Skocz do zawartości

[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]


Recommended Posts

Stało się coś dosyć osobliwego.

W pierwszej chwili Shiro stała i rzucała kryształami w zombie (trzeba było celować w głowy),  a potem nagle znalazła się w powietrzu i pod ścianą z bolącym kręgosłupem i zawrotami głowy. Musiała naprawdę mocno przywalić w mur, choć nie aż tak mocno, skoro jeszcze żyła.

W jej stronę spojrzał zakuty w blachę łeb upiora odzianego od stóp do głów w zbroję i z wielką maczugą na ramieniu, najeżoną kolcami. Na jego plecach rozprysły się iskry z hextechowego młota Jayce'a. Ominął upiora wytrąconego z równowagi i dobiegł do Shiro.

- Żyjesz, Destino? Żyjesz. Świetnie, to ruszaj się. Mamy tyłek do skopania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jayce z kolei atakował zaciekle upiora w zbroi. Ale pociski z hextechowej wyrzutni niewiele zdziałały w starciu z metalową zbroją. A kiedy już upiór znajdował się coraz bliżej i bliżej, błysnęło i huknęło. W nozdrza dziewczyny dotarł smród gazu i siarki.

Siła uderzenia odrzuciła Jayce'a pod ścianę, gdzie oboje się teraz znajdowali. Nie było już upiora ani żadnych zombie, ale wszystko wokół było osmalone. Do Shiro i Jayce'a podbiegła Caitlyn, Vi, Ezreal i Heimerdinger.

- W porządku? - zapytała szeryf.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro zamrugała oczami. To było szalone, trzeba było przyznać.

- Tak sądzę - odparła podnosząc się a następnie otrzepując. Rozejrzała się w poszukiwaniu zagrożenia. Nie do końca była pewna co odrzuciło ją od ziemi. Broń Jayce'a zapewne nie miała takiej siły. W takim razie co? Ta moc którą dzierżył teraz Ezreal? Kolejnym zastanawiającym faktem było zniknięcie upiorów i zombie. Cokolwiek się nie zdarzyło, musiało mieć to ogromną moc.

Edytowano przez Clocky
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chyba jest jeden sposób, żeby zażegnać spór - odezwała się szeryf. Z nieba spłynął wielki, wężowaty stwór. Ogromny smok zbudowany z eteru i nocnego nieba o białym, ogromnym łbie i ze złotą koroną. Błękitne oko na ułamek sekundy zatrzymało się na Shiro i mrugnęło. W łapach dzierżył kulę białego światła - miniaturową gwiazdę.

Rozbłysło oślepiające światło, gdy gwiazda się powiększyła i rosła, rosła, rosła.

 

Shiro ocknęła się obok Ezreala. Pojawiła się na kamiennym podwyższeniu porośniętym trawą i mchem. Na kamieniu wyryte były zatarte już runy, a po lewej stronie znajdował się stragan oparty o wielkiego futrzastego stwora. Sprzedawał tam yordl.

Za Shiro znajdowała się wielka statua wojownika z wirującym wolno błękitnym kryształem. Pomiędzy nim a podwyższeniem była przepaść, do której spływała woda.

Wokół stali Ezreal, Jayce, Heimerdinger, Vi i Caitlyn.

- Szóstka? - zapytał Vi. - Zawsze było pięć! Gdzie ma iść dodatkowa osoba?

- Pójdziemy dolną aleją - oznajmił Ezreal, przyciągając do siebie Shiro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro stała przez chwilę dosyć oszołomiona. Czy to mogła być prawda? Czy stała ona na polach sprawiedliwości, na summoners rift? Nie mogło być to możliwe. Nie należała przecież do ligi. Cóż... Obejrzała się dookoła, w rzeczywistości arena robiła lepsze wrażenie. Nie wiedziała co zrobić. Po za tym była ich szóstka, nie piątka. Ktoś tu nie pasował, i tym kimś na pewno była ona. Może był jeszcze czas na wycofanie się. Na pewno był, puki Ezreal nie pociągnął ją za sobą na dolną aleję. Nie była pewna dlaczego ona. Miała ochotę się gdzieś schować i siedzieć, to nie miało sensu.

- To będę wspierającym co? Na nicpewno innego się nie nadaję - stwierdziła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Aż wspierającym. Chodź, idziemy - rzucił i pociągnął Shiro za rękę, ruszając w stronę bramy znajdującej się najbardziej po prawej stronie. Po drodze minęli jeszcze dwie wieże i ostatnią, strzegącą bramy. Potem zaczął się las.

