Skocz do zawartości

Skrzydło mieszkalne zamku Sombry


Advilion

Recommended Posts

Niekiedy nawet u Sombry zdarzają się chwile odpoczynku. Właśnie je można spędzić na salach zamczyska, zapomnieć o wiszącym nad żołnierzami ciężkim kopytem króla. Krążą plotki, że czasem można nawet usłyszeć tam śmiech.

 

aa4732f33b5a4e9d.jpg

Bogato wyposażone pokoje stoją pod pieczą Dolores, prawym kopytem króla. Przez większość czasu zajmują się nimi jednak niewolnicy, a sama klacz bywa tam rzadko, jednak żołnierzom Sombry nie powinno tam nigdy niczego brakować.

Edytowano przez Advilion
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lying skierowała się do swojego pokoju idąc spokojnie przez korytarz i rozmyślając co zrobić, była trochę zdezorientowana po treningu. Myślała, że Sombra nie żartował na temat prawdziwości ran a jednak okazało się to nieprawdą. Cóż największym obecnie problemem był Rex, mimo, że miała chodzący automat do uczuć to jednak reputacja była równie ważna.

Postawi mu się wybór albo nie będzie takim kretynem albo pomyśli się o tym "związku".

- To jest w sumie myśl... - powiedziała do siebie oglądając te skrzydło zamku, spodziewała się większej biedy a jest nawet nieźle. Kolejna niespodzianka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Viper idąc do swego pokoju rozmyślaj o odbytym treningu 

"Cóż nie spodziewałem się że koniec nastanie tak szybko ale może to i lepiej. W przeciwnym razie mogło by się wydarzyć coś nie ciekawego, mnie ... lub im" (pomyślał z uśmiechem) Następnie dogłębnie przepatrzył swój pokój.

-Nie tak źle! Wręcz przeciwnie jest tu całkiem przytulnie i wystarczająco miejsca do pracy. Jednak szkoda czasu na bezczynne siedzenie! Pora pozwiedzać.

Viper wyszedł z pokoju i zaczął przechadzać się po korytarzu dyskretnie sprawdzając gdzie kto ma swoje kwatery.

Edytowano przez J#42
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rex przechadzał się wolno po korytarzach, był zły sam na siebie, chciał zaistnieć w oczach Sombry, a tym czasem ośmieszył się. Chciał się skupić jednak jego myśli rozpraszała Lying. Rex na chwilę zamknął oczy i prawie na nią( Lying) wpadł.

/Lying

-Wybacz mi za moją nieuwagę- powiedział zimnym, hardym głosem, którym przemawiał pod koniec symulacji

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lying spokojnie szła w stronę swojego pokoju rozmyślając co zrobić, z zamyślenia wyrwało ją to, że ktoś prawie uderzył w nią. Odwróciła się aby zobaczyć Rexa, spojrzała na niego zirytowana chcąc wyczytać mu z oczu co myśli.

- Nic się nie stało. - stwierdziła wznawiając krok, chciała się znaleźć u siebie w pokoju i odpocząć po przeżyciach z symulacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wolfast latając po korytarzach obmyślał całą symulację. Nagle coś przyszło mu do głowy. Przecież to poniekąd są jego towarzysze, a on od tak jedną zranił. Dla niego nie miało to znaczenia ale nie wiedział, czy ktoś może nie żywić do niego o to urazę.

Postanowił więc polecieć do pokoju Choco i zapukać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lying zignorowała odchodzącego Rexa wchodząc do swojego pokoju, wystrój był ciekawy, łóżko wyglądało na wygodne, była pościel i poduszka więc coś tu jest, w rogu krzesło ze stołem.

