Skocz do zawartości

Komputer

Brony
  • Zawartość

    1576
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Komputer

  1. [sandy Finder] - Możliwe. Ewentualnie zadowolę się zielskiem. Do tego drugiego przyzwyczajam się powoli mimo, że nie jest tak dobre jak uczucia. – odparłam zgodnie z prawdą. – Jeszcze jakieś ciekawsze pytania. Dodam tylko od siebie, że podmieniec może wykryć drugiego podmieńca. Od tak taka ciekawostka na przyszłość. – dodałam, ciekawi mnie co zrobią z tą informacją o ile coś z nią zrobią. [Kristian] - Czy mi się zdaje, czy tamten zabiera naszego? – zapytał jeden z żołnierzy, reszta odwróciła się jak jeden mąż w stronę ich żołnierza którego ktoś zabierał. - No to dajcie nam spokój a my wrócimy do Warszawy. Stoi? – zaproponował Kristian. Trzeba inaczej wykonać ten plan. - Jak myślicie, co nam zrobią za to w Warszawie? – zapytał ktoś odważniejszy. - Będziemy mieli prze*****e. – odparł inny. [Combot] Combot wdrapał się na górne piętro unikając wody i biorąc karabin w ręce doszedł do wniosku, że trzeba się przebić. Widząc gwardzistów przy wyjściu od razu z ukrycia zaczął strzelać do nich, z czego jeden pocisk przeszył gardło na wylot. Teraz musiał sprawić by popamiętano go na długo lub się przebić.
  2. [sandy Finder] - I to jest kolejny powód dlaczego niezbyt w Roju mnie lubiły, wstrzymywałam się jak mogłam od zabijania co dla innych było dziwne. – odparłam spokojnie. – Czym się żywię by nie stracić sił? Sfermentowanymi uczuciami, dawno zebrane przeze mnie i w odpowiedni sposób przygotowane zastępują mi tradycyjne wysysania. Może zbyt dobre to to nie jest ale jakbym wysysała z kucy to bym w więzieniu wylądowała. – odparłam wzruszając kopytami. [Combot] Combot wziął ze sobą masywną skrzynię i zszedł na dół do chłodniejszej części zamku. Usiadł na cegłach myśląc co zrobić, o ile prawdopodobnie nie ugotuje się tu to raczej będzie problem z wyjściem stąd. Zszedł na najniższy poziom chcąc znaleźć jakiekolwiek wyjście z tej sytuacji. [Kristian] - Mein Gott! – skomentował to następująco Kristian, wszyscy przylgnęli plecami do siebie celując do gwardzistów. - Nie sądzę equestriańska pało. – skomentował drugi wprawiając w śmiech resztę żołnierzy. - Siekiera, motyka, styczeń luty. Celestia z Luną gubią buty. Siekiera, motyka, linka, drut. I pan gwardzista jest kaputt. – zaczął śpiewać jeden z nich dla rozluźnienia atmosfery jedną z najsłynniejszych piosenek w wojsku. - To powinien być hymn narodowy. – powiedział jeszcze jeden. Jednakże nie spuszczali z celu gwardzistów. A tamten pegaz jest nieprzytomny…
  3. [sandy Finder] Teraz to schowałam pysk w kopytach. - To najbardziej nieinteligentne pytanie jakie usłyszałam w życiu. Skoro pasożytuje to logiczne, że nie zabiję żywiciela. – wycedziłam nieźle zirytowana tą sytuacją oraz zrozpaczona niewiedzą gwardzisty. – Mnie bardziej ciekawi, czy jak stąd wyjdę o ile stąd wyjdę to nie załatwią mnie moje „koleżanki”. – dodałam. [Kristian] - Emm… Co robimy? – zapytał przerażony jednorożec. - Pamiętacie może manewr zwany „Polskim Chwytem”? W książkach to było. – odparł Kristian. - Aaaa… O tym mówisz. – odpowiedział oficer, jeden z żołnierzy położył swoją manierkę z grochówką, te krokodyle z kamienia zajęte były tym jedzeniem przez co żołnierze niepostrzeżenie uciekli z jaskini. Idąc tym razem w szyku ku wyjściu z lasu. [Pegaz] Pegaz szybko ustawił głowę tak by liną nie mogła szyi obwiązać tylko jego brodę, widział również efekty tego, że udawało mu się już uwalniać kopyta. - Czego cię uczyli na treningu niby? Bo walki wręcz i unieszkodliwiania na pewno nie. – zaśmiał się chcąc sprowokować go. [Combot] Maszynę zaskoczyło zawalenie się części ściany i dachu. Jednak zaczął szukać jakiś przedmiotów, podobno w tym zamku była jakaś zbroja. Jednak najdziwniejszą rzeczą były stare worki z mąką, widać, że ktoś lubiał tu przybywać.
