Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Gwardia Canterlot

Po wszystkich ulicach biegali gwardziści. Nie było właściwie miejsc gdzie nie można było zauważyć jakiś patroli. Na niebie nie było różnicy. Niemal po całym poruszały się pegazy wypatrujące intruzów. Jednak nie ma tym się kończyło. Nad miastem latały zarówno samoloty, które obserwowały okolice jak i co jakiś czas można było zobaczyć krążownik, który przelatywał nad miastem. Nikt nie miał prawa się teraz dostać do miasta. Nie teraz, gdy panowało podniesione zagrożenie atakiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy](

 - Nieważne… - mruknął zawiedzony Sensetive widząc co się dzieje na niebie i kilka przebiegających patroli. – To jest jakiś nieśmieszny żart. – dodał. Nie trudno było się z nim nie zgodzić. To wyglądało jak jakiś żart którego nie zrozumiałam.

- Jakieś pomysły jak uniknąć chodzących puszek? – zapytałam sama nie mając już żadnego pomysłu, to nie wyglądało dobrze i mój optymizm prysł, brutalnie wgnieciony w ziemię rzeczywistości. Spojrzałam nerwowo na Sensetive’a czekając na odpowiedź. Równie dobrze według mnie mogliśmy się poddać.

- Może spróbujemy przez wodę? Chyba jakieś strumienie wpływają do miasta a jakbyśmy upodobnili się do koloru wody, ewentualnie ziemi mogło by się udać. Problemem jest to, że po takiej operacji mielibyśmy maksymalnie kilka minut formy i wrócilibyśmy do oryginalnej. Tyle, że jestem pewny na 95%, że żaden strumień lub rzeka nie przepływa przez te miasto. – odpowiedział. – Lub. Pójdziemy do kawałka góry który jest najbliżej muru i tędy spróbujemy się przedostać, ewentualnie sprawdzić ile ich tam jest. To niemożliwe aby mogli obsadzić każdy skrawek muru. – dodał.

- Nie mam lepszego pomysłu więc możemy spróbować najpierw opcję numer dwa. – odparłam, po chwili ruszyliśmy kryjąc się za skałami by nas nie zauważono w stronę kawałka góry który był najbliżej muru. - A jak nie wyjdzie improwizujemy. - dodałam.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Canterlot

Mur również był obsadzony solidnie przez gwardzistów. Wypatrujących zagrożeń przez lornetki czy lunety. Gwardziści na murach byli uzbrojeni w kuszę jak i w dziwną broń przypominającą trochę broń palną ludzi. Przez gwardzistów była nazywana po prostu promieniem. Wszyscy czekali w gotowości gdyby pojawiły się jakieś niespodzianki. Co jakiś czas nad murem obserwując góry przelatywały pegazy obserwując to miejsce. Nie mogli sobie pozwolić na jakieś martwe pole zbyt wiele by to ich kosztowało.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Po dojściu do skrawka góry który był najbliżej muru na pyszczku Sensetive’a pokazało się niezadowolenie z obecnej sytuacji, miał tylko jeden pomysł który był zbyt głupi by się udał. Spojrzał mi w oczy i cofnął mnie i siebie do tyłu za sporą skałę by nas od góry nie zobaczyli.

- To co robimy? – zapytałam po dłuższej ciszy, nie odzywał się przez chwilę ale przemógł się.

- Proponuje zrobić podkop. Nic lepszego zrobić nie możemy. Próba przebicia siłą to czysta głupota, załatwią nas i tyle z tego będzie. – zdjął sztuczną formę co i ja zrobiłam by oszczędzić energię. – Problem jest w tym, że oboje nie mamy tyle energii by się udało w stu procentach. Masz jakiś po… - jego wywód przerwał cichy jęk.

- Ahhhh… Mój kark. – spojrzałam, Sneaky „odżyła”. Trzymała się za kark masując go, piekło ją tam trochę. Czyli mamy pewną szansę przetrwania, i to nie małą nawet. Podeszliśmy do niej przez co ta na nas spojrzała. – Co. Gdzie ja jestem? – zapytała skołowana otoczeniem, oczy jej się dalej przyzwyczajały ale miała tyle powodów już by stwierdzić, że to nie jest Manehattan.

- Jesteśmy obok Canterlotu i potrzebujemy twojej pomocy. Ile masz energii? – odparłam od razu zadając najważniejsze pytanie, na pewno miała więcej od nas. Musiało tak być albo nie dostaniemy się do Canterlotu niestety.

- Ech… Nawet jej trochę jest. – odparła cicho przywracając ją sobie z przesiąkniętych krwią bandaży, krew zdążyła skrzepnąć więc lać się nie będzie. – A czego potrzebujecie? – zapytała, spojrzała w górę by zauważyć skałę która wyglądała trochę jak dach. Ochraniała od góry i przodu.

- Musimy zrobić podkop. Najlepiej wiertło czy coś, może i będą słyszeć ale za szybko nie zareagują jak nie będą wiedzieć w którym miejscu jesteśmy konkretniej. – odpowiedział Sensetive poważnym tonem.

- No mogę wam pomóc. Omówcie szczegółowo plan. – po upewnieniu się, że na pewno nas nie usłyszą i nie zobaczą zaczęliśmy przedstawiać jej cały plan a raczej Sensetive to robił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Breezy Orchid]]
Szczerze mogłam stwierdzić że ten pokój już był przejaw potężnej megalomanii... Nie podobał mi się. Tak po prostu... Już niektóre Penthausy na Manehattanie mi się bardziej podobały od tego wszystkiego. Ich funkcjonalność i rola reprezentacyna, co tak nie przytłaczała. Z drugiej strony musiałam pamiętać że to co mi się podobało, nie koniecznie grało z upodobaniami tej tysiącletniej klaczy, co przeżyła wiele epok, na które wpływała swym własnym kopytem. Wszystko odegrało w niej jakieś znaczenie... Może ten pokój był wyrazem tego wszystkiego?

 Kiwnęłam Goldingowi głową że rozumiem co chce zrobić... Ja poszłam w stronę biurka. Musiałam dokładnie je sprawdzić...

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Spała na brzuchu przykryta kołdrą gdy naglę ja coś obudziło.

- Fire, wstawaj jeśli nie chcesz przespać ataku na Canterlot bez bariery - Ten dźwięk pochodził z głośnika znajdującego się nieopodal drzwi, głos należał do Rudej, klaczy pegaza o rdzawym kolorze.

- Co? Gdzie? Jak? - powiedziała jeszcze trochę nieobudzona jednocześnie wstając jednak umknął jej fakt że leżała na skraju łóżka i jedno z jej kopyt nie natrafiło na materac. Po chwili noga którą spudłowała pociągnęła za sobą resztę ciała i Fire chcąc nie chcąc spadła na podłogę.

