Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] Igrzyska Śmierci IV Edycja


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Flickerman roześmiał się sztucznie, a ludzie na widowni znów zaczęli wyglądać na zainteresowanych.

- Taka piękna dziewczyna jak ty uprawia hazard? - zapytał mężczyzna z sugestywnym uniesieniem brwi.

Widzowie całkowicie zamilkli, ich twarzy skupione były na Karolinie, a w oczach błyskała ta dobrze znana żądza sensacji.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech.. Dlaczego znowu się na mnie patrzą?! Jak ja nie lubię być w centrum uwagi... Cholera... Czemu ja to powiedziałam?! Chociaż nie... to wcale nie był zły pomysł...

-W Ameryce nie było to zabronione, więc... czemu nie? - uśmiechnęłam się słodko.

Poza zarabianiem poprzez czyjąś śmierć, to najszybszy sposób na zdobycie pieniędzy - dodałam w myślach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Teoretycznie racja jest po twojej stronie, ale uczestnicy Igrzysk powinni stronić od tego typu zabaw. Jeśli wygrasz będziesz musiała porzucić hazard. - powiedział pogodnie Flickerman, choć jego oczy błyszczały całkiem inną emocją.

Ludzie na widowni teraz skupiali praktycznie całą swoją uwagę na dziewczynie.

- A teraz przejdźmy do następnego pytania - mężczyzna zmienił temat. - Może opowiesz nam coś o swoim rodzinnym dystrykcie?
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta..  Na pewno porzucę hazard.... Stwierdziłam sarkastycznie w myślach. I na pewno to wygram... Strasznie mnie brzydziło to jego podniecenie "sensacją", która padła z moich ust. Że też, cholera, nie potrafię się ugryźć w język.. Uśmiechnęłam się przyjacielsko w stronę tłumu, który znowu był mną okrutnie zainteresowany. Nie stresuj się.. Wyobraź sobie tych idiotów w bieliźnie.. Tak... Różowej, koronkowej bieliźnie z Hello Kitty... Odetchnęłam cicho. Nagle Flickerman rzucił kolejnym pytaniem, którego, o dziwo nie zadawał innym trybutom, co całkowicie przeczyło mojej teorii spiskowej..

-Mogę powiedzieć tylko, że jest to czysty raj na ziemi. Jest tam cicho, spokojnie... no i mamy najlepszy chleb- Uśmiechnęłam się niewinnie, na myśl o tym, ile zboża udało mi się zdobyć ostatnio przy pomocy pewnej gry karcianej.

Edytowano przez maisha737
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pierwsze słowa Flickermana skinęłam odruchowo głową. Bo przecież to oczywiste, że trzeba się starać - stwierdziłam wtedy. Gdy prezenter powiedział, że już czas się żegnać, mimowolnie odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się w stronę tłumu - który zresztą nie wydawał się być tak przerażający jak jeszcze parę minut temu.

-Mogę tylko powiedzieć, że cieszę się, że mogłam was wszystkich zobaczyć - zrobiłam krótką pauzę. - i mam nadzieję, że niedługo również się spotkamy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem pewien, że niektórzy z nas również mają taką nadzieję - powiedział Flickerman i lekko mrugnął do trybutki.

Ta zaraz została złapana przez Irę i odprowadzona do beżowego pokoju, skąd przechwycił ją mentor.

 

Potem przyszła kolej na Olafa Speca, barczystego chłopaka z lekko tępą miną, który słabo radził sobie na scenie. Potem bardzo ładna dziewczyna, Nima Esgarth, która powiewała ciemnymi włosami. Młody chłopaczek, Leon Ignot, który wyglądał jakby nie do końca wiedział jak się tu znalazł. Beth Serdon, trybutka, która mimo młodego wieku wyglądała na zmęczoną życiem, oraz lekko nadpobudliwy ze strachu Adrin Thompson. 

 

W sali zostało już tylko dwoje trybutów.

Po powrocie Pattie Longman o szarych oczach została już tylko jedna osoba.

- Martin Brave!

 

Ira, sama już zmęczona, złapała go pod ramię i pociągnęła.

 

 

___

 

Strój. Grafika by Dżuma.

1907455_1538058506467813_384412734768680

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Flickerman klasnął w dłonie z radością, kiedy na scenę wszedł trybut. Kompletnie nie zwracając uwagi na jego smutną i złą minę wskazał mu biały fotel ze zmęczonym, ale nadal olśniewającym uśmiechem.

