Skocz do zawartości

[Gra] FoE: Under the Burden of Liberty


ShadowNote

Recommended Posts

Hawk przytulił się do niej i powiedział cicho:

- Wiem, że jest straszny. Mi się też jako kucykowi, który chcę bronić przestraszonych cywili przed bandytami on strasznie nie podoba. Jestem straszydłem, a nie obrońcą. Przy kontaktach z miejscowymi, na pewno będę go ściągał. I może w późniejszym czasie go jakoś przemaluję. By nie być kolejnym żołnierzem z Enklawy, a Hawkiem, kucykiem który chcę wyplenić bandytyzm z tego świata. Ale zadowolę się nawet tym, że roześlę iskrę buntu przeciw nim - przerwał na chwilę i otarł się głową o nią, wydając odpowiedni dźwięk do tego. Westchnął. To nie było to samo uczucie. - Dla mnie to nie jest nowy rozdział życia. Tylko powrót do starego, ale z nowym pancerzem, choć w sumie też jakby bez części siebie, ponieważ tak naprawdę nie ma nas pod tymi pancerzami, póki są w całości. Jeśli jesteśmy szarymi lub czarnymi blachami, to czy jesteśmy kucykami? Niby się przyzwyczaiłem do noszenia go, ale czuję się zamknięty w klatce. Nie podoba mi się to. To samo czułem w swojej Stajni, gdy jeszcze była zamknięta. Czułem się ograniczony, zabrany ze świata. Też chcę zrzucić ten pancerz jak najszybciej, ale musimy wytrzymać, aż będzie odpowiedni moment, aż będziemy bezpieczni. Ale dziękuję, że jesteś przy mnie i rozweselasz mnie. Bez tego, to pewnie już dawno bym to rzucił gdzieś i poleciał sam, wolny i niespętany. - Mówił, ale nie było tam smutku tylko szczere wyznanie. Gdy skończył mówić, spojrzał jeszcze w wizjer Peach tak jakby patrzył jej w oczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 167
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Eomeer szturchnął lekko Shadow, kiedy przechodzili.

- Nie ma za co - Powiedział. Uśmiechnął się lekko jednak hełm całkowicie zasłaniał jego pyszczek. Miał jednak nadzieje, że ta wyczuła lekkie ciepło płynące z jego słów.

Mając mistrzynię opartą na boku przeszedł przez drzwi. Zatrzymał się i rozejrzał po okolicy.

 Oho. To wygląda trochę inaczej niż mi się wydawało. Pomyślał kuc widząc miasteczko rozłożone zaraz za wejściem. Po chwili usłyszał wypowiedź Peach i odwrócił się w jej stronę.

- Damy radę - Powiedział głosem pełnym nadziei. Przez chwilę nie był pewny swoich słów jednak patrząc na mistrzynię i na jednorożca nabrał otuchy i nabrał pewności w swoje słowa. Następnie pochylił głowę w stronę mistrzyni.

- Widzisz? Każdy jest gotowy do wyprawy. Teraz musisz nas poprowadzić - Szepnął do niej i lekko szturchnął ją głowę w bok.

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Dobra kuce, ShadowNote poprosił mnie o zrobienie pauzy w grze, gdyż jest teraz trochę poza zasięgiem. Sesja zostaje wstrzymana i proszę wszystkich o zaprzestanie pisanie w tym temacie, choć Eragon333, ty mógłbyś umieścić jeden swój wpis, by sesja mogła ruszyć od razu, gdy Shadu wróci.)

fallout_equestria_by_dalagar-d5nw022.png

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[{ Formalności, gra oficjalnie rozpoczęta. Dopisy już tylko do postaci poza stajnią. Aktualna lista graczy:

- Puci puci Serox - Hawk Eye

- Advilon - Peach Blossom

- Bosman - Eomeer

- Eragon333 - Flaresun

- Kubuś - Blazing Rose

Tyle z formalności, jedziem. }]

Cała ekspedycja powoli dreptała sobie na przód w palącym lecz zimnym słońcu pustkowi. Właściciele karawan skarżyli się na drobne zniknięcia czy jak kto woli tajemnicze ubytki w jukach, na szczęście było to tylko kilka puszek owoców sprzed wojny, nic godnego śledztwa. Cały dzień marszu dłużył się nie miłośiernie. Słońce powoli zastąpiało blade światło księżyca. Każdy zajmował się sobą, nie licząc strażników i naukowców ze Stajni, ci trzymali się razem. Noc wydawała się niebywale zimna pomimo wcześniejszej pogody.