- Spokojnie, tylko się nie zabij. Masz jeszcze dwadzieścia minut by pojawić się w hangarze więc dosyć sporo - Oznajmił ten sam głos co ją obudził - Myślałam że będziesz chętna dlatego informuje.

- Ale jak bez bariery? - powiedziała podnosząc się z zimnej metalowej posadzki - Ja nie chętna? Znasz mnie już chyba na tyle że wiesz że po prostu nie mogę odmówić.

- Podobno Celestia zniknęła ale jak na razie bardziej nas interesuje brak bariery chociaż gwardia jest strasznie czujna i zwielokrotniła obronę parokrotnie - powiedziała już trochę mniej optymistycznie - Nad Canterlot lata trochę krążowników, może być ciężko.

- To interesujące... Jeden krążownik już rozwaliłam w sumie... Prawie. - odpowiedziała zastanawiając się - Ale to była walka jeden na jednego, teraz tak nie będzie. - dodała już trochę zaniepokojona, nie wiedziała czy da radę i przez to odczuwała strach - Dobra, czas leci a ja muszę się ogarnąć. Dzięki za pobudzę, nie darowałabym gdyby nikt mnie nie obudził - powiedziała idąc do łazienki by się opłukać zimną wodą, to zawsze ją stawiało na nogi nie ważne jak bardzo była zmęczona. Po okołu czterech minutach wyszła na korytarz biorąc ze sobą plecak, nie wytarła się dokładnie dlatego ciągnęła za sobą mokre ślady ale nie przejmowała się tym. Za parę minut woda wyschnie sama, najwyżej ktoś się poślizgnie ale to już nie jej problem. Po drodze zahaczyła o jadalnie by wziąć coś do jedzenia i butelkę z wodą do popicia, raczej nie chciała jednocześnie walczyć z gwardią i żołądkiem. Gdy znalazła się w hangarze czekało na nią tylko 13 kucyków, byłą to tylko załoga jej samolotu ale nie widziała nikogo innego.

- A gdzie reszta? - spytała lekko zaskoczona. Nikt jej nie odpowiedział tylko jeden ogier pokręcił tylko głową, to znaczyło że chyba że więcej osób nie leci i będzie walczyć całkiem sama. - Dobra... W takim razie musimy poradzić sobie sami - Słowa wypowiadała niepewnie, była trochę zawiedziona że reszta najwyraźniej stchórzyła jednak cieszyło ją to że jej załoga się nie poddała. - Mamy pełne uzbrojenie? - Ostatnio samolot przewoził inny ładunek niż uzbrojenie i nie była przekonana że zdążyli ponownie załadować tą odpowiednią.

- Tak, wszystko co trzeba by rozwalić parę okrętów i przy okazji kawałek miasta - odpowiedział beznamiętnym głosem jakby wiedział że właśnie decydują się na samobójstwo. 

- To nie ma na co czekać, pakujcie się do samolotu - powiedziała już zdecydowana że tego właśnie chce, za długo stali biernie i trzeba było coś zrobić nawet jeśli miało być to jej ostatnia rzecz w życiu. Po około minucie masywne drzwi hangaru się otworzyły, włączyła silniki i wyjechała na pas startowy. Następnie po krótkiej chwili wystartowała. 

[Okręt]

Po zamontowaniu i złożeniu reaktora postanowiono go przetestować, trasa podróży przebiegała w stronę Equestrii jednak nadal poza jej granicami. Aktualnie znajdował się 400 km od jej wybrzeża. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Sneaky spojrzała na nas i na chwilę wyjrzała za skałę i znowu skierowała na nas swój wzrok. W jej wzroku było widać niepewność, widać ten plan nie wydawał się jej dobry.

- Wiecie… Mam inny plan. Moglibyśmy zaczekać z tą akcją jakąś godzinę. Albo po prostu przekażę ci Sandy. – wskazała tu na mnie kopytem. – Większość mojej energii byś miała tyle sił aby nas przeteleportować za mury. Wydaje mi się to najlepsze wyjście, nie dość, że unikniemy konfrontacji to szybko pójdzie. – dodała. – To jak?

- Wydaje mi się to dobrym pomysłem. – odparł Sensetive patrząc na mnie. – A ty co o tym sądzisz Sandy? – zapytał.

- Też mam wrażenie, że tak będzie tak najlepiej. To się przygotujmy i za chwilę zaczniemy. Jak nie wyjdzie to trudno. – odparłam, jedynie zastanawiające jest jak będzie przekazywała energię, moim zdaniem przez kontakt fizyczny jest najwydajniej ale śmiesznie będzie, jak się okaże, że nie ma różnicy w wydajności jak to się robi. Po tej krótkiej rozmowie schowaliśmy się bardziej za skałami, ja myślałam tylko czy to się dobrze skończy i nie padnę. W praktyce teleportacja na takie odległości nie może być tak zła jak wtedy w Manehattanie, na razie to najlogiczniejsza opcja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W szafie Celestii wszystko było idealnie poukładane. Roztaczał się tu miły dla nosa zapach płynu do prania. Na wieszakach wisiały wyprasowane, lekkie suknie, a na dole parami poustawiane były złote buty, zaraz obok białych pudełek ze złotymi brzegami. Co było w tych pudłach? Warto sprawdzić.

W pierwszym z nich nie było nic szczególnie znaczącego, tylko różnoraka biżuteria i bibeloty. Choć trochę ciekawsze rzeczy zaczynały się dopiero przy drugim pudle. Była w nim teczuszka ze starannie poskładanymi prywatnymi listami. Większość z nich była bardzo stara, pergamin sypał się w kopytach, więc Golding musiał zachować ostrożność. Przeglądając je szybko można było dojść do wniosku, że nie mają one nic wspólnego z celem waszych poszukiwań, zwykłe przyjacielskie pogawędki z alicornami, które od wielu tysięcy lat już nie żyją. Musiały być wysłane za czasów młodości Celestii. Niektóre z nich można było nawet uznać za romantyczne, od ogierów, którym w tamtych czasach musiał tak imponować intelekt i uroda Księżniczki. Oczywiście wtedy jeszcze nie widzieli, że ta klacz zostanie władczynią słońca...

