Skocz do zawartości

[Pawlex] Jak dobrze mieć wroga! [Zakończone]


Recommended Posts

- DeWett! - rzuciła, odwiązując płaszcz jedną ręką i zrzuciła go na ziemię, odsłaniając drugą rękę ze sztyletem w dłoni. - Przyznam, że przedstawienie na balu się udało. Czy sam władca koszmarów jest na twojej smyczy? - zapytała, żywo i teatralnie gestykulując. - Dobra, nie czas na pogawędki. Słucham, co masz mi do powiedzenia o mojej małej Cassiopei, zaginionej w Shurimie. Ostrzegam, jeśli drwisz to oboje będziemy mieli problem!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Du Couteau! - Odparł, zeskakując z antresoli na dół. - Cieszę się że się podobało. Owszem jest na mojej smyczy, ale masz rację, to nie czas na pogawędki. - Rennard gestykulował równie żywo co Katarina.

- Przysięgam że nie drwię. Sam jestem zdziwiony. Otóż twoja siostrzyczka jest w waszym rodzinnym grobowcu! Co ciekawe, nauczyła się zamieniać żywe istoty w kamień i pluć kwasem! Wcześniej tego nie potrafiła, dobrze pamiętam. Widzisz, trzeba ją stamtąd wyciągnąć. Problem w tym że nie ma zamiaru stamtąd wyjść. Uważam że tylko ty jesteś w stanie ją do tego przekonać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- DeWett! - Katarina oparła się o barierki z ciemnego drewna i podrzuciła jeden ze sztyletów do góry, a gdy opadł, złapała go w dłoń i schowała do wiszącej u pasa pochwy.
- Co ona niby robi w grobowcu i czemu do cholery nie wróciła do domu? Czyżby... czekaj, czekaj... - Zabójczyni zmrużyła oczy. - Cassiopeia umarła i teraz pośmiertnie zmieniła się w pieprzonego upiora, złego o to, że nikt nie odprawił jej pochówku?! - Oczy Du Couteau rozszerzyły się, jakby dotarła do najgorszej możliwej prawdy i musiała oglądać ją odtąd przez całą wieczność.

- Nie, to niemożliwe. Konkrety proszę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Du Cout... ach, zachowujmy się jak na dorosłych przystało! - W końcu nie wytrzymał. 

- Nie nie nie, nie jest żadnym upiorem, duchem, zjawą ani drugim Nocturnem. Chociaż nie sądzę żeby była również człowiekiem. Przynajmniej nie w całości. Ciemno macie w tej krypcie, nie widziałem niczego oprócz włosów i kształtu twarzy. To akurat było normalne. Ale była zdecydowanie wyższa ode mnie! Rozumiesz? Ja jestem wyższy od ciebie a ona była niższa od ciebie. Rozumiesz aluzję? - Zapytał. - W dodatku poruszała się bardzo szybko. Zbyt za szybko jak na człowieka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na co jeszcze czekamy? - zapytała Katarina, zakładając z powrotem płaszcz na głowę. - Chodźmy tam. I to czym prędzej, bo jak zapadnie zmrok to znając życie gdzieś się wymknie. No i chcę mieć pewność, że sobie ze mnie nie żartujesz. Wiesz pewnie, że byłoby mi przykro - rzekła, patrząc na Rennarda znacząco.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie śmiałbym robić sobie żartów z takiej sprawy! Zwłaszcza wplątując to twoją młodszą siostrę! Dobrze wiem jak za nią tęsknisz, nie jestem takim potworem by używać tego tematu aby cię zranić. - Mówił, chociaż brzmiało to strasznie sztucznie. 

- Poza tym gdybym kłamał, zrobiłbym wszystko żeby tam z tobą nie iść. Znając ciebie to zaszlachtowałabyś mnie za karę w takim miejscu, aby nikt mnie nigdy nie znalazł... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, wolałabym zaszlachtować cię w takim miejscu, żeby znaleźli cię szybko. Albo zaszlachtować gdziekolwiek, a trupa przenieść i umieścić gdzieś na widoku - odparła.

 

Za dnia grobowiec Du Couteau był mniej efektowny niż nocą. Katarina szła przodem, a zakapturzony był Rennard, będąc poszukiwanym w Noxus. Zeszła po schodach i pociągnęła za kołatkę, a ciężkie drzwi otwarły się z piskiem.