Ognisko trzaskało leniwie, dalej niż większość innych. Shadow leniwie szarpała struny gitary magią, już bez hełmu, oparta o masywnego ogiera który wydawał się jescze pokaźniejszy dzięki pancerzowi...

Gdzieś w tle całą drużynę dotarł stłumiony krzyk, gitara umilkła. Po chwili ciszę zaczęło przepełniać swego rodzaju szuranie, rozległe i nierównomierne.

Edytowano przez ShadowNote
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogier siedział przy ognisku ze zdjętym hełmem tuż obok Peach i słuchał dźwięków gitary, gdy rozległ się krzyk. Błyskawicznie włożył hełm i syknął do towarzyszy:

- Kogoś porywają, sprawdzę to z powietrza.

Stanął na równe nogi i rozłożył swoje skrzydła, machnął nimi wzbijając się w powietrze, prosto w nocne niebo. Dzięki kolorystyce pancerza znakomicie się maskował na tle nocnego nieba. Zaczął wypatrywać grupki kucyków lub parki, gdzie jeden z kucyków był ciągnięty. Albo chociaż kucyka ze zbyt dużym workiem. To nie było daleko, a on był snajperem miał dobry wzrok i nawet w nocy nie powinno to być trudne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peach rozświeciła swój róg, wstając na nogi. Odprowadziła Hawka wzrokiem, nakładając hełm. Wzmocniła zaklęcie, tak by dawało mocniejsze światło i powoli poszła w kierunku, z którego prawdopodobnie dobiegł krzyk. Odwróciła się jeszcze do towarzyszy, dając im znak, żeby z nią szli.

- Chodźmy - rzuciła, starając się brzmieć radośnie, ale dało się usłyszeć w jej głosie nutę strachu. - Hawk może sam sobie nie poradzić - dodała jeszcze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eomeer odpoczywał na ziemi. Hełm leżał obok niego. O swój bok miał opartą mistrzynię. Nagle usłyszał ten dziwny dźwięk. Podniósł się z ziemi starając się nie zrobić tego zbyt gwałtownie aby nic nie zrobić mistrzyni.

- Racja. Lepiej się ruszmy - Powiedział zakładając swój hełm i sprawdzając swoją broń. Nie wiedział w prawdzie co to było jednak głupotą byłoby nie przygotować się na nieznane. Rozejrzał się jeszcze wokół.

- Tym razem, panie proszę trzymajcie się za mną. - Powiedział po czym ruszył w kierunku, z którego dobiegały dźwięki. Nie widział Hawka ale przeczuwał, że ten w razie czegoś zobaczy go i poinformuje co się dzieje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słysząc niepokojący dźwięk wstała zaraz po Eomeerze szukając wzrokiem Hawka na niebie lecz to było bez skutku. Włożyła więc hełm, a jej siodło wydało charakterystyczny dzwięk ładując pistolet laserowy gdy ta osobiście zajęła się swoim PM.

- Peach, Flare.. - Spojrzała po obu nakłaniając do wzięcia pod uwagę ogiera. Jej wizjer zabłysną błękitem w akompaniamencie dźwięku interfejsu - Peach... Noktowizor ? - szturchnęła ją lekko mówiąc ciepło lecz stanowczo.

