Skocz do zawartości

[Pawlex] Jak dobrze mieć wroga! [Zakończone]


Recommended Posts

- Katarina? Fakt, też jest niczego sobie. Przyznaj jednak że miałbyś problem z filtrowaniem, będąc świadomy że osoba z którym się spotyka jest cluba całego Demaciańskiego wojska. - Odpowiedział. - Znam Garena. Nie wiem czemu, ale zwykle kiedy byłem w pobliżu, nerwowo rozglądał się za swoją siostrą. Niewątpliwie ród Crownguardów by się zhańbił, kiedy do ich córki przykleiłby się... jak to on mnie nazywa? "Noxiański pies i zboczeniec". Coś w ten deseń. - Rennard był niezwykle wesoły kiedy to opowiadał. Chyba czuł dumę z tego powodu. Potem odwrócił się do siostry, kiedy to ta zadała pytanie.

- Dlaczego Elise mi pomaga? Przecież to oczywiste! Uwielbia mnie! Uważa mnie za kogoś, kogo w Noxusie brakowało. Kogoś takiego innego! - Stwierdził. - Nie musisz tak bardzo dawać mi do zrozumienia że żyje już bardzo długo. Wiek nie wchodzi w grę kiedy ma się takie perfekcyjne ciało jak ona... - Dodał, rozmarzając się.

Rennard szybko przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu. Wyglądało to tak jak się spodziewał. Miernie. Kiedy Christine z nieznanych mu przyczyn nie pojawiła się w środku, chłopak wystawił głowę zza drzwi. 

- Ty co? Czekasz na zaproszenie? Może mam cię wnieść do środka? Niczym dopiero pobrana para?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiesz co, Rennard? To jest czas na chwilę szczerości. Łzy, uściski i historie o smutnym dzieciństwie. Dobra, nie do końca o to mi chodziło. Widzisz, jakby to powiedzieć... Mam alergię na czosnek. A tam jest czosnek. Dużo czosnk... - Christine odwróciła się, przeszła dwa kroki i zwymiotowała gdzieś na chodnik. Wróciła trzymając się za brzuch i wyglądając jak trup jeszcze bardziej niż zwykle.

- Ach. Masz na myśli ten gnijący? Zapomniałbym. Proszę poczekać, zajmę się tym... - Merl podszedł do drzwi, które wyglądały na wejście do piwniczki. Przekonawszy się o tym, że są otwarte, ruszył do pomieszczenia które w czasach świetności było kuchnią, poszperał trochę i finalnie wyciągnął pozieleniały warkocz czosnku. Trzymając go daleko od siebie wrzucił go do piwniczki i otrzepał ręce. 

- No tak - wrócił do poprzedniego tematu. - To mógłby być problem. Więc to jest naprawdę, tak? Ha, sądziłem, że to kolejne plotki. No, no, związek mocno na odległość. Christine, teraz?

- Nie. Idźcie i po prostu mi powiedzcie z okna gdzie was dalej prowadzi, to może przejdę górą - oświadczyła i zatrzasnęła drzwi, o które potem się oparła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc siostrę w chwili słabości, Rennard parsknął śmiechem, opluwając się. Było to naprawdę niekontrolowane. Te wszystkie lata w których Rennard i Christine byli dla siebie jak pies z kotem, sprawiły że każde niepowodzenie siostry wywoływało u jej brata parszywy śmiech. 

- Wybacz siostro! - Powiedział, wycierając twarz rękawem. - Ale to było bardzo śmieszne. - Dodał, próbując opanować śmiech. 

- Dobrze, czosnkowa ofiaro! Damy ci znać. W końcu jesteśmy drużyną! - Krzyknął kiedy Christine trzasnęła drzwiami. Wrócił do swojego towarzysza. 