Zostało tylko trzecie pudło, na samym spodzie. A w nim... coś wyglądające jak stary pierścionek na róg z rubinem(mający ewidentnie tylko wartość sentymentalną), jakiś mały złoty kluczyk, oraz album ze zdjęciami. Przeglądając je pobieżnie raczej nie można było natrafić na Księżniczkę jako źrebię, większość z nich była już z okresu jej panowania i wydawało się, że to jej zdjęcia prywatne. Jednak jedno z nich, na pierwszy rzut oka zwyczajnie, mogło przykuć uwagę. Była to Celestia siedząca przy znajdującym się w tym pokoju biurku, oraz uśmiechająca się delikatnie do obiektywu. Sypialnia wydawała się identyczna jak dzisiaj, w tych czasach, różnił się tylko jeden szczegół. Za Celestią na ścianie wisiała tarcza, kolorowa i jakby składająca się z wielu różnych części, które idealnie się do siebie dopasowywały tworząc gładką powierzchnię. Przy bliższym przyjrzeniu się można było dostrzec rysunki na tarczy. Sześcioramienna gwiazda, podmieniec, księżyc Luny, Discord, Speciosa, słońce Celestii, smok, kryształowe serce, gryf oraz... człowiek?

Kiedy Golding spojrzy teraz na tą samą ścianę, zobaczy, że tarczy już tam nie ma.

 

Biurko Celestii było z jasnego drewna i miało kilka dokładnie zamkniętych szufladek. Na blacie znajdował się kałamarz i wielkie, piękne pióro, wyglądające jakby urwała je z własnego skrzydła. Po lewej stronie znajdowały się dwa stosiki listów, na każdym znajdowała się mała karteczka : "listy od poddanych" "listy od Twilight". W tych drugich można było znaleźć tylko coraz to bardziej niezwykłe historie o przyjaźni, więc Lust raczej się nimi nie zainteresuje. Tak samo te pierwsze nie wydawały się zachęcające. Nie było tam co prawda urzędowej paplaniny(tym zajmowali się urzędnicy), ale za to mnóstwo historii codziennego życia poddanych, mających nadzieję, że władczyni znajdzie czas, by im odpisywać. Ciekawe, czy tak było. Cóż, listy nie wylądowały od razu w koszu, to dość dobrze świadczyło. W bocznych szufladach znajdowały się puste rolki pergaminu i koperty, nic więcej. Za to środkowa szuflada była zamknięta na klucz.

 

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Breezy Orchid]]

Jej biurko bardziej mi się podobało niż cała reszta w tym pokoju. Sama chciałabym takie mieć, ale nie miałam co nawet próbować marzyć... Mogłam to przyznać z pełną swoją wypracowaną szczerością. Jedno co mi nie grało to stężenie magii w tym wszystkim. Czułam dziwne mrowienie na całym ciele. Ile tu stało że przeszło aż tak jej osobą? Czułam ją wtedy dość wyraźnie stojąc tuż przy meblu... Tego nie wiedziałam. Zapełnione było stertami makulatury jej potrzebnymi... Dla mnie niestety bezużytecznymi... Otwieranie szuflady ciałem fizycznym mogłam próbować... Jej magia była za silna. To nie był zamek Goldinga... Takie nic.

- Kluczyka brakuje - powiedziałam do niego, łamiąc ciszę swoim szeptem... - Niewielki i prawdopodobnie złoty... Jeśli  jest wykonany z tego samego materiału co zamek... - zarzuciłam większą ilością szczegółów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Zapach z szafy księżniczki był bardzo przyjemny dla mojego nosa. Jednak im bardziej zagłębiałem się w prywatne rzeczy księżniczki czułem się coraz gorzej. To była klacz, której służyłem przez wiele lat a teraz zagłębiałem się w jej prywatnych listach. To wszystko było strasznie krępujące i niezręczne dla mnie. Tylko raz czułem się podobnie, gdy przeszukiwałem klub Lust i musiałem przeglądać wszystkie te akcesoria, które były tam używane.

Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Nagle moim oczom ukazało się coś interesującego. Wszystkie inne rzeczy przestały mnie interesować w jednym momencie. Zdjęcie przedstawiające księżniczkę. Lecz nie tylko ją. Za nią znajdowało się coś bardzo znajomego. Nasze odłamki połączone w jedno. Wspólnie tworzyły tarczę, którą teraz tak chcieliśmy odtworzyć z Lust. Kilka odłamków nie było mi znanych. Jednak jeden mnie kompletnie zszokował.

Człowiek? Co on tutaj robił na tej tarczy. Pierwszy kontakt z ludźmi nastąpił przecież dawno po powstaniu tarczy. Dalej sądzę, że nasze pojawienie się na Ziemi było największym błędem księżniczek. Nie powinniśmy się mieszać w sprawy ludzi. Jeśli zmierzali ku zagładzie trzeba im było na to pozwolić i się nie mieszać. Teraz ciągną jeszcze nas. Zaczynam myśleć, że księżniczki w wielu kwestiach się myliły. Choćby w sprawie podmieńców. Nigdy bym nie pomyślał, że tak mało o nich wiemy. A dzięki Lust mój umysł stał się bardziej otwarty. W jak wielu rzeczach jeszcze się myliłem?

Moje rozmyślania przerwała Lust. Kluczyk? Sama nie może go stworzyć? Gdy się do mnie pierwszy raz włamała twierdziła, że niema dla niej zamka, którego by nie otworzyła. Jednak to był pokój księżniczki nie wiadomo, jakie pieczęcie na nim nałożyła. Pewnie nawet moje zaklęcia by tu nic nie zdziałały. Nagle coś zaczęło mi się kojarzyć. Znów zajrzałem do szafy gdzie wyjąłem kluczyk, na który wcześniej nie zwróciłem większej uwagi.

Powoli odszedłem od szafy i stanąłem przy boku, Lust. Przy okazji na biurku położyłem zdjęcie, które mnie zainteresowało i na nim kluczyk, który być może będzie pasował.

- Spróbuj tym - powiedziałem spokojnie a jednak z szeptem by nikt nas nie słyszał wskazując kopytem na kluczyk, który wcześniej położyłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Spojrzałam raz na Sneaky a raz na Sensetive, byłam pewna, że ten pomysł jest dość dobry. Powinno nam się udać zmylić gwardię, oboje lepszego pomysłu nie mieliśmy bo wydawały się głupie. Czasami dobrze, że jest nas trójka a nie dwójka. Kiwnęłam tylko głową przytakująco i czekałam na odpowiedź.

- Dobrze. To chodź Sandy szybko dam ci trochę mojej energii byś mogła nas przeteleportować. – powiedziała Sneaky wstając na chwilę i znikając za kawałkiem tej góry, ruszyłam za nią. Czekała na mnie, w jej oczach było pewne zdenerwowanie.

- Powiedz mi. Czy na pewno dasz sobie radę? Nie chce cię przemęczać. – zaczęła zapeszonym głosem, westchnęłam cicho.

