Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[Anna Kowalska]

- Nie mam żadnych pytań - powiedziała kręcąc głową, a w jej uśmiechu można było dopatrzyć się może jakiegoś podstępu albo obejścia zasad czy słowa, a może jakiejś samowolki... Na pewno jednak nie chciała tego mówić. Zresztą po co miała przedłużać, skoro została jej tylko godzina na wszystko, a wiedziała że nie miała dość czasu na to wszystko co powinna. W głowie miała rozważanie między helikopterem, a metrem... Tylko czy powinna Snow pokazywać bunkier? Czy powinna zostawić pistolet, który miała przypięty na szelkach? Czy jednak wsiąść go ze sobą... Miała do podjęcia dość dużo ważnych decyzji w krótkim czasie i sama wiedziała że nie zdąży na pociąg. Nie ważne jak bardzo by się śpieszyła. Znała punk docelowy, więc czym miała się martwić?

- Snow... Mój dom jest poza Warszawą i nawet gdybym chciała nie zdążyłabym pojechać tam i wrócić na pociąg. Nie bez autostrady prostej jak strzała by móc pędzić na niej ze 160 km/h... Wiem jednak co zrobimy by zdążyć... - Uśmiechnęła się.

- Magdo... Podziękujemy tobie już za wszystko ale jak wiesz musimy lecieć bo nie mamy wiele czasu - rzuciła krótko Magdzie i chciała wyjść z kancelarii jak najszybciej bo przecież czasu to ona wiele nie posiadała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pawło

Ech, jakoś nie chciało mi się teraz siedzieć przy ludziach, tak szczerze. Zamiast więc klapnąć w jakimś barze, połaziłem trochę po Warszawie, pozwiedzałem na własną rękę. Udało mi się nawet znaleźć jakąś grupkę z przewodnikiem i przyczepić do niej na chwilę czy dwie. Śmieszne było to, że musiało minąć tak z pół godziny, zanim przewodnik kapnął się, że w sumie nie powinno mnie tu być i poprosił o oddalenie się. Był nawet miły, więc posłuchałem bez zbędnej zwłoki. Miasto... miało swoje zabytki, perełki, ciekawe miejsca dla mieszkańców i turystów, jednak jeżeli ktoś by się mnie wprost zapytał, czy mi się podoba, odpowiedziałbym przecząco. Kurz. Dym, spaliny, brud, smród, wszędzie samochody. Hałas. Opryskliwi ludzie. Przypomniałem sobie, czemu nigdy nie lubiłem dużych miast, czemu wybierałem się do nich tylko wtedy, kiedy musiałem. A teraz? Teraz też nie muszę. Jednak jestem tutaj, i pobędę jeszcze przez parę dni. Po co, ktoś mógłby się zapytać. Po co, panie Pawle, przyjechał pan do Warszawy? Po to, drogi hipotetyczny pytaczu, żeby ją zwiedzić, zobaczyć oraz wreszcie jakoś zapamiętać. I tak samo będzie z każdym miejscem. Cały świat zjadę, ło. Póki jeszcze mogę.

 

Na razie jednak tak dalekich planów nie ma co robić. Wciąż zostało jeszcze troszkę pieniędzy do zarobienia. Zatem chwilowo tamta Biedronka za rogiem będzie wystarczająco satysfakcjonującym celem.

 

Iwan

Tłum ludzi, rzesza maszerujących, wkroczył ma plac i rozlał się po nim. Ludzie odetchnęli głębiej, wreszcie uwolnieni z lekkiego ścisku, jaki naturalnie występował w trakcie ulicznych manifestacji. W trakcie pochodu instynktownie ciągnęli ku sobie, czując się bezpieczniej oraz odważniej w zwartej grupie, a teraz mogli się rozluźnić. Zwłaszcza, że milicjanci też się rozeszli, odgradzając plac od reszty miasta luźnym, jakby na odpieprz utworzonym kordonem. Gierojew także odetchnął głęboko z ulgą widząc, że przynajmniej chwilowo akurat tej, głównej części marszu nikt nie zamierzał roznosić na pałach. Błogosławił opatrzność za to, że pomijając rzucających wcześniej petardami gówniarzy nic takiego się nie stało. Nikogo nie pobito, nic nie podpalono...

 

... no dobra, parę budynków straciło niektóre szyby. Ale Iwan nie miał z tym wiele wspólnego, doniesiono mu o tym dopiero teraz, kiedy wszystko się uspokoiło. Cóż, nie brzydził się przemocą, wolał jednak, by używano jej wtedy, kiedy była potrzeba. Na przykład w czasie wojny. Albo kiedy broniło się swojego narodu przed wrażymi szpiegami. Teraz działo się jedno i drugie, z każdego po trochu, a jednocześnie ani jedna z tych sytuacji. W tym momencie użycie słowa "skomplikowany" by określić to wszystko byłoby cholernym niedopowiedzeniem. Może lepiej nie myśleć o tym w tej chwili?

 

Pojedyncza kropla deszczu rozbryzła się na okularach mężczyzny, zawieszonego pomiędzy strachem oraz determinacją. Niebo cały czas zasnuwały ciężkie, ponure chmury barwy ołowianej, jeszcze nie tak dawno sypiące śniegiem. Pogoda wariowała, a przyczyną było pewnie to, iż maksymalnie rok temu narzucono na nią magiczną kontrolę. Wszystko było nie tak jak powinno.

 

Westchnął ciężko. Skoro cała taka masa ludzi się tu zebrała, przyszła razem z nim, to wypadałoby coś z tym zrobić. Gierojew potoczył wzrokiem po betonowej pokrywie nieba, skrywającej świat jak skażony reaktor w Czarnobylu, jakby szukając jakiegoś znaku. O, kolejna kropla. I jeszcze jedna.

- Dwie minuty ciszy, ku czci wszystkich ofiar wrażej inwazji, żołnierzy i zwykłych ludzi. - oznajmił mocnym głosem, po czym pochylił głowę. Delikatny szum powoli rozpoczynającej się ulewy stanowił dobry podkład do tej chwili spokoju.

 

Moskwa

Ochroniarz na słowa dygnitarza skinął potwierdzająco głową. Od jakiegoś czasu starał się obserwować całe otoczenie i był w tym na tyle skuteczny, by ten gest był tylko grzecznym przytaknięciem, a nie zauważeniem sytuacji. Na zewnątrz rozejrzał się bardzo uważnie, zanim uprzejmie przytrzymał drzwi zajętemu pożegnaniami mężczyźnie. Zaczynało padać, zatem dla spokoju duszy możnaby założyć, iż przez to właśnie ulica jest taka pusta. Jedynym przechodniem był zdążający w swoją stronę mężczyzna o lekko egzotycznych rysach.

- Coś się znajdzie - mruknął ochroniarz. Niestety, żadnej taksówki nie wypatrzył, pozostawała podróż piechotą. - Zapewne nawet nie tak daleko, ale muszę ostrzec pana zawczasu: jakość lokalu może być... taka sobie.

 

Faktycznie, spacer nie był długi, a narastający szum wzmagających się opadów wcale nie czynił go jakoś specjalnie nieprzyjemnym. Przewodnik Stanisława wydawał się wręcz nieco bardziej rozluźnionym. Najbliższy przybytek, zlokalizowany na parterze po jednej stronie zwyczajnego mieszkalnego bloku, nosił nazwę "Wenecja". Patrząc na kałuże przed nim, w przyszłości pewnie w cholerę głębokie, dało się dostrzec adekwatność owej nazwy. Wnętrze... cóż, miejmy nadzieję, że Polakowi nie przeszkadzała papierosowa mgła. Czy może nawet ściana.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magda

- Nie masz za co dziękować, to normalne, że dbamy w Kancelarii o swoich pracowników - powiedziała Magda do Snow z adekwatnym ciepłym uśmiechem. Nie wspomniała i w najbliższym czasie nie zamierzała wspomnieć o tym dziwnym instynkcie, który kazał jej tak bardzo o nią zadbać. Bo przecież mimo wszystko nie było normalnością, by asystentka premier dbała o każdy jeden aspekt urlopu pracowników. - Miłego wypoczynku - rzuciła jeszcze, gdy szły do wyjścia.

Na słowa Anny Magda zmarszczyła tylko ledwo zauważalnie brwi i założyła ręce, rzucając jej znaczące spojrzenie, które nie było nawet naganą, tylko ostrzeżeniem. Mimo wszystko kobieta nie sądziła, by Anna z własnej woli naraziła na niebezpieczeństwo siebie i Snow. Była dziwna - to mógł stwierdzić każdy, kto z nią dłużej przebywał, ale nie nierozsądna. Coś tak czuła, że kupno biletu i tak się nie sprawdzi, bo czasu rzeczywiście nie było za wiele. W każdym razie, pieniądze się zwrócą, a Anna znając życie i tak zajmie się tą podróżą sama. Ona zawsze najchętniej wszystko załatwiałaby sama. Potrzebowała jednak czasami lekkiej kontroli, bo pomysły na jakie wpadała nie zawsze były tak trafne jak jej się wydawało. W kwestii jej własnego życia była jednak dość dbała i mogła jej zaufać, że pojawią się nad morzem w jednym kawałku. Choć, czasami zdarzało jej się chyba zapomnieć, że nie jest już tak wytrzymała jak dawniej...

Smoki

Kiedy kucyk upadł na kolana Nidhaem i Rekeam znów zwrócili się w jego stronę. Na ich twarzach nie było ani zadowolenia ani pychy, choć pojawiła się na nich dobrze znana chłodna wyniosłość. Meumimar nie był jednak na to obojętny i zaczął mówić bardzo stanowczym, surowym wręcz głosem, który wywołał w oczach pozostałych smoków iskierki zdziwienia. Nie byli oni jednak na tyle starzy i uczeni, by zrozumieć niektóre decyzje Meumimara, ale ufali mu, ponieważ był od nich inteligentniejszy.

- Wstań, bo twoje obecne kolana mogą cię rozboleć od tej pozycji - rzucił Meumimar wyniośle z jakby lekkim niezadowoleniem, co szybko zaraz się wyjaśniło, gdy zmarszczył delikatnie nos i dodał. - Kucyki miały być podobno rasą wierną, niezależnie od sytuacji. Gdyby Celestia cię teraz zobaczyła, zawstydziłabyś ją swoją niewiernością. Chociaż nie, Celestia nie jest jeszcze aż tak restrykcyjna, jednak Lunę ugodziłoby to w jej Equestriańsko-Canterlocki patriotyzm - zakończył zwięźle, a potem dodał już spokojniej. - My, smoki, nie czujemy potrzeby wyrażania się z pokorą o królewskich siostrach, ale nigdy nie zdradzimy naszej Królowej Matki, nawet jeśli byłaby martwa - Nidhaem i Rekeam odwrócili gwałtownie głowy w stronę Meumimara. - Kucyki jak widzę są w stanie oddać pokłoń komukolwiek, jeśli tylko sytuacja i możliwe korzyści im sprzyjają. Przykre - dodał już bez żadnych emocji na twarzy i dopiero wtedy odpowiedział konkretniej. - Nie uważam waszych intencji za nieszczere, co nie oznacza, że widzę sens w dołączeniu do waszych planów. Smokom złożono już inną, z punktu widzenia logiki bezpieczniejszą, ofertę - mówiąc to zmrużył lekko oczy, co mogło delikatnie sugerować, że żadna z nich tak naprawdę nie podobała mu się do końca.

Zapadła cisza, Meumimar wpatrywał się uważnie w przybyszy, a Nidhaem i Rekeam (którzy po usłyszeniu choćby i wspominki o tym, że ich królowa mogłaby być martwa byli trochę roztrzęsieni) zdążyli się już uspokoić.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow Night/Ewelina Szymańska

Zanim odeszły Snow jeszcze się uśmiechnęła do Magdy jednak nic już nie powiedziała i zaczęła iść za Anną. Nie była pewna czy zdążą jednak wierzyła, że Anna ma jakiś pomysł. Zdziwiła się trochę słysząc, że ta mieszka tak daleko nie wiedziała do końca jak Anna zdoła się przygotować do wyjazdu, ale może ma rzeczy gdzieś w swoim gabinecie, o którym mówiły księgowe w końcu podobno jej gabinetu nie zalała woda. Może właśnie do niego zmierzały Rozmyślała tak o tym taszcząc swoje walizki aż w końcu odezwała się w kierunku Anny nie zatrzymując się.

- Myślisz, że zdążymy na czas? - spytała idąc dalej. Chciała w ten sposób zakończyć też ten niezręczną ciszę i dalej jakoś spróbować do niej dotrzeć jednak inaczej dłuższą drogą. Może jak się lepiej poznają to w końcu powie jej coś więcej o jej znajomości z jej kuzynem

 

Visionary Star

Dziewczyna nagle się podniosła a na słowa o dawnych władczyniach lekko zmarszczyła brwi tak samo zresztą jak jej eskorta. Prawda była tak, że w siedzibie już dawno stracono nadzieje, że władczynie powrócą na tron a teraz wszyscy są skazani na siebie. Dlatego będą musieli wszystko zacząć na nowo jak tylko znajdą nowy dom. Byli pozostawieni sami sobie do czasu aż znalazł ich Golding i dał im nadzieje na lepszy świat.

