Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[Anna Kowalska]

- Przestań przepraszać... - syknęła zniecierpliwiona. Naprawdę ją to denerwowało. - Bądź pewna swego, tak jak zapamiętał cię Golding, bo zaczynasz przypominać mi te kuce, które żyją tylko dlatego że żyją; bez celu, bo boją się podejmować decyzji. Pokaż mi że masz pazur, a nie jesteś kasza z mlekiem ~ mdła ~ ciągle tylko byś przepraszała za błędy, których nie było nigdy... - zarzuciła jej bez mrugnięcia okiem. Nie miała w sobie żadnego sumienia by mieć jego wyrzuty.

- Doskonale wiem że potrafisz postawić na swoim... Potrafisz dobrze wybierać. Inaczej nie pojechałabyś do Crystal Empire... Otworzyłaś tam butik i współpracowałaś z wieloma innymi z branży... Nie tym charakterem do czegoś doszłaś. O nie, a ten świat jest mniej obcy niż ci się by wydawało... - Na zewnątrz znajdowało się cię pomieszczenie na kształt wielkiej betonowej tuby z naprawdę wąskim peronem... Z jednej strony widać było budkę w której wciąż paliło się światło... Właśnie stamtąd wyglądała pewna osoba, u której ciężko było dopatrzeć się czegokolwiek, oprócz tego że miała na sobie służbowy mundur do pracy typowo biurowej...

- Umiem słuchać... Lubię to robić... Więc mną się nie przejmuj. Sama teraz zresztą za dużo mówię. - Gdy Anna wyszła spojrzała tylko w tamtą stronę i podniosła prawą dłoń bijąc się następnie w serce... Właśnie po tym osoba je obserwująca opuściła wzrok, ona sama zabrała swoją torbę przerzucając ją przez ramię...

- Nie pytaj i nie mów najlepiej nic... Może potem ci odpowiem o tym miejscu... - rzuciła cicho, a jej głos i tak poniosło echo... Gdy ruszyła w stronę budki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Widząc jak mój list trafia w ręce jakiejś kobiety, która najprawdopodobniej tam pracowała, bo weszła do budynku kancelarii zacząłem się powoli oddalać do okolicznej kawiarni. Usiadłem samotnie przy jednym ze stolików zamawiając kawę i spoglądając w okno, z którego był widok na budynek. Miałem tu doskonały widok na kancelarię. Wiedziałem, że Snow nie dostanie od razu tego listu. To byłoby zbyt niebezpieczne by od tak dać komuś niesprawdzony list. Jednak za góra dwa dni powinna go otrzymać.

 

Powoli wziąłem łyk kawy, którą wcześniej zamieszałem łyżeczką. Pamiętam, że dawniej często odwiedzałem takie miejsca. W podobnych miejscach spotykaliśmy się z Lust by obmyślić dalsze plany. Jednak teraz nie powinienem o tym rozmyślać a skupić się na obecnej sytuacji. Snow mogła opuścić budynek w każdej chwili i musiałem być na to gotowy. W okolicy zauważyłem hotel, z którego powinienem mieć możliwość obserwacji kancelarii i ludzi, którzy opuszczają budynek o każdej porze dnia i nocy.

 

Jednak wciąż grało tu zbyt wiele niepewności. Nie byłem pewny czy zdołam pilnować Snow i jednocześnie grać z nią w grę, w którą zaplanowałem. Sam nie mogłem zrobić wszystkiego. Potrzebowałem pomocy i wiedziałem skąd ją uzyskać bez zbędnego zadawania pytań. Powoli wyciągnąłem telefon by skontaktować się z miejscowymi reprezentantami naszej organizacji. Wystarczyło mi siedem osób. Musiałem wybrać takie, które zachowają wszystko dla siebie i o nic nie będą pytały. Nie chciałem by zbyt wielu ludzi od nas na razie dowiedziało się o Snow. Miałem ku temu pewne powody.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Pierwszą jej reakcją był lekki strach na niespodziewane syknięcie Anny w jej kierunku. Nie potrafiła zrozumieć tej reakcji do czasu aż zaczęła dalej mówić. W pewnym momencie poczuła się jakby ktoś uderzył ją czymś mocno w głowę. Nie wiedziała, co właściwie miała powiedzieć. Czy tak ją właśnie widział Golding? Nie wiedziała, że tak wyglądała w jego oczach. A jednak reakcja Anny wskazywała, że to prawda. W końcu była w jego głowie. Sama mówiła, że dzieli z nim uczucia.

 

Wpatrywała się w zamyśleniu w ziemię. To prawda kiedyś było inaczej. Aby osiągnąć to, co wtedy osiągnęła musiała ukazać swą twardą naturę, która pozwoliła jej osiągnąć sukces. Jak o tym teraz rozmyślała to faktycznie dawniej nawet inaczej rozmawiała z Goldingiem. Więc co się stało gdzie podziała się ta dawna ona? Wszystko się po prostu zmieniło. Straciła nadzieje i radość, które dawniej tworzyły dawną ją. Rozpacz po utracie wszystkiego całkowicie ją zmieniła. Nie wiedziała czy potrafiła być taka jak dawniej miała wrażenie, że ta część jej już dawno nie żyje i nigdy nie powróci.

 

Popatrzyła chwilę na to, co robi Anna. Jednak nic nie powiedziała nie tylko, dlatego że została o to wcześniej poproszona. Po prostu po raz pierwszy od dawna brakowało jej słów by cokolwiek powiedzieć. Wzięła swoją torbę w rękę i zaczęła dalej w milczeniu iść za Anną będąc pogrążoną w we własnych myślach. A w jej uszach wciąż tylko brzmiały słowa Anny, które całkowicie ją zamurowały. Kim się stał i w jakim kierunku zmierza? Chciała to po prostu wiedzieć. Jej wzrok za to wydawał się jakiś pusty po tym wszystkim, co usłyszała.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pawło

Stanąłem przed niemal boleśnie znanym mi osiedlowym sklepikiem niby skazaniec pod czekającym na niego szafotem. Nawet jeśli miałbym pracować tutaj krótko, jako pomoc/elektryk/napraw-bo-nie-działa/czasem-kasjer, to i tak jakoś tak trochę źle się czułem. Nie fizycznie, oczywiście. Z moim ciałem było wszystko całkowicie w porządku. Nieco gorzej sprawa wyglądała z umysłem, a prowadziła mnie tutaj tylko jedna myśl. Tak trzeba, kolego Pawle, jeżeli chcesz zarobić na następną podróż bez sprzedawania się w niewolę albo zostawania kolejnym mieszkańcem Wołomina. Plus nie stawienie się na umówione spotkanie z potencjalnym kierownikiem było dla mnie po prostu złe. Nie poznałem jego głosu z ostatniej rozmowy, to już moja wina.

 

Wstąpiłem do piekielnego przybytku, żegnając się na prawosławny sposób jak tylko przekroczyłem próg, i podszedłem powoli ku kasie/kierownikowi, zależy kto na mnie czekał.

 

Iwan

Posiedzenie trwało w najlepsze. Zebrana przez Gierojewa demonstracja, obecnie zajmująca swoimi marszami kilka najważniejszych miejsc Moskwy, wliczając w to Plac Czerwony, wzbudziła w posłach innych frakcji różne reakcje. Zaczynały się na strachu i nienawiści, przechodząc przez pogardę, obojętność, aż do zdziwionego poparcia, wreszcie radości co poniektórych. Uśmieszek nie znikał z twarzy młodego polityka przez cały czas trwania nadzwyczajnego spotkania Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej. Gdyby miał parę lat mniej, z pewnością zatańczyłby krabika z radości. Jednak jego młode lata minęły na ziemi wroga i on o tym nie zapomniał. Tak czy inaczej, do tej pory nie stało się nic, co sprowokowałoby zmianę humoru Rosjanina. Posłowie byli zgodni jakkolwiek zgodny mógł być rosyjski parlament w jednej zasadniczej kwestii. Trzeba było rozpisać nowe wybory, zorganizować nowy rząd, lepszy w zapewnianiu niezbędnych rzeczy swoim obywatelom. Co za tym szło, miał szansę w legalnych, niekwestionowanych wyborach.

 

WSPANIALE.

 

Moskwa

- A są? - zagadnął jeden ze stolikowców mocno niepewnie, spoglądając na swoich towarzyszy.

- Chyba są, no - odparł najmniej narąbany mężczyzna, drapiąc się po łbie z namysłem godnym prawdziwego filozofa starożytnej Grecji. Lub antycznej Equestrii, jak kto woli. - Patrzysz, no człowiek, choć czasem taki inny. Pogadasz, to też normalnie mówi, tylko jakiś taki wesół bardziej. Mówię, takiego to łatwo nie złamiesz, ze wszystkiego się otrzepie, że niby jutro będzie lepiej.

- To może to takie... nad-ludzie, co? - zapytał pierwszy, kiwając sam do siebie głową.

- Eeee, głupie gadanie. Miętcy są jak masło. Ale za to czasem fajnie posiedzieć.

- Oboje pierdolicie od rzeczy - ponurak wtrącił się do rozmowy, ni z tego ni z owego, obrzucając obecnych złowrogim spojrzeniem. - Nigdy oni nasi nie byli i nie będą. Za cara byli w Rosji Polacy jak ten o tutaj, dobrodziej, a i tak się buntowali i spiskowali, choć krew to nasza słowiańska. Potem za Stalina Niemcy, co niby też ludzie, a jak najgorsze bestie mordowali naszych. I wy, tłuki, myślicie, że te gadziny, obcy z kosmosu jakowegoś czy innej klechdy będą tu z nami w spokoju siedzieć? Durni wy!

- Ty to zawsze źle wróżysz, Jewpat - dogadał ten najtrzeźwiejszy. - Cud, że pana tu nie pogoniłeś precz jeszcze.

- Jutro mogę już nie żyć, dziś mogę się napić.

