[LINK]
Historia zaczyna się w jedną z tych cudownych, bezchmurnych nocy. W królewskich zamku ma miejsce rozmowa dwóch księżniczek.
– Przechodzisz samą siebie Lulu, ten ostatni sen to czysty majstersztyk. Który z naszych kucyków dostąpi go tej nocy?
– Ten był dla Lucky Clovera. Ostatnio zrozumiał, że nie może całej swojej przyszłości opierać na szczęściu, zasłużył.
Celestia zamyśliła się dłużej.
– Wiesz Luna, ostatnio myślałam o tym. Mi samej stworzenie takiej wizji zajęłoby bardzo dużo czasu. Wiem, że to Twoja specjalność ale… ile go kreowałaś?
– Cztery minuty – rzuciła Lunarna Księżniczka, zdając sobie sprawę, jak to brzmi. Z jednej strony to naprawdę dobry wynik, ale w Equestrii są tysiące kucyków, a ona nie powinna poświęcać tyle czasu na jednego.
– Nie przepracowujesz się zbytnio, skarbie? Dobrze wiem, jakie to męczące – rzekła czule Tia.
– Siostro, czerpiemy energię z gwiazd! Nie jest to dla nas problem! – odpowiedziała z godnością.
Otóż naprawdę miała asa. Ostatni tydzień studiowała pewną pracę z magii starożytnej, o łączeniu duplikacji ze snami. Zgodnie z tym, co zrozumiała, możliwe byłoby stworzenie drugiej osobowości w świecie snu innych kucyków. Taka postać, poruszająca się tylko w snach, mogłaby ją porządnie odciążyć…
– Kto nie ryzykuje, szampana nie pije – pomyślała, po czym zabrała się za praktykę.
Księgi, starożytne zwoje, fiolki i inne pomoce były niebawem gotowe. Luna otoczyła się magiczną poświatą, po czym wyruszyła do swojej Krainy Snów. Tym razem przeniosła się umysłem nad piękny wodospad, który miała okazję zobaczyć, gdy była jeszcze malutkim źrebakiem i poznawała świat niczym dziecko. Piękne miejsce. Jedna z jej prywatnych idylli, lubiła tu wracać. Przez parę sekund dopieszczała swoje dzieło. Niby niepotrzebne, ale to nawyk mistrzów. Następnie wzięła się za to, po co tu przyszła. Zaklęcie kazało w pewnym momencie skupić się na tej części siebie, której obraz najlepiej odwzorowałby pożądaną postać. Luna zachowała więc neutralność…
Zaczęła czarować. Omiotła jeszcze wzrokiem przedmioty wokół siebie, upewniając się, że wszystko jest jak trzeba. Książka i parę zwojów. I ten śmieszny rysunek siostry, zawsze gdy na niego patrzyła wprawiał ją w nastrój tamtych dni. Zaklęcie zadziałało szybciej niż się spodziewała, szybko przed nią pojawiła się… ona sama. A raczej jej klon. Kropla w krople jej kopia, tylko trochę młodsza, bo wiek można było ocenić na nastoletni. Księżniczka miała już do czynienia z takimi istotami. Szybko wyczuła, że twór przed nią ma na barkach dużo mniejszy ciężar doświadczeń niż ona sama. Było więcej chaosu i próżności w tej istocie. Zadała jej w myślach parę pytań, upewniając się, że wszystko jest dobrze. Odpowiadała prawidłowo, toteż przekazała jej prostą wiadomość – tej nocy miała czuwać nad snem jednego kucyka. Ma to potraktować jako próbę. Księżniczka poczuła zrozumienie płynące z tej istoty naprzeciw niej. Ciekawa więź, będzie ją musiała lepiej zbadać w przyszłości. Oddelegowała swojego sennego klona do pierwszego z brzegu kucyka, po czym sama udała się na spoczynek. Przed zaśnięciem czuła jeszcze delikatną ekscytację, związaną z być może większą ilością wolnego czasu w przyszłości.
Śniła o tym o co zwykle – o wszystkim, co istnieje w podświadomości kucyków. Dziś było jednak inaczej, oprócz codziennych i banalnych odczuć wyczuła coś… zaginionego. Któryś kucyk najwyraźniej śnił o czymś osobiście związanym z nią samą. Co gorsze, wyczuwała, że sen nie należał do najprzyjemniejszych. Tymczasem…
Doktor wreszcie usnął i pogrążył się w swoim śnie. Nie był to jednak zwykły sen, był on całkiem upiorny. Doktor był na skalistym pustkowiu, na którym nie było niczego oprócz skał i upiornego dźwięku. Cały czas słychać było lekkie, lecz stanowcze uderzenie w metal, ciągle i ciągle. Ogier był zdziwiony i przerażony, niezależnie gdzie poszedł tam nadal był dźwięk i skały. Nagle jego oczom ukazała się szafirowa klacz, która zaśmiała się upiornie.
– Witaj, w krainie koszmarów! – wykrzyczała, a za nią uderzyła błyskawica, nadając jej upiornego oblicza
Doktor zrobił kilka kroków w tył trzęsąc się, był przerażony. Jego reakcja tylko zwiększyła uśmiech na twarzy alikorna, który cały czas się śmiał.