  4. [sandy Finder] Spojrzałam zdziwiona na gwardzistę. - To pytanie retoryczne? Oczywiście, że to robiłam. Musiałam więc większego wyboru nie miałam. Ale udało mi się pobrać tyle uczuć i je zmagazynować, że nie potrzebuje tego. Poza tym zaczynam przechodzić na dietę Equestriańską. – odparłam kolejny raz ziewając. – Ile mam tu jeszcze siedzieć? – zapytałam zniecierpliwionym głosem. [Combot] Maszyna schowała się za kolumną, jednak bełt uszkodził Combotowi zasobnik z narzędziami do samo-naprawy. Wyjął karabin i pobiegł drugim korytarzem do jednej z wież zamkowych, niby tutaj pokonano Nightmare Moon ale dla SI to były tylko żarty. Usiadł za kolumną celując w rozbite okno. Ostatnio tak dobrze mu nie szło niestety. [Pegaz] Pegaz splunął krwią na gwardzistę. - Wal się psie. – odparł z gniewem uderzając go z bańki, było to tym bardziej bolesne bo miał na głowie hełm. A francuskie były znane tego, że atak z główki był bolesny w tym hełmie. [Kristian] Cały oddział biegł przed siebie, idąc po najróżniejszych miejscach od wzgórz przez rzekę po jaskinię. Schowali się w końcu na chwilę w jaskini wykorzystując fakt, że wykiwali Mantikorę. Jaskinie sprawdzono i stwierdzono, że nic tam nie ma.
  5. [sandy Finder] Westchnęłam, mało wiedzą o moim gatunku. - Mało coś wiecie o mojej rasie. Niektórzy nawet w przedmiot mogą się zamienić ale do tego trzeba mieć zdolności, jak się stoi i pilnuje pałacu czy coś to im się nie dziwię, że umieją. – na chwilę ziewnęłam znudzona tym. – Oczywiście, że jestem pewna. Skoro ja widziałam to z bliska to raczej na pewno. [Combot] Zdecydowanie przyda się teraz Polszen, ten kryształ o kolorze ciemnej żółci magazynuje magię w sobie i naładowuje się energią. Jest charakterystyczny dla Warszawy bo tylko tam jest wydobywany. Combot wyjął kryształ i przyłożył go do ściany magicznej, ściana zaczęła migotać z powodu pochłaniania jej energii przez Polszen. Po kilku sekundach Combot swobodnie mógł przejść również dzięki grubej warstwie srebra. Skoro to srebro prawie poradziło sobie z magią księżniczki Twilight to z gwardzistami też sobie poradzi. Raczej z bełtów nie trafią biorąc pod uwagę, że wszędzie są krzaki i inne rośliny, w takim terenie trafienie go było po prostu niemożliwe. Poza tym reszta ścian tarczy magicznej dawała pełną ochronę przed bełtami o czym niewielu wie. Maszyna pobiegła przez krzaki najszybciej jak mogła, wbiegła aż na teren zamku. Niepokojące było to, że była tu dziwna atmosfera i poza tym krzaki go nie chroniły. Na chwilę schował się w zamku by przeanalizować całą sytuację. [Krisitan] - O w plota! – zakrzyknął Kristian, w mig cały oddział znalazł się w odwrocie byle by być jak najdalej od stwora. Teraz miano gdzieś gwardzistów, liczyło się tylko ogromne zwierzę które ich goniło. [Pegaz] - Wolę zginąć z honorem niż zostać pojmanym. – wysyczał dalej się opierając, skrzydłami machać tyle ile się dało by przesunąć się w stronę swoich.
