Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] Igrzyska Śmierci IV Edycja


Elizabeth Eden

Recommended Posts

- Trzeba chyba zmienić swoją technikę - pomyślał Laily, widząc inwestorów, którzy im się przyglądali.

Odłożył łuk i zaczął szukać stanowiska, gdzie mógłby jednocześnie poćwiczyć trochę i pokazać, że jest w czymś dobry. W końcu, wybrał ćwiczenia gimnastyczne. Zawsze szybko biegał i wyskoko skakał, ale dawno nie miał okazji by trochę potrenować. Do teraz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Ruszyłam wreszcie w kierunku atletyczno-gimnastycznym i zaczęłam się rozciągać na jednej z mat, kalkulując w głowie wszystkie wydarzenia i obserwując kątem oka otoczenie. Zauważyłam że już nas oceniają. Wszyscy będą próbować jakoś zabłysnąć... Wolę nie brać w tym udziału. Przeszłam do najbardziej ukrytego fragmentu w labiryncie drążków. Mijając jednego z trybutów uśmiechnęłam się przyjacielsko, ale nie odezwałam się. Niedługo chłopak zniknął mi z oczu, a ja kontynuowała gimnastykę.

Edytowano przez maisha737
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Ronon Largh]

Stałem na środku sali treningowej, pewnie by mnie tu jeszcze nie było gdyby nie ten z dwunastki którego rozmowa skończyła się nieco szybciej niż planowano. Z jednej strony teoretycznie miał rację jednak z drugiej strony mógł zachować to dla siebie. Słowa jednego trybuta nic nie zmienią a tym zachowaniem pozbawił się większości sponsorów, zdecydowanie lepiej dla niego by było gdyby po prostu kłamał przed tą widownią i mówił to co chcą usłyszeć. Mój występ może nie wyszedł najlepiej jednak jestem przekonany że zagwarantowało mi to lepszy start niż jemu. Skończyłem nad tym rozmyślać prawie tak szybko jak zacząłem, nie byłem tutaj po to by przejmować się innymi tylko ćwiczyć. Spojrzałem na stanowisko z bronią krótką, akurat tej umiejętności nie musiałem poprawiać ponieważ według mnie opanowałem ją do perfekcji. Bardziej przydałby się trening walki wręcz z czymś dłuższym, teoretycznie nie powinienem mieć problemów z tą czynnością ponieważ nóż to taki krótszy miecz. Nie zwlekając dłużej wziąłem do ręki kij, miał wagę prawdziwej broni jednak nie posiadał ostrych krawędzi by trudniej było tym kogoś zabić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Dla świętego spokoju już to napiszę.)
Po tym wszystkim idąc spokojnie przez jakiś ciemny korytarz, odetchnąłem z ulgą. Mogło być gorzej jednak zbytnio mnie nie obchodziło co się dzieje wokół mnie, musiałem się zastanowić.
Jednak w końcu dotarliśmy do prawdopodobnie sali treningowej, jakaś kobieta wytłumaczyła co i jak robimy przy każdym stanowisku, nic trudnego to wszystko zapamiętać. Ruszyłem z wolna do strefy ćwiczeń gimnastycznych, to jedyne co mnie na razie interesowało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alicia Saveas powoli podniosła się ze swojego miejsca, a potem wyszła z pola widzenia trybutów. Arieta popatrzyła za nią, kiedy szła białym korytarzem, a potem powiedziała do mikrofonu.

- Zaczynamy wywoływanie do sprawdzianów indywidualnych. Pierwszy proszony jest Adam Smith z dystryktu pierwszego, zapraszamy do podwójnych drzwi z lewej strony. Reszta trybutów może nadal trenować - potem odsunęła się lekko do tyłu i dalej obserwowała ludzi na dole.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sala sprawdzianów była mniejsza niż ta od treningów, ale nadal duża i przestronna. Znajdowały się tu mniejsze wersje wszystkiego, co można było ćwiczyć. Łuk, noże, manekiny, topory, dzidy i tarcze, stół z materiałami do maskowania i rzemieślnictwa, kawałek sali imitował las, można było rzucić też ciężkimi kulami. A w kącie znajdowało się trochę lin do gimnastyki i zawieszonych pod sufitem kół.

- Witam. Masz 10 minut na zaprezentowanie swoich umiejętności. Wszystko zależy od ciebie. Zaskocz mnie - Czarnowłosa Alicia siedząca na podwyższeniu oddzielonym przeźroczystą barierą obserwowała trybuta razem z resztą grupy sprawdzianowej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez cały swój pokaz Adam był dokładnie obserwowany. Lekko roztrzęsiony chłopak, który był chyba pomocnikiem Alicii, notował coś na podkładce.