- Garen i Katarina to jeszcze nic! Co powiesz na to że półsmok jest nieszczęśliwie zakochany w Jarvanie, prawdopodobnie bez wzajemności... - Narzucił kolejny temat. Teraz kiedy nie byli w towarzystwie Christine, mogli rozmawiać jeszcze swobodniej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Półsmok? To w ogóle legalne? - zapytał zdziwiony do granic możliwości Merl. Pająk prowadził aż na ostatnie piętro, w którym stała tylko stara, zdezelowana szafa. A pająk przeszedł przez futrynę okna i zniknął na zewnątrz, wyłażąc na rusztowanie przylegające do skośnego dachu nad dziedzińcem.

- ... Bo w gruncie rzeczy smoki są dość duże - drążył kamerdyner. - Więc jak oni... To jakieś przezwisko może? Nie? No to niby w jaki sposób? O, zawołam twoją siostrę. Hej, Christine. Chodź tu - szepnął, przełażąc na drugą stronę dachu i po chwili wrócił na rusztowanie. Rozległ się trzepot bardzo wielu skrzydeł i stuknięcie w dach.

- Rennard, nakopię ci do dupy za te twoje drwiny - ostrzegła Christine z dachu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Półsmok. Czyli wygląda jak człowiek. Z tym że potrafi przetransformować się w wielką jaszczure. - Wytłumaczył mężczyźnie. - No bo jak niby z takim wielkim smokiem... to robić? - Zapytał. W jego głowie zaczynały pojawiać się obrazy, które zdecydowanie nie chciał zobaczyć. Nie mógł jednak przestać o tym myśleć. Dopiero groźba siostry pomogła mu się ogarnąć.

- Ach tak? Śmiało, pobij braciszka! Wiesz co wtedy braciszek zrobi? Wypcham wszystkie kieszenie czosnkiem! W każdym pokoju i korytarzu naszego domu będzie czosnek! Twój pokój to już w ogóle zostanie  magazynem na czosnek! Każę całej służbie kąpać się w wywarze z czosnku! - Wymieniał różne konfiguracje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamyślony i skrzywiony wyraz twarzy Merla sugerował, że on też wyobrażał sobie różne, niekoniecznie przyjemne rzeczy związane z poczęciem półsmoka.

- Ach, tak? Proszę bardzo! Możesz się zabarykadować w domu z całą masą czosnku, możesz nażreć się czosnkiem i wypchać czosnkiem, wysmarować się czosnkiem, ale obiecuję, że wtedy nie wyjdziesz z domu do końca życia - odparła, schodząc ostrożnie po skośnym dachu i zeskakując na rusztowanie. A pająk ruszył dalej, przez rusztowanie aż na dach i po jego wąskim brzegu. Wędrówka po dachach trwała do momentu, w którym pająk nie wszedł do jednego z okien kolejnej zrujnowanej kamienicy. Ale o ile pająk dał radę wejść przez dziurę miedzy deskami, o tyle cała reszta mogła mieć z tym problem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O już! Pewnie! Tak! Ciskaj groźbami, ciskaj. Zawsze tak się kończy! Starszej siostrze nic się nie podoba i liczy że wszyscy ładnie przeproszą! - Chłopak bez problemu przebiegł po dachu i wylądował na rusztowaniu.

- Błagam cię Christine! Spójrzmy na ciebie a potem na mnie. Merl! Powiedz mi jak długo tak upiorna Panna wytrzymałaby ze mną w małym starciu? Ja daje 6 sekund, nim padła by na ziemię, bez czucia! - Zaczął się przechwalać. Kiedy spostrzegł że pająk dostał się do następnej kamienicy, gdzie oni ni jak nie mogli się dostać, skrzywił się.

- No świetnie. Ten pająk chyba nie uwzględnia naszego wzrostu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Merl spojrzał to na milczącą Christine, to na Rennarda. 

- Ja... Pozostanę bezstronny, ale może lepiej się nie pojedynkujcie? Nie wiem, jak by się to mogło skończyć, ale sądzę że zdecydowanie krwawo - stwierdził najłagodniej jak umiał. Christine podeszła do brata i stanęła bardzo blisko niego.

