Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Golding Shield/Karol Patris

Gdy w końcu skończyłem opuściłem łazienkę by się spokojnie ubrać. Czas płynął spokojnie, ale mogłem się udać następnie coś zjeść. Zapewne już parę osób było w jadalni. Zazwyczaj wszyscy jedliśmy wspólne posiłki w ogromnej jadalni gdzie przygotowywano przy okazji całe jedzenie. W jadalni przeważnie się też spokojnie rozmawiało, więc przeważnie dosiadało się do grup, z którymi można było o czymś porozmawiać. Ja sam głównie przesiadywałem z innym strażnikami z naszej siedziby, choć czasem zdarzało mi się dosiadać też do innych stołów. Tak to już było, że każdy chciał poznać moje zdanie na dany temat. Gdy już założyłem na siebie czarną bluzę, jeansy i ciemne zwykłe buty powoli opuściłem pokój kierując się właśnie w stronę tej jadalni.

 

Tak jak myślałem na miejscu już siedziało kilka osób i rozmawiali o swoich sprawach. Głównie byli tu strażnicy , którzy mieli teraz chwilową przerwę, więc wykorzystywali ją by zregenerować siły. Skierowałem swoje kroki do jednego ze stołów, przy którym siedzieli. Widząc mnie natychmiast mnie przepuścili bym się do nich dosiadł. Tak było zresztą zawsze. Zacząłem spokojnie smarować bułkę masłem, gdy coś rzuciło się w moje oczy a była to świeża gazeta ktoś zapewne niedawno ją przywiózł z miasta. Zapewne nocna zmiana z korporacji. W jednej chwili bułka i nóż wypadły mi z dłoni, gdy zobaczyłem dzisiejszy artykuł.

 

Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Najpierw ta tragedia, gdy zabito to dziecko a teraz to. Kto mógł tego dokonać? Kogo mogła napędzać aż taka żądza krwi? Czy to możliwe by wśród Equestrian mogły się znaleźć osoby, które aż tak pragnęły rozlewu krwi? Im bardziej czytałem ten artykuł tym bardziej byłem zszokowany. Bardziej bym się spodziewał tego po ludziach, lecz na pewno nie po nikim z naszej krainy. Jednak ludzie raczej nie mieliby tu motywu. Wyglądało mi to na głupią zemstę. To wszystko bez sensu. Tak się będzie nakręcała tylko nowa spirala nienawiści a ten świat zostanie pochłonięty przez durny chaos. Czyżby to miejsce mogło zepsuć do tego stopnia nawet nas?

 

- Co o tym myślisz Golding? - spytał jeden ze strażników, który właśnie konsumował śniadanie. Najwyraźniej zauważył po mnie jakieś reakcje. - To jest dziś wręcz tematem dnia, o którym mówią wszyscy w naszej siedzibie. Myślisz że zrobiły to kuce takie jak my?

- Nie - powiedziałem twardo. - Tego nie zrobiły kuce, ludzie czy inni Equestrianie. Coś takiego mogła zrobić tylko bestia bez serca. Wojna powinna się rządzić swoimi prawami. Jednak zabijanie zwykłych bezbronnych cywili - powiedziałem zaciskając pięści. - Nie mam na to słów

- Więc co teraz? - spytał patrząc na mnie wraz z innymi, którzy siedzieli przy stole.

- Nie będzie dobrze. Zemsta pociągnie zapewne kolejną. Obawiam się, że niechęć do dawnych mieszańców naszej krainy może wzrosnąć. Jedyną nadzieją jest nasz projekt. Gdy już go ukończymy coś takiego się nigdy nie powtórzy, bo ludzie dostaną swój świat a my nie będziemy się w to mieszać - Jednak czy to nadal będzie takie proste? Jeśli takie sytuacje będą się powtarzać to jak długo będzie można pozostać bezstronnym w cieniu?

 

Crystal/Felicja Romanis

Wybudziła się nagle acz gwałtownie poczuła coś, co ją zaniepokoiło. Natychmiast wyskoczyła z łóżka nawet nie patrząc, która była godzina. Machnęła dłonią a szachownica ponownie się ukazała. Jednak tym razem sama z siebie zmieniła położenie kolejnej obserwacji ponownie pokazując Polskę a konkretniej dwie figury ważne dla Goldinga, które teraz były niezwykle blisko siebie. To już zaczynało ją częściowo niepokoić. Z początku nie bardzo chciała się mieszać w sprawy Polski uznając, że to i tak za daleko by coś mogło się stać jednak za dużo tych zbiegów okoliczności. Jeszcze nie tak dawno te 2 nawet nie wiedziały o swym istnieniu a teraz się nagle spotkały? Chyba czas przyszedł by je namierzyć. Skoro są we 2 to łatwiej będzie się pozbyć ich za jednym razem. Musiała tylko to dobrze rozegrać pośpiech może się źle skończyć.

 

Nagle usłyszała wiadomości z telewizora na dole. Wiedziała, że tak się to skończy. Nic, czego by się nie domyśliła. Jednak najbardziej ją zirytowała rodzina, która nie tak dawno straciła dziecko. Zamiast okazać satysfakcje proszą o zaprzestanie przelewu krwi?! To właśnie są te słabe ideały Celestii. To ona sprawiła, że cała rasa stała się tak słaba. Ale spokojnie ona wiedziała jak to zmienić. To, co stało się z tymi ludźmi było tylko rozgrzewką przed tym, co ma jeszcze nadejść. Ale wszystko w swoim czasie. Teraz musiała skupić się na obserwacji Polski. Coś za dużo niebezpiecznych zmian było w tym państwie.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Na twarzy Snow na chwilę pojawił się lekki grymas, gdy ta powiedziała, że jest krawcową. Zabrzmiało to dla niej tak jakby jej zawód był jakoś mało istotny przy tym, co robi Anna. Ale może istotnie tak było? W końcu, co takiego wniesie do tego budynku poza tym, że powiększy i upiększy trochę garderobę tutejszych pracowników. Jednak zdziwił ją też fakt, że ta tak szybko zauważyła, czym się zajmuje. Czym się zdradziła? Najpierw Magda, która tak szybko odkryła jej pochodzenie a teraz jeszcze Anna, która tak szybko się domyśliła, czym się zajmuje. Czy to jej strój ją jakoś zdradził? Przecież nie był jakoś specjalnie wyszukany. Nagle jej oczy skierowały się na Flitter, do której się przyjemnie uśmiechnęła.

 

- Jak wam już wcześniej powiedziałam mój kuzyn Golding Shield był gwardzistą księżniczki Celestii. Jednak ja sama nawet w Equestrii nie posiadałam zdolności bojowych czy niesamowitego talentu magicznego, jaki posiadał mój kuzyn zresztą same się zapewne domyślacie, że do ochrony na pewno się nie nadaje tak samo jak na polityka czy księgową jestem do tego trochę za głupia - powiedziała z lekkim żartem w głosie na chwilę kończąc by złapać oddech. - W Crystal Empire prowadziłam sklep gdzie sprzedawałam stroje od najlepszych projektantów z Equestrii. Sama nigdy tam nie szyłam. Nie było takiej potrzeby. Jednak potem wszystko się zmieniło wraz z upadkiem naszej ukochanej krainy. Kontakt z projektantami, którzy ze mną pracowali przepadł. Wszyscy mi bliscy odeszli i zostałam zupełnie sama. Aby przetrwać i dalej realizować swe marzenie zaczęłam sama szyć stroje wzorując się na dawnej modzie z Equestrii i łącząc ją z ta, ludzką. W końcu też otworzyłam swój sklep. Jednak wciąż się ukrywałam ze swym pochodzeniem - znów na chwilę przerwała by zebrać myśli i na nowo zaczęła. - Wiem, że nie wszyscy ludzie są źli. Ale byłam pewna, że część z nich będzie się chciała na mnie odegrać za to, że mój kuzyn służył w gwardii. Każdy dzień był udręką, że kiedyś ktoś w końcu odkryje me pochodzenie do czasu aż dziś poznałam Magdę. Przyjechała do mnie po marynarkę, ale szybko odkryła moje pochodzenie. Nie była zła za to, że mój kuzyn był w gwardii. Podobały jej się moje stroje, więc zabrała mnie do pani Natalii tam obie mnie przekonały do rejestracji i podjęcia tutaj pracy dały mi iskierkę nadziei, że może jeszcze dla mnie nadejść lepsze jutro. Tak, więc Anno - powiedziała teraz patrząc na nią. - Masz racje jestem projektantką, która ma upiększyć garderobę tutejszych pracowników. Dlatego też pani Magda chce bym na jakiś czas wyjechała, ponieważ moja pracowania na razie jeszcze nie jest przygotowana - powiedziała spokojnie i się nagle uciszyła by złapać oddech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Nie jest zalany, bo go tu nie ma... A zresztą jakie ma to znaczenie? Nie muszę być na tym spotkaniu, bo i tak nic bym nie wniosła do niego więc twój argument jest zwyczajnie inwalidą - stwierdziła lekko gestykulując ręką na znak ciszy i urwania komentarza. Nie musiała się nikomu spowiadać.

- Jakieś konkretne miejsce zostało jej wyznaczone, czy mam sama zadecydować, które będzie odpowiednie? Widsdome wspominała coś na ten temat? - pytała dalej... Dostała odpowiedzi na pytania które chciała. Tak więc po co miała pogłębiać tą rozmowę? Nie widziała sensu w rozdrabnianiu tego. Wiedziała kim była... Znała ją... Dobrze z pamięci Goldinga którą posiadała... 

- Zawdzięczam dwukrotnie życie Goldingowi... Pomogę ci we wszystkim co trzeba. Nie mogłaś mnie poznać ale on o tobie wspomniał dokładnie trzykrotnie w mojej obecności. A Wisdome... Nieważne - westchnęła ciężko zamykając na moment oczy. Czemu właśnie to miało się stać? Musiała sama to sprawdzić.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księgowość

Flitter tylko uniosła brwi na słowa Anny. Nie interesowało jej to za bardzo, czy wniosłaby coś, czy nie do spotkania ministrów. Po prostu stwierdziła prosto, że w tej chwili mogły uznać ją za dobrą osobę do załatwienia tej sprawy.

Nawet Dorota i Quart oderwały się na chwilę od segregatorów i słuchały z uwagą historii Snow. Peachy rzuciła jej nawet współczujące spojrzenie, bo wyobrażała sobie jak bardzo trudne musiało być życie na Ziemi nie mając nikogo, żadnej rodziny, czy przyjaciół do pomocy. 

- Rozumiem - zaczęła Flitter, a potem uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Ale bardzo się cieszę, że będziesz teraz u nas pracować.

- To będzie moda bardziej Equestriańska, prawda? Będzie fantastycznie, to przecież doda więcej blasku naszej Kancelarii - powiedziała Quart, a potem wróciła do pracy.

Na pytanie Anny znów odpowiedziała Flitter. Nie była ona co prawda najbardziej rozgadaną tu osobą, to stanowisko zaklepane miała Peachy, jednakże ruda dziewczyna nie miała zbyt wielkiej ochoty na dłuższe rozmowy z Anną.

- Z tego co wiem nie masz o niczym decydować, tylko pomóc Snow spakować się i tu wrócić - powiedziała powoli i znów uśmiechnęła się lekko do Snow.

Ciekawska natura Peachy uaktywniła się trochę, gdy usłyszała o Goldingu i zawdzięczaniu mu życia, jednak mądrze zdecydowała się nie odzywać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Nim się spostrzegłem cała sala już była pełna. W sumie nie było w tym nic dziwnego w końcu była już ta godzina. Dalej przyglądałem się temu artykułowi próbują znaleźć coś, co mi umykało. Jednak nadal nie mogłem pojąć, kto mógł dokonać tej masakry. To w ogóle nie pasowało mi do żadnego schematu. W pewnym momencie przerwałem dalsze przeglądanie artykułu, gdy dostałem niekontrolowanego ataku czkawki. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło od bardzo dawna. Szybko sięgnąłem po wodę mając nadzieje, że to pomoże.

 

- Chyba ktoś cię wspomina Golding - powiedział żartobliwym tonem jeden ze strażników.

- Nie sądzę - powiedziałem na chwilę przerywając picie. Coś takiego nie miałoby sensu skoro wszyscy, których znam już dawno niema. Ponownie zacząłem pić wodę, gdy nagle usłyszałem kolejnego strażnika, który zaczął rozglądać się po sali.

- Chyba już wszyscy są tutaj - powiedział od tak, gdy jego wzrok spoczął na stoliku gdzie siedziała grupa dawnych podmieńców. - Wiesz Golding jesteś wielki. Wiem, że wciąż nie przekonałeś smoków by do nas dołączyły. Ale przekonać choćby podmieńce to już naprawdę coś. Czasem mnie zastanawia jak tego dokonałeś. Na dodatek i one wydają się ciebie lepiej traktować niż inne dawne kucyki

- Gdybym ci powiedział musiałbym cię zabić - powiedziałem i zacząłem dalej pić wodę. Chyba czkawka zaczęła mi przechodzić. Wzrok strażnika teraz spoczął na mnie jakby starał się doszukać czy żartowałem czy też mówiłem szczerze. Prawda była taka, że zdołałem przekonać podmieńce tylko i wyłącznie dzięki Lust. To dzięki niej wiedziałem jak z nimi rozmawiać i to je właśnie zdziwiło, że kucyk potrafił je zrozumieć. Jednak nigdy nie powiedziałem nikomu wszystkiego i nawet podmieńce nie wiedzą jak wiele wiem o ich dawnym życiu. Byłem pewny, że ona by nie chciała bym komukolwiek coś więcej mówił a mi pozostawało uszanować jej wolę. Zresztą to były nasze prywatne sprawy. Moje rozmyślania zostały przerwane, gdy kolejny strażnik odezwał się w moim kierunku.

 

- Golding trochę nas zastanawia, co teraz będzie w korporacji po tym obwieszczeniu Crystal. Co jeśli i do naszej jednostki dostaną się zarejestrowani Equestrianie? Czy teraz wszystko będzie inaczej? - pytał lekko zmartwionym tonem.

- Spokojnie - powiedziałem tym razem sięgając po bułkę. - Już dawno przewidywałem, że Crystal będzie podejmować takie decyzje bez konsultacji ze mną, dlatego też się zabezpieczyłem przed takim wypadkiem. Tylko ja zarządzam ochroną korporacji. Crystal może tylko zarządzać korporacją. Więc mówiąc prościej tylko ja mogę wybierać kandydatów do naszej jednostki a Crystal nic do tego - powiedziałem spokojnie zagryzając bułkę.

- Czyli wszystko będzie jak zawsze? - powiedział z nadzieją wpatrują się na mnie z innymi z naszego stolika.

- Tego nie powiedziałem - stwierdziłem, gdy już przełknąłem ugryziony kawałek bułki. - Na pewno będziemy musieli się teraz zachowywać mniej swobodnie niż do tej pory. Nie będziemy już mogli mówić swych prawdziwych imion w obrębie budynku. Teraz będziemy to robili tylko w naszej siedzibie. Nie możemy pozwolić by głupia błahostka nas zdradziła i wszystko, nad czym tak usilnie pracowaliśmy. Jednak, co to dla nas czyż nie? - powiedziałem z krzywym uśmiechem, na który co ciekawe i inni się uśmiechnęli. - Co do innych spraw się nie martwicie możemy się nie zgadzać z Crystal i jej decyzjami, ale na pewno głupia nie jest. Sądzę, że nowo zatrudnieni będą pracować na stanowiskach niższego szczebla, więc nie powinno być większych problemów - gdyby nie patrzeć to byłoby nawet logiczne. Nikt przecież nowo zatrudnionemu pracownikowi nie przydzieli odpowiedzialnej pracy skoro go nawet nie zna. Ponownie spojrzałem na strażników. - Teraz jedzcie jak najszybciej. Zabiorę kilku z was na zadanie. Chyba namierzyłem ukrywającego się Equestrianina w niedalekiej okolicy. Musimy do niego pojechać i spróbować do siebie przekonać - powiedziałem powoli kończąc konsumpcje śniadania.

- Tak jest - powiedzieli chórem widać było po nich zadowolenie, bo nie dość, że pomogą kolejnemu z naszych pobratymców to przynajmniej nie będą się nudzić patrząc w przestrzeń pilnując tego miejsca. Byłem pewny, że w duchu mieli nadzieje, że to właśnie wybór padnie na któregoś z nich żeby mieli jakieś nowe ciekawe zajęcie.