Systemy EFS drużyny powoli pokazywały kolejne kuce z obozu.. Jeden zaś nie naturalnie daleko od innych, owy kuc był w polu widzenia. To była klacz, przestraszona wydawała się zbierać z ziemi.. Niby nic szczególnego, może dlatego Hawk nie dawał o sobie znać ? Mistrzyni już miała odwoływać całą akcję myśląc, że klacz po prostu coś skręciła albo zbyt gwałtownie zareagowała na potknięcie, ale niedługo po tym jak potencjalna ofiara się podniosła na jej interfejsie pojawił się wrogi znacznik, potem kolejny i kolejny... Nie zdążyła wydobyć z siebie słów gdy wcześniejsza ofiara prędko oddała strzał w kierunku znaczników... Mrówki, szybkie, stosunkowo małe do reszty zagrożeń na pustkowiach, ale za to liczebne, zdeterminowane i głodne. Po pierwszym strzale rozbiegł się kolejny gdzieś indziej, a tajemnicze szuranie przerodziło się w chaotyczny zgrzyt piasku i mrówczych kończyn. Coraz więcej znaczników, cały obóz stał już na nogach krzycząc do siebie pomiędzy ogniskami. Gdzieś na granicy obozowiska przyjazne znaczniki zostałe zalane wrogimi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hawk po zauważeniu mrówek od razu wiedział co powinien zrobić. Zaczął szybko lecieć w stronę odosobnionej klaczy. Nie miałaby szans sama na tyle mrówek. Ostrzeliwując mrówki swoim karabinem i gdy dotarł do niej, chwycił ją i uniósł się ciężko w powietrze na taką wysokość, by te nie mogły go dosięgnąć i zaczął lot w stronę swojej ekipy. W grupie wieli największe szanse. Gdy trzymał tę klacz powiedział:

- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Lecimy do obozu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eomeer rozglądał się wokół.

- Co tu się do diabła dzieje? - Zapytał nie obracając się do reszty. Nadal szedł w stronę, skąd nadciągały dziwne dźwięki. Po chwili zobaczył co nadciąga i od razu zrozumiał co należy zrobić.

- Zacznijmy się wycofywać. Nie jestem pewny czy mamy wystarczającą siłę ognia na nich - Powiedział do klacz jednak nadal szedł przed siebie tym razem wolniej. Powoli przygotowywał swoją broń. Nie wiedział jak długo będą wstanie się broń oraz ilu jest przeciwników jednak wiedział, że musi obronić resztę.

- Jak macie coś o sporym polu rażenia to idealny moment aby tego użyć - Dodał szybko po czym zatrzymał się i skierował swoją strzelbę przed siebie. Czekał aż przeciwnicy podejdą bliżej. Wtedy zrobi im o wiele więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peach strzelała ze swojego pistoletu za pomocą magii, a na jej ukrytym pod hełmem pyszczku malowało się zdeterminowanie. To nie były kucyki, dla tych owadów nie było litości. Celowała w łby mrówek, głównie tych z tego boku Eomeera, po którym stała. Nie chciała, by ktokolwiek z drużyny doznał ran, a już w szczególności Hawk. Serce biło jej mocno i szybko w mieszaninie strachu i zacięcia. Ze stresu zaczęła nucić pod nosem jedną ze znanych jej piosenek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bada boom... - Otrząsając się z zaskoczenia spojrzała na łapczywe otwory gębowe i szczypce mrówek, nie powinny być w stanie przegryźć stali, ale jest ich dużo, a obóz sam nie da rady. Ochoczo wyrywając zawleczkę z granatu rzuciła go gdzieś w tłum mrówek.

- Damy radę.. - Stając obok Eomeera schowała automat i wyciągneła bardziej oszczędny w amunicji pistolet laserowy.

Mrówki powoli się przeżedzają, ale nie bez szkód na wyposarzeniu karawan. Pomimo swojej liczebności mrówcze pancerzyki nie dawały rady nawet najprostszym egzemlparzom narzędzi śmierci. W ostateczności kopyta też działały całkiem nieźle... Ekspedycja nie obeszła się bez strat w kucach.. Ognisko najbliżej kierunku natarcia zostało zagryzione na śmierć, a większość ciał nielicznej rodziny zniknęło w gębach mrówczej armii.

[[ Sorry, że tak szybko. To tylko mrówki, a Kubuś chce grać :v ]]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eomeer powoli zaczął rozglądać się po okolicy. Widział co te mrówki zrobiły.

- Przeklęte mrówki - Powiedział pod nosem rozgniatając pojedyncze mrówki. Rozglądał się jeszcze szukając Hawka. Miał nadzieje, że nic mu się nie stało. Przez okres szkolenia polubił pegaza. Po chwili odwrócił się do klacz.

