Skocz do zawartości

[SesjaRPG] FE: Przepowiednia


Nightmare

Recommended Posts

(Ray)

Jego kopyto powoli zaciskało się na spuście. Broń była bliska wystrzału gdy nagle coś go pociągnęło do ziemi. Było za późno by powstrzymać strzał, zmarnowany, trafiający w ziemię lub przecinający powietrze z dala od celu.

Huk wystrzału jednak go obudził, zdarł gniew z jego oczu. 

Spojrzał na Melon, jego wzrok wyrażał bolesne zrozumienie. Opuścił broń. Sapnął smutno i wpatrywał się w istotę. Chciał minąć nadgryzionego kompana jednak jego wzrok mimowolnie i o niego zachaczył. Changeling był zmieszany, ale już nie wściekły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Infortunia)

Ucieszyłam się na widok wciąż stojącego i nawet wyglądającego na całkiem nie zniszczony domu. Fakt, że wciąż był zamknięty również pocieszał, ale nie wykluczało to możliwości znalezienia w środku jakiejś niemiłej niespodzianki. Zmutowane gryzonie nie były tym, co chciałabym zobaczyć.


- Pytanie czy to jedzenie jest wciąż świeże, bo szczerze w to wątpię. No chyba, że znajdziemy konserwy. I niestety nawet tutaj czeka nas nieco pracy aby to doprowadzić do porządku, trzeba będzie przeszukać każdy kąt, aby sprawdzić czy nie ma tam czegoś czego być nie powinno. Ale na pewno ten dom ma potencjał i jest o WIELE lepszy od jaskini. - powiedziałam spokojnie, po czym przyjrzałam się drzwiom, a raczej zapobiegającym przejściu przez nie kłódkom. Wyglądały na solidne, choć widać było wyraźnie odciśnięte piętno czasu i złych warunków. - Zgaduję, że nie masz niczego do ciecia metalu? Bo w tych zardzewiałych miejscach powinno pójść dość gładko. Można by również rozejrzeć się za jakimś mocnym stalowym prętem, rurom czy czymkolwiek i spróbować je wyłamać - zamyśliłam się na chwilę. Szczerze, to nie wierzyłam, aby dało radę znaleźć coś wystarczająco mocnego w pobliżu. W tym zamyśleniu z nieznanych mi powodów spojrzałam na Nighta. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero po chwili i jak najszybciej odwróciłam głowę, bojąc się, ze to zobaczy. Zdążyłam jednak zauważyć pewne dodatkowe rozwiązanie sprawy drzwi. - Cóż… mam też w głowie trzecią opcję. Jeśli nie boisz się uszkodzenia strzelby, to wygląda na wystarczająco ciężką aby się przebić. Choć jest to dość ryzykowne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Night)

Cały czas na nią patrzyłem. Jak się pytam kogoś to zawsze się na niego spoglądam. Uśmiechnąłem się do niej, a następnie powiedziałem. - Moja strzelba ma wytrzymałą kolbę, więc raczej powinna wytrzymać. Ewentualnie, możemy się schować a ja z ukrycia wystrzelę w kłódkę, czym unikniemy odłamków. Nie mniej chciałbym by drzwi zachowały się w jak najlepszym stanie. Kolby mi nie szkoda... bo i tak używam magii... więc mogę spróbować - powiedziałem i wyjmuje strzelbę - Odsuń się - rzekłem po chwili, by potem walnąć kolbą w kłódkę, tak by się otworzyła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Flare)

Flare popatrzyła się na Melon ze zdziwieniem.

~Widać, że to jednak normalny kucyk. Normalny to źle powiedziane. Żywy kucyk.

Źrebię nie było jednym z tych obrzydliwości co spotkali na swojej drodze wcześniej, więc klacz trochę uspokoiła się, lecz cały czas trzymała rewolwer w pogotowiu. Po chwili zrozumiała, że przekąsiła by coś. Poprzednia puszka prawie zaczęta musiała się zmarnować w jaskini. Pomyślała przez chwilę. Młody bardzo potrzebuje jedzenia jak takie rzeczy robi. Miała duży dylemat czy dać puszkę czy nie dać. To była jej ostatnia konserwa. Przypomniała sobie, że inne osoby z grupy najpewniej mają więcej jedzenia niż ona, więc szepnęła do towarzyszy. 