 

Crystal/Felicja Romanis

Kobieta wyjęła swój laptop siedząc na łóżku. Wciąż się jeszcze nie przebrała od czasu, gdy wstała, bo nie miała na to czasu, gdy słuchała wciąż wiadomości o tym, czego nie dawno dokonała. No może nie do końca ona, ale jednak stało się to na jej życzenie. Poza tym teraz jej wzrok był czas skupiony na Polsce czekała już tylko na pierwszy błąd figur, które obserwowała na razie jeszcze nie mogła wykonać ruchu, ale była to kwestia czasu. Wciąż ubrana w białą koszulę nocną aktualnie pisała email do zarządu firmy. Treść jego była krótka, ale zawierała wszystko, czego chciała.

 

Nie za dobrze się czuje, więc dziś nie pokarze się w firmie. Pod żadnym pozorem nie zatrudniajcie nikogo dopóki sama nie sprawdzę jego CV osobiście. Nie możemy sobie pozwolić na żadne błędy. Poinformujcie mnie również gdyby Karol pojawił się w korporacji.

 

Co do ostatniego zdania nigdy nie mogła być pewna. On nigdy się nie chciał słuchać. Robił wszystko po swojemu i dlatego też problematycznie było go obserwować. Jednak niema się, co martwić. Pomimo że jej szachownica go teraz nie rejestrowała, bo była skupiona wciąż teraz na Polsce to jednak jej szpiedzy to, co innego. Na pewno jej od tak nie zniknie z oczu. Postanowiła jednak na chwilę przerwać swoją obserwacje by doprowadzić się do porządku. Co mogłoby się w końcu stać przez kilka minut? Powoli odłożyła laptop i wstała kierując się do łazienki by wziąć miłą kąpiel.

 

Striding rason/Jim Grayson

Do tej pory nie wiedział jak się tu znalazł, ale dobrze znał to miejsce. Ponownie był w Japonii. Kiedyś tu trenował walkę mieczem. Jednak to, co się działo teraz bynajmniej nie wyglądało na trening nim się spostrzegł skoczył na niego z wysuniętym mieczem do ataku mężczyzna, który wywołał w nim nie mały szok. Szybko skontrował jego atak swym mieczem. Teraz wpatrywali się w swoje oczy jakby każdy z nich czekał, kto pierwszy popełni błąd. Jednak to nie to było dziwne w tej całej sytuacji o ile u niego tylko jedno oko było czerwone tak u tego drugiego mężczyzny oba były. Na dodatek wyglądał zupełnie jak on tylko na jego twarzy widać było istny wyraz szaleństwa.

 

- Czego ty do cholery ode mnie chcesz? - spytał nieprzyjemnym głosem nie spuszczając oczu z przeciwnika. Gdy ten nagle odpowiedział pozbawionym uczuć pustym głosem.

- Życie dar cenny jednak nie uciekniesz od tego, czym się stajesz...

- Zamknij się! - wrzasnął wściekle w kierunku oponenta by nagle podstawić mu nogę, gdy ten leciał w kierunku ziemi Jim szybko zamachnął się mieczem by przepołowić przeciwnika w tym samym momencie też się obudził. Usiadł spokojnie na łóżku trzymając się dłonią za głowę i rozglądając po pustym pokoju. Teraz już wiedział, że jest z nim coraz gorzej. Jeśli nie zatrzyma tego procesu to wkrótce zapewne całkiem utraci zdrowy rozsądek. Jednak czy ten sen był tylko oznaką utraty zdrowego rozsądku czy może i czegoś więcej?

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

- Postaram się by moje stroje jak najlepiej się prezentowały i nie martw się ja zawsze opieram się na naszej Equstriańskiej modzie i nigdy tego nie porzucę - odpowiedziała radośnie i z uśmiechem na pytanie Quart patrząc w jej kierunku, gdy nagle jej mina się zmieniła na szok a oczy szeroko otworzyły na słowa Anny, na której się teraz skupiła. Ona twierdziła, że znała Goldinga, czyli też była kucykiem? Nie było innej możliwości, jeśli mówiła prawdę. Jakby nie patrzeć on zawsze się trzymał tylko rodowitych kucyków. Jednak to nie mogła być zwykła znajomość. Znała swojego kuzyna bardzo dobrze i wiedziała, że ten się od tak przed nikim nie otwierał a skoro mówił Annie coś o niej to musiał darzyć ją naprawdę głębokim szacunkiem. Jednak coś tu nie miało sensu. Golding raczej nie miał przyjaciół a jedyną klacz, jaką przy nim widziała była Forest Song, w której była pewna, że był szczerze zakochany, bo widziała to po nim. Ale Anna nie mogła być nią to zupełnie inne charaktery no i ten dziwny odcień skóry, który nie pasuje do dawnych kucyków. Nic z tego nie rozumiała. Teraz wciąż wpatrywała się w Annę aż się w końcu odezwała. Jej ton się teraz zmienił nie był już taki strachliwy a bardziej można było w nim zauważyć ciekawość.

 

- Jesteś pewna, że nie pomyliłaś go z innym gwardzistą? - spytała cały czas na nią patrząc. To by w sumie pasowało w końcu każdy gwardzista mógł ją uratować taka była ich praca. Jednak pewna rzecz się tu wyłamywała. Skąd wiedziała, że jest krawcową to ją męczyło. - Nie zrozum mnie źle nie uważam, że kłamiesz, ale Golding miał bardzo ciężki charakter niewielu potrafiło do niego dotrzeć. Nawet w gwardii wciąż pozostawał stroniący od innych. Wszystko się, co prawda zmieniło, gdy poznał naprawdę miłą klacz jednak to raczej nie mogłaś być ty. Forest była bardzo delikatna zarówno z wyglądu jak i charakteru ty wydajesz się zupełnie inna, choć nie mnie to oceniać, bo dopiero się poznaliśmy - ponownie zamilkła jakby starała się zebrać myśli i nagle wstała i podeszła do Anny tym samy puszczając dłoń Flitter. - Jeśli naprawdę go znałaś powiedz gdzie się poznaliście i kiedy go ostatnio widziałaś? Czy wiesz gdzie porzucono jego ciało? Tyle mu się przynajmniej należy by otrzymać godny pogrzeb, jeśli go znałaś choćby trochę jak ja to się ze mną zgodzisz. Proszę odpowiedz mi jak kucyk kucykowi - widać było, że oczy Snow ponownie się lekko zaszkliły, gdy zaczęła o tym mówić a w jej głosie naprawdę można było wyczuć szczerą prośbę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
Na odpowiedzi księgowych odpowiedziała tylko kiwnięciem głowy... Już wiedziała skąd pożyczy samochód. Była niemal pewna że tamta nie miała... Nie z tym charakterem.
- Jego pamięć była wymazana przez... - urwała. Jakby wiedza ta była zakazana. - Przywróciłam mu ją do stanu poprzedniego. Jak to się stało i dlaczego, nie musisz wiedzieć, jeśli nie chcesz psuć sobie pewnej wizji świata... Nie pytaj, bo nie odpowiem bardziej szczegółowo. Tak się poznaliśmy. Udzieliłam mu prostej pomocy. - Tutaj urwała a w jej oku można było znaleźć rodzaj pewnej pogardy.
- Mówisz o nim jak o kimś martwym... Nie wstyd ci skazywać go nawet myślą na ten los. Do dziś pamiętam jego błękitne oczy, żółtą sierść tak bardzo gryzącą się z czarnym ogonem i oczami ale to nic mi do tego... On miał zginąć? Wypraszam sobie. Jeszcze może pokonać bramę ostateczną. Czemu ją mu zamykasz?  - Wzięła głębszy oddech jakby każda ukryta emocja wbijała się w jej serce chcąc się uwolnić. - Wiedz że ja się nie mylę... Nie wolno mi się mylić. Nigdy, za dużo to za każdym razem kosztuje... Nie tylko mnie.
 

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandra]
    Po raz kolejny nic mi się nie śniło podczas tej „krótkiej“ drzemki, o ile od czasu do czasu pojawiające się urwane fragmenty życia, prawdopodobnie moje przez zostaniem człowiekiem. Wstałam i od razu zaczęłam się rozciągać, kości przyjemnie strzeliły a Ja zaczęłam rozglądać się po naszym transporcie, byłam tu sama, reszta pewnie na zewnątrz. Westchnęłam cicho i ruszyłam ku wyjściu z VTOLa.
    Szybko zauważyłam resztę, stali obok siebie i o czymś gadali. Szybko jeden z nich mnie zauważył i podbiegł, po chwili salutując.
    - Kapitanie! Mamy rozkaz! Musimy niedługo odlecieć, bo będziemy swego rodzaju ochroną firmy stworzonej przez naszego przywódcę! - ta wiadomość mnie zaskoczyła, niedawno wylądowaliśmy a już mamy do Warszawy? Szybkie decyzje podejmują w dowództwie...
    - Mhm... To schowajcie wszystko w VTOLu co wygląda na uzbrojenie i czekajcie na transmisję od naszego „nabywcy umiejętności“. Wtedy wyruszymy. - odparłam odwracając się na pięcie i wracając do samolotu, oparłam się o skrzynię rozmyślając o tym. Widocznie Nowy Porządek będzie robił o wiele śmielsze kroki w Europie, ciekawi mnie co z tą Ukrainą zrobią w końcu...

 

[Zwiadowcy]
    Jazda windą była krótka, towarzyszyła również temu miła dla ucha muzyka klasyczna. Po dotarciu na przedostatnie piętro, które było gabinetem szefa tej firmy, dwójka zwiadowców wraz z „gorylem“. Szybko zauważyli siedzącego za drewnianym biurkiem, łysego mężczyznę o jasnej cerze z założonym na siebie czarnym garniturem.
    Nie zdążyli nawet nic powiedzieć, bo ten się odezwał.
    - Czekałem na was. Nie odpowiadajcie na razie. - dodał przeszkadzając w wymówieniu choćby słowa przez jednego ze zwiadowców. - Jesteśmy sobie potrzebni nawzajem. Wy weźmiecie tu swoich towarzyszy, by byli niczym ochrona a ja będę nad wami czuwał niczym anioł. Uczciwy interes, czyż nie? - skończył mówić gestem dłoni pokazując, że mogą odpowiadać.
    - Emm... - próbował odpowiedzieć jeden z nich, nie miał mocy aby podejmować takie decyzje, lecz teraz nie miał większego wyboru. - Tak. Zgadzamy się. - odparł nieco zażenowany samą sobą, przywódca tej firmy klasnął w dłonie wyraźnie zadowolony.
    - A teraz wam o czymś powiem... - mruknął, zwiadowcy od razu zamienili się w słuch czekając na jego słowa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gee, thanks, wiedziałem, że można na was liczyć]

 

Pawło

Zakupy i powrót do małego królestwa jej wysokości baby przy kasie - jak to dumnie brzmi, czyż nie? - nie zajął mi jakoś specjalnie długo. Dobrze wiedziałem, co chciałem kupić i czym się zająć. Wszedłem do niezbyt okazałego przybytku handlu i omiotłem go wzrokiem bez wyrazu. Nawet się nie zdziwiłem, że lodówki stały jak stały, zupełnie nieruszone i tak samo upieprzone jak wcześniej, właściwie to zdumiałbym się niepomiernie, gdyby było inaczej. Nie uznałem za stosowne rzucać spojrzenia wyrażającego smutną dezaprobatę w stronę sklepowej. Szkoda mi się jej trochę zrobiło, bo po drodze zastanawiałem się nad tym, czy nie jest czasem chora czy na lekach, ale patrząc z drugiej strony, nie byłem lekarzem ani nikim takim, by jej pomóc. Też nie chciało mi się użerać z nią bardziej niż to konieczne, po prawdzie.

 

Zabrałem się do roboty bez słowa. Wyczyściłem lodówki i zamrażarki tak dokładnie, że możnaby je sprzedać jako nówki sztuki, prosto spod igły. Wymieniłem co było trzeba wymienić, w gniazdkach się trochę pobabrałem, nawet z dobroci serca nowe korki wkręciłem. Podsunąłem wszystko na miejsce, podłączyłem, przetestowałem. Działa? Działa. Problem rozwiązany i to w jeden dzień roboczy. Zdumiewające jak chęć wyniesienia się w cholerę dawała człowiekowi siłę do pracy.

- Zrobione - powiedziałem w końcu najbardziej neutralnym tonem, choć mimo wszystko bardzo kusiło mnie, by wykonać do tego parodię ukłonu czy coś. Nie dam głowy, ale chyba i tak po ustach błąkał mi się półuśmiech. - Sto czterdzieści dziewięć złotych, osiemdziesiąt groszy i bułka na drogę, bud' łaska.

 

Jurij

W czasie, kiedy polski delegat wybrał się na spacerek po mieście, toczące się w tle ważkie, międzynarodowe spotkanie dobiegało już końca. Prezydent Rosji, przewodniczący dumy, minister spraw zagranicznych oraz jego kolega od armii udali się do dość dużej komnaty pełniącej rolę sali konferencyjnej. Wewnątrz siedzieli ambasadorzy oraz wysłannicy rządów różnych państw ościennych: Kazachstanu i jego sąsiadów, Litwy, Łotwy i Estonii, Mołdawii, Białorusi, Ukrainy, a nawet Rumunii i Bułgarii. Spokojna, acz niepozbawiona ostrzejszych akcentów dysputa toczyła się jeszcze chwilę. Głównie ze względu na nowy czynnik, jakim były ostatnie wydarzenia w Brazylii, czynnik działający głównie na korzyść gospodarza.

 

W świetle najnowszych zdarzeń, aktualnej sytuacji międzynarodowej, problemów gospodarczych i wewnętrznych państw, których przedstawiciele spotykali się w tym dniu oraz wreszcie poczucia bezpieczeństwa, postanowiono kilka rzeczy. Po pierwsze, od dnia następnego oficjalnie przywraca się, choć na zmienionych zasadach, Wspólnotę Niepodległych Państw. Po drugie, w ramach poszerzania relacji międzynarodowych Rumunia i Bułgaria zostają objęte programem wymiany naukowej i siły roboczej, na życzenie. Jeśli chodzi o zmienione zasady dotyczące WNP, będzie ona odtąd średnio ścisłym, dobrowolnym sojuszem gospodarczym oraz militarnym, mającym stanowić organ reprezentujący stanowiska sygnatariuszy na świecie. Ma też być, co jest oczywiście nieoficjalne, przeciwwagą dla NATO oraz... Polski. Gospodarczy aspekt to tańszy przesył surowców i produktów pomiędzy państwami członkowskimi, rozliczne ułatwienia mające dopomagać w handlu między nimi, pożyczki i zapomogi. Jeśli chodzi o wojskowość i zwiększanie poczucia bezpieczeństwa, na terytorium chętnych członków zostaną wzniesione międzynarodowe bazy wojskowe [Litwa, Łotwa i Estonia się nie zgadzają], co jakiś czas będą prowadzone wspólne manewry na terenie wybranego większością głosów lub wyrażającego chęć państwa podpisującego układ. Dodatkowo przewidziane są też dozbrojenia armii sygnatariuszy, szkolenia "każdego przez każdego" jak ktoś ładnie określił oraz, co oczywiste, pomoc w razie wrogiej napaści.

 

Informacja o powołaniu WNP ma pojawić się w gazetach i telewizji w tym samym czasie we wszystkich państwach, z parodniowym opóźnieniem. Pierwszą ważną rzeczą związaną z militarnym aspektem sojuszu może być skoordynowana akcja antyterrorystyczna, jeżeli zostaną odkryte twarde dowody na powiązania dawnych Equestrian z krwawymi wydarzeniami w Brazylii. Bo to, że ktoś od nich za tym stał, było prawie pewne.

 

Co bardzo ciekawe, choć po wysłuchaniu najświeższych wiadomości prezydent Barankin miał głowę pełną zmartwień, to uśmiechał się do każdego. To był dobitny przykład tego, że powiedzenie "robić dobrą minę do złej gry" miało jakiś sens. Bo wesoło nie będzie, czuł to.

 

Iwan

Za to wesoło było dziś w siedzibie partii, która od początku swojego istnienia wieszczyła, że do takich zbrodni i akcji odwetowych będzie na świecie dochodzić. I to tak długo, póki Equestrianie albo nie pogodzą się ze swym losem i się zasymilują, staną pełnymi ludźmi, albo nie zostaną wygnani. Wracając, Iwan dzisiaj promieniał, a jego współpracownicy radzi szli za jego przykładem. To, co się wydarzyło, zaskoczyło absolutnie wszystkich, bo wróżyć to jedno, a wróżyć prawdę to zupełnie co innego. Główny budynek trząsł się od natarczywych sygnałów telefonów, wrzał pracą i przygotowaniami. Elektroniczne raporty wpadały jeden za drugim: protest w Magnitogorsku, pikieta przed merostwem Petersburga - miasto chciało wyłożyć fundusze na Dom Sztuki Equestriańskiej, różne pobicia i ataki w kilku miastach Rosji, czasem noszące podtekst osobistej zemsty, podpalenie sklepu w Jakucku. A co najlepsze, Rodzina właściwie nie maczała w tym palców. Ktoś uprzejmie dolał wody na zbudowany przez Gierojewa młyn, a on zamierzał to w pełni wykorzystać.