- W sumie... - odparli z namysłem dwaj pozostali mężczyźni, zgodnie kiwając głowami na znak potwierdzenia myśli niejakiego Jewpata.

 

W międzyczasie powrócił ochroniarz, dzierżąc w dłoniach prawdziwy skarb, którego część wraz zamieniono na złotego Graala w postaci mocnej piwniczanki. Przynajmniej na coś takiego wyglądał napój przyniesiony do stolika. Szklanek - tak, szklanek a nie kieliszków - było pięć. To mogło oznaczać tylko jedno. Wkrótce trzej Rosjanie schwycili swoje szklanice w rozorane pracą i starymi skaleczeniami dłonie, pochylili się nad stołem i spojrzeli wyczekująco na Stanisława i jego przydupasa. Ten drugi natychmiast wziął swoją porcję magicznego napoju.

- Pytania ważkie zadajecie, tak i dla naoliwienia zębatek napić się trzeba. Odpowiemy, jak popijemy - oznajmił z namaszczeniem jeden z pijaków. - Zdrowie pana-towarzysza Rodła!

 

To oznaczało toast, a w toaście jak powszechnie wiadomo, powinien uczestniczyć każdy. Bez wyjątków.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stanisław

No nie. Stanisław nienawidził mocnych, ludzkich trunków, a teraz był wręcz przymuszony do tego, by coś w tym stylu wypić. Jak wielkim nietaktem będzie wycofanie się z toastu? W Equestrii nigdy nie był to przymus, jeśli ktoś nie chciał pić, nie musiał. Postanowił zrezygnować odrobinę z dopasowywania się do towarzystwa i uśmiechnął delikatnie, kładąc obie ręce na swojej walizeczce. Dał tym jasno do zrozumienia, że nie zamierza pić.

- Proszę mi wybaczyć, moi drodzy. W pracy nie piję, a wyjazd służbowy do takich należy - starał się przybrać taki ton, by nikt nie poczuł się urażony, bo naprawdę nie przeszkadzało mu to, że piją. Po prostu sam nie zamierzał.

Kleopatra

Sklepik wyglądał tak samo beznadziejnie jak zawsze, przynajmniej w mniemaniu Kleopatry. Cóż, dla niej wszystko w tym plebejskim kraju wyglądało beznadziejnie i nie miało w sobie nic z majestatu Starożytnego Egiptu. Patrzyła ponuro przez szyld sklepu i zastanawiała się jak to możliwe, że ludzkość tak bardzo upadła. Nie zwracała kompletnej uwagi na jej pracodawcę, który siedział na krześle przed kasą i przeglądał gazetę. Nie zareagowała nawet na niepewne spojrzenia jakie jej raz na jakiś czas rzucał, chociaż wywoływały w niej sprzeczne uczucia - satysfakcję z powodu jego niepewności, oraz gniew z powodu tego, że ośmielił się na nią spoglądać. Nagle drzwi otworzyły się i wszedł jej potencjalny kolega z pracy. Albo, będąc dokładnym, jej potencjalny niewolnik.

- Dzień dobry - powiedział natychmiast kierownik i wstał.

Sama Kleopatra nie odezwała się słowem rzucając mu obrzydzone spojrzenie. Kojarzyła go, ale nie kłopotała się nigdy zapamiętywaniem imion plebsu.

Natalia

Usiadła za biurkiem i wpatrzyła się uważnie w Magdę, ignorując list na jej biurku, oraz to miłe uczucie, które nawet teraz gdzieś tam siedziało, kiedy coś dobrze przewidziała. Jej asystentka trwała chwilę przy drzwiach, ewidentnie nad czymś rozmyślając, a potem usiadła na jednym z foteli i zadała szybkie pytanie:

- Więc jeśli nie spodziewałaś się tego listu, to dlaczego go tu wzięłaś - choć dobrze panowała nad głosem to Natalia i tak rozpoznała w nim nutę rozdrażnienia. - To niebezpieczne.

Natalia niemal się uśmiechnęła.

- Ufaj bardziej swojemu instynktowi. To, że nie spodziewałam się tego listu, nie znaczy, że nie podejrzewałam, że może się pojawić - zwróciła jej łagodnie uwagę.

Magda spojrzała na nią, przez sekundę pokazując na twarzy zdziwienie. Potem wróciła do całkowitego opanowania i uśmiechnęła się krzywo.

- Rozumiem.

Kiedy ta kwestia została rozwiązana Natalia otworzyła jedną z szuflad w swoim biurku. Była, jak cały mebel, z polakierowanego drewna ozdobionego kilkoma zawijastymi wzorami. Wyciągnęła z niej czerwoną apteczkę.

- Jak sama uważasz, bezpieczeństwo przede wszystkim. Chociaż wątpię, by było to coś groźnego.

Natalia uniosła list i spojrzała na niego pod światło, na co Magda szybko powiedziała:

- Już sprawdzałam, to tylko kartka.

Pani premier uśmiechnęła się znów i z apteczki wyciągnęła rękawiczki lateksowe, oraz maskę na nos i usta. Drugą taką samą podsunęła Magdzie. Z takim małym zabezpieczeniem Natalia jednym palcem rozerwała kopertę i paznokciami schwyciła kartkę, rozwijając ją i kładąc przed sobą do przeczytania. Tak jak myślała. Przesunęła kilka razy palcami po tekście i zdjęła maskę.

- Miałam rację, to nic niebezpiecznego - i chociaż powiedziała to bardzo przekonywującym tonem, to Magda i tak nie była do końca tego pewna.

- Natalio, ciągle mam wrażenie, że coś tu jest nie tak. Nie podchodzisz do tego zbyt lekko?
- Magdallene - Magda aż lekko odsunęła się odrobinę na krześle, ponieważ rzadko zdarzało się, by Natalia mówiła do niej pełnym imieniem. Sama pani premier zauważając to zmieniła ton na bardziej łagodny - wystarczyło tylko krótkie zerknięcie na tekst, bym była pewna, że nie jest to nic, co miałoby w jakikolwiek sposób zagrozić Snow. Nie jej.

Magda nadal wyglądała jakby nie do końca rozumiała o co chodzi, więc Natalia przesunęła kartkę w jej stronę.

- Ten list jest od Golding Shielda, jej kuzyna i gwardzisty - Magda również zdjęła maską i spojrzała na kartkę ze zmarszczonym brwiami, a jej oczy szybko przesuwały się po tekście, pochłaniając go w kilka sekund.

- Snow bała się, że może być ukarana za czyny swojego kuzyna - szepnęła jakby sama do siebie. - Ale była pewna, że on nie żyje - wymruczała, jednak wcale nie brzmiała pewnie, co Natalia szybko wyłapała. Wyciągnęła rękę i złapała ją za bladą, kruchą dłoń, co sprawiło, że natychmiast podniosła na nią wzrok. Ciemnobrązowe oczy spotkały niebiesko-zielone.

- Wydawało mi się, że już poznałaś jak mylne mogą być takie przekonania.

Przez chwilę kobiety trwały w milczeniu, a następnie Magda zabrała powoli dłoń i powiedziała:

- To wszystko musi być winą tego wycieku. Dziennikarze mogą być przydatni, ale czasami są gorsi niż skrajni anty-Equestriani - zamilkła na kilka chwil, podczas których Natalia zdążyła się wyprostować i odgarnąć do tyłu blond loki. - Co zamierzasz z tym zrobić? Wiesz o jakie miejsce może chodzić w tym liście?

Natalia uśmiechnęła się i znów przyciągnęła do siebie kartkę.

- Doskonale.

- Więc zamierzasz tam kogoś wysłać? - Magda oparła się wygodniej o fotel.

- Absolutnie. Nie spodobałoby mu się to. W tym przypadku postawię na szczerość i zagram w otwarte karty - Magda znów się spięła.

- Ściągniesz Snow z urlopu, prawda? Jestem w stanie to zrozumieć, jednak ona obawiała się o swoje bezpieczeństwo, więc... - urwała i wyprostowała się. - Naprawdę tak bardzo mu ufasz? A w ogóle skąd wiesz, czy to naprawdę on?

- Spokojnie - odpowiedziała łagodnie Natalia i wyjęła kilka czystych kartek z szuflady.

Magda wpatrywała się w nią uważnie, ale Natalii ani trochę to nie przeszkadzało. Wyciągnęła pióro i przyciągnęła do siebie kartki. Niemal czuła na odległość jak intensywnie pracuje w tej chwili mózg Magdallene. Znając ją, już dawno domyśliła się, że Golding w jakiś sposób jest jej potrzebny, ale o ile poznała trochę już jej sposób myślenia, minie trochę czasu zanim dojdzie do tego dlaczego. Jej asystentka mogła być geniuszem, ale są sprawy, których zrozumienie wciąż jest dla niej niedostępne. Usłyszała jej cichy szept "Co planujesz?", ale zbyła go tylko kolejnym uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

Anna prowadziła Snow przez betonowe korytarze, oświetlane przez liczne świetlówki, które wywołały przytłaczającą atmosferę podchodzącą pod straszną, gdy światła bawiły się w liczne skaczące światłocienie. Posługiwała się swoimi dokumentami dwukrotnie. Przy wyjściu z peronu i gdy odbierała jakieś klucze... Taka tam panowała demokracja, że słów między sobą wymieniano naprawdę niewiele. Jakby wszyscy wszystkim czytali w myślach albo po prostu tak było wszystko rozpisane w procedurach... Gdy wyszły z pokręconych korytarzy znalazły się przy wyjściu technicznym kolei w Gdańsku wtedy znowu zwróciła się do niej...