 

- Zapewne masz racje - powiedziała dziewczyna. - Jednak Equestrii już niema i nigdy nie wróci. Dlatego szukamy nowego miejsca gdzie będziemy mogli żyć na nowo. Nasz dowódca był tylko gwardzistą a zebrał nas i dał nam nadzieje na własne oczy widział śmierć naszej dobrodusznej władczyni i nie uważam by kłamał. Nie powiedział jak to się stało i gdzie, ale on nie kłamałby na taki temat. Naszą jedyną nadzieją są nasze badania bez tego jesteśmy straceni - nagle jej głowa się podniosła i spojrzała twardo na smoki. - Nie wiem czy Golding będzie zadowolony z tego, co teraz powiem jednak muszę to powiedzieć - powiedziała na chwilę milcząc a jej ton nie był już tak błagalny a bardziej twardy. - Nie wiem, kto wam złożył propozycje i nie wiem, czym bardziej was przekonali niż my. Przybyliśmy do was ze szczerymi chęciami pomocy i przymierza, podczas gdy wy uznajecie nas za bezwartościowych nie dając nam nawet szansy by zobaczyć, co osiągnęliśmy skoro nie chcecie naszej pomocy nie będę was już męczyła, jeśli chcecie bym coś przekazała naszemu liderowi to powiedzcie a zrobię to. Pamiętajcie jednak, że nasze drzwi nigdy nie pozostaną dla was zamknięte chyba, że do tego czasu opuścimy ten świat - powiedziała twardo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

 

- Nie mamy najmniejszych szans zdążyć na czas... - stwierdziła lekko, jakby to nie miało najmniejszego znaczenia. Spojrzała na nią lekko zanim znowu zaczęła mówić.

 

- Po prostu polecimy helikopterem na miejsce, albo przejedziemy się tubą magnetyczną. Na miejscu bylibyśmy w ciągu godziny albo kwadransu... Pytanie do ciebie czy wolisz być w ciasnym pomieszczeniu krócej, czy jednak preferujesz podróże powietrzne i to potrwa niestety odrobinę dłużej. - Dała do wyboru. Jej było wszystko jedno chodź mimo wszytko wolałaby tubę. Szybciej, pewniej i niezawodniej po co jednak miała jej uprzykrzać życie?

 

- Jedno i drugie jestem wstanie załatwić... Naprawdę szybko. Wskoczę jednak wcześniej do noclegowni po swój dobytek z jednej torby... i tak będziemy musiały wejść do jakiejś galerii po strój kąpielowy... - pomyślała na głos.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow Night/Ewelina Szymańska

Nie była właściwie do końca pewna, co miała odpowiedzieć Annie myślała, że jednak pojadą spokojnie pociągiem i dojadą na miejsce a jednak ta jej szczerze powiedziała, że niema na to szans. Co zrobi Magda, gdy się dowie, że te pozwoliły sobie na taką samowolkę? Jednak nie potrafiła się z jakiegoś powodu postawić Annie czuła do niej jakiś respekt, choć sama nie wiedziała, czemu. Może, dlatego że przypominała jej charakterem Goldinga, gdy służył w gwardii.

 

Jeśli chodziło o podróż to nie była pewna, co ma wybrać. Nigdy nie latała nawet w Equestrii balonem trochę się tego bała, dlatego zawsze twardo się trzymała gruntu. A jeśli chodziło o drugą opcje to nie do końca wiedziała, co to jest ta tuba jednak wiadomość, że ta jest ciasna nie wyglądało jej na komfortową podróż. Potem zaczęła się zastanawiać nad tym pójściem na zakupy. Bardzo lubiła zakupy, ale normalnie by zaproponowała, że sama stworzy dla niej odpowiedni strój jednak to wymagało czasu a bez magii nie było możliwości by zdążyła.

 

- Nie wiem sama. Mówiąc szczerze trochę boje się latać a ta tuba nie wiem, czym jest - mówiła idąc dalej za Anną. - Może, więc spróbujmy tą tubą skoro szybciej - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Czyli teraz idziemy tam gdzie aktualnie śpisz po twoje rzeczy a potem do galerii i na wycieczkę tubą, jeśli dobrze zrozumiałam - mówiła w jej kierunku wciąż za nią idąc. Cieszyło ją towarzystwo Anny, bo bardzo lubiła rozmawiać z innymi. Naprawdę dzięki Magdzie poznała wielu zarówno interesujących jak i miłych ludzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Różnica między jednym, a drugim jest następująca... - Zamknęła na moment oczy, rozciągając wszystkie możliwe mięśnie jakby była czymś zmęczona albo niewyspana. - W jednej opcji nie pooglądasz żadnych widoków ~ w tej którą wybrałaś... W obu miejsca jest tyle samo tylko tuba jest bardziej klaustrofobiczna, bo zamknięta na świat. Twój jednak wybór, skoro wolisz stąpać twardo na ziemi i tak dotrzemy na miejsce - urwała na moment. - Porównanie tuby do pociągu nie jest złe, bo jedno i drugie bardzo podobne - stwierdziła nie wiadomo po co. Nie miało to sensu ani dla niej ani dla Snow. Dopiero po chwili zorientowała się co zrobiła i zasłoniła sobie usta.

- Idziemy tam gdzie nigdy nie powinnaś się znaleźć... - westchnęła, wiedząc że będzie musiała nadużyć swoich kompetencji, ale czy mogło wyjść jej to na złe? Nie sądziła...  - Ale czasem trzeba zrobić wyjątek. Nie mam innego wyboru. Skoro wybrałaś tubę... ale najpierw zakupy, bo sama nie lubię robić nie wiadomo ilu kółek w te i z powrotem. Zresztą kto lubi robić coś zupełnie niepotrzebnie? - Ruszyła na pamięć w stronę jakiejś galerii koło której parokrotnie kiedyś przejeżdżała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Na chwilę odeszła od szachownicy by spojrzeć w okno a z niego zacząć patrzeć w niebo. Niewiele się różniło od nieba z tamtego dnia. Tego, który wszystko zaczął. Pomimo że wiele już przeżyła dokładnie pamiętała ten dzień. Czy kiedykolwiek, więc żałowała podjętej przez siebie decyzji? Nie. Dlaczego miałaby to robić skoro jest lepsza od innych. Osiągnęła to, co cała jej rasa utraciła przez lata swojej żałosnej spokojnej egzystencji. Ale czy zrobili to z własnej woli? Na to odpowiedź też brzmiała nie. To wszystko była wina dobrotliwej żałosnej Celestii i jej śmiesznej siostrzyczki światu będzie lepiej bez nich.

 

Golding również był tylko pionkiem w jej planach wciąż nie domyślał się, jakie są prawdziwe założenia całego projektu. Pozostało jej odzyskać dawną postać i zyskać większą moc niż posiadała wcześniej. Golding musi też zniknąć, jako że stanowił zagrożenie dla jej planów, gdy on odejdzie wszyscy podążą za nią. Na początek zgładzi wszystkie te żałosne abominacje w ich siedzibie by potem zająć się wszystkimi innymi.

 

- Zamknij się - warknęła w kierunku szachownicy. - Nie zostałaś stworzona by udzielać mi rad a jedynie po to bym mogła zobaczyć to, co chce, więc pokazuj mi wszystko, co ważne dla mnie - powiedziała znów idąc w jej kierunku i zaczynając na nią spoglądać. Więc znów się poruszają, co? W końcu muszą się zatrzymać i wtedy będzie można przystąpić do działania jednak teraz było jeszcze za wcześnie. Nagle jej wzrok znów skierował się na figurę, która nie dawno zaczęła pokazywać sobą zagrożenie. Niepokojące było, że często stała koło tej drugiej abominacji, którą odkryła w Polsce. A ta nie była podobna swą naturą do tej pierwszej, którą odkryła i niczym jej nie przypominała natury jej marionetki jak ta pierwsza. Może trzeba pozbyć się tej nowej figury, co zaczęła sobą pokazywać zagrożenie? Nie. Wszystko po kolei. Najpierw te, 2 które mogą jej solidnie namieszać, jeśli dojdzie do kontaktu z Goldingiem a potem zaraz ta 3.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Siedział na łóżku wpatrując się w laptop na półce wciąż zastanawiając się czy te badania, które zdobył mogą mu pomóc pozbyć się natury, która próbowała go zdominować. Potrzebował tego jak nigdy dotąd. Te sny, które go nawiedzały. Wiedział, że z jego głową jest coś jest nie tak. Jak do tej pory wciąż nie przyszły nowe wieści od jego kontrahenta. Czy jednak mu to przeszkadzało? Skoro płacono mu nawet za siedzenie opłacając jego lokal to raczej nie miał powodów by narzekać. Ostatecznie jednak postanowił się przewietrzyć i zahaczyć o jakiś bar może usłyszy jakieś ciekawe plotki? Kto wie w końcu różnie bywa ubrał na siebie płaszcz i kapelusz i powoli opuścił swoje lokum.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

- Szczerze mówią to jak opisujesz obie nasze możliwości podróży nie brzmi to zachęcająco - westchnęła idąc cały czas za Anną. - Jednak cenię twoją szczerość - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Zastanawiała się, do jakiego sklepu idą nie do końca wiedziała gdzie Anna chciała robić zakupy. Chociaż myśl o zakupach ją zadowalała, bo bardzo je lubiła. W Equestrii potrafiła godzinami je czasami robić. Miłe czasy. Jednak patrząc na Annę raczej nie sądziła by one tak długo miały tam siedzieć zapewne będzie chciała to załatwić jak najszybciej by mieć to z głowy. Jednak zastanawiało ją coś jeszcze, co powiedziała Anna i chciała ją o to spytać.

 

- Bardzo lubię zakupy cieszę się, że idziemy, więc tam razem - powiedziała zadowolona, gdy nagle zaczęła nad czymś zastanawiać i znów się odezwała. - Nie wiem gdzie chcesz iść po zakupach, ale możesz mi zaufać nie jestem szpiegiem i nikomu nic nie powiem a jeśli dalej mimo wszystko mi nie ufasz możesz mi zasłonić oczy opaską, gdy będziemy tam szły do czasu aż znajdziemy się w tej tubie - stwierdziła nie zatrzymując się. Chciała pokazać Annie, że ma dobre intencje i mimo że jest tylko projektantką też pracuje teraz dla rządu i umie dochować tajemnicy.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smoki

Meumimar podniósł pazurzastą dłoń do twarzy i przesuwał jednym z ostrych paznokci po swoich ustach, równocześnie wciąż wpatrując się uważnie w przybyszy, szczególnie w dziewczynę, która, musiał przyznać z mentalnym westchnieniem, była tak ograniczona i przyziemnie myśląca jak większość kucyków. Właśnie miał jej odpowiedzieć, gdy Nidhaem zmrużyła lekko oczy i powiedziała twardo:
- Słowo. Słowo jest wszystkim i obrazuje wasz sposób myślenia, wasze plany i prawie wszystkie cechy charakteru, od dobrych do złych. Jeśli nie przekonało nas wasze słowo, to po co mielibyśmy się trudzić obejrzeniem waszych osiągnięć.

Jej usta wygięły się odrobinę, jakby nie wierzyła w to, że musi tłumaczyć taką oczywistość.

- Doskonale ujęte - powiedział Meumimar, na co Nidhaem skinęła lekko głową. Wtedy Rekeam i Nidhaem udali się z powrotem w stronę domku, a Meumimar rzucił:

- Co mogłabyś przekazać Golding Shieldowi? Powiedz mu, że jeśli się myli i Celestia żyje, oczekujemy go tutaj, by przed nami przyznał się do błędu. Tylko tyle - dodał z błyskiem w oku. - Chociaż możesz też wspomnieć, żeby bardziej sprawdzał swoich wspólników. I nie jest to nic, co dotyczyłoby ciebie. Miłego dnia.

Przez całą rozmowę Meumimar utrzymał doskonałą pozycję uczonego, spokojnego człowieka, co było prawdą, bo był mniej więcej w wieku Luny. 

***

Stanisław

- To nie jest dla mnie problem, chcę poznać życie zwykłych ludzi, a nie elitę salonów - odpowiedział pogodnie.

Kurczę, że też Stanisław nie wziął ze sobą parasolki. Ale cóż, takie rzeczy nie mogły go powstrzymać. Deszcz nie był dla niego aż tak przyjemny, jak wtedy, gdy był kucykiem, ale nadal nie było to złe przeżycie. Zrobiło mu się jednak dość zimno i gdy dotarli pod bar trząsł się już lekko pod swoim płaszczem. Nie mógł powstrzymać zmarszczenia nosa, kiedy zauważył dym w pomieszczeniu. Strasznie nie lubił jego zapachu i w ogóle jego całego, tak samo jak wszelkich innych niszczących używek. Dla niego zażywanie czegokolwiek groźniejszego niż cydr Ponyville'ski było niepojęte i nie rozumiał co w ogóle ludziom to daje.

- Cóż - rzucił jednak pogodnie, wbrew własnym myślom. - Mam nadzieję, że jest tam trochę cieplej - uśmiechnął się lekko do ochroniarza w przyjaznym geście i wszedł do środka.

***

Natalia

Każdy z przedstawicieli państw, którzy mieli pojawić się na szczycie, odesłał już e-mail zawierający w każdym przypadku to samo - radość z tego, że mogą się tu pojawić. Niektórzy mogliby uznać to za niezbyt normalne, ale dla Natalii nie było to nic dziwnego. Każdy z tych ludzi należycie ją przecież szanował. Nie ważne co myśleli, zawsze pisali i mówili z szacunkiem(chociaż czasami Natalia wolałaby, żeby po prostu mówili co myślą). Informacja o tym, że szczyt ma się odbyć wyciekła już dość szybko do zagranicznych mediów i Natalia rozmyślała właśnie, czy w ogóle pojawi się jakieś państwo w którym media będą wyrażać się o tym źle. Chyba nawet Rosja by się na to nie zdobyła, to było zbyt ważne i wyczekiwane wydarzenie.