 

- Weźcie się za to - mówił swoim ludziom, przez telefon albo prosto w twarze. - Dostaliśmy surowiec, musimy wykuć z niego broń. Inspirujcie zamieszki tam, gdzie są potrzebne, uspokajajcie nastroje kiedy robi się za gorąco, protestujcie. Teraz możemy uderzyć nie tylko we wrogów rasowych, ale i politycznych. Tych, którzy dotąd zażarcie bronili Equestrian i ich "praw", tych, którzy zachęcali nas, byśmy hodowali żmije gotowe nas kąsać na łonie Rosji, naszej ojczyzny. Nasz cios musi być silny i skuteczny.

 

Moskwa

Sklep nie wyglądał powalająco. Nieduża, ale czysta przestrzeń z jedną zamrażarką, lodówką na alkohole niższego gatunku, stojakiem na gazety i towarami rozłożonymi na szafkach i - zapewne ręcznie zbijanych - półkach pod ścianami. Za dużego wyboru nie było i łatwo dało się dostrzec plakietki z prostym napisem "produktu nie ma" przy pustych miejscach. Na razie niezbyt licznych. Za ladą siedziała kobiecina w siatce na głowie, jakby to był jakiś sklep mięsny czy kuchnia restauracyjna, i rozwiązywała krzyżówki. W tle leciała smętna muzyka, za niedługo będzie nadana powtórka z wiadomości. Po niewielkim sklepiku kręciło się dwóch młodych gniewnych, jakiś pan pamiętający wojnę w Afganistanie oraz młoda dziewczyna. Sprawiało to, że pomieszczenie po wejściu ochroniarza i Stanisława stało się zatłoczone. Wszyscy obecni popatrzyli na przybyszów, po czym wrócili do poszukiwania sprawunków lub dyskusji. Pani za ladą zerknęła znad jakże fascynującego zeszyciku i skinęła uprzejmie głową.

- Porozmawiać? - zagdakała z ciekawością. - A mogę, byle nie przeszkadzało klienta obsłużyć. O czym to? Wy nie stąd? Od razu znać, że mowa dobra, ale akcent inny. No to skąd? To wasz syn? Co wy tacy odstawieni?

 

Ludzie w tle zaczęli wykazywać nieco większe zainteresowanie.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księgowość:

Kobiety w księgowości nie wcinały się. Quart i Dorota zesztywniały nad swoimi zeszytami, ale przynajmniej sprawiały pozory pracy wpatrując się niby uważnie w ciągle te same linijki tekstu. Peachy nie widziała takiej potrzebny, była przecież typowym kucykiem ziemskim, podparła głowę na piegowatej ręce i przesuwała wzrokiem od Anny do Snow jakby oglądała mecz ping-ponga. Flitter poczuła się źle, po prostu miała wrażenie, że słucha właśnie czyichś prywatnych spraw. Wygięła się w trochę dziwny sposób, ale była to po prostu pozostałość po jej życiu pegaza. Ten ruch mięśni na plecach mógłby spowodować złożenie skrzydeł, oczywiście gdyby jakiekolwiek tam były. Quart w miarę rozsądnie szybko wymieniła spojrzenia z pozostałymi księgowymi. Tak naprawdę równie dobrze dwie dziewczyny mogły kontynuować rozmowę już w drodze, dzięki temu pracownice nie odczuwały by tego niewygodnego uczucia podsłuchiwania jakiejś prywatnej rozmowy. Z drugiej strony jednak wytknięcie tego mogłoby być niegrzeczne. Postanowiły się więc nadal nie odzywać i udawać, że nic się nie dzieje. No bo na dobrą sprawę nie działo. Quart i Dorota zignorowały nawet zmysł słuchu i powróciły do pracy.

***

Kleopatra

Ha! Udało jej się. Udało jej się ignorować tego pachołka przez cały czas jego pracy wpatrując się na przemian w swoje idealnie zadbane paznokcie i lusterko na ladzie. Najbardziej skutecznie działało oczywiście właśnie lusterko, bo pozwalało jej się całkowicie skupić na jej idealnych rysach, pięknych włosach, elektryzujących oczach i całym majestacie, który wręcz promieniował z jej postaci. Nie rozumiała jak ci głupcy mogli tego nie zauważać.

Kleopatra nie zareagowała w żaden sposób nawet, gdy mężczyzna skończył. Spojrzała tylko na niego z pogardą, nie patrząc nawet prosto w oczy, tylko gdzieś na poziom klatki piersiowej, kiedy wspomniał o zapłacie. Ten człowiek po prostu nawet nie zasługiwał, żeby spoglądała mu w oczy. Wyciągnęła z kasy pieniądze i wyłożyła odpowiednią ilość. Drugą prośbą skwitowała tylko suchym i wyniosłym:

- Jak zapłacisz to dostaniesz.

***

Stanisław

Stanisław uśmiechnął się uprzejmie do sklepowej. Mimo tego, że większość czasu spędzał z urzędnikami, to bardzo lubił prostych ludzi. Już w Equestrii zawsze weselał, kiedy miał okazję tak po prostu porozmawiać na przykład z farmerami. Może i byli prości i, można powiedzieć, nieeleganccy, ale chyba nie ma bardziej szczerej osoby od zwykłego, wiejskiego człowieka.

- Nie, nie jestem stąd - powiedział uprzejmie, życzliwym głosem. - Przyjechałem z Polski, żeby móc zobaczyć jak żyje się ludziom w Moskwie. Jestem ubrany tak jak nakazuje mi praca, chociaż mówiąc szczerze te garnitury nie zawsze są tak wygodne, jakbym chciał - dodał z lekkim uśmiechem, a potem spojrzał na kartkę, którą miał wypełnić. - Niech się pani nie przejmuje wyjawianiem swoich danych, nie o to mi chodzi. Chociaż, prosta znajomość imienia może umilić nam rozmowę. Ja, jak już wspomniałem, nazywam się Stanisław - zaczął pogodnie.

***

Natalia

- To spotkanie zostanie rozszerzone. Poinformuj prezydenta Smitha o mojej decyzji - głos Natalii rozległ się w przytulnym gabinecie.

Obecnie znajdowała się tu Jolanta, zajmująca jeden z foteli i wpatrująca się surowo w ścianę(z taką determinacją, jakby grała z nią w "kto pierwszy mrugnie"), minister rodziny, Anastazja, zajmująca cicho drugi fotel, Magda, stojąca właśnie za Natalią i wpatrująca się w jej komputer, oraz minister obrony narodowej, Hektor, który oddalił się trochę od kobiet i stanął z założonymi rękami i bardzo poważną miną obok ściany. Dopełnieniem całej sceny była lekko skulona w sobie Cloud, stojąca między fotelami i wpatrująca się uważnie w siedzącą spokojnie na swoim miejscu panią premier. Natalia uśmiechała się delikatnie, zupełnie jakby nie borykała się właśnie z ciężkimi problemami. Po chwili kontynuowała:

- Do Warszawy przyjadą też, oprócz władców Brazylii i Ameryki, cesarz Japonii, kanclerz Niemiec, premier Anglii, prezydent Włoch, oraz przewodniczący Chin. Dostaną półtora tygodnia czasu na znalezienie sobie godnego zastępcy na czas nieobecności - dodała delikatnym głosem. - Wyślij im oficjalne wiadomości, na pewno zdadzą sobie sprawy z powagi sytuacji - dodała z nutą... czegoś. Potem tylko szybko wspomniała. - Niech dziennikarze o tym wiedzą, ludziom na pewno spodoba się, że sprawa została potraktowana poważnie.

Cloud skinęła głową, a potem dodała.

- Czy mam powiadomić też prezydentów Rosji i Hiszpanii? - zapytała, a potem jej twarz się odrobinę wygładziła, jakby coś zrozumiała. - Proszę mi wybaczyć, głupie pytanie, oczywiście, że nie. Już idę - dygnęła i wyszła.

W gabinecie zapadła cisza, przerywana tylko głosem cicho pracującego komputera. 

- Wiesz - zaczęła Jolanta, a potem odwróciła się do Natalii ze zmarszczonymi brwiami. - Mówiłam ci już, że ciągle zastanawiam się nad tą New Medicą. Teraz zatrudniają Equestrian? To absurd. Nie mieliby pracowników w Chinach gdyby nie zatrudniali Equestrian, przecież tam przewaga Equestrian nad ludźmi jest rażąca. Rozmawiałaś z przewodniczącym Chin. Pamiętasz, co ci powiedział. Ci ludzie, którzy powrócili do Chin to w większości chłopi i prości rzemieślnicy. Przecież oni mieli problem z naborem ludzi do urzędów. Gdzie znajdziesz tam jakichkolwiek laborantów? Czy w ogóle ludzi z wykształceniem wyższym? Zainteresowałam się trochę medyczno-naukowym półświatkiem, Natalio, nie znalazłam ani jednej przesłanki o tym, by jakikolwiek naukowiec wyprowadzał się do Chin za pracą - zaśmiała się ironicznie, niewesoło. - A już na pewno nie prawdziwy człowiek.

Natalia uśmiechnęła się do niej delikatnie, wyprostowana na swoim fotelu jak struna, w idealnej pozie idealnej pani premier.

- Godna podziwu ostrożność, ale moim zdaniem czasami szukasz dziury w całym, Jolanto- zaczęła spokojnie, na co Jolanta znów zaczęła się burzyć. Natalia uniosła jedną rękę, żeby pokazać jej, że jeszcze nie skończyła. Pozostałe osoby w gabinecie cicho przysłuchiwały się tej wymianie zdań. - Jeśli jednak tak bardzo cię to nurtuje badaj tę sprawę dalej, a ja obiecuję, że jeśli znajdziesz jeszcze choćby jakiś najmniejszy dowód na to, że co jest z tą organizacją nie tak, przyjrzę się temu. 

- Chcę cię tylko uchronić od popełniania kolejnych błędów - rzuciła Jolanta wpatrując się Natalii prosto w oczy.

Twarz pani premier pociemniała odrobinę, ale nadal nie porzuciła ona kontaktu wzrokowego. Po minucie czegoś, co można nazwać rozmową bez słów kobiety odwróciły od siebie wzrok, a Magda odważyła się odezwać:

- Przepraszam, ale dostała pani wiadomość. - przez cały czas wymiany zdań, który wydarzył się chwilę temu Magda nie oderwała wzroku od monitora. Była skupiona, bo przeczuwała, że za chwilę e-mail może się pojawić. I chociaż ikonka nowej wiadomości pojawiła się już gdzieś przy słowie "chłopi", czy "rzemieślnicy" opanowanie Magdy nie pozwoliło jej na przerwanie rozmowy pani premier. Natalia natychmiast zwróciła uwagę na komputer. 

Wartym wspomnienia, że tak naprawdę, żeby wykraść metodą hakerstwa jakiekolwiek wiadomości przesyłane sobie pomiędzy władcami państw, których Natalia obdarzyła nawet i częściowym zaufaniem trzeba byłoby wykraść komputer któregoś z tych władców, co samo w sobie mogłoby być trudne z uwagi na liczne zabezpieczenia. W każdym razie utworzona specjalnie dla celów politycznych sieć zamknięta* uniemożliwiała hakerstwo drogą internetu. Jak na razie ani Rosja ani Hiszpania nie została do tejże sieci włączona.

Kiedy Natalia zainteresowała się wiadomością minister Anastazja podniosła się lekko z niepewną miną. Lekki uśmiech Natalii musiał być dla niej dobrym znakiem, bo już po chwili podeszła i stanęła obok Magdy by również widzieć monitor. Ani Jolanta ani Hektor nie ruszyli się z miejsca, choć Hektor wyraźnie wpatrywał się teraz w panią premier. Wiadomość od prezydenta Brazylii brzmiała następująco:

 

Droga Natalio

Zdaję sobie sprawę, że wiele zależy teraz od twoich decyzji. Nie zamierzam naciskać, mam nadzieję, że podczas spotkania uda nam się wyciągnąć dobre wnioski i pozbyć się problemów. Nie zaprzeczę, na pewno będę bardzo nalegał na przyspieszenie wszystkich planowanych projektów, włącznie z twoim, nazwijmy to z braku lepszego słowa, prywatnym.

Pokój i bezpieczeństwo, nigdy o nich nie zapominajmy

Pablo

 

Natalia nie powstrzymała cichego śmiechu pod nosem, nie brzmiał on jednak ani sztucznie, ani złowieszczo. Anastazja również uśmiechnęła się delikatnie i wróciła na swoje miejsce. Magda przyłożyła dłoń do ust w geście zastanowienia. Jolanta nie okazała zaciekawienia. Ewidentnie uśmiech Natalii wystarczył jej do podjęcia decyzji, że nie potrzebuje w tej chwili znać treści maila. 

- Rozumiem, że nasza rozmowa jest już zakończona? - zapytała sucho, wspominając o poprzedniej dyskusji, która zakończyła się wezwaniem Cloud.

- Tak. Możecie iść zająć się swoimi aktualnymi sprawami. Magdo, jeśli możesz, zostań.

Kiedy Hector, Anastazja i Jolanta wyszli Magda usiadła na jednym z foteli, gotowa pomóc pani premier jak tylko będzie mogła.

Za to sama Natalia zastanawiała się czym zająć najpierw, odpowiedzią na maila, czy napisaniem swojego oficjalnego komentarza do wydarzeń w Salvadorze. Ostatecznie uznała to drugie za ważniejsze.

____

Co nowego w gazetach?

- Planowane spotkanie w Warszawie. Obecnych będzie najprawdopodobniej 8 przedstawicieli władzy różnych państw. Tematem mają być ostatnie wydarzenia w Salvadorze. Więcej informacji na stronach 4-5

____

*Nie dowierzam sobie na tyle, żeby stwierdzić, że wiem dokładnie jak taka zamknięta sieć działa, ale chyba wszyscy wiedzą o co chodzi.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Gdy już skończyłem posiłek wraz z resztą strażników udałem się na zewnątrz budynku. Na zewnątrz panował duży spokój był tu całkiem przyjemny krajobraz a wokół biegały psy bawiąc się z treserami. Skoro nikogo nie było w pobliżu nie reagowały. Ja sam jednak jakoś szczególnie nie zwracałem uwagi na piękno scenerii koncentrując się tylko na swym zadaniu. W sumie było ich tutaj teraz ze mną ze, 20 chociaż było nas tu znacznie więcej, ale inni mieli swoje obowiązki. Teraz również zabiorę tylko 5 tylu mi z pewnością wystarczy. Czemu nie chciałem pojechać tam sam? Odpowiedź była prosta. Zapewne poradziłbym sobie sam jednak, jeśli dawny Equestrianin zostanie również namierzony przez grupy ludzi, którzy za nami nie przepadają nie byłem przekonany czy zdołam sam go bezpiecznie sprowadzić. Sami jednak staraliśmy się nikogo nie zabijać, gdy już dochodziło do walki to albo używaliśmy pocisków usypiających lub ostatecznie próbowaliśmy postrzelić wroga by wyeliminować go w ten sposób z walki. Po oczach ludzi, który się tu zebrali widziałem, że każdy miał nadzieje, że to na niego właśnie padnie wybór. Chwilę chodziłem w kółko przed nimi aż w końcu się odezwałem tym samym kończąc milczenie.

 

- Cieszę się, że wszyscy tu jesteście nie było łatwo, ale zdecydowałem, że zabiorę 5 z was. Więc na wyprawę pojadą Titanium Barding, Flaming Barding, Cursed Spear, Starry Halberd i Lance Charge - widać było, że niewymienieni się trochę zawiedli. - Spokojnie będą jeszcze inne wyprawy a nie mogę zabrać was wszystkich, bo wasze zadanie, choć niewdzięczne wciąż jest ważne, bo to wy zapewniacie bezpieczeństwo wszystkim w tym obiekcie - widać, że moje słowa trochę podniosły ich na duchu. - A co do wymienionych za 5 minut widzimy się w garażu. Do tego czasu zabierzcie wszystko, co jest nam potrzebne i radzę się nie spóźnić

- Tak jest! - powiedzieli chórem i szybko się rozbiegli. Sam lekko uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem kierować się do garażu gdzie chciałem na nich spokojnie zaczekać miałem tylko nadzieje, że wszystko pójdzie dobrze i spokojnie.

