupełna Jana 15/9,11 Augustyn skomentował ten werset mówiąc, że Chrześcijanin powinien być "Alleluja od stóp do głów" Zgadzasz się z tym? Ja tak, niestety są w życiu sytuacje w których zapominamy o obietnicy pokoju i wytrwałości. Bóg mówi, że przez jego imię będziemy cierpieć, ale obiecuje nam też pokój i wytrwałość. Nie smuć się tylko się módl i proś o radość, a twoje łzy odejdą. Ważna sprawa. Nigdy nie przedkładaj pracy dla Boga nad relacje z Nim.
  18. Murika piękny przykład kraju który z kapitalizmu przechodzi na socjalizm. I się dziwią, że taki dług mają. Ja nie będę wypowiadał się jaki powinien być program, wiem jedno program powinien być zmieniony.
  19. Myślisz, że uniwersalia istnieją jako istota konkretnych rzeczy, czy są tylko wytworem czyjegoś umysłu?
  20. WhiteHood

    Smoki

    Iorweth zwykły skurwysyn. Rada ode mnie Spar'le Bloede Scoia'tael."Wiem, że jest źle gramatycznie, ale nie chce mi się tego odmieniać" Smoki (tanniyn) istniały tylko troszkę inaczej je teraz nazywamy-dinozaury. Czy przewleczesz kolce przez jego nozdrza albo hakiem przebijesz jego szczęki? Czy zwróci się do ciebie z żarliwymi prośbami, przemówi do ciebie słodkimi słowami? Czy zawrze z tobą przymierze, abyś go przyjął na zawsze jako sługę? Czy możesz z nim poigrać jak z ptaszkiem i uwiązać go jako zabawkę dla swych córek? Czy handluje nim cech rybacki i rozdzielają go między kupców? Czy możesz grotami podziurawić jego skórę albo jego głowę przebić harpunem rybackim? Jeżeli kiedy położysz na niego swoją rękę, pamiętaj o walce, już nigdy nie będziesz jej wszczynał. Nadzieja złowienia go okaże się złudna; już na jego widok byłbyś powalony na ziemię. Nie ma takiego śmiałka, który by go drażnił, a który by chciał stanąć przed jego obliczem. Kto wystąpi przeciwko niemu, a wyjdzie cało? Pod całym niebem nie ma takiego. Nie mogę zamilczeć o jego członkach ani o wielkiej jego sile i wspaniałym uzbrojeniu. Któż odważył się odkryć wierzch jego szaty? Kto ośmielił się sięgnąć między jego zęby? Któż zdoła otworzyć wrota jego pyska? Od jego zębów wionie strach. Jego grzbiet, to rzędy tarcz, ściśle spojone jakby pieczęcią z krzemienia. Jedna do drugiej tak przylega, że powietrze nie dostaje się między nie. Jedna z drugą jest spojona; są nierozdzielnie złączone. Jego parskanie rzuca błyski, a jego oczy są jak powieki zorzy. Z jego paszczy wychodzą płonące pochodnie, pryskają iskry ogniste. Z jego nozdrzy bucha dym jakby z kotła rozpalonego i kipiącego. Jego dech rozpala węgle, a z jego paszczy bije płomień. W jego karku spoczywa moc, a przed nim krąży trwoga. Płaty jego brzucha szczelnie przylegają, jakby ulane na nim, nieruchome. Jego serce jest twarde jak kamień, twarde jak dolny kamień młyński. Gdy się podnosi, drżą nawet najsilniejsi, a fale morskie cofają się. Gdy się go uderzy, ani miecz się nie ostoi, ani dzida, ani włócznia, ani strzała. Żelazo ma za słomę, a miedź za drzewo zbutwiałe. Nie straszy go strzała z łuku, a kamienie z procy są dla niego jak sieczka. Maczugę ma za słomę i kpi sobie z poświstu włóczni. Pod sobą ma ostre skorupy, posuwa się po nich po błocie. Głębinę wprawia we wrzenie jak kocioł, morze wzburza jak wrzącą maść. Za tobą pozostawia świetlistą smugę, tak że toń wygląda jak pokryta siwizną. Na ziemi nie ma mu równego; jest to stworzenie nieustraszone. Nawet na to, co wzniosłe, spogląda z góry; on, król wszystkich dumnych zwierząt.