Natalia przechyliła właśnie filiżankę z, dla miłej odmiany, herbatą, gdy ktoś znów zapukał do drzwi. Natalia westchnęła bezgłośnie, a potem przywołała się do pozycji szczęśliwej pani premier i powiedziała pogodnie:

- Proszę wejść.

Drzwi otworzyły się i, tak jak Natalia podejrzewała, weszła przez nie Cloud trzymając w ręku plik kopert.

- To listy, głównie od polaków, przynajmniej te które przyszyły do tej pory - powiedziała z lekko pochyloną głowę, a potem odłożyła je na biurko i wycofała się, kiedy Natalia ją pożegnała.

Tego również się spodziewała, po tym, jak jej wypowiedź o Salvadorze stała się oficjalną. Jak podejrzewała połowa tych listów przyszła od byłych Equestrian, którzy będą jej dziękować, zadawać pytania o bezpieczeństwo albo po prostu będą to ich opinie na ten temat(Wiedziała, że tak będzie, tak wiele byłych kucyków nie mogło się odzwyczaić od pisania listów, takich jak do księżniczek, z dyskusją o ich każdym, najmniejszym nawet, problemie, czy pomyśle), kolejna część będzie od ludzi, którzy jakimś cudem zdobyli się na to, by również po prostu wyrazić swoją opinię listem, a nie na przykład e-mailem, czy na jakimś blogu(zwykle studenci kierunków humanistycznych lub psychologicznych, profesorowie i socjologowie, chociaż znajdą się tam też i z dwa listy od zwykłych ludzi), a jeden do trzech będzie z pogardą wyrażał się o jej stanowisku i całej jej osobie, do czego również była przyzwyczajona. 

Wzięła jeszcze jeden łyk herbaty i z dziwnym uczuciem ściskającym brzuch(jak zawsze) zaczęła otwierać pierwszy list z brzegu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Przyznaj się... - rzuciła dość wyzywająco z wyraźnie wyczuwalną podejrzliwością, a jej ton przybrał lekko nieprzyjemną barwę ale tylko na moment, jakby tylko dla pokazu. - Czego się naczytałaś że myślisz że właśnie tak postąpię i skąd ci to w ogóle do głowy przyszło? - powiedziała prawie się śmiejąc. - Skąd pomysł że jestem tajnym agentem... Daj spokój. Czy tajny agent... - Znalazła szybko synonim. - Szpieg zostałby wysłany by zająć się jakąś krawcową? To chyba jedna wielka bajka. Nie sądzisz? - spytała się idąc dalej. Nie dawała po sobie poznać że prawie trafiła... Była blisko ale nadal dość daleko. Wiedziała że będzie musiała dać jej po oczach jak tylko wejdą do bunkra. Przecież i tak nie chciała dla niej nic złego i to według niej ją usprawiedliwiało.

- Nie ma się czego bać... Tubą jeżdżę co 2 czy 3 dzień, gdy muszę znaleźć się gdzieś daleko dość szybko... Na przykład we Wrocławiu... - rzuciła dalej idąc przed siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Striding Rason/Jim Grayson

Nie miał problemu ze znalezieniem baru. Był już tu całkiem długo, przez co poznał niemal całe to miejsce. Kiedyś raczej brał kontrakty od różnych zleceniodawców na całym świecie a teraz tylko Chiny, ale skoro jeden się uparł by mu wiecznie płacić to głupio było odmawiać. Miejsce, do którego dotarł raczej nie zachęcało do wejścia był to nieprzyjemny lokal w jednej z gorszych dzielnic, ale to w takich miejscach najszybciej można było coś usłyszeć. Z tego, co wiedział to Equestrianie raczej unikali tego miejsca i o to w sumie mu chodziło. Pomimo że sam już nie uważał się za człowieka nie zapomniał jak to jest nim być. Powoli pchnął drzwi tego przybytku i ciężkim krokiem wszedł do środka. Pierwszym, co poczuł był nieprzyjemny zapach dochodzący z wnętrza. Nic nie mówiąc zaczął kierować się do barmana, który zmierzył go wzrokiem.

 

- Co podać? - spytał od niechcenia.

- Sok marchewkowy - stwierdził znużonym głosem. Barman spojrzał nieco zdziwiony w stronę mężczyzny jednak tylko na chwilę zaraz ruszył przygotować zamówienie. Prawda była taka, że od czasu Equestrii wciąż unikał alkoholu  i przywykł raczej do napojów tamtej krainy. Siedział w milczeniu czekając na swoje zamówienie przy okazji nadstawiał ucha by dowiedzieć się czegoś ciekawego.

 

Visionary Star

Ukłoniła się lekko w stronę smoka i bez słowa zaczęła się cofać ze swoją eskortą. Nie mogła powiedzieć by ta rozmowa była udana. Nie rozumiała jak upartym trzeba być by nie zrozumieć, że tylko współpraca jest teraz dla nich jedyną nadzieją. Powoli wsiadła wraz z eskortą do śmigłowca i ten zaczął odlatywać z powrotem do bazy. Zastanawiały ją słowa smoka w czasie lotu. Jeśli chodzi o wspólników Goldinga to nie była głupia i wiedziała, że mówiono tu o Crystal. Wcale się nie dziwiła w końcu wiadomo, co Crystal myślała o wszystkich gatunkach, które nie są kucykami. Jednak mimo wszystko była wciąż potrzebna i jakby nie patrzeć jej cele się tak bardzo przecież nie różniły. W czym w końcu może być groźna 1 osoba? Bez przesady.

 

Kolejne jej myśli były o tym, że smoki najwyraźniej twierdziły, że księżniczka nadal żyje. Uważała, że to niemożliwe a nawet gdyby to jakby wytłumaczyła, że zostawiła ich samych sobie? Nie dała żadnego znaku życia i zostawiła ich na tą żałosną egzystencje. Dawno przestała odczuwać jakikolwiek szacunek do księżniczek jeszcze w Eqeustrii. Tam straciła rodzinę, gdy buntownicy zbombardowali jej rodzinne miasto wtedy też chciała wstąpić do gwardii by dokonać zemsty. Nie zdążyła, bo Equestria upadła a czemu tak się stało, bo księżniczki pozwoliły buntownikom działać zamiast zgnieść bunt, gdy był jeszcze słaby.

 

Gdy zmieniła się w człowieka nie zaakceptowała tego. Wraz z grupą 5 innych ludzi żyli w starej opuszczonej chacie nie wchodząc nikomu w drogę tak było do czasu aż grupa fanatycznych ludzi zaatakowała ich tylko za pochodzenie wtedy też była gotowa na śmierć wiedziała, że niema ucieczki a jednak przeżyła. Wtedy właśnie poznała Goldinga, gdy wraz ze swym oddziałem przegonił fanatyków i ocalił ją i jej grupę. Nie była to Celestia czy Luna a zrobił to dawny gwardzista, dlatego też wierzyła w Goldinga i jego przywództwo nie było tu miejsce na zwątpienie i wiedziała, że nie tylko ona tak myślała a wszyscy, którzy są w organizacji. W każdym razie musi złożyć raport Goldingowi nie spodziewała się by ten był zadowolony po tym, co mu powie.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Na reakcje Anny Snow się lekko cofnęła. Nie wiedziała, co właściwie zrobiła, ale ton jej głosu nie brzmiał dobrze. Czy powiedziała coś niewłaściwego? Jednak szybko jej strach ustąpił, gdy jej reakcja zmieniła się niemal w śmiech. Już naprawdę myślała, że powiedziała coś, czego nie powinna i wpakowała się w kłopoty. Jednak Anna miała racje, kto by wysyłał agentkę czy szpiega po krawcową by pomógł się jej spakować? To by pasowało gdyby, Snow była kimś naprawdę ważnym a prawda była taka, że zapewne nie będzie nigdy kimś ważnym. Będzie pewnie na równi z kimś, kto pracuje w kuchni i gotuje urzędników w nowej pracy. Zastanawiała się nawet czy Magda i Natalia nie zatrudniły jej z litości. Swoją drogą wciąż do końca nie wiedziała gdzie Anna pracuje może powinna ją spytać, ale w odpowiednim momencie. Nagle westchnęła i lekko uśmiechnęła się w jej kierunku.

 

- To nie tak - powiedziała lekko chichocząc. - Znaczy podejrzewałam, że jesteś ochroniarzem czy kimś w tym rodzaju skoro służyłaś razem z Goldingiem w gwardii podejrzewałam, że twoja praca ma nadal podobny związek w tym świecie - stwierdziła, przez co zrobiło jej się trochę głupio, że widziała w niej kogoś, kto tylko specjalizuje się w walce. - Przepraszam za to. Ale jak wspomniałaś, że nie powinnam widzieć tego miejsca to myślałam, że zabierasz mnie gdzieś gdzie tylko kilka osób ma wstęp - powiedziała cały czas idąc za Anną. Na słowa by się nie bała podróży tubą lekko się uśmiechnęła. Skoro Anna często tym podróżuje nie powinno być źle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
- Bo zabiorę cię tam gdzie faktycznie tylko parędziesiąt osób ma wstęp.. - Pokiwała głową dość obojętnie, bo właśnie to wyrażała jej mina. - Na Hel nie jeździ byle kto. To zamknięta rezydencja na półwyspie helskim.. Zarezerwowana dla głowy państwa i polityków. Pokrótce: miejsce wybrańców... - stwierdziła fachowo, gdzie ją zabiera... Jakiego rodzaju był ten ośrodek. - I prawda... zabiorę cię tam gdzie większości nie wolno. O to się nie martw. Ze mną możesz... Co powiedziała przecież Magda? - rzuciła milknąć na moment. 
- Ach tak... Który ochroniarz ma własne biuro? - Spytała zawadiacko po czym cichcem dodała. - Żaden... Które biuro nie powinno być widziane przez nikogo? To bez sensu przecież. - Właśnie weszli do galerii i udali się do sklepu. - Próbuj dalej i za co mnie przepraszasz... Ja naprawdę nie wiem. W żadnym słowie nie dotknęłaś mnie ale na razie nie mówmy o tym... Na razie muszę sobie wybrać strój... - rzuciła patrząc na odpowiedni sklep.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Visionary Star

Śmigłowiec powoli zaczął dolatywać na powrót do siedziby. Piloci wcześniej podali hasło, gdy wlatywali w okolice siedziby, dzięki czemu uniknęli zestrzelenia. Gdy śmigłowiec przymierzał do lądowania dziewczyna wiedziała, co musi zrobić. Na początek musiała znaleźć Goldinga i o wszystkim go poinformować. Nie spodziewała się by ten ucieszył się z wiadomości, które przyniesie. Jednak, jeśli będzie go unikać to będzie tylko gorzej.  Gdy tylko śmigłowiec wylądował został otoczony przez ochronę siedziby. Drzwi maszyny się zaraz otworzyły, po czym wyskoczyła z niej dziewczyna i jej eskorta. Nagle jeden z ochroniarzy odezwał się w jej kierunku.

 

- Patrząc po twojej minie i widząc, że jesteście sami można uznać, że ponieśliście fiasko. Można się było tego spodziewać - stwierdził znużonym głosem.

- Gdzie jest Golding? - spytała w jego kierunku

- Siedzi w swoim gabinecie jednak nie radziłbym wchodzić zastrzegł żeby mu nie przeszkadzano - stwierdził twardo.

- Ja też mam swoje rozkazy od niego - powiedziała również twardo. - Nie sądzę by był zły, że chce mu złożyć raport - choć nie była tego do końca pewna. Pomimo że Golding okazywał raczej spokojną naturę to wiedziała, że potrafi się zirytować zwłaszcza, gdy przerwie mu się coś niezwykle ważnego. Jednak postanowiła zaryzykować.

- Twój wybór - odparł beznamiętnie przepuszczając dziewczynę, która zaczęła się kierować do wnętrza budynku.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Dziewczyna na słowa Anny chwilowo zaniemówiła. Przecież to nie miało sensu, z jakiego powodu miano by wysyłać zwykłą krawcową jak ona w takie miejsce? Przecież Magda powiedziała, że to tylko urlop, na który ma wyjechać. Więc słowa Anny o specjalnej strefie dla głowy państwa i wybranych polityków nie miały tu sensu była pewna, że jest wysyłana do zwykłego hotelu w końcu nie jest przecież nikim niezwykłym czy ważnym dla rządu. Nagle na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Najwyraźniej Anna sobie z niej żartowała. Nie sądziła, że ma taki typ poczucia humoru, ale cóż każdy ma inny. W rezultacie lekko zachichotała na to, co do niej mówiła.

 

- Masz interesujące poczucie humoru - powiedziała z uśmiechem zanim jeszcze weszły do sklepu. Gdy się tam znalazły sama zaczęła rozglądać się za jakimiś ciuchami, pomimo że sama szyła to lubiła od do czasu też sobie coś kupić. Poza tym nie chciała teraz męczyć Anny pytaniami, gdy tu były dobrze rozumiała, że jako kobieta musiała dobrać sobie coś odpowiedniego a przy takich wyborach nie należy nikogo rozpraszać.