- Dobrze. Wyniki zostaną zaprezentowane dziś wieczorem, kiedy wszyscy trybuci skończą - powiedziała prowadząca. - Teraz możesz wrócić i ćwiczyć dalej, bądź udać się do apartamentu.

 

Po tej wymianie zdań Adam musiał wyjść, a Arieta wywołała kolejną osobę. Była to Emeralda, która po pokazie wyszła z pomieszczenia całkowicie z siebie zadowolona i od razu wyszła z sali treningowej.

Teraz kolej na:

- Ronon Largh z dystryktu 2 - powiedziała Arieta wskazując z góry na drzwi.

 

 

(Inni mogą dalej ćwiczyć. Pamiętajcie, że te ćwiczenia też wliczają się w ocenę.)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyglądałem się jakiś czas kuszy, którą stworzyłem własnoręcznie. Gdybym zdołał coś takiego stworzyć na arenie. Marzenie. Kusza była już według mnie gotowa. Jednak dla całkowitej pewności musiałem ją przetestować. Dlatego skierowałem swoje kroki na strzelnicę. Musiałem popracować nad celnością i sprawdzić moją broń. Pierwsze strzały nie były zbyt celne. Co prawda trafiałem w manekiny, ale nie były to miejsca, które mogły zadać śmierć przeciwnikowi. Mimo wszystko kusza była lekka wygodna i całkiem szybko posyłała strzały w cele. Umiejętności strzeleckie też mi się powoli poprawiały. Kolejne bełty zaczynały już trafiać w coraz bardziej nieprzyjemne miejsca dla przeciwnika. Takie jak gardło czy głowa. Cóż trzeba się odpowiednio przygotować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Ronon]

Przerwałem swój trening gdy usłyszałem swoje imię i nazwisko, szczerze mówiąc nie cieszyłem się z tego że nastąpiła moja kolej by zaprezentować swoje umiejętności. Nigdy nie uważałem by zabijanie wyglądało ładnie czy efektownie a zapewne dla nich coś co nie posiada chociażby jednej z tych dwóch cech jest po prostu niewarte oglądania. Dlatego musiałem się postarać i wymyślić coś na szybko, żałowałem że w tej chwili nie ma koło mnie mojego przyjaciela. On by umiał w ciągu minuty opracować całkiem godny uwagi występ niestety teraz nie mogłem liczyć na jego pomoc. Ciekawiło mnie czy będzie oglądał mnie jak będę walczył z innymi trybutami, nie chciałbym by widział jak zabijam chociażby jednego z nich. Z resztą nie chodziło nawet o odebranie życia a o samą próbę, nie wiem czy jeśli przeżyje igrzyska i spotkamy się jeszcze raz będę wstanie spojrzeć mu prosto w oczy. Od tej strony nigdy mnie nie znał i wolałbym by zapamiętał mnie taką osobą jaką byłem zanim mnie wybrano bym brał udział w tej chorej grze. 

- Już idę - odpowiedziałem dosyć głośno idąc w kierunku tych drzwi, uznałem że nie mam innego wyboru. Nie poddam się jeszcze przed startem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shatter:

Komisja z Alicią na czele już na ciebie czekała. Wyposażenie pokoju było takie jak wcześniej, a wszelki bałagan, jaki został po Emeraldzie, został już posprzątany.

- Zaczynaj - powiedziała chłodno prowadząca.

Dość spora liczba ludzi wlepiała w ciebie z zaciekawieniem oczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Ronon]

Zaczęło się, mam teraz dziesięć minut, by zaprezentować swoje umiejętności, jednak nie wiedziałem jaki jest tego cel. Nie lepiej oglądać na co stać trybuta, gdy walczy o swoje życie? Podobno ludzi stać na więcej, gdy grozi im śmierć, ten pokaz umiejętności, jest jak dosyć istotny spoiler przed obejrzeniem na przykład pełnego napięcia filmu. Niby wiadomo co się stanie, jednak ta informacja nigdy do końca, nie oddaje tego co nastąpi. W mojej opinii, lepsze jest całkowite zaskoczenie, a nie nieśmiałe próbowanie i sprawdzianie po trochu. Nie będę jednak dalej tego rozważać, to nie ma najmniejszego sensu. Lepiej wziąć się do roboty, by ten występ nie był totalnym dnem, nie muszę być najlepszy, ale nie pozwolę, by być jednym z tych gorszych. 

 

- No to zaczynamy - powiedziałem cicho, miałem już mniej więcej pomysł na to co zrobię. Było to trochę ryzykowne, ponieważ już kiedyś to robiłem i perfekcyjnie udało się dopiero po czwartym razie, oczywiście nie licząc prób z poprzednich dni, jednak wtedy nie zależało mi na tym, tak jak teraz. Szybko i sprawnie ustawiłem trzy manekiny zachowując miedzy nimi odległość dziesięciu metrów, po tym wróciłem na drugi koniec sali gdzie stały stanowiska z bronią. Wziąłem do ręki jeden z noży, posiadał dosyć sporą masę, co ułatwiało rzucanie na większy dystans, a środek ciężkości przypadał na mniej więcej połowę broni.

