Skocz do zawartości

Recommended Posts

Syd gwałtownie zwrócił twarz w lewą stronę i zamarł. Podniósł dłoń, dając znak Arfowi, żeby zatrzymał się i był cicho. Niedaleko na wysokości koron drzew siedziało kilka średniej wielkości form życia - zapewne stado płaszczek. Jedi zrobił dwa ostrożne kroki w tamtą stronę, po czym równie szybko jak wcześniej, podczas pojedynku, poderwał się w powietrze i zanikł między roślinami. Kilka sekund później słychać było wściekłe wrzaski stadka, które wzleciało w powietrze, ratując się ucieczką. Dźwiękom tym towarzyszyło łamanie gałęzi ich uderzenia o ziemię.

Chwilę później spomiędzy drzew wyszedł Syd, niosąc dwie, martwe płaszczki. Jedną z nich rzucił Arfowi.

- Teraz już tylko nocleg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith wysilił się, gdy stadko się poderwało i postarał się złapać mocą jedną sztukę i przyciągnąć do siebie. Mimo swoich zdolności, to nie powinno być trudne, wszak wystarczy tylko połamać kość i to samoczynnie opadnie. Nie wiedział, czy Jedi pomyśli o nim, czy będzie chciał znowu zobaczyć, co on potrafi, więc spróbować się opłacało. Chwycił również rzuconą mu przez Syda.

- Rozpalmy ogień i je upieczmy, bo najlepiej się śpi na drzewach, jest najbezpieczniej. Lecz tam nie rozpalimy ognia. Pozbierajmy chrust, a ja je rozpalę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arfowi nie udało się złapać płaszczki, ale skoro i tak dwie były do dyspozycji, nie stanowiło to problemu.

- Jeśli chodzi o ogień, to nienajlepsze wyjście. Tydzień temu też rozpaliłem ogień. Tym samym wysłałem zaproszenie rankorowi. Naiwnie wydawało mi się, że go zabiję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage uśmiechnął się trochę szaleńczo i powiedział starczym głosem:

- Za moich czasów chodziły słuchy, że Jedi, którzy trenowali się w kontroli umysłów ćwiczyli uspokajanie na rancorach - następnie chwycił w dłonie płaszczkę tak, by pokryć dłońmi jak największą powierzchnie i zaczął podgrzewać swój pokarm. - I już mówiłem, że brak miecza jest częścią mojego cholernego treningu. Mam sobie poradzić bez niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie wszyscy Jedi ćwiczą kontrolę umysłów. Nie wszystkie rankory są chętne do współpracy. Nie zawsze ma się dobry dzień - odparł Syd.

- Tego konkretnego dnia nie miałem dobrego humoru i mój przeciwnik to wykorzystał. Też bym tak zrobił na jego miejscu.

Podwinął lekko kawałek bezrękawnika, odsłaniając głęboką ranę powyżej prawego biodra i trochę poniżej nerek.

- Bardzo lubią machać łapami. Mają ciężkie łapy. I długie pazury.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, tak, wiem o tym. Rancory znam. Zanim zostałem akolitą, byłem niewolnikiem i wystawiono mnie do jakiejś porąbanej zabawy Hutów. Wydali sporo kredytów, by przenieść niewolników, w tym mnie oraz rancora na Tatooine. Zrobili z tego całkiem niezłe Show. Puścili nas wolno, a za nami kamerki, a za nami puścili dwa rancory. Jeden się na mnie uwziął i zgubiłem go dopiero, gdy okazało się, że wbiegłem w zasięg sarlacca. Miałem farta, że wolał zjeść najpierw większe mięsko i nie sięgnął mnie. Potem jak szedłem przez pustynie, to wpadłem w zasadzkę tamtejszych ludów. Poraniony udało mi się ich ubić, miażdżąc jednemu czaszkę, a resztę zabijając jego bronią. Ranny wsiadłem na speeder i chciałem polecieć, do jakiegoś miasta, by jakoś przetrwać. I wtedy na pustyni zobaczyłem go. W szatach szedł przez pustynie, nie robiąc sobie nic ze słońca i żaru. Jednym ruchem zgniótł mój speeder zatrzymując mnie oraz rozwalił kamerkę. Kazał iść za nim, więc nie odmówiłem mu. I tak zostałem jego uczniem, szkoda, że duch, który mnie pozbawił świadomości i zamknął w swoim grobowcu na kilka tysięcy lat wymazał mi pamięć o jego osobie. Ale tak mniej więcej wyglądało moje życie. Ciekawie nie? - Opowiadał Sith, kończąc smażyć płaszczkę i ogryzł kawałek. Fakt lepsze niż surowizna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze się tego słucha - skomentował i po rozcięciu skóry płaszczki na jej grzbiecie zaczął wgryzać się w mięso.