 

Samej Snow rzucił się w oczy błękitny strój kąpielowy, który nie był zbyt skąpy i odpowiednio zasłaniał ciało. Wzięła go podchodząc do lustra by ocenić jakby pasowałby do niej. Nie wkładała go tylko przyłożyła do ciała. Zdawało jej się, że prezentuje się całkiem dobrze i powinien pasować do jej figury. Postanowiła, że go weźmie. Zastanawiała się ile czasu zajmie to Annie, ale nie przeszkadzała jej czekając. Anna, co prawda powiedziała, że żaden ochroniarz by nie miał biura i to ma sens. Tylko jedna rzecz przełamywałaby schemat w słowach Anny. Mianowicie było to, że teraz nawet projektantka taka jak ona będzie je mieć i kto wie czy Anna nie jest ochroniarzem z biurem, bo Magda wpadła na taki pomysł. Mogła być również szefem ochrony a ci jak wiadomo mogą mieć własne prywatne biuro. Tylko zastanawiało ją, dlaczego jej biuro było z dala od innych i było ukryte to było bez sensu. Co takiego mogło tam być? Może lepiej nie wiedzieć zbyt wiele. Jednak nie zaprzeczyła, że była wraz z Goldingiem w gwardii, czyli najwyraźniej była na dobrym tropie i to właśnie tam ta 2 się poznała. Najwyraźniej nie wiązały ich naprawdę jakieś głębsze uczucia a tylko wzajemny szacunek. Może, jeśli pójdzie tym tropem to wtedy dowie się więcej. Jednak poczeka z tym aż opuszczą sklep.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Co się stało z tym światem? Rozmyślał dalej pijąc swój napitek. Kiedyś takie miejsca były kopalnią informacji. Teraz nie słyszał nic interesującego. Żadnych przydatnych informacji nic, co by mogło mu pomóc. Pewna rzecz chodziła mu po głowie a mówiąc szczerze nawet 2. Jednak o ile ta pierwsza miała być planami na przyszłość takimi, które pozwolą mu jakoś wyjść z tego bagna, w którym tkwi i odzyskanie tego, co utracił o tyle druga do niego zupełnie nie pasowała były to myśli jakby kogoś zupełnie innego, które nie wiedział skąd się brały. W końcu dopił sok zapłacił i powoli wstałby opuścić to miejsce i wrócić do swego lokum.

 

Szedł spokojnym spacerem w stronę domu, gdy nagle usłyszał coś w zaułku niedaleko. Było to całkiem normalne jak na te dzielnice pełną elementu społecznego. Jednak chciał zobaczyć, co się działo. Gdy w końcu dotarł na miejsce jego oczom ukazał się nieprzyjemny widok, gdy 4 mężczyzn znęcało się nad innym leżącym na ziemi. Nie był to przyjemny widok w Equestrii takich z pewnością nie doświadczał, ale teraz znowu jest w bagnie zwanym Ziemią. Zastanawiał się czy powinien interweniować czy jednak wrócić jak nigdy nic nie zwracając na to uwagi. Nie obchodziły go sprawy ludzi. Ostatecznie chciał pozwolić działać losowi i zobaczyć, co się stanie. Zaczął kierować się w stronę całego zajścia jakby nigdy nic słysząc coraz bardziej całą sytuacje.

 

Tamci nie przerywali swojej sadystycznej zabawy aż któryś z nich najwyraźniej usłyszał kroki, które coraz bardziej się do nich zbliżały. W końcu obrócił głowę by spojrzeć na samotną postać, która zbliżała się w ich kierunku.

- Ty! - wskazał dość niekulturalnie palcem na mężczyznę a w jego głosie był agresja. - Wynoś się stąd, bo skończysz jak on! - powiedział teraz wskazując palcem na ofiarę. Nagle oczy innych zwróciły się na niego. Tym samym przerwali swoją zabawę. Człowiek, który tam leżał najwyraźniej nie miał się nawet siły się podnieść, bo leżał skulony. Pomimo jednak gróźb Rason dalej kierował się przed siebie, co widać było nie zadowoliło mężczyzn. W końcu jeden z nich stanął mu na drodze wyciągając mały nożyk. Na co mężczyzna stanął jak kamień.

- Nie rozumiesz po naszemu? - spytał zbliżając nóż do jego twarzy. - Może muszę ciebie nauczyć tak jego? - powiedział dalej się wpatrując we niego. - A może pochodzisz z Equestrii i jesteś upośledzony, co? 

 

Nie dostał odpowiedzi jednak w pewnym momencie z niesamowitą szybkością Rason chwycił rękę mężczyzny z niebezpiecznym narzędziem nie dając mu czasu na reakcje wykręcił ją tak, że tamten wrzasnął puszczając nóż. Zanim ten jednak spadł na ziemie z niesamowitym refleksem złapał nóż i szybko się wyprostował by chwycić mężczyznę za gardło drugą dłonią i zacząć go dusić. Jednak stał się nieostrożny, bo nagle poczuł potworny ból z tyłu głowy, gdy któryś z tych wyrostków rozbił mu butelkę na głowie a on w jednej chwili padł ciężko na ziemie. Czuł jak z jego głowy płynie krew i był zdezorientowany leżąc i nic nie robiąc. Ten, którego jeszcze niedawno dusił zaczął się powoli podnosić i nagle spojrzał na bezwładne ciało mężczyzny.

 

- To na tyle twojego bohaterstwa - rzekł plując jeszcze na bezwładne ciało mężczyzny. Przestali się już skupiać na nieznanym mężczyźnie i wrócili do znęcania się nad swoją ofiarą. To był ich błąd. Rana nie była śmiertelna. Zresztą czy dla niego w obecnym stanie taka istniała? Chwilę to trwało jednak powoli zaczął wracać do siebie. Zawsze zależało od stopnia rany im poważniejsza tym dłużej zajmował mu powrót do pełnej świadomości a ponieważ ta nie był nad wyraz poważna długo mu to nie zajęło.

 

Powoli zaczął wstawać a gdy już to zrobił uderzył z całej siły pięścią obróconego do niego tyłem mężczyznę, który legł na ziemi. Inni natychmiast się obrócili w kierunku napastnika a widząc mężczyznę, którego byli pewni, że mają z głowy byli w kompletnym szoku.

- Co jest do cholery?! - Wrzeszczał jeden z nich by zamachnąć się pięścią w jego stronę jednak ten zrobił zręczny unik i uderzył go w brzuch, na co ten się zgiął i zaczął się tarzać po ziemi jęcząc z bólu.

- Jak to możliwe, że jeszcze stoisz?! - spytał kolejny. Jednak teraz można było usłyszeć tu strach w głosie i niepewność. On i jego kompan, który niedawno opluł mężczyznę nie wiedział, co mają teraz zrobić. Jednak nie otrzymali odpowiedzi tylko padł kolejny niezwykle szybki cios w jednego z nich, przez co i ten został wyeliminowany w rezultacie został już tylko ten, który to zaczął. Nim zdążył zareagować ponownie poczuł dłoń mężczyzny na szyi i został wgnieciony w okoliczną ścianę.

 

- Demona zabić nie można - stwierdził ponuro mężczyzna lekko przekręcając karkiem pozwalając by jego kości wydały charakterystyczny dźwięk.

- Nie proszę zostaw mnie - jęczał mężczyzna w jego kierunku jednak ten pozostał głuchy na jego prośby i jęki by w jednej chwili wbić mu nóż w dłoń przebijając ją na wylot i go puścić. Tamten zaczął się wić na ziemi niczym robal trzymając się za dłoń i wrzeszcząc jak szalony. Rason chwilę patrzył na te grupę wciąż czuł krew, która płynęła mu po głowie. Na przyszłość powinien być bardziej ostrożny. Pomimo że chaos dawał mu życie nie powinien sobie pozwalać na takie obrażenia. Zaczął powoli opuszczać zaułek. Nie widział powodu by ich zabijać. Nie wiedzieli jego twarzy a w to, co się stało, kto im uwierzy? Pewnie uznają, że się naćpali i wymyślają dziwne bajki. Na śmierć trzeba sobie zasłużyć a nie każdy na nią zasługuje. Nie pomógł również pobitemu mężczyźnie uznając, że to nie jego problem. Tak rozmyślając powoli kierował się na powrót do swojego apartamentu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pawłowi po prostu czas sobie leci na pracy i czym tam innym. Trochę za mało tego na jakiś zgrabny post.

 

Iwan

Cisza przedłużała się, mżawka przerodziła się w deszcz, ludzie poruszali się lekko w tłumie, zacierając ręce i tupiąc dla rozgrzania się. W końcu trzeba było ją niestety przerwać i wziąć się za coś związanego z polityką państwa, morderstwami albo z poglądami ludności, no bo po coś wszyscy na ten plac przyleźli. Iwan... cóż, Iwan sam nie za bardzo wiedział co ma teraz zrobić. Jak dotąd nie udało mu się zorganizować manifestacji na taką skalę. Szczerze, to w ogóle nie maczał do tej pory palców w marszach i protestach, działając mniej otwarcie a za to bardziej bezpośrednio, od czasu do czasu tylko próbując przepchać coś w Dumie.

 

Właśnie, Duma. Sól w oku Gierojewa, jednocześnie ważny element demokratycznego, praworządnego państwa rosyjskiego. Związek Radziecki upadł, a skoro tak się niestety stało, wyrośnięta na jego gruzach Rosja powinna utrzymywać chociaż pewną fasadę, przynajmniej dopóki nie osiągnie siły niezbędnej jej do zdobycia odpowiedniej pozycji na świecie, do odzyskania roli jednego z dwóch supermocarstw. Duma była ważna. Dlatego też...

 

- ... żądamy rozpisania przedwczesnych wyborów. Państwo rosyjskie ledwo funkcjonuje i mimo najszczerszych chęci nie odzwierciedla w pełni woli swoich obywateli - dokończył Iwan na głos. Jego przemowa chwilę trwała i oscylowała głównie wokół poczucia bezpieczeństwa Rosjan. W końcu nie minęło wiele czasu odkąd musieli walczyć z tymi, którzy teraz żyli pośród nich a nierzadko nawet rządzili nimi jako szefowie firm, dyrektorzy fabryk i szkół. Jakby to wszystko podsumować, cała gadka była niczym więcej jak wariacją na temat spokoju, przywrócenia pozycji Rosji na świecie, zapewnienia obywatelom odpowiednich warunków bytowania.

 

Nie było to nic nowego, nic co by zwiastowało oświecenie przeciętnego Rosjanina, jednak zyskało posłuch i poklask. Proste oraz trafiające do serca hasła, rzucone w odpowiedniej porze, były niesamowicie skuteczne. Wielu, wielu przywódców przekonało się o tym na własnej skórze, lecz mimo wszystko Gierojew nie czuł się wystarczająco... nie wiedział jak to nazwać. Godzien? Śmiały? Aby porównywać się do któregokolwiek z nich. Daleko mu było do kogokolwiek sławnego, był tylko zwykłym człowiekiem chcącym jak najlepiej dla innych zwykłych ludzi. Przynajmniej zawsze tak myślał.

 

Jurij

Prezydent już lekko chwiejnym krokiem podszedł do stolika, by po raz kolejny zaczerpnąć uspokajacza wprost ze źródła. W teorii picie alkoholu nie było jakieś bardzo odpowiedzialne kiedy było się głową państwa, nawet jeżeli była to Rosja. W praktyce, Barankin był przecież cholernym prezydentem, mógł robić naprawdę wiele rzeczy, o ile nie łamał prawa. Łamanie praw, które ustanowiono dla wszystkich obywateli byłoby niesamowitym chamstwem. Ale wracając do rzeczy, Jelcyn też pił, a był prezydentem zaraz po Gorbaczowie!

 

... z tym, że nikt nie lubił Jelcyna. Za jego rządów wszystko się, cholera posypało. Trochę jak teraz, nieprawdaż? Trzeba było to wszystko jakoś rozwiązać. Przypilnować, aby się do reszty nie spieprzyło, bo nikomu nie będzie dobrze żyć w totalnej ruinie rodem z trzeciego świata. Wtem do gabinetu weszła, uprzednio zapukawszy, sekretarka. Oczywiście jak to miała w swoim zwyczaju, była niezwykle miła i zanim powiedziała, po co przyszła, zapytała czy coś się stało. Jeżeli Barankinowi zdarzało się żałować najęcia kucyka na to stanowisko, to takie chwile przypominały mu, dlaczego właściwie to zrobił, pomijając poprawność polityczną. Uśmiechnął się do niej, starając się skupić na niej odrobinkę zamglony wzrok.

 

To co miała do powiedzenia trudno było zaliczyć w poczet dobrych wiadomości. Znieczulenie okazało się wystarczająco skuteczne, by prezydent zdecydował się usiąść i poważnie zastanowić nad tym, co począć, zamiast pod wpływem emocji wydać jakieś polecenie, którego mógłby żałować. Po namyśle zdecydował - demokracja wymaga dialogu. Dialog to każdy wie co to jest.

- Czy nadzwyczajne posiedzenie zostało już zwołane? - zapytał grzecznie.

- Tak, panie prezydencie. Posłowie zbierają się w siedzibie Dumy, przygotowują się do obrad.

- Świetnie - mężczyzna z powodzeniem stłumił nieprzystojne beknięcie. - Posiedzenie ma być otwarte, wszyscy chętni będą mogli wejść i posłuchać. Też wstąpię.

- To nie wybiera się pan na szczyt w Polsce?

- Zaproszenie jakoś do mnie nie dotarło - odparł Rosjanin z przekąsem, zachowując jednak względnie nieporuszony wygląd. - Jak niejaki Iwan Gierojew zażyczy sobie wejść do budynku, możecie go wpuścić, ale nie z całą tą hałastrą z placu.