Drzewa były wprost niesamowicie wysokie. Wzdłuż alei widać było ruiny, mury i kamienie z tajemniczymi rysunkami. Przez gałęzie prześwitywało słońce. Aleja tak po prawdzie nie była aleją, a jedynym dowodem na dobrą orientację Ezreala był niski, porośnięty mchem murek.

- Nie jestem ani trochę ciekaw, z kim będziemy się mierzyć. Ważne że razem, nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chyba tak - stwierdziła po czym lekko wzruszyła ramionami. Przyglądała się całemu otoczeniu z zaciekawieniem. Dlaczego tu trafiła? Nie była pewna, ale coś musiało chcieć jej w tym miejscu. Westchnęła cicho. Przeznaczenie... Wierzysz w przeznaczenie? Ona wierzy, dlatego tak to sobie wytłumaczyła. Że los tak chciał. Szła krok w krok za Ezrealem, uważnie wypatrując przeciwników. Po chwili spojrzała na Ezreala. - Jest sprawa, pod żadnym pozorem nie próbuj mnie ratować rozumiesz? Strzelec jest ważniejszy od wspierającego, moja śmierć nie będzie ważna. Masz uciekać, rozumiesz? Nie możesz mi pomagać - powiedziała ustając. To było ważne, musiał to zrozumieć jeżeli mieli wygrać te walkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ezreal szturchnął Shiro w bok.

- I przed czym niby mamy uciekać? Proszę cię... - Objął ją ramieniem i szedł, gestykulując wolną ręką. - Jesteśmy tu, żeby skopać parę martwych albo morskich tyłków, moja droga. Co ja mówię, moja najdroższa! I w związku z tym nikt nie będzie ginął, ani ty, ani ja. Chyba że oni, wtedy tak -odparł, dalej przemierzając las.

- Jasne?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna zachichotała kiedy nazwał ją najdroższą. Nie wiedzieli na co trafią dlatego Shiro nie wolała zakładać, że wygrają swoją linię zanim nie dowiedzą się na kogo walczą. Nie chciała jednak nic mówić, nie chciała psuć mu tej pewności siebie. Po prostu szła za nim rozglądając się dookoła. Nie była pewna czego się spodziewać.

- Jasne - rzuciła patrząc na niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Świetnie, że się rozumiemy. Jak stare dobre małżeństwo, tyle że bez kłótni. Zbyt częstych - mruknął, rozglądając się wokół. Wkrótce dotarli do kolejnej wieży i jeszcze do kolejnej. Ezreal przystanął, nasłuchując.

- Mamy jeszcze chwilę - oznajmił, siadając na trawie. Poklepał miejsce obok siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna usiadła na trawie obok Ezreala cały czas nasłuchując. Patrzyła dookoła, nie chciała by przeciwnicy ich zaskoczyli. Co to, to nie. Spojrzała na Ezreala.

- Mamy jakiś plan czy idziemy tak na wojnę bez niczego? Inaczej z buta.... Trochę kojaży mi się to z działaniem Vi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja strzelam, ty strzelasz, Vi wpada, pomagamy Vi i idziemy dalej. Mniej więcej tak - odparł. - Albo gonimy tych których spotkamy, bijemy ich i biegniemy dalej. No. Dla mnie brzmi dobrze - stwierdził. Objął Shiro i przycisnął do siebie, gładząc ją po plecach.

- A potem wszystko się ułoży, wrócimy do Piltover... I będziemy żyć szczęśliwie i daleko od nudy. Jak teraz, tylko bez ataków terrorystycznych, zgonów i takich innych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna zamruczała czując na sobie jego dotyk. Lubiła go, zawsze lubiła. Spojrzała na niego swoimi błękitnymi ślepiami, wpatrywała się w niego. Chciała by to co mówił było prawdą.

- To brzmi jakbyś obiecywał coś co jest niemożliwe - powiedziała cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Świetnie. Postaw go tam... I idziemy o, ta...- Nie zdążył dokończyć. Popchnął Shiro, a tuż obok jej głowy przeleciał fioletowy pocisk.

Na kamieniu na końcu polany stał mężczyzna o dziwacznym, szarofioletowym odcieniu skóry i białych włosach. Jego nogi i przedramiona pokrywała granatowa i fioletowa materia, która wyglądała jakby w niego wrosła. Dłonie świeciły różowym światłem, które rozchodziło się po kończynach zgodnie z biegiem żył. W jednej z dłoni trzymał łuk. Celował w Shiro.