- Możesz się już odezwać... Dzięki za wszystko. Zaraz wsiądziemy do samochodu i podjedziemy na miejsce... - rzuciła przelotnie gdy szła z nią w stronę parkingu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Powoli kończyłem swoją kawę nie spuszczając oczu z kancelarii. Tyle czasu minęło odkąd ostatni raz widzieliśmy się ze Snow. Ostatnie nasze spotkanie nastąpiło w Crystal Empire, gdy byłem u niej wspólnie z Lust. Nie sądziłem, że w końcu ponownie się spotkamy. Gdy mieszkaliśmy w Equestrii rzadko ją odwiedzałem. Głównym powodem było to, że nigdy nie zaakceptowała tego, że wstąpiłem w szeregi gwardii. Zawsze mnie irytowało, gdy ktoś próbował mi układać życie. Wiedziałem, że się o mnie martwiła jednak nie potrafiłem zmienić swej natury. Później jednak odkryłem, że miałem zupełnie inną naturę niż sam całe życie sądziłem. W dniu, gdy zawarłem sojusz wszystko się zmieniło.

 

Co teraz, więc chciałem zrobić? Zdążyłem już poinformować odpowiednie osoby o mym planie. Teraz musiałem czekać już tylko cierpliwe na moją kuzynkę. Co jednak zrobię, gdy się nie pojawi? Prawda była taka, że nie mogłem być pewny, że otrzyma ten list. Być może będą starali się ją trzymać ode mnie z dala. Jednak bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że użyją jej, jako przynęty by mnie złapać abym odpowiedział za to, co było w Equestrii. Dlatego wymyśliłem cały ten plan. Przypominało to nieco moją ostatnią grę z Lust, w Nightmare Night być może stąd zrodził mi się ten plan w głowie? Prawda była taka, że celowo zaznaczyłem, że daje jej tylko tydzień by wiedziano, że nie mają zbyt wiele czasu. Nie chciałem by go mieli na opracowanie jakiegoś planu. Jednak, jeśli w ciągu tygodnia się nie zjawi. Będę musiał do niej dotrzeć jakoś inaczej.

 

Było zbyt bardzo prawdopodobne, że to jest jednak ona. Dlatego musiałem z nią porozmawiać choćby nie wiem, co. W końcu skończyłem swoją kawę. Uznałem, że już czas zameldować się w okolicznym hotelu i wybrać pokój, z którego wszystko będę widział. Zacząłem kierować się ku wyjściu z kawiarni, gdy znalazłem się na zewnątrz zacząłem iść w kierunku upatrzonego hotelu nie spuszczając kancelarii z oka.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Dziewczyna w milczeniu poruszała się za Anną nic nie mówiąc. Okolica, którą przemierzały wyglądała ponuro. Czasem chciała coś powiedzieć jednak pamiętała, że na razie ma nic nie mówić. Poza tym wciąż w uszach chodziły jej ostanie słowa Anny. Nie potrafiła zebrać myśli, przez co stawała się bardziej ponura niż zwykle wciąż zagłębiając się w swoich myślach. Nie wiedziała nawet, co dokładnie miała powiedzieć. W końcu ich wędrówka dobiegła końca uznała tak po słowach Anny. Teraz miały czekać na samochód, który miał je zabrać dalej. Chwilę wpatrywała się w milczeniu na Annę, gdy ta pozwoliła się w końcu odezwać. Wyglądało to tak jakby starała się zastanowić, co dokładnie może powiedzieć.

 

- Nie jestem już taka jak dawniej - powiedziała pustym głosem. - Tamtej mnie już niema. To nie jest Equestria by móc żyć beztrosko. To nie jest miejsce gdzie zawsze mogłam liczyć na czyjeś wsparcie. Przestań oczekiwać ode mnie czegoś, co jest dla mnie już nieosiągalne - stwierdziła ponuro i wbiła wzrok w ziemię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magda
Przez długi, długi czas w gabinecie dało się słyszeć tylko ciche skrobanie długopisu po kartce. Magda nie patrzyła w tamtą stronę, szybko stwierdzając, że jeśli Natalia będzie chciała jej pokazać, co napisała, to zrobi to, gdy już skończy. Kobiecie nie pozostało więc nic innego jak skupienie się na jakimkolwiek innym obiekcie. Wpatrywała się właśnie w ciemnozielone zasłony na oknie, ale tak naprawdę i tak wcale ich nie widziała, pochłonięta myślami. Cała ta sytuacja była nawet bardziej niż dziwna. Rzadko kiedy zdarzało się, by widziała Natalię tak pochłoniętą i ufną w coś, co dla niej nie miało żadnego sensu. Och, oczywiście bardzo możliwe, że była to jedna z tych spraw, których nigdy nie poznała, po części dlatego, że nawet o nie nie pytała. Czy zrobić to teraz? Zawsze wychodziła z założenia, że po prostu nie wypada. 
Jej przymrużone oczy zwróciły się na Natalię, nadal pochłoniętą pisaniem. Nawet po takim czasie nigdy w tę kobietę nie zwątpiła i nie zamierzała tego zrobić i teraz. Jeszcze się nie zdarzyło, by na współpracy z nią wyszła źle. Magda zawsze szanowała doświadczenie i inteligencję z naciskiem na to pierwsze. Czy i tym razem będzie musiała coś po prostu zaakceptować i czekać, aż kobieta sama zwróci się do niej z wyjaśnieniem? Magda nie wiedziała, a bardzo nie lubiła nie wiedzieć. Będzie musiała zaufać jej doświadczeniu. Odrzuciła swoje typowo ludzkie popędy, przypominając sobie, że cierpliwość to przecież cnota. Nieodzowna w długoterminowych planach.
***
Natalia
Kiedy skończyła swój list i odłożyła długopis, złożyła ręce na biurku przed sobą i spojrzała na Magdę. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że dziewczynę musi niesamowicie zżerać ciekawość i postanowiła choć połowicznie ją zaspokoić. Nie miała jednak na razie zamiaru tłumaczenia jej wszystkich swoich motywów, na wszystko przyjdzie przecież pora. Chcąc jednak zachować wzajemne poczucie zaufania podsunęła jej kartkę z napisanym przed chwilą listem, a potem sięgnęła po kopertę chowając tam list, która przyszedł dzisiaj pod tym, nie do końca tajemniczym, pseudonimem. Magda w kilka sekund przeczytała treść zapisaną jej schludnym, zawijastym pismem i spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- To nie jest rozsądne - skomentowała krótkim stwierdzeniem.
Natalia spodziewała się tego, ale cóż mogła oczekiwać po Magdzie, skoro nie znała charakteru tego gwardzisty.
- Zawiera ryzyko, ale to najrozsądniejsze co mogę zrobić. Magdo, nie do każdego da się dopasować schemat, trzeba być elastycznym i potrafić dobrać sposób do osoby.
Magda wyglądała jakby prowadziła właśnie swego rodzaju walkę wewnętrzną, ale potem westchnęła, przyswajając te informacje i odkładając kartkę. 
- Skoro tak uważasz, zaufam ci. Liczę jednak, że kiedyś rozwiniesz ten temat.
Natalia niemalże uśmiechnęła się widząc, że jej asystentka coraz lepiej radzi sobie z zachowaniem cierpliwości. Nie zmieniła jednak swojego normalnego, łagodnego wyrazu twarzy i schowała kartkę do tej samej koperty co wcześniej, adresując ją do Eweliny Szymańskiej. 
- Mam zamiar wysłać go już za chwilę pocztą rządową. Powinien dotrzeć w jakieś dwie, trzy godziny - stwierdziła fakt i wstała. - Jestem pewna, że któryś z ochroniarzy świetnie sobie z tym poradzi.
***
List
Koperta zawiera list od Golding Shielda, oraz drugą kartkę wypełnioną schludnym pismem pani premier.

 

Droga Snow,

 

Mam nadzieję, że jeśli wyciągnęłaś tę kartkę jako drugą, to radość i inne gwałtowne emocje nie poniosły cię jeszcze na tyle, byś nie miała siły tego przeczytać. 

List, który znajdziesz w tej kopercie został dzisiaj przekazany Magdzie pod Kancelarią, najprawdopodobniej przez jakiegoś pośrednika. Jak się pewnie domyślasz nadawcą był G.S. Jakim cudem to się stało? Pewnie jeszcze tego nie wiesz, ale niefortunnie jedna z dziennikarek zdecydowała się umieścić informację o tobie w tabloidzie. Jest to tylko krótka wzmianka o tym, iż przyjęłaś pracę jako nasza krawcowa i mimo obaw Magdy, przyniosło to chyba więcej dobrego niż złego. I jeśli martwisz się w tej chwili, to pragnę cię pocieszyć - nic nie wskazuje na to, by miała cię spotkać jakakolwiek krzywda.

Oczywiście możesz wrócić do Warszawy, to trochę śmieszny zbieg okoliczności, że ledwo wyjechałaś i już musisz wracać, jednakże wiem, że to dla ciebie ważniejsze. Po powrocie do stolicy masz wolną rękę, nikt nie będzie cię śledził, ani nikt nie pójdzie razem z tobą.

Golding nie pojawił się w Kancelarii osobiście. Wierzę, że jest przekonany o tym, że będzie u nas ścigany za swoją dawną pracę. Jakkolwiek nie smuci mnie to zdanie jakie niektórzy Equestrianie o mnie mają, to rozumiem je. Chciałabym jednak porozmawiać z twoim kuzynem, bez żadnych złych zamiarów. Jeśli nie odpowiada mu Kancelaria, może to być miejsce wybrane przez niego, chciałabym jednak, by było w miarę możliwości dyskretne i odpowiednie do spokojnej rozmowy.

Tak więc przyjeżdżaj, bo sama uśmiecham się już na myśl o twojej radości i niedowierzaniu.

Przekaż Annie, że to jej wybór, czy chce wrócić razem z tobą, czy nie, chociaż jestem niemalże stuprocentowo pewna, że chce.