- Pewnie dębowe. - powiedziała do siebie kładąc się na łóżko i obserwując z niego resztę mebli. - spojrzała na szafę, czarna niczym kruk i wygląda na pojemną potem jednak to się sprawdzi. Jej myśli skierowały się w stronę tego jak by wyglądała walka z zwolennikami księżniczki. Jej samej nie trawiła, mimo, że nie brała udziału w Bitwie o Canterlotu słyszała na tyle dużo aby mogła mieć wyrobioną opinię na jej temat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Cobalt Whisper weszła do przeznaczonego dla niej pokoju, ze zdziwieniem, ale też i zadowoleniem stwierdzając, iż został on wręcz idealnie dla niej dobrany. Do całkowicie białej ściany wprost naprzeciwko drzwi dostawiona była sporych rozmiarów przeszklona szafa, zwana dygestorium, w której poustawiane było szkło labolatoryjne, takie jak chociażby kolby miarowe płasko- i okrągłodenne, kolby stożkowe, szkiełka zegarowe czy menzurki, ale też i inny sprzęt, między innymi palnik spirytusowy, oraz statyw. Patrząc od drzwi, na prawo od dygestorium stał prosty stół z ceramicznym blatem, zapewniającym odporność na wszelakie substancje żrące. Aktualnie umieszczono na nim stojaki z kolbami i probówkami wypełnionymi gotowymi substancjami, przy czym każda z nich była opisana przez dołączoną do niej etykietę. Pozostałą niewielką przestrzeń na lewo od dygestorium zajmowała wąska metalowa szafka, zawierająca dodatkowy sprzęt i substancje. W tejże szafce znajdował sie też taki sprzęt jak strzykawki, skalpele, nożyce, a także jej ręczna piła amputacyjna.

 W kącie pokoju znajdującym się na prawo od drzwi stało najzwyklejsze w świecie łóżko, idealnie wystarczające na pomieszczenie jednego kucyka, a obok niego mała, drewniana biblioteczka z dwoma rzędami ksiąg, zawierających literaturę piękną; natomiast na lewo od drzwi ustawiony był znacznie większy regał, który tym razem posiadał w swoich zbiorach księgi o tematyce naukowej, objaśniające w znacznym stopniu zaawansowane pojęcia, teorie, a nawet i hipotezy. Posadzkę pokryto wykładziną podłogową, natomiast ściany miały całkowicie białą barwę, tak samo, jak i sufit. Jako iż sam pokój okien nie posiadał, oświetlała go mocna lampa na samym środku sufitu.

 

Po oględzinach swojego pokoju, rozpakowaniu i zdjęciu juków, Whisp postanowiła pospacerować w tę i nazad, kompletnie oddając się niezwykle głębokim refleksjom dotyczącym tego, w jaki sposób Sombrze udało się w takim stopniu dostosować pokój, albo i nawet pokoje. Przy okazji może też na kogoś wpaść, ewentualnie zobaczyć także i ich kwatery. Jeśli naprawdę dostosowywane są one do indywidualnych preferencji żołnierza, to każdy z tych pokoi może wyglądać skrajnie inaczej.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamienna trumna, hucznie nazwana przez towarzyszącego mi niewolnika „windą” powoli  sunęła w głąb szybem. Jedynymi dźwiękami zakłócającymi delikatny szum magicznych mechanizmów poruszających  konstrukcją, były powtarzające się co chwila przeraźliwe zgrzyty kamienia trącego o kamień.  

Powoli zaczynałem się nudzić.

-Jak długo jeszcze zajmie ta podróż? - odezwałem się zniecierpliwiony.

-Pańska komnata znajduje się 10 poziomów poniżej zamku panie - odparł niewolnik pochylając głowę. - Powinniśmy dotrzeć na miejsce w ciągu 8 minut.

- A cóż takiego znajduje się na poziomach które mijamy?

-Upraszam o wybaczenie Panie,  lecz nie wolno mi o tym mówić.

 

Hmmm.

 

Wreszcie długa jazda dobiegła końca.     

Przeciągły jęk sprężyn towarzyszył  mi przy wysiadaniu  z  ciasnej klatki.