Wstrzymała się jednak, zanim postąpiła krok do przodu. Wyjęła z pochwy ostrze i wsadziła w krawędź między dwiema cegłami. Nic się nie wydarzyło.

- Zaczynam ci wierzyć, DeWett. Gdyby nie wchodził tu ktoś z rodu, leżałby tu zdekapitowany trup. A zabezpieczenie jest nieaktywne, podczas gdy trupa brak... CASSIOPEIA  DU COUTEAU! - Wrzasnęła, postępując krok do przodu. Głos odbijający się od ścian i biegnący korytarzami niemal zatrząsł grobowcem, tak bardzo kontrastował z ciszą. Zabójczyni chwyciła się pod boki i weszła dalej, głośno tupiąc. - Jak śmiałaś wrócić do Noxus i nawet nie zajrzeć do domu?! Jak śmiałaś zaszyć się jak podrzędna abominacja w grobowcu, należąc do żywych?! I JAK ŚMIAŁAŚ NIE POWIADOMIĆ MNIE O SWOIM POWROCIE? - zapytała, marszcząc brwi. - Jak cholerny dzieciak! Zbuntowany nastolatek, który dał nogę od starych! Rusz tyłek i stań ze mną twarzą w twarz, jeśli masz odwagę! - Kontynuowała darcie się. Spojrzała na DeWetta. - To mówisz, że znacie się bliżej, tak? - szepnęła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard szedł za rudowłosą dziewczyną, próbując jak najmniej rzucać się w oczy. Było to kompletne przeciwieństwo jego typowego zachowania. Zawsze kiedy gdzieś szedł, próbował być jak najbardziej widocznym. W obecnej sytuacji czuł się bardzo nieswojo. Kiedy weszli do grobowca, ściągnął kaptur. 

Kiedy dziewczyna wydarła się na całe gardło, nieco się zjeżył. Takie ogłaszanie wszem i wobec o swoje obecności było bardzo nieprofesjonalne. Szedł za nią, z uwagą wpatrując się w każdy możliwy punkt. Kolejne krzyki nie polepszały sytuacji...

- Czy znamy się bliżej? - Zapytał pytaniem na pytanie. Dziwne że akurat teraz zebrało jej się na szept. - Cóż... a co masz na myśli mówiąc bliżej? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No, skoro nie zamordowała cię wtedy, to zapewne całkiem blisko. Bardzo blisko, mam na myśli... - kiedy mówiła z cwaniackim uśmiechem, była odwrócona w stronę Rennarda. Dlatego też nie zauważyła złowrogiego cienia, który szybko przemieścił się od ściany tuż za nią.
Na twarzy Cassiopei malowała się czysta, żywa furia, a pionowe, gadzie źrenice tylko potęgowały ów efekt. Ręce trzymała w górze z rozcapierzonymi palcami, jakby zamierzała skoczyć na siostrę i ją rozszarpać. A miała czym, bowiem koniuszki ukryte były pod metalowymi pazurami. Wyszczerzyła w złości ostre, nieludzkie zęby. Dalej trudno było stwierdzić, dlaczego jest tak bardzo wysoka, bo czarna sukienka sięgała aż do ziemi, a potem niknęła w mroku.
Katarina odwróciła się i musiała podnieść głowę, aby spojrzeć na Cassiopeię.

- O, patrzcie tylko kto raczył wyjść ze swojej jaskini! - krzyknęła. To zbiło młodszą Du Couteau z tropu. Zamrugała i wyglądała jakby przykucnęła, aby zrównać się z siostrą wzrokiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nim Rennard zdążył odpowiedzieć rudowłosej, zapowietrzył się kiedy ujrzał cień Cassiopei. Wskazał tylko palcem w stronę jej cienia. Spodziewał się że ich zaatakuje. W końcu mówił że nikomu nie powie że tu jest. Łamanie danego słowa przychodziło mu bardzo łatwo.

Kiedy młodsza siostra Katariny była zmieszana, chłopak lekko odetchnął. Skoro tak zareagowała na swoją siostrę, to oznaczało że może da się ją przekonać do wyjścia.

- Więc! Pojednanie dwóch kochających się sióstr! Jakże urocze! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Przez zawołanie Rennarda całą podniosłą chwilę szlag trafił. Cassiopeia spojrzała na niego i na ułamek sekundy w gadzich oczach zamigotał gniew, ale został zgaszony, kiedy Katarina chwyciła ją za brodę i zmusiła do spojrzenia na siebie.