-Może go nakarmimy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Raymond)

Chamgeling syknął, jednak zanim przemówił kucykowym głosem pomyślał. W księgach było opisane do jakich potwornych czynów zmuszony był niegdyś jego nękany głodem ród. Co by się nie działo uznał, że lepiej by tamten zjadł coś innego niż kompanów Raymonda. Po chwili namysłu odparł.

-Możesz go nakarmić, jednak ja nie chcę wędrować z kimś kto zasmakował w podmieńczym mięsie- (rzekł podmieniec) jego słowa wyrażały pewien niepokój jednak nie był on bezpodstawny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

(Abyss)

 

Spojrzał na malca dziwnie rozumiejącym wzrokiem. Zastanawiał się przez chwilę nad tym co zrobisz po czym opuścił całkowicie broń. Zbliżył się do małego o krok i wyjął z torby konserwę. Napoczął ją i podsunął mu telekinezą pod pyszczek. Następnie spojrzał na resztę ekipy zwłaszcza na Melon Pie.

- Melon... ponawiam pytanie. Kim jest ten malec.

Edytowano przez Shirogetsu Vermilion
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Night chwycił magią strzelbę i zamachnął się nią w stronę kłódki. Na sekundę przed zderzeniem się obu metali, Infortunia poczuła coś, jakby impuls przepływający przez całe jej ciało, od czubków uszu do końca ogona. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić w związku z tym dziwnym uczuciem, nastąpił trzask. Jednak na glebę nie spadły kawałki zardzewiałego obrońcy tajemniczego domku, a resztki kolby, która jeszcze kilka sekund wcześniej mogła stawić czoła niebezpieczeństwom z Pustkowi czy 'grzechowi plugawemu, po ziemi pełzającemu lub w powietrzu szybującemu'.

 

Melon uważnie obserwowała jak Abyss otwiera puszkę firmy Shroomling. Wydobył się z niej smakowity zapach grzybków wyhodowanych w głębi Stajni, tam, gdzie wstęp miały jedynie kucyki z ochrony i pracownicy. Było to jedno z niewielu miejsc w rozległym, podziemnym kompleksie, które regularnie dostarczało pożywienia całej społeczności. I w tym momencie ten skrawek domu powoli szybował w stronę skrytego malucha.

Dzieciak na początku cofnął się przed świecącą puszką, lecz zbliżył się do niej ponownie, gdy jednorożec wypuścił ją ze swojej magii na ziemię. Ostrożnie obwąchał nieznany przedmiot, po czym skrył się wraz z nim za smoczym truchłem.

Klacz nie zdejmowała kamiennej twarzy.

 - Melon go nie zna i widzi go pierwszy raz - powiedziała spokojnie, zbyt spokojnie jak na nią.

Edytowano przez Nightmare
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

( Abyss)

 

Aha... mały jest całkowicie dziki... w dodatku Melon nie wie kto to... hmm... pomyślmy.. no przecież samego go tu nie zostawię.. mimo że wygląda jakby całe życie był sam na pustkowiach to samemu jest niebezpiecznie..

 

- Dobra ekipa... co z nim robimy? bierzemy go ze sobą? Bo raczej samego go nie powinniśmy zostawiać..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Raymond)

-To zły pomysł. To fatalny pomysł, to ostro popaprana myśl.-zawołał w odpowiedzi. Spojrzał z wyrzutem na Abyss i wskazał nadgryzione szczątki swojego niedawnego kompana.

-Nie dziw mi się. Może ciebie to nie rusza, bo to nie twój kompan tam leży. Nie wiesz co czuje ten, który widzi jak w jednej chwili ginie cały jego oddział. Nie wiesz, nawet sobie nie wyobrażasz jak to jest widzieć jak coś ich pożera.-jego słowa przepełniał ból, ale mówił szczerze. W jego sercu gniew mieszał się ze smutkiem, a w głowie zrowy rozsądek walczył z chęcią zemsty. Po kilku sekundach gdy jego przypalane gniewem serce nieco się uspokoiło, w miarę możliwości spokojnie dodał

-Ja już nie strzelam, może młody, pewnie głodny, ale mu kule w łeb wpakuje jak przyjdzie mi z tym noc spędzić.- jasnym było, że nie żartuje. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Abyss)

- A skąd wiesz że coś nie zjadło któregoś z moich kompanów? - spytał patrząc na Raymonda. W jego oczach było widać grozę tamtej chwili.