- Taki brak pamięci musi być przykry. Podobnie bycie żywą skamieliną i przebudzenie ze snu w czasie największych i najbardziej gwałtownych zmian w galaktyce... - na twarz Jedi wrócił złośliwy uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A tam, najgorsze było wrócić do życia. Mięśnie były zmumifikowane i czułem jak wracają do życia, no i nie jeść, pić, czy lać przez tysiące lat dało o sobie nagle odczuć. A teraz czas nauczyć się tego życia, ale to akurat coś co lubię, uczyć się - Mówił idąc za Sydem w bliżej nieokreślone miejsce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedi skręcił i wszedł do niewielkiego zagajnika. Rosły tam trzy potężne drzewa, z czego jedno o bardzo rozgałęzionej koronie.

- To dobre miejsce. Nic dużego tu nie przychodzi - wyjaśnił i wspiął się na jeden z grubszych konarów.

- Myślę, że niedługo dość sporo się nauczysz. Durnie z twojego Zakonu napsują dość sporo krwi i nic na tym nie zyskają. Bezużyteczni nosiciele midichlorianów, oto czym jest twoja Rada - mówił dalej, kiedy już usadowił się wygodnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bla, bla, bla prawo Sithów mówi "Nie podoba się? Zabij gościa i zajmij jego stanowisko." Czy jakoś tak. Fakt, mogliby się jakoś podzielić obowiązkami i zakresami, ale to silne osobniki, które są podstępne, strategiczne i wiedzą jak przetrwać. Choć nasza siła zależy od Ciemnej Strony, a ona może doprowadzić do szaleństwa, więc dlatego jest ten problem. Niezły ten ciapciak, choć dodałbym jeszcze ziół - Mówił i kończył jeść, następnie zaczął się wspinać na drzewo i usiadł na nim opierając się sam pion. Nie musiał spać, wystarczyła mu medytacja. Ale na razie był zajęty rozmową.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To nie było starcze ględzenie. Tak będzie - odpowiedział Jedi całkiem poważnie. Podobnie jak oczy kage, jego również świeciły w ciemności, tworząc dwa, niebieskie kręgi wybijające się z czerni wokół.

-Nie widzę przyszłości, ale znam takich którzy potrafią. Niedługo któryś z was będzie znowu chciał zgładzić Jedi i inni pójdą za nim na śmierć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bo nienawiść daje nam siłę, tym Ciemna Strona się żywi i każdy kto przechodzi na tę stronę staje się bardziej agresywny. I dlatego nasz pokój zawsze jest kruchy. Najgorsze jest to, że z każdym zabitym użytkownikiem Mocy ona słabnie i wraz z nią wszyscy słabną. Tylko grey knight jest w stanie utrzymać pokój między stronami, a to niełatwa ścieżka - kage zachichotał krótko. - Najpierw walka na miecze, a teraz na słowa. Ciekawy z ciebie Jedi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przyjąłem. Czy istnieje możliwość lądowania gdzieś w pobliżu twojej pozycji? - zapytał pilot po chwili.

Na szczęście dla Sitha, niedaleko znajdowała się polana która była wystarczająca, by pomieścić kanonierkę. Przechodził tamtędy poprzedniego wieczora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Kage zeskoczył z drzewa i mocą zamortyzował upadek. Szedł dość szybko na tę polanę i mówił:

- Jeśli macie mój sygnał, to ta polana, na której mnie odbierzecie jest w kierunku, w który zmierzam, tam mnie podejmiecie, jeśli zobaczę Rancora, pomyślimy nad innym miejscem. Być może nawet tam gdzie mnie wyrzuciliście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kanonierka po upływie kilkudziesięciu minut wylądowała na polanie, po uprzednim upewnieniu się kilka razy, że w pobliżu na pewno nie ma rankora.

Sith mógł teraz wrócić na Korriban z satysfakcją i towarami, które z Felucji zabrał pilot.

Na Korribanie był środek dnia. Statek wylądował na metalowej tarczy lądowiska nad przepaścią. Od niej do płaskich budynków portu lotniczego prowadziła prosta, wąska ścieżka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...