Z drugiej zaś strony w towarzystwie pisków i jęków przybyła zdecydowanie nieziemska istota w ciemnym płaszczu, z latarnią i hakiem skonstruowanym z fragmentów kości. Jego upiorny czerep unosił się nad korpusem i szczerzył złowieszczo. Oto byli przeciwnicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro szybko stworzyła sobie tarczę, starała się uniknąć ataków przeciwnika. Thresh i Varus. Nie do końca wiedziała co zrobić. Czekała na jakikolwiek ruch ze strony Ezreala. 

- Co robimy? - szepnęła tylko w jego stronę. Nie była co do tej walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Możecie wyrzec ostatnie słowa! - zarechotał upiór. Jego głos był wieloma głosami naraz, które zniekształcały się i urywały w losowych momentach. Trudniej byłoby znaleźć coś, co mogłoby być esencją Shadow Isles bardziej niż on. Ezreal strzelił w jego kierunku ogniem, który rozprysł się na klatce piersiowej upiora. Jego martwą twarz skrzywił grymas wściekłości. Musiało zaboleć.

Trudniej było ze strzelcem - zwinnie unikał strzałów i wysyłał grad własnych. Tarcza chwilowo pękła.

- Biegniemy - oznajmił Ezreal, skręcając nagle w bok i ciągnąc Shiro za sobą. Wysłał ogromną kulę ognia ku Threshowi - powinna na chwilę odwrócić ich uwagę. 

- Wszystko w porządku? - zapytał z troską, uciekając od oponentów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna cały czas starała się bronić Ezreala. Strzelała też pojedyńczymi kryształami. Szybko biegła za bim kiedy pociągnął ją w bok. Spojrzała na niego.

- Tak, spokojnie. Tu chyba trzeba zadziałać dyplomatycznie - powiedziała cicho. - Albo czekać na pomoc Vi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Vi powinna niedługo być -odparł Ezreal. Biegł dalej przez las i zatrzymał się nagle, rozglądając wokół. Wkrótce rozległy się ciężkie kroki i szelest liści i obok Ezreala i Shiro stanęła uśmiechnięta Vi.

- Jak leci? - zapytała.

- Całkiem nieźle, a jak u... - Nie zdążył dokończyć, bo Vi uciszyła go, przykładając palec hextechowej rękawicy do ust. Kazała cofnąć się z krzaki.

- Jak powiem 'hop', to lecimy... Albo nie, czekajcie, coś śmieszniejszego na przykład... No nie wiem, "Ezreal to frajer". He, he.

- Chwytliwe.

- Prawda? Dobra, cicho. Idą.

Rzeczywiście, rozległy się kroki. Na maleńką polanę wpłynął upiór, wymachując hakiem i rozglądając się. Za nim wbiegł łucznik i już mieli iść dalej, kiedy nagle...

- Czuję smród żywych - ostrzegł upiór. I zwrócił głowę w stronę krzaków w których się ukrywali.

- EZREAL TO FRAJER! - Vi wyskoczyła, doskoczyła do łucznika i zadała jednocześnie dwa ciosy - w strzelca i jego wsparcie. Nadszedł czas na działanie Shiro i Ezreala.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapanował chaos.

Po kilku atakach tarcza Ezreala pękła, a Shiro chwilowo zabrakło many. Wszyscy skupili się na strzelcu, chwilowo odbijając tylko ataki upiora, ale Varus po pierwszym ciosie Vi starał się odskakiwać i atakować z daleka.

Problem zaistniał, gdy na arenę wkroczył szósty uczestnik walki.

Ziemia drżała, kiedy spomiędzy gałęzi wyłonił się Hecarim na czele rzędu widmowych jeźdźców. Vi odwróciła się ku Ezrealowi i Shiro.

- Dobra, spadajcie. Ja ich zatrzymam.

Mogli uciekać do lasu między skały - tylko tam mogli zgubić pogoń. Ezreal pociągnął Shiro za rękę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro biegła ile sił w nogach. Serce biło jej jak szalone, nie mogli przegrać, nie po prostu nie. Poczekała aż będziedo posiadać opowiednią ilość many by rzucić Ezreali tarczę. Tymczasem uciekała nie wiedząc co zrobić potem gdy się oddalą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...