- Tak się akurat składa że cię rozumiem. Straciliśmy już jednego kompana... Zaatakowały nas Ghule... było ich za dużo... my zdołaliśmy się drapać na dach... on poślizgnął się i spadł... nim coko.wiek zdążyliśmy zrobić było już po nim... zeżarły go żywcem... jedyne co moglismy to nie podzielić jego losu... więc nie mów że nikt cie nie rozumie... tak czy inaczej... - mówił cały czas spokojnym tonem choć przy poprzedniej wypowiedzi znać było że ciężko było mu to wszystko powiedzieć.

- Czułbym się źle gdybym zostawił tak tego malca... nie jest Ghulem to widać... i nie obwiniaj go za to co zrobił... po prostu stara się przeżyć... jak my wszyscy... - dokończył.

Edytowano przez Shirogetsu Vermilion
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Night]

Spojrzał na swoją kolbę. W sumie i tak nie była potrzebna. Spoglądam na Infortunie i rzekłem.

- Jak na tyle lat, całkiem nieźle się trzymają - powiedziałem i zacząłem się rozglądać. Czekajcie. Jeśli domek jest na podwyższeniu, możliwe, że znajdę dziurę w podłodze przez którą wejdzie któryś z nas. Nie mniej po paru minutach lustrowania domu, mówię.

- Rozejrzyj się za Alternatywnymi drogami wejścia do budynku - rzekłem i sprawdzam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Raymond)

-Ja... Ja nie wiedziałem...-odparł wyraźnie zaskoczony obrotem spraw. Szczerze nie spodziewał się czegoś takiego. Po krótkiej chwili dodał spokojnie "przepraszam" i ze zrozumieniem spojrzał w oczy Abyss. 

Czuł się głupio, nawrzeszczał na kogoś, kto na to nie zasłużył. Podłe uczucie. Sapnął zmieszany a potem spokojnie dodał

-Masz rację, najlepszą rzeczą jaką możemy zrobić to przetrwać. Wszyscy razem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Flare)

Flare przyglądała się jak źrebak śmignął za ciało martwego giganta razem z cenną puszką. Westchnęła cicho. Wolała, lecz to niż dręczące sumienie.

-Może ten malec pochodzi z jakiejś osady. Nie może być jedynym kucem w tym rejonie. W przeciwnym wypadku już dawno powinien zostać rozszarpany przez te.. em. "złaki" lub inne kreatury czające się na tej istnej pustyni.

Powiedziawszy to do kompanów, spróbowała powoli obejść truchło by zobaczyć czy malec nadal jest w tamtym miejscu i nie czmychnął stamtąd.

Edytowano przez eragon333
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Infortunia)

 

Widok zniszczonej kolby od strzelby Night’a nie poprawił mi zbytnio humoru. Przez mój głupi pomysł broń była uszkodzona. Miałam nadzieję, że chociaż wciąż działa, bo wolałabym nie myśleć, jak Night mógłby się na mnie za to zdenerwować.


- Szkoda, że nie można powiedzieć tego samego o Twojej broni. Wybacz, za ten głupi pomysł… - powiedziałam widocznie zakłopotana, po czym zaczęłam myśleć nad jakimś innym rozwiązaniem problemu niemożliwych do sforsowania kłódek. Z tego stanu wyrwała mnie dopiero propozycja ogiera odnośnie poszukania innej drogi. - Może racja. Te drzwi nie muszą być jedynym wejściem do tego domku - odparłam spokojnie, po czym zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu alternatywnej ścieżki do wnętrza budynku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Flare powoli obeszła zwłoki gada, celem zobaczenia źrebaka. Jej oczy uchwyciły go, jak siedział wraz z cenną puszką i językiem sięgał po kawałki grzybów, które wyraźnie nie zachęcały go swoim wyglądem. Mimo to powoli zawartość znikała w pyszczku malca. Jednak nie to przykuło jej wzrok, a paskudne blizny na bokach, usytuowane idealnie w miejscach, w których u pegazów zaczynają się ich skrzydła.

 

Tymczasem Night i Infortunia zaczęli obchodzić domek. Nie był on specjalnie duży, ale swoje rozmiary miał. Wyraźnie był solidny, w niektórych miejscach ktoś próbował robić podkopy, w innych ściana była odrobinę pęknięta. To miejsce było pożądane przez wszystkich mieszkańców pustkowi, jednak żadnemu nie udało się specjalnie mocno naruszyć murów tej twierdzy. Właściciel zadbał o bezpieczeństwo tego miejsca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Abyss)

 

Przyglądał się przez chwilę Rayowi

- Dużo was było na początku? - spytał patrząc na niego.

- I właściwie czego szukaliście na pustkowiach? jak nie chcesz nie musisz mówić. - dodał po chwili. Następnie rozejrzał się co robi Flare i ten źrybok.