I całkiem przypadkiem Cassiopeia znalazła się w zasięgu światła, co ujawniło pewien potworny szczegół. Albo pod Cassiopeią znajdował się ogromny wąż na którym stała, albo to ona od pasa w dół była wężem. Zauważywszy w jakim położeniu się znalazła, wycofała się z jękiem wgłąb grobowca.

- WYJDŹCIE STĄD!

Starsza siostra spojrzała na Rennarda z wątpliwością i z trudem ukrywanym szokiem.

- Cass? Daj spokój, nie jest tak źle... Prawda, Rennard?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak nerwowo przełknął ślinę, zdając sobie że właśnie zburzył tą całą specyficzną atmosferę. Czuł się teraz jak na scenie, przed wielką publiką której właśnie nie spodobał się jego żart. To uczucie było okrutne...

Na szczęście nie trwało długo. Myśli Rennarda szybko zostały skupione na czymś innym. Kiedy światło ukazało większą część Cassiopei, oczy chłopaka bez żadnej ingerencji skierowały się w dół. Momentalnie zatkał się. Był w stanie tylko posłać Katarinie bardzo zmieszane spojrzenie. 

- Źle? - Odezwał się, próbując w jakiś sposób wytłumaczyć to, co zauważył. - Znaczy... nie! Nie jest źle! Oczywiście że nie! - Zmusił się aby szybko stłumić wszystkie uczucia i myśli. 

- Nie przesadzaj! Łuski są teraz w modzie... czy coś... - Krzyknął do siostry rudowłosej. Wypowiadając ostatnio kwestię, doszło do niego że w zasadzie mógł to przemilczeć... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-... W każdym razie nie jest źle. A pomyśl, jakie są korzyści! Chyba też je odkryłaś, co? Słyszałam o masowej nocnej produkcji posągów w Noxus. Nieważne co się stało, patrz na to od tej dobrej strony - powiedziała starsza Du Couteau, podchodząc bliżej do siostry.

- Nie jest źle? - zapytała Cassiopeia z mroku, nie wyłaniając się ani o centymetr w stronę dwójki ludzi. W jej głosie słychać było napięcie. - W takim razie... Pocałuj mnie, Rennardzie.

Katarina zatrzymała się i rzuciła DeWettowi krótkie, zaniepokojone spojrzenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak zmarszczył czoło, słysząc żądanie Cassiopei. Spojrzał na Katarinę. Zamrugał szybko oczami. 

- Co? - Zapytał takim tonem, jakby wątpił w to co usłyszał. - Jeżeli myślisz że pocałunek zdejmie z ciebie klątwę, jak to mówią kiczowate baśnie dla dzieci... to to się nie uda. Poza tym wiesz, raczej nie całuje się czegoś, co zamiast śliny ma kwas. Lubię swoją buźkę, nie potrzebuje jej wypalać...

Po skończonej wypowiedzi Rennard szybko doskoczył do rudowłosej i zbliżył usta do jej ucha.

- Katarina do cholery, co ja mam robić?? - Wyszeptał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypowiedź Rennarda rozjuszyła Cassiopeię. Zapewne nie chodziło o sam pocałunek, ale o potwierdzenie swojego mniemania o byciu abominacją. Syknęła, a ów syk zakończył się jękiem i żałosnym chlipnięciem, które nastąpiło później.

- Tylko spokojnie, DeWett.Tylko spokojnie. To wciąż Cassiopeia, a nie żaden tam potwór. Moja siostra, twoja... no, była kochanka - szepnęła. - Cassiopeia? Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Po pierwsze, to obrzydliwe wymieniać bakterie w mojej obecności. Po drugie, jeśli twój jad go nie zabije, to będę musiała zrobić to ja, bo przecież honor rodu to wszystko co mamy i inne bzdury. A wiesz, DeWett się przyda. Musimy zabić Celię DeWett, bez niego będzie trudno. To jak? - zapytała. Odpowiedział jej szloch.

- DeWett, podejdź tam. Nie całuj jej, niech cię ręce bogów czy w kogo tam wierzysz bronią. Ale możesz zarzucić miłym słowem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard odsunął się od dziewczyny i z uwagą słuchał jej wypowiedzi. Kiedy ta skończyła, chłopak chwilę pomyślał, po czym na jego twarzy zagościł bardzo irytujący uśmieszek. Wpatrzony był w Katarinę. Splamienie honoru jej rodu poprzez całowanie się z jej siostrą? Nagle wszystkie "przeciw" do tego pomysłu momentalnie zniknęły...