- Przekażę ochronie, panie prezydencie.

- Potem idź coś zjedz. Czy coś.

 

Moskwa

Na całe szczęście faktycznie wewnątrz było cieplej niż na podwórku. Znacznie cieplej. Kto nosił okulary, temu wraz zaparowywały, kiedy zimne szkło stykało się z gorącym powiewem bynajmniej nie najświeższego powietrza. W stronę wchodzących gości obróciły się różnorakie twarze. Młode i jasne lica, przepite mordy, pomarszczone oblicza, twarze radosne czy naznaczone cierpieniem, a nawet puste. Główna sala, jak szumnie można było nazwać nieduże pomieszczenie, nie była tragicznie zatłoczona, jednak siedziało w niej dość sporo mężczyzn i kobiet. W taką pogodę i w takim czasie ludzie zdecydowanie woleli siedzieć w grupach, jeśli nie musieli gdzieś iść. Lokal nie był na tyle ekskluzywny, by ktokolwiek podszedł do dwóch mężczyzn i zapytał, czego by sobie życzyli. O wszystko trzeba było zatroszczyć się samemu.

 

Rosyjskie media nie wypowiadają się źle o spotkaniu przywódców świata, odbywającym się w Polsce. Właściwie nie mówią o nim nic, poza suchą wzmianką oraz określeniem, do czego się odnoszą.

[a media milczo]

 

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było mnie ostatnio. Teraz jestem, ale w bardzo słabej formie, bo jestem dość chora. Ważne, że coś.

____

Stanisław

- Miło - zawyrokował Stanisław po wejściu, brzmiąc jednak co prawda delikatnie niepewnie.

Przypominałoby to trochę zapełnione zawsze kafejki Canterlockie, gdyby nie to, że kompletnie zignorowali jego przyjście. Z drugiej strony, jeśli zapomnieć o Equestriańskich sentymentach to nawet lepiej dla niego. Mógł się po prostu poprzyglądać codziennemu życiu rosjan.

Stał przez chwilę w wejściu obserwując towarzystwo, a potem przysiadł się do jednego z zapełnionych stolików. Jak na razie nie odzywał się i nie otworzył swojej małej walizeczki, skupiając się tylko na uważnym obserwowaniu otoczenia.

___

Co nowego w gazetach?

Małe rubryczki w codziennych gazetach, te w których wspominało się raczej o sprawach mniej ważnych związanych z nowymi filmami albo wypowiedzią jakiejś gwiazdy były praktycznie wszędzie zapełnione jedną informacją i jednym zdjęciem, dokładnie tym, które przedstawiało delikatną dziewczynę rozmawiającą z uprzejmie uśmiechającą się Natalią, w towarzystwie Magdy, której widać było tylko czekoladowe włosy, oraz dwóch innych polskich ministrów. Informacja brzmiała:

Krawcowa w Kancelarii

Z najnowszych źródeł wynika,

że Kancelaria Prezesa Rady

Ministrów w Polsce postanowiła

zatrudnić prywatną krawcową.

Czyżby Rządowi znudziły 

się normalne, sklepowe oferty?

Zobaczymy jak spisze się ta śliczna

pani imieniem Snow Night.

Jeśli tabloidy będą zabijać się

o zdjęcia Ministrów w nowych

kreacjach, to będziemy już 

wiedzieć, że osiągnęła

sukces.

____

Reakcje moich postaci w kolejnym poście, by zachować troszkę chronologii. No i nie czuję się na razie na siłach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Ja nie mam poczucia humoru... - stwierdziła dość twardo i właśnie tym wniosła między siebie, a nią jakąś zasadę... - Ja tylko coś kwestionuje, albo pokazuje w innym świetle, by ukazać komizm sytuacji... To wszystko co powiedziałam to fakty i tak właśnie tak je traktuj... ale wierz w co chcesz. Żebyś później się nie zdziwiła...  - powiedziała, a na jej twarzy naprawdę trudno można było doszukiwać się uśmiechu, gdy trzymała w dłoniach jeden z najprostszych, jednoczęściowych czarnych strojów.

Kiedyś takie zakupy wyglądałyby zupełnie inaczej... lecz ze zmianą w człowieka straciła pewną część siebie odpowiedzialną za pewien rodzaj wyższej estetyki i moralności. To dla niej zupełnie zniknęło... Pewna głębia charakteru co została zamknięta przed wszystkimi... Przez co zaczęły się liczyć rzeczy niższe... niewymagające takiego myślenia jak kiedyś by nie musieć się zatracać w tym wszystkim. Sprawdziła już parokrotnie że ten świat w którym się znalazła przyjmuje bez żadnego ale najprostsze rozwiązania. Świat stał się prostszy... Nie zastanawiała się nad tym wcześniej... Nawet wtedy gdy przykładała kciuk z którego zostały zeskanowane naczynia krwionośne potwierdzając tym że ma dostęp do swojego konta bankowego. Kiedyś nawet podczas płacenia musiała się nanosić bitów. A na ziemi? Wszystko działo się za nią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris
Przeglądałem kolejne strony w internecie z dość znużonym wzrokiem. Mówiąc szczerze wciąż nie wiedziałem jak ludzie potrafili przesiadywać w tym tyle czasu. Było to nudne zajęcie jak dla mnie. Co prawda był wygodniejszy niż poszukiwanie informacji w starych księgach czy dokumentacjach, ale w Equestrii nie było raczej z tym problemów. Odpowiednie zaklęcie i szybko można było znaleźć to, czego się chciało. Ale jednak tutaj to było najbardziej przydatne i najszybsze źródło informacji. A żeby wykonać nasze cele nie mogłem sobie pozwolić na zwłokę. Chociaż wciąż nie wiedziałem jak ludzie są w stanie się od tego uzależniać. Nagle do mych uszu dotarł dźwięk pukania w drzwi, na co lekko zmarszczyłem brwi. Czy nie wydałem jasnych poleceń? Chciałem chwilę samotności by spokojnie oddać się rozmyślaniu. Czy to tak wiele? Ciężko westchnąłem a następnie wypowiedziałem tylko jedno słowo.

 

- Wejść - powiedziałem dość twardo a mój wzrok skierował się na drzwi by zobaczyć, kogo niesie. Gdy tylko klamka została naciśnięta a drzwi stanęły otworem mym oczom ukazała się Visionary Star. Weszła dość niepewnym krokiem do mojego gabinetu lekko się kłaniając i zamykając za sobą drzwi. Najwyraźniej zdążyła już wrócić po jej minie i niepewnym kroku łatwo się domyśliłem, że zadanie, które jej zleciłem nie przebiegło tak jak tego chciała. Nic jednak nie mówiłem tylko wbiłem w nią wzrok kładąc dłonie pod brodą i czekając aż zacznie. W końcu zakończyła niezręczną ciszę.

- Wybacz Golding. Wiem, że kazałeś sobie nie przeszkadzać, ale chciałam złożyć ci raport - mówiła tak jakby każde słowo sprawiało jej trudność.
- Skoro już pozwoliłem ci wejść to powiedz, co chciałaś powiedzieć - stwierdziłem bez emocji cały czas przyglądając jej się ze zmrużonym wzrokiem. Nagle ta westchnęła i zaczęła mówić.

 

- Przepraszam cię Golding - widać było, że w jej głosie był zawód. - Nie byłam w stanie przekonać smoków. Robiłam, co mogłam jednak te pozostawały głuche na moje słowa. Wywyższały się nad nami i chyba zaprzepaściłam już wszelką możliwość rozmów z nimi
- Ah tak - stwierdziłem bez entuzjazmu. Faktycznie to nieco komplikowało sprawę. Co prawda domyślałem się, że smoki jak zwykle pozostaną uparte i nie będą chciały słuchać jednak nie sądziłem, że pójdzie aż tak źle. - Powiedz, więc wszystko, co się tam stało. Co takiego dokładnie powiedziały? - spytałem dalej nie spuszczając z niej wzroku. Visionary wyglądała jakby starała się dokładnie przemyśleć, co chce mi powiedzieć.

 

- Więc smoki uważają się za lepsze od nas. Twierdzą, że my nie jesteśmy w stanie zaoferować tyle im, co one mogą zaoferować nam. Mówiły coś, że one wciąż posiadają magię i wiedzę o jakiś pozostałościach z Equestrii na Ziemi. Nie są zachwycone, że sprzymierzasz się z podmieńcami. Nie podobało im się jak się przed nimi płaszczyłam. Na dodatek ktoś złożył im podobną propozycje sojuszu, która według nich jest bardziej interesująca. Kazały ci również przekazać byś bardziej sprawdzał swoich sojuszników - nagle na chwilę zamilkła, gdy miała powiedzieć kolejne słowa a jej wzrok skupił się teraz na mnie. To była ciekawa reakcja. Cokolwiek chciała powiedzieć widać było, że nie było to dla niej łatwe. - Kazały ci jeszcze przekazać, że jeśli mylisz się, co do śmierci księżniczki Celestii to masz przybyć do ich obozu i przyznać się przed nimi do błędu - powiedziała i nagle zamilkła.

 

Na mojej twarzy próżno było szukać jakiekolwiek reakcji po wszystkim, co powiedziała pozostała taka, jaka była od początku. A jednak to, co powiedziała było naprawdę interesujące. Najwyraźniej gdzieś na Ziemi jest druga organizacja równie potężna a nawet potężniejsza od naszej zdolna przekonać do siebie smoki. Może gdyby się udało ich namierzyć można by zawiązać potężny sojusz, który będzie bardzo dobry dla obu stron. Tylko jak ich namierzyć? Zainteresował mnie też fakt, że smoki posiadają wiedzę o jakiś pozostałościach, Equestrii na Ziemi. Czy jednak było to kłamstwo? Nie sądzę, bo dowody do prawdziwości tych słów były nawet tutaj wokół. Mój dawny pancerz gwardzisty, włócznia, Arrow czy włos naszej władczyni. Jeśli chodziło o to, że księżniczka nadal żyje to nie sądziłem by było to możliwe. Byłem tam i widziałem to na własne oczy. Nic nie mogłem zrobić by to zatrzymać. Ze wściekłością rzuciłem się w stronę jej zabójców wiedząc, że straciliśmy właśnie naszą krainę. To było głupie z mojej strony. Pozwoliłem by emocje mną kierowały, przez co zostałem łatwo pokonany. Wciąż pamiętam jak pociski broni buntowników przebiły mój pancerz a następnie dźwięk moich pękających kości. W ustach posmak krwi. Padłem ciężko na ziemi czując jak tracę kontrolę nad swym ciałem. Umierałem wiedziałem, że to był mój koniec. A jednak nadal tu jestem coś chciało bym przeżył. Czy to możliwe by księżniczkę spotkał podobny los? Nie bardzo mogłem w to uwierzyć. Wciąż nie wiedziałem jednak, jaki los spotkał wtedy Lust. Nadal miałem jakąś iskrę nadziei, że ta przeżyła. W końcu zawsze sobie radziła w najgorszych sytuacjach. Nawet gwardia nie była w stanie jej złapać. Na dodatek najwyraźniej do smoków już dotarły wieści o Crystal, bo domyślałem się, że to o nią im chodziło, gdy mówiły bym uważał na swych wspólników. Chyba już wszyscy wiedzą, co ta myśli o innych gatunkach. Jednak jej wpływy w świecie ludzi były nam potrzebne. Ale wiedziałem, że trzeba z nią uważać. Moje oczy znów zwróciły się na dziewczynę.

 

- Czyli nic, czego bym się nie domyślał - powiedziałem z krzywym uśmiechem. - Nie martw się wbrew pozorom przyniosłaś mi ciekawe informacje - powiedziałem spokojnie i kontynuowałem dalej. - Gdyby smoki naprawdę nie chciały już nas widzieć to by nie prosiły abym przybył do ich obozu by przyznać się do błędu - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Ta nagle na mnie spojrzała niepewnie.
- Golding, ale sam powiedziałeś, że widziałeś zgon księżniczki, więc dlaczego smoki myślą, że się mylisz? - spytała niepewnym głosem.
- Wierzysz we mnie Visionary? - spytałem patrząc na nią twardym wzrokiem. Ta nagle zaczęła się rozglądać niepewnie.
- Możesz dokładniej wyjaśnić? - spytał patrząc na mnie
- Czy wierzysz w moje wszystkie słowa? Czy wykonałabyś każdy mój rozkaz bez zbędnych pytań? - spytałem dalej na nią patrząc. Ta zaczęła się jakby zastanawiać nad odpowiedzią aż w końcu jej udzieliła.
- Ty jesteś naszym liderem. Więc myślę, że mówię tu w imieniu każdego z nas. Tak wierzymy w ciebie - powiedziała z pewnym siebie głosem, na co ja lekko zacząłem kręcić głową w geście zaprzeczenia a me oczy znów się zmrużyły i skierowały na laptop jakbym stracił zainteresowanie dalszą rozmową.

 

- Jeśli tak mówisz to ty tak jak i reszta z nas nie dorośliście jeszcze by zrozumieć pewne rzeczy - powiedziałem nie podnosząc już wzroku. - Powinniście wiedzieć, że nikt nie jest nieomylny i tak jest również ze mną. Potrafię popełniać błędy - powiedziałem twardo. - Ja wam powiedziałem, że widziałem jej śmierć i sądzę, że tak było, ale kto wie czy się jednak nie mylę? W końcu i ja powinienem być martwy a jednak żyje. Czasami są sytuacje, które nie mają prawa się zdarzyć a jednak się dzieją i nie mamy na to wpływu. Jednak jak widać mnie życie już zdążyło tego nauczyć a na was jeszcze czas nie przyszedł - stwierdziłem dalej patrząc w ekran. - Powinnaś to przemyśleć wszystko, co powiedziałem. A teraz, jeśli pozwolisz chciałbym zostać sam by spokojnie pomyśleć - stwierdziłem dalej się wpatrując w ekran.