 

Ujmując to jednym zdaniem nie różni się niczym poza wyglądem od tych noży co zwykle używam, było to o tyle komfortowe że powinien mieć prawie identyczny tor lotu jednak wolałem to sprawdzić, by zyskać pewność. Chwyciłem za rękojeść, a po chwili obserwowałem jak ozdobnie wykonany nóż leci w stronę ściany. Zastanawiało mnie jeszcze jedno, dlaczego ludzie tak projektują broń, by była ładna? Ona ma zabijać, a nie wyglądać, może ma to upiększyć igrzyska? W końcu lepiej ogląda się przedstawienie, gdy aktorzy mają rekwizyty z górnej półki, a nie takie rozpadające się w rękach.

 

Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos wbijanego w ścianę ostrza, ucieszyło mnie to. Oznaczało to, że nie muszę zapoznawać się z nową bronią, ponieważ nie każdy nóż rzuca się tak samo, szczególnie te które mają przesunięty środek ciężkości. Przyszłą pora na właściwą część występu, na przygotowania minęła już jedna trzecia dostępnego czasu i zacząłem się trochę denerwować, jednak stres zwykle działa na mnie raczej w pozytywny sposób. Wziąłem trzy noże czyli dokładnie tyle ile mam celi, tymczasowo schowałem je do kieszeni. Najpierw muszę podnieść poprzeczkę nieco wyżej dlatego rozglądałem się za kawałkiem jakieś tkaniny. Na szczęście dosyć szybko znalazłem pasek czarnego materiału, ostatni raz rzuciłem okiem na salę by wiedzieć gdzie znajdują się moje cele. Po chwili zawiązałem swoje oczy i będąc zwrócony w stronę manekina znajdującego się pośrodku zbliżyłem się do niego o trzy kroki, teraz nóż powinien wykonać pełną liczbę obrotów.

 

Wziąłem głęboki oddech, by się trochę uspokoić i sięgnąłem do kieszeni po noże, jeden trzymałem w lewej ręce a dwa w prawej, następnie zacząłem nimi żonglować. To była łatwiejsza część mojego występu jednak nie znaczyło to że nie mogę tego schrzanić, bałem się że nóż może mi się wyślizgnąć z ręki i spaść na ziemie, brak jednego palca nie pozostaje jednak obojętny. dlatego nie zamierzałem tego przedłużać. Jeśli to co prezentuje ma się nie udać, niech się to stanie przy tej trudniejszej części, to już nie będzie takim wstydem.

 

Jeden z noży rzuciłem w kierunku manekina znajdującego się na środku, był najłatwiejszy do trafienia, ponieważ znajdował się naprzeciwko mnie. Usłyszałem dźwięk stali wbijającej się w cel, miałem nadzieje że dostał w głowę albo w szyje, a nie na przykład w nogę, niestety okażę się to dopiero gdy zdejmę opaskę. Drugi nóż poleciał w manekina znajdującego się po mojej prawej, ten moment był najtrudniejszy, teraz nie rzucałem prosto przed siebie, ale trochę na bok. To była kwestia wyczucia, dlatego zwykle potrzebuje parę prób zanim to mi się uda. Na szczęście usłyszałem ten sam dźwięk co wcześniej, następnie ostatni z noży rzuciłem w kierunku trzeciego celu. Byłem pewny że wszystkie trzy trafiły w manekiny, jednak nie wiedziałem w jakie miejsca.

 

Po chwili zdjąłem opaskę i na spojrzałem na sekundę w kierunku manekinów. Pierwszy trafił w głowę, drugi w klatkę piersiową, a trzeci w szyje czyli było całkiem dobrze. Dwa dosyć pewnie zgony i trzeci z niezbyt dobrze wyglądającą raną. Teraz odwróciłem się w stronę widowni i lekko się ukłoniłem, może nie był to najlepszy pokaz ale krótki, treściwy i na temat. 

- Dziękuje za chwilę uwagi - powiedziałem i czekałem na ich reakcje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alicia uśmiechnęła się delikatnie i skinęła trybutowi głową. Jakiś mężczyzna za jej plecami mrugnął do Ronona.

- Dobrze. Teraz możesz ćwiczyć dalej na sali, bądź wrócić do apartamentu. Wyniki pojawią się wieczorem, kiedy wszyscy trybuci zakończą pokaz - powiedziała kobieta i odesłała chłopaka.