- Rennard, ja ci nie muszę grozić, prawda? Ty wiesz, że swoimi sztuczkami mi nic nie zrobisz, a ja wiem, że mogę zrobić dużo tobie. Na tym skończmy potyczki słowne, rób sobie wrogów gdzie indziej.

Podeszła do okna, stanęła na gzymsie i kopnęła, wpychając deski do wnętrza pomieszczenia. Wejście zostało utorowane.

W środku czekał stół z kieliszkami i nieotwartą butelką wina. Wnętrze oświetlone było świecami na ścianach i zdecydowanie było czyste. Stała tam komoda, ściany obite były boazerią z ciemnego drewna. Pająk zajmował zaś miejsce w pajęczynie pod komodą, gdzie wpełzł na krótko po pojawieniu się całej trójki w środku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie jeden dużo gadał i kończył podle. Ty siostro jak na razie tylko dużo gadasz. - Odpowiedział, patrząc na nią iście wyzywającym wzrokiem. Kiedy ta się odwróciła, Rennard nie mógł sobie odmówić pokazania jej języka i ściągnięciu powieki.

- Myślę Merl że kiedy załatwimy problem matki tyrana, będzie to dobry czas by pokazać kto jest dominującym ogniwem w tym rodzie... - Odezwał się szeptem do kamerdynera.

 Będąc w środku budynku, młodemu awanturnikowi w oczy od razu rzuciła się jedna rzecz. Nawet nie trzeba się domyślać co. 

Od razu wyskoczył na przód, skocznym krokiem podchodząc do stołu. Chwycił butelkę.

- No, to rozumiem! - Powiedział zadowolony. - Ja uważam że należy nam się po męczącej wędrówce po niegościnnych kryptach!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaraz, zaraz, zaraz! Stop! - krzyknął Merl spanikowany. Podszedł szybkim krokiem do Rennarda, odebrał mu butelkę i nakazał usiąść na krześle ze zdecydowaniem, którego nikt by się po nim nie spodziewał. 

- Ja tu jestem od nalewania wina, zachowajmy jakieś normy! - rzucił. Chwycił kieliszek Rennarda, odkorkował butelkę i nalał czerwonego trunku do naczynia. Potem nalał do drugiego, a trzeci kieliszek, kieliszek Christine, pozostawił pusty. Merl stanął u szczytu stołu i podniósł kielich jak do toastu. 

- Za panią DeWett, oby szybko wróciła pod ziemię. I za powrót Edwarda!

Christine uniosła symbolicznie pusty kielich. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Rany. O co ta panika? - Zapytał, nie wiedząc o co tyle krzyku. Nie rozumiejąc sytuacji, usiadł powoli. - Jestem już duży, potrafię nalać wino bez rozlewania...

Rennard patrzył na Merla który rozlewał alkohol. Zaczął być teraz taki jakiś podejrzany. Napełnił tylko dwa. Ostatni został pusty. 

Na propozycję toastu, chłopak uniósł brew. Wyglądał na niezadowolonego. 

- Ja proponuję inny toast. - Chwycił kielich, wstał i z oskarżającym wzrokiem spojrzał na Christine.

- Wypijmy za to by Christine, moja kochana siostra, w końcu zdradziła nam kiedy została pieprzonym wampirem... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zwykłym, nie żadnym pieprzonym - odparła. Merl na chwilę stracił zapał, nerwowo zerkając to na Rennarda, to na Christine. 

- Ale mogę ci powiedzieć, czemu nie. W końcu jesteśmy drużyną!  Dwa lata i trzy miesiące temu - oświadczyła. - Póki co chwalę to sobie, chociaż fakt, bywają pewnie niedogodności. Masz jakieś zastrzeżenia co do mojej zmiany, Rennard? Mów śmiało - powiedziała, uśmiechając się do brata nieco złośliwie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może najpierw zaczniesz od wyjaśnień? Jak i kiedy to się stało? Potem mogę przejść do zastrzeżeń, krwiopijco. - Odpowiedział bez emocji. Przejechał wzrokiem po siostrze, od stóp po głowę. Po chwili z powrotem spoczął na krześle. Zaczął degustować wino.