 

Wiedziałem, że to, co powiedziałem mogło być niemiłe jednak tak można było się najlepiej czegoś nauczyć, gdy komuś stwierdziło się coś twardo. Poza tym ostatnio ciężko było się we mnie doszukać jakiś bardziej pogodnych cech. Nie po tym wszystkim, co straciłem zostając zupełnie sam. Dziewczyna chwilę na mnie patrzyła aż w końcu nic powiedziała tylko kiwnęła głową w geście zgody i powoli opuściła mój gabinet. Ja sam powróciłem do przeglądania informacji. W pewnym momencie jednak mój wzrok się zatrzymał. Niemal spadłem z krzesła, gdy to zobaczyłem. Zbliżyłem swą twarz do ekranu laptopa jakbym chciał ją w niego wbić. Artykuł, który zobaczyłem w jakimś serwisie plotkarskim był niewielki, ale mi wystarczył.

 

- Snow czy to naprawdę ty? - spytałem przykładając dłoń do ekranu i lekko po nim przejeżdżając a mój głos był inny niż zwykle. Tak długo jej szukałem i zaczynałem tracić nadzieje, że jeszcze ją spotkam a tu nagle dzieje się coś takiego. Wiedziałem, co należy zrobić
Snow Night moja kuzynka, której nie potrafiłem odnaleźć była w Polsce i pracowała u tej premier Natalii, o której było tak głośno w ostatnim czasie. Czy to mogła być pomyłka? A może pułapka by mnie zwabić i postawić przed sądem za zbrodnie wojenne? Ile Snow Night mogło się interesować modą jak moja kuzynka? Szansa by to była pomyłka była naprawdę nieprawdopodobnie niska. Ta cała premier niby miała politykę pokojową wobec Equestrian, więc raczej nie trzymała mojej kuzynki wbrew swojej woli. Poza tym wszyscy myślą, że Golding Shield nie żyje, więc, po co by to miało być? Jednak nikt nie był w stanie jej chronić tak jak ja. Nawet, jeśli to była jakaś sztuczka musiałem to sprawdzić za wszelką cenę. Poszukiwałem jej i Lust od tak dawna. Los jednak bywa niespodziewany. Kiedy traciłem już nadzieje nagle zdarzyło się coś takiego.

 

Powoli ruszyłem do szafy by szybko spakować potrzebne rzeczy. Zajmie mi to najwyżej tydzień a potem wrócę tutaj ze Snow. Bo to tutaj jest jej miejsce wśród swoich a nie ludzi. Sprowadzę ją tu za wszelką cenę i nic i nikt nie stanie mi na drodze by tego dokonać. Jeszcze dziś muszę się znaleźć w Polsce. Na szczęście nasza korporacja jest również tam poza tym mam tam swoją kryjówkę gdzie będę mógł spokojnie porozmawiać ze Snow w 4 oczy i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Znałem już trochę Polskę. Byłem tam kilka lat temu, kiedy sprowadziłem kilku dawnych Equestrian z tego państwa do nas. Jednak większość wierzyła w politykę premier Natalii i woleli się rejestrować. Nigdy bym jednak nie pomyślał, że była tam również ona. Gdybym tylko wiedział. Co jeszcze mnie może spotkać?

 

Crystal/Felicja Romanis
Szachownica w jednej chwili zapulsowała tym razem pokazując już nie tylko Polskę, ale i Goldinga a jego linia, którą łączyła go z jedną z figur stała się bardziej wyraźna. Crystal widząc to wpadła w niemały szok. Wciąż nie mogła uwierzyć jak do tego doszło. Golding już najwyraźniej wiedział, że ktoś mu bliski nadal żył. Ale o drugiej osobie wciąż najwyraźniej nie wiedział, bo ich linia się nie zmieniła. Tylko, jakim cudem do tego doszło? Teraz nie czas na to. Nie mogła dopuścić by się spotkali to zbyt bardzo mogło namieszać w jej planach. Obecny Golding jej odpowiadał, bo łatwiej go było manipulować. Nie potrzebowała nikogo, kto zmieni ten stan rzeczy. Czas ostrożności minął pora zacząć swój ruch. Powoli ruszyła dłonią nad szachownicą a ta zmieniła się w mapę.

 

Czyli obie są w Warszawie tak? Dobrze miała kogoś, kto szybko zajmie się tym niepotrzebnym problemem akurat w tym mieście. Musiała jeszcze zatrzymać Goldinga na tyle długo aż zadanie, które zleci nie dobiegnie końca. Wolała sobie nie pozwalać na głupi zrządzenia losu. Ostrożności nigdy za wiele. Powoli wyciągnęła swój specjalny telefon by wykręcić odpowiedni numer. Teraz nie mogło być porażki tak jak w Brazylii. Obie te osoby będą martwe kimkolwiek by nie były jeszcze dziś i nikt tego nie zmieni. Golding był teraz jej zabawką a tamte dwie już dawno utraciły do niego wszelkie prawa. Nie powinno już dawno ich tu być. Musiała teraz jeszcze pomyśleć jak obserwować zarówno poczynania zabójcy jak i Goldinga. Nie łatwe to będzie zadanie. Rozmyślała nad tym wykręcając odpowiedni numer. Nagle pewna myśl zrodziła się w jej głowie jak może to łatwo załatwić.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska
- To nie tak - powiedziała dość niepewnie na reakcje Anny idąc cały czas za nią. Nie powiedziała nic o stroju, który wybrała. Samej Snow wydawał się prosty. Jednak każdy miał swój gust i nie jej było oceniać gust Anny. Sama zapłaciła również za strój, który wybrała a gdy wyszły postanowiła kontynuować.

 

- Po prostu nie rozumiem, po co by ktoś miał mnie wysyłać w takie miejsce jak opisałaś. To po prostu wydawało się być żartem. Sama przecież wiesz, że jestem zwykłą krawcową, co wiele razy podkreślałaś. Nie posiadam żadnych specjalnych właściwości czy informacji. Wiem, że Magda chce mnie chronić ze względu na przeszłość mego kuzyna, ale to chyba za dużo dla jednego zwykłego kucyka z Equestrii - powiedziała lekko kręcąc głową. Zaczynając iść cały czas za Anną i się rozglądając po okolicy bardzo ciekawym wzrokiem, gdy nagle ponownie się odezwała jakby do siebie.

 

- Kto by pomyślał, że miał racje - nagle jej wzrok zwrócił się znów na Annę. - Czy ty też jak inni uważałaś, że Golding miał paranoje na punkcie sponyfikownych? Wiem, że inni gwardziści nawet zaczęli oskarżać go o rasizm. Sama nie do końca chciałam wierzyć jego ostrzeżeniom. Myślałam, że przesadza, że zagrożenia niema. Księżniczki i gwardia uratują nasz świat a teraz widzę, w jakim byłam błędzie. Żałuje, że wtedy go nie chciałam słuchać - mówiła cały czas idąc za Anną.

 

 

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 [Anna Kowalska]
- Popatrz na to z drugiej strony... Jeśli nie wiesz o co chodzi... To na pewno człowiekowi chodzi o pieniądze - westchnęła patrząc na nią dobrotliwie. - Po co kupować wypoczynek gdzie indziej i marnować pieniądze podatników, jeśli można wysłać kogoś tam gdzie już wszystko zostało opłacone zawczasu, bo taki panuje zwyczaj w Polsce? - Uniosła pytająco brew. - Ta rezydencja jest gotowa zawsze... by przyjąć ważnych gości o każdej porze dnia i nocy. Dlaczego by nie wykorzystać jej do tak błahych celów? Tylko dlatego że można...
- To też wydaje się prawdziwe. Nieprawdaż? - Zwróciła się do niej gdy kierowały się do jakiegoś małego kantoru, co znajdował w takim miejscu że niżej pod ziemie zejść się nie dało w tym budynku. - Nie jesteś wstanie zaprzeczyć że Magda o ciebie chce dbać. Nie wiesz tylko dlaczego. Nie odpowiem ci na to pytanie. Za dużo spraw musiałabym roztrząsać i więcej byłoby tam kłamstwa niż prawdy. - Cała wystawa tego sklepu była zastawiona różnymi rzeczami... Niektóre naprawdę wydawały się pochodzić z początków XXI wieku... Witryna skutecznie uniemożliwiała podejrzenie tego co znajdowało się wewnątrz. Zanim weszły do środka zwróciła się do niej jakby chciała skończyć ten temat.
- Był logiczny... ale nie był rasistą. Dostrzegał czarny punkt na białej kartce ale nie był bezwzględny w swych działaniach. Miał podstawy co do swoich poglądów. Rasista uważałby ich za niebezpiecznych tylko dla samej zasady nienawidzenia inności. Golding umiał zachować umiar... Dostrzegał coś więcej w każdym. Umiał każdemu pokazać swoją lepszą stronę o ile na to ten ktoś zasługiwał, gorzej jeśli byłoby się po tej gorszej stronie zagrażającej tym na których mu zależało... - urwała gdy zapukała parokrotnie w jakimś sygnale zanim weszła do środka. Nikt nie widział kiedy na twarzy Anny znalazły się czarne okulary. Potem już był tylko błysk światła...
 

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiany w czasie: początek listopada.

Tak jak już mówiłam nie warto rozmyślać nad chronologią, tylko ją po prostu zaakceptować.

_____

Magda

Auto Magdy nadal nie zostało naprawione, więc ciągle musiała poruszać się po Warszawie na nogach. Gdyby nie to, że jej biuro, Kancelaria i mieszkanie(poza dzielnicą w której zwykle mieszkali urzędnicy Kancelarii. Nigdy nie potrzebowała zbędnego luksusu, ważniejsza była praktyczność) leżały blisko siebie tworząc zgrabny trójkąt, to pewnie rzuciłaby to wszystko w cholerę i zapłaciła za autobus. Teraz jednak nie odmówiła sobie tego krótkiego, chłodnego spaceru, który dobrze otrzeźwiał myśli. Po drodze przystanęła nawet przy kiosku by kupić gazetę, bo media były w tych czasach naprawdę godnymi zaufania informatorami, przynajmniej w Polsce. Komercja nie zdążyła rozszerzyć się jeszcze na tak szeroką skalę, jak dawniej. Wepchnęła gazetę bezceremonialnie do torebki i kontynuowała marsz, który zakończył się pod ładnym, białym budynkiem, który był na dobrą sprawę kamienicą mieszkalną. Po prostu na parterze znajdowało się jej biuro, wyposażone w wielką szybę, która była jednak zasłonięta od wewnątrz przez żaluzje. Weszła do środka.

Tak naprawdę cały ten gabinet prowadziła jednoosobowo i składał się z całych trzech pomieszczeń. Już po zapaleniu światła można było zauważyć ciepłe, beżowe ściany i drewnianą podłogę. Oprócz tego stała tu wygodna kanapa i biurko, za którym zwykle siedziała i robiła swoje różne zadania, gdy akurat nie było pacjentów. Pomieszczenie to nie było miejscem ich przyjmowania, a kanapa i stolik z gazetami znajdował się tu dlatego, że bardzo dużo Equestrian przychodziło z rodzinami(jeśli je mieli), które w czasie ich rozmowy siadały sobie tutaj i czekały. Może dla ludzi przychodzenie do poradni z rodzinami byłoby dziwne, ale dla Equestrian nie było niczym nadzwyczajnym o czym Magda przekonała się już dawno temu. Na wizytę trzeba się było umówić, co jak do tej pory bardzo dobrze zdawało egzamin, bo gdy pomogła jakiemuś byłemu kucykowi ten natychmiast informował wszystkich swoich przyjaciół, którzy na Ziemi zmagali się z jakimiś problemami. Kolejne dwa pomieszczenie to było to, w którym przyjmowała pacjentów, bardzo przyjemne i wygodne, oraz po prostu zwykła łazienka. Nic specjalnego. Usiadła za fotelem, wiedząc dobrze, że za jakieś pół godziny będzie tu miała swoją stałą pacjentkę. Teraz jednak wyciągnęła gazetę, w którą wczytała się dokładnie, a nie, tak jak zwykle, przeglądnęła po samych tytułach, szukając czegoś godnego uwagi. 

Jej wzrok bardzo szybko przyciągnęło jedno zdjęcie i krótka notka, która sprawiła, że przygryzła wargę z irytacji. Nosz do cholery jasnej, ci idiotyczni dziennikarze. Odrzuciła gazetę na biurko i wzięła głęboki oddech. Nic się nie stanie. Przecież jadą teraz na wakacje do strzeżonego kurortu, a potem będą tutaj. Jest z Anną, a ona wykazuje ponadprzeciętny instynkt w sytuacjach niebezpiecznych.

