Skocz do zawartości

Herosi [Gra]


Bosman

Recommended Posts

Syd roześmiał się na wspomnienie o ośmionogim koniu.

- A twój ojciec nie zawsze był ojcem - dodał. - Ale nie myśl sobie, że go nie szanuję... - dopowiedział ostrożnie. - Co mam na myśli mówiąc "nabroiłem"? Jak najłatwiej przywołać kogoś, kto rządzi światem umarłych?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 112
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Kiedy przelazł przez wejście starych ruin, jego oczom ukazał się obraz jak z bajki. Obóz godny samego Robin Hooda. Ledwo zrobił dwa kroki a prawie wpadł na dość sporą gromadkę ludzi opuszczających to miejsce, w bogowie wiedza jakim celu.

On zaś stanął na przeciw osobnika robiącego tu chyba za stróża.

- Witam pana...em...ja tutaj z listem. Znaczy się, ojciec, znaczy się - wziął głęboki oddech i uspokoił myśli - zostałem przysłany z rozkazu ojca, miałem się stawić w tym miejscu z tym listem.

Co mówiąc podał mężczyźnie list w którym było wszystko wyłuszczone, od drobnych rzeczy jak wyjaśnienia kto był ojcem, po te poważniejsze, jak i po co dostać się do obozu.

- Nazywam się Mark Hammersmith i oto jestem.

Cóż, jak na razie list okazał się prawdziwym zaskoczeniem, tak jak i pojawiający się znikąd obóz. Odnotował sobie w myśli, że jak spotka ojczulka, to najpierw mu lutnie a dopiero potem się przywita.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, ale cóż, jak to się mówi, rodziny się nie wybiera, nie? - Wzruszył ramionami i zaraz znów szedł już zwyczajnym, żwawym krokiem. - Cóż, podejrzewam, że najprościej jest próbować mu podebrać jakichś zmarłych, przywracając ich do życia, albo dodać nieco roboty, zabijając kogoś - stwierdził przyglądając mu się uważnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arkon ponownie oderwał się od roboty. Przysięgam jeszcze jeden się zjawi a osobiście utopię go w jeziorze. Był już znużony ale nie pokazywał tego. Popatrzył na Pagana.

- Syn wariatki tak? hmm ciekawe.- rozmyślał przez chwile. Zapisał coś na kartce po czym popatrzył na chłopaka.- Twój dom jest drugi po  lewej stronie od wyjścia. Ale nie pomyl się bo pierwszy dom po lewej stronie tego budynku jest już zajęty.- Odpowiedział Arkon. Po chwili dodał jednak. -aha i jeszcze jedno. Jestem Arkon kierownik zakwaterowania. A teraz zmykaj. 

 

 

Strażnik drzwi wziął list od chłopaka i przeczytał go pośpiesznie. Następnie wskazał swoim mieczem w stronę wysokiego budynku

-Zgłoś się tam- Wskazał po czym odszedł zostawiając chłopaka oddawszy mu wcześniej list.

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pagan lekko się ukłonił i wyszedł z budynku. Udał się do części mieszkalnej obozu. - Drugi po lewej od strony wyjścia... - powtarzał do siebie aby nie zapomnieć. Jak na razie chłopak nie wpadł na innego herosa, co w sumie mu odpowiadało. Jak dla niego to za szybko na zawieranie nowych znajomości. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjął rzeczony list i udał się we wskazanym kierunku.

Prawda, budynek był wysoki. A im dalej szedł tym bardziej przekonywał się że to jednak nie sen.

Jego sny nigdy nie były aż tak pokręcone.

No nic, wypadało by zrobić swoje. Kiedy dotarł do drzwi, lekko je uchylił i powiedział:

- Dzień dobry, dostałem polecenie od miłego pana przy wejściu żeby się to zgłosić. Oto jestem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arkon spojrzał na chłopaka, który właśnie wszedł. Przeczesał ręką brodę. A jednak ktoś się pojawił. O Zeusie za jakie grzechy dałeś mi dzisiaj tyle roboty. Rozmyślał jednak zwrócił się do chłopaka.