- Spokojnie dam radę. Prześlij mi tą energię i zaraz teleportujemy się bo inaczej nie przenikniemy do miasta. – odpowiedziałam, ta tylko kiwnęła głową i podeszła do mnie. Po chwili nasze pyszczki złączyły się, przesyłała mi energię dość wydajnie a przez moje ciało przeszło przyjemne uczucie. Po mniej więcej kilku sekundach odłączyliśmy się od ciebie, a między nami była jeszcze ślina którą wytarłyśmy. Widać było, że czuła się słabiej więc długo czekać nie możemy. Przybrałam szybko formę beżowej klaczy jednorożca z czarną jak smoła grzywą i niebieskimi oczami, CM to była perkusja. Ona za to przybrała też formę jednorożca, była to klacz o kolorze błękitnym z pomarańczową grzywą i żółtymi oczami, cm to był widelec. Wróciliśmy do Sensetive który spojrzał na nas zadowolonym wzrokiem.

- Widzę, że już zmieniłyście formy na jednorożce. Skoro wy to i ja też. Ale radziłbym szybko iść tam gdzie musimy abym nie stracił formy. – rzucił widocznie ucieszony i zmienił formę na jednorożca z sierścią w kolorze poziomkowym i z szarą grzywą. – Już. Teleportuj nas Sandy. – dodał.

Skinęłam głową i skupiłam się aby wykonać zaklęcie teleportacji, podeszli do mnie i po chwili skupienia i wybraniu miejsca teleportacji zniknęliśmy w błysku. Po chwili pojawiliśmy się w zaułku a słychać było obok, że na ulicy trochę kucy jest i niekoniecznie gwardzistów. Lekko nas zamroczyło ale teraz wystarczało zmienić formy na takie aby nie było, że to my teleportowaliśmy się.

Ja zmieniłam formę na pistacjową klacz pegaza z rudą grzywą i oczami tego samego koloru, CM to brązowy plaster. Sneaky zmieniła formę na porcelanową klacz kucoperza z piwną grzywą, oczami purpurowymi i z CM jako chmura burzowa, a Sensetive przybrał formę kuca ziemskiego z pomarańczową sierścią, kakaową grzywą, zielonymi oczami i czekoladą jako CM. Jeśli oskarżą dwa pegazy i kuca ziemskiego za teleportację to pogratuluję inteligencji. Wyszliśmy z zaułka po to aby wejść w tłum i szybko dojść do mojego mieszkania, byłam pewna, że żadnego kuca tu nie było więc nikt nie mógł nas zauważyć. Byłam zadowolona nawet. Teraz tylko nie wpaść w kłopoty i będzie dobrze. Czasu mamy nie dużo, maksymalnie 20 minut na dojście do mojego mieszkania w przeciwnym wypadku będziemy w swych oryginalnych formach na ulicy, a to nie może się dobrze skonczyć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Canterlot

Do gwardzistów zaraz doszedł niepokojący sygnał. Ktoś dostał się na teren Canterlotu bez wcześniejszej kontroli. Patrole na ulicach zostały natychmiast o tym powiadomione. Nagle w jednej chwili do kilku patroli teleportowały się pojedyncze jednorożce. To byli specjaliści od wykrywania energii magicznej. Nie mieli problemu ze zlokalizowaniem miejsca gdzie doszło do teleportacji. Pomimo że magia każdego jednorożca jest taka sama to jednak zostawiał za sobą charakterystyczny ślad użytkownika, przez co mogli rozpoznać, kto jej nie dawno używał. Gdy patrole liczone w dziesiątkach dotarły na miejsce teleportacji już nikogo nie było.

Widać byli kompletnymi głupcami myśląc, że zdołają od tak uciec. Wciąż dało się wyczuć ślad magiczny teraz ruszyli za nim by zlokalizować intruzów. Jednak coś było nie tak. To nie był ślad magiczny jednorożca. To podmieniec dostał się na teren Canterlotu natychmiast wysłali zawiadomienie do kapitana, że są na tropie intruzów. Nagle otrzymali odpowiedź, na co jeden z jednorożców się uśmiechnął. To teraz będą mieli naprawdę kiepsko pomyślał, gdy prowadził gwardzistów w miejsce gdzie powinni być uciekinierzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szuflada w środku była wyłożona jakimś białym, delikatnym materiałem. Znajdowały się tam trzy otwarte koperty, oraz jakiś dość duży, pozłacany klucz.

W kopertach były listy.

Droga Celestio

Jeszcze dziś przekażę Twilight i Shiningowi aby rozpoczęli przygotowania do zajęcia planety. Nadal uważam, że przeniesienie Equestrii na Ziemię było złym pomysłem, ale skoro twierdzisz, że w naszym wymiarze czeka nas zagłada muszę się z tym pogodzić. Ale czy naprawdę było warto zabierać ze sobą podmieńce? Nie, żebym dyskryminowała jakiś naród, wiem, że chciałaś ocalić wszystkie istoty, ale przecież te okropne, czarne... stworzenia sprawiały nam zawsze tyle problemów. Z jednej strony podziwiam twoją dobroć, z drugiej ubolewam nad zmarnowaniem tak wspaniałej szansy na uwolnienie wszystkich od płynącego od nich zagrożenia.

Skupiając się na ludziach - powiem, że przebywałam trochę w ich świecie i muszę stwierdzić, że jest w nich bardzo mało cech kucyków - zbyt mało. Nie myślałaś o szkołach przyjaźni? Sponyfikowani trafiali by pod opiekę najbardziej uprzejmych kucy, które nauczyłyby ich życia w Equestrii. Proszę zastanów się nad tym, to zdecydowanie się przyda.

W Crystal Empire wszystko w porządku.

Pozdrawiam i całuję,

Cadance

Cóż, to bardziej przypomina zapisany skrawek pergaminu niż list...

Celestio

Nie wyrażam chęci, by pomagać ci przy zajmowaniu się planetą Ziemią. Odebrałaś mi już szansę na moje prawdziwe życie, nie zamierzam uczestniczyć w grze w rodzaju "Szukaj podobieństw i różnic". Chcę tylko, żebyś raz na zawsze zostawiła mnie w spokoju.

Kleopatra "Speciosa"

Trzeci list zapisany był w języku staroequestriańskim, jednak dla osoby znającej ten język był on zrozumiały.

Celestio

Discord obraził się, kiedy oskarżyłam go o tą kradzież. Uważam, że nie powinnaś od razu karać go kamieniem. Wymagałoby to wyjaśnienia Elementom powodu, a wiem, że nie chcesz, by ktokolwiek jeszcze o tym wiedział. Trzeba znaleźć sposób, żeby go podejść, wtedy odda odłamki. Na to mamy czas, nie zamartwiaj się niepotrzebnie. Nawet gdyby miał dostać się do Miasta, to co z tego? Przecież już wielokrotnie w nim był, biorąc pod uwagę jego wiek. Nie odważy się na nic grożącego Equestrii, bo wie, że wtedy już nie wywiąże się od kary. To tylko głupi kawał. Spróbuję znów się z nim skontaktować. Nie ma sensu próbować przemocą, to nic nie da przy jego zdolnościach. Niczym się nie martw. Być może spróbuję u Elementu Dobroci, może uda mi się bez wyjawiania niepotrzebnych informacji sprawić, żeby jakoś na niego wpłynęła. 