- Witaj! Zapraszam, zapraszam. Jak się czujesz?

Ludzie na scenie za to w ogóle nie stracili entuzjazmu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alicii rozszerzyły się źrenice, kiedy usłyszała, że jeden z koni, których obdarzono łaską nowego, lepszego życia wyraża swoje własne, zdecydowanie błędne zdanie. Przez mikrofon szepnęła coś Idzie. Ona usłyszała to przez głośnik w uchu.

 

***

Flickerman rozejrzał się ostrożnie po scenie, widowni, a potem niezauważalnie odwrócił.

Kolorowy tabun ludzi zamarł z minami wyrażającymi konsternację, pogardę, zdziwienie i całą inną mieszankę uczuć.

- Mój drogi - odezwał się ostrożnie prowadzący program, obserwując przez chwilę rudowłosą kobietę, która mignęła mu za sceną. - Jak najbardziej chcemy, byście nazywali się ludźmi. Daliśmy wam ten dar, abyście z niego korzystali i żyli w lepszym świecie. Igrzyska nie mają być bezcelową bijatyką. One łączą, przypominają nam o okropieństwach, jakie kuce zadały nam, próbując nas zniewolić. Ale my okazaliśmy wam łaskę - ewidentnie nie pozwalał ponownie dojść Martinowi do głosu. - A teraz ta wspaniała gra przypomina wam o naszej hojności. Bo zawsze jest jeden zwycięzca, który okrywany jest bogactwem i sławą - większość ludzi z widowni te słowa przekonały. - Ale czas nam się kończy. Pora się pożegnać. Ale nie martwcie się - mężczyzna wstał i uśmiechnął się do ludzi. - Już dzisiaj wieczorem ponownie się spotkamy w programie, kiedy będę przedstawiał wyniki sprawdzianów. Niech los zawsze sprzyja naszym trybutom!

 

Kiedy ludzie zaczęli podnosić się ze swoich miejsc Ira trochę brutalnie ściągnęła chłopaka ze sceny i zaprowadziła do wyjścia, do jego mentora przydzielonego 12 przez Kapitol. Mentorów, którzy na prawdę wygrali Igrzyska mieli na razie tylko dystrykt 4, 2 i 3. 

 

Wszyscy trybuci po występie zostali zaprowadzeni do swoich apartamentów w wieżowcu, gdzie mogli dalej oglądać rozmowy trybutów razem ze swoimi mentorami. Przy wyskoku Brave'a mentorzy z 2 i 4 wyglądali na niewzruszonych, tylko facet z 3 pokiwał lekko głową siedząc pomiędzy Blanche Moore i John'em Smithem.

 

Po zakończeniu programu wszyscy mentorzy zaczęli zbierać swoich trybutów. Martin i Pattie od razu kierowali się do sali treningowej.

- I po co to zrobiłeś, głupcze... - mamrotał do siebie mężczyzna wyglądający na trzydzieści lat(mentor) kiedy szli ciemnym korytarzem.

 

W 1 wesoła kobieta o blond włosach wyprowadziła na ten sam korytarz Emeraldę i Adama.

W 2 zrobił to gburowaty, osiemnastoletni chłopak z ciemnymi włosami.

W 3 facet w wieku dziewiętnastu lat, o smutnych, brązowych oczach.

W 6 prawie czterdziestoletnia kobieta w zbyt obcisłym stroju.

W 7 młody, pogodny mężczyzna.

W 8 poważna, młoda kobieta, która prawie się nie odzywała.

W 9 chłopak z włosami koloru siana. Wyglądał na jakieś dwadzieścia pięć lat.

A w 12 właśnie ten trzydziestoletni mężczyzna.

 

 

___

 

Kiedy wszyscy napiszą minimum jeden post o spacerku ciemnym korytarzem zbieramy się w sali treningowej.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się niewidocznie pod nosem na słowa ostatniego trybuta. No to im nieźle nagadał. Należało im się od początku. Tylko najwyraźniej nie wiem, co tym na siebie sprowadzi organizatorzy mu nie podarują. Zniszczą mu życie na arenie. Szczerze mówiąc współczuje mu. Sponsorów raczej nie zyska a za to potężnych wrogów. Mimo wszystko twardy jest. Chyba pogodził się już ze śmiercią. Zastanawiała mnie też reakcja mojego mentora. Ciekawe czy chciał coś przez to powiedzieć. Ruszyłem obok mojego mentora i trybutki z mojego dystryktu z kamienną miną nic nie mówiąc. Nie widziałem w tym sensu. Chciałem by tylko już się to skończyło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mentor z dwunastki spojrzał na trybuta szeroko otwartymi oczami w których czaiła się pogarda i... współczucie?