Korytarz ciągnął się dalej w głąb ziemi, jednak prowadzący niewolnik zatrzymał się  przed  dość masywnymi, wzmacnianymi żelazem drzwiami.  Z zadowoleniem zauważyłem że wisiała już nad nimi stalowa tabliczka z wygrawerowanym napisem "Profesor Calamity".  Niewolnik otworzył drzwi, stękając ciężko z wysiłku po czym wkroczyłem do środka. 

 

Szeroki uśmiech wypłynął mi na twarz. Może i Sombra jest Impulsywny i krwiożerczy. Ale z pewnością wie jak się traktuje specjalistę.

Bowiem pomieszczenie to było rajem dla każdego absolwenta sztuk zaliczających się do inżynierii magicznej i pochodnych.

Od razu zachwyciłem się  bogactwem znajdującego się tu wyposażenia.

 

Pierwsza przyciągała wzrok  kuźnia umieszczona w centrum pomieszczenia, niczym gwiazda i tak samo  rozświetlająca wszelkie mroki. Przechadzałem się między rzędami maszyn  i  narzędzi przeróżnych typów i zastosowań. Kowadła, młoty, piece, prasy,nagrzewnice.  Wszystko o czym tylko wysokiej klasy kowal mógłby zamarzyć. Ściany pomieszczenia pogrożono w mroku, jednak widziałem doskonale  że przyrządy tam ustawione znajdują zastosowania w wielu dziedzinach sztuk tajemnych, w tym także tych zakazanych. Nad nimi zawieszono rzędy skrzynek, szaf i zbiorników pełnych rozmaitych drobiazgów, w rodzaju mikroskopów i probówek wszelkich kształtów i rozmiarów.  

 

 

Nierzucający się w oczy rząd manekinów. A nawet przemysłowej klasy generator tarczy do co bardziej niebezpiecznych testów.

Nieco głębiej w hali odkryłem też drzwi prowadzące do niewielkiego pomieszczenia, zawierającego pokaźny regał z literaturą  fachową, stół oraz ogromne łóżko.

Wszystko dobrano perfekcyjnie i ustawiono na prawidłowym miejscu. Obchodziłem warsztat kilkakrotnie próbując znaleźć choć najmniejsze niedociągnięcie  i wytknąć je z zażenowaniem. Nie znalazłem. W tym miejscu mógłbym pracować godzinami, zapominając o całym świecie.

To oczywiste  że Sombra nie  podarował mi tego wszystkiego z dobrej woli. Będę musiał sobie ciężko odpracować całe to bogactwo.  Nie przeszkadzało mi to jednak.

 

Przechadzając się po komnacie, kątem oka obserwowałem znajdującą się tu już wcześniej,  nieliczną grupkę ogierów-niewolników. Ich twarze były kalejdoskopem emocji, od niepewności po przerażenie.   Zapewne oczekiwali jakiejś bezpośredniej reakcji. Jakiejkolwiek Krytyki. Oceny  ich pracy. Złośliwego komentarza. Prychnięcia.  Domyśliłem się że kompletna cisza nieodmiennie oznaczała dla tych istot ciszę przed burzą.

 

Obróciłem się gwałtownie. Nie wszyscy z nich ponownie zdążyli przybrać obojętne miny którymi przywitali mnie przy wejściu.

Przybrałem groźny grymas.

-Kto jest odpowiedzialny za projekt tego pomieszczenia?

Przed grupę wyszedł podstarzały jednorożec z długą skołtunioną brodą. Mimo że w tej chwili przypominał kloszarda, rozpoznałem że musiał kiedyś być utalentowanym magiem. Zwyczajny ogier nie posiadałby tak wyraźnej magicznej prezencji. Były kolega po fachu?

-Hem, hem, wygląda na to że hem, ja Panie.