  6. [Kristian] Cóż, ciężarówka nie wytrzymała zbytnio. Instynktownie wszyscy wyskoczyli w błoto, ciężarówka eksplodowała. Jednak reszta była cała i zdrowa, zaczęła się czołgać w krzaki, po dojściu do nich schowano się za drzewa. - O mein gott. Król nas zabije jak nic. – powiedziała jeden żołnierzy do Kristiana, patrząc czy nic nie ma wroga. - Ja. Już po nas, jednak jest jeszcze jedna szansa na zwycięstwo. Dobrze, że kazałem zbudować samolot. Ciekawe kiedy go skończą. – odparł Kristian sapiąc głośno. – Combot idź bez nas, ty sobie poradzisz. – rozkazał robotowi dając mu linę, karabin, pierścień anty-magiczny i Polszen. Tamten na sprincie pobiegł do wskazanego celu idąc po najbardziej zalesionym obszarze. - Chodźcie do nas tchórzliwe Equestriańskie psy! – krzyknął jeden z żołnierzy strzelając na oślep w krzaki przed nimi. Tymczasem pegaz siłował się z gwardzistą ze strachem w oczach widząc, że jest coraz bliżej ziemi. Próbował skrzydłami spowolnić spadania, z niską skutecznością. - Spadaj lotniku od siedmiu boleści. – warknął próbując go odepchnąć. [sandy Finder] Rozłożyłam swoje skrzydła, już dawno nie były specjalnie używane, więc jakieś poruszanie nimi trochę je ożywi. - Jeden zmieniał się w kota, nie wiem czemu w niego ale w kota po prostu. A drugi w klacz jednorożca o karmazynowej sierści i szarej grzywie jeśli dobrze pamiętam. Jednak pewnie ta druga nie jest idiotką i nie chodzi cały czas w tej samej postaci. Nie znam planów jedynie obstawiam transport pożywienie do Roju, innej opcji nie widzę. Nawet chcieli mnie ukatrupić bo podobno naskarżyli królowej. A gdzie przebywają to ja nie mam pojęcia, niby mam możliwość wykrycia innego podmieńca ale nie mam pojęcia czy Królowa mnie nie odcięła.
  7. [Kristian] Opony pękły stosunkowo nieźle, jednakże kierowca nie zamierzał się poddać. Dalej jechał mimo zniszczonych dwóch opon. - To się nazywa Polska zaradność. – skomentował Kristian patrząc w niebo, spojrzał na chwilę na mapę. Według niej tak naprawdę wystarczyło zjechać w lewo, przejechać niedaleko zamku i w zasadzie jechać prosto. Na twarzach innych żołnierzy było widać strach, nie bez powodu to miejsce miało taką opinię. Nie dziwił im się, sam czuł niepokój przebywając tutaj jednak trzeba jechać dalej. Ciężarówka zniknęła pod koronami drzew, nie było jej widać. Tymczasem śnieżnobiały pegaz który pilnował ciężarówki z powietrza instynktownie wyjął karabin i celował w chmury. Oddał strzał na wszelki wypadek w jedną z nich spojrzał w dół jeszcze, nie było żadnych potworów ani żadnych takich po drodze. - Wiem, że tu jesteście… - powiedział do siebie patrząc na chmury czując, że go ktoś obserwuje. [sandy Finder] Odetchnęłam głęboko, nie lubiłam szczególnie o takie rzeczy być pytana. Spojrzałam głęboko w oczy gwardziście opierając głowę o kopyta. - Tak szczerze… to spotkałam trzy podmieńce tutaj, dwa niezbyt mile do mnie nastawione bo o ile pamiętam nazwały mnie idiotką. Trzeci był taką bardziej hybrydą, miły był i u niego pewien czas mieszkałam. Cieszę się, że byłam w więzieniu kiedy Królowa przybyła bo by było po mnie jak by mnie znalazła. – odparłam, różne myśli kręciły mi się w głowie. Czy dobrze robię? Nie wiem, jednak z Rojem nic mnie nie łączy oprócz tego, że Królowa jeszcze mnie nie odcięła. Jednak Królowej nie lubię więc chyba nawet dobrze, nic mi nie mogą zrobić. Chyba.