  21. WhiteHood

    O Bogu tak po prostu

    Piękne i smutne. Czytając ten wiersz pomyślałem o Jezusie. Słowik i różą są tu wspaniałą alegorią. - Powiedziała, że będzie ze mną tańczyć, jeśli jej przyniosę czerwoną różę - mówił chłopak - a tu w całym ogrodzie nie ma ani jednej czerwonej róży. Z gniazdka swojego na dębie słowik usłyszał te słowa i wyjrzał spoza liści zdumiony. - Ani jednej czerwonej róży w całym ogrodzie! - biadał chłopak, a piękne jego oczy zaszły łzami. - Ach, od jakichże małych rzeczy zależne jest szczęście ludzkie! Czytałem wszystko, cokolwiek uczeni napisali, przyswoiłem sobie wszystkie tajemnice filozofii, a oto całe moje życie będzie złamane przez brak czerwonej róży. - Oto nareszcie prawdziwy kochanek - odezwał się słowik. - Noc po nocy śpiewałem o nim, jakkolwiek go nie znalem; noc po nocy mówiłem o nim gwiazdom, a oto go widzę. Włos ma ciemny jak kwiecie hiacyntu, a usta czerwone jak róża, której pragnie, ale namiętność okryła jego lica bladością kości słoniowej, a troska przyłożyła pieczęć swą na jego czole. - Książe wydaje bal jutro wieczorem - szeptał chłopak - a moja ukochana też tam będzie. Jeśli jej przyniosę czerwoną różę, będzie ze mną tańczyć aż do świtu. Jeśli jej przyniosę czerwoną różę, będę ją trzymał w swych objęciach, ona oprze główkę na mym ramieniu, a dłoń jej spocznie w mej dłoni. Ale w całym tym ogrodzie nie ma czerwonej róży, wiec będę siedział sam, i ona nie zwróci na mnie uwagi. Przejdzie obok mnie obojętna, i serce mi pęknie z żalu. - Oto istotnie prawdziwy kochanek - rzekł do siebie słowik. - On przeżywa boleśnie to, o czym ja śpiewam. Co dla mnie jest radością, jemu sprawia ból. Zaiste, miłość jest dziwna, przedziwna. Cenniejsza jest od szmaragdów i droższa od cudnych opali. Nie można jej nabyć za perły i granaty ani tez sprzedać na targu. Nie kupują jej kupcy, i niepodobna jej też wymienić za złoto. Muzykanci będą siedzieć na swym podwyższeniu - mówił dalej chłopak - i będą grać na świeżo nastrojonych instrumentach, a moja ukochana będzie tańczyć przy dźwięku harf i skrzypiec. Będzie tańczyć tak lekko, że stopy jej zaledwie dotkną ziemi, a dworzanie w świetnych ubiorach będą się cisnąć do niej. Ale ze mną tańczyć nie będzie, ponieważ nie mogę jej dać czerwonej róży. - Rzucił się na trawę i ukrywszy twarz w dłoniach gorzko zapłakał. - Czemu on płacze? - spytała jaszczurka przebiegając koło niego - Tak, dlaczego? - powtórzył motyl, uganiający się za promieniem słońca. - No, czemu? - szepnęła stokrotka do swej sąsiadki ciągnąć, łagodnym głosem. - Płacze z powodu czerwonej róży -objaśnił słowik. -Z powodu czerwonej róży? - krzyknęli. - Jakież to śmieszne! Słowik jednak zrozumiał powód troski chłopaka i siedząc w swym gniazdku na dębie, w milczeniu rozważał tajemnice miłości. Nagle rozpiął do lotu ciemne skrzydełka i wzbił się w powietrze i poszybował w stronę ogrodu. W pośrodku zielonego gazonu rósł piękny krzew różany, a gdy słowik go ujrzał, przyfrunął ku niemu i usiadł na jednej z gałązek. - Daj mi czerwona różę -prosił -a zaśpiewam ci najpiękniejsza moja pieśń. Ale krzew przecząco potrząsnął głową - Moje róże są białe - odparł. - Idź jednak do mego brata, co rośnie koło starego słonecznego zegara, a może on ci da, czego potrzebujesz. Wiec słowik frunął w stronę różanego krzewu, który rósł w pobliżu starego zegara słonecznego. - Daj mi czerwona różę - prosił - a zaśpiewam ci najsłodsza moja pieśń. Krzew jednak potrząsnął głową. - Moje róże są żółte - odparł. Idź