- Radzę ci nie doceniać swojego młodszego brata. Sztylet który podarował mi ojciec ma posrebrzane ostrze. Dobrze wiem jak reagujecie na srebro. - Dodał, po czym spojrzał na kamerdynera.

- Merl. Wiedziałeś o tym? Wiedziałeś że moja siostra jest wampirem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, odkąd zacząłem pracę u was. Sądziłem, że ty też wiesz - odpowiedział niewinnie. 

- Ma o tym wiedzieć jak najmniej osób. To taki element niespodzianki, gdyby ktoś mnie nie podejrzewał wcześniej. Tyle dobrego, że nikt nie zorientował się po wyglądzie, nawet wnikliwy tatko. To nie były najlepsze dni w moim życiu, a zmieniona zostałam oczywiście w nocy, ale do dzisiaj uważam że zagranie z wejściem przez kominek raczej nie było honorowe. Jasne, po nieszczęśliwym epizodzie pra-pra-pra dziadka wszyscy mamy zakratowane szyby od kominków, ale to jak się okazuje nie jest przeszkodą dla stada nietoperzy. Tak więc zdążyłam go dźgnąć, a on zdążył mnie ugryźć. Potem były całodobowe bóle przez dwie doby, gorączka, arytmia i inne nieprzyjemności, a skończyło się zgonem, na szczęście w nocy. No, raczej chwilowym, a dziewczyna ze służby nie zdążyła nikogo poinformować o tym, co zaszło (chociaż tatko i tak naszykował sarkofag w krypcie. Zgadnij, obok kogo). I wbrew powszechnej opinii, że jestem bezemocjonalnym ścierwem jest mi za nią żal do dzisiaj. Naprawdę. Ale uwierz mi, w tamtej chwili po prostu nie dało się inaczej. Wyostrzyły mi się zmysły, zwłaszcza jeśli chodzi o słuch. Z początku to też było nie do zniesienia, nie wiem czy pamiętasz, ale byłam wtedy bardzo drażliwa. No i wychodziłam tylko późnym wieczorem, kiedy na korytarzach było mniej sluzby. Wyobraź sobie jak to jest cały czas słyszeć czyjeś tętno, no istny koszmar. Z czasem trochę mi się polepszyło i już potrafię zapanować nad sobą. - Tu zamilkła, myśląc nad swoimi słowami. - Przynajmniej w większości przypadków. Ostatnio nawet udało mi się wyjść za dnia na dwór! Był to co prawda pochmurny dzień, ale i tak uważam, że to sukces - zakończyła snuć opowieść. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard słuchał siostry z kamiennym wyrazem twarzy, od czasu do czasu biorąc łyk wina. Podejrzewał już wcześniej, że z nią jest coś nie tak. Potrzebował jednak więcej dowodów by być pewnym. Teraz był.

Kiedy skończyła mówić, chłopak zaczął kręcić głową, rozmyślając nad tym co usłyszał.

- Cóż. To oznacza że kiedy ja będę zdychał ze starości, o ile w ogóle, to ty będziesz wciąż piękna i młoda... i pewnie będziesz śmiać się z mojego nędznego końca. - Stwierdził, dość luźnym tonem. 

Przechylił lampkę do końca. Potem wstał i wyjął z kieszeni swoją broń. Dźgnął się w nim w palec. Zaczął ściskać ranę tak aby krew mocno z niej wychodziła.

Zbliżył się do siostry i podstawił ranny palec pod nos.

- W takim razie nie mogę pozwolić by moja wampiryczna siostra siedziała tu o suchym pysku! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Rennard, doceniam gest, ale jesteś idiotą. - Christine ścisnęła jego dłoń i odsunęła szybkim ruchem od twarzy. - Jeśli będę głodna, to po prostu zjem coś na mieście, teraz nie potrzebuję. Skorzystałam ze złodziei w krypcie i nie zwróciłam wszystkiego po epizodzie z czosnkiem, więc z łaski swojej ostrzegaj o takich akcjach.