  8. [sandy Finder] Lekko zmrużyłam oczy. - Od kilku miesięcy nie mam z nim żadnego kontaktu. Lub po prostu zapomniałam po moim walnięciu głową w ścianę. To też jest prawdopodobne. Nie mam dobrych stosunków jak mówiłam z podmieńcami z tego miasta, oni mnie nie lubią i vice versa. A ja się zadowalam uczuciami sfermentowanymi więc nie mam nawet po co brać w tym udziału. - odparłam. [Kristian] Ciężarówka ruszyła gdy to coś co ich goniło było zbyt blisko ich. - Dobra plan B. Jedziemy główną drogą bo to nie ma sensu. - powiedział do swoich. - Ty! Weź patrz z powietrza czy kolejnej rzeczy nie będzie po drodze. - powiedział do pegaza który był pod jego komendami. Posłusznie wyleciał z ciężarówki i latał 9 metrów nad pojazdem, ciężarówka zawróciła i zaczęła wyjeżdżać z lasu tylko po to aby wrócić na główną drogę i pojechać nią do Ponyville przez las.
  9. [sandy Finder] - Razem ze swoim znajomym, mieliśmy te samo zdanie na ten temat więc razem opuściliśmy gniazdo. I raczej dobrze, moi pobratymcy miałam wrażenie, że chcą mnie udusić. Cóż tak samo w Equestrii chcą nie lubią mnie przedstawiciele mojej rasy to jedynie jakoś o dziwo mnie tolerują. - odparłam zgodnie z prawdą. - Mogę wiedzieć jaki sens ma te "przesłuchanie"? Wydawało mi się, że to wszystko notowała urzędniczka. [Kristian] Ciężarówka odwróciła się tyłem do kragidyli, po chwili żołnierze w niej zaczęli oddawać celne strzały w te stwory. Kilku zabito, jednak w całym lesie było słychać huki strzałów z karabinów.
  10. [sandy Finder] Westchnęłam głośno ukazując swoje niezadowolenie. -Nie czułam się częścią gniazda, po prostu uważałam, że moje miejsce jest gdzie indziej. Poza tym byłam jednostką która chciała panować nad swym losem co niezbyt się spodobało Królowej, znając ją pewnie by mi coś niezbyt miłego zrobiła więc po prostu opuściłam Changeę. Nic więcej. - odparłam wzruszając kopytami. [Kristian] - Cholera jasna. Kierowca, jedź wzdłuż rzeki. Ale jedźmy w gęstej roślinności bo mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. - rozkazał. Ciężarówka znowu zawróciła i wjechała w krzaki, szybko dotarła do głównej rzeczki cały czas kryjąc się pod koronami drzew. Hydra przynajmniej nie blokuje wszystkiego co jest wzdłuż rzeki.
  11. [sandy Finder] Lekko się zirytowałam tym, miała być szybka podróż do Ponyville a wychodzi z tego ciekawa przesłuchanie. - Skąd mam wiedzieć co ci idioci robią? Nie chce mi się gadać po raz któryś o tym. - wyciągnęłam dokumenty i je położyłam. - Wszystko jest w dokumentach panie władzo. - dodałam z ledwie widocznym uśmiechem bacznie patrząc na gwardzistę. - Więc nie widzę potrzeby pytania o nazwisko, o ile dobrze zrozumiałam. - dodałam. [Kristian] - Wjeżdżać do lasu! - rozkazał Kristian kierowcy, ciężarówka wjechała między drzewa nie jadąc drogą. Musieli się przeprawić przez ten las aż do Ponyville. - A idiota nie rozpoznał mnie? Podobno w Equestrii dużo listów gończych za moją głowę jest. Bardzo dużo podobno. - reszta wpadła w śmiech trzymając karabiny, próbowali aby dopisywał im humor bo może być nieciekawie. Szczególnie biorąc pod uwagę jaką sławą cieszy się ten las.