 

Potem na sprawdzian wezwana została Katarina Lore.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dość szybko zaczęli wywoływać ludzi. Po co się tak spieszą? Przecież chwila spokoju nikomu krzywdy nie zrobi... Stwierdziłam w myślach, rozciągając się na jednej z huśtawek. Gdy mnie to znudziło, zawisłam na niej do góry nogami i zaczęłam się delikatnie bujać. Nieźle się zamyśliłam i pewnie trwałabym tak nadal, gdyby nie to, że nagle usłyszałam swoje imię. Zapomniałam co/gdzie/jak i dziwnym trafem znalazłam się na podłodze, czując wielki ból tyłka. Przede mną stał jakiś uśmiechnięty trybut. Przyjrzałam się jego twarzy i coś mnie strzeliło.. Znałam go. Po chwili zorientowałam się, że wciąż leżę na macie, więc podniosłam się szybko, uważając, żeby na niego nie wpaść.

 

-Hej Lusy - zawołałam z uśmiechem na ustach, używając zdrobnienia, które kiedyś sama mu nadałam. - To nie moja wina, że chcą wybić najfajniejszych - odparłam żartobliwie, wsłuchując się w jego słowa.

 

Nie odrywałam wzroku od jego twarzy. Boże, ale się zmienił (chociaż uśmiech wciąż ten sam)! Ostatni raz widziałam go w Ameryce, dobre parę lat temu. Pamiętam, że próbował mnie namówić na ponowną ponifikację... Nagle chłopak spoważniał, ponownie zatrzymując moje rozmyślanie. Spojrzał mi w oczy (przez co zauważyłam, że one również się nie zmieniły) i zadał mi kolejne pytanie. Nie musiałam długo myśleć nad odpowiedzią, przecież była ona oczywista.

 

-Jeszcze pytasz? Oczywiście, że chcę przeżyć! - Stwierdziłam, tak jak on, zniżając swój głos do konspiracyjnego szeptu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z zadowoleniem spojrzałem na kolejne trafiane przeze mnie manekiny. Na to byłem gotowy. Chciałem zahaczyć o jeszcze 2 stoiska. Nie wiedziałem czy zdążę na wszystko. Dlatego musiałem wybierać miejsca, które przydadzą mi się w przetrwaniu. Postanowiłem pójść na stanowisko gdzie będę mógł potrenować przetrwanie. Mój brat by pewnie dostał tam zawału. Zawsze bał się wysokości. Dobrze, że ja nie cierpiałem na ten problem. Zacząłem się wspinać na jedno z drzew. Nie miałem z tym akurat większych problemów. Wejść na drzewo nigdy nie było mi ciężko. Gdy już wspiąłem się na odpowiednią wysokość usiadłem na gałęzi. Możliwość w obecnej sytuacji było kilka. Gdybym był na arenie. Mógłbym się w takim miejscu ukryć przed pościgiem lub zrobić coś innego. Spojrzałem w dół by wszystko ocenić. Mógłbym spaść z tej gałęzi na nic nieświadomego przeciwnika i wbić mu nóż w gardło lub zacząć strzelać do wrogich trybutów z kuszy. Tak to dawało sporo możliwości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Tak bdw.. Wesołych świąt wszystkim!  :D >

 

Ślepa nie jestem. Coś go musi trapić, skoro nie stać go na w pełni szczery uśmiech. Pewnie myśli, że dam mu poświęcić swoje życie. Podeszłam do niego i klepnęłam go pocieszająco po plecach, darząc jednocześnie szczerym uśmiechem.

 

-Nie martw się. Przeżyjemy i oboje wyjdziemy z tego cało- rzekłam pokrzepiająco, choć wiedziałam, że nie ma na to nawet procenta szans. - Też się cieszę, że mnie pamiętasz - Dodałam po chwili, aby uniknąć sprzeczki na temat 'kto komu uratuje życie'.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Gorzej być nie może? Oj, nie wiem. Równie dobrze możesz zdychać w więzieniu trawiony przez głód i robactwo i rozpaczać nad swoim życiem. Prawdopodobnie oboje umrzemy, ale mi to nie przeszkadza. Dadzą nam się 'wyszaleć' przed śmiercią, a w najlepszym wypadku zostaniemy zapisani w księgach historii i wrócimy do normalności która, swoją drogą, jest bardzo nudna. Więc czemu by nie zagrać ich kartami i dobrze się przy tym bawić? Alicja dopilnuje, aby ostatnie chwile naszego życia nie były normalne. Nawet jeśli zginiemy, to przynajmniej znikniemy z tej bezsensownej rzeczywistości.

 

Wciąż słuchałam jego słów i wpadałam w coraz większego doła. Jaki jest sens życia? Sama go nie widzę, a i tak próbuję pocieszyć 'czarnowidza,. No po prostu komedia.