W ogóle skąd u niej takie myśli? Snow wspominała o tym, że ludzie mogą chcieć dokonać na niej zemsty, ale przecież bardzo prawdopodobnie było to przesadzone. W Polsce populacja ludzi nienawidzących Equestrian zmniejszała się z każdym tygodniem. Polska to nie był kraj, w którym można było spokojnie żyć, jeśli mściło się na byłych kucykach. Jednak... ciągle nie puścił jej ten głupi instynkt, który chciał zmusić ją do wstania natychmiast i upewnienia się, że dziewczyny dojadą nad to morze i będą miały tam należytą ochronę. Magda przyłożyła chłodną dłoń do czoła i odetchnęła jeszcze raz, czując jak wraca do niej ten chłodny, lodowaty wręcz spokój, który towarzyszył jej w każdej godzinie życia. Zamrugała jeszcze dla pewności i znowu sięgnęła po gazetę, ignorując mały artykulik.

***

Natalia

- Urocze - mruknęła Natalia przeglądając właśnie długiego i niesamowicie szczegółowego maila, który przysłał jej prezydent Ameryki. - Całkiem dobry pomysł - powiedziała znów do siebie chyba tylko po to, by przerwać ciszę w swoim gabinecie, która zapanowała w nim, gdy każdy minister wrócił już do swojej normalnej pracy.

Mail ten dotyczył niejakiej Amerykańskiej Organizacji Pokoju, z której ideą wyszła Ameryka we współpracy z Brazylią. Jej głównym celem miało być tworzenie dla ludzi instytucji, które byłyby odpowiednikiem gabinetów doradczych dla byłych Equestrian, takich jaki na przykład w Warszawie prowadziła Magda. Miało być to po prostu miejsce, gdzie pracowaliby tylko ludzie i do których przychodziliby tylko ludzie, którzy chcieliby po prostu porozmawiać o swoich problemach w związku z nową rzeczywistością. Byłby to jak dla niej całkiem dobry pomysł, gdyby nie to, że tworzył kolejne granice pomiędzy dwoma rasami. Z drugiej strony hipokryctwem byłoby nie przystać na to, skoro byli Equestrianie swoje gabinety mogli mieć. Może rzeczywiście na terenie dwóch Ameryk coś takiego się przyda, w końcu jak na razie to tam najwięcej było nienawiści wśród ludzi. Ale na nie więcej niż parę lat, to było... pewne. Uśmiechnęła się krzywo, rozmyślając o tym, co odpisać. Nie przeczuwała jak na razie czegoś takiego w Europie, trzeba byłoby najpierw sprawdzić, jak takie miejsca sprawdzają się w praktyce. Nie zamierzała odrzucać jednak pomysłu z góry.

W drzwiach rozległo się pukanie, a po krótkim "proszę", rzuconym przez Natalię do środka weszła Jolanta i nie mówiąc ani słowa podeszła do Natalii, która wróciła wzrokiem do maila. Jolanta stanęła za panią premier i zajrzała jej przez ramię. Czytała przez parę minut, a na koniec parsknęła.

- Instytucje do których mieliby się zgłaszać ludzie odczuwający sadystyczną chęć skrzywdzenia byłych Equestrian? Przecież już takie istnieją. Nazywają się szpitale psychiatryczne.

Natalia nie zareagowała na tą kąśliwą uwagę, tylko zminimalizowała mail i powiedziała łagodnie:
- Nie dokładnie o to chodzi. To mają być po prostu zwykłe gabinety spotkań, żeby ludzie mogli się wygadać, co ich dręczy w nowym systemie i zaproponować reformy. Smith jest rodowitym człowiekiem i ludzie pewnie nie odrzucą jego pomysłu od razu, ale mam wrażenie, że podchodzi do tego trochę zbyt optymistycznie - westchnęła. - Ale warto spróbować, nie będę mu bronić. Ani jemu, ani prezydentowi Brazylii. No dobrze, a z jaką sprawą do mnie przyszłaś? - spojrzała na nią pytająco.

Jolanta wzruszyła ramionami.

- Na dobrą sprawę z żadną, chociaż... - urwała tajemniczo. - Może cię to zaciekawi - podała jej gazetę otwartą na jednej ze stron.

Natalia zmarszczyła brwi na widok zdjęcia i artykułu.

- Magda się zdenerwuje. Nie chciała by to wyszło do informacji publicznej. Według niej Snow bardzo obawiała się ataku, gdy spotkała ją po raz pierwszy.

Jolanta również zmarszczyła brwi.

- Snow. Snow Night. To nie była kuzynka gwardzisty?
- Tak, Golding Shielda - odpowiedziała Natalia trochę nieprzytomnym tonem. - Uważasz, że w tej chwili dziewczyna jest w niebezpieczeństwie? - zapytała a jej postawa trochę zmiękła, kiedy odłożyła gazetę z boku na biurku.

- Ja uważam, że każdy jest w niebezpieczeństwie i to każdego dnia, nawet jeśli wydaje mu się, że jest bezpieczny - urwała. - Ale pomijając filozofię w tej chwili najprawdopodobniej nie. Najdalej za godzinę będą w kurorcie, a informacja pojawiła się niedawno. Zbyt krótki czas reakcji, tym bardziej, że artykuł jest mały i pojawił się w nieistotnej rubryce. Nie wykluczam jednak niczego, zawsze lepiej jest się zabezpieczyć, nawet jeśli dziewczyna histeryzuje.

- Nie sądzę... - mruknęła Natalia. - Zadzwonię w takim razie do kurortu i tam poproszę o podniesienie standardów bezpieczeństwa - powiedziała sięgając po telefon i rzucając jeszcze krótkie spojrzenie Jolancie. - Nawet jeśli nie zrobię tego teraz, to jestem pewna, że najdalej za pół godziny dostanę wiadomość od Magdy z prośbą, abym to zrobiła.

- W porządku - odpowiedziała Jolanta spokojnie i poprawiając koka ruszyła do wyjścia. - Ja wrócę już do ważniejszych spraw, bo od dobrych trzech godzin nie dotknęłam dokumentów. Miłego dnia, pani premier - rzuciła jeszcze przy drzwiach i wyszła.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris
Powoli zacząłem kierować się ku wyjściu z pokoju trzymając na ramieniu zawieszoną torbę. Spakowałem tylko kilka ubrań i rzeczy do higieny osobistej. Mimo wszystko wiedziałem, że zejdzie mi tam z tydzień i nie chciałem w tym czasie zwracać na siebie uwagi wyglądając jak ostatni obdartus. Nie zabrałem tylko broni. Nie było możliwości bym z nią przeszedł przy kontroli na lotnisku. Jednak miałem ją w razie, czego schowaną w swojej kryjówce na miejscu, więc problemu nie było na czas lotu powinienem sobie poradzić bez niej. Plan, który miałem w głowie wydawał sie prosty. Na początek dostać się do Polski potem przekonać Snow do spotkania i zabrać ją z tego kraju. Pytanie brzmiało tylko jak się z nią skontaktować? W końcu nie można od tak wejść do budynku rządowego i powiedzieć, że chcesz z kimś porozmawiać. A na pewno nie miałem zamiaru tam iść i mówić, że jestem jej kuzynem, którego uważa się za zmarłego. Mimo wszystko nie ufałem ludziom i to samo tyczyło się tej całej Natalii. Nagle jednak wpadł mi pomysł do głowy jak zachęcić Snow do spotkania w 4 oczy. Tak to się powinno udać.

 

Opuściłem pokój i zacząłem kierować się korytarzem do garażu. Musiałem jeszcze zarezerwować bilet na najbliższy lot. Wiedziałem, że czeka mnie długa podróż jednak nie miało to żadnego znaczenia. Nic nie mogło mi stanąć na drodze. Nagle jednak usłyszałem czyjś głos a na jego dźwięk obróciłem się do grupy strażników.
- Wyjeżdżasz Golding? - spytał niepewnie jeden ze strażników. - Czy to znowu Crystal cię gdzieś wysyła? - teraz jego ton się zmienił i zacisnął pięści, które lekko mu się trzęsły.
- Nie - powiedziałem twardo. - To sprawa osobista. Muszę coś zrobić - powiedziałem lekko marszcząc brwi. Wiedziałem, że nie będą dopytywali, o co chodzi, bo i tak bym nie powiedział, więc nie było sensu pytać.
- To weź może, chociaż 2 z nas, jako jakieś wsparcie - powiedział z pewną nadzieją w głosie znów na mnie patrząc. Jednak ja jeszcze bardziej zmarszczyłem brwi na to wszystko.
- Czy wyglądam na kogoś, kto potrzebuje niańki? - spytałem zdenerwowanym głosem. - Sam sobie radzę. Jeśli jednak chcecie mi pomóc możecie - powiedziałem na chwilę robiąc pauzę. - Zarezerwujcie mi natychmiast bilety na najbliższy lot do Polski. Wystawcie samochód by mnie zawieść na lotnisko. Dopilnujcie by mój motor już czekał na mnie w Polsce. A jeśli Crystal tu przyjedzie i spyta gdzie jestem to nic jej nie macie mówić. Zrozumiano? - spytałem spoglądając na nich poważnym wzrokiem.

 

Wiedziałem, że zastanawiali się pewnie, dlaczego akurat Polska. W końcu było to daleko od nas i raczej nie było potrzeby byśmy mieli coś tam robić skoro ogólnie tamtejsze społeczeństwo było raczej przyjacielskie do Equestrian. Mogło dla nich nie mieć to sensu. Jednak wiedziałem, że nie podważą mojej decyzji. Znałem już ich na tyle. Chwile patrzyli na siebie aż w końcu pokiwali głowami.
- Jak sobie życzysz Golding - stwierdził 1 z nich i zgodnie z moimi rozkazami zaczęto rezerwacje a dwoje ludzi od nas towarzyszyło mi w drodze do garażu by zabrać samochód. Nikt nie pytał czy mają zabrać mój bagaż, bo i tak wiedzieli, że się nie zgodzę. Jak na razie wszystko przebiegało pomyślnie. Pytanie tylko jak długo.

 

Crystal/Felicja Romanis
Tego się obawiała. Nie była w stanie obserwować dwóch różnych sytuacji. Pomyślała, że jeśli poprosi szachownicę by zmieniała obserwacje w zależności od ważniejszych dla niej wydarzeń będzie zarówno w stanie obserwować Goldinga jak i te 2. Niestety sytuacja stała się tak napięta, że co chwilę zmieniała się z Goldinga to na tamte. A ona nie miała dość mocy by obserwować tyle na raz. Nie w obecnej formie. Najwyraźniej Golding nie próżnował i ona też nie powinna. Wykręciła odpowiedni numer i nie musiała długo czekać na odpowiedź z drugiej strony.

 

- Myślałem, że już nie masz tego numeru - powiedział męski głos po drugiej stronie. Sama Crystal jak zawsze używała modulatora.
- Mam dla ciebie specjalne zadanie. Masz być ze mną w stałym kontakcie a ja poprowadzę cię na twoje cele - mówiła wkładając słuchawkę do ucha. Nie mogła sobie pozwolić na niepowodzenie. To było zbyt ważne i zbyt wiele od tego zależało. - Chce, aby cele zostały zabite w jak najbardziej brutalny sposób. Daje ci całkowicie wolną rękę - mówiła powoli ubierając się.
- Na dodatek mi za to płacisz? Czy może być lepiej? - spytał z entuzjazmem mężczyzna kierując się do szafy gdzie trzymał zarówno zwykłą broń palną jak biała od skalpeli po piły. Były tu również inne dosyć dziwne narzędzia jakby bardziej skomputeryzowane. Lubił taką robotę gdzie mógł się bardziej nad kimś poznęcać. W końcu, co mogło sprawiać lepszą frajdę? Wiedział również, że ten tajemniczy zleceniodawca dobrze go poprowadzi, bo już kiedyś dla niego pracował i zupełnie tego nie żałował. Powoli zaczynał się szykować do akcji.

 

- Opuść dom i wsiądź do samochodu ja cię pokieruje. Zapłatę dostaniesz po skończonej pracy - Sama za to zamierzała teraz pojechać do siedziby by przeszkodzić Goldingowi w wyjeździe przez to ograniczy to, co musi obserwować a zabójca zyska więcej czasu. Na szczęście limuzyna z kierowcą stał pod jej domem, więc nie było problemu by dojechać. Podniosła szachownicę i zaczęła z nią iść do limuzyny. Tym razem nie sprawiła, że ta zniknęła. Nie mogła musiała dokładnie wiedzieć wszystko by pokierować swoją marionetkę. Co ciekawe, gdy niosła szachownicę figury nie spadały i wyglądały jakby były silnie namagnetyzowane. Jednak było zupełnie inaczej i ona dobrze wiedziała, dlaczego figury nie zmieniają swej pozycji tylko przez przechylenie szachownicy. Sam zabójca opuścił powoli dom z bardzo dużą torbą a następnie wsiadł do samochodu tak jak mu kazano. Czuł, że dziś będzie ciekawy dzień.

 

Sama, Crystal powoli opuściła swój dom i zaczęła kierować się do limuzyny. Gdy tam dotarła rozsiadła się z tyłu i kazała kierowcy jechać do siedziby. Sama w tym czasie położyła szachownicę i zaczęła ponownie obserwować te 2. Sięgnęła po kieliszek i nalała sobie szampana. Gdziekolwiek byście nie poszły ja i tak to zobaczę pomyślała z uśmiechem biorąc łyk napoju. Ja widzę wszystko przede mną niema ucieczki. Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem to wkrótce będzie, co świętować. Najpierw te 2 zginą a ona się przypadkowo o tym dowie przekaże smutne wieści Goldingowi a ten na pewno popadnie w załamanie. Jednak ona już odpowiednio ukierunkuje jego rozpacz. Organizacja stanie się tym, czego zawsze chciała. Może nawet Golding stanie się na tyle użyteczny, że nie będzie potrzeby go zabijać i stanie się egzekutorem jej woli. Może nawet go przekona do wygnania wszystkich tych niegodnych stworzeń z ich siedziby. Ale to wszystko po kolei. Teraz musiała go za wszelką cenę zatrzymać w siedzibie.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska
Na to, co mówiła Anna Snow lekko się uśmiechnęła. Jakby nie patrzeć podała jej całkiem logiczny argument dla tego wyjazdu. Skoro miejsce jest odpowiednio przygotowane to, po co było marnować pieniądze? W końcu i tak zapewne Magda wiedziała, że nie narzekałaby gdziekolwiek by ją wysłała. Kto w końcu by narzekał na urlop zanim zaczęło się pracę? Nie mogła się doczekać aż zobaczy to miejsce.