  12. [Kristian] - O ile mi wiadomo granice są otwarte i jeśli dobrze czytałem cały układ mamy prawo tu przybywać i raczej bez jakiegoś dowodu na to, że się mylę nie ustąpię. Nein, jak zajmiecie się dezerterem to pewnie pokażecie mu miłosierdzie czy inne takie a takim to się tylko szubienica należy. - z ciężarówki wyszedł na chwilę kierowca i coś zaczęli szeptać między sobą. - Albo mniejsza, mój podwładny przypomniał mi o czymś innym. - odpowiedział idąc znowu do środka ciężarówki, Combot również wszedł. - Kto to słyszał aby Equestriańskia hołota takie rzeczy robiła?! - głośno skomentował to o co myśli o całym zajściu i wsiadł w końcu. Ciężarówka cofnęła się i zaczęła wykręcać. [sandy Finder] Kolejny wywiad, wspaniale. - Z innymi przedstawicielami mojej rasy nie miałam najlepszych relacji, wręcz zabiliby mnie gdybym się pokazała więc tak naprawdę nic nie wiem. Jak miałam gdzieś Rój przez jakiś rok to nie ma co się dziwić, że nic nie wiem. A co niby takiego zrobili? - zapytałam udając zainteresowanie.
  13. [Kristian] Ciężarówka zatrzymała się ledwo jadąc jeszcze chwilę. Kristiana lekko to zirytowało po czym wyszedł razem z Combotem by sprawdzić co się stało. Zirytowało go to, że tu byli gwardziści. - Coś się stało "drodzy" wojacy Equestrii? - zapytał wyciągając z kieszeni jakąś kartkę, wszystko było napisane po niemiecku więc małe szanse, że coś znajdą na niego. - My z rozkazu dowództwa szukamy dezertera oraz kolejnych złóż Polszenu, więc o co chodzi. Byle szybko bo nie mam zbytnio czasu z wami gadać. Poza tym nawet nie wjechaliśmy do tego miasta. [sandy Finder] Westchnęłam mamrocząc pod nosem obelgi pod stronę gwardzistów. - No to więc prowadź, chcę mieć to już z głowy. - odparłam podążając za gwardzistą.
  14. [sandy Finder] Przeklnąłam w myślach widząc znowu koczujących gwardzistów by każdego sprawdzić, sprawdziłam szybko czy nie mam niczego "nie odpowiedniego". Z ulgą stwierdziłam, że nie. - Niech ich piorun strzeli... - warknęłam pod nosem podchodząc do nich. - Niech zgadnę będzie kontrola tak? - westchnęłam pytając się ich, znowu będzie powtórzona cała sytuacja ale tym razem pewnie z innym skutkiem niż ostatnim razem. [Kristian] - Gotowe. Może się rozpaść bo to na szybko zrobione ale to cudo zasuwa szybko, że w mig będzie w Ponyville. - powiedział wychodzący konstruktor, reszta jego kolegów popchała magią ciężarówkę przed Kristiana. Można byłą opisać na wiele sposobów a najbardziej właściwym było. - To wygląda gorzej niż Maluch po przejechaniu przez tira! Cud, że niby szybkie i nie potrzebuje paliwa ale to się rozsypie po pierwszym kilometrze jeszcze! Ale mniejsza. - skomentował Kristian wchodząc z resztą do ciężarówki, sam usiadł za kierownicą. Dawno jej nie używał ale wiedział co i jak, ciężarówka z piskiem opon pojechała. Celem było Ponyville i jak to ujął jeden z żołnierzy. Zrobią im Ofensywę w Ardenach i zanim będą wiedzieli co się dzieje będą tutaj.