Twoja siostra,

Luna

 

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Breezy Orchid]]

Kleopatra... Speciosssssa... Syczeć mi się chciało, jak niejednej żmijce, gdy to czytałam... Różowa zaraza chciała nas się pozbyć na zawsze... Z drugiej strony. Czy to miało znaczenia akurat w tamtej chwili? Prawdę mówiąc praktyce już nie. Nie doszło do tego, dlatego powinnam znaleźć Celestię, by wrócić jej miejsce w Canterlot. To jej cicha zasługa i dług względem nas. Nie wymazała nas raz na zawsze... Mimo że się jej bałam i mogła zrobić ze mną praktycznie wszystko. Jaki opór mogłam stawić tej alikorn... Żaden. Może 10 sekund bezpośrednio zanim uleciałoby ze mnie całe życie... Powinnam jej pomóc... Może nawet równie cicho. Nie musiała o mnie wiedzieć wcale.

- Oto kolejne odpowiedzi i pytania, co do tej gry... Może jeszcze Discord się za nami pojawi? - rzuciłam od tak wzdychając demonstracyjnie... Chciałam całej odpowiedzi bez kolejnych pytań.

Chwyciłam klucz w swoją lewitację... Do czego mógł pasować... Nie miałam niczego odpowiedniego w zasięgu wzroku zanim się nie rozejrzałam jeszcze raz... Duży klucz równał się spory zamek. Kufer, a może raczej drzwi? Idąc dalej tym tropem posłałam go ku zamkniętym drzwiom, by sprawdzić ich zamek. Wcześniej jeszcze zerknęłam sama na łóżko, a szczególni pod nie...

 

[Drinking Smile] [White Tail [Solar Chaser]]

Dwie dość zwykłe, a może również tak samo niezwykłe klacze w ukryciu, kroczyły ulicami Canterlot... Pegaz o tycjanowej sierści i cynamonowej długiej grzywie, znana wszystkim dawniej jako White Tail, w tamtej chwili jednak przybranym jej imieniem było Solar Chaser... Nie wiadomo gdzie podziewała się jej siostra bliźniaczka...

W jej towarzystwie poruszała się również dość powoli ziemna klacz o sierści mlecznobiałej z lekko rumianymi policzkami prawdopodobnie od cydru, bo to można było wyczuć doskonale w jej oddechu, a trzeba by wspomnieć że było dopiero popołudnie, gdy promienie słońca prześwitywały pomiędzy gęstymi kawałkami chmur padając na jej przetłuszczoną prostą grzywę w barwie starego srebra sięgającą piersi zębami... Jej srebrzyste oczy były dość senne i szkliły się jednoznacznie... zdradzając jej przypuszczalny stan. poruszała się jednak dość prosto jakby jej głowa nie należała do najsłabszych... 

Ich oczy doskonale widziały mobilizacje gwardii ale nic sobie z tego nie robiły tylko szły przed siebie gdzieś tam we własnym celu. To nie one stanowiły cel dla nich, bo nie wydawało się im by dawały ku temu jakiś ważny powód mimo że słyszały o zniknięciu Celestii. Zachowywały się nawet na miejscu. Nikogo nie zaczepiały, nie rozmawiały między sobą za dużo... Szły powoli aż zatrzymały się równie gwałtownie obie na raz praktycznie synchronicznie czując tak charakterystyczną woń, a jednocześnie tak inną. Nie ich...

Popatrzyły się po sobie i tyko kiwnęły głowami nie porozumiewając się między sobą słownie... Ruszył przyśpieszonym krokiem zaraz po tym jak White przeciągnęła się strzepując z siebie ciężar jak jakiś kot... Wszystkie jednorożce mogły poczuć jak dopada je tępy ból głowy, a magia zawieszona w powietrzu miesza się i mąci zacierając harmonie i tak panującego nieporządku w promieniu do pół kilometra... Trop po teleportacji rozpadł się tak gwałtownie jak się tylko pojawił. Młoda changeling tylko sapnęła z wysiłku... Musiała tak postąpić... 

Efekt ten nie ominął również Sandy co w sobie posiadała pewien magiczny potencjał, który wykorzystała do teleportacji. Sensitive i Sneaky nie poczuli praktycznie nic... Oprócz tego że ślady z ich organizmów zniknęły rozproszone czyjąś mocą. Mogli też usłyszeć że ktoś przyśpieszonym krokiem zmierza w ich stronę.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Uśmiech pojawił się na moim pyszczku, udało nam się ominąć gwardię bez żadnych walk a co więcej do mojego mieszkania nie było specjalnie daleko więc ruszyliśmy, wykryć nas nie mogli. Nie spotkałam się z tym aby kiedykolwiek gwardii to się udało więc i teraz się im nie uda. Zaśmiałam się cicho, myślałam się, że będzie trudniej. Choć nagle się zatrzymałam się czym zdziwiłam swych towarzyszy.

- Coś się stało Sandy? – zapytała Sneaky wyraźnie zaniepokojona, chwilę popatrzyłam głupio w ziemię czując coś czego nie mogłam zdefiniować, pierwszy raz to czułam. Po chwili poczułam ostry ból głowy za którą instynktownie się złapałam jednym kopytem, na chwilę przechylając się w lewo. Sneaky szybko zareagowała łapiąc mnie i patrząc na mnie zmartwiona.

- Ssss… - syknęłam z bólu, nie wiem co to było ale dość niespodziewane to jest. Nagły ból, tak źle po teleportacji się nie czułam. – Co… To? – spytałam ich. Może wiedzą.

Sensetive nie odpowiedział tylko wyglądał jakby coś wyczuł, spojrzał na nas poważnym wzrokiem. Widać próbował udać jak najbardziej opanowanego.

- Inne Changelingi tu idą. – szepnął byśmy tylko my słyszeli. – Lepiej nie uciekajmy. Może nie są tak agresywne jak te z Manehattanu. – dodał, normalnie bym coś mu dopowiedziała ale z powodu bólu głowy nie mogłam tego zrobić więc czekałam aż przejdzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Gdy zobaczyłem listy księżniczki nagle cofnąłem się kilka kroków do tyłu. Miałem wrażenie, że zaraz zwymiotuje. W jednej chwili cały mój świat, który do tej pory znałem został zburzony. Całe moje życie było tylko jednym wielkim kłamstwem. My nie przybyliśmy ocalić ludzi tak jak myślałem przez całe swoje życie. Księżniczka nas okłamała. My przynieśliśmy im zagładę. Dlaczego to zrobiliśmy? By ratować własne życie? Nie wiem, co miało prowadzić do naszej zagłady, ale nie powinniśmy za cenę innego życia ratować siebie.