 

- Zapewne masz racje - powiedziała z uśmiechem idąc cały czas za Anną. Tylko nie wiedziała gdzie właściwie idą. Anna wyprowadziła ją w jakieś dziwne miejsce. Wszystko wokół wyglądało trochę dziwnie. Sama by się zapewne bała tu przyjść. Nagle znalazły się w pobliżu kantoru tylko nie do końca wiedziała, dlaczego. Czy Anna chciała wymienić pieniądze? Chwilę nad tym rozmyślała, gdy ta nagle zaczęła mówić o Goldingu.

 

Ponownie nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Ona lepiej znała Goldinga od niej. Ostatnią osobą, która mówiła o jego delikatnej naturze była Forest. Golding raczej nie ujawniał takiej części siebie. Co w takim razie łączyło Goldinga i Annę? Nie mogła to być zwykła przyjaźń a sama Anna zaprzeczyłaby mieli romans. Czy to był jakiś wzajemny szacunek? Chciałaby wiedzieć, co jej kuzyn myślał o Annie i czemu nigdy jej o niej nie powiedział. Jednak słowa, które formowała mówiąc o nim trochę wzruszyły, Snow. Ona naprawdę widziała w nim kogoś innego. Tylko chciałaby wiedzieć skąd się brało to wszystko. Te uczucia, gdy wypowiadała się o jej kuzynie. Co tak naprawdę łączyło te 2.

 

- Anno ja... - chciała ją jeszcze o coś spytać, lecz nagle zobaczyła bardzo silne światło. A potem nie zobaczyła już nic poza ciemnością. Jej ciało stało się ciężkie i w jednej chwili legła na ziemi. Nie wiedziała, co się po prostu stało.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
Anna złapała ją w pasie, zanim upadła na ziemie... Potem jakiś mężczyzna przyrzucił ją sobie przez ramię, a sama winowajczyni tego zamieszania, która przyprowadziła Snow na miejsce, udała się do starego automatu telefonicznego, wbudowanego w litą, ceglaną ścianę... Dziwne było to miejsce na to urządzenie, zwłaszcza że znajdowało się w prywatnym pomieszczeniu, a firma Dialog dawno już zaprzestała dbać o same automaty. Mimo to po podniesieniu słuchawki słychać było sygnał. Nie bawiła się jednak w dzwonienie gdziekolwiek. Po wpisaniu paru cyfr na zdartej klawiaturze otworzyło się przejście dalej. 
Sklepikarz w tym czasie zmienił napis na drzwiach z otwarte na zamknięte i zasunął metalową zasuwę... Potem oboje schodzili głębiej... Niosąc ze sobą tą trzecią osobę.

***

Snow mogła się obudzić w niewielkim pomieszczeniu w kształcie tuby, gdzie była przypięta w fotelu pięciopunktowym bokiem do ściany... Jej torba i zakupy leżały na podłodze, a Anny nigdzie nie było widać... Słychać było jednak że na zewnątrz są ludzie że rozmawiają na jakiejś dziwne tematy przechodząc od spraw służbowych ~ bezpieczeństwa nadchodzącego szczytu ~ po takie co się stanie w piątek... Nie byli skrępowani niczym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moskwa

Ochroniarz raźno podążył za Polakiem, po drodze przepatrując teren w poszukiwaniu różnych zagrożeń. Na razie nie udało mu się wypatrzeć nic, co mogłoby gwałtownie zakończyć podróż Stanisława. Stół był zatłuszczony, nakryty popalaną od gaszonych na niej kiepów ceratą. Na środku tkwiła świeczka, na chama wciśnięta w kryształową szklanicę godną co najmniej bojarskiego dworu. Obok niej dumnie stał wazon pełen suchych habazi, mających stanowić substytut dla pięknych wiosennych kwiatów. Ludzie siedzący wokół stolika podnieśli łby i zgodnie zwrócili swe oczęta ku obcemu.

- Kogo witam, kogo goszczę? - ozwał się jeden ponuro.

- Priwiet, priwiet i jeszcze raz priwiet - powiedział raźno drugi.

- No kolego, nowy stawia kolejkę - dodał trzeci, widać łasy na darmową wódę czy może piwo. Co ciekawe, pozostali mu przytaknęli. Ochroniarz nawet nie poważył się odezwać.

 

[Dla napięcia opisuję tylko jedną rzecz.]

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Poruszaliśmy się w milczeniu po autostradzie. Wiedziałem, że moi towarzysze nie byli do końca przekonani, co do mojego wyjazdu. Jednak wiedzieli również, że nie zdołają mnie przekonać do zmiany zdania. Opuściliśmy naszą siedzibę po cichu. Nikt nawet nie widział, że wyszedłem. Ogólnie w całej naszej siedzibie tylko 4 osoby wiedziały o tym, że wyjeżdżam na chwilę do Polski. Nie widziałem sensu by powiadamiać innych i wzbudzać niepotrzebną sensacje. W tej chwili jechały ze mną tylko 2 osoby, które miały mnie odwieźć na lotnisko. Pozostała dwójka została w siedzibie przygotowując mi rezerwacje biletu i odpowiednio przygotowując motor by czekał na mnie w mojej kryjówce w Polsce. Ciszę, w której byliśmy przerwał nagle telefon jednego z moich towarzyszy ten powoli po niego sięgnął a następnie go odebrał.

 

- Tak już się zbliżamy. Za 30min?- powiedział zszokowany. - Nie wiem jak tego dokonaliście, ale na pewno będzie zadowolony. Tak na pewno zdążymy. Powiadomię go - nagle odłożył telefon i odwrócił się w moim kierunku. - Za 30 min Golding masz lot do Polski powinniśmy zdążyć. Zarezerwowali ci miejsce w 1 klasie - powiedział z delikatnym uśmiechem, na co ja sam tylko wzruszyłem ramionami a wyraz mojej twarzy pozostał niezmieniony. Niewiele mnie obchodziło, w jakich warunkach tam dolecę byle było to szybko. Nagle ten spojrzał na kierowcę a potem jego wzrok skierował się na mnie.

 

- Golding masz dla nas jakieś instrukcje na czas twojego wyjazdu? - spytał niepewnie. Kierowca nadal wpatrywał się na drogę jednak wiedziałem, że też chciał spojrzeć w moim kierunku. Wiedziałem, że po głowie krążyły im czarne myśli.

- To, co zwykle - stwierdziłem bez emocji. - Dbajcie o Arrowa pamiętajcie, że jest niezwykle ważny w końcu jest częścią naszego świata. Kontakt, co 14 godzin. Jeśli do tego czasu się nie odezwę możecie uznać, że nie żyje i przystąpić do procedury. Jakby, co wiecie, że już wybrałem kogoś na moje miejsce. To chyba tyle - odparłem bez entuzjazmu, gdy samochód zaczynał stawać koło lotniska.

 

- Golding jesteś pewny, że nic chcesz z nami lecieć? - na jego pytanie tylko lekko się uśmiechnąłem i otworzyłem drzwi by opuścić samochód to powinno wystarczyć za całą odpowiedź. To była moja osobista sprawa. Przerzuciłem torbę przez ramię i zacząłem się kierować na lotnisko. Snow trzymaj się niedługo tam będę i zabiorę cię tam gdzie być powinnaś.

 

Crystal/Felicja Romanis

Spoglądała jak jej cele się poruszają a na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy jej marionetka była całkiem niedaleko. Powinien dojechać do nich za 30 min. Nie było szans by te dwie do tego czasu zdążyły gdzieś uciec. Nie przerywała z nim kontaktu i cały czas go informowała gdzie ma jechać. Przestała za to obserwować Goldinga. Uznała, że niema już powodu skoro powoli zbliżała się ku siedzibie. Wcześniej kierowca podał hasło strażnikom, więc mogła spokojnie wjechać na ich teren. Bardzo dawno tu już nie była. Nie przyjeżdżała tu za często z powodu tego, że Golding naściągał tu te parszywe stworzenia. Jednak teraz nie było na to czasu. Musiała zatrzymać Goldinga za wszelką cenę. Raczej nie zdążył wyjechać, bo nikt jej nie informował, aby ten opuścił siedzibę a zawsze jednak ktoś to robił, więc zapewne nadal tam był.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Powoli zaczęła otwierać oczy wciąż nie wiedziała, co się do końca stało. Mimo wszystko jej wzrok nadal nie pracował jak trzeba. Wszystko wokół wydawało się jakieś zniekształcone. Kręciła chwilę głową mając nadzieje, że zaraz wszystko wróci do normy. Po dość niedługim czasie jej wzrok znów zaczął działać. Jednak nie była pewna czy powinna się cieszyć. Była tu sama. Tu, ale właściwie to gdzie? Nie znała tego pomieszczenia. Starała się uwolnić z krzesła, do którego ktoś ją przypiął. Jej rzeczy też tu były, ale gdzie była Anna? Musiała to wszystko spokojnie przemyśleć.

 

Najpierw rozmawiała z Anną ta ją gdzieś zaprowadziła zobaczyła światło i nagle wszystko stało się ciemne i znalazła się tutaj. Czy ktoś ją ogłuszył i porwał? Nagle w jej oczach pojawiły się łzy. Wiedziała, że ktoś jest w pobliżu, bo słyszała czyjeś głosy. Bała się i to bardzo. Na dodatek najwyraźniej zrobili coś Annie. Czy to byli ludzie, którzy chcieli zemsty za pochodzenie jej kuzyna? Czyli to wszystko jej wina?

 

- Proszę! - krzyczała z głosem pełnym rozpaczy. - Nic nie zrobiła błagam wypuście mnie stąd! - mówiła w ścianę mając nadzieje, że ktoś się nad nią jednak ulituje. Nie chciała tak zginąć bała się, co ją zaraz może czekać. Wciąż starając się uwolnić z miejsca, na którym siedziała. Nie była gotowa by jeszcze zginąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

Nagle wszystkie głosy z zewnątrz ucichły w lekkim zamieszaniu... Przez chwilę nie słychać było zupełnie nic do czasu aż praktycznie kwadratowe drzwi otwarły się, a w nich pojawił się blondyn o bystrych, niebieskich oczach ubrany w białą koszulę, na którą miał założoną kamizelkę taktyczną. Snow mogła na niej zobaczyć identyfikator, a także przypiętą broń krótką w kaburze po lewej stronie.

- A ja proszę byś przez moment nie krzyczała i posłuchała mnie przez tą chwilę zanim zdecydujesz się robić to znowu - urwał czekając aż go posłucha. - Anna zaraz tu przyjdzie jak tylko się spakuje... Nie masz się czego bać, a tym bardziej płakać i cytuję: Oto są twoje zasłonięte oczy. Nie widziałaś nic. Prawda? To nie jest twoja książka o szpiegach. To nie Equestria. Tu panują inne zasady. - W tym miejscu jego ton się zmienił na inny... Bardziej stanowczy. - Proszę się zrelaksować i jeszcze poczekać jeszcze parę minut w spokoju... Nie ma się Pani czego obawiać. Jak widać nic z bagażu nie zginęło... - Wskazał dłonią czekając na jej reakcję...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stanisław

Stanisław uśmiechnął się lekko, zgarniając trochę bliżej siebie swoją walizeczkę.

- Stanisław Radler - odpowiedział lekko, po rosyjsku. - Polski urzędnik. Przyjechałem pooglądać jak wam się tu żyje w Moskwie - dodał pogodnie.

Jednakże zmieszał się, kiedy poproszono go o postawienie alkoholu. Sam nie zamierzał na pewno nic pić, ludzki alkohol nie odpowiadał mu, uważał, że jest za mocny. Jednak, czy taki był zwyczaj, że dobre maniery wymagają tego, by im zapłacił? Nie spotkał się z tym w Polsce, ale w końcu Rosja mogła rządzić się własnymi tradycjami. Miał w końcu ze sobą odrobinę prywatnych pieniędzy, więc chyba nie szkodzi im dać. Nie chciał, żeby się do niego zrazili, w końcu liczył na miłą rozmowę.

- Mam tylko polską walutę, nie zdążyłam jej jeszcze zamienić - powiedział z lekkim uśmiechem. - Ale proszę - wyciągnął z portfela 50 zł i podał im, nie wiedząc co innego lepszego mógłby zrobić.

____

Co nowego w gazetach?

Amerykańskie Stowarzyszenie Pokoju. W Ameryce i Brazylii otwierane będą placówki dla "rodowitych" ludzi, gdzie będą mogli przyjść i liczyć na taką samą pomoc, jaką daje się nie radzącym sobie w nowej rzeczywistości "byłym Equestrianom". Jak twierdzi prezydent Smith, jest to krok ku pokojowi i równości. Premier Rzeczypospolitej zachowuje neutralność co do tego pomysłu, ale nie uważa go za coś złego.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...