 

-Nie będę się rozwlekać nad zamkniętym tematem i nie powiem słowa na temat Kapitolu. Oboje znamy jego złe cechy. Pytasz, czy mamy jakąś szansę na przeżycie? Nie będę kłamać - 1 na 1000. Ale póki jeszcze żyjemy, postarajmy się nadepnąć im na odcisk. - Zdecydowanie nie jestem dobra w pocieszaniu. Ale może to wystarczy? -Łudziłam się w myślach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę przeżyć bardziej niż inni. Wszyscy pragną przeżycia na takim samym poziomie. Jesteśmy żałośni. Trzymamy się życia, nieważne, ile sprawi nam ono bólu.

 

-Ty również - powiedziałam, nie dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. Bo po co? Jeszcze wyhoduję samobójce. Ech.. będę musiała go mieć na oku, aby sobie nie zrobił krzywdy- stwierdziłam i wróciłam do rozciągania, udając, że Star'a nie ma przy mnie, lecz zerkając na niego raz na jakiś czas. Kto wie.. już teraz może planować samobójstwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Katarina Lore]//pozdrowienia dla każdego komu się chciało to czytać... Sponsorował: Darude-Sandstorm*10h
 
Gdy już wiedziałam to co chciałam, a przynajmniej zasnułam całą swoją głowę domysłami na ten temat, by czuć się spokojniejszą... Gdzie kto poszedł i co zrobił, każdemu mogłam przyczepić jakąś etykietkę i stopień zagrożenia przy okazji. Każdy z nich emanował dla mnie od teraz zupełnie inną karmą, którą mu przydzieliłam... Jedni byli od razu zbędni i przeznaczeni do likwidacji jako niebezpieczni, lub też głupi i przez to nieprzewidywalni, a to było w nich właśnie najgorsze, ale o tym mógłbym myśleć całymi godzinami. Odpuściłam to sobie... Innych trza będzie wykorzystać i wrzucić im żmije do śpiwora, gdy się tego po mnie nie spodziewają, już widziałam ich te miny przed zgonem. Nic nie będę mogła na to poradzić, a wyrzuty sumienia... No cóż życie nigdy nie rozpieszczało, a ja... Nic sobie nigdy z tego nie robiłam. Ja chciałam żyć i dyktować swojemu życiu warunki według swojego upodobania... Bo co innego się mogło liczyć dla mnie, nie mogącej zrobić tego co chce jak ci tutaj, co mnie otaczają i nie myślałam tu bynajmniej o trybutach.
 
Zatoczyłam w tym czasie koło, przetaczając się przez wszystkie sale, co najmniej dwukrotnie, a moje zielone oczy wciąż krążyły po wszystkich, bo mogłam to robić i nikt nie mógł mi tego zabronić. Prawo było po mojej stronie i no cóż... Spoglądałam od czasu do czasu na nadzorców tego przedstawienia i próbowałam ich uwieść swoim wzrokiem zwracając uwagę właśnie na siebie. Nie wiedziałam czy mi się to udało, gdy podeszłam najpierw do stanowiska, gdzie strzelało się z łuku... Mogłam strzelać tylko po co?
 
Mój palec samoistnie przejechał po ramieniu łuku bloczkowego wykonanego z jakiegoś kompozytu wyrażając tym moje zainteresowanie nim. Wiedziałam co ma mnie czekać. Że wzywają nas na wybieg, by przypisać nam cenę. Że za niedługo będzie moja kolej i tego nie uniknę, bo inaczej będzie mi o wiele łatwiej zginąć... Znowu maska... Znowu rudy lis, czy też kot... Każdy widział mnie inaczej. Ja różnicy nie dostrzegałam już żadnej... To co chcą usłyszeć i zobaczyć, ale nie do końca kłamstwo i prawda... Zagryzłam wargi biorąc ten seksowny łuk i parę strzał do ręki. Kusił mnie swoją elegancją i krzywizną. Szkoda mi było... Zresztą to nie było takie ważne. Ale czy naprawdę przedmiot mógł na mnie aż tak działać... Nie mogłam tu skakać jak mała dziewczynka dostając spazmów szczęścia. Chociaż...
 
Po co ja to miałam robić... Po co miałam pokazywać innym że umiem strzelać z łuku, a może powinnam całemu światu obwieścić że nie umiem robić tego za grosz. To też był jakiś wybór, tylko czy na pewno taki dobry jaki się wydawał z samego początku, gdy wydawał się nie mal idealny? Mogłabym stracić w czyichś bardzo ważnych oczach i co by się wtedy ze mną stało. Byłoby dość niemiło jakby ktoś naprawdę wziął to za fakt że się nie nadaję... Skreśliliby mnie z listy na samym początku nie biorąc mojej kandydatury po wygraną. Nie tego oczekiwałam. Chciałam pławić się w luksusie. Ich luksusie jak już ich pochowam...
 