Teraz jeszcze księżniczka Cadence. Rozumiem, że mogła mieć za złe podmieńcom. Ale zostawić je na śmierć?! Jak ona w ogóle mogła tak pomyśleć? Ja do tej pory czułem poczucie winy za to co zrobiłem z klubami podmieńców. Sam mogłem skazać wielu z ich gatunku na zagładę swoimi nieprzemyślanymi działaniami. A ona chciała je tak po prostu zostawić na śmierć. Po prostu nie umiem sobie tego wyobrazić.

Cofnąłem się kilka kroków i usiadłem pod ścianą skulony a głowę zasłoniłem własnymi kopytami. Nie wiedziałem, kim jestem. Nie widziałem, co mam robić. Wszystko straciło sens w tej jednej chwili. Całe moje życie to kłamstwo, które niema żadnego sensu.

Gwardia Canterlot

Nagle jednorożce, które prowadziły gwardzistów za tropem stanęły kręcąc głowami i łapiąc się za nie kopytami. Nie wiedzieli, co się stało. Ale w jednej chwili zrozumieli. Coś zakłóciło ich przekaz magiczny. Nie mogli namierzyć śladu po zbiegach choćby nie wiadomo jak próbowali. Nie wiedzieli, co mają teraz zrobić. Nagle w jednej chwili przed gwardzistami pojawił się błysk pomarańczowego światła. A po nim pojawiły się trzy kucyki. Dwa uzbrojone we włócznie stali jak ochrona jednorożca, który był pomiędzy nimi. Jego zbroja różniła się od innych gwardzistów choćby długą czerwoną peleryną na grzbiecie i dwoma naramiennikami. Wygląd jego hełmu też był inny.

To był kapitan gwardii Canterlockiej. Ze wszystkich obecnych kapitanów gwardii był posiadaczem największej mocy. Tylko Golding Shield z nim rywalizował w czasach akademii. Ostatecznie jednak pomimo przewagi w wynikach Golding odrzucił propozycje zostania kapitanem po odejściu obecnego do Crystal Empire, więc wybrano jego. Spojrzał twardym wzrokiem na swoich podwładnych.

- Gdzie intruzi? - spytał twardo

- Kapitanie nie wiem, jak ale straciliśmy łącze. Ich ślad zaginął - kapitan tylko kiwnął głową jednak nie przejął się tym wyjątkowo. Jego róg nagle zaczął intensywnie świecić pomarańczowym światłem. Można było poczuć, że jego energia magiczna jest większa.

- Tania sztuczka - odburknął na słowa gwardzistów - Znam ślad magiczny tego intruza, gdy mnie powiadomiliście zapamiętałem ten ślad. Nawet teraz go wyczuwam. Chociaż jest jakiś inny niż wcześniej. Zresztą nieważne. Mam nadzieje, że ten intruz, co nieco potrafi. Bo dawno nie miałem okazji na dobrą walkę. Teraz za mną - powiedział twardo prowadząc gwardzistów prosto do intruza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Dlaczego? Dlaczego zawsze wszystko musi robić sama ponieważ inni boją się za bardzo by wykonać śmiały plan. W końcu nie ma Celestii i bariery czyli dwóch największych problemów! Taka okazja raczej nigdy się nie powtórzy więc nie można jej tak po prostu zmarnować.  Naprawdę niektórzy tego nie rozumieją? Niektórzy... W tym wypadku prawie wszyscy z drobnymi wyjątkami jednak teraz miała istotniejsze sprawy na głowie. Rozważała w jaki sposób przeprowadzi atak by był skuteczny a jednak bezpieczny, w jej głowie powstał pewien pomysł ale mógł nie łączyć tych dwóch cech... Miała nadzieje że gwardia z czymś takim się jeszcze nie spotkała i to ją chociaż trochę zdezorientuje, w końcu w trakcie poprzedniego starcia udało się zaskoczyć dowódcę krążownika siłą ataku przez co w głupi sposób stracili swoją tarczę. Teraz musiała się po prostu posunąć dalej, zmylić ich by przejechali się na swojej rosnącej pewności siebie, w końcu jak wielkie szkody może wyrządzić jeden samotny samolot walczący naprzeciw paru czy kilkunastu krążownikom? Mieli oczywistą przewagę. Gdy przeleciała przez granice Equestrii zwiększyła czujność, nie chciała czegoś przegapić. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łóżko nie wyglądało jakoś szczególnie nadzwyczajnie, poza tym, że spod miękkiej poduszki wystawał kawałek papieru. Czym on był? Okazało się, że to rysunek, a dokładniej szkic. Przedstawiał motyla, ale dość dziwnego. Był to tylko jego kontur bez żadnych szczegółów, do tego skrzydła były bardzo zaokrąglone. Cóż. Pod łóżkiem nie było nic, poza tym, że było tam niezwykle czysto jak na takie miejsca. 

Klucz nie pasował do drzwi. Mówiąc szczerze - drzwi nie były nawet zamknięte na klucz, wystarczyło je otworzyć kopytkiem. Klucz chyba lepiej zachować.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Breezy Orchid]]

- Golding... Nie załamuj się tym co się stało. - Zaszłam go od tyłu obejmując dość delikatnie. - To się przestaję liczyć jak reszta decyzji miała na celu wyłącznie wasze dobro. Zrobiła to dla was, jak każda matka by zrobiła ratując swoje dzieci przed upadkiem. Możesz mieć za złe to? Grały w niej te same emocje co w każdej klaczy. Tylko do tego mogę to porównać. Mniejsze zło, nadal jest złem, ale czy w jej spojrzeniu nie było to dobrem? Sprawdź listy na biurku... Odpowiada poddanym na nie. W nich jest ona i to wystarczy raz przeczytać by to zrozumieć co posiada w duszy. Czy ocalenie nas jako gatunek nie mówi wiele o jej sposobie myślenia. Chciała najlepiej dla wszystkich mimo że nie musiała i mogła zaopiekować się tylko wami. Nie jest egoistką. Myśli o wszystkich w koło. Zastanów się nad tym szerzej a nie przyjmuj kolejnych sztyletów do serca. Celestia wiedziała co robi... - westchnęłam. - Chcesz mi coś powiedzieć? - spytałam się przytulając do jego grzbietu.

[Drinking Smile] [White Tail [Solar Chaser]]

Dwie klacze dobiegły do drugiej grupy changelingów wchodząc między nie... Tylko White czegoś szukała w nich aż znalazła to wskazując z wyrzutem na Sandy.