 

Crystal/Felicja Romanis

W pewnym momencie kobieta spokojnie zaczęła opuszczać wannę by się spokojnie wytrzeć i normalnie ubrać. Mimo wszystko wolała nie zostawiać szachownicy na zbyt długo bez obserwacji zwłaszcza teraz, gdy tyle niepokojących rzeczy działo się wokół niej. Gdy już doprowadziła się w miarę do porządku ponownie poszła do sypialni gdzie czekała na nią szachownica. Jednak ponownie nie zauważyła na niej szczególnych zmian, co ją w sumie cieszyło. Ale wciąż ją zastanawiało jak tego wszystkiego mogło dojść? Przecież nie było możliwości by te dwie się spotkały, więc jak to się stało? Ktoś zaczynał jej powoli mieszać w planach świadomie lub nie, co jej się wcale nie podobało. Musiała za wszelką cenę dowiedzieć się, kim są 2 tajemnicze figury zanim Golding dowie się, że żyją i mają się dobrze, bo jeśli się jednak z nimi spotka wszystko może się zacząć strasznie mieszać a na to sobie pozwolić nie mogła

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Była w szoku tym, co usłyszała od Anny. Po prostu zabrakło jej słów na to wszystko. Kim ona była? To ją teraz bardzo nurtowało. Nie była na pewno tylko zwykłą znajomą Goldinga była teraz całkowicie pewna, że go znała, bo opisała go dokładnie. Jednak najbardziej ją zastanawiało to jak go opisała. To wszystko brzmiało tak jakby on nie był jej zupełnie obojętny jakby łączyło ich coś więcej. Na dodatek dalej wierzyła, że Golding żyje gdzieś tam nie chcąc uwierzyć w to, że już dawno go zapewne niema. Sama Snow już dawno dała za wygraną i pogodziła się z rzeczywistością gdyby Golding rzeczywiście żył to na pewno już dawno by ją znalazł a nie zostawił samą sobie. On na pewno by się nigdy nie poddał. Jednak kolejna rzecz ją zastanawiała czy Goldinga i Annę naprawdę coś mogło kiedyś łączyć? Czy Golding byłby aż takim potworem by zdradzić tak niewinną klacz jak Forest? Przecież ona już tyle przeżyła. Nie mogła po prostu w to uwierzyć. On taki nie był nigdy by nie zrobił czegoś tak okropnego. Jednak nagle do niej dotarło jak ta rozmowa staje się bardzo osobista nie była przekonana czy obecne tu dziewczyny chcą tego wszystkiego słuchać. Pokręciła lekko głową.

 

- Gdybyś znała Goldinga tak jak ja to byś wiedziała, że on już na pewno by mnie znalazł. Powinnaś się pogodzić z prawdą - powiedziała a w jej głosie było można dostrzec gniew połączony z rozpaczą. Teraz spojrzała na dziewczyny, które tu pracowały i lekko ukłoniła się w ich kierunku. - Przepraszam, że musiałyście to słyszeć. Mam nadzieje, że to nie wpłynie na nasze przyszłe relacje. A teraz lepiej bym już chyba poszła. Dziękuje wam za wszystko i do zobaczenia - powiedziała spokojnie jednak w jej głosie brakowało już tej radości, którą miała do tej pory widać było, że ta rozmowa na nią głęboko wpłynęła. Jej wzrok znowu spoczął na Annie. - Jeśli chcesz mimo wszystko mi dalej towarzyszyć to chyba czas już na nas - powiedziała starając się zachować spokój w głosie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pawło

Chwila za moment, ale że co? Mrugnąłem, popatrzyłem na nią, potem znowu mrugnąłem. Nawet nie wiedziałem co powiedzieć na tak bezgranicznie głupie hasło. Aż musiałem się nad tym dobrą chwilę zastanowić, co zapewne wyglądało przekomicznie. Byłem też pewien, że wypełniło babsztyla mściwą satysfakcją, z rodzaju odczuć jakich doświadczasz, kiedy twój wróg się potknie i wpadnie twarzą w gówno. Ojciec Kirył w czasie nauk wypowiadał się o takich emocjach głosem pełnym dezaprobaty, ale też nie krzyczał na słuchaczy, tylko cierpliwie tłumaczył. No dobra. Może też nie powinienem wrzeszczeć, cierpliwe tłumaczenie to jest jakaś droga. Jeżeli naprawdę jest chora, to będzie nawet lepszym rozwiązaniem.

- Zapłaciłem już. Wydałaś mi 149,80 z pełnej kwoty stu pięćdziesięciu. Dwadzieścia kopie... groszy jakie zostaje ci w kasie to zapłata za bułkę - odpowiedziałem baaardzo spokojnie. Niestety nie byłem w stanie zdobyć się na uprzejmość. Jeśli klienci dostają po uszach choć połowę tego, to wkrótce będzie musiała szukać innej pracy. Cóż, z taką figurą miała zawsze co najmniej jedną, smutną alternatywę.

 

Iwan

Po dobrych dwóch czy nawet dwóch i pół godzinach ogarniania burdelu organizacyjnego, w jaki zostały wpakowane niektóre komórki jego partii, głównie przez mniej elastycznych członków oraz szybki rozwój zdarzeń, mężczyzna odetchnął z zadowoleniem. Zaskakujące wydarzenia w Rosji, wydarzenia wywołane przez akcję w Brazylii, która odbiła się szerokim echem w opinii publicznej świata jak i ojczyzny Iwana, musiały zostać objęte choćby częściową kontrolą. Zbytnia żywiołowość jaką cechowały się tłumy i spontaniczne ruchawki, w tej sytuacji mogłaby doprowadzić do rzeczy bardzo niepożądanych. Na całe szczęście udało się to jemu oraz jego dzielnym towarzyszom. Wydano niezbędne dyspozycje, a dopomagać we wdrożeniu ich mają zorganizowane na szybko zbrojne bojówki. To odważny ruch, lecz jeśli była jakakolwiek okoliczność pozwalająca na takie rzeczy, to było to teraz, w tej chwili.

- Jak tylko któraś z was, miłe panie, znajdzie chwilę - Gierojew uprzejmie zagadnął zajęte swoimi sprawami sekretarki kilku referatów, co jakiś czas odbierające telefony - to niech będzie taka dobra i napisze mejla do szefa ultranacjonalistów. Wolałbym, żebyśmy pozostawali w kontakcie. Jewgienij, zbieraj się.

 

Po tych słowach ubrał płaszcz z kołnierzem, kapelusz, i ruszył w drogę, raźno machając na dowidzienia wszystkim, którzy zostali w budynku. Pod blokiem przejechał głośno trąbiący samochód.

 

Moskwa

- Z Polski? - sklepowa wciąż wyrażała uprzejme zainteresowanie. Pokiwała głową, uśmiechając się do siebie i swoich wspomnień. - Z Polski... Dziadek był w Polsce. Matka opowiadała, wiecie. Raz wyjechał tam z wojskiem, to potem przysyłał i szynki, i chleb, i zegarki nawet. Potem przyszli Niemcy, to musiał uciekać aż tam gdzieś, w lasy. I jak żeśmy już Niemców pogonili, to wtedy drugi raz pojechał, na pięć lat. Albo i więcej nawet? Wiecie, nie pamiętam już. Drogi pewno taki garnitur jest, nie powiem, ale szykownie wyglądacie. Jak na paradę Rewolucji, co najmniej. Piękna rzecz. A nazywam się Nadieżda. Wiecie, przypomniało mi to pewną historię, bodajże jak poznałam brata mojego chłopa...

 

Zaczynała się trochę rozgadywać, na co ochroniarz westchnął tylko ciężko, rozdzierająco, wymownie spoglądając na zegarek. Młoda kobieta widząc jego cierpienie uśmiechnęła się nieznacznie i szepnęła coś, na co ten parsknął przygłuszonym śmiechem. Młodzi gniewni pokręcili się jeszcze trochę po sklepie, jakby zupełnie nie wiedzieli co ze sobą zrobić, ale było widać, że orbitowali wokół lodówki z piwem najpośledniejszego gatunku. Starszy pan przerwał wywód kasjerki, na moment uwalniając od jej paplaniny zarówno Stanisława, jak i ochroniarza. Kobieta w siatce, nawet gdy jej przerwano, pozostała przyjaźnie nastawiona do świata i ludzi. W pewnej chwili po przeciwnej stronie ulicy chyłkiem przemknął dwuosobowy patrol milicji. Ochroniarz przydzielony urzędnikowi poruszył się zaniepokojony.

 

- ... no ale wracając, ja tu gadam i gadam, a wy ani słowa. To może ja się teraz uciszę, a wy coś powiecie ciekawego. Nudno tu raczej, a taki gość z Polski to dużo wiedzieć musi.

 

Jakby złośliwie przecząc wzmiance o nudzie, środkiem ulicy, wbrew wszelkim zasadom ruchu drogowego, przejechała spora ciężarówka bez plandeki. Udekorowana była flagami rosyjską, jakąś taką czarną oraz imperialną, czarno-żółto-białą. Na pace stało lub siedziało sporo osób, ciężko było poznać przez szybkość ruchu. Ludzie obecni w sklepiku popatrzyli po sobie w niemym zdziwieniu, a kwiat młodzieży zniknął jak sen złoty.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Na nic innego nie czekam, by stąd wyjść... - zaczęła powoli urywając, jak gdyby chciała więcej powiedzieć ale przerwała po raz kolejny z jakiegoś powodu. Może trzymała język za zębami i nie chciała czegoś powiedzieć?. - Samochodu nie posiadasz? - spytała się już zupełnie normalnie, prawie odpowiadając sobie na nie...  Nie odpowiadała na pytania dotyczące Forest czy inne mogące coś wyciągnąć z jej przeszłości, jakby to ją parzyło... Wiedziała kim była skoro sama ją stworzyła. Nie wiedziała czemu miała skazywać Goldinga na śmierć skoro tego nie widziała. Informacja dla niej była zupełnie nie potwierdzona. Mogło się wydarzyć dosłownie wszystko to czemu Snow zamykała wszystkie drogi nie kończące się śmiercią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księgowość

- Nie martw się, jestem pewna, że się zaprzyjaźnimy. Do zobaczenia - rzuciła szczerze Flitter i kiedy dziewczyny wyszły spojrzała na swoje współpracownice. Peachy kręciła głową, tak, że słońce przedzierające się przez chmury i szybę oświetlało raz po raz jej piegi.

- Ta Anna jest jakaś... - urwała.

- Wiem - dokończyła za nią Quart. - Ale teraz naprawdę musimy wracać do pracy jeśli chcemy to skończyć dzisiaj.

Nie mówiła ani surowo ani wrednie, po prostu była bardzo sumiennym kucykiem, a teraz takim samym człowiekiem.

***

Kleopatra

Kleopatra spojrzała oburzona na ladę, unikając kontaktu wzrokowego. Jakimś cudem robiło to jednak w taki sposób, że nie można było tego odebrać jako strach, ale jako znak całkowitej pogardy. Czy ten pachołek myślał, że będzie skupiać się na tym, ile sklep płacił mu za naprawę tych nędznych sprzętów? Miała o wiele lepsze tematy do przemyśleń. Mimo wszystko zapłonął w niej płomień gniewu, kiedy odczuła, że ten obdartus traktuje ją jak głupią. Była od niego lepsza, w każdym aspekcie. Uśmiechnęła się półgębkiem, sprawiając, że jej czerwone usta przybrały bardzo nieprzyjemny wyraz.

- Bułka kosztuje sześćdziesiąt groszy - syknęła i odgarnęła swoje piękne włosy do tyłu.

Przez cały czas wpatrywała się w swoje idealne dłonie z wyrazem samouwielbienia na twarzy.

***

Stanisław

Stanisław nie przerywał kobiecie, nie okazywał też zniecierpliwienia. Wręcz przeciwnie, może wydać się to dziwne, ale słuchał z uwagą. Naprawdę lubił słuchać tak po prostu przyjemnych opowiadań z życia innych. W Equestrii normalnym było, że kucyki dzieliły się ze sobą historiami. Tam nie było nieufności, nie było "szybkiego" trybu życia. Dni Equestrian w większości toczyły się powolnym, spokojnym rytmem.

- Proszę się nie przejmować - odparł szybko Stanisław po rosyjsku. - Jestem dobrym słuchaczem. Ja od siebie to w sumie za dużo do powiedzenia nie mam. Chciałbym po prostu zadać pani kilka zwykłych pytań, pani Nadieżdo:  Jak się pani żyje w Rosji? Czy coś by tu pani zmieniła? Może w życiu codziennym jest coś, co pani nie odpowiada? I, droga Nadieżdo, nie musisz kłopotać się z poruszaniem tematów rządowych. Chciałbym posłuchać o twoim zwykłym życiu. Oczywiście, jeśli chcesz mi o nim opowiedzieć. - uśmiechnął się uprzejmie. Nie zwracał uwagi na to, co dzieje się na zewnątrz. Nasłuchał się już trochę o tym, że w Rosji mogą dziać się takie rzeczy i włożył dużo pracy w to, żeby nie okazywać zdziwienia, nawet jeśli coś było naprawdę niecodzienne.

***

Natalia/Oficjalna wypowiedź

Czasem przychodzi taki czas, kiedy trudno nam wygrać z chęcią zemsty. Dotyczy to każdego człowieka, nie ważne, czy był nim od zawsze, czy może kiedyś prowadził życie kuca, gryfa lub podmieńca. Ostatnie wydarzenia w Salvadorze, wszystkie, łącznie z atakiem na Equestriańską rodzinę, są wyrazem emocji, nad którymi niektórzy nie potrafią zapanować. Chciałabym w tej wypowiedzi powiedzieć naprawdę co myślę, a mam do przekazania wiele. Pragnę szczerze wyrazić, że jeszcze kilka lat temu, kiedy Equestria i Ziemia dopiero zapoznawały się ze sobą jako dwa odrębne światy, nie uwierzyłabym, że delikatne, empatyczne kuce byłyby w stanie dopuścić się tak krwawej zemsty. Powiem więcej, zaprzeczyłabym, szukając winnych wśród prawdziwych ludzi lub wśród bardziej agresywnych mieszkańców magicznego wymiaru, takich jak gryfy lub podmieńce. Niezmiernie żałuję swojego sposobu myślenia sprzed kilku lat. Dzisiaj już wiem, że nie można osądzać kogoś tylko dlatego, że wygląda niebezpiecznie, lub ułaskawiać kogoś, dlatego, że nasz umysł nie dopuszcza do siebie, że ktoś tak przyjazny może zrobić coś tak strasznego. Stereotypy są zabójcze, trzeba umieć to zaakceptować. Stereotyp kucyka chcącego żerować na ludzkiej pracy doprowadził do śmierci dziecka. Stereotyp niewinnego kucyka doprowadził do zlekceważenia możliwego zagrożenia. Nie pozwolę teraz na to, by stereotyp agresywnych ludzi doprowadził do tego, że wina szukana będzie w niewłaściwym miejscu. Drugą niezwykle ważną sprawą jest samo podłoże napięcia pomiędzy kucami. Tak naprawdę popełnionych zostało wiele błędów już u samej podstawy. Byli Equestrianie wierzą w zepsucie ludzi i boją się tego, że z nimi stanie się to samo. Ludzie boją się odebrania im praw do rządzenia własnym domem. Jestem pewna, że do dzisiejszego stanu świata doprowadziło wiele błędów, popełnionych przede mną, ale też częściowo przeze mnie. Najważniejsze jest przecież, żebyśmy wyzbyli się uprzedzeń i spróbowali zrozumieć się nawzajem bez dopowiadania sobie niestworzonych rzeczy. Nie wierzę w to, że jakaś rasa może być całkiem zepsuta ani w to, że jakaś rasa jest idealna i niewinna. Wszystko tak naprawdę zależy od otoczenia, od świata, od trybu życia, od wpajanych od małego zasad i ideologii, których uczą nas rodzice, szkoła i państwo w którym żyjemy. Kucyk, który od małego wychowywał się na Ziemi nie będzie tym samym kucykiem, jakim byłby w Equestrii. Ale człowiek, który od małego wychowywał się w Equestrii nie będzie tez tym samym człowiekiem, którym byłby na Ziemi.

Dzisiaj nie ma Equestrii, dzisiaj żyjemy razem, wszyscy, na jednej, wspólnej Ziemi. Czy pozwolimy by stereotypy i upór doprowadziły do upadku "wszystkich" ras? To złe pytanie. Dobre pytanie brzmiałoby: Czy pozwolimy by stereotypy i upór doprowadziły do upadku naszej rasy? Ponieważ teraz jesteśmy jednym.

