Skocz do zawartości

[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]


Recommended Posts

Kolejny problem i tym samym niefortunny przypadek pojawił się na drodze Shiro i Ezreala... Tuż pod ich nogami. Biegli skalnym wąwozem i gdyby nie nadchodząca pogoń, krajobraz przedstawiałby się nader urokliwie - słychać było płynącą nieopodal rzekę, śpiewały ptaki, a przez gałęzie drzew prześwitywało światło słoneczne. Ale pogoń zbliżała się i zbliżała. Vi nie zdołała jej powstrzymać, toteż deptali im po piętach.

Ezreal ujrzał przed sobą mały, czerwony punkcik - kwiat rosnący pośrodku kawałka kamiennej ścieżki. Chłopak zatrzymał się i chwycił twarz Shiro w dłonie.

- Teraz słuchaj. Gdziekolwiek się znajdziesz, biegnij na północny wschód. Tu masz kompas. - Wcisnął jej w dłoń metalowy, ciepły krążek i zacisnął palce. - I bądź ostrożna. Inaczej nie uciekniemy, a możemy znaleźć się w zupełnie innych miejscach. Kocham cię.

Tu zbliżył twarz do twarzy Shiro i pocałował ją w usta, po czym wypuścił z dłoni promień i strzelił w kwiat. Nad eksplodującą rośliną rozeszła się chmura pyłu, którą Ezreal podpalił. Słyszeli już krzyki, koło ucha Shiro przemknęła strzała z fioletowej energii. Błysk, dziwny, ostry zapach, i... Ciemność.

Ocknęła się na brzegu rzeki, cała mokra. Wokół panował idealny spokój. Shiro przyglądała się para czarnych koralikowatych oczek - stworzonko podobne do wiewiórki podeszło  obwąchiwało jej twarz, zdziwione jej obecnością. Bolała ją głowa, a ramię przeszywał ból.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro rozejrzała się dookoła. Złapała się za głowę. Wylądowała gdzieś na rzece, to chyba był środek areny, przynajmniej tak jej się zdawało. Spróbowała wyczuć kompas. Potem skłoniła się by usiąść. Widząc stworzonko zacmokała cicho chcąc je do siebie przywołać. Ba stworzyła nawet kryształ, może zwierzę skusi się na błyskotkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gryzoń wystraszył się kryształu, ale ciekawość zwyciężyła i ostrożnie podszedł bliżej. Żyjąc w miejscu gdzie co chwilę coś wybucha drobna dziewczyna, nawet jeśli większa od wiewiórki, nie wydawała się być dla niej groźna. Zwierzak poruszył wąsikami i zbliżył się jeszcze na krok. Był na wyciągnięcie ręki.

I wnet plus wody wystraszył wiewiórkę, która nauczona doświadczeniem czmychnęła na drzewo. Z wody wyłoniły się dwa czułki, a za nimi krępa sylwetka zielonego skorupiaka o wystających, żółtych ślepiach. Skorupiak był kilka metrów od Shiro i kroczył szybko na swoich chitynowych odnóżach po dnie blisko brzegu, zapewne w poszukiwaniu jedzenia.

Co do kompasu, to to znajdował się on w odległości metra od Shiro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krab nie zwiał, a nawet był całkiem miły jak na coś co jest bezkręgowcem. Pozwolił do siebie podejść dlatego, że był w trakcie spożywania owocu utopionego w wodzie pochodzącego najprawdopodobniej z którejś z przybrzeżnych roślin. Żółte ślepia skierowały się na Shiro, ale łagodnie ją zignorowały, jako że cała reszta zajęta była napełnianiem układu pokarmowego.

Rozległ się cichutki brzęk od strony przerwy między skałami dzielącymi rzekę od lasu. Nie było słychać kroków, a jedynie ciszę pełną napięcia.

- Odwróć się powoli. Unieś ręce w górę. Strzelę nim zdążysz nawet pomyśleć o czarowaniu - odezwał się zimny, męski głos.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna wystraszyła się, ba nawet bardzo. Trzęsła się niemiłosiernie, w taki sposób nie była w stanie myśleć o czarowaniu. Co teraz, co teraz? Ezreal by ją za to zamordował. Odwróciła się w stronę mężczyzny unosząc ręce do góry. Nie była pewna co się teraz stanie.

- Nie możesz tak po prostu mnie zastrzelić. To niesprawiedliwe, wiem, świat jest niesprawiedliwy ale jestem bezbronna - powiedziała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Białowłosy łucznik przypatrywał się Shiro. Najbardziej przerażające były jego oczy - żarzące się, fioletowe punkty wpatrzone nienawistnie w punkt przed sobą. W tym przypadku w Shiro. Był gotów do ataku i nie żartował.