-Witaj. Jestem Arkon kierownik zakwaterowania. Skoro tu jesteś to znaczy, że jesteś potomkiem jakiegoś Boga.- Powiedział spokojnym lecz znużonym tonem- Jesteś tutaj, bo muszę cię zakwaterować. A jeśli mam cię zakwaterować do jakiegoś z domów to muszę poznać twoje imię i imię Boga, którego jesteś synem.- Powiedział Arkon przyglądając się młodzieńcowi. Miał szczerą nadzieję, że jest to ostatni heros w dniu dzisiejszym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No cóż, ale w końcu go spotkałeś - stwierdził, podsumowując i spojrzał na domek. - W takim razie zapewne do zobaczenia później - pożegnał go skinieniem głowy i udał się do domku. Otworzył drzwi wszedł do środka, zamykając je za sobą i rozejrzał się po wnętrzu.

Całkiem przytulnie wyglądało to wnętrze. Przynajmniej tak w pierwszej chwili uznał Leif. Zrzucił plecak z ramienia, kładąc go przy drzwiach, a potem podszedł do łóżka, które się tam znajdowało. Rzucił się na nie. O tak, pierwsze co, to sprawdzić, czy jest wygodne. Z zadowoleniem uznał, że jest idealne. Ani za twarde, ani za miękkie. A dużo poduszek bardzo mu odpowiadało i mógłby na tym poprzestać, ale jednak ciekawość wygrała. Podniósł się i kiedy siedział na nim zlokalizował wzrokiem wiadro z wodą postawione przy nogach.

- To na wypadek jakbym przez sen zamienił się w łososia, tak? Tatuś pomyślał... - parsknął śmiechem, mówiąc sam do siebie. 

Poza tym wnętrze prezentowało się całkiem zwyczajnie. Odcienie zieleni w wystroju też mu odpowiadały. Raczej nie narzekał na ten kolor, więc można powiedzieć, że mu się podobało. 

[Opisik będę urozmaicać jeszcze za pewne przez kilka postów, więc ten, muszę bardziej wykreować sobie wnętrze w wyobraźni. Na razie są cechy główne.]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(( Nie no cholera nie umiem jednocześnie grać i prowadzić sesje... Wybaczcie ale moja postać zniknie. Jednak chyba lepiej mi wychodzi opisywanie wam. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Więc Eomeer znika, Dom... dom zostaje pusty na razie a ja staję się wszystkimi Bogami itd xD))

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Jak wolisz, ja osobiście uwielbiam pisać i jedną konkretną postacią i dziesięcioma innymi postaciami na raz, bo mogę poszaleć bardziej, ale wiem, że dużo osób woli prowadząc sesję zrezygnować z tej konkretnej :P Twoja wola ^^]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pagan szarpnął za klamkę od drzwi do swojego domu. Spojrzał jeszcze czy przypadkiem nikt za nim nie szedł, tak z przyzwyczajenia po czym zamknął za sobą drzwi. Jego oczy zaatakowała wszechogarniająca biel. Całe pomieszczenie było śnieżnobiałe. Jednych mogła męczyć taka sceneria, jednakże dla nowego lokatora była strzałem w dziesiątkę. Zdjął swój płaszcz i rzucił go niedbale na łóżko. Obok łóżka była mała szafka na której posążek Lyssy. Pagana wcale to nie zdziwiło, wiedział że będzie chciała o sobie przypomnieć. Wziął posążek i usiadł na łóżko. Zaczął dokładnie badać figurkę. - Wiedziałem że się postarasz mamusiu - Rzekł i ucałował twarz posążka. Odstawił figurkę i położył się na łóżku robiąc z płaszcza poduszkę. Nie wiedział teraz na co właściwie czeka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-hmm rozumiem rozumiem- Powiedział Arkon przyglądając się chłopakowi. Zainteresował go jego strój, jednak, kiedy usłyszał, że jest synem Boga kowalstwa zignorował to. Napisał natomiast kilka słów na kartce po czym zwrócił się do chłopaka.

-Witaj w naszym obozie. Kiedy wyjdziesz stąd to po lewej stronie zobaczysz 3 domki. Twój jest ten ostatni. Niestety Hefajstos kiepsko wybrał otoczenie, gdyż twoimi sąsiadami są synowie wariatki Lyssy i syn Hermesa. Mam jednak nadzieję, że się dogadacie. A teraz wybacz ale mam dużo do roboty.- Powiedział Arkon po czym ponownie zaczął pisać coś zawzięcie na kartce. Pod nosem powtarzał jakieś słowa, jednak Mark nie był wstanie usłyszeć co powtarzał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Syd stanął przed niewielkim budynkiem niedaleko jeziora. Z zewnątrz prezentował się całkiem dobrze, chociaż niektóre elementy wskazywały na to, że domek ma pewne związki z kaplicami cmentarnymi - tak jak dwie kolumny wbudowane w ścianę, zakończone łukiem i zwieńczone zwornikiem, oraz drobne zdobienia w kształcie liści akantu. Ściany zrobione były z kamienia, ale okna z drewnianymi ramami zakończone u góry łukami pozwalały dojść do wnętrza budynku dużej ilości światła.

