Słysząc jego rezygnację, Zachary natychmiastowo spoważniał po czym oparł się o pobliską ścianę patrząc na Conrada.
- Słuchaj doktorku, rozbiliśmy się bóg wie gdzie. Nie wiemy kto, lub co tu mieszka. Ty jesteś ranny, potrzebujesz pomocy w poruszaniu się. Czerwony będzie cię wspomagał, ale on jest snajperem. W chwili zagrożenia może nie zdążyć uratować ci tyłka, a kto wie co może już pałętać się po naszym zdewastowanym stateczku. Spójrz zresztą na nasz statek - Powiedział powoli, wskazując ręką na pomieszczenie.
- Statek nie jest szczególnie duży, jego korytarze są ciasne i zdemolowane. To zdecydowanie nie jest miejsce dla karabinu snajperskiego. Potrzebujecie jeszcze mnie
Zachary wyciągnął rękę w stronę Conrada.
- Więc jak?