Skocz do zawartości

[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]


Recommended Posts

- Uwierz mi, nie mówiłem do siebie. Znaczy... Możliwe. Możliwe, że do siebie. Ale w mojej głowie wyglądało to inaczej. W zasadzie cały czas wygląda - dodał, opierając głowę o dłonie. - Może ja za krótko w tej wodzie siedziałem, albo nie wiem, no... Co chwilę się pojawiają, przypominając mi, że jestem nieumarły. I że jestem obrazą dla prawidłowego porządku rzeczy. Wczoraj wieczorem też ich widziałem. Jedno z nich siedziało na krześle, drugie szczerzyło zęby, opierając ten swój wredny pysk o łóżko. Czekają, aż mi odbije zupełnie. Teraz też tu są. - Skierował oczy na kąt pokoju, w którym stał fotel. A potem spojrzał nieprzytomnie na Shiro i zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Ezreal załamał ręce i uderzył głową o stół.

- Nic nie mów - powiedział. Blat stołu nieco zakłócał wypowiedź. - Pójdę do lekarza. Jutro na przykład.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No to, idź jak chcesz? - powiedziała nieco pytającym tonem. Nie chciała się mieszać tak bardzo w jego wybory. Skoro chciał iść do lekarza to ok. - Nawet jeśli będziesz mówił takie rzeczy to moje uczucie do ciebie się nie zmieni. Nie martw się. - powiedziała po czym się do niego uśmiechnęła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jasne. Super, niczym się już nie martwię - odpowiedział. I jeszcze tego samego dnia faktycznie poszedł na wizytę.

Przez kolejne trzy dni sprawa przywracania odpowiedniego stanu rzeczy pomiędzy zaświatami, a ziemią nie ruszyła z miejsca - Ezreal plątał się po lekarzach, aż w końcu ze względu na diagnozę poważnych zaburzeń psychicznych został skierowany do psychiatry. I po przepisaniu odpowiednich proszków problem widzenia nadnaturalnych rzeczy ustał. Ustało też kilka innych rzeczy i chociaż szeryf nalegała na rozpoczęcie działania, Ezreal nie był w stanie.

Było późne popołudnie, a on dopiero co wstał. Pierwszym co robił każdego ranka było branie tabletek - przez dwa dni sam powiększył sobie dawkę dwukrotnie. Podszedł do stołu i opadł na krzesło, a potem skupił nieprzytomny wzrok na mapie. Wpatrywał się w nią w otępieniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podniósł powoli głowę i patrzył na Shiro oczami pozbawionymi dawnego blasku. Siedział zresztą przygarbiony i pozbawiony energii. Od kiedy brał leki, większość dnia przesypiał.

- Tak. Chyba tak - odpowiedział i pokiwał głową. Wziął ołówek do ręki, ale prawdopodobnie tylko po to, żeby go trzymać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ez? Czemu trzymasz ołówek zamiast rysować? Przecież przygoda była tym co kochałeś... W jaki sposób mam cię przekonać żebyś zrobił cokolwiek? - zapytała po czym uderzyła głową o stół. Wolała jak bredził niż jak zachowywał się tak, jak się zachowywał. Jeśli niczego nie zrobi postanowiła wyrzucić mu te tabletki, i zadzwonić do Jayca albo szeryf o pomoc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzruszył ramionami, wciąż trzymając ołówek w ręce. Westchnął, jakby uszło z niego powietrze, odłożył ołówek i powoli zwlókł się z krzesła.

- Chyba pójdę się położyć, bo jestem zmęczony - stwierdził i jak powiedział, tak zrobił. Dotaszczył się do sypialni powoli, posuwistymi krokami. Shiro usłyszała jeszcze, jak uderzył o materac i znowu głośno westchnął.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Boziu... - Shiro westchnęła cicho. Poszła do kuchni i szybko zabrała te jego proszki, postanowiła je wyrzucić, ale nie w domu. Bo to byłby przypał. Schowała więc je do swojej torebki by potem wyrzucić je na dworzu. Potem wzięła do ręki telefon i wybrała numer do Jayca. Miała nadzieję, że przynajmniej on jej pomoże.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jayce jak się okazało przyjechać i owszem, mógł - ale dopiero za kilka godzin, kiedy skończyć się miała jego zmiana. Obiecał natomiast, że wyśle kogoś na zastępstwo. I że będzie to ktoś wysoce profesjonalny i z dużą skutecznością.