- Ktoś tu idzie - szepnął kamerdyner. Wlał resztę wina do kieliszków i chwycił butelkę za szyjkę. Podszedł na palcach do drzwi wejściowych, stanął obok ramy i uniósł butelkę nad głowę, gotów do ataku.

Drzwi otwarły się i stanął w nich nie kto inny jak Elise. Skrzyżowała ręce na piersi i poczekała chwilę, zanim weszła.

- Opuść to, skarbie - odezwała się do Merla. Merl wypuścił z siebie powietrze i zawiedziony, odszedł od drzwi. Kobieta natomiast wstąpiła do środka.

- No, to widzę, że dotarliście cali i zdrowi. Świetnie, świetnie. Wasza matka was już szuka. Rennard, nie zgubiłeś czegoś przypadkiem? - Usiadła na krześle i położyła nogi na stole.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cofnął się o krok, nie rozumiejąc zbulwersowania Christine. W takim razie musiał wsadzić palec do ust, by pozbyć się krwi. Dawał za darmo to jeszcze narzekają...

Odwrócił się w stronę drzwi, kiedy Merl ich ostrzegł. Nie wyglądał specjalnie jakby coś sobie z tego robił. Zamiast tego zaczął wypijać drugą kolejkę.

Kiedy spostrzegł że w drzwiach stanęła Elise, prawie się zakrztusił. Szybko odstawił kielich na stół. Zaraz potem spojrzał na kamerdynera. Jego wzrok był iście morderczy. Było to ostrzeżenie dla Merla. Jeżeli by się zamachnął to w całej okolicy nastałby chaos. 

- Coś zgubiłem? - Zapytał, nie widząc o co może chodzić. - Jedyne co zgubiłem to gdzieś brata. No i siostrę też zgubiłem! Ale spokojnie, dali mi wampira na zamiennik. - Dodał chichocząc. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak najmniej osób - mruknęła Christine bez zaangażowania emocjonalnego. - Jak najmniej.

Elise z kieszeni zarzuconego na ramiona płaszcza wyciągnęła kamień z Nocturnem i podrzuciła go w powietrze. Złapała, obejrzała go w świetle świecy i zacisnęła dłoń, patrząc wyzywająco na Rennarda.

- Ani to twój brat, ani siostra - stwierdziła. - Przynajmniej nie zauważyłam podobieństwa. No, i co teraz?

Christine i Merl zgodnie spojrzeli na Rennarda. Merl pytająco, Christine z podniesioną brwią i zażenowaniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Och... - Odparł szybko. Kompletnie zapomniał o kamieniu w którym to był zaklęty Nocturne. Nie miał nawet pojęcia kiedy ani gdzie go zostawił.

Rennard przejechał językiem po zębach, po czym zdecydowanie wyciągnął otwartą dłoń.

- Teraz grzecznie o niego poproszę. A skoro grzecznie proszę, ty mi go oddasz. - Powiedział tonem który nie znosił sprzeciwu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Siadaj! - syknęła Elise, pozbywając się miłego tonu. - O tym co zrobię, decyduję ja. Jesteś moim gościem, więc bądź grzeczny, Rennard. Pierwsza kwestia to ta, że Celia DeWett musi zginąć i ty razem na dobre. Druga, chcę, żebyś kogoś zabił. Albo i cała wasza trójka, bo z tego co widzę radzicie sobie całkiem nieźle. To tylko przyjacielska przysługa, podczas wykonywania której ja będę szukać sposobów na zamordowanie waszej matki, która urządziła sobie w Noxus trupiarnę. Myślę, że to uczciwa wymiana. Zgoda? Mogę już przejść do konkretów?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak pośpiesznie zabrał rękę i usiadł. Coś w środku nakazywało mu wykonywać wszystkie jej polecenia. To właśnie niesamowicie go frustrowało. Po prostu nie potrafił jej odmówić.