Przygotowuję się obecnie do międzynarodowego spotkania, którego głównym tematem będzie sposób na pozbycie się napięć pomiędzy ludźmi, tymi samymi, a różnego pochodzenia. Zachęcam do rozmów, do spotkań, złamcie swoją niechęć lub strach, nawiążcie kontakt z drugim człowiekiem, nie ważne kim był wcześniej.

Wszystkim poszkodowanym rodzinom składam szczere kondolencje, przykro mi, że musieliście zostać ofiarami żądzy zemsty i błędnych przekonań. Wiem, że nic nie będzie w stanie wynagrodzić wam bólu utraty bliskich, ale wspólnie z prezydentem Brazylii podjęliśmy decyzję o przekazaniu każdemu z was odpowiedniego odszkodowania. Nie muszę wspominać tu o jego sumie, ponieważ nie piszę o tym, po to, by się tym chwalić.

Każde następne przestępstwo o takim tle(i nie tylko), które doprowadzi do śmierci jakiekolwiek drugiego człowieka będzie karane bezlitośnie i surowo. Pod tym jednym zdaniem podpisują się wszystkie kraje z polskiego sojuszu - Ameryka, Brazylia, Wielka Brytania, Niemcy, Włochy, Japonia i Chiny, ale także Francja oraz Szwecja i Norwegia.

 

Premier Rzeczypospolitej Polskiej,

Natalia Androwicz

 

Kończąc wypowiedź ręka Natalii drżała już odrobinę nad klawiaturą. Nie ze smutku ani gniewu, tylko z nieokreślonego zdenerwowania. Dwie blade ręce wślizgnęły się jednak na jej ramiona w uspokajającym geście.

- Daj spokój. Dobrze wiesz, że tym razem to nie jest to samo.

____

Oficjalna wypowiedź Natalii jest możliwa do przeczytania w gazetach lub do wysłuchania w telewizji.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Siedziałem spokojnie czekając aż wszyscy się zbiorą w międzyczasie właśnie ładowałem do samochodu swoją broń od tak na wszelki wypadek. Wolałem mimo wszystko nie pozostawać bezbronny gdyby doszło do najgorszego. Sam w końcu skończyłem swoje przygotowania. Siedziałem, więc teraz sam w garażu czekając aż w końcu przyjdą inni oddając się rozmyślaniu. Wciąż, gdy poszukiwałem dawnych Equestrian miałem nadzieje, że natrafię na jakiś ślad, który być może doprowadzi mnie do Lust i Snow. Pomimo że wszystko wskazywało, że obie już dawno nie żyją coś wciąż kazało mi posiadać jakąś iskierkę nadziei, że gdzieś tam są. Do tej pory udało mi się odnaleźć tylko moją matkę. Jednak spóźniłem się. Dowiedziałem się, że umarła na zawał kilka dni po tym jak Ziemia wchłonęła Equestrie. Ja wiedziałem, że przyczyna śmierci była zupełnie inna. Najpierw zaginął mój ojciec a jej mąż, więc to ja się stałem jej oparciem każdy mój sukces zawsze ją niebywale cieszył a potem dostała kolejne powiadomienie, że zaginął jej jedyny syn. Jestem pewny, że tego już nie zdołała przeżyć. Taki właśnie byłem sprowadzałem śmierć na każdego, kto był mi drogi.

 

Bałem się o Snow nie byłem pewny czy przez moje pochodzenie nie wpadnie w jakieś kłopoty a tym samym sprowadzę teraz śmierć na nią. Dlatego wciąż ją usilnie poszukiwałem mając iskrę nadziei, że jednak gdzieś tam żyje i zdołam ją jeszcze uratować. Jednak wszelkie poszukiwania wciąż spełzły na niczym. Jeśli wciąż żyje to na pewno nie była zarejestrowana, więc mogła się ukrywać tylko pytanie brzmiało gdzie? Miałem jednak nadzieje, że jeśli wciąż żyje wszystko u niej dobrze. No i Lust każdy normalny pogodziłby się z tym, że na pewno nie mogła wtedy przeżyć. A jednak nie raz mi udowadniała jak potrafi sobie poradzić w nietypowych dla siebie sytuacjach. Wodziła za nos przez lata całą gwardię ukrywają swe prawdziwe pochodzenie, więc dlaczego i teraz nie mogło jej się udać? Chodziłem po wielu obozach gdzie były dawne podmieńce jednak nie spotkałem już jej. Nie było drugiej takiej jak ona nawet wśród jej sióstr, więc nie sposób byłoby ją z kimś pomylić. Niestety im więcej kolejnych Equestrian odnajdywałem tym bardziej nadzieja stawała się ulotna. Musiałem jednak się pozbierać i pozostać twardy dla dobra naszej sprawy, bo to tylko jeszcze mi zostało.

 

spojrzałem na zegarek by ocenić czas jak się przekonałem właśnie dochodził koniec wyznaczonego  czasu do naszego odjazdu, gdy nagle 5 strażników, których wybrałem na wyprawę przybyła jak na styk. Wszyscy byli ubrani w typowe bojowe kombinezony przypominające te z oddziałów specjalnych policji. Wszyscy poza mną. W końcu miałem przekonać do nas ukrywających się Equestrian a raczej nie łatwo by to było zrobić gdybym wbiegł do ich domu ubrany jak na wojnę. Więc ubrany byłem w zwykłe ciuchy, które ubrałem rano. Uśmiechnąłem się lekko do dopiero przybyłych strażników

 

- Nieźle już się bałem, że będę was musiał uczyć podstaw działania zegarka. Dobrze skoro wszyscy tu już jesteście to myślę, że możemy już wyruszać. Wsiadajcie, więc czeka nas długa podróż - powiedziałem powoli kierując się do samochodu. Wcześniej wgrałem już współrzędne do naszego urządzenia nawigacyjnego bym sam nie musiał prowadzić i móc spokojnie siedzieć z tyłu relaksując się podróżą. Nie trwało długo nim inni wypełnili polecenie i wsiedli jak chciałem. Drzwi garażu stanęły otworem a my spokojnie wyjechaliśmy. Miałem tylko nadzieje, że wszystko przebiegnie spokojnie bez większych komplikacji. Jednak nadal miałem irytujące przeczucie, że ktoś mnie obserwuje skąd się ono brało nie mam pojęcia.

 

Crystal/Felicja Romanis

Szachownica zachowywała się jak szalona pokazując kolejne zagrożenia, które pojawiały się jak grzyby po deszczu. Jednak sama Crystal nie zwracała na nie uwagi. Jej wzrok był skupiony wciąż tylko na Polsce. Inne zagrożenia były dla niej żałosne. Spodziewała się, że ludzie będą teraz bardziej mściwi tak łatwo nimi manipulować. Wystarczy pozbyć się kilku żałosnych istnień a sami się pchają na zatracenie. Teraz pokazują agresje jednak wkrótce będą łkali nad swym losem prosząc o litość jednak nadziei już dla nich nie będzie. Ale problematyczna była wciąż Polska. Do tej pory starała się skupić na figurach, które mogą namieszać w jej planach jednak niepokojące było, że pokazało się kolejne zagrożenie. Najwyraźniej ktoś zainteresował się czymś, czym nie powinien. Nie będzie i z tym problemu. Zamiast tylko 2 figur można od razu zniszczyć i 3 jaka to różnica? Jak dla niej żadna.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Na pytanie o samochód Snow tylko w milczeniu pokręciła głową w geście zaprzeczenia. Była teraz całkowicie odcięta od świata zagłębiając się w swoich myślach. Nawet nie zwróciła uwagi na ostatnie słowa księgowych. Po prostu zbyt mocno wciąż przeżywała to, co zostało powiedziane przez Annę. Cały czas za nią szła w milczeniu a w jej głowie chodziły setki pytań. Chciała poznać na nie odpowiedź to ją wręcz wypalało od środka. Bardzo ją też ciekawiło to jak poznała Goldinga. Kto mógł mu wymazać pamięć i dlaczego? Jednak i tak wiedziała, że Anna jej nie odpowie na to pytanie. Nagle jednak Snow się zatrzymała widząc, że nikogo niema w okolicy poza nimi ponownie sie odezwała.

 

- Anno chce ci zadać ostatnie pytanie - powiedziała niezwykle poważnie wbijając w nią poważny wzrok. - Co łączyło ciebie i Goldinga? - spytała cały czas nie spuszczając z niej wzroku. - Bardzo polubiłam Forest miałam nadzieje, że Golding będzie z nią już do końca, dlatego muszę to wiedzieć. Czy Golding ją zdradzał z tobą? Proszę cię muszę poznać odpowiedź - powiedziała przez zaciśnięte zęby wbijając teraz wzrok w ziemie. - Zaczynam myśleć, że sama go nie znałam i stał mi się zupełnie obcy

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Wspólne jaźnie przez jakieś 45 sekund... Jeśli o to ci chodzi - westchnęła ciężko. - Stąd mogę mieć nadzieję że żyje. Ja go znam... Znam ciebie jego oczami... Nic więcej. - Uniosła agresywnie brew, jakby grunt po którym stąpała był bardzo cienki. - Wątpliwości są dla słabych. Działanie jest postępem... A żałoba niszczy teraźniejszość. Po co niszczysz siebie nim? On żyje zawsze... Exegi monumentum ~ pamiętaj o tym zawsze, a nie zginie nigdy w twoim sercu... - Przycichła na moment, a jej ton opadł na bardziej dostępny i pocieszający. - On nie chciałbyś się martwiła o niego. Po prostu pamiętaj o nim i żyj tym co ci pozostawił. - Zakończyła tym swą tyradę na jego temat. - Obiecaj mi to.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Samochód powoli jechał dalej zostało nam jeszcze trochę czasu nim dojedziemy na miejsce. Cała podróż przebiegała spokojnie wokół otaczał nas zalesiony teren w milczeniu rozglądałem się przez okno oddając się spokojnemu rozmyślaniu. Słyszałem natomiast rozmowy innych jednak jak zawsze nie zwracałem na to szczególnej uwagi. W pewnym momencie przyłożyłem głowę do szyby bardziej lekko opierając się o dłoń i lekko zamykając oczy. Czasem lubiłem na chwilę zasnąć w czasie jazdy, która zbyt długa. Jednak tym razem nie było mi to dane. Moje oko się nagle otworzyło, gdy usłyszałem wiadomości w radiu. Szybko się wyprostowałem, bo brzmiało to ciekawie. Moje oczy skierowały się na kierowcę.

 

- Daj głośniej - powiedziałem do kierowcy ten tylko kiwnął głową i wykonał polecenie. Ponownie wypowiadała się ta premier Polski ta cała Natalia tym razem na temat zabójstw, których niedawno dokonano w Brazylii. Słuchałem uważnie jej słów. Może chęci i miała dobre jednak ich wykonanie było już mizerne uważając i traktując nas jak ludzi nie rozwiąże problemu. Możemy wyglądać jak oni, ale nigdy nie będziemy nimi i powinna to pojąć. Nie jest w stanie nas zrozumieć. Nie popierałem takich aktów przemocy i głupiej zemsty jak ten, który się wydarzył, ale jednak porównywanie nas do ludzi wcale mi się nie podobało. My nie należymy do tego świata i nie pasujemy tutaj zupełnie. Moje rozmyślania się skończyły, gdy samochód nagle stanął.

 

- Tak jak wgrałeś w nawigacji jesteśmy na miejscu Golding - powiedział kierowca w moim kierunku. Staliśmy teraz przy drodze a samochód był zaparkowany gdzieś z boku. Wokół było pusto otaczała nas polana. No może nie całkiem pusto w oddali widziałem jakąś wiejską chatkę i to był najwyraźniej cel naszej podróży.

- Dobrze, więc zajmijcie pozycje. Macie dopilnować by nikomu nie stała się krzywda. Obstawcie teren i czekajcie na moje instrukcje - powiedziałem twardo powoli opuszczając samochód. Sprawa wyglądała jasno tylko ja miałem tam pójść nie chciałem denerwować domowników uzbrojonym oddziałem on tu był na wszelki wypadek do rozmowy z nim nie był mi potrzebny ani trochę. Strażnicy zaczęli zgodnie z moim rozkazem zabezpieczać teren a ja zacząłem kierować się w stronę domu.

 

Crystal/Felicja Romanis

Kobieta nie spuszczała swych oczu z szachownicy wciąż spoglądając na sytuacje w Polsce jednak jak do tej pory nie wydarzyło się nic na tyle poważnego by uznała, że musi wykonać jakiś ruch. Wciąż posiadała zbyt mało informacji by zacząć działać. Zastanawiała się, kim są te, 2 które stwarzały takie zagrożenie dla jej przyszłych planów. Jedna na pewno była z rodziny Goldinga jednak druga tu rodził się problem Golding nikomu nie chciał nic mówić o tym, co robił w Equestrii i wiedziała, że nie jest w stanie tego z niego wyciągnąć. No być może jest, ale na razie pewnych granic wolała nie przekraczać. Na dodatek ta kolejna figura, która stwarzała pewne zagrożenie to jej się wyjątkowo nie podobało.

 

Przerwała jednak dalszą obserwacje, gdy nagle usłyszała świeże wiadomości z telewizji. Mówiono właśnie o wypowiedzi premier Polski. Na twarzy Crystal pojawił się gniew, gdy słyszała każde jej słowo. My ludźmi?! Jak ona śmiała tak obrażać dumnie urodzone kucyki. Jak byśmy nie wyglądali byliśmy lepsi od wszystkich innych stworzeń. Na dodatek kierowała się tymi durnymi stereotypami, że kucyki nie potrafią walczyć. Chciała jeszcze pomóc finansowo tym rodziną? Niby, z jakiej racji? To oni to wszystko zaczęli i spotkało ich to, na co zasłużyli. Może trzeba by się i nią zająć? To by dało ostateczny dowód jak kucyki potrafią być groźne a ktoś taki jak ta żałosna Natalia jest im całkowicie zbędny.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Zamilkła nie wiedząc jak powinna zareagować. O co nie pytała Anny ta odpowiadała jej nie tak jak tego oczekiwała wyglądało to tak jakby starała się unikać odpowiedzi a w zamian dawała jej tylko odpowiedzi wymijające. Anna z pewnością była ciekawą postacią jednak wciąż nie wiedziała jak powinna z nią rozmawiać. Nie była pewna czy będzie się z nią w stanie porozumieć. Jednak mimo tego wszystkiego ostatnie jej słowa jakby podniosły ją na duchu. A co jeśli miała racje, jeśli naprawdę Golding będzie żył, jeśli o nim nie zapomni? A jeśli naprawdę żył? Dlaczego więc jeszcze go tu nie ma? Dlaczego ją opuścił? Tyle pytań ją dręczyło a odpowiedzi nadal nie było. Znów skierowała swój wzrok na Annę.

 

- Obiecuje - powiedziała a jej głos jakby się uspokajał. Nie mogła zaprzeczyć jej słowom o Goldingu on na pewno by tego chciał. Była pewna, co do tego, że Anna na pewno znała jej kuzyna ta wiara, że żyje to jak się o nim wypowiadała. Ich musiało coś łączyć. Tylko Anna najwyraźniej stara się unikać tego tematu i co miała na myśli, że mieli wspólne jaźnie? Coraz więcej pytań pojawiało się, gdy rozmawiała z Anną, dlatego zrezygnowała z dalszych prób by czegoś się od niej dowiedzieć i szła za nią w milczeniu pozwalając się jej prowadzić. Jednak naprawdę chciała wiedzieć, kim ona jest tak naprawdę żałowała, że niema tu Goldinga on by na pewno jej odpowiedział, kim ona jest i skąd się tak dobrze znają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
- Adres proszę... - rzuciła  w stronę Snow, odbierając w między czasie z recepcji kluczyki do własnego auta, które stało na parkingu niedaleko kancelarii. W przeciwieństwie z niektórymi kucami ona nie partoliła się z aklimatyzacją. Przyjęła to co mogło jej być dane korzystnego... Odrzucała tego czego nie chciała, a obowiązki brała naprawdę na serio.
 Tak jak w tamtym momencie.