I wkrótce, zgodnie z obietnicą, pojawił się ktoś na zastępstwo. Vi nie można było odmówić skuteczności.

- Dobra, gdzie jest ten dureń? - zapytała, ledwie przeciskając się przez drzwi ze swoimi rękawicami. Gotowa do pracy, gotowa do szybkiego i bezceremonialnego zaprowadzania porządku. Rozejrzała się po mieszkaniu. - Trzeba będzie komuś przemówić do rozumu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ooo, jest i nasz mały ćpun! Co ty odwalasz, Ez? Starzy zostawili cię samego na weekend? - zapytała, nie siląc się na ściszanie głosu. Po chwili zdała sobie sprawę, że chwilowo rękawice nie zdadzą się na wiele. Zostawiła je na podłodze, rzucając Shiro przepraszające spojrzenie.

- No co? Byłam w terenie. Ezreal, kac kiedyś mija! HALOOOOO!

Leżący na łóżku chłopak ukrył twarz w poduszce.

- Dobra. Sam tego chciałeś. Ciocia Vi zaraz ci udowodni, że się jej nie ignoruje. Gdzie masz łazienkę, dzieciaku? - zapytała, chwytając się pod boki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O, nie. Lepiej przyszykuj coś na uspokojenie, bo może być gorąco - rzuciła i uśmiechnęła się groźnie. - Może być woda.

Kiedy Shiro wyszła, usłyszała uderzenie o podłogę, a potem jęk Ezreala. Następnym co zobaczyła była Vi idąca tyłem, która taszczyła chłopaka za nogi w kierunku łazienki. Ezreal, wciąż otumaniony, widocznie próbował jakoś odnaleźć się w sytuacji. Z pewnością nie zdążył przed dotarciem do łazienki. 

- Fajna wanna - krzyknęła Vi. A potem rozległ się huk - coś bardzo niedelikatnie wylądowało w owej wannie. Następnie dziewczyna usłyszała szum puszczanej wody.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było w porządku. Do momentu, kiedy przyszła.

Jak się okazało, działanie "cioci Vi" otrzeźwiło go aż za bardzo. Zanim weszła do łazienki, usłyszała charakterystyczny dźwięk poślizgnięcia się o brzeg wanny, a potem uderzenie o podłogę. 

- Łożeszty! - to była Vi. Shiro miała okazję zobaczyć atak Ezreala na różowowłosą. Wyskoczył z wanny cały mokry i z cieknącymi ubraniami i z całej siły przyłożył Vi z pięści. Wyglądało to dość zabawnie, bo był o kilka centymetrów niższy od dziewczyny, ale po jej reakcji widać było, że zabolało. Vi chwyciła się za policzek i zmarszczyła nos. Podeszła spokojnie do Shiro, chociaż w jej oczach widać było furię. Wzięła od dziewczyny kubek z wodą i się napiła. Ezreal w tym czasie analizował co zrobił.

- Dzięki - powiedziała i oddała jej kubek.

- Vi, przepraszam, ja nie... - Nie zdążył dokończyć, bo Vi jednym, szybkim ruchem na niego skoczyła, powaliła go na podłogę, usiadła okrakiem na piersi i zaczęła okładać. Choć jej przeszłość była Shiro mgliście znana, dziewczyna wiedziała, że różowowłosa umiała się bić.

Ezreal nie pozostał dłużny, choć raczej się bronił niż wyprowadzał ciosy, do momentu, w którym nie postanowił wykorzystać talizmanu i szala zwycięstwa na chwilę przeważyła na jego korzyść. Vi widząc to z trudem uwolniła się od chwytu, wstała i sprzedała mu potężnego kopniaka, po czym ominęła Shiro i wybiegła z łazienki. Ezreal pobiegł za nią, poobijany i wyraźnie wściekły.