Widocznie myślał, że chłopak już postradał zmysły.

- Idziemy tylko do sali treningowej, nie denerwuj się - powiedział powoli, jak do małego dziecka, a potem wyprzedził go lekko, idąc przodem.

Pattie spojrzał na Martina przelotnie. Nie wyglądała na oburzoną jego wyskokiem, ale chyba bała się odezwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szłam cicho obok swojego mentora, nie odzywając się ani słowem. Musiałam poukładać w swojej głowie całą sytuację, co nie było łatwe. Po chwili uśmiechnęłam się przyjacielsko do towarzysza.

-Miło mi cię poznać - powiedziałam i podałam mu rękę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dante szedł obok mentora spokojnym krokiem. Jeden z trybutów ten z 12 mu się spodobał. Wreszcie ktoś pokazał swoje zdanie ale na pewno Snow zwrócił na niego uwagę. Dante poprawił włosy i spojrzał na mesntora.- Co pan myśli o tym z 12? Dobrze zrobił mówiąc prawdę czy raczej nie?- zapytał zainteresowany co powie mentor.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maisha

Olaf zmarszczył lekko brwi i wzruszył ramionami nie wyciągając do dziewczyny ręki. Nie miał ochoty nawiązywać przyjaźni, jeśli wiedział, że z areny wyjdzie tylko jedna osoba.

Dante:

Mężczyzna spojrzał na Dante'go.

- Uważam, że gada bzdury. No i pewnie teraz będzie miał przechlapane u prezydenta i pani Alicii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Laily spojrzał na swoją mentorkę i potrząsnał głową widząc jej strój. Nadal nie mógł wyjść z podziwu głupoty i odwagi ostatniego trybuta.

- Coś mi się wydaje, że on za długo nie przeżyje - pomyslał Bell, idąc korytarzem w ciszy.

Chciał coś powiedzieć swojej mentorce na temat jej stroju, ale w końcu zrezygnował. Miał ważniejsze rzeczy na głowie. Na przykład Igrzyska, które zbliżały się wielkimi krokami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnęłam cicho, z lekkiego zirytowania.

-Tak trudno się przywitać z osobą, która idzie na śmierć? - spytałam, uświadamiając mentorowi że też wiem, co mnie czeka na arenie. Spojrzałam Olafowi w oczy, lecz się nie zatrzymałam się. Oczywiście nie mogę go winić za jego zachowanie. Bo w końcu cały nasz Dystrykt jest taki.. Cichy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AdamSkanD:

Mentorka odwróciła się zdziwiona do chłopaka, a Emeralda spojrzała na niego z lekkim niesmakiem.

- Jestem Breida. Uważam, że ten chłopak zachował się całkowicie bezczelnie i niewdzięcznie. Pewnie po prostu zabraknie mu sponsorów - powiedziała wymijająco. Emeralda spojrzała na nią dziwnie.

 

Wszyscy:

Doszliście do sali treningowej. Była ogromna i wysoka, oraz zbudowana w bardzo surowym, szarym stylu.

Mieliście tu do wyboru:

- Łucznictwo, manekiny i hologramy.

- Walkę wręcz, podest na którym już czekał cały ubrany w ochraniacze pomocnik. Tutaj uderzaliście długimi patykami imitującymi miecze.

- Broń krótką, rzucanie nożami do ruchomych manekinów.

- Przetrwanie, odrębny kawałek sali, który imitował las.

- Podest do prób własnych (np. z toporami)

- Stół z farbami i materiałami do prób maskowania się lub wytwarzania własnych narzędzi.

- Ćwiczenia gimnastyczne, liny i koła zawieszone w powietrzu.

- Odrębną część do rzutów ciężkimi przedmiotami/włócznią.

 

Kiedy wszyscy przyszli, jasnowłosa Arieta wytłumaczyła co można robić przy każdym stanowisku. Przekazała też inne informacje...