Chłopak pokiwał głową w zamyśleniu.

- Prezentuje się całkiem dobrze, to fakt. Niestety nie wiem, jak wyglądał twój grób. Sam rozumiesz, nie mogę ocenić czy był bardziej okazały - powiedział do niewidzialnego towarzysza. Albo do siebie. Hades znany był ze swojego nieco szalonego usposobienia, więc jego potomek także miał prawo nie do końca być normalnym.

Nacisnął mosiężną klamkę i wszedł do środka. Po kilku sekundach zamknął za sobą drzwi i rzucił torbę na podłogę z ciemnych desek.

Domek podzielony był na trzy części - niewielki przedpokój, łazienkę i pokój - największe pomieszczenie.

Przedpokój był wąskim pomieszczeniem prostopadłym do drzwi wejściowych. Kamienne ściany były wygładzone i pokryte różnymi, skomplikowanymi wzorami. W lewym rogu, tuż obok wejścia do pokoju stała szafa z czarnego drewna.

Łazienka od przedpokoju oddzielona była drzwiami, które - jak łatwo było się domyślić - skonstruowane były z czarnego drewna. Pomieszczenie było niewielkie, podłoga wyłożona była czarnymi płytkami zaakcentowanymi wiązkami srebra. Znajdowały się w niej prysznic, umywalka, toaleta i lustro w ciemnoszarym kolorze. W tym pomieszczeniu nie było okien, ale wystarczającą ilość światła dawały naścienne lampy włączane przyciskiem przy drzwiach.

Pokój znajdował się po prawej stronie od wejścia. Największe pomieszczenie również miało podłogę z ciemnych desek i kamienne, gładzone ściany. Pod oknem stało łóżko z przygotowaną już, srebrno-czarną pościelą i dużą ilością poduszek. Obok stała szafka z ciemnego drewna, na niej zaś stała niewielka lampka dająca ciepłe światło. Tu również znajdowało się lustro, oprawione w przecieraną, srebrną ramę. Wisiało tuż obok wąskiego regału z książkami. Całe pomieszczenie sprawiało dość przytłaczające wrażenie, chociaż srebrne dodatki nadawały wnętrzu lekkości. Syd podszedł do regału i przez kilka minut przeglądał tytuły książek, dotykając koniuszkami palców ich grzbietów. Na regale stała też ludzka czaszka.

- Całkiem nieźle - ocenił Syd i usiadł na łóżku, sprawdzając jednocześnie jego miękkość.

Po oględzinach swojej kwatery wyszedł i udał się nad brzeg jeziora.

Edytowano przez Oksymoron Greyjoy
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zrozumiałem i dziękuję.

Sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego butelkę z sokiem owocowym, przygotowanym własnoręcznie przez jego matkę.

- Niech pan dba o zdrowie.

Postawił ją obok biurka pracowitego jegomościa po czym, już nie zawracając mu głowy, udał się we wskazanym kierunku odliczając kolejne domki.

- Jeden dwa i trzy...

Kiedy dotarł na miejsce, jego oczom ukazał się niewielki domek. Ot 4 metry wysokości, w porównaniu z niektórymi wydawał się wręcz mizerny. Lecz co rzucało się w oczy to fakt, iż materiałem budulcowym nie było drewno, lecz kamienie i cegły. Zaś komin na dachu wyraźnie zapowiadał wnętrze budynku. Z zewnątrz wyglądał zatem niczym zwykły warsztat kowalski. Miejsce w sam raz dla niego.

Kiedy otworzył drzwi jego oczom ukazało się niebo. Znaczy się, ukazało by się gdyby nie fakt że był jeszcze wśród żywych.

Pracownia była olbrzymia. Co prawda spełniała warunki wielkościowe - domek był niewysoki i niezbyt szeroki, ale za to pogłębiony i dłuuuugi.

Dwa kamienne piece wielkości dorosłego mężczyzny stanowiły centrum warsztatu. Prowadzące do nich stopnie, częściowo pogrzebane w ziemi, były wykonane z kamieni, które dokładnie wyszlifowano. Czuł ich zaokrąglenia mimo solidnego obuwia.