 

Natalia Androwicz,

Premier Rzeczypospolitej Polskiej

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Nie, nie jesteś... - westchnęła, spoglądając na nią kontem oka - ale tą samą logiką; nie warto być uległą dla świata, który wymaga samodzielności i jego oblicze jest zupełną przeciwnością Equestrii... Prawda jest to czy fałsz? - spytała otwierając jednym guzikiem samochód, tak bardzo podobny do tego w Warszawie, a tak bardzo różnym jednocześnie... W przeciwieństwie do tamtego ten był w miarę czysty, a gdy go otwarła pachniało intensywnie drzewkiem cytrynowym, które wesoło sobie wisiało koło lusterka wstecznego... Niedawno ktoś musiał z niego korzystać... Nie minął moment gdy zapakowała swoje bagaże i Snow do bagażnika, a później już tylko chciała ruszyć, gdy tamta wsiadła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Po dość niedługim czasie dotarłem do hotelu. Na szczęście kawiarnia, w której byłem niedawno nie była daleko. Rozejrzałem się po okolicy bez większego zainteresowania stojąc w holu. Nie zwróciłem nawet większej uwagi jak jest urządzony. Niewiele mnie to obecnie interesowało. Jedyne, co mnie interesowało w tym miejscu to czy będzie odpowiednie do moich planów. Mimo wszystko hotel nie był dziurą. Było tu całkiem sporo gości, którzy płacili sporo by móc tu pomieszkać. Tak zwana śmietanka towarzyska. Ciężko się dziwić temu. Jakoś sobie nie wyobrażam by ktoś postawił obskurny motel w okolicach kancelarii.

 

Stanąłem w kolejce do recepcji czekając na swoją kolej. Na moje szczęście kolejka nie była zbyt duża. Powoli podszedłem bez entuzjazmu do młodej kobiety, która właśnie stała w recepcji. Oczywiście typowo się uśmiechała. Jakby nie patrzeć to część jej obowiązków.

- Dzień dobry - powiedziała miłym, ale zarazem sztucznym głosem, który dostrzegłem niemal natychmiast. Typowe dla niej to była tylko część jej obowiązków, więc, z czego niby miała się cieszyć?

- Dzień dobry - stwierdziłem jak zwykle poważnie spoglądając na nią bez entuzjazmu. - Chciałbym pokój na jak najwyższym piętrze z widokiem na drugą stronę ulicy - na moje słowa kobieta zaczęła coś wpisywać na klawiaturze i patrzeć w ekran.

- Rozumiem - powiedziała nie spuszczając oczu z ekranu. - Na jak długo?

- Sądzę, że góra tydzień nic więcej - powiedziałem zgodnie z prawdą. Nie miałem zamiaru tu dłużej przebywać. Jeśli Snow nie pojawi się w tym czasie rozegram to inaczej.

- Dobrze. Można prosić jeszcze jakiś dokument? - spytała patrząc na mnie. Sięgnąłem do kieszeni podając jej dowód, który rzecz jasna był w całości opisany po Chińsku. No może poza moim ludzkim imieniem i nazwiskiem. Teraz znów spoglądała na mnie jednak teraz bardziej jak na jakiegoś światowca. Wpisała wszystko do komputera i oddała dokument i dała klucze do pokoju. - Życzę miłego pobytu - ponownie powiedziała ze sztuczną radością w głosie. - Bagażowy zaraz zabierze pana rzeczy...

- Niema takiej potrzeby - powiedziałem twardo i nie przeciągałem już tej rozmowy kierując się do pokoju.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Dziewczyna na chwilę spuściła głowę na słowa Anny. Tak ciężko jej było z nią rozmawiać zwłaszcza, gdy schodziło się na tematy dotyczące życia już raz Anna potrafiła sprawić, że Snow zabrakło słów teraz było podobnie. Ponownie miała racje, jeśli nie zmieni czegoś w sobie to dla niej nie będzie miejsca w tym świecie. To nie była, Equestria tutaj słabi kończyli marnie. Nic nie mówiła idąc za Anną pochłonięta w swych myślach do czasu przynajmniej aż wsiadły do samochodu i powoli ruszyły.

 

Samochód, którym teraz jechały niewiele się różnił od tego, którym jechały wcześniej. No może paroma szczegółami, którymi Snow nie zaprzątała sobie głowy będąc pochłoniętą rozmyślaniem.

- Masz racje Anno - powiedziała dosyć twardo jak na nią do tej pory. - Spróbuje nie być taka słaba nie chce być ciężarem dla innych - mówiła tak jakby każde jej słowo sprawiało jej trudność. Jednak nie sądziła by Anna mówiła jej to wszystko złośliwie skoro część Goldinga w niej była.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

- Teraz słyszę słowa Goldinga w twoich ustach... - Pokręciła głową, gdy najpierw jechały przez małe miejscowości, a potem zaczęły mijać kolejne iglaste lasy pokryte wiecznie zielonymi igłami. Na niebie widać było liczne mewy, a w tle doskonale szumiały fale rozbijające się o brzeg, co był może z 40 metrów od drogi. Jechały może z godzinę, gdzie Anna nie próbowała już nawet rozmawiać, porządkując w swojej głowie wszystko na nowo... Co powiedziała... Co powinna zrobić, a nie zrobiła tego, bo nie miała czasu... Właśnie wysyłała kolejnego maila z pomocą ekranu na soczewce dzieląc swą uwagę z drogą... Wyglądało to tak jakby cały czas myślała, będąc nieziemsko skupiona nie chcąc nic zepsuć... To co robiła było przecież nieodpowiedzialne zupełnie...  Dziwne było też to że nie widać było żadnych samochodów przejeżdżających koło nich, jakby jechała gdzieś na kompletne odludzie... Naglę droga się rozdwajała, a przed nimi stanął posterunek wojskowy, gdzie widać było że cały teren był ogrodzony trzy metrowym płotem zwieńczonym drutem kolczastym... Anna, jakby robiła to codziennie podjechała do nich... machnęła jakimś świstkiem i puścili ją dalej dziękując jej za coś, krótkim uśmiechem... Potem był już tylko ośrodek w środku lasu nad morzem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Włożyłem klucze do zamka w drzwiach by zaraz wejść do pokoju. Rzuciłem całemu pomieszczeniu tylko krótkie spojrzenie by zaraz zamknąć za sobą drzwi i rzucić gdzieś w kąt niedbale torbę. Prawdą było, że niewiele interesował mnie ten pokój. No może była tu jedna rzecz, która mnie interesowała i właśnie w jej kierunku zmierzałem. Powoli usiadłem pod oknem upewniając się wcześniej, że nikt nie zauważy mnie w nim. Nie chciałem tu wyjść na jakiegoś szpiega. Było tak jak chciałem. Widziałem całą kancelarię łącznie z tym, kto ją aktualnie opuszczał i do niej w chodził. Teraz pozostało już tylko czekać cierpliwie.

 

Mimo wszystko nawet ja nie mogłem wiecznie tu siedzieć. Chociaż tak jak zawsze towarzyszyła mi nadwyżka energii to w końcu musiałem odczuć zmęczenie. Na dodatek ludzkie ciało było znacznie gorsze od mego dawnego. Ludzie fizycznie są bardzo słabi. Jedyne, co ich ratuje to technologia bez niej już dawno byliby na przegranej pozycji w swoim świecie. Dlatego też musiałem wezwać paru od nas do pomocy. Zgodnie z założeniami paru miało obserwować kancelarie na zmianę ze mną natomiast kolejni mieli zająć pozycje w miejscach gdzie Snow miała szukać wskazówek. Gdy tylko się pojawi będę już musiał zaczekać na nią w odpowiednim miejscu. Pozostaje jeszcze sprawa jej wyjazdu. Będę potrzebował tygodnia by zorganizować jej odpowiednie dokumenty. Nie miałem zamiaru zostawić jej tu samej znacznie lepiej będzie jej z nami. Byłem pewny, że przystanie na moje argumenty. Ludzie cokolwiek jej obiecali nie byli w stanie jej zaoferować tego, co może nasza organizacja, dlatego trzeba ich zostawić z własnymi problemami i się nie mieszać.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Na słowa Anny o tym, że teraz słyszy Goldinga w jej ustach Snow lekko się uśmiechnęła. Jednak nic nie mówiła przez całą podróż będą miały sporo czasu na rozmowy, gdy będą na miejscu. Miała nadzieje, że podczas tego pobytu zdoła się jakoś porozumieć z Anną lepiej niż do tej pory i w końcu ją pozna bardziej. Przez całą drogę samochodem cały czas miała oczy wbite w okno samochodowe obserwując cały teren wokół. Zastanawiał ją fakt, że nikogo nie było wokół odkąd pojechały w te tereny nie widziała żadnego samochodu. Nie do końca rozumiała, dlaczego. Czy to wszystko był jakiś teren prywatny?

 

Cała okolica wyglądała przepięknie. Te otaczające je lasy, dźwięk morza czy mewy wszystko to zapowiadało wspaniały pobyt w tym ośrodku. Nie mogła już się doczekać, gdy znajdą się na miejscu. Wciąż jednak milczała ukradkiem spoglądają na Annę. Wyglądała jakby była nad czymś szczególnie skupiona, więc nawet nie próbowała jej rozpraszać. Jej rozmyślania zostały przerwane, gdy na ich drodze pojawił się posterunek wojskowy. Spojrzała jak ukradkiem Anna pokazuje jakiś świstek i zostają puszczone dalej. Czy to wszystko był ośrodek wojskowy czy może to była ta ochrona, którą tak obiecywała jej Magda?

 

Gdy minęły posterunek oczom Snow już ukazał się ośrodek. Nie mogła się już doczekać, gdy tam wejdzie. Gdy samochód tylko stanął Snow szybko otworzyła drzwi samochodu by przyjrzeć się okolicy i rozprostować kości. Widoki, które ją otaczały zapierały z pewnością jej dech w piersiach jednak szybko ruszyła w stronę bagażnika czekając na Annę by mogły zabrać swoje rzeczy. Była pewna, że to będzie niesamowity wypoczynek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 [Anna Kowalska]

- Dziwna jesteś jak na siebie, że potrafisz utrzymać język za zębami taki kawał drogi, jak myśli rzucają ci kolejne pytania; po co i gdzie mnie ona wywiozła... - rzuciła z przekąsem że jeszcze tego nie usłyszała od niej. Nie umiała tego do końca pojąć tylko dlaczego się tak stało. Wiedziała przecież że stać się tak powinno... Nie lgnęła jednak dalej w niepotrzebny temat.