- Jesteście całe? - Zapytał przyglądając się każdej przez chwilę. Przez hełm nie widać było jego twarzy jednak kiedy jego wzrok padł na mistrzynię na jego pyszczku zagościł lekki uśmiech. - Nie powiem ciekawy początek wyprawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogier chwycił klacz mocno wszystkimi kopytami, gdy byli w powietrzu i wyciągnął granat, który miał w jukach. Pod nim roiło się od owadów, które go wyczuwały. To dobrze, że są ślepe i reagują na zapachy. Wyciągnął zawleczkę i rzucić pod siebie prosto w owady i zaczął lecieć do towarzyszy. Wybuch pozbawił życia całą masę zmutowanych insektów, a on wylądował za Eomeerem. Odstawił klacz i powiedział:

- Już jestem, ale z góry nie wygląda to ciekawie. Tych paskudztw jest wataha i ekspedycja ponosi duże straty.

Gdy to mówił wyciągnął swój pistolet laserowy i odbezpieczył go, a następnie strzelał do mrówek przy ognisku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby dopiero wyruszyli, a już tyle cierpienia. Całe szczęście, że Hawk był cały. Rzuciła się ku niemu, przy okazji tratując ciała mrówek i trzymając odbezpieczony pistolet w aurze magicznej. Starała się do niego przytulić na tyle, na ile pozwalał pancerz.

- Nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś cały - powiedziała, stając z powrotem na czterech nogach. - Jak myślisz, czy uda nam się uratować resztę? - zapytała się, pełna wiary w to, że im się uda. Zaczęła strzelać znowu, w miarę możliwości wspomagając pegaza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pegaz przytulił się do niej ciałem, gdy go objęła, ale nie przestawał strzelać. Walił im w głowy, starając się poparzyć im czułku, to doprowadza ich do takiego bólu, że zaczynając szaleć, jednocześnie blokują im zdolność rozróżniania zapachów. Wgryzają się we wszystko jak szalone. Odpowiedział jej:

- Mnie nie tak łatwo zabić, a już na pewno nie zabiją mnie byle mrówki. Największe szanse mielibyśmy, gdybyśmy zebrali wszystkich w jednym kole i tak walczyli, jak mrówki nie będą mogły nas okrążyć i zaatakować kilka na jednego, to pójdzie gładko. Shadu! Jesteś w stanie zebrać wszystkich w jedno miejsce?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Flare sprawdziła stan baterii w swoim pistolecie.

-Skąd się nagle wzięło tyle tych mrówek!

Zdjęła hełm. I delikatnie odrzuciła go na ziemię.

-Jak ja nie lubię tych pancerzy. Może to i ochrona ale na pewno to nie pięcio-gwiazdkowa podróż.

Edytowano przez eragon333
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Owady. Wszędzie owady. Wszędzie ich szczęki i odór. Nieważne jak bardzo inni próbowali jej wmówić, ze to tylko mały pajączek, albo niegroźny chrząszcz; i tak widok takowego na ścianie, lub gorzej, na swoim ciele, przyprawiał ją o dreszcze. Można się więc domyśleć, że armia mrówek z każdą wielkości dorosłego psa spowodowała u niej kompletny atak paniki. Strzelała do nich, lecz nawet nie zawracała sobie głowy by porządnie przymierzyć; zamiast tego po prostu prowadziła ogień w ich ogólnym kierunku, przez co tylko te mrówki, które znalazły się najbliżej niej, miały szansę na dostanie kulki.

 Akurat odwróciła się o kąt półpełny, by oddać pośpieszny strzał w kierunku insekta któremu udało się podejść ją od tyłu, gdy broń wydała jedynie ciche kliknięcia - bez strzału. Gdy zorientowała się, o co chodzi, było już zbyt późno. Mrówce udało się uszkodzić lewe kopyto, które było w tym momencie najbardziej wysunięte do przodu. Natychmiastowo je cofnęła, sycząc z bólu. Aż nagle usłyszała świst przecinanego powietrza.