- No dobra! Uspokójmy się wszyscy! - Rozkazał wszystkim, robiąc parę kroków w stronę ukrytej w cieniu Cassiopei. - Masz problem z zaakceptowaniem swojej... nowej siebie, kochanie. Rozumiem, nie każdy ma okazję nieco się zmienić. Dodać do swojego wyglądu ogon, odwłok, ostre kły czy coś innego. Ale chowanie się w cieniu niczego nie załatwi! Tym bardziej nie zmieni! - Mówił, przyjaźnie uśmiechnięty. Próbował brzmieć przekonująco, nawet czarująco. 

- Cass, skarbie. Wyjdź z cienia. Żeby świat cię zaakceptował, musisz zacząć od samoakceptacji! Pokaż się nam! - Wystawił otwarte dłonie przed siebie. - No, zbliż się do mnie. Tak dawno cię nie widziałem, nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może i nie załatwi, ale w tym stanie i tak będę musiała się ukrywać. Nie oszukujmy się, ludzie mnie nie zaakceptują. Rennard, ja wiem że udajesz. Doceniam, starasz się być miły, cudownie, ale to niczego nie zmieni. Po prostu pozwólcie mi sobie tu zostać i wyładowywać się na tych kretynach z noxiańskiego półświatka, nic lepszego zrobić nie mogę - stwierdziła ze zrezygnowaniem. Katarina przewróciła oczami, a Cassiopeia przesunęła się w ciemności w stronę grobowca, na którym przysiadła.

- Możecie powiedzieć mi, czym są te dziwne monstra w kapeluszach. To nie poprawi mi nastroju, ale zaspokoi moją ciekawość.

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak opuścił ręce, uniósł głowę do góry i jęknął z irytacji. Mógł się tego spodziewać. 

- Ona mówi że ludzie jej nie zaakceptują! - Krzyknął. - Jesteśmy w Noxus do cholery! Ludzie tutaj zaakceptowali Siona! Nawet tę paskudną, obrzydliwą, chodzącą kupę gówna, Urgota! Nie mam pojęcia jak wielką szkaradą musiałabyś być, by cię tutaj nie zaakceptowano... 

Słysząc pytanie, Rennard odrobinę ochłonął. Tylko odrobinę. Odetchnął głośno i chwile pomyślał nad odpowiedzią.

- Sługusy mojej znów-żywej matki. Wiesz, wskrzesiła sobie martwych ludzi, ubrała ich w ładne ciuchy i nakazała im mnie dorwać. Podejrzewam że mają mnie złapać żywcem ale chyba jeżeli przypadkowo zdechnę to nic się nie stanie. Sam pewnie zostanę bezmyślną chodzącą skorupą... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cassiopeia ożywiła się. Oparła się o jeden z sarkofagów i wytarła łzy z twarzy, a potem z zainteresowaniem spojrzała na Rennarda.

- O, a to ciekawe... Nawet śmierć nie stanowiła przeszkody dla jej paskudnego charakterku? Chciałabym kiedyś być na tyle wredna, żeby móc z tego powodu zmartwychwstać. A teraz fakty; kto ją ożywił? I skąd ma swoje żywe trupy? - zapytała. - I przede wszystkim... Do czego jej jesteś potrzebny?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Myślisz że tak po prostu mi powiedziała kto ją ożywił? Nikt nie ma pojęcia jak to się stało. Ja najbardziej, nie było mnie wtedy w Noxus... - Odpowiedział, rozkładając ręce. Zdecydowanie wolał unikać swojej matki, zamiast iść i zadawać jej pytania. Tym bardziej że by ich na pewno nie udzieliła. 

- A co do tych truposzy. To chyba też obejmuje to całe voodoo. Ta, zaczęła korzystać z tych pieprzonych sztuczek. Miała nawet lalki w mojej podobiźnie, jak i mojej siostry. Wiesz jak to działa, nie? Wyginasz takiej lalce rękę i z twoją prawdziwą ręką dzieje się to samo. Nie polecam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Nieee... Już nie ma - szepnął Nocturne. Katarina spojrzała w stronę widmowego koleżki i skrzywiła nos. Pokiwała głową w zamyśleniu i z rękami skrzyżowanymi na piersi ruszyła ku wyjściu.