Nałożyłam strzałę i celowałam manekinowi poniżej pasa. Naciągnęłam... Ta czynność różniła się od tego jak się to robiło w moim starym, wykonanym własnoręcznie... Było ciężej i łatwiej jednocześnie... Puściłam. Ręka mnie zapiekła, gdy za słabo trzymałam. Nie mogłam nigdy więcej tego błędu popełnić... Pocisk za to przeleciał na wylot przedziurawiając prawą część miednicy. To miało naprawdę potężną moc. Jednym ruchem nałożyłam następną i strzeliłam tam gdzie chciałam na początku. Potem poszła jedna w serce i w głowę. Tym razem już bez żadnego błędu. To było cudowne zajęcie i takie relaksujące. Samoistnie pojawiły mi się drobne wypieki na twarzy...
 
Skończyły mi się strzały... Opuściłam łuk do nogi, a moje ręka przejechała mi po moich kształtach aż zatrzymała się na biodrze swobodnie oparta... Przyglądałam się swojemu dziełu. Przekaz artystyczny był dość jasny i bezpośredni. Jak to w sztuce awangardowej. Nikt nie będzie mną rządził, a już na pewno nie jakiś mężczyzna... Chociaż czy za jakiś czas nie będę przeczyć tym słowom o ile nie zginę? Nie mogłam dopuścić do siebie tego typu myśli, bo się na pewno spełnią, a tego nie chciałam.
 
"Jakiego chłopaka bym chciała?" Zrodziła mi się w głowie myśli i to było dość ciekawe pytanie, biorąc pod uwagę że nigdy o tym wcześniej nie myślałam za bardzo chyba, ale w to mi nikt by mi nie uwierzył... Jak taka ładna dziewczyna nigdy nie rozmyślała nad swoją własną przyszłością... To było dość głupie pytanie z tej strony, bo na tamten okres zupełnie bez odpowiedzi. Równie dobrze mogłam nie wyjść za rogu, bo stanowiłam dla kogoś niebezpieczną konkurencje. Czy mogłabym mieć komuś za złe żeby to ze mną zrobił byle cicho i bezboleśnie? Sama bym tak zrobiła, ale to jest dość ciężkie do wytłumaczenia co bym czuła. Straciłabym swoją jedyną szansę. Jedyne i niepodważalne życie.
 
Odchyliłam głowę do tyłu kręcąc nią parokrotnie. Kręgosłup strzelił parę razy, a później już gładko chodził... Spojrzałam jeszcze na swoje dzieło. Strzała... Przebite serce strzałą wiązało się z miłością. Mogłabym kogoś upolować nim. W tamtej chwili było to nie wykonalne, a ciepła drugiej osoby nie powiem że mi nie brakowało. Zaprzeczyłabym samej sobie niestety... Tutaj było to nie wykonalne. Nikt kto był wokół mnie nie był godny na naruszenie mojej sfery osobistej w celu rozładowania emocji bez zobowiązań.
 
Westchnęłam teatralnie, rozmarzona trzymając głowę wysoko... Szybciej się zacznie. Szybciej skończy, czyż nie tak brzmiała ta fraza wspominana przez tylu ludzi. Sama mogłam potwierdzić że miała pokrycie w rzeczywistości. Wszyscy tu ją stosowali... Jeden, trybut i następny... Szybko im to szło, a to znaczyło że moja kolej miała nastąpić niebawem. Czy byłam gotowa? O tak... Plan i pokaz dopracowany od tak dawna że nie mógł nie wyjść. Pokazywał tylko ułamek moich zdolności nie pokazując prawdziwej mnie... Tylko zawyżony ideał. Tak miało właśnie być. Miałam nadzieję że nikt się tylko nie zorientuje że to tylko teatrzyk.
 
Z zadumy wyrwał dopiero głos wspominający moje imię... To zaczynał się mój czas i pokaz. Zwróciłam się w tamtą stronę uprzednio odkładając łuk na miejsce, by stawić się tam jak wytresowany pies, którym to nie byłam. To mi uwłaczało, ale no cóż... Miałam wybór? Nie... Musiałam robić to co ode mnie oczekiwali, by się wykupić z jednej niewoli w drugą. Tą lepszą... W moich oczach błyszczały dwa rodzaje iskier... Jedne z nadziei... Drugie z determinacji. Oba typy podkreślały jak wiele chciałam osiągnąć.
 
