Skocz do zawartości

Recommended Posts

- Nie mam pojęcia. Wiem, że ktoś chce was zaatakować i atakuje także mnie i mojego mistrza. Ale ktokolwiek to jest wie jak atakować wrażliwych na moc. I są w tym naprawdę dobrzy - mówił idąc za Sydem i zupełnie ignorując tę część o smakowaniu akolitów. - Masz coś do jedzenia? Potrzebuję jak najwięcej energii w tym momencie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Coś znajdę - odpowiedział i wpuścił Sitha do swoich komnat. Urządzone bez zbytniego przepychu, ale duże i całkiem wygodne.

Jedi wskazał kanapę, na której Arf miał się rozgościć. Przeszedł do innego pomieszczenia i wrócił po chwili, niosąc butelkę wody i coś zapakowanego w kolorową folię - zapewne baton.

Rzucił je Arfowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po skończonym "posiłku" Kage założył swoją maskę ponownie. Westchnął przeciągle.

- Wasze czasy są dziwne. Żyję od dwóch dni i już ściga mnie jakaś powalona organizacja, która ma kontakty na wielu planetach, w dodatku wiedzą jak walczyć z użytkownikami mocy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No cóż, bywa i tak. Ale mogło być gorzej - stwierdził i podszedł do fotela, żeby podnieść za kołnierz nautolankę i odstawić na podłogę obok, przy okazji niemal mordując wzrokiem.

- Z tego co pamiętam, a pamiętam całkiem dobrze, miałaś być teraz gdzieś indziej.

Dzieciak zacisnął pięści i ruszył w kierunku wyjścia.

- Musimy porozmawiać o poważnym traktowaniu mnie - rzuciła na odchodnym.

- Swoją drogą, ożywianie trupów to całkiem ciekawa sprawa. Jak się bawiłeś? - Syd usiadł na fotelu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jest w niej wiele gniewu. A co do wskrzeszenia, bo nie robiłem sobie nieumarłego sługusa, tylko "cofałem" śmierć osoby, to w innych warunkach byłoby niezwykłe, a tak ukrywając się, zrobiłem z siebie nadajnik i nie wiedziałem, czy tamci nie są blisko i czy takie osłabianie się to nie jest dla mnie śmierć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kiepskim pomysłem było też zostawanie samemu w spalonej kryjówce, nie znając nikogo i wiedząc, że gdy tylko wyjdę, to mogę zostać zaatakowanym. Oprócz tego byłem mu coś winny. On mnie uratował nie raz, więc i ja mu życie podaruję - odpowiedział równie spokojnie. - Nie wiem nic o zdradzie. Mroczni Jedi nie są do końca Sithami. To Jedi, którzy zeszli na Ciemną stronę i nie przeczę, że nasz Zakon tak powstał, ale jednak na przestrzeni eonów można powiedzieć nasze stosunki nie są aż tak ciepłe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja wiem co zrobił Bane i wiem, że Sithowie się ukrywali po tej "reformie". To głupie i znacznie osłabi i Zakon i samą Moc, bo dziś już jest jest o wiele mniej. Czuję to odkąd się obudziłem. Mistrz kazał mi przekazać o Mrocznych Jedi i to zrobiłem. Nie wiem nic o żadnych Sithach, którzy by tu lecieli armią. A co do pomocy, to ja osobiście uważam, że równowagę przywróci tylko współpraca, jednak nie znam mistrza i nie wiem czym on się kieruję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zasada dwóch nie była głupia - odpowiedział Jedi, wstając powoli z fotela. Ruszył w kierunku drzwi, stawiając pewne, ale bezszelestne kroki. Stanął obok i otworzył drzwi, w których stała ta sama nautolanka, która miała opuścić komnaty.

Tym razem jednak nie wyglądała zbyt pewnie. Może dlatego, że została przyłapana na podsłuchiwaniu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak tam uważasz. Mistrz uczący tylko jednego ucznia jest dobre, ponieważ skupia się na nim całkowicie i jego trening jest skuteczny. oboje wiedzą z czym sobie uczeń nie radzi, a do czego ma talent - mówił dalej. - Ale robienie TYLKO jednego mistrza, to marnotrawstwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zawsze można zmienić strony i żyć z innymi członkami twojego zakonu w pokoju. - Syd wyszczerzył się upiornie i nie był to gest, który pasowałby do wypowiedzianego dopiero co zdania.

Za oknem niebo się przyciemniało. Coruscant Prime powoli krył się za horyzontem, a zastępowały go światła miejskie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po kolejnych dwóch godzinach swobodnej rozmowy drzwi do komnat otwarły się i do środka wpadła dziewczynka, ta sama co wcześniej. Stanęła obok fotela.

- Byłam na treningu, a potem kazali mi przekazać, to znaczy pan Wielki Mistrz kazał mi przekazać, że skończył rozmawiać z drugim Mistrzem i że ten drugi Mistrz prosi ciebie - tu wskazała na Arfa - żebyś przyszedł do niego tam, gdzie wcześniej. Przekazałam i nie zrobiłam dzisiaj niczego, za co miałabym mieć karę - dodała wesoło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kary kształtują rycerza. Błędy uczą, a zadośćuczynienie zwiększa odporność. Ten który nigdy się nie pomylił kończy życie przy pierwszym błędzie, bo nie jest na to przygotowany i nie ma doświadczenia w naprawianiu tych błędów. To cenna lekcja. A zatem muszę już iść - powiedział, wstając z fotela i przeciągając się. Następnie ruszył do drzwi i jeszcze w nich przez bark rzucił. - Do zobaczenia Syd - i poszedł tam gdzie mu kazano.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drzwi zamknęły się za Arfem. Stanął w pustym korytarzu i ruszył w kierunku komnaty Wielkiego Mistrza Jedi.

Huk, łomot, a potem cisza i dziwne brzęczenie w uszach. Korytarz zrobił się tajemniczo biały i jakby... rozmazany?

Wszędzie na podłodze były gruzy, a powietrze wypełnił biały, duszący pył. Trzeba było naprawdę postarać się, aby coś zobaczyć, ale pierwszym co Sithowi rzuciło się w oczy, była wielka wyrwa w kamiennej ścianie pomieszczenia, z którego dopiero co wychodził. Powoli odzyskiwał słuch - docierały do niego pierwsze dźwięki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z dziury wypadł znajomy Jedi, prowadząc za sobą podawana. Energia która rozeszła się po wybuchu nie pochodziła z jednego źródła. Eksplozji było więcej, prawdopodobnie nastąpiły na terenie całego budynku.

Zaraz potem Arf odczuł Ciemną Stronę w dużych ilościach. Sithowie przybyli wcześniej, niż się tego spodziewano.

Gdzieś pośród gruzów słychać było nerwowe krzyki i wołania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na jego drodze stanął Jedi, który dopóki nie zauważył Sitha, zajęty był biegiem w bliżej tylko sobie znanym kierunku. Twi'lek o pomarańczowej skórze włączył swój zielony miecz świetlny i zaczął podchodzić do tego, którego uznał za wroga.

W tle słychać było strzały blasterów - to klony republikańskie wkroczyły do akcji i rozprawiały się z niewidocznym wrogiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...