- Flare? Wszystko tam w porządku? - spytał podchodząc trochę bliżej i rozglądając się dookoła.

W jego głowie kołowało się sporo myśli. Czuł się niepewnie. Miał z jakiegoś powodu złe przeczucia. Wystrzelił jednak flare w niebo

Edytowano przez Shirogetsu Vermilion
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Night]

Obszedłem kilka razy dom nie wierząc w to co widzę. TEN BUDYNEK NIE MOŻE BYĆ KURWA IDEALNY! MUSI MIEĆ JAKĄŚ SŁABOŚĆ! NIE MA KURWA BUDYNKU IDEALNEGO! Tak czy siak po 10 obejściu domu spoglądam na Infortunie. Mi już opcje padły, jeśli ona nie ma pomysłu... tak czy kurwa siak, wystrzeliwuje Flare.

- Mi już opcje padły. Jeśli masz pomysł, to słucham. Ja wystrzeliwuje flarę - powiedziałem, ładując swój róg by użyć czaru flary. Mam nadzieje, że ekipa jest poza jaskinią. Po naładowaniu, kieruje róg w niebo i go wystrzeliwuje. Następnie siadam i czekam na odpowiedź Infortuni. W najgorszym wypadku może któryś z ekipy będzie miał pomysł.

- Usiądźmy gdzieś. Trochę potrwa zanim tu ekipa dojdzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Raymond)

-Pięciu-.rzekł smutno w odpowiedzi. Sapnął i spojrzał przed siebie na plac boju, na martwego gada i strzępy swoich kompanów.

-Crazy Tiggred, Deep Breath,Gun Shot, Lekay... I ja... Pięciu... Teraz tylko ja, teraz nawet nie powiem kto jest kim.-jego nieco drżący i zachrypły głos był przesycony bólem i smutkiem. Może w mniemaniu kucy changelingi są bezuczuciowe, w istocie jednak są naprawdę opiekuńcze i stratę kogoś bliskiego odczuwają tak samo jak kuce.

Sapnął przeciągle patrząc w ziemię i kręcąc głową. 

Na ziemi przed jego kopytem wylądowała łza po czym na jego twarzy rozlał się wyraźnie wymuszony uśmiech. Z nim też, i mokrą stróżką na poliku, spojrzał na Abyssa i rzekł -ale nie ma co się mazać, tego już nic nie zmieni. 

 

Tak, tego już nic nie zmieni jedyne co Ray mógł teraz zrobić to pogodzić się z tym. Tylko Jak? Nie mógł, nie umiał się z tym pogodzić. Nie potrafił od tak zaakceptować śmierci swoich towarzyszy. Nie był dowódcą, to nie jego wina, to w ogóle nie była niczyja wina, jednak i tak się za to obwiniał. 

Z jego ust wyrwały się jeszcze te trzy słowa-To moja wina.

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Abyss)

 

- Nie... - rzekł patrząc na Raymonda - To nie twoja wina... mieliście po prostu ogromnego pecha że się wpakowaliście na tego smoka....

Abyss po tych słowach spojrzał w niebo i rzekł

- Równie dobrze ja mógłbym się obwiniać o śmierć mojego kompana... ale to nic nie da... nie wróci mu życia. Jedyne co możemy zrobić to kontynuować zadanie. - dodał po chwili.

- Dobra... ale koniec tego rozczulania się. Szef wystrzelił flarę czyli znalazł kryjówkę. Ray, Flare chodźcie. Idziemy do niego... - rzekł po czym spytał jeszcze Flare

- Bierzesz tego malca ze sobą?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Ray)

-Może i masz rację, jednak gdybym zorganizował się szybciej możliwe że zabilibyśmy smoka zanim on zdądżyłby zadać nam takie straty.

Zgadzam się, to już nic nie zmieni... A jednak nie potrafię sobie tego wybaczyć. Może czas ukoi ból-mówił z wymuszonym spokojem, ale szło mu to nawet nieźle. 

Temat znowu zszedł na "malca". Nadal nie uśmiechało mu się wędrowanie z nim, ale widać już decyzja została podjęta. Ogarnął wzrokiem okolicę i zobaczył wydobytego z groty robota. Po niedługim namyśle zawołał kopytem wskazując na maszynę-a co z tym? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Abyss)

 

- Biorę go ze sobą... nie wydaje się być mocno uszkodzony... może da się go naprawić... a wtedy po lekkim przeprogramowaniu.. kto wie może zdobędziemy metalowego toważysza zdolnego do walki - rzekł jednorożec poprawiając robota na swoich plecach.