- I powiedz mi jeszcze; jak dużo tego będzie... Nie wiem czy mam załatwić większy bagażnik... - stwierdziła, gdy szły już do jej samochodu. Jakiegoś białego typu hatchback, co widać na nim doskonale było że nie raczej nie był ruszany przez jakiś dłuższy czas. Za wycieraczką było multum ulotek wszelkiej maści, gdy u reszty nie można było dojrzeć ani jednej... Sama Anna jednym ruchem zrzuciła wszystkie na ziemie, by nie ograniczały jej widoczności. Potem wsiadła do samochodu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris
Powoli kierowałem się w kierunku chatki. Okolica była całkiem przyjemna wokół nie było żywej duszy. Sam swego czasu uwielbiałem przyjeżdżać w takie miejsca na wypoczynek. Kochałem Canterlot i starałem się służyć mu jak najlepiej umiałem. Jednak sam czasem również potrzebowałem wypoczynku i wtedy też wyjeżdżałem w tak odludne miejsca by zebrać myśli i pobyć chwilę w upragnionej samotności. Tak przynajmniej było do czasu, gdy poznałem ją potem najbardziej już tylko pragnąłem jej towarzystwa. Jednak teraz nie czas był by o tym myśleć. Słyszałem w okolicy charakterystyczny dźwięk rąbania drewna. Im bliżej podchodziłem do chaty tym stawał się donośniejszy. Dobrze, czyli ktoś tu był i nie przyjechałem na próżno. Koło domu moim oczom ukazał się mężczyzna ubrany w roboczy strój. Na oko miał ponad 30 lat może zbliżał się powoli do 40 ciężko to było tak w sumie ocenić. To właśnie on rąbał to drewno nagle jednak przestał a ja usłyszałem jego charakterystyczny męski głos.

 

- Zgubił się pan? - spytał cały czas mnie obserwując jakby niepewnie i nie puszczając siekiery. Najwyraźniej chciał by posłużyła mu za broń gdyby do czegoś doszło. Jego wzrok, co jakiś czas wędrował też po okolicy jakby doszukując się czy jestem tu sam. Te wątpliwości niepewność i pewien rodzaj strachu w oczach. Tak mogłem spokojnie założyć, że mam tu do czynienia z byłym kucykiem. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech niestety w połączeniu z mym pozbawionym uczuć wzrokiem nie był raczej w stanie kogoś uspokoić.
- Nie do końca przybyłem tu w pewnym celu - powiedziałem starając się by mój głos brzmiał jak najbardziej miło i dalej do niego podchodząc jakby nie zwracając uwagi na to, że może dla mnie stwarzać jakieś zagrożenie. - Zechcesz mi powiedzieć, dlaczego się nie zarejestrowałeś? Czy jest to spowodowane tym, że nie czujesz się człowiekiem czy może, dlatego że wierzysz, że Equestria może nadal powrócić? - spytałem dalej do niego podchodząc. Na moje pytania mężczyzna zaczął się cofać, przez co omal się nie potknął.
- Nie wiem, o czym ty mówisz - powiedział trochę przerażonym tonem a na jego twarzy pojawił się nerwowy pot.
- Daj spokój wiem, kim jesteś przede mną nie musisz udawać - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. - Nie jestem twoim wrogiem wręcz przeciwnie przybyłem by ci pomóc...
- Nie potrzebujemy niczyjej pomocy! - wrzasnął teraz wściekle. - Ja i moja rodzina się do niczego nie mieszamy i nikt nas tu nie znalazł, więc sami potrafimy sobie poradzić a wasza rejestracja nie jest nam potrzebna. Wiemy, że księżniczka wciąż jest z nami! - powiedział wściekle trzymając teraz "broń" bardziej w gotowości do ataku. Moje oczy lekko się zmrużyły zwłaszcza, gdy wspominał o księżniczce.
- Nie przybyłem cię zachęcać do rejestracji - powiedziałem dość twardo nie spuszczając z niego wzroku. - Uważasz, że jesteś w stanie zapewnić bezpieczeństwo sobie i rodzinie bez pomocy żyjąc na odludziu? Czym będziesz ich bronił? Tym? - spytałem pokazując palcem na siekierę. - Ja ciebie już znalazłem a nie jestem twoim wrogiem ile czasu zajmie to tym, którzy już tak bardzo nie przepadają za kucykami? Chcesz byście zostali kolejnymi bohaterami krwawych artykułów w gazetach ja problemu nie widzę. Chce wam pomóc, ale i nie będę was do niczego zmuszać to jest wasza decyzja. Jednak wiedz, że jak odejdę to już tu nie wrócę, więc to jedyna szansa by uniknąć rejestracji a dostać pomoc od kogoś, kto potrafi was zrozumieć - powiedziałem wpatrując się na niego poważnym wzrokiem. Ten cały czas nie spuszczał mnie z oczu wyglądało jakby myślał nad wszystkim, co usłyszał naglę jednak rozluźnił uścisk na siekierze.
- Kim jesteś? - spytał niepewnie a jego wzrok wskazywał na rezygnacje.
- Kimś, kto chce ci pomóc resztę ci wyjaśnię. Czy możemy porozmawiać w domu? Myślę, że to będzie lepsze miejsce do rozmowy - mężczyzna zaczął spoglądać to niepewnie na mnie to na dom jakby zastanawiał się czy spełnić moją prośbę. Założyłem, że jest to spowodowane tym, że wewnątrz jest jego rodzina a on ich nie chce narażać w końcu jednak pokiwał głową w geście zgody i puścił broń i zaczął mnie prowadzić do środka. Było całkiem dobrze jak będzie dalej wkrótce się okaże. W kieszenie miałem pewne urządzenie, które miało dawać sygnał moim ludziom. Jeden sygnał oznaczał, że mają pozostać na miejscu. Dwa, że coś jest nie tak i mają zacząć działać, czyli jakby ktoś zaatakował nagle domowników. Trzy sygnały oznaczały, że wszystko przebiegło pomyślnie i mają wezwać samochód z naszej siedziby dla domowników. Na razie dałem 1 sygnał.

 

Crystal/Felicja Romanis
Wzrok kobiety nadal skupiał się na szachownicy jednak dalej nie zauważyła poważniejszych zmian. Zapewne wielu by się zaczęło nudzić tak ciągłym wpatrywaniem się i nic nie robieniem, ale nie ona. Zwłaszcza tera, gdy sytuacja stawała się tak niebezpieczna. Nie mogła sobie teraz pozwolić na żadne błędy, bo mogłoby to ją kosztować zbyt wiele. Nagle jednak poczuła wibracje specjalnego telefonu w kieszenie spodni dostała na nim wiadomość od swych szpiegów.

 

"Golding i jego ludzie najwyraźniej nawiązali kontakt z jakąś Equestriańską rodziną. Czy mamy interweniować czy dalej się przyglądać?"
Uśmiechnęła się na treść wiadomości, bo to dawało znak, że Golding wciąż pozostał w niewiedzy na temat bliskich mu osób i zajmuje się tym, co zwykle. Podobało jej się również, że znalazł kolejnych Equestrian wolnych od rejestracji. Potrzebowała ich jak najwięcej by móc stworzyć taką Equestrie jak ona pragnie a żeby tego dokonać potrzebowała jak najwięcej przyszłych poddanych.

 

"Pozostańcie w trybie obserwacji i o wszystkim mi meldujcie"
Odpisała spokojnie w stronę szpiegów, na co szybko dostała tylko krótką wiadomość w odpowiedzi.

"Zgodnie z życzeniem pani"
Uśmiechnęła się lekko ponownie. Dobrze było mieć swoich własnych fanatyków wśród Equestrian, którzy podzielają jej wizje. Było ich jak na razie, co prawda niewielu, ale to na razie wystarcza wkrótce będzie ich więcej, gdy wszyscy zrozumieją, że to tylko ona ma racje a wszyscy inni się mylili. Jej wzrok ponownie zaczął się skupiać na szachownicy i obserwacji Polski.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska
- Ulica sternica numer domu 20 myślę, że dojazd zajmie z 20 minut na oko bez korków - powiedziała spokojnie. Wiedziała, że to wystarczy za całą informacje. Nie musiała w końcu chyba jej podawać kodu pocztowego. A numer budynku w zupełności wystarczał skoro nie mieszkała w bloku a w małym domku sama to na pewno nie było to samo, co miała w Crystal Empire, ale jednak to był wciąż jej dom. Na kolejne pytanie o bagaże zaczęła się chwilę zastanawiać, co zabierze. Gdyby to było lato to zapewne wzięłaby jakieś kostiumy kąpielowe i odpowiednie stroje by pozwiedzać okolice. Jednak aktualnie mieli najbardziej przygnębiający okres na takie wycieczki. Wiedziała, co powinna zabrać.

 

- Nie będzie tego zbyt wiele - odpowiedziała spokojnie. - Trochę ciuchów na zmianę, może jakaś parasolka i aparat. No i oczywiście jakieś środki higieny osobistej myślę, że spokojnie się pomieścimy - stwierdziła spokojnie. Dalej całą drogę szła w milczeniu. Anna wydawała się interesować tylko zadaniem jakby była teraz pozbawiona emocji. Gdy wcześniej rozmawiały o Goldingu wyglądało, że te się wręcz w niej gotują jednak, gdy teraz tak za nią szła wyglądało to tak jakby ta myślała tylko o zadaniu i nic innego jej nie obchodziło. Widziała to już wcześniej u Goldinga, gdy ten otrzymywał zadanie w gwardii. Czy tam się właśnie poznali? Może ona również była gwardzistką dawniej to by nawet pasowało.

W końcu chyba dotarły na miejsce, bo nagle Anna zrzuciła jakieś ulotki z samochodu na ziemie. Najwyraźniej ten należał do niej. Widząc to wszystko szybko się domyśliła, że kobieta za często go nie używa. Jednak nie podzieliła się swoim spostrzeżeniem. Usiadła obok Anny cały czas patrząc przez okno i podziwiając okolice jednak po chwili milczenia ponownie się odezwała.

 

- Ładny samochód - powiedziała starając się jakoś zagaić do Anny. Mimo wszystko chciała spróbować jakoś do niej dotrzeć może i spróbować się zaprzyjaźnić? Nie była wciąż pewna czy Anna za nią przepada. - Czy brakuje ci czasem twojego dawnego życia z Equestrii? Bo mi mojego naprawdę czasem brak - powiedziała spoglądając na Annę.

 

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Po prostu samochód... Nic więcej. - Przycisnęła klakson, ochrzaniając kogoś na skrzyżowaniu, bo chciał wymusić na niej pierwszeństwo, a ona była kobietą . - Ma jeździć, być bezpiecznym i tyle z jego roli - rzuciła prosto, spoglądając na nią kątem oka... Dla niej było to nawet naiwne pytanie. Sama nie przywiązywała się do rzeczy, które mogła wymienić na takie same lub podobne.

- Nie patrzę w przeszłość. Gdybym miała wybór, wybrałabym Equestrie. Nie dano mi go. Nie mam za czym tęsknić, skoro coś najprawdopodobniej nie wróci nigdy. - Przerwała na chwilę, jakby zaczęła uważać bardziej na drogę przy wykonywaniu następnych manewrów. A może dobierała słowa? Tylko ona mogła wiedzieć. - Nie ma komu tego dokonać, by oddać nam ~ pozbawionych mocy ~ naszą krainę. Nie widziałam istoty do tego zdolnej na tym świecie. Jedyne co mogę naprawdę zrobić, to pomóc wybudować lepszy kraj tutaj. Źle robię że nie tęsknie wcale? - spytała się znowu dając trudne pytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Powoli wszedłem do wnętrza budynku za gospodarzem. Nie było to nic specjalnego zwykły dom urządzony w wiejskim stylu. Na samym wejściu mogłem się domyślić, że są tu, co najmniej 2 osoby poza mną i gospodarzem. Moje przeczucia się potwierdziły, gdy zobaczyłem dziecko bawiące się na ziemi zabawkami. Mała dziewczynka na oko miała z 5 lat a to nieco utrudniało sprawę. Nie przewidywałem, że będą tu dzieci z nimi sprawa jest cięższa ich młode umysły mogą szybko zapominać skąd naprawdę pochodzą i bardziej być podatne na ludzki wpływ. Moje kolejne potwierdzenie szybko się potwierdziło, gdy gospodarz krzyknął w kierunku kuchni.

 

- Kochanie mamy gościa! Proszę przygotuj nam herbatę - powiedział kierując mnie do salonu. Zauważyłem jak z kuchni wychyliła się głowa kobiety, która z ciekawością mi się przyglądała. Chyba była w wieku mężczyzny, chociaż może odrobinę młodsza. Ze 3 lata na oko. Ponownie zaraz się jednak schowała by chyba przygotować rzeczoną herbatę. Ja sam usiadłem na przeciw gospodarza przy jednym prostym stole na typowym krześle.

- Więc może zechcesz mi powiedzieć jak nas znalazłeś? - spytał mężczyzna spoglądając na mnie, gdy nagle przyszła jego żona z herbatą, którą postawiła na stole łącznie z cukrem. Wtuliła się w męża i nic nie mówiła przyglądając mi się niepewnie. Ja sam natomiast posłodziłem herbatę dwoma łyżeczkami cukru i zacząłem ją mieszać.

- Mam swoje sposoby - odparłem spokojnym tonem. - Nie martw się nie jesteście pierwszymi, których namierzyłem. Powiedzmy, że nabrałem pewnej wprawy - stwierdziłem i wziąłem łyk herbaty.

- Czego więc od nas chcesz? - kontynuował mężczyzna.

- Już mówiłem chce wam pomóc - powiedziałem biorąc kolejny łyk herbaty. - W końcu kucyk chyba najlepiej zrozumie kucyka czyż nie? - dodałem z chytrym uśmiechem.

- Też jesteś kucykiem? - spytał szczerze zdziwiony nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Zgadza się. W Equestrii miałem chronić was i wszystkich wam podobnych niestety ja i moje towarzysze broni was zawiedliśmy i przegraliśmy. Jednak nadal nie porzuciłem swojej służby i nadal chce chronić tak wielu jak tylko mogę.

- Czekaj chwilę. Chcesz powiedzieć, że jesteś dawnym gwardzistą? - powiedział z niedowierzaniem. - Nawet, jeśli tak jest to nie zdołasz nas sam ochronić...

- A kto powiedział, że sam? - stwierdziłem dalej pijąc herbatę.

- Posłuchaj to miłe, że chcesz nam pomóc, ale my nie chcemy walczyć. Żyjemy tu spokojnie i nie szukamy kłopotów. Domyślam się, że jesteś z jakiejś grupy chwały Equestrii i choć popieramy wasze działania to nie mogę narażać rodziny...

- Widzisz źle na to spoglądasz. Masz racje należę do grupy o podobnym charakterze jednak nigdy naszym celem nie była walka z ludźmi a odzyskanie dawnego życia i nowego domu gdzie ludzi już by nie było

- Każdy by tego chciał a jak tego dokonać to już gorsza sprawa

- Jest to całkiem oczywiste, że niema w tym nic łatwego jednak my mamy pewne możliwości - stwierdziłem spokojnie

- Tak a niby, jakie?

- Nauczyliśmy się żyć wśród ludzi być nimi a jednak wciąż pozostajemy kucykami na dodatek mamy dar od naszej władczyni, który być może pozwoli nam szybciej zrealizować nasze cele. Jednak nie zamierzam was do niczego zmuszać. Wiem, że taka decyzja nie jest łatwa i wymaga zastanowienia, dlatego przemyślcie me słowa teraz w swym gronie tylko postarajcie się to zrobić szybko, bo czas nas goni - powiedziałem spokojnie siedząc i patrząc w oczy mężczyzny aż ten opuścił wzrok. Typowe niemal nikt nie potrafił w ostatnim czasie wytrzymać kontaktu wzrokowego ze mną. Sam mężczyzna powoli wstał i poszedł ze swą żoną do kuchni by chyba to przedyskutować ja sam natomiast siedziałem i czekałem na rezultat tej rozmowy.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

- Ale to niema sensu - powiedziała Snow kręcąc przecząco głową i zaczęła się nagle wpatrywać w Annę jak nigdy do tej pory. Zaczynała coraz bardziej się gubić w odpowiedziach Anny, bo kolejne zaprzeczały poprzednim.

- Mówisz, że nie oglądasz się na przeszłość? Ale to bzdura, bo sama dziś udowodniłaś, że są rzeczy, o których nie potrafisz zapomnieć. Gdybyś nie myślała o przeszłości to już dawno byś zapomniała o moim kuzynie a jednak tego nie zrobiłaś. Mogłaś nie powiedzieć mi, że go znałaś i udawać, że nic o mnie nie wiesz a jednak tego nie zrobiłaś. Mówisz, że powrót naszego życia i krainy jest niemożliwy a wierzysz, że Golding żyje, choć szanse na to, że wciąż jest z nami są tak samo małe jak to, że nasza kraina może wrócić. Dlaczego potrafisz wierzyć w jedną rzecz, która jest niemożliwa a odrzucasz drugą? - spytała na chwile milcząc jednak nie czekała na odpowiedź tylko dalej kontynuowała.