- O to jestem - rzekłam neutralnie meldując się na miejscu z pewnym uśmiechem, a ręce miałam schowane za sobą, gdy byłam wyprostowana jak jakaś struna. Miałam pewne obławy ale wyleciały z mojej głowy równie szybko co się pojawiły. Wątpliwości tylko zaśmiecały wizję upragnionego świata, do którego tak dążyłam. To one odejmowały mi sił i robiły inne gorsze rzeczy nadając mi miano słabej. Nigdy taka nie miałam zamiaru być i nikt na świecie nie zmieni mojego nastawienie do tej sprawy...
 
"To ja wywołam sztorm, a nadzieja stanie się rzeczywistością. Z małej iskry wybuchnie wielki pożar... Wolność lub śmierć!" Przeszło mi jeszcze przez myśl, gdy czekałam na instrukcje mimo że je znałam... To wolałam dostać je ustnie. Tak dla własnej pewności...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alicia skinęła lekko głową trybutce, a jedna z kobiet za nią zaczęła tłumaczyć zasady:

- Witaj, Katarino - powiedziała oficjalnym tonem - Masz 10 minut na zaprezentowanie jednej ze swoich umiejętności. Do twojej dyspozycji jest wszystko, co znajduje się w tym pomieszczeniu. Im bardziej nas zaskoczysz, tym więcej punktów dostaniesz. Zaczynaj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po ustaleniu, co mógłbym zrobić na drzewie. Nie widziałem powodów by dalej na nim siedzieć. Spojrzałem w dół by ocenić czy mogę zeskoczyć i nie połamać nóg. Zapewne gdybym je złamał nie wystawiono by mi zwolnienia lekarskiego od walki na śmierć i życie. Na to raczej niema, co liczyć. Albo okazali by odrobinę litości i mnie poskładali przed walką lub wysłali by mnie bym się czołgał na arenie. Mieliby chwilę uciechy wtedy. Jednak raczej bardzo krótką. Cóż nie było to zbyt wysoko. Mogłem spokojnie zeskoczyć. I tak też zrobiłem. Gdy wylądowałem na ziemi powoli się wyprostowałem i ruszyłem do stoiska z nożami. Wziąłem jeden z nich. Walka nimi nie była mi obca. A jednak umiałem nimi walczyć tylko w zwarciu. Jeśli chodzi o rzucanie to gorsza sprawa. No cóż trzeba próbować. Zacząłem podnosić nóż za nożem i rzucałem w kolejne manekiny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut... Dużo to czy mało. Nie mi to było osądzać, tylko wykorzystać. Moje oczy szybko zwróciły się najpierw na widownie, potem na tą, która do mnie mówiła... Później szybko zerknęłam na wyposażenie całej sali. Było tam wszystko, co potrzebowałam do swojego widowiska... Tylko nie było ludzkiego czynnika losowego. Jak inaczej mogłabym pokazać że jestem szybka, skoordynowana i zabijam na rozkaz to co potrzeba? Udowodniłoby to że mogę być wartościowa dla nich jako zabójca... Musiałam poprosić jedną osobę z zaplecza technicznego, by mi pomogła po prostu krzycząc liczby, które to przyjdą jej na myśl. Ja będę do nich strzelać. Niby nic, a mam nadzieję że da mi to wszystko potrzebną liczbę punktów do przeżycia na igrzyskach. Sponsorzy to podstawa... Tak mówił ojciec. Moja potrzebna zmienna zgodziła się bez większego problemu...
 
Przygotowanie 25 manekinów z kolejnymi liczbami od 1 do 25 zajęło większość mojego czasu. Nie śpieszyłam się z niczym... Nie było najmniejszego powodu bym to robiła. Wbrew pozorom jestem dość leniwa i lubię nie robić nic, gdy czas mnie gna bez żadnej litości... Takie akcje zawsze tracą na sensie, no chyba że się ucieka... Gdy skończyłam, stanęłam na samym środku gotowa na podjęcie akcji. Skinęłam głowę oznajmiając mojemu pomocnikowi że możemy zacząć. Rozległ się jego głos a ja zaczęłam strzelać mając na początek 5 strzał w ręce. Reszta znajdowała się na podłodze tak, by można było je podnieść szybko. Całą zabawę chciałam skończyć w 45 sekund.
 
- Zaczynajmy... - powiedziałam jeszcze rozkazem spoglądając wyzywająco na tych na głównej trybunie. Musiałam mieć ich uwagę...
 
- 18, 13, 25, 10, 24. - W głowie brzmiały mi kolejne jego liczby. Zwrot o ileś tam stopni w lewo, prawo i na środek, po czym do tyłu i powrót do do pozycji wyjściowej. Nie było czasu na dokładne celowanie... Kolejne strzały leciały w piersi celów z różnym skutkiem, lecz większość było śmiertelne po przez krwotok do płuc. Raz tylko trafiłam bezpośrednio w serce.
 