  15. [sandy Finder][170 -25 = 145] Cóż po lekcji wyszłam z zamku kierując się w kierunku stacji. Nightmare Night dziś jest i wolałam to obchodzić w Ponyville. Poza tym i tak nie mam co robić w Canterlocie i muszę odpocząć od tego miasta. Nie bawiłam się tym razem w zmienianie formy bo nie chciało mi się najzwyczajniej, zmienię potem jak będę w Ponyville na odpowiadającą świętu. Wzleciałam na skrzydłach w powietrze by być szybciej na peronie, zastanawiałam się jedynie po co ja mam obchodzić to święto. Nigdy go zwykle nie obchodziłam jednak czego się nie robi by mieć to czego się chce? Po doleceniu na peron i kupieniu biletu ustawiłam się w oczekiwaniu na pociąg. Dziś o dziwo kursowały. [Kristian] Kristian stał przed Combotem i 4 żołnierzami wyposażonymi w kilka skończonych sztuk karabinów, miał plan jak zdobyć trochę ziem bez wojny i nie zawaha się go wprowadzić w życie. - Czekamy tylko jak skończą ciężarówką i ruszamy. To co tam tworzą ma tylko 3 wymagania, ma pomieścić 8 kucy, ma jeździć i być szybkie. Więc zaraz tego składaka powinni skończyć. - powiedział do swoich, ci jedynie stali na baczność oprócz Combota. W kieszeni miał pierścień anty-magiczny i trzy kryształu Polszenu na wszelki wypadek.
  16. [Wolne Miasto Warszawa] Do portu ku zaskoczeniu mieszkańców wpłynęło wiele okrętów nieznanego pochodzenia, szybko zebrało się w porcie wielu żołnierzy. Z zaskoczeniem przyjęto, że to statki Saddle Arabii które przywiozły żelazo, złoto, diamenty, węgiel kamienny, miedź i siarkę w ogromnych ilościach. Wszystko przetransportowano do głównych 3 fabryk, z czego dwie zbudowano dzisiaj i były gotowe do produkcji. - Starczy na kilka dywizji pancernych! - powiedział jakiś młody oficer. - Co ty gadasz? Na eskadrę niszczycieli starczy! - odparł starszy. - Obaj gadacie głupoty. Starczy na tuzin karabinów i jeszcze wiele zostanie! - odpowiedział oficer bliski 60 lat. W armii zapanowała euforia, zlecono szybko budowę ciężarówki transportową i jeden samolot transportowy który byłby zdolny do startowania polowo i lądowania. Poza tym ogromne ilości broni palnej, od karabinów po CKMy. W następnej kolejności zaplanowano tankietki CV 3. O ile wszystko zaplanowano na około tydzień lub więcej, ciężarówka i samolot miały być gotowe nawet na jutro. Eksperymentalne silniki miały być zasilane Polszenem bo paliwa było mało. Jedynym wymogiem co do samolotu miała być łatwość budowy i szybkość.
  17. Pójdę na żywioł i się zapiszę. Nie wierzę zbytnio w zwycięstwo ale satysfakcja będzie nawet z porażki.
  18. [sandy Finder] Weszłam do środka widząc znowu tego kuca. - Dzień dobry. Ja przyszłam na lekcję staroequestriańskiego, miałam przyjść dzisiaj. - powiedziałam zamykając drzwi i podchodząc do biurka, w oryginalnej formie byłam bo było mi wygodniej. Po prostu, zużywałam cenną energię podczas utrzymywania innej formy. [Przemysław Furman] - Dobrze więc. Wiesz może jeszcze kiedy księżniczka Speciosa przybędzie lub będę miał się z nią spotkać? Mam dla niej bardzo ważne kwestie do omówienia które zdecyduje o losie Wolnego Miasta Warszawy. Nie mam zamiaru pozwolić aby me państwo było cały czas w strefie wpływów Equestrii a mam pomysł jak wyjść z niej bez konieczności wojny.