-Twój pan Sombra dowie się o tym – odezwałem się  robiąc  pauzę, wskazując kopytem  rzędy maszyn i pozwalając  ciszy wykonać robotę za mnie.  Malująca się na twarzy starca groza  była niemal namacalna. - że przeszedłeś tu samego siebie. - dokończyłem  z lekkim uśmiechem i posłałem mu srebrną monetę.  Podstarzały ogier z niedowierzaniem uniósł srebrnika, ostrożnie i powoli, jakby miał z niego zaraz wyskoczyć sam Sombra i wymierzyć mu karę.  

 

- A teraz, odejdźcie.  Nie potrzebuję żadnej pomocy.

 Uciekli gnąc się w uniżeniach.

 

Korciło mnie by wypróbować wszystkie te wspaniałości, lecz zdołałem się opanować. Praca nie ucieknie. Skoro poznałem już piwnice, zapragnąłem tym razem dowiedzieć  jakiż to widok rozciąga się z samego szczytu zamczyska.

-Zaprowadź mnie do którejś z wież. Chciałbym się rozejrzeć po okolicy –poleciłem towarzyszącemu mi niewolnikowi.

Edytowano przez EmielRegis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałam pukanie do drzwi. Czyżby goście? A może kolejna pułapka? Ryzyk-fizyk. Podeszłam i otworzyłam, a moim oczom ukazał się znajomy z symulacji kucyk.

 

/Wolfast

 

-Witaj, może wejdziesz? - proponuję gościnnie. Zastanawiam się, czym przywitać przybysza. Pospiesznie przeglądam wyposażenie szafki z jedzeniem, jednak po chwili tracę cierpliwość na poszukiwania, biorę wszystko, co tam jest i wykładam na stolik. - Proszę, częstuj się. - uśmiecham się zachęcająco. W końcu zbliża się bitwa, warto zadbać o dobre relacje w szeregach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Choco

Wolfast zaproszony wszedł do pokoju. Różnił się od jego, a więc dla każdego coś przygotowano. Gdy Klacz wykładała jedzenie na stolik powstrzymał ją gestem.

-Nie trzeba nie jestem głodny. Przychodzę tu by przeprosić za to, że postrzeliłem cie. Wiem, że to była tylko symulacja ale nikt z nas o tym nie wiedział. Chcę aby między nami nie było żadnej wrogości. Jesteśmy przecież jedną drużyną.

Mówił patrząc jej w oczy. Zawsze starał się to robić. Tak po prostu miał, że wpatrywał się swoimi ciemnymi głębokimi oczami w rozmówcę.

-Swoją drogą dobrze walczyłaś. Jesteś niezwykle szybka i co najważniejsze nawet wtedy myślałaś o ochronie swoich towarzyszy. To godne pochwały.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Wolfast

Ucieszyłam się, że przyszedł mnie przeprosić, choć nie było takiej potrzeby. 

- Zupełnie nie masz się czym przejmować! - uśmiecham się, jak zawsze - Trening to trening, a nawet tam nie było między nami wrogości, tylko neutralne wykonywanie rozkazów. -  stwierdzam rzeczowo. - Dziękuję za pochwały, Tobie też świetnie szło. Znakomicie strzelasz, gdzie się tego nauczyłeś? - przechylam głowę pytająco, szczerze zainteresowana tematem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Choco

Wolfast poczuł ulgę, gdy usłyszał odpowiedź klaczy. Dobrze wiedzieć, że nie ma się wrogów obok siebie. Ale padło też pytanie. Nie pamiętał dokładnie gdzie ani kiedy zaczął uczyć się strzelać. Po prostu pewnego razu wziął muszkiet i poszedł na polowanie. Był głodny i to go motywowało.