 

- Pamiętajcie, że duża część trybutów na arenie wcale nie zginie z ręki drugiego. Mogą wykończyć was głód, pragnienie, dzikie zwierzęta, kataklizmy i zakażenia. Machanie mieczem w wielu przypadkach nie pomoże, więc warto od samego trafienia na Igrzyska zacząć kreować swój plan przetrwania. Teraz macie czas treningu, po nim będziecie kolejno wzywani na sprawdziany, które mają kluczową wagę w zdobywaniu mentorów i robieniu dobrego wrażenia. Powodzenia i niech los zawsze wam sprzyja - kobieta wycofała się do pokoju dla nadzorujących treningi.

Była on widoczny z samej sali, wysoko pod sufitem znajdowała się część osłonięta tylko niewidzialnym polem. Znajdowało się tam głównie kilku najbardziej wpływowych mentorów, Arieta, ludzie odpowiedzialni za organizację Igrzysk i główna organizatorka Alicia Saveas. 

 

Ona jedna nie skupiała się na rozmowach i piciu drogich drinków, tylko na obserwowaniu zmagań trybutów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dante wysłuchał kobiety spokojnie. Następnie gdy usłyszał, że można iść ćwiczyć ruszył do stanowiska z toporami. Wziął jeden do ręki i zważył. Był cięższy niż te z jego dystryktu. Włączył hologramy aby mieć w co rzucać. Gdy się pojawiły, wycelował i zaczął rzeźnię.

Trafił w prawie wszystkie prócz dwóch które jakoś się prześlizgnęły. Po chwili odpoczynku spróbował ponownie.

Był co raz to bardziej zadowolony z wyniku trafień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko podniosłem brew na słowa kobiety. No tak organizatorzy zawsze chętnie pomogą się nam pozabijać. Bo co by było? Gdybyśmy nagle odłożyli wszyscy broń i zaprotestowali przeciwko wyżynaniu się nawzajem. To oczywiste zaraz jakieś paskudztwo by wlazło na arenę i zapewniło nam najbardziej męczącą i długą śmierć. Od tak dla przykładu wszystkich by wyrznęli. Kapitol i tak byłby zadowolony, bo otrzymaliby swoją krwawą rozrywkę. No nic, czym by się tu zająć? Mówiąc szczerze interesowały mnie dwa stoiska. Umiałem trochę walczyć nożem, więc mogłem jeszcze poprawić swoje umiejętności. Jednak teraz postanowiłem sprawdzić swoje zdolności inżynierskie. Mając odpowiednie rzeczy na arenie zdołam być może skręcić, jaką broń. Choćby kusza byłaby dobra. Usiadłbym na drzewie i walił z ukrycia do potencjalnych rywali. Ale organizatorzy szybko by mnie zapewne z niego zrzucili, bo zacząłby ich nudzić ten pokaz. No nic zobaczy się jak będzie. Podszedłem do stołu do wytwarzania własnych narzędzi. Zobaczymy, co mi z tego wyjdzie.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak. Muszę przywyknąć, że w moim dystrykcie wszyscy ludzie są tacy... zimni. A w Polsce było inaczej.. Skupiłam się na słowach Ariety, rozmyślając nad tym co zrobić. Gdy skończyła mówić, zerknęłam ukradkiem w kierunku pokoju nadzoru. Nie powinnam się rzucać w oczy.. Zrobiłam krok w kierunku podestu z ochroniarzem, ale zawahałam się. Cholera. Moja ambicja mnie czasem dobija. A przecież trzeba trzymać się planu... Po chwili namysłu ruszyłam w kierunku "robótek ręcznych", przy którym stało już dwoje innych trybutów. Uśmiechnęłam się do nich przyjacielsko i zajęłam się sznurem, próbując sobie przypomnieć, jak robiło się węzły. Zerknęłam na kamuflaż jednego z nich i westchnęłam, niby z zachwytu. Ale nagle tamtem odszedł, nie zwracając na mnie uwagi. Zerknęłam więc w kierunku drugiego, który chyba robił kuszę. Po chwili również poszłam zostawiając na stole coś, co wyglądało jak węzeł gordyjski. Ruszyłam w kierunku bardziej "bojowych" stanowisk i zaczęłam oceniać siłę przeciwników.

-Hmm. Może pójdę "na atletyka"? - powiedziałam, żeby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Bo w końcu wszyscy się już czymś zajęli, a ja wyglądam jakbym coś knuła..