 

- Gdy dziś odezwałaś się w gabinecie księgowych widziałam to po tobie ty go nie zapomniałaś wręcz miałam wrażenie, że łączyło was coś więcej niż przyjaźń choć nie mogę w to uwierzyć lub nie chce sama nie wiem. Jednak to jest dowód, że przeszłość wciąż z tobą jest. A jeśli powiesz mi, że pamiętasz o nim tylko, dlatego że kiedyś cię uratował to jak dla mnie jest słaba wymówka. Mam wręcz wrażenie, że swoimi odpowiedziami próbujesz mnie oddalić od prawdy. Nie wiem, dlaczego tak jest. Nie mam pojęcia czy ci coś zrobiłam. Jeśli tak jest to szczerze cię przepraszam ja naprawdę staram się ciebie po prostu zrozumieć - powiedziała spokojnie i przy okazji skończyła długi monolog łapiąc oddech i zaczęła patrzeć w szybę. Wciąż nie potrafiła zrozumieć jak Golding dawał radę się z tą kobietą w ogóle dogadywać, jeśli rozmawiała z nim tak jak z nią to chyba naprawdę zaczynało się z nim dziać coś niedobrego.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Nie powiedziałam że zapomniałam -  zaprzeczyła bardzo lekko. - Nie patrzę na to, a nadzieja na coś nieprawdopodobnego nie przysłania mi wizji teraźniejszości. Czego nie rozumiesz? Dlaczego szukasz romansu tam gdzie nigdy go nie było? Uwzięłaś się na jeden temat, bo nie umiesz zaakceptować faktu który otrzymałaś. - W tym momencie zaczęła wyliczać kolejne punkty. - Wiedź że ja nie kłamie. To wbrew moim zasadą... A twoja opcja jest sprzeczna z tym co wyznaje. Jak bardzo fałszywa musiałabym być nie mówiąc kompletnie nic? Chcesz zmusić mnie do bycia duchem... Nie potrafisz zaakceptować rzeczywistości, że ktoś ma inne zdanie na taki temat. Co w tym złego?

- Stwierdziłam fakty: Znam Goldinga,. Ja pomogłam jemu... On pomógł mi. On przede mną stracił wszelkie tajemnice, bo taka była cena informacji, którą ktoś przed nim ukrył w jego głowie - wyliczyła patrząc się na skrzyżowaniu na nią. - Gdyby nie on wszystko inaczej by się skończyło. Zawdzięczasz mu więcej niźli się spodziewasz. Prostą logiką jest to że za łatwo los się go ze świata nie pozbędzie. Nie z jego charakterem. Nie dałby się zabić komukolwiek od tak. Nadal nie możesz uwierzyć skąd ta moja wiara w niego? - spytała jakby sprawdzała ją.

- Pamiętam go lepiej niż każdego innego pojedynczego kucyka którego spotkałam. Mam w głowie jego wspomnienia... - westchnęła końcówkę. - Może stąd wiara w niego? Equestria przepadła. Nie widzę nikogo kto mógłby ją Ctrl+Z tak jak kiedyś magią. - Gdy skończyła to zdania to właśnie zaparkowała przed jej domem. Dziwne mogło się wydawać że nie odpaliła GPSu... Wyglądało to tak jakby znała cały plan miasta na pamięć. - Pójdę z tobą. - To ewidentnie brzmiało jak stwierdzenie faktu a nie pytanie: czy może wejść?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Siedziałem spokojnie nic nie mówiąc. Czekałem aż tamta dwójka skończy się naradzać.  Zauważyłem, że czasem ich dziecko czasem mi się przyglądało z zaciekawieniem, ale zwykle zaraz wracało do zabawy. Do mych uszu docierały szczątki ich rozmowy, ale zwykle były dla mnie nie zrozumiałe. Cóż ja swoje zrobiłem teraz już wszystko zależy tylko i wyłącznie od nich. Minęła już dobra chwila, gdy nagle drzwi ponownie stanęły otworem a gospodarze powoli wrócili do pomieszczenia gdzie na nich czekałem. Nagle w moją stronę odezwał się mężczyzna.

 

- Rozważaliśmy twoje słowa i uznaliśmy, że chcemy skorzystać z twej oferty - powiedział spokojnie cały czas na mnie patrząc. Kobieta nic od siebie nie dodała tylko dalej stała u boku męża spoglądając na mnie.

- Cieszy mnie to - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. - Jednak zanim zaczniemy muszę wam zadać parę pytań. Powiem szczerze nie przewidywałem, że macie tu dziecko, dlatego muszę spytać. Ile ma dokładnie lat?

- 5 jednak nie martw się nie mamy tu za bardzo kontaktu z ludźmi, więc nikt nie miał na nie wpływu. Poza tym uczymy nauk płynących z Equestrii. Chcemy by wiedziało, kim jest naprawdę - pokiwałem tylko lekko głową. Przynajmniej tyle szczęścia pomyślałem słysząc to wszystko. Jednak dzieci choćby nie wiadomo jak będą uczone w końcu zapomną, że urodziły się kucykami. Dla kogoś, kto był zaledwie źrebaczkiem ciężko będzie pamiętać dawne życie, jeśli większość tego życia pozostało się człowiekiem. Na szczęście mimo wszystko byliśmy przygotowani na takie sytuacje. Z pewnością nie miałem zamiaru tak tu zostawić tego dziecka. W naszej siedzibie jest już kilka dzieci i mamy paru dawnych nauczycieli z Equestrii, więc nie powinno być większych problemów. Mój wzrok znów zwrócił się na mężczyznę.

 

- Z czego się utrzymywaliście do tej pory? Czy ktoś podejrzewa wasze pochodzenie? - spytałem nie spuszczając wzroku z domowników.

- Nie sądzę by ktoś poza tobą znał nasze pochodzenie - stwierdził mężczyzna ciężko wzdychając. - Nie utrzymujemy tu raczej z nikim kontaktu żyjemy spokojnie a najbliższy sąsiad jest dobry kilometr stąd. Utrzymywaliśmy się z roli tak samo jak zresztą w Equestrii

- Rozumiem - powiedziałem krótko naciskając przy okazji guzik trzykrotnie tak jak było założeniu. - Zacznijcie pakować wszystko, co wam potrzebne. Wkrótce przyjedzie do was samochód ja w tym czasie z wami zaczekam na jego przybycie - Małżeństwo tylko skinęło głowami i zaczęli się pakować. Bardzo mnie cieszyło, że wszystko poszło tak gładko. Mówiąc szczerze nie byłem pewny jak długo jeszcze zdołają się tu ukrywać i tak byłem pod wrażeniem, że zdołali tyle czasu utrzymać swe pochodzenie w tajemnicy.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Wyglądało na to, że Snow chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie nie była w stanie. Wszystko, co powiedziała jej Anna kontrowało wszystko, co zostało do tej pory powiedziane przez nią. Może miała racje i doszukiwała się czegoś, czego naprawdę nie było. Być może Anna naprawdę tylko przez to wierzyła w to, że Golding żyje, bo go na tyle poznała by go jeszcze nie skreślać. Ale czy to oznaczało, że ona znała go lepiej niż jego własna kuzynka? Ale jak to możliwe? Przecież oni byli niczym rodzeństwo nikt nie mógł lepiej znać Goldinga od niej tak przynajmniej myślała do czasu aż nie poznała Anny, kim ona była? I jak to możliwe, że zdołała aż tak wiele dowiedzieć się o Goldingu i na dodatek ten na to pozwolił, pomimo że wiedziała jak to się skończy. Czy Anna mówiła prawdę? Po co by miała jednak kłamać? Ale już nic nie powiedziała, bo uznała, że niema sensu. Nim się spostrzegła zauważyła znajomy podjazd.

 

Dom Snow był niewielkim domkiem z małym ogródkiem cała okolica wyglądała na bardzo spokojną. Dom był w charakterystycznym białym kolorze a dach miał dachówki w czerwonym kolorze. W ogródku rosły piękne kwiaty, o które widać, że dbano. Snow powoli wysiadła z samochodu i zaczęła kierować się ku drzwiom na słowa Anny obróciła się w jej stronę.

 

- Jeśli masz ochotę to proszę - powiedziała otwierając drzwi i pozwalając Annie wejść. Dom wewnątrz dzielił się na przytulny mały salonem z drewnianym stołem w kształcie koła i dwoma drewnianymi krzesłami obok stał też telewizor. Z salonu można było dojść do kuchni, która nie wyróżniała się jakoś szczególnie od tak zwykła kuchnia nic więcej. Można było wejść jeszcze na piętro gdzie była sypialnia i łazienka. Nic szczególnego przy tym, co posiadała dawniej. Sama Snow zaczęła kierować swe kroki ku szafie w holu skąd wyjęła torby, do których chciała się spakować. Nagle jej wzrok znów skierował się na Annę.

 

- Jeśli chcesz byśmy szybciej wyszły możesz mi pomóc. Możesz zabrać jedną torbę na górę do sypialni i spakować moje koszule nocne. Chyba, że masz ochotę coś zjeść lub się napić. Mogę coś przygotować - powiedziała w jej kierunku jakby nie patrzeć Anna była teraz jej gościem i chciała się dla niej zachowywać jak najbardziej gościnnie tak jak przystało na kucyka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pawło

Poważnie? Aż taka była złośliwa, aż taką pogardą potrafiła darzyć zwykłego człowieka, z którym nie miała dotąd styczności? I za co niby, bo robić jej kazałem? Nawet jeśli powtarzałem sobie, że mogła być chora, że może po prostu ma w głowie tak a nie inaczej, ale mimo tego musiałem, jakby to powiedzieć, wysilić się by zostać niewzruszonym. Żeby nie powiedzieć czegoś dosadnie, albo żeby nie złorzeczyć w myślach. Wdech i wydech, spokojnie, bez pośpiechu. Jakkolwiek miałem ochotę zrobić coś głupiego, to byłby to i grzech, i chyba też przestępstwo. Polska miała zupełnie inne prawo. Rozejrzałem się w poszukiwaniu odpowiedniego, nazwijmy to działu, wystawki z pieczywem. Spojrzałem na cenówkę - najtańsza buła 40 groszy - po czym z powrotem na kasjerkę, której niedostosowanie do ludzi i świata było wręcz godne podziwu. Wyłożyłem brakującą dwudziestkę.

- Może powtórzę - wycedziłem słowo za słowem, zimno. Nie tak jak chciałem, ale już ciężko było się wstrzymać. To było rażące. - Bułkę poproszę.

 

Iwan

Ulice w centrum miasta pozostawały względnie spokojne, właściwie prawie tak jak zwykle. Dopiero za drugim i trzecim rzutem oka dało się dostrzec pewne subtelne różnice od normalnego stanu rzeczy. Zwykłe milicyjne patrole pojawiające się od czasu do czasu zostały zastąpione niewielkimi oddziałkami wyekwipowanymi jak na zamieszki. Zależnie od miejsca ludzie albo zniknęli z chodników, albo zbili się w grupki. W centrum Moskwy poza tym i okazjonalnym trąbiącym samochodem nie dało się dostrzec nic więcej.

 

Aż dopóki nie doszło się do Soboru Chrystusa Zbawiciela, wspaniałej świątyni, dumy rosyjskiego prawosławia. Tam zebrał się tłum ludzi, różnego wieku, obu płci i niekoniecznie Rosjan. Wzniesione w górę świeczki miały oznajmić światu solidarność z pomordowanymi w Brazylii, jednak nie w taki sposób, w jaki chcieliby to widzieć zwolennicy równości. Łopoczące flagi, okrzyki od czasu do czasu grzmiące gdzieś pośród tej masy żywych ciał, i wreszcie kordon milicjantów otaczający cały teren świadczył o charakterze zebrania. Półspontaniczny wiec ludności miał na celu wyraźne pokazanie, za czym stoi Rosja, nawet, jeśli nie cała. To ostatnie to taki mało ważny detal, liczyło się wrażenie, bo to ono wywiera największy wpływ. Samo miejsce było swoistym symbolem - sobór został odbudowany po wysadzeniu go w powietrze na rozkaz Stalina oraz jego zauszników.

 

Iwan stał na prowizorycznej trybunie, ledwo co wystającej ponad głowy zebranych. To także był symbol, przebywanie blisko wszystkich. Nie wywyższanie się ponad lud, z którego się wyszło i do którego cały czas się odnosiło. Nie miał już na sobie kapelusza, płaszcz łopotał na powiewającym od czasu do czasu wietrze jak kolejna chorągiew.

- Wierzyliśmy głęboko, że władza dana nam od Boga nad tą Ziemią jest ostateczna i niepodważalna. Wbiliśmy się w dumę, w pychę, i teraz płacimy za to. Nasza gnuśność sprawiła, że odebrano nam nasz własny świat, podbito go, zmuszono nas do porzucenia naszej kultury, zwyczajów, wszystkiego, co czyniło nas tym, kim jesteśmy. Cudem! Tak, nie wahajmy się określić wydarzeń sprzed paru miesięcy tym słowem, odzyskaliśmy nasz dom. Ziemia powróciła, przyszedł czas dźwigania się na nogi. Nie wróciliśmy sami. Pośród nas przebywają do dziś nasi dawni ciemiężyciele. Tyrani. Korzystają z naszych zasobów, kupują i sprzedają nasze towary, siedzą w naszych urzędach. Do niedawna nawet kontrolowali nas, przez wojsko i milicję. A teraz dowiadujemy się o brutalnych mordach, odwecie. Odwecie, który ci zwyrodnialcy wzięli na obcej ziemi, w miejscu do którego nie przynależą, które nigdy nie było ich! Zadajmy sobie pytanie - mężczyzna przerwał, odetchnął, potoczył wzrokiem po zebranych. Nie patrzył złowieszczo, agresywnie, nie patrzył szukając oznak poparcia czy uwielbienia. W jego spojrzeniu było dostrzegalne, jeżeli ktoś chciałby się przypatrzeć, tylko oburzenie zmieszane z troską. - Jakim prawem? Co daje tym... istotom prawo do mszczenia się za to, co sami sprowokowali? Dlaczego mamy to tolerować? Karmić ich, ubierać, sadzać na stanowiska po to, by znowu zakuli nas w kajdany? Czy może po to, by nałożyli nam wszystkim, i każdemu z osobna, pętle na szyje? Wzywam was, bracia, do zastanowienia się nad tym. Wszyscy jesteśmy jedną Rodziną, i o Rodzinę tę należy dbać, chronić jej jedność. Nikt z nas nie jest i nie będzie sam w nadciągającym boju. Pokażmy, że nie damy na siebie pluć, nie damy się zniewolić, nie zegniemy karku! Sława!

 

Prze całą tą niby mowę Gierojew nie miotał się po mównicy, nie ciskał z jednej strony na drugą. Nie krzyczał nawet, co najwyżej lekko podnosząc głos przy akcentowanych słowach. Gestykulował oszczędnie. Na koniec jednak uniósł w górę rękę z zaciśniętą pięścią. Zgięte nad głową prawe ramię tworzyło charakterystyczne C (rosyjskie S ~ przyp. aut.), pierwszą literę nazwy partii oraz kończącego wystąpienie zawołania.

 

Po przemowie nadszedł czas rozmów, pytań i odpowiedzi oraz wywiadów, nieobcy każdemu politykowi ważącemu się wyrażać kontrowersyjne opinie. Niektórzy dziennikarze byli zwyczajnie zainteresowani, inni wyrażali sympatię, jeszcze inni obrzucali młodego mężczyznę błotem. Do żadnych zajść nie doszło i wkrótce wiec zmienił się w marsz protestacyjny, do którego dołączyli się z czasem członkowie ugrupowań nacjonalistycznych, wszechrosyjskich, panslawistów. Nie był to jakiś oszałamiająco wielki, potężny marsz, jednak umiejętna praca kamer, zestawiona ze śpiewaniem patriotycznych pieśni, gromką muzyką, krokiem odbijającym się echem po ulicach pomagała w kreowaniu obrazu demonstracji obejmującej większość mieszkańców Moskwy. Było ich dużo, to fakt, jednak całe miasto bynajmniej nie maszerowało. Czasami w dalszych szeregach huczały petardy. Nastroje były wzburzone. Na razie milicja stała z boku.

 

[Wydarzenia są relacjonowane w mediach rosyjskich i WNP.]