Na ścianach zabezpieczonych metalową płytą było powbijane tysiące haków trzymających komplet narzędzi i materiałów, zaś koło palenisk stały liczne kowadła różnej wielkości i maści. Do tego cały zestaw sprzętu wspomagającego - miechy, wiadra, koryta, glinianki i misy. Ręczna pompa w kącie z pewnością mogła dostarczyć wody z pobliskiego jeziora. Ponad to stojaki, puste bo puste, ale już planował je zapełnić, na wszelaki oręż i pancerze oraz stół kreślarski na którym mógłby spokojnie wyprojektować wszystko to, co wyobraźnia mu podsunie.

Słowem - raj dla każdego fachowca. Fachowca którym planował się stać.

Kiedy minął pracownię, znalazł się w części mieszkalnej. Tutaj zaś znajdował się pokój - niewielki acz wygodny. Prosty, można by rzec, łóżko, dwie szafy i szafka nocna. Do tego stół i jedno krzesło.

- Hmmm, ojczulek chyba nie miewał gości - przemknęło mu przez myśl kiedy ściągał plecak i wypakowywał z niego swoje szpargały. Komplet ubrań, trochę jedzenia które mu zostało z podróży a które pochłonął z myślą o zbliżającym się dniu. I zdjęcie matki oprawione w metalową ramkę którą wykonał w młodym wieku. Kiedy otworzył jedną z szaf ujrzał stary i postrzępiony fartuch. Uśmiechnął się, ściągnął marynarkę i rzucił ją na krzesło. Wyciągnął z plecaka słuchawki i swoją mp3. Upewnił się że bateria jeszcze chodzi, ustawił małe dynamo podłączone do ładowarki na gromadzenie mocy. Miał czuja zakładając że pewnie w środku lasu nie znajdzie prądu, a takie poręczne ładowarki może i nie grzeszyły nadmierną wydajnością, ale za to były trwałe i skuteczne. Chwycił za fartuch i założył go jak zwykle czynił z tymi, które posiadał u siebie. Z tą różnica, że teraz zakładał fartuch mistrza. Czy kiedykolwiek któreś z was nie chciało stanąć tam, gdzie zawsze stał wasz nauczyciel? By nauczać tak, jak on naucza was? Mark właśnie miał taką możliwość.

Kiedy włożył fartuch, udał się do większego pieca. Kiedy położył na nim dłoń, poczuł ciepło, jakby bestia niedawno dopiero usnęła. Uśmiechnął się w duchu dziękując ojcu za ten iście wizjonerski dar. Rzucił okiem w miejsce gdzie on zwykle trzymał krzesiwo. Bingo, kowale mają to do siebie że lubią porządek rzeczy.

W pojemniku na opał wciąż leżało trochę drewna, zaś komin był nie tylko trwały, ale też zabezpieczony przed ptactwem.

Szybko wrzucił do środka kilka gałęzi, dwa większe kawałki drewna i trochę podpałki, po czym wykrzesał z tego ogień. Kilka ruchów mosiężnym miechem i ogień rozszalał się na dobre. A kiedy już rozgrzał piec, na zewnątrz zaczął buchać czarny dym. Nieodzowny znak że właściciel warsztatu wrócił.

- Tato, jestem w domu - Mark czuł się tu bezpiecznie. W tych ścianach, z rozgrzanym do czerwoności piecem, literalnie czuł się bogiem.

Zamknął drzwiczki pieca i udał się do pompy, po drodze biorąc jedną z większych mis. Nalał do niej wody, zimnej i czystej, po czym, rozbierając się, obmył dokładnie swoje ciało.

Tak wyczyszczony, ułożył się na łóżku, rozmyślając co przyniesie kolejny dzień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Niech pan dba o zdrowie. Trochę na to za późno. - uśmiechnął się pod nosem Arkon. Schował jednak butelkę do niedużej teczki leżącej pod biurkiem i wrócił do papierkowej roboty. Miał nadzieję, a raczej wierzył, że nie będzie już dzisiaj więcej przyjętych. Chciał już wrócić do siebie i odpocząć.

 

Po przyjęciu przez Arkona herosi mieli czas, aby rozgościć się w swoich domach. Jednak czas szybko leciał i nim się spostrzegliście się nastała godzina 3( umownie.) Wtedy też z Ogromnego domu na środku części mieszkalnej dało się słyszeć potężne wołanie. Wołanie to pochodziło od potężnie zbudowanego mężczyzny stojącego na balkonie w górnej części domu.