- Z tą pierwszą kwestią chyba nikt problemów nie ma. - Odpowiedział, przyglądając się reszcie. - Nie mam pojęcia kto z nas najbardziej pragnie jej śmierci. Drugiej śmierci...

Słysząc kwestię o zabójstwie, Rennard parsknął.

- Całkiem nieźle sobie radzicie? Ród który od pokoleń para się w niezwykle skutecznym mordowaniu radzi sobie CAŁKIEM NIEŹLE! - Końcówkę prawie wykrzyczał. Wyglądał na mocno obrażonego.

- Nie potrzebuję pomocy by robić to czym się zajmuje! Jak masz do mnie wątpliwości to możesz iść do tych cieci od Du Couteau! 

DeWett spojrzał na Merla. Nawet złapał go za ramię i mocno ścisnął.

- Widzisz? Widzisz jak to jest być zwykłym, ludzkim zabójcą bez żadnych magicznych czy innych zmutowanych mocy? Najniżej w hierarchii! Obrażany, wyśmiewany i nigdy nie brany na poważnie! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Merl rozłożył ręce w geście bezradności, onieśmielony obecnością Elise.

- To pójdziesz sam - odparła kobieta, mierząc Rennarda krytycznym spojrzeniem. - Nie mogę zatrudnić Du Couteau, bo nie sądzę, żeby chcieli grzebać we własnym grobowcu. I z łaski swojej przestań się użalać. - Podrzuciła jeszcze raz kamień i od niechcenia cisnęła nim w stronę Rennarda. Gdy tylko ten zetknął się z dłonią, obok pojawił się Nocturne.

- Grobowiec Du Couteau jest ogromny i tym samym jest dla mnie świetnym punktem obserwacyjnym. Od jakiegoś czasu, niestety, znajduję tam takie cudeńka... - Wyjęła z kieszeni szary kamień i położyła go na stole. Jak się okazało, nie był to kamień, ale spetryfikowany, kamienny pająk.

- Całkiem sporo tego typu egzemplarzy i nie zaprzeczę, że trochę mnie to denerwuje. Idź tam, zabij delikwenta i oczyść mi punkt obserwacyjny - stwierdziła Elise i uśmiechnęła się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złapał kamień zaraz przy twarzy. Kompletnie zignorował pojawienie się Nocturna. Po prostu schował kamień do kieszeni. 

Kiedy Elise położyła coś na stole, Rennard nachylił się nad tym ze zmrużonymi oczyma. 

- Czyli że coś zamienia te twoje pająki w kamienie? - Zapytał, biorąc skamielinę w rękę. 

- A ja? Skąd pewność że nie skończę tak samo? Chyba że bardzo na to liczysz... 

Edytowano przez Pawlex
Bo tak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Miałabym liczyć na twoją śmierć? Wiesz przecież, że pękłoby mi serce. Takie zarzuty w moją stronę? W stronę przyjaciółki? Nie, to nie to. Ale jestem dość zajęta i nie mam głowy się tym zająć. Musisz być ostrożny, co innego mogę powiedzieć? I masz swojego Koszmarka, to znaczną przewaga nad czymkolwiek co tam się kryje - odpowiedziała. - Wolisz iść tam teraz, czy za dnia? Potrzebujecie odpoczynku? - zapytała, tym razem zwracając się ku wszystkim gościom. Merl nieśmiało kiwnął głową.

- Ja spasuję - stwierdziła z kolei Christine. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra, niech ci będzie. - Odpowiedział, nie do końca przekonany. Dokończył wino i podniósł się z miejsca.

- Im szybciej to załatwimy tym lepiej. Chodź ty żałosny kłębku czarnej chmurki. Cokolwiek to jest, popatrzę jak się z tym bijesz! - Odezwał się do Nocturne, kierując się do wyjścia. Na szczęście dla niego wiedział, gdzie znajduje się grobowiec rodu Du Couteau, lecz również na jego nieszczęście znowu będzie musiał łazić po grobowcach... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...