jednak do mego brata, rosnącego pod oknem chłopaka, a może on ci da, czego potrzebujesz. I słowik frunął w stronę krzewu, co rósł pod oknem studenta. -Daj mi czerwona różę - prosił - a zaśpiewam ci najsłodsza moja pieśń. Krzew jednak potrząsnął głową. - Moje róże są czerwone - odparł - tak czerwone. Ale zima zmroziła mi żyły, mróz zwarzył pączki, a burza połamała gałązki moje, i nie będę mieć róż tego roku. - Jednej tylko róży czerwonej potrzebuje - prosił słowik - tylko jednej czerwonej róży! Czy w żaden sposób nie mógłbym jej dostać? - Jest jeden sposób - odparł krzew - ale sposób tak straszny, że nie śmiem ci powiedzieć. - Powiedz - prosił słowik - ja się nie przerażę. - Jeśli potrzebujesz czerwonej róży - rzekł krzew - musisz ją wyczarować pieśnią przy świetle księżyca i zabarwić własną krwią serdeczną. Musisz mi śpiewać z piersią wbitą na cierń. Całą noc musisz mi śpiewać, cierń musi się wdzierać w twą pierś, a krew twoja musi wpłynąć w me żyły i stać się moją. - Życie za jedną czerwoną różę, cena to ogromnie wysoka - zawołał słowik - bo wszyscy bardzo kochają życie. Przyjemnie jest siedzieć wśród zieleni i spoglądać na słońce w rydwanie ze złota i księżyc w rydwanie z pereł. Słodka jest woń głogu i słodki zapach dzwonków, ukrytych w dolinie, i wrzosu, co kwitnie na wzgórzu. Ale miłość lepsza jest od życia, a czymże jest serce ptaka w porównaniu z sercem człowieka? Słowik rozpostarł do lotu swe ciemne skrzydełka i wzbił się w powietrze. Jak cień przemknął ponad ogrodem i jak cień przeleciał ponad gajem. Chłopak tymczasem ciągle jeszcze leżał na trawie, jak go był pozostawił, a łzy nie zaschły wcale w jego pięknych oczach. - Bądź dobrej myśli - zawołał słowik - bądź dobrej myśli, gdyż będziesz miał czerwona różę. Wyczaruje ją pieśnią przy świetle księżyca i zabarwię własną krwią. A w zamian żądam od ciebie tylko tego, abyś był prawdziwym kochankiem, albowiem miłość mędrsza jest od filozofii, pomimo że ta jest tak mądra, i silniejsza od potęgi, mimo że ta jest tak silna. Chłopak przestał wpatrywać się w trawę i słuchał nie rozumiejąc, co mu słowik mówi, gdyż rozumiał tylko to, co napisane w księgach. Dąb jednak zrozumiał i zasmucił się, będąc szczerze przywiązany do słowika, który usłał gniazdko w jego gałęziach. - Zaśpiewaj mi ostatnią pieśń - szepnął. - Będzie mi bardzo samotnie po twym odlocie. Więc słowik począł śpiewać dla dębu, a głos jego był tak piękny jak nigdy dotąd, może dlatego że śpiewał po raz ostatni swemu staremu przyjacielowi. Gdy skończył swą pieśń, student dźwignął się z trawy i wyjął z kieszeni notes i ołówek. - Formę opanował - mówił do siebie odchodząc z gaju - tego mu odmówić niepodobna, ale czy ma również uczucie? Obawiam się, że tego mu brak. Nie umiałby się poświęcić dla innych. Myśli tylko o śpiewie, a każdemu wiadomo, że sztuka jest egoistyczna. Gdy księżyc zaświecił na niebie, słowik przyfrunął do różanego krzewu i pierś przycisnął do cierna. Przez cała noc śpiewał z piersią opartą o cierń, a zimny kryształowy księżyc spłynął na skraj horyzontu i słuchał. Przez cała noc słowik śpiewał, a cierń coraz głębiej wbijał się w jego pierś, z której wraz z krwią uchodziło też życie. Śpiewał najpierw o narodzinach miłości w sercu młodzieńca i dziewczyny. A na najwyższej gałązeczce różanego krzewu rozkwitała cudowna róża, listek za listeczkiem, w miarę jak pieśń nowa następowała po pieśni przebrzmiałej. Róża była początkowo blada jak mgły wiszące nad rzeka - i srebrna jak skrzydła