  19. [Przemysław Furman] - Masz rację, to bardzo dobre wieści. Jednak mam nadzieję, że transport zasobów nie napotka się na żadne nieprzewidziane sytuacje. - odparł. - Nie od dziś wiadomo, że Equestria będzie próbowała nas złapać w strefę wpływów. Jednak dobrze, jak chcesz możesz przybywać w zamku. Znasz może sposób na wyłapanie szpiegów? Oficerowie podejrzewają, że u nas znajdują się szpiedzy. Nie wiem na ile to prawdopodobne ale wszystko jest możliwe. [sandy Finder] Obudziłam się, zrobiłam sobie szybko coś do jedzenia i wyszłam by pobrać lekcję Staro-equestriańskiego. Chcę w końcu rozszyfrować tą kartkę, szłam w mojej ulubionej formie jednorożca aby nie było jakiś problemów po drodze. Weszłam do zamku kierując się do archiw, kilka razy kichnęłam ale to nic. Po wejściu do archiwów przybrałam postać podmieńca, skoro nic nie ma do mojej rasy to marnowanie energii nie ma większego sensu. Po dojściu do drzwi za którymi był tamten kuc zapukałam, kulturę jako tako znam.
  20. [strażnik] Kuc bez słowa zaprowadził dyplomatę z powrotem do króla. W sali tronowej tym razem był wymieniony król i jakiś oficer, gadali o ważnych sprawach widocznie bo nie zauważali dyplomaty. Strażnik postanowił kaszlnąć by zwrócić na siebie uwagę, poskutkowało. - Coś się stało? - zapytał Przemysław Furman każąc również zapisywać wszystko oficerowi, tamten stanął przy ścianie, wyjął notes i pióro i czekał. - Mam nadzieję, że jakieś dobre wieści. - dodał.
  21. [Wolne Miasto Warszawa] List został wysłany priorytetowym do Canterlotu, a konkretniej do Celestii. To nie powinno długo trwać, co więcej zorganizowano konkurs na samolot myśliwski dla armii. Ma być łatwy w produkcji, zwrotny i szybki. Takie są wymagania, rząd czeka na ochotników do tego zadania. [sandy Finder] Wyszłam z zamku kierując się do dawnego domu "mojego przyjaciela", czyli tego kmiotka który wkręcił mnie w zamach. Kluczyki miałam więc bez problemu weszłam do środka, trochę mebli wyniesiono ale przynajmniej niezbędne rzeczy są. Wyjęłam terrarium z torby i położyłam je na półce, musiałam odpocząć. Wróciłam do swojej oryginalnej formy i padłam na łóżko by się trochę zdrzemnąć. Jeszcze dziś musiałam przecież na tą lekcję iść.
  22. [sandy Finder] Odetchnęłam z ulgą, spodziewałam się gorszej rozmowy. - Dziękuje panu. Czyli mam przyjść jutro tak? - zapytałam dla pewności, wstając już. Jutro przyjdę do pracy w normalnej formie bo skoro toleruje moją rasę to raczej większego sensu to nie ma. [Fabryka Broni] W budynku podstarzały oficer patrzył właśnie na prototyp karabinu. - I wy to nazywacie bronią? Za moich czasów to były lepsze, używano kałachów i nie było problemów a wy z takim czymś wyskakujecie. Za NRD coś takiego było niedopuszczalne! - komentował właśnie to co o niej myśli, dwóch jego podkomendnych stało z tyłu chichocząc. - Ależ panie Oberleutnant. To na razie wszystko co możemy zrobić i tak mamy mało materiałów a od armii mamy zamówienie na tankietki, karabiny i rkmy. To nie takie łatwe. - zaczął się tłumaczyć konstruktor. - To nie takie łatwe?! Nie można z pierwszym lepszym państwem zrobić jakieś umowy handlowej? Za moich czasów to wszystko państwo samo wydobywało lub kupowało od ZSRR a nie. - odparł znowu starzec, konstruktor teraz siedział cicho. Na zewnątrz stało tylko dwóch milicjantów którzy właśnie palili papierosy, tylko tym byli zajęci. Swoją służbą niezbyt bo opierali się o murek. [Ministerstwo Spraw Zagranicznych] Król Przemysław Furman odesłał list od Celestii do ministra bo sam mało rozumiał z tego co tam napisała. A jak wiadomo pan minister pisze co myśli więc może być ciekawie, niedługo potem wysłano posłańca z takim o to listem.