– Biegnij, Doktorze, biegnij! – gdy wypowiedziała te słowa, na Doktora zaczęły spadać olbrzymie głazy, więc ten bez namysłu zaczął biec, co tylko zwiększyło uśmiech na twarzy złośliwej postaci.
– Czemu mi to robisz? – zapytał ogier, lecz mu odpowiedział tylko śmiech. – Zagrajmy w zagadki! – powiedział Doktor w chwili olśnienia. – Jeżeli wygram przestaniesz mnie męczyć, a jeśli wygrasz…
– ... Będę cię dręczyć do woli. Zgadzam się – powiedziała wiedząc, że tak czy siak, nie opuści tego snu. – Ja zacznę. Cegła waży dwa kilo i pół cegły. Ile waży cegła?
– To proste, waży cztery kilo – powiedział ogier. – Moja kolej. Jeżeli jeden plus dwa plus trzy daje cztery, to ile wynosi sześć plus siedem plus osiem?
Alikorn chwilę myślał, ogier już cieszył się w głębi duszy, że mu się udało gdy niespodziewanie klacz powiedziała;
– Siedem. I jest to suma samogłosek. Kolejne pytanie. Matka miała pięciu synów, każdy z nich miał siostrę. Ile dzieci ma Matka?
Doktor chwilę myślał nad odpowiedzią i alikorn już szykował się do ataku, kiedy ogier rzekł;
– Matka miała szóstkę dzieci. – Doktor uśmiechnął się. – Teraz moja kolej. Kiedy w Equestrii ścina się siano?
– To bardzo proste – odpowiedziała klacz. – Siana się nie ścina. Teraz przygotuj się na super trudne pytanie: Co to jest? Występuje jeden raz w każdej minucie, dwukrotnie w każdym momencie, lecz ani razu w roku?
– Jest to litera M. – powiedziała taka sama klacz jak ta, co zadała pytanie.
Doktor zmrużył oczy. To chyba jakiś ewenement, żeby w czasie snu dwoiło się w oczach. Nic nie mógł poradzić na to, że widział przed sobą dwie Księżniczki Luny. A może to ukryta trzecia siostra…?
– Ostatnie pytanie: DOBRZE SIĘ BAWISZ!? – Głos Canterlotu dał o sobie znać. Młodej Luny nie zbiło to jednak z tropu.
– Wybornie, ale chyba ktoś tu nie docenia walorów artystycznych jej snu. Nie ma zamiaru…
– Księżniczka Nocy nie zsyła koszmarów na niewinne kucyki!
– A kto to ustalił!? To Twoja wizja, ona uważa, że to nic złego czasem zafundować poddanym trochę mocniejsze wrażenia.
Prawdziwa Luna nie mogła powstrzymać się od wykonania “facepalma”. Najwidoczniej jakimś cudem przywołała siebie z czasów, gdy jej stan świadomości był w zupełnie innej… kondycji. Na dodatek palił ją wstyd, że ten kucyk może zapamiętać fakt, iż w przeszłości wyrażała się o sobie w trzeciej osobie… Przybrała oficjalny wyraz twarzy. – Kazałybyśmy ci wyrażać się poprawnie, jak przystoi Księżniczce Lunie, ale myślimy, że najlepszym…
– Tak tak mamo, rozkręcaj się z tymi sztywnymi formułkami, jeśli chcesz wiedzieć to ja…
– ... rozwiązaniem będzie pożegnanie się z Tobą.
– … spadam do snu Pinkie Pie, tam zawsze jest jazda!
Lecz Młodej Księżniczce nie dane było uczestniczyć na jednej z wielu sennych imprez różowego kucyka. Mając zupełnie w poważaniu głos bardziej doświadczonej siebie, młoda wersja Luny obróciła się plecami i już chciała jednym płynnym skokiem przeskoczyć do snu swojego nowego celu, gdy rozpłynęła się w nocnym niebie jak gwiezdny pył. Świecący róg prawdziwej Księżniczki przeszedł z niebieskiego we fiolet, oznajmiając, że ta postać wróciła już do swojej macierzy. A więc to koniec…?
– A Tobie… należą się przeprosiny. I długa, spokojna noc!
Otworzył oczy. Minęła dłuższa chwila zanim Doktor zorientował się co się stało. Został wyrwany z tamtego świata tak szybko, mimo to czuł się doskonale. Dawno się tak nie wyspał, chociaż mocno rozkopana pościel nie sugerowała, by była to spokojna noc. Tak samo przesunięta szafka nocna. Uwagę Whoovesa zwróciło już jednak coś innego, otóż dostał list! Granatowy pergamin lśnił czymś, co przypominało unoszący się srebrny brokat. Niezwłocznie odstemplował, a jego oczom ukazał się piękny przykład kaligrafii:
“ Witaj Doktorze. O czym chciałbyś śnić w najbliższą noc…?
Pod spodem widniał myślnik i trzy kropki. Ogier o jasnobrązowej sierści zastanowił się chwilę zanim przyłożył pióro do pergaminu...