Sama znała tą lokalizacje dość dogłębnie... na papierze i osobiście. Nie miała kłopotu z pójściem prosto do recepcji prowadząc przy tym Snow.

 

[Natalia Romanova]

Karty przed nią odbijały światło lampy, rzucając liczne pajączki na ściany pokoju, gdy mieszała je i wykładała raz za razem, aż nie przyszedł moment że się zatrzymała przy sprzyjającym układzie.

Rozległ się pojedynczy wstrząs daleko poza terytorium polski, a wszyscy w Chinach dostali esemesa o nadchodzącym trzęsieniu z 1,5 sekundy zanim nastąpiło. Dość późno jak na standardową reakcję ich specjalistycznych urządzeń. Sam wstrząs był dość słaby, jednak dość silny by przynieść konsekwencje których Lüge oczekiwała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Czas płynął a niewiele się zmieniało za wyjątkiem ludzi, którzy wciąż wychodzili i wchodzili do kancelarii. Jednak wciąż nie było wśród nich osoby, na którą czekałem cały ten czas. Co prawda nie sądziłem, że dostanie mój list prędko, ale miałem nadzieje, że zobaczę ją, chociaż jak opuszcza budynek idąc w swym kierunku. Jednak wciąż nie było mi to dane. Tkwienie w miejscu zawsze mnie nudziło i choć byłem znany ze swej cierpliwości to nigdy nie lubiłem siedzieć bez ruchu. Nawet w gwardii, gdy dostawałem rozkaz pilnowania bramy lub pałacu nie przepadałem za tym, bo było to strasznie żmudne zajęcie. Być może Snow była tak blisko wystarczyło tylko przejść na drugą stronę i wejść do kancelarii. Jednak to się mijało z celem. Musiałem pozostać cierpliwy do czasu aż będę pewny, że to na pewno Snow której tak długo usilnie szukałem.

 

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

- To ty raczej jesteś dziwna - stwierdziła lekko się odgryzając i idąc cały czas za Anną nie obstępując jej na krok. - Nie umiesz się zdecydować. Raz nie chcesz rozmawiać a potem się zastanawiasz, czemu jestem cicho - powiedziała lekko wzruszając ramionami. Jednak miała racje, że zastanawiała się nad wszystkim, co właśnie powiedziała. Co ją nieco zdziwiło miała wrażenie jakby zajrzała jej do głowy i wyciągnęła na wierzch jej myśli.

 

- Nie chciałam cię rozpraszać po prostu w czasie podróży wyglądałaś na mocno na czymś skupioną. Ale skoro już o tym rozmowa to, dlaczego przez tyle czasu nie było tu żywego ducha? Czemu gdy tu jechaliśmy nie minął nas żaden samochód? - pytała dalej za nią idąc. - Poza tym czy to jest jakiś ośrodek wojskowy? Spodziewałam się raczej zwykłej ochrony nie sądziłam, że będzie tu aż tak bezpiecznie - mimo wszystko cieszyła się, że to miejsce jest bezpieczne przynajmniej nie musi się niczego bać. Ciekawa była jak będzie wyglądał budynek wewnątrz i jakie będą ich pokoje. Okolica z pewnością w jej odczuciu zdobyła wiele punktów jednak resztę przyjdzie jej jeszcze ocenić. Na początek chciała tylko zanieść swoje rzeczy do pokoju i natychmiast udać się na basen. Weszła zaraz za Anną do wnętrza budynku by skierować się za nią do recepcji cały czas ciągnąc swój bagaż za sobą.

 

Crystal/Felicja Romanis

Cała sytuacja coraz bardziej irytowała Crystal. Nie wiedziała jak to robiła, ale jednak robiła. Tajemnicza abominacja wciąż zagrażała jej życiu i szachownica to doskonale pokazywała. Nie miała jak wykonać swojego ruchu. Nic nie była w stanie zobaczyć. Nagle zmrużyła lekko oczy. Chciała to rozegrać inaczej, ale chyba niema wyboru będzie musiała najpierw pozbyć się tego problemu by móc dalej ruszyć. Szybko włożyła słuchawkę do ucha by skontaktować się z zabójcą, który miał się dla niej pozbyć dwóch figur bliskich Goldingowi.

 

- Jesteś tam jeszcze - spytała cały czas patrząc na szachownicę.

- Tak jestem i cały czas czekam. Jak długo jeszcze? - spytał z przekąsem

- Zmiana planów. Udasz się pod wskazany adres i pozbędziesz się najpierw kogoś innego...

- Chwila umowa obejmowała, co innego...

- Zapłacę ci dwa razy tyle tylko masz zrobić, co mówię - powiedziała zaciskając wściekle zęby.

- Teraz mówisz w moim języku. Będę na miejscu za około dwadzieścia minut. Czy powinienem coś wiedzieć o swoim celu? Zresztą zapomnij i tak już go niema - stwierdził pewnym siebie głosem z lekkim chichotem kierując się do samochodu.

- Daje ci wolną rękę możesz zabić jak ci się podoba byle cel zniknął

- Nie widzę najmniejszego problemu a nawet mi to odpowiada - stwierdził z krzywym uśmiechem

 

Nagle Crystal odczuła trzęsienie ziemi, na co otworzyła szeroko oczy. Czy to była sprawka tej abominacji? Z czym ona do cholery się mierzyła? Nie było przecież w tym świecie istot o tak potężnej mocy a jednak to wszystko się naprawdę działo. Musiała pozbyć się tej abominacji, czym prędzej. Coś takiego nie miało prawa żyć. Powoli skierowała się do ściany by zaraz ją lekko złapać i przyciągnąć do siebie. Okazało się, że ściana to tak naprawdę zakamuflowane drzwi, za którymi było sporo plecaków. Wyjęła jeden z nich by założyć go. Nie sądziła, że będzie musiała kiedyś uciekać w ten sposób, ale nie miała zamiaru zostać tu pogrzebaną. A na pewno nie chciała pozwolić by jakaś żałosna abominacja przerwała jej plany. Powoli skierowała się do okna by zaraz je otworzyć. Chwyciła szachownice by zaraz wyskoczyć przez okno w pewnym jednak momencie otworzył się spadochron a ona zaczęła powoli lądować na sąsiednim dachu. Nawet, jeśli jej biurowiec zostanie zniszczony wybuduje nowy a jeśli chodzi o pracowników zawsze można ich zastąpić nowymi. Jednak ona nie mogła zginąć była zbyt ważna. Musiała pomyśleć jak działa moc tej abominacji i jak ją zatrzymać zanim jej zabójca się nią zajmie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

Trzeba było pamiętać że nad Chinami ciągle wisiał smog, który stał się częścią jego krajobrazu już od lat 90 XXw, a w nim tworzyły się cząstki trującego ozonu, gdy światło przechodziło przez chemikalia zawarte w powietrzu... Gaz ten dobry w wysokich warstwach atmosfery i zaraz po burzy był śmiertelnie trujący dla człowieka w wysokim stężeniu przez które przeleciała właśnie Crystal. Niszczył on płuca zatykając pory w nich zawarte... W chmurach tych znajdowało się oprócz tego 10 tysięcy innych związków zdolnych zabić większość ludzi w parę sekund, a połączone tworzyły naprawdę niebezpieczną zawiesinę, na którą ciężko było szukać jednego lekarstwa... Dlatego właśnie większość chińczyków nosiło maski by chronić własne zdrowie przed częścią zanieczyszczeń. O masce takiej najwidoczniej zapomniała Crystal. Los zawsze znajdował drogę ostateczną...Wcześniej czy później. Nieważne co się zrobiło... i tak na końcu czekała cierpliwie kostucha.

 

[Anna Kowalska]

- Na ostatnie pytanie odpowiedź brzmi nie... To nie jest ośrodek wojskowy, chociaż parę jednostek jest w sąsiedztwie za płotem... W papierach jest to teren państwowy... A to - wskazała dłonią - jest letnia rezydencja prezydenta, jak już wcześniej mówiła... A co do skupienia... Wysyłałam ostatnie maile... - rzuciła, a przez moment można było zobaczyć jak jej oczy przez moment rozjaśniają się by zgasnąć, gdy wyłączyła soczewki. - Nikogo nie mijaliśmy bo dojechać tą drogą można tylko tu... - rzuciła oszczędniej każąc jej się reszty domyśleć.

- Ja nie pamiętam bym powiedziała żebyś milczała w samochodzie... Po prostu nic nie mówiłam... i ty zrobiłaś to samo... - Wzruszyła ramionami. - Pamiętam cię raczej jako rozgadaną... dlatego wydałaś się dziwna jak na siebie... - rzuciła od niechcenie odbierając klucze...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Kobieta złapała się dłonią za klatkę piersiową idąc w stronę zejścia z dachu. Teraz dopiero zdała sobie sprawę, jaką trucizną oddychała przez te jedną niewielką, lecz wystarczającą chwilę. Jednak na wszystko było metoda. Powoli sięgnęła do kieszeni by wyjąć niewielkie pudełeczko by zaraz je otworzyć. W środku miała kilka strzykawek z jej specjalnym środkiem wymyślonym przez jej korporacje, który powinien jej pomóc do czasu aż dojdzie do laboratoriów by całkowicie wrócić do formy. Szybko wbiła igłę w żyłę mając nadzieje, że to zdoła jej częściowo pomóc. Nie miała zamiaru umierać w tak głupi sposób. Następnie zaczęła kierować się korytarzem ku wyjściu z budynku już teraz czuła nieprzyjemności związane z całym wydarzeniem. Ta abominacja zapłaci za wszystko, co zrobiła choćby to miała być ostatnia rzecz w jej życiu.