 

Moskwa

Nadieżda przyciszyła radio, które właśnie kończyło powtarzać informację o wydarzeniach w Salvadorze. Dziennikarz nie ukrywał, że doszukiwał się w tym aktu kuczej zemsty, prawie dla każdego było to oczywiste. Potem pokiwała głową, wciąż z uśmiechem, jednak dało się łatwo dostrzeć, że czuła się nieco zawiedziona tym, że nie otrzyma dawki różnistych historii z Polski. Nie potrzeba było ponadprzeciętnie rozwiniętego umysłu, by domyślić się, że dla niej taka opowieść byłaby równa relacji z drugiego końca świata. Parę minut poświęciła na obsłużenie pozostałej dwójki klientów, którzy zdecydowali się skończyć zakupy i wrócić do domu. Sądząc po pośpiechu, chcieli być tam jak najszybciej. Kasjerka usiadła sobie wygodnie, słuchając jakież to pytania przygotował dla niej Stanisław. Kiedy skończył, podrapała się po głowie, chrzęszcząc siatką i ukrytymi pod nią włosami.

 

- Hmm. O rządzie to ja nic nie gadam, bo krótko był, wiecie - zaczęła, mówiąc bardziej do siebie niż do gościa. Widać było, że myśli nad odpowiedziami. - Poprzedni to tak jakby wrócił car, ale też inaczej. Nie wiem co by o tym powiedzieć. Się jakoś żyło, aby do przodu. Dzień za dniem. Co tylko ikonę mi z domu zabrali, po babci miałam. A wcześniej? Wcześniej było normalnie, na pewno lepiej niż za mojej mamy. Wtedy to było chudo. Dzisiaj już nie tak. Choć jak mam być z wami szczera, to wciąż różnych rzeczy brakuje. Nie tak że wszystkiego na raz, my tutaj już umiemy zapasy robić i towary dzielić, jednak są dni kiedy nie ma mydła, są dni kiedy nie dojeżdża chleb od razu, tylko z opóźnieniem, bo zima. Tak samo warzywa, owoce. Mięso jest w sklepie częściej niż pomidory, uwierzycie w to? Ale trochę się znowu zagaduję. Pytania zadaliście, no to do rzeczy. Co bym tutaj zmieniła? No pewno to, żeby towar zawsze w czas dochodził. Tylko co zrobić, jak urodzaju nie ma? Minie kilka lat, znowu wszystko znormalnieje, trzeba wytrzymać.

 

- Tak się jakoś żyje. Nie mieszkam tutaj blisko, muszę dojeżdżać autobusem. Jeżdżą dość często, co pół godziny tak mniej więcej. W soboty i niedziele rzadziej, ale w niedziele nie pracuję, to tam już niech jeżdżą jak chcą. Sklep nie mój, tylko kuzyna. Dlatego mam tu pracę. Ciężko jest się gdzieś załapać bez znajomości, albo póki rząd czegoś nie otworzy, ale tam to się każdy pcha i trzeba się owinąć drutem kolczastym, żeby tłum nie zgniótł - zaśmiała się lekko z udanej w jej mniemaniu metafory. - We wsi łatwiej, ale to trzeba się znać, ziemię umieć uprawiać, o zwierzęta się troszczyć. Trochę lepiej by było z pracą, z produktami do sklepów, gdyby się ktoś zajął uporządkowaniem transportu. Większość tych co jeżdżą z rzeczami to prywaciarze i chętniej po kumplach rozwożą, niż tam gdzie mieli. Niby są za to kary, ale nikt się nie przejmuje. W łapę temu, w łapę tamtemu i sprawa załatwiona, tak jest.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
Przyglądała się jej domowi tylko chwilę. Nie zastanawiała się za wiele na jego temat. Po prostu zaakceptowała fakt że Snow tam mieszkała sobie tak, a nie inaczej. Nie zmieniało to nic, więc czemu miała się tym jakoś szerzej przejmować? Dom wyglądał zupełnie normalnie na zewnątrz i wewnątrz... Jednak sama wolałaby mniejszy metraż. Aż tyle miejsca nie było jej potrzebne.
- Nie jestem głodna - odpowiedziała machinalnie biorąc w garść torbę wskazaną przez Snow. Skoro mogła stracić mniej czasu na tym wszystkim to czemu nie miała jej pomóc choć odrobinę? Nie urągało jej to niczym. Poszła na górę już bez słowa... Zastanawiało ją tylko dlaczego tak nagle jej pytania się urwały.
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kleopatra

Spojrzała zimno na pieniądze, które dał. Z czystej złośliwości nadal upierałaby się przy zawyżonej cenie, ale cóż. Im szybciej załatwi tą sprawę tym szybciej się go pozbędzie i wtedy spokojnie wróci do kontemplowania swego majestatu i piękna. I wspominaniu obydwu swoich królestw. Wzięła bułkę paznokciami, przy okazji dziurawiąc chrupką skórkę i położyła ją obojętnie na ladzie, nie dając, ani nawet nie proponując żadnej zrywki.

- Myślę, że możesz już iść - rzuciła obojętnie i odwróciła ostentacyjnie głowę, tak, że światło zza witryny sklepowej padło na jej idealnie czarne włosy.

***

Stanisław

Stanisław słuchał uważnie, patrząc uprzejmie na kobietę i dopiero gdy skończyła zabrał się za zapisywanie w swoich dokumentach. Niby można było mu zajrzeć przez ramię, ale wtedy szybko można było dokonać szokującego odkrycia. Mężczyzna pisał w języku, który na pewno nie był polski, rosyjski i chyba w ogóle nie było takiego języka na Ziemi. Ale w końcu ani ochroniarz ani kobieta nie mogli tego od tak wiedzieć. Przecież równie dobrze mógłby to być jakiś stary język z krajów afrykańskich. Trudno stwierdzić. Wyglądał jednak na jakieś pomieszanie włoskiego, łaciny i angielskiego.

- Rozumiem - przemówił po rosyjsku i z ciepłym uśmiechem zwrócił się znów do Nadieżdy. W jego oczach była jakaś dziwna surowość, ale raczej nie odzwierciedlała się na twarzy. - A co pani sądzi o byłych Equestrianach? Oczywiście jeśli chce się pani w ogóle na ten temat wypowiadać.

***

Natalia

Spotkanie było już zaplanowane i do końca uzgodnione ze wszystkimi zaproszonymi. Natalia sączyła kawę w swoim gabinecie, obok siedziała Magda i czytała ze skupieniem jakieś dokumenty. Natalia dopiero co skończyła przemówienie, na którym po prostu oficjalnie odczytywała swoje słowa na temat wydarzeń w Salvadorze. Było to transmitowane na całym świecie.

- Rosja - mruknęła Magda nagle przewracając jakąś kartkę.

Natalia uniosła brwi oczekując rozwinięcia, delikatnie składając ręce na biurku przed sobą.

- Rosja - powtórzyła Magda trochę głośniej, a potem dokończyła. - Marsze antyequestriańskie. Zbulwersowani ludzie. Szkoda, że po zabójstwie dziecka nie byli. Wtedy miałoby to jakąś rację bytu, teraz jest oznaką rasizmu - skomentowała chłodno.

Natalia wychyliła się lekko w swoim fotelu, żeby zajrzeć Magdzie przez ramię. Normalnie fotel na którym siedziała teraz jej asystentka stał naprzeciwko biurka, ale dziewczyna zawsze przenosiła go obok Natalii, tak było po prostu wygodniej.

- Tak - skomentowała Natalia cicho. - I tak to przedstawią media na całym świecie. Oh, biedny Barankin. Kompletnie nie potrafi zapanować nad swoim krajem, cały czas tylko bardziej się pogrąża - pani premier pomieszała trochę łyżeczką w swojej filiżance. - Jak wróci Stanisław trzeba będzie zająć się tym bardziej. Inaczej zostanie tylko pogrążenie Rosji ostatecznie. Ale myślę, że Barankina da się jeszcze dobrze poprowadzić... - jej słowa przerwało nagłe wtargnięcie Jolanty. 

Dosłownie, nie zapukała, nie została zapowiedziana przez Cloud, po prostu weszła szybko do gabinetu i oparła się dwoma rękami o blat biurka, wpatrując w Natalię. Magda zesztywniała, ciągle wpatrując się w dokumenty, które trzymała, jednak jej oczy nie przesuwały się po tekście.

Natalia wpatrywała się uważnie w oczy Jolanty, jakby to co się właśnie stało było zupełnie normalne.

- Czy...? - zaczęła z napięciem.

- Nie. Jeszcze nie. Ale chcę... - urwała na chwilę i skrzywiła się trochę. - Czasami... - znów zamilkła. - Mam tego dość. Ciągle mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Czy ty tego nie czujesz?

Magda podniosła wzrok i spojrzała uważnie na dwie kobiety.

- Czuję - powiedziała cicho i łagodnie Natalia. - Ale już niedługo dowiemy się dlaczego. Po prostu zachowaj cierpliwość. I jeśli łaska nie wbiegaj tak nagle do mojego gabinetu i do tego z takim wzburzeniem. Ktoś może pomyśleć, że mnie nie szanujesz.

Jolanta odetchnęła głęboko, a potem wyprostowała się.

- W porządku - mruknęła, zaciskając usta, a potem jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się w oczy Natalii, zanim w końcu wyszła.

Pani premier zwróciła uwagę na spojrzenie Magdy i uśmiechnęła się do niej delikatnie, obrazując, że nie chce przepytywań. Asystentka zaakceptowała to i wróciła do dokumentów.

____

Co nowego w gazetach?

Wzburzenie Rosjan morderstwami w Salvadorze. Marsze i demonstracje. Prezydent Brazylii zachowuje sceptycyzm "Mówiąc szczerze nie zauważyłem, by tak samo reagowali na śmierci byłych Equestrian, czyli takich samych ludzi jak my, dodając do tego ostatnie zmiany w rosyjskim prawie obawiam się trochę o rasistowskie podłoże protestów". Prezydent Ameryki zaznacza "Uważam, że prezydent i rząd rosyjski powinni spróbować w jasny sposób wyjaśnić jak naprawdę wyglądała cała sytuacja od początku do końca. Musimy zacząć od podstaw, nie próbujmy budować solidnego społeczeństwa na piaskowych fundamentach. Oficjalna wypowiedź premier Natalii Androwicz może być tu pomocna".

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Czekaliśmy spokojnie w milczeniu na transport, który miał zabrać rodzinę. Ta już zdążyła spakować wszystkie ważniejsze rzeczy i teraz czekali wraz ze mną nic nie mówiąc przynajmniej tak było do czasu. Cisza, w której byliśmy została tym razem przerwana przez kogoś innego a była to kobieta, która do tej pory milczała nic nie mówiąc.

- Dlaczego? - spytała kierując swój wzrok na mnie a jej ton był jakiś zrozpaczony. Mój wzrok również się na nią skierował.

- Przestań - powiedział mężczyzna siedzący obok niej, lecz ta tym razem nie chciała go najwyraźniej posłuchać.

- Nie - powiedziała zrozpaczonym głosem. - Nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać z nikim, kto służył w dawnej gwardii księżniczek zwłaszcza, że niewielu z nich nadal żyje a teraz jest okazja i muszę to wiedzieć - powiedziała a z jej oczu zaczęły wydobywać się łzy jakby tłumiła te uczucia od dawna. - Jak mogliście na to pozwolić? Mieliście nas przecież chronić. Byliście liczniejsi mieliście nasze poparcie, magię i pomoc władczyń, więc dlaczego pozwoliliście buntownikom zniszczyć nasz świat i nasze życia? - pytała nie czekając na odpowiedź z mej strony tylko kontynuowała. - Sam powiedziałeś, że służyłeś dawniej w gwardii i teraz już nie chcesz walczyć? Nie czujesz chęci odwetu w imię swych władczyń i wszystkich cierpiących kucyków? Buntownicy nie byli zainteresowani, kogo atakują. Dla nich mógł być to gwardzista czy zwykły niewinny kucyk byle tylko zabić jak najwięcej z nas. To byli zwykli mordercy a ty chcesz unikać walki? - powiedziała by nagle przerwać i dać mi w końcu dojść do słowa.

 

Mój wzrok się nie zmienił jakby to, co powiedziała nie wywołało we mnie głębszych emocji. Prawda była niestety nieco inna jednak poza mną wiedziała o tym tylko jednak jedna osoba. Chociaż w naszej siedzibie wciąż była pewna uraza do naszych władczyń za to, że na to wszystko pozwoliły nigdy nie powiedziałem im, że tak naprawdę to my dokonaliśmy inwazji na Ziemię. Pomimo że nie byłem nigdy słaby psychicznie to, gdy dokonałem tego odkrycia sam się niemal załamałem, że całe me życie jest kłamstwem a ja walczyłem w obronie tego kłamstwa gdyby tego dnia nie było ze mną Lust to najpewniej całkiem bym się załamał a jak zareagowaliby zwykli mieszkańcy naszej krainy? Tego wolałem chyba nie wiedzieć.

 

- Walczyć można na różne sposoby - powiedziałem bez emocji. - W moim przypadku jest to ratowanie takich jak wy bez zbędnego przelewania krwi. Jeśli zaczniemy być jak ludzie w czasie tej wojny to się nimi staniemy a wtedy cała ta walka utraci sens. Nie możemy zapominać, kim się urodziliśmy - stwierdziłem mrużąc lekko oczy. - Nie odpowiem ci, co dokładnie było przyczyną naszej porażki jednak myślę, że głównie była to nasza arogancja i zbyt wielka pewność siebie. Więc czemu obrałem taki sposób walki, pomimo że byłem w gwardii? Tego nie wiem. Ktoś powiedział mi kiedyś, że jestem inny nie taki sam jak reszta być może miała racje tego nie wiem. Teraz jednak musimy pogodzić się z tym, co zaszło i mieć nadzieje, że wciąż możemy coś zmienić - powiedziałem to wszystko i ponownie zamilkłem.

 

Kobieta chyba chciała coś powiedzieć, ale nagle można było usłyszeć pukanie do drzwi. Powoli wstałem jakbym był we własnym domu i do nich podszedłem by je otworzyć. Pod drzwiami były 3 osoby ubrane w takie same stroje jak ci, z którymi przyjechałem to oni mieli pomóc zabrać te rodzinę do naszej siedziby.

- Dobrze, że już jesteście w domu jest trójka ludzi dopilnujcie by dojechali bezpiecznie i zabierzcie wszystkie ich rzeczy

- Jak sobie życzysz Golding - powiedział jeden z nich powoli wchodząc do środka by wykonać mój rozkaz. Ja sam zacząłem kierować się ku wyjściu nie było potrzeby bym dalej tu był. Byli już w dobrych i bezpiecznych rękach. Zanim jednak wyszedłem usłyszałem jeszcze tylko jedno słowo ze strony kobiety.

- Dziękuje - tak brzmiało ja tylko się na to uśmiechnąłem lekko pod nosem i zacząłem powoli opuszczać chatkę.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Sypialnia Snow nie była jakaś specjalnie duża. Stało tu łóżko dla jednej osoby, które zajmowało prawie pół sypialni i biała puchowa pościel. Pod ścianą stała szafa gdzie trzymała swoje nocne koszule, które miała spakować właśnie Anna. Sam pokój był pomalowany na żółto. Jednak mógł w pokoju dziwić jeden fakt a mianowicie była to szafka nocna. Pomimo że Snow do tej pory starała się ukrywać swe pochodzenie na szafce można było zobaczyć album ze zdjęciami, do którego najwyraźniej niedawno zaglądała, bo był otwarty. Większość zdjęć przedstawiało ją jeszcze, jako kucyka jednak na niektórych była też z Goldingiem. Na paru miała go również samego przeważnie był w swojej zwykłej zbroi gwardii i nigdy na zdjęciach nie towarzyszył mu uśmiech. Jego pysk wciąż pozostawał poważny widać było, że na tych zdjęciach miał około 20 lat.

 

Sama Snow kończyła pakować swoje rzeczy, mimo że powinna się teraz na tym skupić to wciąż nie mogła po tym wszystkim, co dziś usłyszała od Anny. Nie pamiętała, kiedy ostatnio miała taki mętlik w głowie. Wciąż się zastanawiała jak to możliwe, że tyle wiedziała o Goldingu, co prawda słyszała o zaklęciach mogących czytać w myśli, ale znać każdą jego myśl i wspomnienie? Nagle coś jej przyszło do głowy i odłożyła torbę kierując się na górę do Anny. Jeszcze na schodach zaczęła mówić w jej kierunku.

- Anno mówiłaś, że znasz wszystkie myśli Goldinga? A czy jest możliwe byś mogła poznać też te aktualne? - pytała z nadzieją w głosie, choć nie była pewna czy nie jest złudna skoro Anna była tylko człowiekiem pewnie również utraciła tą moc, której używała by zaglądać mu do głowy.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...