 W ułamku sekundy coś ją złapało i wzniosło ponad ziemię. Jeszcze bardziej spanikowana, machała w powietrzu kopytami, wydając z siebie stosunkowo głośny krzyk. Zamilkła dopiero wtedy, gdy usłyszała głos pegaza. Następnie zaczęła powoli się orientować co do swojej sytuacji. Po krótkiej chwili lotu odstawiono ją na ziemię. Siedziała w jednej pozycji, kurczowo przyciskając zranione kopytko do klatki piersiowej, powoli brudząc swoją sierść na czerwono. Oddychała bardzo szybko i stosunkowo głęboko.

Edytowano przez KubaGR8
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eomeer rozejrzał się jeszcze raz po czym oddał w stronę mrówek trzy strzały ze swojej strzelby. Śrut rozprysnął się po stworzeniach powodując spore obrażenia. Po chwili odwrócił się do klaczy przyniesionej przez Hawka.

- Nic ci nie jest? - Zapytał. Przyjrzał się ranie. Zdjął pośpiesznie hełm i zbliżył się do rannej. - Spokojnie. Teraz już nic się nie stanie. - Kuc uśmiechnął się po czym odwrócił do reszty. - Macie może jakiś bandaż czy coś w tym stylu? Bo jej ranę trzeba szybko oczyścić i opatrzyć - Dodał po czym rozejrzał się czy nigdzie wokół nie było mrówek. - Jestem Eomeer - Powiedział z lekkim uśmiechem. Chciał ją czymś zająć aby uspokoiła się trochę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Peach uświadomiła sobie, jaka była samolubna najpierw skacząc ku Hawkowi, aby go przytulić. Eomeer miał rację, trzeba najpierw zająć się klaczą. Na złamanie karku pogalopowała do juków w poszukiwaniu opatrunków i środków dezynfekujących, miażdżąc okutymi w metal kopytami truchła mrówek. Takiej rany, jaką miała tamta klacz, nie można zignorować.

W pośpiechu przetrząsnęła zapasy. Na całe szczęście mrówki nie dały rady zjeść wszystkiego, więc znalazła trochę środków i kawałek tkaniny nadający się na bandaż. Kiedy uznała, że tyle wystarczy, pobiegła z powrotem do klaczy i zdjęła hełm, ukazując swój jasnopomarańczowy pyszczek, rozjaśniony dodającym otuchy uśmiechem.

- Jestem Peach Blossom - przedstawiła się. - I chcę ci pomóc. Trochę zapiecze, ale wszystko będzie dobrze - powiedziała pewnie i pokrzepiająco.

Jeśli klacz by się opierała, odciągnie jej kopyto od piersi za pomocą magii, liczyła jednak na to, że będzie ona współpracować. Szybko znalazła ranę i zdecydowanym ruchem polała ją środkiem dezynfekującym, trzymając magią przednią nogę klaczy w stabilnej pozycji, po czym zaczęła ją bandażować.

- Jak masz na imię? - zapytała się, gdy skończyła opatrywać zranienie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A dobra! Drużynko! Zbieramy zadki.. Nie wiem co chcesz zrobić, ale jako, że jesteś jedynym pegazem, masz moje poparcie! - Krzycząc w kierunku Hawka i całej reszty coś tam burczała pod nosem odkopując pozostałości po głównym natarciu udając się w kierunku najbliższego punktu obrony machając do nich w geście mniej więcej mającym zachęcić do przegrupowania.

Mrówki odpuszczały, wokół zostało już tylko kilkanaście zdezorientowanych mrówek, nie rzucały się do ataku, ale dalej próbowały się najeść. Mistrzyni chwilę to zajęło, ale dała radę zebrać ekspedycję w ładną kupkę (kupka, hue :v). Sama zaś stała gdzieś pomiędzy drużyną a całą resztą. Patrząc na Niewolników gapiła się na Hawka czekając na oświecenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Nie jestem pewien, ale zebrałeś wszystkich z ekspedycji, czyli także NPCtów? Jak nie to mnie popraw, a ja zedytuję post.)