 

Mężczyzna powoli poruszał się dalej w wyznaczonym kierunku. Jednak zastanawiał go fakt, że jego zleceniodawca przerwał nagle rozmowę. Zresztą tym się będzie zajmować, gdy już zlikwiduje cel. Na szczęście na drodze nie było żadnych przeszkód jeszcze jeden zakręt i będzie na miejscu. Zastanawiał sie tylko jak wykończyć ofiarę. Zrobić to szybko czy może pozwolić jej cierpieć? Zleceniodawca tego nie uwzględnił. Nagle na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.

 

Snow Night/Ewelina Szymańska

Zapamiętała ją, jako rozgadaną? Pomyślała szczerze zdziwiona, gdy odbierała klucze do swojego pokoju. Ponownie zapomniała, że posiadała o niej wiedzę. Czy jednak Golding właśnie tak ją zapamiętał? Ostatni raz spokojnie rozmawiali, gdy była z nimi Forest. Wcześniej nie mieli za bardzo okazji rozmawiać od czasu, gdy wyprowadziła się do Crystal Empire. Ponownie spojrzała na Annę zdziwił ją widok jej oczu. Co prawda wiedziała, że taka technologia istniała, ale dla niej wciąż była dziwna. Ona jednak nie bardzo się na tym znała. Przynajmniej już wiedziała, co nieco o tym miejscu z tych oszczędnych informacji od Anny.

 

- Dziękuje za miłą wspólną podróż Anno - powiedziała ze szczerym uśmiechem. - Jednak teraz powinnyśmy się rozpakować by zacząć nasz urlop - stwierdziła podnosząc swoje rzeczy. - Jakbyś mnie szukała to będę zapewne na basenie jednak najpierw się rozpakuje, więc do zobaczenia potem - stwierdziła z uśmiechem powoli odchodząc do swojego pokoju by się odpowiednio przygotować do odpoczynku.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Recepcja

Dla Klaudii był to dzień pracy jak zwykle. Była człowiekiem - "prawdziwym" jak to się zwykło mówić, ale jak dla niej nie było tu zbyt wielkiej różnicy. Miała blond włosy - długie, ale związane w warkocz, oraz szare oczy. Bycie recepcjonistką w ośrodku takim jak ten było pracą przyjemną - z jednej strony leniwą, bo gości raczej nie było dużo, a już na pewno nie w tym okresie, a z drugiej, kiedy już się ktoś pojawił, miała szansę wykonywać swoją pracę jak najbardziej idealnie, bo nigdy nie miała na głowie tyle, by nie zdobyć się na ciepły uśmiech czy dokładne zadbanie o nastrój przebywających w kurorcie. Pensja była wysoka, ale Klaudia nie trafiła na to stanowisko przypadkiem, miała za sobą długą przygodę z technikum, studiami i stażem w kilku miejscach. Nawet w Equestrii pracowała jako recepcjonistka - w hotelu w Manehattanie. To była po prostu praca dla niej.

Dopiero co dwie kobiety odeszły w stronę swoich pokoi, gdy do kurortu zawitał jeden z pracowników, którego można by nazwać po prostu ochroniarzem.

- Witaj. Przyszedłem z pocztą. A tak na dobrą sprawę to z jednym listem, ale od pani premier. - Sprostował, podał jej kopertę i już po chwili go nie było.

Przyjrzała się białej, lekkiej kopercie i sprawdziła adresata. Ewelina Szymańska, która dopiero co się tu pojawiła. Niezbyt to przyjemne przerwać komuś rozpakowywanie się, ale etyka pracy nie pozwalała jej na przetrzymywanie cudzej korespondencji u siebie. Nacisnęła jeden z przycisków na panelu, leżącym na jej biurku i powiedziała do mikrofonu.

- Pani Ewelina Szymańska proszona do stanowiska recepcji.

Słychać było to w całym kurorcie, wyłączając tereny zewnętrzne, na których i tak nikt nie przebywał z powodu pogody.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

Kiwnęła tylko potakująco głową, że się z nią zgadza i sama się udało do swojego pokoju... Działo się to co dziać się w gruncie rzeczy nie powinno... Ktoś coś powiedział, a to stawało się nielogicznym zbiegiem okoliczności prawdą... Nie dostała co do tego wszystkiego wielu wskazówek. Po prostu 3 fakty nakładały się na siebie coraz bardziej, a potwierdzeniem tego wszystkiego było wezwanie Snow do recepcji, gdy odkładała swoją broń do sejfu w szafie... Czy to mogło dziać się naprawdę? Czy tylko śniła... Tak właśnie myślała wykładając kolejne swe rzeczy nie zajmując nawet ćwiartki możliwego miejsca na ubrania... Czy naprawdę spotkają się na basenie...

 

[Natalia Romanova]

Na drzwiach do jej mieszka pojawiła się przyklejona koperta podpisana Jan Piotr wielkimi literami i czarnym markerem... Jej zawartość stanowiła pojedyncza kartka zapisana eleganckim i ostrym pismem o następującej zawartości:

Spoiler

 

Witaj tyś co przyszedłeś zbrukać moje ciało bólem, a umysł niewyobrażalnym cierpieniem... Zawróć póki możesz, zanim nie skończysz jak ten pies co zabiłeś go w wieku 12 lat... Pierwsze morderstwo... Krew na rękach... Wolność wyboru. Czyją krew przyjmie los? Moją, twoją czy obydwoje... Odpowiedź brzmi: Twoją, jeśli zdecydujesz przejść przez te drzwi... Poczujesz krótki ból w klatce... To będzie ostatni sygnał do odwrotu. Potem świat ściemniej i nadejdzie koniec. Ludzkie serca wydają się bardzo krucho połączone z losem... Zrób co chcesz. Ostrzeżenie to było jedyne i nie ufaj głosowi w słuchawce. Kobiety kłamią i wykorzystują... Czy będzie interesował ją twój los jeśli zginiesz... Nie... Jesteś nieważny dla świata.

Lüge

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow Night/Ewelina Szymańska

Dziewczyna w milczeniu przemierzała korytarze kurortu niosąc za sobą bagaż i przy okazji rozglądając się z ciekawością po wszystkim. Nie była do końca pewna czy starczy jej czasu by wszystko tu zobaczyć. Jednak dziwnie się trochę czuła będąc teraz samą. Co prawda jeszcze do nie dawna nie miała żadnych przyjaciół w tym świecie jednak, od kiedy poznała Magdę poznawała coraz ciekawsze osoby takie jak choćby Anna. W pewnym momencie nagle się jednak zatrzymała i spojrzała na numerek na kluczu pasował do numeru pokoju nie myśląc ani chwili dłużej włożyła klucz i przekręciła go.

 

Gdy drzwi stanęły otworem Snow stała dobrą chwilę skamieniała niczym posąg i mrugając kilkukrotnie. W pewnym jednak momencie puściła nagle swoje bagaże na ziemie i weszła głębiej do pokoju. Nie mogła wprost uwierzyć w to, co aktualnie widziała. Nawet sobie nie wyobrażała takiego luksusu. Powoli podeszła do łóżka by lekko dotknąć je dłonią. Mogła pomyśleć, że jest w raju. Nie wiedziała czy kiedykolwiek zdoła się odwdzięczyć za to wszystko. Nagle padła na łóżku a na jej twarzy pojawił się miły uśmiech. Wiedziała już, że na pewno tu należycie wypocznie. Wpatrywała się tak w sufit spokojnie rozmyślając do czasu aż do jej uszu dotarł komunikat.

 

Nagle na jej twarzy pojawiło się lekkie zmartwienie. Komunikat nie brzmiał optymistycznie. Dlaczego była wzywana do recepcji? Czy zrobiła coś nie tak? Ale chyba wtedy by Anna jej o tym powiedziała. Wiedziała, że nie mogła zignorować tego komunikatu i musiała sprawdzić, co się stało a im bardziej będzie zwlekała tym będzie gorzej. Powoli usiadła na łóżku by zaraz z niego wstać i skierować się ku wyjściu z pokoju. Szła w milczeniu korytarzem aż w końcu dotarła do recepcji.

 

- Dzień dobry - powiedziała spokojnie w stronę kobiety starając się ukryć zmartwienie, że coś mogło się stać. - Byłam wzywana do recepcji. Czy coś się stało? - spytała cały czas nie spuszczając oczu z kobiety. Chciała wiedzieć, dlaczego była wzywana skoro nawet jeszcze się nie zdążyła rozpakować. Przecież nie mogła jeszcze nic zrobić przynajmniej taką miała nadzieje. Może to jakaś pomyłka i ktoś tutaj jakimś zbiegiem okoliczności nazywa się tak jak ona.

 

Crystal/Felicja Romanis

Kobieta poruszała się dalej ulicą w kierunku laboratoriów. Na szczęście było ich kilka w mieście a przy możliwości finansowych korporacji nie było jakimś większym problemem utrzymanie tych, że miejsc. Na całe szczęście specyfik, który wpuściła do swojego organizmu działał lepiej niż chciała i trucizna, która dostała się do jej płuc nie była tak uciążliwa jednak musiała w pełni się jej pozbyć by być pewną, że nic jej nie grozi. Na miejscu na szczęście sobie z tym poradzi. Czasami jacyś ludzie z tłumu się za nią oglądali nie mogąc uwierzyć, że właścicielka tak potężnej korporacji chodzi po ulicy niczym zwykli szarzy ludzie bez żadnej obstawy. Zapewne myśleli, że jest tylko niezwykle podobna do Felicji właścicielki New Medica. Jednak były to tylko przypuszczenia prawdą było, że cały czas była bezpieczna i obserwowana przez swych zwolenników, którzy teraz przebywali w tłumie udając zwykłych ludzi. Ta abominacja jeszcze jej zapłaci za mieszanie się w nie swoje sprawy. Nagle ponownie się odezwała w kierunku mikrofonu.

- Daleko jeszcze masz do celu? - spytała wyraźnie zirytowanym głosem.