-Uwaga wszyscy Herosi- Głos był donośny i odbijał się echem od domów i tafli jeziora. Było to dość niespotykane ale dla większości starszych obozowiczów normalne.-Wszystkie osoby przyjęte w dniu dzisiejszym mają stawić się w budynku głównym celem wprowadzenia was w zasady i reguły obozu.- Głos ucichł a mężczyzna wygłaszający to wrócił do środka.

 

( uwaga jeśli ktoś nie zrobił jeszcze opisu swojego domu to niech zrobi go jak najszybciej i przyjdzie w wyznaczone miejsce. Dalsze informacje na temat sesji umieściłem już w zapisach więc polecam zapoznać się aby nie było żadnych niedomówień)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jessica weszła do swojego domu. Był to dość duży dom z szerokim przedpokojem, sypialnią, salonem i łazienką.
-Łał, postarał się ten mój tatulek-powiedziała do siebie i weszła do sypialni. Była tam szafa, biurko i wielkie łóżko. Potem zajrzała do salonu, gdzie była kanapa, dwa fotele i mały stolik. Nagle usłyszała jakiś głos, który kazał wszystkim zjawić się w budynku głównym. "Nawet nie zdążyłam się zadomowić, a już muszę iść..."-pomyślała. Wyszła z domu i udała się w wyznaczone miejsce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leif rozejrzał się jeszcze po wnętrzu. Całkiem odpowiadało mu to, że nie ma jako tako wydzielonego pomieszczenia sypialnianego od jakiegoś na kształt salonu całkowicie oddzielnie. W końcu, skoro mieszka tu sam, nie potrzebował żadnych rozdzielników pomieszczeń, nie licząc łazienki i kuchni. Rozejrzał się jeszcze, namierzając wzrokiem dwa wygodnie wyglądające siedziska, pasujące do reszty. Złote akcenty kolorystyczne na nich całkiem ładnie komponowały się z obecnymi wszędzie wokół zieleniami. Przy łóżku stała szafka nocna, do której chłopak postanowił zajrzeć. Znalazł tam miniaturowej wielkości Gungnir. Właściwie to złotą zawieszkę w jego kształcie. Odpiął jeden kolczyk i przymocował włócznię do niego, by zaraz z powrotem zawisł na jego uchu, teraz z tym dodatkiem.

Poza tym w mieszkanku zlokalizował wzrokiem jeszcze średniej wielkości stolik w pobliżu dwóch siedzisk i jakąś kolejną szafkę, a na ścianach kilka pustych półek. Czyżby Loki podejrzewał, że Leif lubi sobie ustawiać różne przedmioty na takich miejscach? Cóż, jemu to odpowiadało. I coraz bardziej pasowały mu te wszystkie zielenie i odcienie złotego. Na ścianach zobaczył jeszcze kilka wystających wieszaków i jakieś lusterko w złotej ramce. Uznał, że oglądanie kuchni, czy łazienki może jeszcze poczekać, poza tym, nie spodziewał się tam czegoś nadzwyczajnego.

I wtedy waśnie usłyszał głos, wzywający nowo przybyłych. 

- No, to trzeba się ruszyć - stwierdził sam do siebie i poszedł w kierunku drzwi. Zauważywszy swój plecak podniósł go i zawiesił na jednym z wieszaków na ścianach. - Przydatne - skomentował i wyszedł na zewnątrz, zamykając drzwi za sobą. Udał się w wyznaczone miejsce, mając nadzieję, że to wszystko bardziej rozjaśni mu jak jego obecna sytuacja do końca wygląda. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstał z łóżka i ubrał się stosownie do miejsca zamieszkania. Najpierw garnitur, potem zaś fartuch jego...nie. Już nie jego ojca. Musiał nauczyć się mówić o tym miejscu i tych przedmiotach "moje".

Tak więc, chwycił za swój fartuch po czym wybiegł z budynku kierując się w stronę głośnego rabanu jaki narobiło to ogłoszenie. W dłoni trzymał prezent od ojca, młot, którym rzekomo wykuwał dla samego Zeusa.

Droga nie była długa, ot kilkaset metrów przebieżki, ale zdążył zauważyć inne osoby wychodzące ze swoich mieszkań, a niektórzy już nawet byli na miejscu przed nim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pagan niechętnie wstał z łóżka gdy usłyszał komunikat. Dopiero teraz zdał sobie sprawę że w jego mieszkaniu nie ma żadnych okien. Ubrał swój płaszcz i bez pośpiechu wyszedł z domu. Udał się w stronę gdzie szli inni herosi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...