  23. [sandy Finder] Usiadłam posłusznie na krześle przez chwile będąc cicho myśląc co powiedzieć. - No to więc... Uczyłam bibliotekoznawstwa w Changei i trochę na Ziemi z książek., interesowałam się tym. Jednak nigdy nie miałam okazji by pracować w bibliotece, poza tym kto by chciał kogoś z mojej rasy jako pracownika? Nikt tak naprawdę więc jedynie co robiłam to podróżowałam, szczególnie po pustyniach które od zawsze mnie interesowały. Obecnie interesuje się Staroequestriańskim, jest dość interesującym. Jednak mój poziom opanowania jest niski, ledwo co 2 lekcje miałam tego języka. - na chwilę przestałam mówić biorąc łyk herbaty. - Mam na imię Sandy Finder, wiek 25 lat i jestem podmieńcem, nie jestem tylko w swojej normalnej formie bo za dużo nasłuchałam się o nietolerancji w Canterlocie. - kaszlnąłem tym razem. - Przepraszam jeszcze, stresuje się trochę tą rozmową. - dodałam skupiając wzrok na herbacie.
  24. [sandy Finder] Weszłam do środka gabinetu zamykając za sobą drzwi. - Dzień dobry. Miałam zanieść panu kartkę. - powiedziałam podając magią karteczkę którą otrzymałam od tamtej klaczy, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Czuć było starość i kurz jak nic ale nic od siebie wolę nie mówić. [Przemysław Furman] - Mamy tu wolne duże pomieszczenie, tak jest chyba najlepsze miejsce na to. Poza tym przydałby się ambasador Saddle Arabii w tym kraju. Mój strażnik pana zaprowadzi. - odparł zadowolony, ciężkozbrojny kuc szybko zaczął prowadzić dyplomatę do wskazanego pomieszczenia. - Więc proszę pana tu znajduje się pomieszczenie o którym mówiła Jego Królewska Mość. - powiedział wchodząc do pokoju, był dość duży i zadbany. Oraz oczywiście z balkonem, na środku stał stół i po bokach krzesła. - Jeśli pan by czegoś potrzebował będę na korytarzu. - dodał wychodząc. [Kristian] Widząc, że pomoc demonstrantom nie ma sensu bo to wyrzutki społeczeństwa odezwał się do swoich. - No to więc tak, pomoc im nie się nie opłaca. Rozpędźmy towarzystwo lepiej, mam inny plan na nasze reformy. - po tych słowach wzięli się do odpychania demonstrantów.
  25. [sandy Finder] Patrząc za siebie szłam przez te zakurzone archiwa co jakiś czas kichając z powodu dużej ilości kurzu. Postanowiłam sprawdzić czy tamten kuc nie jest w swoim gabinecie gdzie chodziłam pobierać lekcje staro-equestriańskiego. - Na pewno tam jest... - powiedziałam do siebie, po dojściu pod drzwi gabinetu zapukałam czekając na odpowiedź, o ile ktoś tam jest. [Kristian] Kristian ze swoimi żołnierzami stał na placu patrząc na lekkie zamieszki, duża ilość ludności domagała się podjęcia zdecydowanych działań oraz aby przedmieścia nie były w całości z drewna. W centralnej Warszawie zastosowano kamień ku nienawiści tych biedniejszych. - No to kiedy zaczniemy coś robić? - zapytał szeregowiec Kristiana, kilku z obawami patrzyło na Combota stojącego obok. - Poczekaj chwilę, za chwilę zrobimy to co trzeba. Niech tylko demonstranci przesuną się pod ratusz i wyeliminujemy naszego królewicza. - odparł zapalając cygaro i patrząc jak cała fala demonstrantów szła przez główną ulicę głosząc różne ciekawe hasła.
×
×
  • Utwórz nowe...