 

Mężczyzna właśnie zaparkował samochód w okolicznym zaułku tak by nikt go nie zobaczył. Plan jego był jasny najpierw obezwładnić ofiarę. Potem wynieść z domu i schować w bagażniku. Następnie odpowiednio się zabawić i porzucić ciało gdzieś w lesie w takim stanie, że zanim policja je zidentyfikuje minie trochę czasu. Powoli opuścił samochód upewniając się przy okazji, że nikogo niema w pobliżu. Następnie podszedł do bagażnika z niego wyciągnął kominiarkę, którą nałożył na twarz a następnie rękawiczki by nie zostawić odcisków. Następnie wyciągnął jakąś walizkę. W środku było sporo narzędzi chirurgicznych i jeden pistolet. Wyjął z walizki tylko pistolet wolał go jednak mieć na nieprzewidziane wypadki. A z reszty zabawek wyciągnął tylko strzykawkę wypełnioną jakimś specyfikiem. On dobrze wiedział, co to jest wystarczyło tylko to wstrzyknąć a ofiara zaśnie na kilka następnych godzin. Nagle jednak lekko się skrzywił na dźwięk znajomego głosu.

 

- Spokojnie zaraz rozwiążę twój problem - stwierdził powoli odchodząc do samochodu i kierując się do wnętrza budynku. Miał szczęście jak na razie nikogo nie napotkał ani na korytarzu ani też w okolicy budynku. Kierował się ostrożnie w stronę drzwi, które wyznaczył mu zleceniodawca, gdy nagle stanął jak zamurowany. Co to miało być do cholery? Na drzwiach była koperta z jego imieniem i nazwiskiem, ale jakim cudem? Zaczął rozglądać się niepewnie po korytarzu, ale nikogo nie zobaczył. W końcu zerwał kopertę z drzwi i ją otworzył. Gdy zaczął czytać zawartość koperty cofnął się kilka kroków od drzwi a jego oczy otworzyły się w szoku.

 

Co to ma być do cholery? Rozmyślał zszokowany patrząc na kartkę. Skąd niby ta cała Lüge to wszystko wiedziała? Dobra mogła go wypatrzyć przez okno i domyślić się, że tu przyszedł ze złymi zamiarami jednak skąd wiedziała, że właśnie do niej? I co to za imię do cholery Lüge? To jakaś Equestrianka czy co? Skąd jednak wiedziała, że przyszedł po nią i skoro to wiedziała, dlaczego nie wezwała policji? Znała jego imię i nazwisko wiedziała, kiedy pierwszy raz zabił. Groziła mu śmiercią, jeśli przekroczy próg jej drzwi i na dodatek twierdziła, że tajemniczym zleceniodawcą zadania jest kobieta, której nie zależy na jego życiu.

 

Czy obchodziło go czy zleceniodawca się interesował jego życiem? Niewiele. Prawdą było, że robił to tylko, dlatego że lubił to robić a skoro mu za to płacono to jeszcze więcej plusów z tego wszystkiego. Jednak zdziwił go fakt, że to kobieta zlecała mu tak bezwzględne zadania spodziewał się mężczyzny. A może to wszystko jakaś sztuczka? Tak na pewno tak było. Zgniótł kopertę z listem by wyrzucić ją niedbale na ziemie i zaczął się kierować w kierunku drzwi mając przygotowaną swą broń. Skoro cel wiedział, że tu jest musiał być gotowy do tego, że będzie się bronił. Chociaż resztki zdrowego rozsądku kazały mu się wycofać on je tylko wygłuszył. Kimkolwiek to coś było zadrwiło sobie z niego grożąc mu i teraz za to zapłaci. Kopnął drzwi z całej siły nie zważając na to czy ktoś to usłyszy. Chciał już tylko zabić te całą Lüge za to, że próbowała mu grozić.

Wszedł do wnętrza mieszkania, gdy nagle szeroko otworzył oczy chwytając się otwartą dłonią za klatkę piersiową.

 

- Tak nie m... - nie zdążył dokończyć, gdy tylko padł na ziemie w korytarzu mieszkania nieznanej mu osoby. Jego oczy wciąż były otwarte i widać było w nich przerażenie, które pojawiło się w nich pierwszy raz od bardzo dawna. Strzykawka wypadła mu z dłoni lądując twardo na ziemi i tłukąc się na kawałki a jej zawartość rozlała się po mieszkaniu.

- Co tam mamroczesz? - pytała wyraźnie zirytowana Crystal do słuchawki. Jednak jej marionetka nic już nie odpowiadała . - Do cholery! Jesteś tam?! Wykonałeś swoje zadanie?! - wrzeszczała coraz bardziej zirytowana do słuchawki czekając na odpowiedź. Co się tam do cholery dzieje rozmyślała?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

Siedziała na oknie, gdy usłyszała że jej drzwi są wyłamywane... Skąd ona wiedziała że się właśnie tak to skończy... Odczekała moment zanim poszła do niego. Nie chciała przecież zostać zastrzelona w akcie desperacji. Dopiero wtedy się ruszyła... Upewniając się w kartach że los jest po jej stronie i nic jej nie grozi to co właśnie zrobi.

- I po co ci to było? Mogłeś przeżyć, bo byłeś nieważny dla świata... Wybrałeś sam. Teraz umrzesz nie mogąc nic... a mogłeś zrobić wiele. - mówiła spokojnie stojąc w przejściu do następnego pokoju. Wiedziała że był jeszcze przytomny... Przynajmniej mózg... Bo ciało dawno weszło w stan zawieszania... Jej ucho wychwyciło krzyk ze słuchawki, którą podeszła i sobie od niego pożyczyła sama sobie ją wkładając do ucha...

- Witajcie złe oczy albo Felicjo Romanis... Nie mógł, bo los który wybrał go pokonał - mówiła spokojnie odpowiadając na jej pytanie zamiast niego siadając na krześle w swojej małej kuchni... - Wiem że zaszłam ci za skórę, ale to musisz mi wybaczyć... Musze sprostować los w którym ciebie być nie powinno... Wyślesz kogoś podobnego mi tutaj, by skończył robotę... Co jest dziwne jeśli mnie zwyczajnie nienawidzisz za to kim jestem. Czemu trzymasz tego mężczyznę? - urwała. - Wiem że to zrobisz po tym co usłyszałaś wcześniej czy później. Tylko zastanów się co chcesz stracić... - Zamilkła dając jej czas na reakcję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Crystal mrugnęła kilkukrotnie, gdy w słuchawce usłyszała nie głos mężczyzny a nieznanej jej kobiety. Wszystko, więc wskazywało, że temu tępakowi się nie powiodło. Jaką mocą dysponowała ta abominacja? Być może wskazówka kryła się w słowach. Los, który wybrał go pokonał? Czy to była gra słów czy może kryło się za tym coś więcej? Lekko się zdziwiła, że znała jej ludzkie imię jednak skoro ją zaatakowała to musiała wiedzieć, kogo atakuje. Jednak bardziej się jej nie spodobało to jak ją określiła. Złe oczy? Czyżby wiedziała, że ją obserwowała? To tylko wskazywało, że te stworzenie posiadało lepszą zdolność do obserwacji innych niż sama Crystal w obecnej postaci. Jednak nazwanie ją złą było całkowitym nietaktem. Ona nie była zła miała wizje, dzięki której sprawi, że to kucyki zdobędą należne miejsce by władać wszystkim a ona je poprowadzi. To właśnie takiej liderki potrzebują. Nie zatrzymywała się tylko wciąż zmierzała w kierunku laboratoriów.

 

- Rozumiem - powiedziała bez emocji. - Nie powiem, że jest mi go szkoda. Był tylko zabawką, którą można łatwo zastąpić jak każdego plastikowego żołnierzyka. Jednak już się zapewne tego domyślasz - nie bardzo miała ochotę rozmawiać z tym stworzeniem, które jej zdaniem było znacznie gorsze od niej. Jednak wypadało poznać, choć trochę, z czym ma do czynienia by wiedzieć jak to zniszczyć w swoim czasie. - Nie wiem do końca, o czym do mnie mówisz i o jakim mężczyźnie jednak sądzę, że jesteśmy już kwita - stwierdziła dalej idąc. - Nie wiem również, o jakim losie do mnie mówisz i nie wiem, jaką mocą dysponujesz jednak kazałam cię zaatakować, bo ty zaatakowałaś mnie pierwsza. Jesteś mi zupełnie obojętna - skłamała prawdą było, że widziała w niej zagrożenie jednak na razie nie miała zamiaru się nią zajmować. - Jestem zajęta czymś, co zupełnie ciebie nie dotyczy a ty wbrew pozorom strasznie mi mieszasz. Pozwól, więc że złożę ci korzystną propozycje. Ja zaprzestanę wysyłać po ciebie kolejnych żołnierzyków lub wszelkich innych ataków skierowanych w twą stronę, jeśli ty również dasz spokój mi. Mam pewne sprawy, które wymagają mojej szczególniej ingerencji jednak zapewniam, że nie są związane z tobą. Więc chyba sama uznasz, że ta propozycja jest korzystna dla obu z nas? - spytała lekko marszcząc brwi. Była pewna, że się zgodzi. Nie wiedziała, kim jest Golding, więc nie miała powodu jej przeszkadzać a tak zyska święty spokój przynajmniej na jakiś czas, gdy wymyśli sposób jak się pozbyć tego stworzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

- Nie... - szepnęła kładąc parę kart na stole. - Ty tak uważasz... Obiekt z nieba miał ci tylko uniemożliwić spoglądanie w zwierciadło, gdzie ktoś ważny dla losu się znajduje... To było tylko ostrzeżenie, bo pomagałaś innym go znaleźć, a on nie chciał być znalezionym... Spełniłam jego wole, bo czyjąś wolą jest go zobaczyć... To nie mój interes bezpośrednio... Zgadza się ale roztrząsać tego nie będę... - Poleciały na stół 3 kolejne karty i zdziwiła się delikatnie widząc to.