- Ty nie jesteś jeszcze czysta tak jak oni... - powiedziała to odrobinę zdziwiona patrząc na nią jak kogoś nienormalnego. - Muszę od ciebie to pożyczyć, jeśli oni jeszcze chcą z tobą żyć. Znajdą was wszędzie w tej chwili i to ty wyłącznie stanowisz problem... - Przyłożyła jej kopyto do piersi zanim zdążyła dobrze zareagować i mogła poczuć jak jej magia ją całkowicie opuszcza i zostają tylko zdolności energetyczne changelinga...

Magia Sandy została wygnana z jej ciała na jakiś okres czasu... Po prostu przestała istnieć zablokowana.

- Nie próbuj jej czerpać, by używać, jeśli nie chcesz mieć ich na ogonie. Im nie uciekniesz taka słaba! Opuść miasto zanim kocie oczy cię dostrzegą. Ona nic nie wie! Kolejne tarcie będzie inaczej wyglądało... Ona się ciebie pozbędzie bez litości. Żyj jeśli oni się chodź trochę dla ciebie liczą. To bezpieczne wyjście... - mówiła to jak natchniona wróżka dając niejasne ostrzeżenie do tego co mówi... Słuchacz jednak zorientowany mógł bez problemu zrozumieć o co jej chodzi...

- Skoro już sobie pogadałaś strasząc wszystkich w koło... - powiedziała smętnie Smile oparta całkiem luźno o Sensetive'a jakby nie mogła utrzymać równowagi... - Tutaj nie będzie imprezy... Chodź Solar... Dość im pomogłyśmy. Słuchajcie jej bo wie co powiedziała... - zwróciła się bezpośrednio do nich. - Co zrobicie... Wasza sprawa, radziłabym się zabawić jednak chodź trochę... zanim zrobicie cokolwiek. Na więcej nie liczcie. Pomogliśmy wam tylko ten jedyny raz - wskazała na dwójkę ale nie na Sandy. - Jej się nie powinno to należeć... - rzuciła ostrzegawczo do zbrodniarki w jej oczach. Zanim te dwie jak szybko się pojawiły tak szybko poszły we własną stronę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Nagle poczułem uścisk Lust. Próbowała mi pomóc. Nikt dotąd jeszcze nie robił. Nie było takiej przynajmniej potrzeby jak do tej pory. Słowa Lust jak i dotyk koił delikatnie wszystko. Jednak nie wystarczająco wciąż nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na wszystko, czego się tu dowiedziałem. A myśl o tym, że byłem całe życie oszukiwany i żyłem w błędzie tylko pogarszało sprawę. Spojrzałem na listy na biurku. A co jeśli i one były zalane kłamstwami? Co jeśli księżniczka we wszystkim nas okłamywała?

- Wiesz, jakie to uczucie być całe życie okłamywanym? Wiesz, jakie to uczucie żyć całe życie w błędzie i dowiedzieć się, że wszystko, co się robiło było podparte kłamstwami? - spytałem, Lust spokojnym i nieco smutnym głosem, który rzadko można było usłyszeć z mojej strony. Wiem, że nie był to czas na użalanie się. Ale nie wiedziałem, co powinienem zrobić. - Lust ja nie wiem, kim już jestem i co powinienem zrobić - powiedziałem kładąc głowę na jej ramieniu.

Gwardia Canterlot

Kapitan nagle poczuł brak magii, którą do tej pory tak dobrze wyczuwał. To było dość niezwykłe. Mogło świadczyć o dwóch rzeczach. Zgonie intruza lub utracie zdolności magicznych. Jednak pozostawało pytanie jak do tego doszło? Kto mógł zlikwidować intruza? Tak samo jak pozbył się swojej magii? Pytania bez odpowiedzi. Nie lubił takiego stanu rzeczy. Jednak nie miał zamiaru się poddawać. Pytanie tylko jak teraz znaleźć intruzów? Kolejną rzeczą, którą go zastanawiało było to, że to podmieńce. Według informacji od Goldinga te dawno opuściły, Canterlot. Więc, po co tu wracały i jeszcze w taki sposób? Życie im nie miłe?

- Kapitanie coś nie tak? - spytał jeden z gwardzistów wyraźnie zaniepokojony jego nagłym bezruchem.

- Chyba zgubiłem trop - odrzekł trochę zirytowany.

- Ale jak? - spytał wyraźnie zdezorientowany gwardzista.

- Nie mam pojęcia - odburknął.

- Co mamy robić sir?

- Idziemy dalej tylko to nam zostaje. Pozostaje nam liczyć na szczęście może znów użyje magii lub zlokalizujemy go inaczej - odrzekł twardo dowódca prowadząc ich dalej.

 

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]
Słuchałam ich z bólem główy który nie był już intensywny i nagły, można było się już przyzwyczaić. Choć po chwili podeszła do mnie jedna z nich, i po chwili przyłożyła mi kopyto do piersi nie dając zareagować. Trochę ciało mnie szczypało podczas tego gdy czułam, że tracę kontrolę nad magią bo zanikała ze mnie. Nie odpowiadałam bo nie chciałam z nimi nawet to robić.

Sensetive za to wydawał się zaskoczony tym co widział, takich rzeczy dawno nie widział. Choć wydawał się lekko zirytowany gdy jedna z nich się opierała o niego, ucieszył się gdy sobie poszły.
- Changelingi z Canterlotu są dziwne. - stwierdził po chwili, patrząc na mnie. Ból głowy mi już nie dokuczał przez co wstałam i kiwnęłam głową przytakująco prowadząc ich do mojego mieszkania, i wchodząc w tłum kucyków przy okazji aby gwardia mnie nie dorwała jakimś cudem. Po chwili drogi widziałam już swój dom, teraz tylko dojść zanim stracą formę moi towarzysze. Choć niestety w głowie trapiło mnie to ostrzeżenie jednej z nich, niestety rozumiałam je. Opinii to dobrej na pewno nie miałam, czułam się jak najgorszy wróg dla nich. Jednak zignorowałam to na razie, niedługo spróbuje poćwiczyć ten piąty poziom magii przy okazji izolując w jakieś bańce natężenie magii by nie wykryli tego z wiadomo skąd. Westchnęłam przyśpieszając kroku, oni też to zrobili. Ale byli cicho na razie, potem im wytłumaczę ich stosunek do mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

- Za 20 minut będziemy w okolicach Canterlot - Wydawało się że już są blisko ale w rzeczywistości byli około 500 kilometrów od miasta, radar jak na razie nie wychwytywał żadnych zagrożeń ale to się na pewno zmieni - Ciekawe w sumie co załadowaliście... - powiedziała otwierając zeszyt w którym było rozpisane aktualne uzbrojenie i przyciski które powodują jego zrzut z komory bombowej. Po krótkiej chwili zapoznała się z całą jej zawartością, z czymś takim faktycznie mogła dać radę rozwalić krążowniki i uszkodzić miasto. Nowa broń, specjalnie wykonana by zwalczać okręty gwardii na papierze wyglądała obiecująco, pozostawało pytanie czy spiszę się w praktyce. 