-Cóż, jestem najemnym zabójcą. Zajmuję się eliminowaniem pojedynczych celów lub całych grupek za odpowiednią zapłatą. Czasem zabijam za darmo ale powód musi być do tego poważny i muszę wiedzieć wszystko o zleceniu i o motywach. Uczyłem się na błędach. Wychowywałem się w lesie Everfree sam od początku. To też chyba ma jakieś na to znaczenie. Wielu uważa, że skoro jestem najemny można mnie przekupić ale moja lojalność jest niepodważalna. Jedyne kiedy się odwrócę od kontraktu to gdy zostanę zdradzony. Ale wtedy kontrakt nie obowiązuje. Za to zleceniodawca staje się moim celem.

Opowiadał cierpliwie i spokojnie. Żaden z jego etapów życia nie budził w nim jakiś wielkich emocji. Po prostu pamiętał wiele rzeczy, bo nie zawracał sobie głowy przyziemnymi sprawami miejskiego życia. Podrapał się jeszcze po policzku, na którym był przyklejony plaster.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Wolfast

 

-Hmmm, ciekawe. - zamyślam się na chwilę. - Mam kolejne pytanie, oczywiście jeśli to zbyt osobiste, nie musisz odpowiadać. No więc... Dlaczego akurat praca najemnego zabójcy? - robię krótką przerwę - Niby praca jak każda inna, ale nie masz czasem oporów przed zabijaniem kogoś, kto Ci nawet niczym nie zawinił? Wiem, może głupie pytanie przed ostateczną bitwą, zwłaszcza że stoimy po stronie zła... - spuszczam wzrok. Sięgam po czekoladę, którą zagryzam niepewność. Często to robię, jednak moja sylwetka na szczęście na to nie wskazuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Choco

Wolfast zastanowił się chwilę i przez tą chwilę jego oczy jakby świeciły. Tajemniczym blaskiem z głębi jego oczu. Dziwne pytanie. Naprawdę.

-Bo, bo w sumie to nigdy nie miałem rodziny i sam o siebie musiałem dbać. Pewnego razu w moim lesie zaatakowała mnie grupka bandytów. Zabiłem ich i gdy łapałem oddech po tej walce, znalazł mnie jakiś kuc, który powiedział, że zabiłem kogoś kto dręczył te okolicę od dłuższego czasu. Dał mi pieniądze i zaprowadził do miasta. Przywitali mnie ciepło i radośnie, dali mi jedzenie. Kupiłem naboje, których mi powoli brakowało i ciepłe ubranie. Stwierdziłem, że w sumie i tak zabijam, bo poluje, a przy tym mogę jakoś pomagać. Nie robię tego dla kogokolwiek, czy dla jakiś materialnych dóbr. Tylko raczej z poczucia obowiązku. Mi nie zawinili. Ale z całą pewnością komuś tak.

Nagle zauważył gest klaczy. Zaniepokoiło go to ale sam nie wie czemu.

-Wszystko w porządku? Coś się stało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Wolfast

 

-Teraz rozumiem. - kiwam głową po wysłuchaniu opowieści. Po chwili spoglądam w oczy kuca z uśmiechem - A o mnie się nie martw, tak sobie tylko myślę nad sensem tej bitwy. Ale już przecież nie czas na filozofie, no nie? - unoszę pytająco jedną brew - Z resztą i tak nie jestem typem mędrca. - stwierdzam. Postanawiam zmienić temat. - A jak tam nastroje u innych? Rozmawiałeś z nimi po symulacji? - cierpliwie czekam na odpowiedź. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Choco

Wolfast słuchając klaczy uniósł brew ale szybko ją opuścił.

-Wojna nigdy nie ma sensu. Dwie strony poświęcają nie swoje życia, aby przelać cudzą krew i ostatecznie zyskać tylko złudzenie bogactwa. Ja nie mam nic prócz broni i płaszcza. To mi starcza. Ale cokolwiek, by ktokolwiek zrobił to Wojna nigdy się nie zmienia.

Odpowiedział dość chłodno i dźwięcznie. Ale po chwili już nieco łagodniej dodał.