- Jesteśmy tu tylko ja i ty. Nie jesteś bezbronna, a ja mogę cię zastrzelić. Widzisz? Oto są zasady Ligi, za którą walczysz. Liga pozwoli mi cię zabić, ponieważ Liga pozwala na wszelką przemoc dziejącą się na Runeterrze. I to wszystko na - o, ironio - "Polach Sprawiedliwości", których nazwa jest ponurym żartem - syknął. Ale nie strzelił. Jeszcze nie. Czekał na coś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro spojrzała na niego. 

- Nie, nie mój drogi. Ja nie walczę za ligę. Walczę o to, żeby moja rodzina mogła żyć spokojnie. Żeby zawsze była uśmiechnięta. To jedyny powód dla którego tu jestem. Zawsze jest nadzieja. Jutro jest przypuszczeniem, nigdy obietnicą... Nie znamy się, Shiro Erynia Destino... Po za tym również nie mam zbyt dobrego zdania o lidze. Jeden z bohaterów odebrał mojej rodzinie życie, a moja rodzina także była bohaterem. Liga nic z tym nie zrobiła. To, że bohaterowie nie mogą walczyć pomiędzy sobą poza polami sprawiedliwości jest brednią. Nikt tego nie przestrzega. Bohaterowie ligi powinni być równi jednakz tak nie jest, przykładem jest Azir - powiedziała tylko nadal trzymając ręce w górze. Na razie nie chciała czarować, nie teraz.

Edytowano przez Clocky
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

- Ależ, walczysz. Myślę, że to ostatnia walka jaka kiedykolwiek odbędzie się na Summoner's Rft. Jeśli wygracie, Liga przetrwa. Jeśli ja wygram, zostanie zniszczona. Jestem sam, Shiro. Oto jest problem. Liga nie powstanie przeciwko całemu Noxus, ale z łatwością ukarze mnie, jeśli będę z nimi walczył poza Polami. Dlatego też muszę teraz wygrać - odpowiedział z łagodnością, o którą Shiro by go prawdopodobnie nie posądzała. Opuścił łuk i rozłożył ręce, jakby otwierał ramiona aby ją przywitać.

- Podejdź do mnie. Nie zginiesz naprawdę, odrodzisz się poza Summoner's Rift. Tu nie da się umrzeć. A ja obiecuję, że nie poczujesz bólu. To będzie szybkie.

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna spojrzała na niego.

- Nie jesteś sam Varusie. Jeżeli przejdziesz na naszą stronę, obiecuję, że wraz z Ezrealem namówimy sporą liczbę osób do twoich przekonań. Noxus i Zaun nie może sobie tak po prostu łamać zasad. To jak? Proszę, na prawdę to może się udać. Trzeba jedynie mieć nadzieję. Ja ją mam, a ty? - zapytała spuszczając ręce na dół. Po jej policzkach popłynęło kilka łez. Zawsze miała nadzieję, tak wychował jej brat. Tego wymagano odtym jedynej córki pana i pani Destino. Nadziei.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna zaśmiał się. Jego śmiech wypełniony był goryczą, groźbą i absolutnie nie brzmiał wesoło.

- Zasady? Nie ma zasad! Robią co chcą od lat! Mordują cywili, napadają i palą wioski, niszczą miasta. Nie. Nie mam nadziei. Nie mam już niczego.

Uniósł łuk, ale wciąż nie strzelał. Wahał się. A krab znów wynurzył z wody oczy i czułki, jakby zaciekawiony czym skończy się to dziwaczne zajście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro podniosła wzrok z ziemi na Varusa. Zawachała się. Otworzyła usta by coś powiedzieć. Jednak chwilę zajęło jej odważnie się na to.

- Jeżeli chcesz, to strzel. Rozwiązanie ligi nic ci nie da, sam nie dasz rady. Razem możemy to zmienić. Musisz tylko powiedzieć tak i do nas dołączyć. Obiecuję, że do puki będę żyć oddam się twojej sprawie. Obietnic się dotrzymuje, tak zawsze mówił ojciec i Isaiah.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podniósł wzrok, a potem wyprostował dłoń trzymającą broń.

Z łuku wystrzeliły dwa fioletowe pasma, które splotły się w spiralę i dosięgły obiekt za Shiro. Tuż za jej uszami rozległ się niemożliwy ryk. Poza sercem, które podskoczyło do gardła poczuła też lekki powiew wiatru.

Za nią stał kolos na czterech nogach. Hecarim mógł ruszać głową i niczym innym - widać zaklęcie łucznika go unieruchomiło.

Kiwnął dłonią, nakazując Shiro biec ze sobą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dłoń Varusa była dziwna. Miała kształt dłoni człowieka, ale byłą jednocześnie lodowato zimna i dziwnie ciepła.