 

 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Breezy Orchid]]

- Wiem co inni czuli... Jeśli to się kwalifikuję... Tak, wiem co czujesz w tej chwili, chodź sama raczej uczestniczyłam zwykle w tej drugiej stronie. Tej zwodzącej wszystkich wokół... - powiedziałam wzdychając zanim znowu zaczęłam. - Co chciałeś zrobić 15 minut temu... Kto zna odpowiedzi na pytania, które stawisz całkiem niedługo albo już się to w twojej głowie urodzi. Cały czas przewija się jedna osoba. Dobrze wiesz która. Czy dopuszczenie do jej całkowitego zniknięcia dla tysiąca nieświadomych po przez porzucenie próby jej odnalezienia jest dobrym pomysłem w dalszej perspektywie? Mi się tak nie wydaje... - urwałam na moment zanim znowu zaczęłam inną myśl. - Bezczynność cię uderzy mocniej.

- Jedno jej trzeba przyznać nawet jeśli w twoich oczach popełniła niewybaczalny błąd... Potrafi patrzeć na wszystkich, by każdy mógł żyć zapominając o sobie. Jak myślisz co w sobie dusiła... Może nawet tego siostrze nie musiała powiedzieć i z tym żyła na co dzień. Jak ją postrzegają wszyscy, a gdzie leży prawda? Jakie są stosunki między nimi mogę tylko zgadywać. Przeszłość i jej przyzwyczajenia mogą jednak dać pewien obraz tego. Chcesz opuścić jedyne takie słońce equestrii z takiego powodu? Kto ją zastąpi... Potrzebne są obie... Nie tylko wam. Każdej rasie żyjącej na tej ziemi...

- Gdy się to skończy będziesz mógł wybrać co zrobisz dalej i zmienić swój los. Pomogę ci w tym przez najbliższe 30 lat... W tej chwili jednak musimy gnać przed siebie i nie zatrzymywać się nawet na moment. - Przymknęłam oczy... - Nawet będziesz mógł przyjść do niej osobiście i powiedzieć w cywilizowany sposób co myślisz o tym jak postąpiła... Wątpię by miała ci to za złe... Mnie nie zamknęła podczas kontroli w klubie mimo że było jej to mocno w niesmak. Zawsze do tego miejsca wierzyłeś w to co zawsze... W Władczynię Equestrii.... To w tobie siedzi i to wskazuje ci cel, który domniemanie utraciłeś. Dobro Equestrii jest dobrem Celestii... Nie można nijak temu zaprzeczyć. - Pokręciłam głową spoglądając na niego. - Rozumiesz co chcę ci przekazać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Słowa Lust coraz bardziej mnie dosięgały. Księżniczka popełniła ogromny błąd. Jednak, jeśli nic nie zrobię nigdy nie poznam jej zdania na ten temat. A chociaż tyle jej się należało. Na dodatek, co będzie dalej, gdy przepadnie? Nic już nie będzie takie samo. Moja bezczynność narazi innych na niebezpieczeństwo. Wszystko, co do tej pory znałem przepadnie raz na zawsze. A to wszystko będzie przeze mnie i dlaczego? Nie mogłem zawieść Lust i wszystkich innych.

Ostatnie słowa Lust mnie naprawdę zszokowały. Powiedziała, że mi pomoże odnaleźć nową drogę. Pomoże mi wybrać nowy los i zostanie przy mnie. Wiedziałem by mogło do tego dojść musieliśmy uporządkować obecną sytuacje a moja zwłoka była na naszą niekorzyść. Znajdziemy księżniczkę a potem ona będzie musiała się z tego wszystkiego wytłumaczyć. Bez kłamstw, którym nas karmiła w ostatnim czasie. Będę chciał jej szczerej spowiedzi. Tyle należy się nam wszystkim.

- Dziękuje Lust. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił - powiedziałem powoli wstając i uwalniając się z jej objęć. Następnie podałem jej kopyto. - Skończmy, co zaczęliśmy potem przyjdzie czas na resztę - powiedziałem do niej spokojnie. - Z tego, co pamiętam ty chciałaś sprawdzić drzwi. Więc ja sprawdzę łazienkę. To pozwoli nam szybciej wszystko sprawdzić - powiedziałem spokojnie. Chociaż znów dziwnie się poczułem z myślą o przeszukaniu łazienki klaczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]
Dotarliśmy do mojego mieszkania, po stanięciu pod drzwami z energii stworzyłam klucz. Doskonale wiedziałam jak wygląda więc z tym nie było problemów, po chwili przekręciłam go zamku i otworzyłam drzwi. Po tym jak weszliśmy przywitał nas zakurzony korytarz, z niego byłam dumna ale nie na  to czas. Zamknęłam szybko drzwi za sobą i ruszyłam do w stronę schodów szybko. Sensetive i Sneaky poszli za mną, nieco zdziwieni co chcę zrobić. 

Dotarłam szybko pod schody i schyliłam się aby otworzyć klapę do piwnicy, do której weszłam. Uraczył mnie idealnie widoczny sejf, do którego podeszłam.
- Co to jest Sandy? - zapytała Sneaky zdziwiona. Po otworzeniu sejfu wyjęłam metalową skrzynkę, którą otworzyłam kluczem który był w sejfie, w środku uraczyły nas probówki z lekko przezroczystą, zieloną substancją.

- Tu jest nasza energia. - odparłam, patrząc na probówki i biorąc 3, Sensetive i Sneaky też wzieli. Nie sądziłam, że mój zapas emocji które kiedyś zebrałam przydadzą się... Zostało ich jeszcze jakieś 20. Po chwili przechyliłam probówkę aby wydoić zawartość, dobre to nie było ale czułam jak odzyskuje siły. Po nich też to widziałam było dobrze.

[Krym]
Na Krymie Armia Ochotnicza była gotowa do wymarszu, zorganizowane, dość dobrze wyposażone i dowodzone przez kompetentnych dowódców wyruszyły w stronę granicy z Equestrią by wyzwolić najpierw tereny Ukrainy. Razem z nimi jechały T-34 i Katiusze które były szybkie w budowie, ale tak wielu ich nie było. Choć musiały wystarczyć.

[Warszawa]
Zmobilizowane rezerwy przemieszczono na linię fortyfikacji i wokół pozycji gdzie była Gwardia w Warszawie, okręty powinny być za chwilę zwodowane bo wspomogło ten proces kilka oddziałów technicznych. Na razie  trwa ładowanie bombowców strategicznych bombami z fosforem. Ładowanie oczywiście było potajemnie na lotnisku w kilku hangarach, wystartować ich miało około 14. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...