- Dobra Ray.... koniec pogawędek.. pogadamy jak bedziemy w kryjówce... Flare... bierz małego i idziemy - dodał po chwili.

Niezbyt mu się podobało że właściwie nie wiedział nic o tej okolicy i o tym co ich może czekać w miejscu do którego zmierzają. Bo opowieściom starej kapłanki raczej nie wierzył... właściwie to chyba nie wierzył w żadnego boga ani boginię. Wierzył jedynie, że nie ważne gdzie i jak ale jego przyjaciele i on sobie zawsze poradzą. Zwłaszcza Night... On sobie zawsze daje radę. Twardy skurwiel dla wrogów, miły i opiekuńczy dla przyjaciół.

Tak czy inaczej Abyss ruszył w drogę jak tylko wszyscy byli gotowi

Edytowano przez Shirogetsu Vermilion
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Flare)

Falre zamyśliła się głęboko. Sama nie wiedziała nawet o czym myśli dokładnie. Były to strzępki z jej całego życia. Po prostu odpłynęła wspomnieniami. Zbudziła się z transu dopiero gdy Abbys już po raz drugi ją zawołał.

-No, no. Dobra. Czekaj. Jak ja mam go wziąć ze sobą. Nie jest za bardzo skłonny do naszego towarzystwa.

Zobaczyła jak grupa zaczęła iść w stronę flary rzuconej przez Night'a. Flare odetchnęła popatrzyła się na źrebię.

-No. Choć mały.

Podniosła za pomocą swojej magii ciało kuca razem z jego posiłkiem. Nie przestaje nawet wtedy gdyby się wierzgał. Dogoniła resztę załogi i zaczęła kłusować w ich tempie.

-Czy nie sądzicie, że ten sposób komunikacji zdradza także naszą pozycję? Po tym spotkaniu więcej takich stworzeń nie chciałabym zobaczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Abyss)

 

Obrócił na chwilę głowę i spojrzał na Flare.

- Może i zdradza... Ale pomyśl jaki inny mamy wybór. Oprócz tych flar żadne z nas nie ma innego sposobu by skontaktować się z drugą grupą. no chyba że znasz zaklęcie łącza telepatycznego... bo to by naprawdę mogło pomóc w dużym stopniu. Ale na razie mamy tylko sygnał świetlny... może, może za jakiś czas uda nam się zdobyć np krótkofalówkę ale do tego czasu jesteśmy zdani na to jedno zaklęcie - rzekł maszerując w stronę z której sygnał wysłał Night. Po chwili spojrzał na małego

- Biedny malec... wygląda na to że ktoś odciął mu skrzydła... trzeba się będzie nim zaopiekować... musiał być naprawdę długo na pustkowiach inaczej by tak nie zdziczał - rzekł

Edytowano przez Shirogetsu Vermilion
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Infortunia)

Obeszłam dom z każdej możliwej strony, szukając najmniejszej słabości którą moglibyśmy wykorzystać. Obserwowałam bardzo uważnie u podstawy a nawet na samym dachu, zatrzymując się przy wszystkim co odbiegało od normy i poświęcając temu chwilkę. Niestety ostatecznie musiałam wywiesić białą flagę. Ani ja ani Night nie posiadaliśmy niczego, co pomogłoby nam przebić się nawet przez najsłabsze punkty fortecy.

- Ja też nie mam pojęcia jak się tam dostać. Sami raczej nie damy rady -powiedziałam zrezygnowana, wyraźnie zmęczona całą tą sytuacją. Uznałam, że nie ma co się więcej męczyć i usiadłam u boku Night’a z westchnięciem. - Mam nadzieję, że damy radę się przebić i że będą tam jakieś łóżka, materace czy cokolwiek wygodnego na czym można by się położyć. Nie miałabym też nic przeciwko jakimś kocom, drzemka w ciepełku dobrze by mi zrobiła i pewnie nie tylko mi - oparłam delikatnie głowę na jego barku. Niezbyt miałam siły przejmować się tym jak to może wyglądać, szczególnie, że wciąż byliśmy sami. Nie zważając na jego reakcję kontynuowałam. - Ledwo wyszliśmy ze stajni a już spotkało nas więcej, niż przez miesiąc starej codzienności. Nie będzie łatwo się do tego przyzwyczaić. Obyśmy dali radę na czas, zanim nasza liczebność znów zostanie obniżona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...