-Nie, nie spotkałem się jeszcze z nikim. Pierwsze co to chciałem przeprosić ciebie. Jakoś nie bardzo sądzę, by ktoś chciał rozmawiać. W większości pewnie mają jakieś swoje mroczne zajęcia i nie chcą by im przeszkadzano.

Pogłaskał się kopytem po brodzie.

-A czy mógłbym zapytać dlaczego ty dołączyłaś do Sombry?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...jednakowoż te wszystkie restrykcje nakładane za sprawą grupki ludzi potencjalnie światłych uniemożliwiły pełne wykorzystanie jej potencjału, postawiły jako rzecz szczególnie zakazaną, niektórzy nawet pokusili się o stwierdzenie, że można to podłożyć pod definicję okrucieństwa. Lecz to przez takie właśnie myślenie osoby starające się unikać robienia rzeczy powszechnie uznawanych za złe zwykle nie radzą sobie z innymi, które takowych nie mają, ze względu na częstą prostotę użycia i wysoką skuteczność. Prawdą jest jednak, że to czasem ograniczenia trzymają nas przy życiu, co może być główną przyczyną tego, iż na tej planecie widnieje jeszcze życie. Ograniczenia wszelakie, czy to technologiczne, fizyczne, inne. Dzięki nim większa część świata może się cieszyć i radować przeżyciem siebie, jak i potomstwa, ale podchodzi to bardziej pod instynkt, sumienie, poznanie, rozumienie elementarnych pojęć; dobro i zło, którymi każda istota gatunku equus sapiens, a nawet i takie twory jak gryfy, postrzega świat. Wszak właśnie to rozróżnia nas od zwierzyny kierującej się czystym instynktem, lub można by rzec, podstawową potrzebą przetrwania i przedłużenia życia gatunku. Zrozumienie tej istoty można oznaczyć jako drzwi, zamknięte na zgubiony klucz. Dużo czasu zajmuje znalezienie takiego klucza, a w dodatku nigdy nie masz pewności, czy pasuje do tych drzwi, czy do innych. Ale po znalezienniu klucza, musisz go tylko dopasować. Podejść do drzwi, przekręcić klucz w zamku, a następnie przejść przez próg...

 

/Lying Hive

Klacz Podmieńca, zapewne siedząca wewnątrz swego pokoju, mogła usłyszeć jęknięcie bólu, poprzedzone przez dwa głuche łoskoty; jeden najwyraźniej pochodził od uderzenia w drzwi pomieszczenia, co można było stwierdzić po ich lekkim drgnięciu; drugi też słychać było spod drzwi, ale podmieniec nie miał możłiwośći stwierdzenia, co go wywołało.

Pod drzwiami owego pokoju leżała na grzbiecie kryształowa klacz jednorożca o błękitnej maści, masująca swój róg i okazyjnie stękająca z bólu. Łatwo było się domyślić, co się stało. Sztuką było zgadnąć dlaczego i jak się stało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lying rozmyślała sobie na temat swoich zadań które dostała od królowej, rozmyślenia kolejny raz coś przerwało. Raczej tego nie dało się nie usłyszeć, w pokoju była cisza. Tym razem było to jednak coś czym wypadało się przejąć, wstała szybko kierując się w stronę drzwi. Otworzyła drzwi patrząc co się stało, cóż jednak nie spodziewała się klaczy leżącej i stękającej z bólu pod drzwiami do jej pokoju. Cóż pozytywne relacje z drużyną przede wszystkim.

 

/Cobalt Whisper

Lying zaczęła ostrożnie podnosić klacz lewitacją, leżenie niewiele jej da raczej.

- Nie będę pytała co się stało bo to raczej oczywiste tylko jak Ty to zrobiłaś? Drzwi nie zauważyłaś? - zapytała zaskoczonym tonem, nie było w nim ani krzty wrogości. Kojarzyła ją z treningu, została z zaskoczenia zdjęta przez tamtego ogiera, potem sobie przypomni jak wyglądał.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...