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kobietę? To przecież Vi! Ona tłucze jak facet! - warknął Ezreal i pobiegł dalej za Vi. Wbiegł do sypialni, niemal wpadając na drzwi i...
 Chwilę później z niej wyleciał i grzmotnął o ścianę. Wy wyszła z przewagą w postaci rękawic, zebrała oszołomionego Ezreala i przycisnęła go do ziemi, a potem na nim usiadła. Na jego plecach.

- Dobra, co to za leki? Pokaż mi opakowanie, dzieciaku - zarządziła Vi. Na jej policzku wykwitł siniak, z nosa ciekła krew. Wciąż wyglądała lepiej niż Ezreal, którego twarz ogólnie była posiniaczona.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mhm. Mhm. Ta. Jasne - mruczała, oglądając opakowanie z leków. Potem je wyrzuciła za siebie. - Nie mam pojęcia o lekach ani o składnikach, ale wiesz co? - Chwyciła go za włosy i uderzyła głową o podłogę. - Jak się bierze dwa razy więcej niż trzeba, to nawet ja wiem, że zamieniasz się w zombie! Spoko, Shiro. Lek sam w sobie pewnie jest okej, tylko że ten baran wziął za dużo. Trzeba mu... Ez?

Ezreal nie poruszał się. Jego policzek stykał się z podłogą, a źrenice które jeszcze chwilę wcześniej skierowane były ku Vi, teraz nie były w ogóle widoczne. Pozostały same białka.

Jego policzek pękł jak szkło. Od oczodołów rozchodziły się czarne szramy zabarwione zielonym światłem, a usta miał zaciśnięte w grymasie złości. Skóra na całej twarzy wyglądała jak zbita porcelana, a skutkiem tego Ezreal wyglądał koszmarnie.

- Nie znam się na medycynie, ale tak się nie zachowują zwykłe świry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ezreal otwarł usta i krzyknął. Jego dłonie zapłonęły zielonym światłem, a Vi nie zdążyła się podnieść i odskoczyć. Wstał, odrzucając ją, a ona wylądowała na najbliższej ścianie.

- Dobrze! Nie wezmę tego więcej! - krzyknął i zarechotał, jakby już zupełnie stracił rozum. Brzmiał tak, jakby z gardła wydobywały się dwa głosy zamiast jednego. - Tak jest lepiej, prawda? Prawda, Shiro? Prawda, Vi? - Dłonie Ezreala zrobiły się czarne i popękane. Przez nie również prześwitywało zielone światło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, nie jest. - powiedziała Shiro. Chyba stało się to, czego Ezreal najbardziej się obawiał. Amulet nie mógł powstrzymać instynktów. Nie powinno się wskrzeszać zmarłych...  - Teraz dzieje się to, czego nie chciałeś. - powiedziała. - Nie panujesz nad sobą, amulet nie powstrzyma instynktów. - powiedziała bardzo poważnie. Miała nadzieję, że chłopak choć trochę się uspokoi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bez znacznia - warknął. A potem odwrócił się twarzą do Vi i uniósł dłoń do twarzy. Wokół palców tańczyły zielone płomienie. Uniósł rękę, gotów zaatakować oszołomioną Vi i prawdopodobnie ją zabić. 

- Irytujesz mnie, Vi. Ale wiesz, co? Teraz, kiedy patrzę na to z innej perspektywy, to wszystko jest bardzo proste. Jeśli coś cię wkurza, pozbądź się tego - powiedział. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro stanęła pomiędzy nim a dziewczyną.

- Ezreal uspokój się! Nie wiem co w ciebie wstąpiło ale nie pozwolę ci tak po prostu skrzywdzić Vi. Nie, na mojej zmianie. - cofnęła się kilka kroków by stać zaraz obok różowowłosej. Potem machnęła rękami by stworzyć wookoło niej zaklęcie ochronne. Nie chciała z nim walczyć  bo nie chciała zrobić mu krzywdy. Ale nie mogła dopuścić dodo tego by zabił Vi. Musiała ją obronić. Bez względu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...