Edytowano przez maisha737
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Katarina Lore]
Musiało mi pójść przynajmniej dobrze... A jak jednak tak nie było to co wtedy? Będę musiała sobie poradzić na bieżąco sama, choć wcale tego nie chciałam. Innego wyjścia nie było w ostateczności... Drogi odwrotu już nie było, zgłaszając się tutaj na to miejsce... Teraz trzeba było zająć się dalszą zręczną manipulacją biegnąć z prądem, by osiągnąć jak najwięcej dla siebie. Jestem przecież kocicą? Ja sobie nie dam rady ze wszystkim? Jeden ruch i większość leży od tak, zaraz przy rogu obfitości. To była pewna zaleta. Większość nie mogła chcieć się tu znaleźć i trzeba było to wykorzystać. Wola walki mogła być jednak w nich dość silna. Wyszłam z korytarzu wchodząc do innej poczekalni.
Mrugnęłam parę razy przyglądając się mojemu mentorowi... Ile on miał? Dwadzieścia lat... Jego ogólna ocena wyszła dość słabo i wolałabym się mylić że ktoś taki ma mieć mnie pod opieką. Wydawał mi się zupełnie nieodpowiedni do tego zadania... Kto wie może się mylę i całkiem w porządku z niego gość,a wygląd zewnętrzny temu tylko przeczy...
Zaprowadzili nas na salę treningową... Zamknięte pomieszczenie. Specjalny wybieg dla nas byśmy pokazali to co potrafimy. Czy warto było pokazać wszystko? Raczej nie. Trzeba było zobaczyć jak radzą sobie moje przyszłe ofiary, by przygotować listę do natychmiastowej eksterminacji. Nie potrzebuje zbędnej konkurencji. Czy mogłam ufać tutaj komukolwiek? Nie... Wyjdzie tylko jedna osoba, więc próba nawiązania bliższego dialogu schodziła na dalszy plan. Tak jak dotychczasowe znajomości. To oni mają być moimi narzędziami, które to można szybko wyrzucić. To ja mam ich używać. Nigdy na odwrót. Czekałam moment czekając... Wyglądałam na zdezorientowaną, jednak moje oczy chłonęły wszystko. Każdy najmniejszy ruch.
Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Laily spojrzał na stół z farbami i materiałami wytwarzania własnych narzędzi, ale nie podszedł tam. Wiedział, że nie może pokazać tutaj swojej najmocniejszej strony, a w wykonywaniu własnych pułapek, zdecydowanie był najlepszy. Następnie zwrócił uwagę na podest z walką wręcz w czym był zdecydowanie najsłabszy i nie chciał tego pokazać. W końcu, podszedł do stoiska z łukami, by wypróbować swich sił. Zawsze był w tym dobry, ale nie wybitny i chciał trochę potrenować nie zwracając na siebie uwagi. Złapał łuk, naciągną cięciwę i trafił w maniekina. Niestety tylko w ramię.

Muszę trochę poćwiczyć - pomyślał.

Edytowano przez Branthos
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie oglądający trening zaczęli bardziej interesować się tym, co się dzieje. Trybuci już zaczęli swoje ćwiczenia. Niektórych pokazywali palcami, rozmawiali szeptem o tym w kogo warto zainwestować, a w kogo nie.

Do rozmowy nie włączała się Alicia, po prostu siedząc i obserwując, a jej niebieskie oczy przesuwały się z jednego dzieciaka na drugiego. Kalkulowała sobie ich zdolności, obmyślała jakie niespodzianki będą dla nich idealne, tak, by Igrzyska nie były nudne. Jeśli zaczęłyby się takie robić, musiałaby przyspieszyć proces ich śmierci, a tego nie chciała. Im dłuższe Igrzyska tym większe zyski i sława w Kapitolu. Tutaj tak naprawdę tylko to się liczyło.

Widząc jak młody awanturnik wchodzi w część imitującą las pomachała do niego ironicznie, zastanawiając się, czy to zauważył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dante po kilku minutach rzucania toporami znudził się i rozejrzał. Ruszył do stanowiska z pułapkami. Wydawało się obiecujące. Jeśli złapie w którąś z nich zwierzynę to świetnie. Przynajmniej nie umrze z głodu. A jak wpadnie na nią przeciwnik to jeszcze lepiej bo dłużej nacieszy się życiem. Gdy nauczył się kilku pożytecznych pułapek ruszył do stanowiska z włóczniami. Na początku miał z nimi problem ale potem zaczął się przyzwyczajać i o wiele lepiej zaczęło mu iść.- Mam przeczucie, że wygram.- mruknął cicho gdy przepił głowę kukle która leciała w jego stronę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...