Zatrzymał się, gdy polana oddaliła się od rzeki. Tym samym szarpnięcie zatrzymało też Shiro. Łucznik nasłuchiwał - ktoś się zbliżał.

- Jakie zaklęcia znasz? - zapytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokręcił głową.

- To dużo, ale niewystarczająco, aby go zabić. Można spróbować dostać się na górną aleję. Jeśli w tym czasie zdołamy pomóc zabić dwóch ode mnie, wówczas dwóch członków z twojej drużyny zdoła pomóc z Hecarimem. Więc... szybciej - mruknął i pociągnął ją za sobą. - Ale najpierw smok.

Zatrzymał się obok czegoś co przypominało naturalny amfiteatr. Wewnątrz drzemał wielki, biały gad ze skrzydłami. Varus podszedł i w niego strzelił. Smok obudził się i ryknął, a następnie rzucił się na niego z pazurami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna skinęła głową. Kiwdy dotarli do smoka patrzyła na stworzenie dopuki Varus go niezaatakował. Gdyby nie był krwiożerczy, nadawałby się na zwierzątko domowe. Szybko rzuciła Varusowi tarczę. Potem zaczęła strzelać w smoka kryształami bardzo zawzięcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po zastosowaniu kilku zaklęć smok padł na ziemię i rozwiał się w powietrzu. Dziwne.

Shiro poczuła powiew wiatru, a potem Varus pociągnął ją za ramię i pobiegł wgłąb lasu. Kierował się na północ. Za nimi słychać już było tupot olbrzymich, podkutych kopyt.

- Widzę was! - sapnął kolos z satysfakcją. - Zmiażdżę, połamię kości! Słyszę już krzyk, o tak, krzyk! Wrzask zdrajcy i wrzask małej, niewinnej duszyczki!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zauważyłem - warknął łucznik. Odwrócił się, podniósł łuk i wystrzelił całe mnóstwo czerwonych, drobnych strzałek. Ziemia po zetknięciu z nimi zaczęła pękać, a trawa sczerniała i zgniła. Kolos ominął plamę, co nie spowolniło go zbyt znacznie.

Gałęzie po lewej stronie poruszyły się i jak pocisk z dzikim wrzaskiem doskoczyła do Hecarima Vi i posłała go pod drzewo. Razem ze sobą.

Varus zawrócił i pobiegł w ich stronę, celując w centaura.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka trwała dobrą chwilę, podczas której centaur miotał się i rył ziemię potężnymi kopytami. Starcie skończyło się wraz ze strzałą energetyczną Varusa, która ugrzęzła między płytami pancerza Hecarima. Znieruchomiał, kopyta drgnęły i konwulsyjnie się wyprostowały. Olbrzymi, masywny łeb zwrócił się ku Shiro i Varusowi. Zielone ślepia błysły.

- To jeszcze nie koniec. A kiedy już się spotkamy, przebiegnę po waszych głowach... Zapamiętajcie mnie sobie - warknął.

Czarna zbroja pokryta runami zapadła się w sobie i po chwili na ziemi leżała tylko sterta metalu. Vi jęknęła i ciężar rękawic pociągnął ją na ziemię. Upadła.

Była cała we krwi i ciężko oddychała. Trudno powiedzieć, czyja krew to była, ale różowowłosa bezsprzecznie była ranna.

- O co tu chodzi? - zapytała, wskazując na Varusa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro klęknęła przy Vi. Chciała sprawdzić czy da radę jej pomóc.

- Spokojnie, teraz jest po naszej stronie. Daj sobie pomóc ok? Spróbuję ci jakoś pomóc - powiedziała. Zawsze mogła zdjąć płaszcz, pociąć, i zrobić z niego opatrunek jak już kiedyś zrobiła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Destino, mały draniu, dostałam za mocno. Tym razem się nie wymknę. Cholera, jak tak sobie myślę... Jak tak myślę, to powiem wam, że to jest faktycznie chora sprawa z tą Ligą. Za każdym razem umieramy niby na serio, a potem się budzimy. No nic, im szybciej, tym lepiej. Ej, ty, koleś. Mógłbyś z łaski swojej...? - zapytała.

Varus podszedł i przyklęknął przy Vi. Odpiął jej pancerz, żeby sprawdzić ranę.

- EJ! Miałeś to skończyć, a nie mnie rozbierać. Ja ci zaraz...

- Obawiam się, że rzeczywiście niewiele da się zrobić.

Varus wyjął noszony na piersi sztylet ukryty w skórzanej pochwie i zrobił jeden, bardzo szybki ruch. Głowa Vi opadła, a chwilę potem jej ciało zniknęło.

Mężczyzna wstał i schował ostrze z powrotem.

- Ruszajmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...