- Dalej i szybciej... - krzyknęłam sięgając kolejne strzały... Musiałam być szybsza i dokładniejsza niż przed chwilą... Adrenalina wyostrzyła mój wzrok i przyśpieszyła ruchy. Wolałam spokój mimo wszystko niż ten bum w organizmie...
 
- 11, 7, 14, 17, 6... - Mówił to jak maszyna, a moja pamięć zapamiętywała każdy ton z jakim to było powiedziane. Do tyłu, na lewo, prawo, drobna poprawka na 17... i ostry skręt zgodnie z wskazówkami zegara, by strzelić ostatniemu wrogowi między oczy... To był pewny zgon, bez zabawy. Kropla potu zleciała mi z czoła. Dopiero wtedy poczułam go na plecach. Aż tak byłam zdenerwowana przed nimi... Nie mogłam się tym zadręczać.
 
- Następne - rzuciłam przecierając czoło rękawem.
 
- 2, 22, 1, 5, 23 - Korekta na prawo i lewo, zwichrowany środek kąta... Korekta na prawo i lewo... To było nawet proste. Wszystkie cele były w moim zasięgu widzenia i każdemu mogłam bez problemu przeszyć krtań. To była moja najlepsza partia jak na tamten czas. Już nic nie musiałam nawet mówi. Zaczął mi dyktować cele zanim zdążyłam dobrze chwycić strzały.
 
- 9, 12, 20, 15, 16 - Chyba go czymś wtedy wkurzyłam. Pewnie tym że go gnałam... Na prawo, korekta, ostry skręt otrzymując kierunek, szybko zwrot zmieniając kierunek i dwie strzały wystrzelone jednocześnie zabijając dwa cele po przez przebicie podbrzusza i uwolnienie toksyn z jelit. Rana śmiertelna... A on nadal gnał z kolejnymi liczbami. No cóż chciałam czynnika losowego to go dostałam.
 
- 3, 21, 8, 19, 4 - To była ostania potrzebna mi do zwycięstwa piątka... Pozycja wyjściowa... Prawo, ostro w lewo, następna rozrywka z rozgrywki i ostatniemu strzeliłam w głowę zastanawiając się moment dłużej zanim to zrobiłam. Na tym skończyła się moja rola. Z łukiem w ręce zwróciłam się na widownie i ukłoniłam się...
 
- Dziękuję na tym koniec, dajcie znać czy się podobało... - rzekłam bezpośrednio szykując się na ich ostanie słowo... Czy mam odejść.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alicia zaklaskała lekko w dłonie uśmiechając się kątem ust, jednak nie odezwała się. Za nią zrobiła to kobieta siedząca bardziej z tyłu, która również spoglądała na Katarinę z podziwem.

- Teraz możesz wrócić na salę treningową i dalej ćwiczyć, bądź wrócić do apartamentu. Wyniki pojawią się jeszcze dziś wieczorem, kiedy każdy trybut zakończy pokaz.

Wtedy dziewczyna mogła już wyjść.

 

Następny wezwany został...

- John Smith z dystryktu 3!

 

(Na razie osoby, które decydują się na powrót do apartamentów mają przerwę i nic nie piszą. Wystrój apartamentów podany będzie, gdy wszyscy trybuci zakończą pokaz, wtedy podane zostaną wyniki i będziecie mieli jakiś czas na opisy snu, przemyśleń, rozmów, czy czegokolwiek innego. Będzie to ostatni czas przed Igrzyskami.)

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie rzucałem kolejnym nożem w stronę manekinów. Miałem już plan, co pokaże na występach. Gdyby tak mi dali żywego mieszkańca Kapitolu do treningu marzenie. Podniosłem kolejny nóż. Gdy nagle usłyszałem John Smith. Nie no poważnie? Czy tak ciężko powiedzieć moje prawdziwe imię? Widać szare komórki przeciętnego mieszkańca Kapitolu nie są w stanie tego zrozumieć. Najwyraźniej widać, że tutejsi sędziowie też nie wyróżniają się czymś takim jak inteligencja. No nic czas ruszać. Wątpię, że posiadają też tak pożądaną cechę jaką jest cierpliwość. Powoli zacząłem iść na salę mijając trybutkę, która nie dawno skończyła pokaz. Byłem ciekaw jak mi się powiedzie mój plan. Stanąłem na środku sali patrząc znudzonym wzrokiem na te kobietę, która mnie wezwała. Chyba chciała straszyć a jak dla mnie była zwykłym tchórzliwym błaznem. Jeśli faktycznie jest tak dzielna to niech tu do mnie zejdzie i pokaże, co potrafi. Ciekawe, kto by stąd wyszedł nogami do przodu

- Jestem. - Powiedziałem bez entuzjazmu.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...