- Odpuść temu equestrinowi i nie mieszaj się w jego los, bo zdarzyć się musi to czego chcesz tak bardzo uniknąć... Wszyscy będą żyć wtedy jak chcesz, a zabójcy mnie się nie imają - rzuciła lekceważąco. - Robiąc to co robisz w tej chwili zatracasz swój los, a jest to los zapętlonej nienawiści... - Zacisnęła wargi patrząc w karty. Widziała że z nią nie będzie miała łatwej przeprawy. - Ten equestrianin to nie twoja własność, tak jak myślisz, bo jego serce jest gdzie indziej... Zrozum to, a jak nie chcesz tego zrozumieć... No cóż... Po co próbujesz zrozumieć skoro twoja głowa podsuwa inne myśli? Masz zupełnie inne plany i jeszcze próbujesz mnie oszukiwać jak widzę twoje intencje - rzuciła jej... Dlaczego uważała nietaktowne nazwanie jej oczu złymi skoro kłamała jej w żywe oczy?

- Nie szłabym na twoim miejscu w tamtym kierunku... - Rzuciła 3 następne karty na stół. - Będzie tam wybuch. Poszukaj pomocy gdzie indziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

O ile wcześniej na twarzy Crystal nie było raczej można stwierdzić jakiś głębszych emocji o tyle teraz można było na niej zauważyć wściekłość, którą najwyraźniej  wywołała jej rozmówczyni. Jakim prawem te żałosne stworzenie ją pouczało? Ona niby miała wytyczać czyjś los? Jeśli Golding nie był jej własnością to czyją niby? Był tylko narzędziem, które miała wykorzystać w odpowiednim momencie do realizacji swych planów. Celestii już nie było tak jak i gwardii, więc tam nie było dla niego miejsca. A jeśli chodzi o tamte dwie to straciły do niego prawo wraz z upadkiem Equestrii. Jednak nie uszły jej uwadze inne słowa tej abominacji.

 

Wiedziała już, że ta wie, że Crystal ma coś, co pozwala jej obserwować innych. Również najwyraźniej umiała czytać w myślach stwierdziła to po tym, gdy ta mówiła, że jej głowę zaprzątają myśli, których nie mówi na głos. Jednak bardziej ją zastanawiał fakt czy ta pracowała dla jednej z tych, których tak usilnie chciała się pozbyć. Ktoś taki musiał mieć interes w tym wszystkim. Była pewna, że nie robi tego bezinteresownie. Czym było to stworzenie to ją po części zastanawiało

 

- Najwyraźniej nie dojdziemy do porozumienia - powiedziała z udawanym żalem, którego wcale nie posiadała. - Golding jest moją własnością od czasu, gdy do mnie dołączył. Ja wiem lepiej, czego potrzebuje niż on sam czy ty. Tamte dwie są mu zupełnie zbędne przez nie ponownie stanie się słaby a jego myśli zaczną zaprzątać rzeczy zupełnie zbędne. One utraciły do niego wszelkie prawa i powinny pozostać dla niego martwe by ten mógł dokończyć swe zadanie i pomóc mi stworzyć lepszą, Equestrie niż kiedykolwiek to jest jego jedyne przeznaczenie tak jak moim jest władza - stwierdziła starając się ukryć emocje. - Zbyt długo byłam w cieniu patrząc jak Equestria jest niszczona przez te żałosne i słabe władczynie by teraz ustąpić. Jestem jedyną nadzieją by Equestria stała się taka jak powinna - nie widziała powodu by kryć się z tym skoro i tak już tyle o niej wiedziała to zapewne znała inne jej myśli. - Pamiętaj, że nie tylko zabójcy potrafią zabijać są na to inne metody. Pytałaś mnie wcześniej, czemu mam pod kontrolę kogoś podobnego tobie skoro mam szczerą niechęć do ciebie odpowiedź jest prosta właśnie na takie przypadki i nie sądź, że jak on przyjdzie do ciebie to los, o którym mówisz zdoła ci pomóc. Daje ci, więc ostatnią szansę odpuść i przestań mieszać się w nie swoje sprawy lub zacznij ze mną wojnę jednak zapewniam cię, że ja nie mam zasady by przegrywać - powiedziała twardo będąc pewną swojego, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się przegrać z nikim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pawło

- Dzień dobry, nazywam się Pawło Kołewycz i jestem w sprawie pracy - zagadnąłem najczystszą, słownikową ukraińszczyzną zanim połapałem się, że to nie ten kraj. Nie powiem, wroga obecność epatująca zza lady trochę mnie rozproszyła. - Upsssss... znaczy się ten, witam, ja z ogłoszenia.


Spróbowałem się uśmiechnąć, wyszło oczywiście jak zwykle. Oby kierownik pamiętał mój głos z telefonu, wtedy powinien wybaczyć mi potknięcia tam i siam. Uścisnąłem mu dłoń silnie, lecz nie za mocno, coby nie zmiażdżyć. Ot, taki męski uścisk jaki znałem z domu, nic więcej. Chociaż czułem się jakbym stał przed szafotem, starałem się zachowywać jak najlepiej. Choć z dwa tygodnie musiałem tutaj niestety usiedzieć. Zapewne z zaciśniętymi zębami. Już czułem na sobie wejrzenie wielce królowej. O Boże.


Moskwa

Jeden z dzielnych moskiewskich mężów odstawił szklankę i podwinął rękawy, wpierw nasrożywszy się. Pozostali dwaj wraz powstrzymali go przed jakąś mocniejszą akcją, usadzili na miejscu jak tylko próbował wstać. Popatrzyli po sobie, na niego, na Stanisława i na ochroniarza.

- Szanujemy - odparli po chwili zgodnie wszyscy pijacy, jeden z nich nakłoniony do współpracy przez swoich towarzyszy. - Na służbie fakt, pić nie wolno, kiedy jest odpowiedzialna. No to ten, o czym to mieliśmy gadać?

Widać pogubili się biedaczki.

 

[Iwan się pojawi jak będzie coś ważnego.]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

- Nie zakładaj czegoś, czego nie sprawdziłaś... Nawet dla mnie te informacje są nieosiągalne. Dobrze wiesz które... Nie doceniasz ich... Nigdy tego nie robiłaś uznając je za gorsze, a mój nos podpowiada mi że to jeszcze nie koniec z tymi bytami... - rzuciła przelotnie w kontrze na jej myśli. Odpowiedzi na zdania będące pewnymi z jej punktu widzenia... Mówiła dokładnie to co pokazywały jej kolejne karty i ani joty więcej.

- Od początku nie chciałaś się dogadać - urwała na moment - więc po co mi grozisz, skoro obydwie wiemy że i tak go wyślesz? - spytała się próbując jeszcze bardziej wydobyć jej emocje. - Masz w sobie niepewność jak się to skończy, czy jednak jesteś tak pewna swego że już wygrałaś? Chwytasz się najwygodniejszej deski, by uspokoić sumienie... Zapewniając siebie że już po wszystkim. Ja poczekam. - Uśmiechnęła się do siebie. - Los mnie nie zawiedzie... Nie ten którego się tak usilnie chwytam. - Przetasowała karty w odpowiedzi wyrzucając na stół pierwsze 6.

- Nie masz zasady by przegrywać... To pogódź się że coś komuś nie wyszło... - podkreśliła ostatnie swoje słowa tonem głosu. - Przecież każdemu może się zdarzyć niedopatrzenie. Co wtedy? To moja wina... Czy nie? - Z jej słów płynął po prostu jad próbując tym wytrącić ją z jakże złudnej równowagi. - Pomyłki to ludzka rzecz. Ja je tylko widzę. Zabroń im się mylić... Wszystkim w koło. Proste rozwiązanie, a skoro władza ci się należy.. Nie powinno to stanowić najmniejszego problemu by ją egzekwować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Ponownie zmarszczyła brwi na słowa swojej rozmówczyni. Nie doceniała ich? Nie ona po prostu widziała jak te dwie żałosne władczynie wprowadzając swoje słabe rządy prowadziły Equestrie na skraj przepaści. Czy potrzebny był dowód do tego? Jeśli tak było to wystarczyło się tylko rozejrzeć oto, do czego doprowadziły ich rządy. Więc lepiej dla wszystkich by pozostały martwe. Jednak zagryzła lekko wargę na kolejne jej słowa. Musiała dokładnie przemyśleć ten ruch. Miała wrażenie, że ona wręcz chce by użyła tej abominacji przeciw niej. Ta pewność siebie była niepokojąca. A może tylko chciała by tak myślała. Wciąż zastanawiała się po części, jaką mocą włada ta abominacja. Jednak jak mogłaby zatrzymać coś, czego nie można zabić?

 

- Masz racje pomyłki rzeczą ludzką - powiedziała w lekkim zamyśleniu dalej kierując się przed siebie. - Jednak ja nie jestem człowiekiem - dodała już chytrze. - Jestem czymś więcej niż zwykłe kucyki a te z moją pomocą zyskają moc podobną mi - stwierdziła bardzo wrednym głosem. Wiedziała, że dzięki niej kucyki zyskają zupełnie inny poziom. - Widzę, że się nie możemy porozumieć - stwierdziła lekko wzdychając. - Skoro tak tego pragniesz wyślę go po ciebie - musiała jednak pomyśleć jak dobrze to rozegrać. Wiedziała, że stworzenie, z którym rozmawia w pewnym sensie jest najwyraźniej kobietą a jej abominacja raczej ich nie atakuje jednak na pewno coś na to zaradzi. - Jeśli natomiast chodzi o tego Equestrianina to nawet mnie atakując nie zatrzymasz tego, co ma być. Ja go może nie widzę jednak moi ludzie wiedzą, kogo szukać i w końcu go dorwą zanim te dwie do niego dotrą. Jego przeznaczenie zostało z góry ustalone a ty na to wpływu nie masz - powiedziała z pewnym siebie głosem. - Więc czy to już wszystko czy może chcesz czegoś jeszcze zanim zakończymy te bezowocną konwersacje?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...