- Pogaduszki pogaduszkami, ale trzeba chyba stąd wyjść i obgadać plan działania, co? - zapytała, naciskając na klamkę. I niemal od razu zatrzasnęła drzwi, klnąc całkiem głośno. Wyjrzała przez malutkie okienko na zewnątrz. Lekko pofalowane szkło uniemożliwiało lepszą obserwację.

- Rennard, wołałeś kolegów? Bo ktoś tu się wprosił na cudzą imprezę. Pachoły twojej matki!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Rennard odwrócił się. Skrzywił się, kiedy to Katarina swoim głosem śmiało mogła zaalarmować wszystkich o ich obecności tutaj. Przyłożył palec do ust, patrząc na nią tak jakby zamierzał ją skarcić.

- I dlatego zamierzasz drzeć się na głos? - Zapytał szeptem, sam podchodząc do okienka, chcąc sprawdzić co dzieje się na zewnątrz. Przez to pofalowane szkło nie mógł dokładnie ocenić czy to te same egzemplarze na które natknął się wcześniej.

- Myślałem że każdy rodzaj szkolenia na mordercę sugeruje działanie w ciszy. Widocznie Du Couteau mają własny świat, własne metody i własne kredki. Niezatemperowane, obgryzione i połamane kredki... - Młody DeWett naprawdę nie mógł sobie odmówić małego złośliwego komentarza w stronę rodu Katariny i Cassiopei. 

- Nocturne, skoro wcześniej tak łatwo poszatkowałeś tych truposzy w czapeczkach to nie krępuj się aby to powtórzyć! - Zachęcił ducha.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atmosfera wokół Nocturne'a zelżała. Najprawdopodobniej cieszył się na nadchodzącą jatkę i już zaczął płynąć do drzwi.

- Ale tu nie ma co się kryć, to trzeba wyjść i pokroić to ścierwo. A jak wypuścisz swojego pupilka, to i tak twoja matka się dowie, że tu siedzisz. DeWett, po tym waszym wesołym balu z trupami już prawdopodobnie wszyscy cię z nim kojarzą -stwierdziła i parsknęła. Nocturne zatrzymał się w powietrzu i spojrzał na Rennarda pytająco.

- Można też wyjść tunelami - zaproponowała Cassiopeia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak miałaby się dowiedzieć? Gdyby ich pokroić na kawałki to raczej nie zdołaliby wrócić i donieść. - Odparł. - I przestań mi tu parskać bo... - Nie dokończył, kiedy to siostra Katariny zaproponowała jeszcze jedną, możliwą opcję. Brzmiała chyba najrozsądniej. 

- Och, no proszę. Nareszcie gospodarz postanowił wysilić swoje jadowite komórki mózgowe i wymyślić coś dobrego. Mam tylko jedno zastrzeżenie! - Ton Rennarda był doprawdy niezbyt przyjacielski. - Na co czekałaś? 

W międzyczasie zerknął na jego "sługę". Wskazał palcem na ziemię, co oznaczało że miał do niego wrócić. 

- Czy ta cała klątwa zaczyna mieszać ci w głowie? Zaczynasz do końca tracić swoje człowieczeństwo? - Ciągnął ten wątek dalej. - Dobra, im szybciej wyjdziemy z tej ciemnej, śmierdzącej i wilgotnej krypty tym lepiej. Źle wpływa na moją cerę. No, prowadź! Czy tam pełznij... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ciemności złowróżbnie błysnęły żółte oczy i Cassiopeia znalazła się tuż przy nim, wykorzystując obecny wzrost na swoją korzyść.

- Przydupasy twojej matki przylazły tu minutę temu, ćwoku. I wiesz kogo ścigają, Rennardzie? Ciebie! - Ostry, metalowy pazur dźgnął go lekko, acz wyczuwalnie w klatkę piersiową. - Ciebie Rennard! Nie nas. Rozważ sobie w swoich niejadowitych komórkach mózgowych, kogo chcesz mieć za przyjaciela, a kogo za wroga i czy w ogóle chcesz mieć jakichkolwiek przyjaciół. Daję ci kolejną minutę, z pewnością nas nie zbawi. W ostateczności tamci mają całą wieczność. - Nawet słowa Cassiopei brzmiały, jakby wypowiadał je wąż. Intrygująca była kwestia całkiem wyraźnej artykulacji słów mimo rozszczepionego języka.

- Myślę - odezwała się Katarina - że Zaavan chciałaby mieć Cassiopeię po swojej stronie.

Co zaś się tyczy truposzy, wciąż stali w tych samych miejscach. Zupełnie jak posągi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...