 

Ogier uniósł się trochę w powietrze i krzyknął do zebranych tak jak dowódca wydziera się na podkomendnych. Nauczył się tego jak szkolił swoich następców i działało dość dobrze:

- Dobra kuce! Nie ociągać się i robić koło tak by każdy stał przy jakimś towarzyszu, tak nas nie otoczą, jak kogoś pogryzą, to wciągamy go do środka i zwężamy okrąg. Ci co potrafią leczyć niech się też schowają, będą opatrywać rannych. Już, już, już! Każda sekunda do życie!

Sam pegaz poleciał gdzieś na skraj pola walki i rozdeptał dwa odwłoki mrówek tylnymi kopytami i trochę poszurał, by krew z feromonami przykleiła mu się do kopyt. Następnie znów się wzniósł i zaczął latać nad mrówkami. Feromony powinny  zacząć zwracać uwagę mrówek i sygnalizować podążanie. Dlatego specjalnie wybrał te mrówki, które ruszyły jako pierwsze, bo za nimi ciągnął się ten ślad. Chciał je zwabić w stronę ogniska, gdzie łatwiej będzie je zabijać i może nawet w nie wejdą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Zaczynało jej się kręcić w głowie. Poczuła się słabo, więc drugim, zdrowym kopytkiem podparła się o ziemię. Usłyszała czyjś głos, więc postanowiła znaleźć jego źródło. Stał przed nią ogier w pancerzu, z odsłoniętą głową. Rozejrzała się, stwierdzając, że jest w miarę bezpieczna. Jako-tako ją to uspokoiło.

 - Nie - powiedziała krótko, dalej obserwując teren.

  Nieco w oddali zauważyła kilka ciał insektów i nie tylko, spoczywających na wieki w bezruchu. Dalej. Dość spora grupka kucyków, które zajmowały się niedobitkami, lub po prostu zmieniały pozycję. Pędzący w jej kierunku kuc, zakuty w blachę od kopyt do głów. Chwilę zajęła jej realizacja, że może się to w jakiś sposób źle skończyć, ale prawdę mówiąc niewiele może zrobić, by temu zapobiec. Chociaż, jak na razie wciąż jest prawie cała.

 Cześć Peach! Cóż za wspaniały dzień na pogawędkę! - po ujrzeniu Blossom i usłyszeniu przywitania wyobraziła sobie w myślach te słowa, jednak wciąż milczała. Nie ma pojęcia, jak ona na to zareaguje, a znalezienie bandaża w tym stanie może być kiepskim pomysłem. Na ból, który odczuła po zdezynfekowaniu rany, zareagowała jedynie skrzywieniem i cichym jęknięciem.

 - Rose. Blazing Rose. - Odpowiedziała dość cichym tonem, cały czas patrząc na jej "wybawczynię". - Tak właściwie, to kto mnie tu przytaszczył? - powiedziała, tym razem śmielej. Nieco już się jej rozjaśniało w głowie.

 Gdy została zabandażowana, postanowiła spróbować podnieść się z ziemi. Gdy to zrobiła, ponownie poczuła zawroty głowy, na chwilę tracąc równowagę.  Podparła się więc lewym przednim kopytem, przez co ponownie poczuła w tym miejscu ból. Mimo wszystko utrzymała się na trzech nogach, a zabandażowaną kończynę uniosła w górę, rzucając przy tym pod nosem przekleństwami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Nie wyleciałem z budy! Czas na triumfalną fabułkę~)

W końcu mrówkowy kryzys został zarzegnany. Krąg bojowy rozlał się po obozowisku klnąc na potęgę. Zdesperowane idywidualności smażyły kończyny mrówek z braku zapasów.. Ekspedycja nie ma szansy bytu przy takich stratach więc osiądzie tutaj czekając na powrót posłańca wysłanego do Stajni.

Rana Blazing Rose dalej pulsowała, ale nie stanowiła już dużego zagrożenia życia. Hawk powinien już wracać ze swojej małej wyprawy dla dobra ogółu. Shadow siedziała na dziurawym, cieknącym osoczem wozie patrząc się na zgliszcza matową pustką wizjera gdy ta przygrywała sobie pierwsze lepsze wyrywki własnych kawałków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...