zmierzchu. Niby cień róży w srebrnym zwierciadle. Ale krzew nalegał na słowika, aby mocniej przytulił się do ciernia. - Mocniej się przytul, słowiczku, inaczej dzień nastanie, zanim róża się rozwinie. Więc słowik mocniej przytulił się do ciernia, a śpiew jego potężniał z każdą chwilą, gdyż śpiewał o narodzinach miłości w duszy mężczyzny i kobiety. Delikatny cień purpury zabarwił płatki róży. Ale cierń nie dotarł jeszcze do serca, więc i serce róży pozostało białe, bo tylko krew słowika zdolna jest zabarwić purpurą serce róży. A krzew nalegał na słowika, by się mocniej przytulił do ciernia. - Mocniej się przytul, słowiczku jeszcze mocniej. Więc słowik mocniej przytulił się do ciernia, aż cierń dotarł do serca, przeszywając je ostrym bólem. Gorzki, gorzki był ból słowika i coraz mocniejszy jego śpiew, śpiewał bowiem o miłości ukoronowanej śmiercią, o miłości sięgającej poza grób. I cudowna róża stała się szkarłatna, jak purpura wschodzącego słońca. Szkarłatny był wianek płatków i szkarłatny rubin serca. Ale głos słowika słabł z każdą chwilą i skrzydełka poczęły trzepotać, a mgła przesłoniła mu oczy. Coraz słabiej brzmiał jego śpiew, a śpiewak coraz wyraźniej czuł, że go coś dusi w krtani. Wtedy wydobył z siebie melodię najgłębszą. Biały księżyc ją usłyszał i, zapominając o świecie, przystanął na niebie zasłuchany. Czerwona róża usłyszała i cała zadrżała dreszczem ekstazy rozchylając czerwone listeczki na chłód poranka. Echo poniosło pieśń ku swym purpurowym jaskiniom w górach, budząc śpiących pastuchów. Popłynęło ponad trzciny nadbrzeżne, a te poniosły jej zew ku morzu. - Patrz, patrz - krzyknął krzew - oto róża skończona. Słowik jednak nic już nie odpowiedział, bo leżał martwy w bujnej trawie, z przebitym sercem. A w południe chłopak otworzył okno i wyjrzał na ogród. - Cóż to! - krzyknął. - Jakiż szczęśliwy traf! Czerwona róża. Nigdy w życiu nie widziałem podobnej. Jest tak przecudna, Że najpewniej musi mieć długa łacińską nazwę. - I, wychyliwszy się z okna, zerwał kwiat. Następnie chwycił kapelusz i pobiegł do domu profesora trzymając w ręku czerwoną różę. Córka profesora siedziała przed domem, zwijając na szpulkę błękitny jedwab, a u nóg jej leżał mały piesek. - Przyniosłem ci czerwona róże - zawołał chłopak. - Oto róża tak czerwona jak żadna inna na całym świecie. Dziś wieczór będziesz ją nosić przy sercu. Ona ci powie, jak bardzo cię kocham. Czy zatańczysz ze mną? Ale dziewczyna zmarszczyła brew. - Zdaje mi się, że kolor ten nie będzie się zgadzał z moja toaleta - odparła - zresztą siostrzeniec szambelana przysłał mi prawdziwe klejnoty, a każdy przecież wie, że klejnoty są znacznie droższe od kwiatów. - Więc to tak! Zaprawdę, jesteś pani bardzo niewdzięczna! - wybuchnął oburzony chłopak. -I rzucił różę na ulice, aż potoczyła się do rynsztoku, gdzie ją zmiażdżyło koło przejeżdżającego właśnie wozu. - Niewdzięczną! - zawołała dziewczyna. - Co za brutalność! Zresztą, czym pan jesteś właściwie. Zwykłym studentem. Ba, wątpię nawet, czy masz srebrne sprzączki przy trzewikach jak siostrzeniec szambelana. - Rzekłszy to, zerwała się z krzesła i weszła do mieszkania. - Cóż za idiotyzm ta miłość - mówił do siebie chłopak wracając do domu. Oskar Wilde
  22. Trzeźwość myśli i ruchu porzucić nam trzeba, gdy złocisty trunek w usta nasze spływa. Radością serca wypełniając, chmielową winią z lekka łechcąc nosy nasze. W głowie szumi w brzuch mędli, lecz ochłodą nas zalewa i błogim stanem niemyślenia.

×
×
  • Utwórz nowe...